Ekologia to nie tylko plastikowe słomki

(fot. depositphotos.com)

Nie przemawiają do mnie wielkie liczby i wielkie słowa w stylu „katastrofa”, „jeszcze nigdy”, „największy kryzys”. To, co do mnie przemawia, to konkretne historie konkretnych ludzi.

Od pewnego czasu cała Europa grzmi o katastrofie ekologicznej. Z jednej strony słyszymy o ginącej planecie, z drugiej o ograniczaniu plastiku, niejedzeniu mięsa i odpowiednim segregowaniu śmieci. Po drodze pojawiają się różne fake newsy, takie jak płonące lasy Amazonii. Z tej przerażonej rzeczywistością Europy trafiam do Ameryki Południowej, do Peru, w którym okazuje się, że wszystko wygląda inaczej.

Śmieci, bezpańskie psy, handel i alpaki

Jakbym miała zebrać w jednym zdaniu kilka rzeczowych słów charakteryzujących ten kraj, to wybrałabym te powyższe.

Po pierwsze, bardzo ciężko jest znaleźć kosz na śmieci, ponieważ... śmieci są wszędzie. Przy domach, na ulicach, przy restauracjach. Kosze znajdują się głównie w większych miastach przy placach popularnych wśród turystów. Po drugie, bezpańskie psy. Nie ma miejsca, w którym nie spotka się psa. Kiedy wracamy wieczorami do hostelu na naszej drodze spotykamy ich przynajmniej kilkanaście. Nie są groźne, czasem atakują tylko siebie nawzajem. Po trzecie, wszechobecny handel uliczny, który nigdy nie słyszał o sanepidzie. Gorące kukurydze dostajemy prosto z ręki sprzedawcy. Sweter można kupić na chodniku, a soki ze świeżych owoców przy najbardziej ruchliwej i zanieczyszczonej ulicy.

DEON.PL POLECA

I po czwarte, alpaki. Na każdym rogu ulicy można zobaczyć kobiety ubrane w ludowe stroje trzymające na rękach małe alpaki i karmiące je mlekiem z butelki. Zachęcają one do zrobienia sobie z nimi zdjęcia, które nie ma ustalonej ceny, dlatego warto o nią zapytać wcześniej. Oczywiście, im mniejsza alpaka, tym bardziej urocza fotografia.

Brzmi chaotycznie i egzotycznie, prawda? Może się wydawać, że przede wszystkim: nieekologicznie.

Nie porównujmy tych światów

Bardzo łatwo można ocenić i to na nich zrzucić odpowiedzialność za ginącą planetę. Przecież na pewno używają plastikowych słomek. Nietrudno zauważyć, że o segregacji śmieci niewiele wiedzą. Problem bezpańskich psów tylko narasta, a biedne alpaki są wykorzystywane głównie w celach handlowych.

Pewnie wielu z nas chciałoby tam pojechać i uświadomić Peruwiańczyków o globalnym ociepleniu i całej tej katastrofie ekologicznej. Poprowadzilibyśmy konferencje, zorganizowali warsztaty, opowiedzieli o europejskich rozwiązaniach. Chętnie nauczylibyśmy ich też dobrej kuchni wegetariańskiej, żeby ograniczyli spożywanie mięsa, zwłaszcza tego z alpaki. Może i cel mielibyśmy szczytny, ale efekty myślę, że byłyby marne. Tutaj trzeba zacząć od czegoś zupełnie innego.

Jak przeżyć „do pierwszego”?

Myślę, że możemy zacząć zastanawiać się nad „plastikową ekologią” dopiero wówczas, gdy zadbamy o nasze podstawowe potrzeby. Właśnie od tego zaczyna się ekologia u podstaw. Spójrzmy. Przeciętne wynagrodzenie w Peru to mniej więcej 1700 zł. Pomyślimy: trochę mało, od razu porównując do Europy. Weźmy pod uwagę jeszcze to, że śmiało możemy założyć, że niewiele osób otrzymuje takie wynagrodzenie. Myślę, że zazwyczaj jest to o wiele mniej. Dlaczego? Dlatego, że handlarze uliczni nie są w stanie osiągnąć takich dochodów. Dodatkowo, każda cena może zostać wynegocjowana i stargowana do niższej. Ciężko tutaj o jakąkolwiek stabilność. Równocześnie chcę podkreślić, że w Peru, tak jak w każdym innym kraju, są ludzie bogaci, ale to nie im chcę poświęcić moją uwagę.

Kiedy myślę o ekologii w Peru, to myślę przede wszystkim o ludziach. Z boku zostawiam inne problemy, które dla nas wydają się być numerem jeden. Dopóki nikt nie zaopiekuje się ich godnym bytem, nie możemy wymagać od nich, żeby myśleli o ekologii w wykonaniu Europy.

Ekologia u podstaw

Przyznaję, że sama nie zawsze jestem blisko ekologii. Lawiruję gdzieś pomiędzy nią, filozofią zero waste a zdrowym rozsądkiem. Nie wierzę w każde bicie na alarm. Na dodatek nie przemawiają do mnie wielkie liczby i wielkie słowa w stylu „katastrofa”, „jeszcze nigdy”, „największy kryzys”.

To, co do mnie przemawia, to konkretne historie konkretnych ludzi. Kiedy po raz kolejny ktoś zaczepia mnie na ulicy, żeby coś mi sprzedać, jestem już poirytowana. Potem myślę o tym, że ten kraj potrzebuje ekologii u podstaw. Co mam na myśli? Przede wszystkim godne i uczciwe miejsca pracy oraz zarobki zapewniające odpowiedni poziom życia. Jestem przekonana, że od tego możemy zacząć mówić o ekologii u podstaw.

Nie chcę porównywać ekologii europejskiej i południowoamerykańskiej, ponieważ to rozmowa o dwóch zupełnie różnych światach, które w żaden sposób do siebie nie przystają. Wierzę, że każda droga do ekologii jest równie ważna i równie potrzebna – ta rozpoczynająca się od godnej pracy i ta, która ogranicza plastikowe słomki. Mam nadzieję, że to może być coś, co nas zjednoczy.

Dziennikarka i redaktorka, często ogarniacz wielu rzeczy naraz od terminów po dobrą atmosferę. Na co dzień pisze autorskie teksty oraz zajmuje się działem "Inteligentne życie" i blogosferą blog.deon.pl. Prowadzi także bloga wybieramymilosc.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ekologia to nie tylko plastikowe słomki
Komentarze (2)
AM
~Andrzej Mateusz Kamiński
14 listopada 2019, 22:31
Nie jesteśmy gospodarzami na naszej planecie, jesteśmy tu tylko gośćmi i powinniśmy traktować ją przyzwoicie.
AB
~A. Bo.
14 listopada 2019, 20:37
Błędnie używasz tu słowa ekologia. Ekologia to nauka (tak jak matematyka, fizyka) biologiczna o zależnościach pomiędzy żywymi organizmami. W tym artykule powinno być pojęcie ochrona środowiska. Nawet potoczne znaczenie "ekologii" tu nie do końca pasuje.