Formacja seminaryjna. Reforma czy korekta?

Fot. ks. Paweł Kłys/Archidiecezja Łódzka

Odpowiedzią na głęboki kryzys może być tylko głęboka reforma. Można odnieść jednak wrażenie, że od kilkudziesięciu lat odpowiedzią na ów kryzys pozostaje w Kościele wciąż drobna korekta założeń.

Miałem ostatnio niezwykle ciekawą rozmowę z pewnym niezwykle inteligentnym i pobożnym księdzem. Jedliśmy kolację w dobrej włoskiej restauracji i rozmawialiśmy o kapłaństwie, o kolejnych soborach i wreszcie o seminariach duchownych. Nie będę streszczał ani tej rozmowy, ani wszystkich wniosków, jeden jednak uderzył mnie szczególnie. „Seminaria zostały stworzone i ukształtowane jako sposób formacji dostosowany do wizji kapłaństwa i rzeczywistości społecznej właściwej Soborowi Trydenckiemu. Teraz nie tylko nie ma już tego świata, ale też wizja kapłaństwa, zarówno w wymiarze społecznym jak i teologicznym, radykalnie się zmieniła” - perorował mój rozmówca. A mnie przyszło wówczas do głowy, czym nie omieszkałem się podzielić, że jednak ojcowie Soboru Trydenckiego mieli ogromną odwagę, by radykalnie zmienić styl wykształcenia kapłańskiego, model formacji i wreszcie społeczne usytuowanie kapłaństwa. Nam, choć kres tamtej, trydenckiej jego formy widać od dawna, takiej odwagi radykalnej zmiany zdecydowanie brakuje. Ograniczamy się, i to nawet w publicystyce, w myśleniu, w intelektualnych rozważaniach do tego, jak dostosować trydencką formę seminariów duchownych do współczesnych wyzwań. Jak drobnymi korektami dokonać wielkiej zmiany.

DEON.PL POLECA

To jednak jest zwyczajnie niemożliwe. I dlatego zamiast nieustannie poprawiać, doprecyzowywać, rozluźniać starą formę, warto zacząć naprawdę szukać odmiennego modelu formacji prezbiterów. Jej źródłem mogą być zarówno inne wyznania chrześcijańskie, jak i przedtrydenckie style formacyjne. Pewnym modelem takiej zmiany pozostaje propozycja kard. Jean-Marie Lustigera, ale jeszcze głębiej zmodyfikowana. Wybitny francuski duchowny wprowadził model seminarium, w którym grupy kleryków mieszkały i pracowały w parafiach, tam - pod opieką mądrych proboszczów - formując się duszpastersko, a na wydziale teologicznym studiując teologię. To już rozbijało wojskowo-zakonny model formacji, pozwalało na większą wolność, a jednocześnie od razu wprowadzało w pracę duszpasterską. Nadal jednak był to - choć zmiana była ogromna - model zakonny, bowiem klerycy formowali się od samego początku w mniejszej, ale jednak, wspólnocie, choć - tak jest w całej Francji, ale też już w pewnej części Polski, wielu z nich będzie pracować samotnie na parafiach. Seminarium, nawet tak ulepszone, pokazuje im więc życie, którego oni sami prowadzić nie będą.

Co zatem można dać w zamian? Nieco uwspółcześnioną średniowieczną i częściowo skatolicyzowaną jedną z form formacji do bycia duchownym obecną w Kościele Anglii. W średniowieczu często do święceń kapłańskich - szczególnie w małych parafiach - przygotowywał się kandydat przy proboszczu. W Kościele Anglii natomiast szczególnie starsi kandydaci do pracy duszpasterskiej są kierowani na parafie, by tam - jeszcze w czasie studiów - pracowali jako asystenci pastoralni, katecheci, pracownicy duszpasterscy, a jednocześnie, by uzupełniali wykształcenie teologiczne. Gdy już odpowiednie studia skończą, wówczas są ordynowani na pastorów.

Czego można się nauczyć z tych dwóch pomysłów? Otóż kandydaci na kapłanów mogliby mieszkać - niekoniecznie we wspólnotach, ale samotnie - na istniejących parafiach, tam pracować duszpastersko, wchodzić w życie realnych parafii, zmagać się z konkretnymi problemami życia, także z konkretnym stylem zaangażowania duszpasterskiego, i zarabiając na swoje utrzymanie przez taką pracę, a jednocześnie studiować teologię na zwyczajnych otwartych wydziałach. To nie tylko wymuszałoby pełne zaangażowanie w świat wokół nich, nie tylko konfrontowało z wiernymi (w tym z kobietami), ale też pokazywałoby realne, a nie pod kloszem seminarium, życie kapłańskie. Jak się zdaje wymóg pracy (w pewnych sytuacjach niekoniecznie tylko duszpasterskiej, ale także świeckiej) mocniej uświadamiałoby duchownym trud i zwyczajność życia ich rówieśników, którzy przecież także często łączą studia z pracą zawodową. Konieczność zaś godzenia pewnych obowiązków uczyłaby działań na kolejne, już po formacji, życie.

