Franciszek - brat kryminalistów
W sobotę, podczas homilii w Neapolu, papież Franciszek powiedział: "Ai criminali e a tutti i loro complici oggi io umilmente, come fratello, ripeto: la Chiesa ripete: convertitevi all’amore e alla giustizia". To mniej więcej można przetłumaczyć tak: "Kryminalistom (przestępcom) i tym, którzy z nimi współpracują, dzisiaj ja pokornie, jako brat, powtarzam: Kościół powtarza: nawróćcie się na miłość i na sprawiedliwość".
Swego czasu Jan Paweł II naprawdę krzyczał na mafiozów na Sycylii żądając od nich poszanowania ludzkiego życia. Później (przypuszczalnie w odpowiedzi) wybuchła bomba koło baptysterium przy bazylice Laterańskiej w Rzymie.
Nie chcę przeciwstawiać sobie tych dwóch stylów papieskich. Chcę tylko zwrócić uwagę na odmienne konteksty owych zachowań, owych sposobów przemawiania do członków zorganizowanej przestępczości.
Jan Paweł II krzyczał (dosłownie) w czasie, kiedy na tamtym terenie niektórzy hierarchowie Kościoła oficjalnie nie potwierdzali istnienia mafii. Panowała swoista zmowa milczenia. Księża występujący przeciw tym kryminalistom byli izolowani. Wielu mafiozów widziało w Kościele cichego, no może nie współpracownika, ale wyrozumiałego świadka. Papież Wojtyła musiał jasno dać do zrozumienia, że nie ma zgody na zabijanie i inne przestępstwa. Musiał poruszyć sumienia tych, którzy je uśpili i myśleli, że Kościół robi dla nich wyjątek.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Również na południu Włoch mafia jest powszechnie i otwarcie potępiana. Duszpasterstwo reaguje na zagrożenia i powstało wiele inicjatyw na rzecz wyzwolenia ze szponów już nie tyle camorry co nowych organizacji zajmujących się zwłaszcza handlem narkotykami i związanymi z nim zabójstwami.
Ludzie dobrze wiedzą, po której stronie jest Kościół. Stąd ci, którzy są w szponach mafii, którzy dla niej pracują mogą się czuć wrogami Kościoła, w pewnym sensie napiętnowanymi i odrzuconymi. Jak ich przekonać? Rzucając na nich gromy? Jeszcze bardziej wytykając palcami?
Franciszek mówi im, że jest ich bratem. I pokornie prosi.
To szokuje. I ma szokować! I ich, i nas. Bo nawraca tylko miłość, która otwiera drogę.
Uczmy się od Franciszka otwierania dróg.
Skomentuj artykuł