Dariusz Piórkowski SJ: właśnie na tym polega problem polskiego Kościoła
W uroczystość św. Stanisława wysłuchałem płomiennego kazania, w którym kaznodzieja ubolewał nad zagubieniem i moralnym upadkiem społeczeństwa. Dwie rzeczy szczególnie mnie uderzyły.
Po pierwsze, kaznodzieja nadmienił, że jeden z polityków "kiedyś" przyjął komunię świętą, chociaż episkopat nałożył na tych, którzy głosowali za in vitro lub aborcją ekskomunikę latae sententiae, czyli mocą samego prawa, czyli zaciąga się ją w chwili dokonania czynu. Ten polityk miał głosować za ustawą o in vitro. Kaznodzieja w zapale orzekł, że za samo głosowanie i popieranie tych grzechów przez katolika zaciąga się ekskomunikę. I jest to ewidentna nieprawda, niezgodna z prawem Kościoła, na które tak solennie powoływał się żarliwy kapłan.
Ekskomunikę za vitro można zaciągnąć na dwa sposoby:
- Gdy w trakcie sztucznego zapłodnienia zabije się embrion, czyli istotę ludzką. Jednak wtedy trzeba popełnić ten czyn, a nie tylko o nim myśleć lub do niego wzywać. Wtedy jest on latae sententiae, zgodnie z Prawem Kanonicznym.
- Ekskomunikę może też nałożyć biskup miejsca na kogoś, kto tylko nawołuje do takich czynów, ale ich nie popełnia, w celu jego opamiętania i nawrócenia. Nic takiego w ostatnich latach w Polsce nie nastąpiło. Rozumiem jednak, że przez własne zaostrzenie prawa kościelnego gorliwy kapłan chciał przestrzec siedzące tam pobożne panie i panów przed popadnięciem w te, jak by nie było, okropne grzechy. I tak pokrzepił gorliwych wiernych w to radosne święto.
Druga sprawa. Otóż dowiedziałem się, że młodzież przestaje chodzić do kościoła, ponieważ żyjemy w zamęcie doktrynalno-moralnym. Po części mogę się z tym zgodzić. Jednakże kaznodzieja stwierdził, że jeśliby młodzież znała zasady prawa Bożego i prawdy wiary, byłoby znacznie lepiej. I tutaj niestety też strzelił kulą w płot. Oczywiście, jest taka młodzież, która nie posiada podstawowej wiedzy, ale spora część młodzieży i dzieci często aż za dobrze zna te zasady i prawa. I nawet musi je wykuć na blachę. I cóż z tego? Czy chodzą później do kościoła i głębiej wierzą?
Właśnie na tym polega problem polskiego Kościoła, że niektórzy księża głoszą w praktyce legalizm i wyznają wiarę w moc wiedzy religijnej. A przecież to nie prawo i moralność jako taka zmienia człowieka, lecz Osoba, miłość, Bóg. Swoją drogą, niesamowita jest ta wiara w cudowną sprawczość kościelnego moralizmu. Jeśli wystarczy wiedza, to mamy do czynienia z gnozą lub sokratejską etyką. Nic tylko wtłaczać do głowy zasady wiary. Po co Chrystus i relacja z Nim? Co to za chrześcijaństwo? To rozpaczliwe ratowanie tonącego statku. Dopóki to podejście nie umrze i nie zniknie z naszych ambon, nie sprawimy, że młodzież będzie się garnąć do kościoła. Do czego mają przyjść? Do systemu moralnego? Mają ich mnóstwo do wyboru. I też ich nie wybierają, bo są za trudne.
Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem
Tekst pierwotnie ukazał się 8 maja 2019 r. na Facebooku Dariusza Piórkowskiego SJ >>
Skomentuj artykuł