Grzech, do którego trzeba dwojga

Dariusz Piórkowski SJ

Nie dziwię się, że ten Papież co rusz jest krytykowany. Franciszek w swoich wypowiedziach dotyka spraw, o których w Kościele wolimy milczeć, aby się nie nawracać.

W najnowszym wywiadzie udzielonym dziennikowi "La Croix" Ojciec Święty odnosi się m.in. do kryzysu powołań kapłańskich. O dziwo, nie rozdziera szat z tego powodu, lecz wskazuje na Koreę Płd., w której rozwój Kościoła nastąpił głównie na skutek działalności osób świeckich. Zdaniem Franciszka, spadek powołań w Europie jest znakiem czasu, który wymaga przemyślenia i innego rozłożenia akcentów misji Kościoła na tym terenie, czyli także większego zaangażowania świeckich.

DEON.PL POLECA

Przykład Korei, mówi Papież, pokazuje, że "księża nie są niezbędni do ewangelizacji. Siłę do ewangelizacji daje chrzest. Duch Święty, którego otrzymujemy na chrzcie świętym, popycha nas nieustannie, byśmy wyszli i odważnie oraz cierpliwie nieśli chrześcijańskie przesłanie (…) Zbyt wielu chrześcijan o tym nie wie. Wręcz przeciwnie, dla Kościoła niebezpieczny jest klerykalizm. To grzech, do którego trzeba dwojga, jak do tanga! Księża chcą klerykalizować świeckich, a świeccy proszą się, by ich klerykalizować - dla własnej wygody" (tłumaczenie za "Tygodnikiem Powszechnym", 29.05. 2016)

W pierwszej chwili słowa te mogą szokować. Czy Papież chce powiedzieć, że księża są niepotrzebni w Kościele? Bynajmniej. Są potrzebni, ale nie do wszystkiego. Ewangelizacja to nie katechizacja czy bezpośrednie przygotowanie do sakramentów. Ewangelizacja to świadectwo wiary i opowiadanie o tym, co uczynił dla nas Bóg. W pewnym sensie skierowana jest do tych, którzy jeszcze nie przyjęli chrztu. Ale dzisiaj coraz częściej trzeba powtórnie ewangelizować już ochrzczonych. Nie dokonuje się tego jedynie słowem, lecz także czynem i postawą.

Franciszek twierdzi, że jednym z hamulców ewangelizacji nie jest, rzecz jasna, duchowieństwo, lecz klerykalizm. To nie tylko przeszkoda, lecz grzech, który powstaje i "odżywia się" we wspólnocie Kościoła. I jest zawiniony zarówno przez duchownych jak i świeckich. To taki wspólny taniec, który wprawia wszystkich w trans. Po stronie księży polega on na niewłaściwym postrzeganiu swojej roli, jako nadrzędnej, a nie służebnej wobec wiernych świeckich. A po stronie świeckich na zawężaniu chrześcijaństwa do sfery rytuałów i obrzędów, a także na zwalnianiu się od odpowiedzialności za dawanie świadectwa o Bogu w codziennym życiu. Wielu świeckich uważa, np. że modlitwa to domena księży i sióstr zakonnych. Nie wypada też rozmawiać o wierze w sferze publicznej, bo to robota duchownych, nie świeckich...

Często za główny wyznacznik żywotności Kościoła uznaje się liczbę powołań do stanu duchownego i życia konsekrowanego. Niektórzy podnoszą lament i wieszczą koniec chrześcijaństwa, patrząc na malejące statystyki wyświęcanych mężczyzn. Pytanie, czy słusznie. Bo czyż nie dochodzimy do takiego momentu w historii Kościoła w Europie, że trzeba rozszerzyć kryteria owocności misji Kościoła? Czy Duch Święty nie zaprasza nas do tego, by bardziej motywować i wspierać wiernych świeckich - mających przecież udział w kapłaństwie Chrystusa - do dawania o Nim świadectwa, zwłaszcza poza murami kościołów? Czy nie nadszedł czas, by po wiekach gloryfikacji powołania do stanu duchownego, teraz, jak św. Jan Chrzciciel wobec Jezusa, księża nie powinni się nieco umniejszyć, by wzrastali świeccy? Kto wie, być może ta forma świadectwa jest dzisiaj w stanie bardziej poruszyć oziębłych i zmęczonych chrześcijan w Europie.

