Gdy życie ludzkie jest zagrożone, granice nie mają znaczenia

Papież Franciszek (fot. Vatican Media/EPA/PAP)

W naszym kraju Ojciec Święty w dużej mierze uchodzi za hurraoptymistę i wielkiego zwolennika niekontrolowanego napływu migrantów. Zdaniem wielu uważa on, że należy otworzyć granice i natychmiast wpuścić wszystkich, którzy mają na to ochotę. Do powstania takiego obrazu Papieża bez wątpienia przyczyniły się nasze media, mało przychylne Franciszkowi.

Papież, wracając z pielgrzymki na Cypr i do Grecji, jak zwykle rozmawiał na pokładzie samolotu z dziennikarzami. Oczywiście nie zabrakło pytań o migrantów, którzy byli jednym z głównych tematów tej podróży apostolskiej. Odpowiedź Franciszka dla wielu katolików znad Wisły może wydać się zaskakująca, ponieważ Papież zaprezentował się jak... konserwatysta. Podkreślił, że każdy rząd powinien jasno zadeklarować ilu migrantów może przyjąć i zintegrować. Jeśli zaś istnieje potrzeba przyjęcia większej liczby osób, a dane państwo uzna, że nie ma już takiej możliwości, rządzący powinni skontaktować się z władzami innych krajów, które mogą to zrobić. Franciszek zaznaczył, że powinno się wykorzystywać struktury unijne, które mogą bardzo pomóc w dystrybucji migrantami.

Ojciec Święty podkreślił, że kluczowym słowem w procesie przyjmowania migrantów jest „integracja”. Bez niej, to znaczy bez nauki języka, edukacji, pomocy w znalezieniu pracy, kontaktów z Polakami (na zasadach jakie proponuje np. Wspólnota św. Idziego), migranci nie mają szans na wejście w polskie społeczeństwo i popadają w mentalność getta. Kończy się to biedą, marginalizacją, pojawieniem się przemocy, konfliktami z prawem a nawet terroryzmem. Niekontrolowany napływ migrantów, którzy się nie integrują, rzeczywiście w dłuższej perspektywie grozi upadkiem Unii Europejskiej a nawet naszej cywilizacji.

DEON.PL POLECA

Upadkiem grozi jednak także ich nie przyjęcie. Mamy do czynienia z wielką falą migracji, która będzie się tylko pogłębiać. Nie powstrzymają jej żadne mury czy zasieki. Rzecz jasna to, że Łukaszenka wykorzystał ludzi jako pociski, mając na celu destabilizację Europy, to fakt. Jednak ci ludzie nie są aktorami, rzeczywiście są w potrzebie, naprawdę chcą się dostać do Europy. Będzie ich coraz więcej. Odgrodzenie się drutem kolczastym niczego nie zmieni. Zawsze znajdą się nielegalne sposoby na to, by pokonać bariery.

Bardzo lubię oglądać w Internecie wywiady z jednym z najlepszych polskich sędziów piłkarskich Szymonem Marciniakiem. Wiele razy wspominał on, że tylko arbitrzy z najniższej półki szybko sięgają po żółte i czerwone kartoniki. Sędziowie międzynarodowi wolą zarządzać zawodnikami i całym spotkaniem a kartki są dla nich ostatecznością. Podobnie jest z kryzysem migracyjnym. Nie możemy go uniknąć, podobnie jak nie da się uniknąć fauli na boisku, możemy nim jednak mądrze zarządzać zanim będzie za późno. „Przyjmowanie migrantów nie jest łatwe, jednak jeśli tego problemu nie rozwiążemy, ryzykujemy upadek naszej cywilizacji” - powiedział Papież do dziennikarzy.

W Atenach, kolebce europejskiej kultury, Papież przypomniał, że nacjonalizm i zamykanie się prowadzi do najgorszych konsekwencji, które znamy z historii. „Pełnym wyrazem europejskiej jedności powinna być międzypaństwowa solidarność w rozwiązywaniu problemu migracyjnego, której brak tak bardzo dotknął Cypr i Grecję” - zaznaczył Franciszek. Podkreślił, że migracja jest problemem globalnym i wymaga globalnych rozwiązań, ponieważ żaden pojedynczy kraj czy region sobie z nią nie poradzi. „Wiemy, że da się działać razem – mówił Papież – nauczyła nas tego pandemia, o ile jednak w sprawie szczepionek czy globalnego ocieplenia udało się podjąć jakieś kroki, mniej lub bardziej skuteczne, to w kwestii migrantów dominuje obojętność, a nawet podsycana politycznie wrogość”.