Oczywiście ten model nie daje możliwości ostrej formacji, która została wprowadzona po Soborze Trydenckim. Pytanie tylko, czy w świecie tak odmiennym od tamtego, ma ona rzeczywiście istotne znaczenie i wreszcie czy nie nazbyt często dokonywała się ona w duchu bierny, mierny, ale wierny, albo przynajmniej w duchu kopiowania innych rozwiązań? Mam świadomość, że nawet jeśli, to i tak seminaryjna formacja ma swoje znaczenie i pozytywne strony, a jeśli zastanawiam się nad jej zmianą, to jedynie dlatego, że wydaje mi się, że nie przygotowuje ona odpowiednio kandydatów do kapłaństwa, że umacnia i buduje w nich klerykalizm i wyobcowanie z codziennego życia. Inne formy mogłyby być od tego wolne.

Można też, o czym coraz częściej wspominają wychowawcy seminaryjny, a o czym pisała także Marta Łysek, autorka Deonu, zastanowić się nad tym, czy nie podnieść wieku przyjęcia do seminarium, a może - co sam bym postulował - wprowadzić zasadę, by każdy kandydat do kapłaństwa miał skończone przynajmniej studia na poziomie licencjackim (i to dobrze by było, by były to studia świeckie). I nie chodzi tylko o to, by przesunąć w górę czas wstąpienia do seminarium, ale także o to, by kandydat na duchownego miał w ręku świecki zawód (co zawsze ułatwia start, gdy odchodzi się z formacji), ale także o to, by w przyszłości, jeśli będzie tego wymagać sytuacja ekonomiczna parafii czy Kościoła w ogóle, mógł on podjąć pracę świecką konieczną do utrzymania. I nie przekonuje mnie argument, że tak się nie da, bo już teraz sporą część pracy księży stanowi katecheza szkolna, która jest czasowym i finansowym ekwiwalentem innych świeckich prac. Nie ma nic niedopuszczalnego w sytuacji, gdyby ksiądz pracował jako nauczyciel informatyki, albo wykonywał pracę informatyka w biurze. Nic by się nie stało, gdyby pracował w biurze czy jako ekspert od zarządzania. A z perspektywy jego własnego życia osobistego bardzo pomogłoby mu to zrozumieć, jak niekiedy trudne jest pogodzenie wielu zaangażowań, z którymi muszą mierzyć się świeccy.