Nie chcę być gołosłowny. Na rekolekcjach dla narzeczonych i małżeństw jako osoba duchowna często doświadczam, jak bardzo Bóg oddziałuje na młodych przez świadectwo wierzących małżonków. Ludzie ci cenią małżeństwo i pokazują, że ich siła do wypełniania tego powołania płynie z wiary. Dzielą się też swoimi radościami, zmaganiami i szukaniem Boga czasem po omacku. Dodam, że wielu narzeczonych ma nikły kontakt z Kościołem, a ich wiara zatrzymała się często na etapie katechezy szkolnej, nie mówiąc już o eklezjalnych poranieniach i ich własnych zaniedbaniach. Zdarza się, że pod wpływem wysłuchanych świadectw, narzeczeni po długich latach "zewnętrznej" przynależności do Kościoła i braku świadomego życia sakramentalnego, postanawiają zrobić jakiś krok, aby wiara odgrywała w ich życiu większą rolę. Nazywam to powtórną ewangelizacją, nie tyle przez głoszenie kazań, lecz świadectwo życia. Oczywiście, ksiądz też może pociągnąć słuchaczy do Boga, ale śmiem twierdzić, że nie jest w stanie zastąpić osób świeckich, które na co dzień żyją wiarą bardziej "wcieloną" w codzienność, pracę, obowiązki i budowanie relacji rodzinnych niż osoba duchowna.

Takie podejście może budzić lęk, czy nie dojdzie w ten sposób do zmarginalizowania księży. Jednak Franciszek tego się nie boi. Bardziej przestrzega przed grzechem teologicznego klerykalizmu, który rozmywa chrześcijańską tożsamość zarówno księży jak i wiernych świeckich. I przecież nie chodzi o to, by teraz popaść w drugą skrajność - minimalizować rolę księży, co niestety stało się w niektórych krajach Europy Zachodniej na skutek niewłaściwego zrozumienia postanowień Soboru Watykańskiego II. Gisbert Greshake, niemiecki teolog, słusznie zauważa w książce "Być kapłanem dzisiaj", że "jeśli za bardzo przeakcentuje się funkcję kapłańską duchownego, to dojdzie do dzielenia na "wybranych" i "gorszych", jeśli uzna się, że ksiądz w zasadzie niczym nie różni się od wiernych - uwypukli się "bycie w Kościele", dojdzie do rozmycia tożsamości urzędu". Nie tędy droga.

Myślę, że Papież zachęca do tego, byśmy ponownie odkryli, jakie dary i zobowiązania otrzymuje każdy chrześcijanin w łasce chrztu świętego. Także ksiądz. Konkretnie chodzi o zwrócenie baczniejszej uwagi na powszechne kapłaństwo wszystkich ochrzczonych, powierzone nam przez Chrystusa. Mówi o tym wyraźnie Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II: "Chrystus Pan, Kapłan wzięty spośród ludzi, nowy lud uczynił "królestwem i kapłanami Bogu i Ojcu swemu (Ap 1, 6)" (Lumen gentium, 10). Herezja klerykalizmu traktuje kapłaństwo powszechne jak tabu i praktycznie znosi to, co powiedział do swoich wiernych św. Augustyn: "Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem".

Nowy Testament nie postrzega kapłaństwa tak jak judaizm. Z punktu widzenia Ewangelii ta forma kapłaństwa się wyczerpała albo raczej została wypełniona przez Chrystusa. I tylko On jest teraz Najwyższym Kapłanem. Ochrzczeni z łaski uczestniczą w Jego kapłaństwie. Dlatego Nowy Testament mówi raczej o urzędzie apostoła, biskupa, prezbitera (starszego) i diakona, ale już nie nazywa ich kapłanami. Przypisanie nazwy "kapłan" do wyświęconych prezbiterów jest w Kościele zwyczajowo używane, ale teologicznie nie do końca poprawne. Ponieważ w szerokim sensie każdy chrześcijanin jest kapłanem, ale nie każdy jest biskupem czy prezbiterem. Co więcej, to powszechne kapłaństwo jest fundamentem i celem misji Kościoła. Kard. Christoph Schönborn pisze, że "wspólne kapłaństwo wiernych należy do porządku celu, zaś kapłaństwo urzędowe do "porządku środków" (…). Środki nie są celem - służą celowi. Kapłaństwo urzędowe jest zatem jednym ze środków pozwalających zrealizować cel, dla którego stworzył nas Bóg i dla którego odkupił nas Chrystus".