Sprawą ostatnią ale nie najmniej ważną jest nasze chrześcijaństwo. Czasem mam wrażenie, że tak bardzo zajęliśmy się tym, jak być katolikami, że zapomnieliśmy, że jesteśmy też chrześcijanami i mamy obowiązki chrześcijańskie: miłość bliźniego, miłosierdzie, pomoc potrzebującym, dostrzeganie w każdym słabym, zmarginalizowanym i opuszczonym cierpiącej twarzy Chrystusa.

Na wyspie Lesbos, symbolu tragedii migrantów, Papież przywołał słowa Elie Wiesela, więźnia Auschwitz, autora wstrząsających pamiętników, który odbierając Pokojową Nagrodę Nobla powiedział: „Gdy życie ludzkie jest w niebezpieczeństwie, gdy zagrożona jest godność człowieka, granice państwowe nie mają znaczenia”.

(ur. 1982) absolwent filologii polskiej i dziennikarstwa. Przez wiele lat pracował jako redaktor lokalnych mediów częstochowskich i Radia Jasna Góra. W 2015 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i już jako jezuita pracował w Radiu Watykańskim. Obecnie współautor Podcastu Jezuickiego. Jego pasją i najlepszym sposobem na relaks jest literatura.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdy życie ludzkie jest zagrożone, granice nie mają znaczenia
Komentarze (4)
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
12 grudnia 2021, 10:29
Migracja jako taka jest złem i nie da się jej niczym usprawiedliwić. Że istnieje, to konsekwencja zła, które nastąpiło i w które zaangażowane są całe struktury społeczne: państwa z ich potrzebami taniej siły roboczej, grupy przestępcze, które zarabiają na przerzucaniu ludzi z jednego kraju do drugiego, w końcu sami migranci, którzy nie mają żadnych korzeni i wartości oprócz chęci spokojnego i dostatniego życia. Migrantów nie obchodzi nic oprócz PRZEŻYCIA, a to jest główny skutek zła migracji. Ludzie z mentalnością przeżycia nie budują struktur społecznych, nie ulegają zakorzenieniu, łatwo nimi manipulować, powielają w następnych pokoleniach roszczeniową postawę, która nie jest prorozwojowa. Ciekawą teorię przyczyn kryzysu finansowego z 2008 przedstawia serial "Bankowa gra", który pokazuje jak opanowane przez bankowców-migrantów, pragnących zysku, struktury finansowe wprowadzają całe społeczeństwa zachodu w kryzys. Żeby świat przetrwał migracja winna być zwalczana, a nie popierana.
AS
~Antoni Szwed
10 grudnia 2021, 23:14
Franciszek coraz bardziej staje się politykiem i to takim, który chciałby suwerennym państwom nakazywać, co one mają robić. Franciszek zdaje się naśladować papieża Bonifacego VIII z przełomu XIII i XIV w. Ale tamten przynajmniej chciał krzewić chrześcijaństwo. Franciszek nie ma takiego zamiaru, wręcz przeciwnie, chrześcijanom nie ma nic do powiedzenia (poza mało znaczącymi ogólnikami), nawet w czasie Adwentu i zbliżających się Bożego Narodzenia. Co więcej, nie ma żadnego programu ewangelizacji dla tych migrantów, którzy już są Europie, a być wielu z nich byłoby zainteresowanych chrześcijaństwem, gdyby im je ktoś głosił. Czy ludziom innych religii nie należy głosić Dobrej Nowiny? Jednak na ten temat niczego nie dowiemy się z Watykanu. Obecny biskup Rzymu nie ma ochoty głosić Chrystusa, woli globalne politykowanie.
MW
~Maciej Wylężek
9 grudnia 2021, 18:20
Życie migrantów na Lesbos nie jest zagrożone, podobnie jak tych, którzy ze swoich krajów wyemigrowali na Białoruś. Nie ma zatem żadnych podstaw ku temu, by uznawać, że osoby, które łamią prawo nasze i białoruskie należało przyjmować do nas bez ograniczeń.
KO
~Kt Oś
10 grudnia 2021, 16:15
Życie Tomasza Komendy w więzieniu też nie było zagrożone. Skąd więc wysiłki, aby go uwolnić i odszkodowanie za lata spędzone w bezpiecznym miejscu? Życie Polaków za PRL też nie było zagrożone (wojny nie było, większość uciekała przed kartkami itp.) i po naszym wejściu do UE, skąd więc masowa emigracja na zachód? Za PRL to nawet Polacy porywali samoloty, żeby uciec z Polski, to łamanie prawa było w porządku?