Czy model jaki proponuję jest realizowalny? Czy zostanie on wprowadzony? Nie mam pojęcia. Ale mam wrażenie, że potrzebujemy - nie tylko w kwestii seminariów, ale także szerzej - głębokiej reformy. Bez niej niewiele będzie się zmieniać.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Formacja seminaryjna. Reforma czy korekta?
Komentarze (15)
FD
~F. Dell
24 stycznia 2022, 20:51
"Nie ma nic niedopuszczalnego w sytuacji, gdyby ksiądz pracował jako nauczyciel informatyki, albo wykonywał pracę informatyka w biurze". ===== Oczywiście, że nie ma. Przecież żaden dyrektor nie będzie miał nic przeciwko temu żeby ksiądz opuścił stanowisko pracy kiedy zajdzie konieczność wyruszenia z wiatykiem, prawda? Pogrzeby, z pracą zawodową, też nie kolidują, prawda? Mogą się, przecież odbywać wieczorami albo nad ranem. Albo w niedziele.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
20 stycznia 2022, 14:51
Są to z pewnością rozwiązania bliższe rzeczywistości niż formacja seminaryjna, ale moim zdaniem nie wystarczające. Potrzeba więcej propozycji niż jeden model i więcej rozwiązań w modelu "obecności w świecie". Redaktor Terlikowski zakłada, że parafie jako ośrodki administracyjne Kościoła przetrwają, a moim zdaniem jest ich zmierzch. Formować kapłanów należy do nowych wyzwań, a więc wspólnot rozproszonych, zatomizowanych, do wspólnot "w drodze". Jest czas na powrót do idei kapłanów-robotników w nowym wydaniu. I trzeba na nowo dopracować formułę podległości kapłana biskupowi miejsca: czy to ma być podległość stała, czy czasowa i na jakich zasadach oparta.
DG
~Danka Giler
20 stycznia 2022, 00:43
Bardzo dobre pomysły. Bardzo. Uważam, że ich wprowadzenie bardzo dobrze dobrze wpłynęłoby na stan Kościoła. Nas jako wspólnoty. Jedność między świeckimi i księżmi byłaby wtedy bardziej realna. Dziękuję za ten tekst.
TR
~Tomasz R.
19 stycznia 2022, 11:05
kryzys formacji seminaryjnej ma swoje zrodlo przede wszytskim w kryzysie liturgicznym i obejmuje obecnie przede wszytskiem semianria poslugujace sie posoborowa liturgia Pawla VI (z semianriow starego obrzadku i z wsrod ich aboslwentoe nie dochodza wiesci o tak wielkich wypaczeniach moralnych jak w wypadku seminariow gdzie peilegnowana jest posoborowa liturgia Pawla VI - zaden z ksiezy przedstawionych w filmach P. Sekielskiego nie nalezy do grupy ksiezy peielgnujacych obie formy liturgiczne- wymagania starej formy litirgicznej co do zycia w czystsoci okazaly sie jednak w praktyce wieksze
DG
Dominik Gorski
19 stycznia 2022, 15:08
A czy przed reformą liturgiczną nie dochodziło wśród prezbiterów do występowania przeciw przykazaniu czystości i innych strasznych grzechów? Wolne żary. Było dokładnie tak jak teraz. A to, że widzi Pan jakąś różnicę obecnie na plus wśród posługujących według starego rytu, wynika tylko i wyłącznie stąd, że takich kapłanów jest statystycznie po prostu garstka.
TR
~Tomasz R.
20 stycznia 2022, 15:00
oczywiscie ze dochodzilo, ale bylo takich wypadkow o wiele mniej i kosciol podchdzil do takich sytuacji bardziej rygorystycznie tez sady koscielne i biskupi - niejakeigo Antonia Vivaldiego -ksiedza diecezji Wenecja skazal Sad Koscielny na pozbawienie wszystkich funkcji koscielnych i dozywotna banicje poza teren diecezji wlsanie za molestwoanie ministrantow - tez w Polsce zdarzaly sie przesuniecia ksiezy z pracy parafialnej na kapelenow do siostr - dozywotnio! bez mozliwosci kontaktu z mlodzeiza szczegolnie meska- nowa liturgia posoborowa nei wymaga od ksiezy nawet czystosci fizycznej by rozpoczac celebracje Mszy Swietej (i tak naprawde ze znanych mi ksiezy tylko ok 1 na 10 myje rece przed msza- jednego chyba Paulina sie nawet spytalem czy jest trydenciarzem, bo myl rece przed msza)- w wypadku mszy starej mycie rak jest wymuszone przed owbowiazkowe modlitwy w zakrystii- o wstrzemiezliwosci cielesnej przypominaja tez same molditwy w zakrystii przed msza-zneisione przez reforme Pawla VI
MT
~Marcin Tuptakowski
20 stycznia 2022, 19:51
Ale ten który sprzedawał paszporty covidowe w Krakowie był chyba jednak lefebrystą...
TR
~Tomasz R.
19 stycznia 2022, 10:57
reforma nie moze polegac na zniszczeniu tego co bylo i probwoaniu zastapienie wypracowanego przez lata i sprawdzonego czyms nowym tylko dlatego ze jest to nowe (czyli moze lepsze-a tak naprawde w tzw praniu moze oakazc sie ze jest to gorsze)
DG
Dominik Gorski
19 stycznia 2022, 15:11
No właśnie to, co działało przez lata (wieki), wbrew temu co Pan pisze, już się nie sprawdza i wymaga zmiany.
TR
~Tomasz R.
20 stycznia 2022, 14:50
to co dzialalo przez wieki zostalo po 1970 roku zmiazdzone pod pozorem lepszego bardziej wspolnotwoego- formacje duchowa do zycia w czystosci zastapiono po czesci manipulacja psychologiczna
AW
~Artur Wojtkiewicz
19 stycznia 2022, 09:52
Nie jestem specjalistą, ale mam wrażenie, że ten "trydencki" model formowania kapłanów już dawno został porzucony. Więcej luzu, światowości, swobody i chęci bycia jak świeccy. Nie tędy droga.
JS
~Jarosław Szymański
18 stycznia 2022, 21:25
Też uważam, że kapłani, którzy nie znają się na katechezie powinni zająć się czymś innym i nie koniecznie nawet uczyć w szkole. Ale to w PL niemożliwe, bo kapłani często ciągle patrzą na siebie z perspektywy funkcji jaką spełniają w Kościele, choć już św. Augustyn mówił do wiernych: "Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem".
AM
~Agata Mazur
21 stycznia 2022, 14:19
Księża idą uczyć do szkoły bo dostają kasę. I to jest ich główna motywacja. Zresztą słowo "uczyć" to przesada, bo zwykle nie radzą sobie z dziećmi-młodzieżą dlatego na okrągło puszczają im filmy. Tak właśnie wygląda katechizacja prowadzona przez kler!
JN
~Jan Nowak
18 stycznia 2022, 14:48
Modelem wychowania dla każdego seminarium duchownego jest zawsze to, jak Jezus kształtował i formował swoich Apostołów. To jest zawsze ostateczny wzór, który trzeba naśladować i byłoby błędem poprawiać tutaj Pana Jezusa. Ten ewangeliczny model zakłada wspólnotę życia, bliskość Mistrza, obserwację tego, jak radzi On sobie z rozmaitymi problemami ludzi. Z tego wzoru wymuszą wynikać wszelki koncepcje wspólnoty i formacji seminaryjnej.
BK
~Bartłomiej Kotlarski
19 stycznia 2022, 08:06
Ale dlaczego to proboszcz nie może być mistrzem kleryka, może też wielu kleryków pracować na parafii. Napisałeś: "[...] obserwację tego, jak radzi On sobie z rozmaitymi problemami ludzi." Z pewnością tego w seminarium się nie dowiedzą, ani nie zaobserwują takiej interakcji.