Kościół za świadectwem Pisma świętego wyraźnie mówi, że obie formy tego samego kapłaństwa: "powszechne wiernych i urzędowe, czyli hierarchiczne, różnią się istotą, nie tylko stopniem, ale są sobie wzajemnie przyporządkowane" (Lumen gentium, 10). Różnica stopnia nie polega na tym, że jedni są "wyżsi", a drudzy "niżsi". "Przyporządkowanie" nie oznacza "podporządkowania", lecz służenie sobie nawzajem. Jedni potrzebują drugich. Prezbiterzy "uczestniczą w posłudze Chrystusa, dzięki której Kościół, tutaj na ziemi, nieustannie rośnie jako Lud Boży, Ciało Chrystusa i Świątynia Ducha Świętego" (Dekret o posłudze i życiu kapłanów). Nie tylko księża potrzebują świeckich, ponieważ ich rola bez laikatu jest pozbawiona racji. Ale również świeccy bez sakramentów i pokarmu Słowa, którego udzielają prezbiterzy, nie będą mogli na dłuższą metę wypełnić swojego kapłaństwa chrzcielnego.

Na czym ono polega? "Na oddawaniu chwały i czci Bogu, i składaniu duchowych ofiar" - stwierdza Sobór Watykański II. Wszyscy wierni czynią to wtedy, gdy "współdziałają w ofiarowaniu Eucharystii, pełnią też to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwa życia świętego, zaparcie się siebie i czynną miłość" (Lumen gentium, 10) . Zwróćmy uwagę, że tutaj kapłaństwo obejmuje zarówno akty ściśle religijne jak i codzienne życie, gdyż chrześcijaństwo to nie pogańska religia, lecz droga, styl życia.

W liście do kard. Marca Quelleta Papież Franciszek napisał: "Zbyt często myślimy, że świeccy zaangażowani w Kościele to ci, którzy pracują na rzecz parafii lub diecezji. Doprowadziliśmy do wytworzenia pewnej elity laikatu: osób, które poświęcają się "sprawom księżowskim". W ten sposób pozostawiliśmy na boku tych naszych braci, którzy każdego dnia wypalają swą nadzieję w walce, aby żyć wiarą".

Trzeba przyznać, że Sobór zarysowuje bardzo wymagające powołanie dla wszystkich wiernych. Świeccy nieraz tak bardzo idealizują księży, uważając, że wyświęceni zdobywają się na nadludzkie poświęcenie, iż zapominają o własnej misji, która wcale nie jest gorsza, a już na pewno nie lżejsza niż misja duchownych. To właśnie klerykalizm sprawia, że się tych wymagań nie widzi i osłabia się w ten sposób radykalizm Ewangelii.

Klerykalny ksiądz lub świecki będzie się krzywił, gdy usłyszy, że także mąż, żona, ojciec i matka są kapłanami przez wykonywanie codziennych obowiązków związanych z domem jak i przez głoszenie słowem i życiem obecności Boga w świecie. Niekoniecznie z ambony, ale w pracy, w sklepie i przy łóżku zasypiającego dziecka.

Dariusz Piórkowski SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grzech, do którego trzeba dwojga
Komentarze (21)
AS
Aleksandra Szeliga
5 czerwca 2016, 12:51
Dziękuję za mądry tekst.  Już się bałam, że Halika w Polsce czytają tylko świeccy :)
PG
Pawel G
3 czerwca 2016, 21:37
Niestety o. Piórkowski zupełnie chyba nie rozumie, co pisze. Ju pierwsze zdanie jest pozbawieni jakiegokolwiek odniesienia do rzeczywistości, że niby nie słuchamy Bergoglio, bo ten głosi nawrócenie. Jakie znowu nawrócenie? No chyba, że chodzi o "nawrócenie ekologiczne", które z nawróceniem w sensie chrześcijańskim nie ma nic wspólnego. Przeciwnie jest to jakaś kulfoniasta nowomowa, która jak żywo przypomina czasy komunistyczne, kiedy przekręcano znaczenia słów, żeby człowiek nawet nie mógł pomyśleć czegoś niezgodnego z ideologią marksistowską. "Ojciec Święty odnosi się m.in. do kryzysu powołań kapłańskich. O dziwo, nie rozdziera szat z tego powodu, lecz wskazuje na Koreę Płd., w której rozwój Kościoła nastąpił głównie na skutek działalności osób świeckich" To jest też bardzo ciekawe zdanie. Po pierwsze, jak ktoś zna fakty, to wcale nie dziwi się temu "nierozdzieraniu szat". W roku wyboru Bergoglio na papieża w diecezji Buenos Aires wcześniej przez niego kierowanej była aż 3 kandydatów, aż bo rok wcześniej nie było ani jednego. I Bergoglio wtedy szat nie rozdzierał. Ile go to obchodziło, tego dokładnie nie wiemy, ale nie słychać, żeby cokolwiek przeciwko temu przedsięwziął. Dla porównania w parokrotnie mniejszej diecezji warszawskiej w roku wybory JPII było 90 kandydatów. Przykład Korei też jest bardzo charakterystyczny. Czemu jest barany przykład niemal z przeciwnego koca wiata?  Nie można bliżej czegoś znaleźć? Ano nie można. Bo w rzeczonej  Argentynie równolegle z katastrofalnym spadkiem powołań kapłańskich następuje spadek praktyk religijnych i masowe odchodzenie świeckich od Kościoła. Piękna katedra w Buenos Aires jest np. otwierana raz na jakiś czas. Bo? Bo nie ma wiernych. Czyli nie ma przełożenia braku powołań kapłańskich na zaangażowanie świeckich - przeciwnie. I winien temu nie jest wcale jakiś wyimaginowany "klerykalizm", ale brak zaangażowania i obojętność tamtejszego duchowieństwa. Zresztą na kilometr trąci to protestantyzmem.
PG
Pawel G
3 czerwca 2016, 21:36
No i od dekad na zachodzie po soborze głoszono, że choć nie ma powołań kapłańskich, to nie szkodzi, bo przyszedł czas świeckich. I co? I świeckich też z kościołów tam wywiało mimo zapewnień "kościoła otwartego" na zło, że ich przybędzie. Zresztą Kościół w Ameryce Łacińskiej jest najbardziej postępowy na świecie, albo najbardziej otwarty. W konsekwencji w najszybszym tempie na świecie maleje zaangażowanie wiernych i ich liczba. Zyskują za to sekty protestanckie. W sąsiedniej Brazylii liczba ich członków w czasie półwiecza wzrosła z 4% do około 30%, czyli niemal 10krotnie. W Hondurasie w ciągu zaledwie 20 lat liczba katolików spadła o prawie 40%. Zresztą podobnie sytuacja wygląda w Eurpie zachodniej. To są liczby i trendy pokazujące dokąd wiedzie tamta droga, którą teraz cały Kościół jest prowadzony. "Franciszek twierdzi, że jednym z hamulców ewangelizacji nie jest, rzecz jasna, duchowieństwo, lecz klerykalizm. To nie tylko przeszkoda, lecz grzech ... " To jest co najmniej dziwne twierdzenie - żeby nie określić tego bardziej dosadnie. Gdzie są na to przykłady? Nie ma! Przykład jego własnej diecezji pokazuje coś zupełnie przeciwnego. Ale na tym polega właśnie mantra tzw. "ducha soborowego", że nie odwołuje się dla uzasadnienia działań do faktów, tylko do wydumek. "trzeba rozszerzyć kryteria owocności misji Kościoła" - tak, tak! Jak nie ma wyników mierzonych zwykłymi kryteriami, to ... ? Tym gorzej dla kryteriów! Trzeba je zmienić! Wtedy statystyki będą się zgadzały. A najlepiej zmienić za pomocą nowomowy jw.
PG
Pawel G
3 czerwca 2016, 21:34
"Dlatego Nowy Testament mówi raczej o urzędzie apostoła, biskupa, prezbitera (starszego) i diakona, ale już nie nazywa ich kapłanami." To jest protestanckie spojrzenie na kapłaństwo i na NT. Bo co niby miałoby to znaczyć? Że Kościół myli się w swojej misji? Że w przeciwieństwie do protestantów nie rozumie PŚ? A jeszcze niedawno o. Piórkowski zaatakował p. Czaczkowską za zarzut, że Deon jest używany do protestantyzacji Kościoła. "chrześcijaństwo to nie pogańska religia, lecz droga, styl życia" A to jest kolejny przykład zakłamanej nowomowy, niestety użytej przez samego ... Styl życia to jest coś, co człowiekowi życie uprzyjemnia, a wiele nie kosztuje. Ot taka opcja pośród wielu innych równie dobrych z moralnego punktu widzenia. Jednak chrześcijaństwo to jest wybór fundamentalny - droga okupiona niesieniem krzyża, a nieraz męczeństwem. To jest wybór na całe życie, który decyduje o wieczności. A co do samego Bergoglio, to ostatnio w wywiadzie dla Observatore Romano tenże powiedział, że z natury jest nieodpowiedzialny i że tak postępuje. To jest kolejny sygnał alarmowy - tym razem z ust samego Franciszka. Trzeba ten sygnał usłyszeć i odpowiednio zareagować poprzez krytyczne podejście do jego wypowiedzi i postulatów oraz odrzucenie tych, które są niezgodne z Ewangelią. A niestety takich nie brakuje.
3 czerwca 2016, 09:13
Nie każde słowa nadają się do wyciągnięcia z kontekstu i utworzenia tytułu artykułu, tyle wypada wiedzieć.
JG
Jan Goździuk
3 czerwca 2016, 16:12
A może należało zatytułować: Zagadnienia teologiczno moralne z dziedziny kolaboracji hierarchii i świeckich. Lepiej?
3 czerwca 2016, 07:01
Warto zauważyć, iż kapłan jest niezastępowalnym szafarzem trzech sakramentów. I na tym powinien sie przede wszystkim skupić. Wszystko pozostałe, a szczególnie sprawy organizacyjne życia wspólnoty parafialnej, instytucji kościelnej czy jakiś grup powinno byc drugoplanowe, pomocnicze. Czy my, katolicy wyobrazamy sobie parafie zarządzana przez swieckich, gdzie ksiądz proboszcz zajmuje sie posługą sakramentalną, a świecki zarządza sprawami parafii? A jak zapatrują sie na takie rozwiązania ksieża czujący powołanie do bycia szefem (parafii, instytycji kościelnej, szkoły), ksieża etatowi budowniczy kościołów czy ksieża potrzebujący świeckich zaszczytów ? A moze wszyscy wolimy ten obecny klerykalizm? Wystarczy poczytać żądania świeckich wobec ksieży, aby zobaczyć jak wygodnie jest być klerykalnym.
2 czerwca 2016, 20:24
Dwie uwagi. Jednym z owoców SVII i następujacej po niej "reformy" było wprowadzenei kapłana w centrum. Bo co widzi Lud na Mszy św? Kapłana, który staje sie mistrzem ceremonii. Co dalej oczywiscie przekłada sie na te wszystkie problemy. Kapłan z przewodnika Ludu stał się fziś gwiazdą, centrum zycia lokalnego Kościoła, czy grupy wspólnotowej. Efektem tego jest często traktowanie kapłana jako guru, czemu zresztą kapłani przyklaskuja. Bo sa ważni, potrzebni, bo coś robia, bo ich ludzie kochają, bo.... I zaczyna sie lista żądań, typu niech kapłani zorganizuja, niech coś zrobią, niech powołają grupę, odprawia kolejne nabożeństwo, zorganizuja spotkanie wspólnotowe, katechizują dzieci, prowadza spotkania dla małzonków,........ Pomiajając zmęczenie, brak czasu czy robienie zbyt dużej ilości rzeczy naraz, kapłani czasami upadają publicznie. A wtedy zaczyna sie jazda zawiedzionych, ktorzy takiego kapłąna uznali za guru i bezgrzeszną istotę ponadludzką. I jak wielu odchodzi dzięki takiej klerykalnej "ewangelizacji", bo sie zawiedli, bo kapłan zranił ich uczucia, podkopal wiarę itp. bzdury. Bo wielu uwierzyło w kapłana, a nie w Boga.
AC
Anna Cepeniuk
2 czerwca 2016, 12:43
Bardzo Ojcu dziękuję za podjęcie tematu.... Też tak uważam... Pozdrawiam i błogosławię
WDR .
2 czerwca 2016, 01:46
"Świeccy nieraz tak bardzo idealizują księży, uważając, że wyświęceni zdobywają się na nadludzkie poświęcenie, iż zapominają o własnej misji, która wcale nie jest gorsza, a już na pewno nie lżejsza niż misja duchownych." Chwila, chwila... to tylko jedna strona medalu. A co ze świeckimi, którzy nie tylko nie idealizują księży, ale wręcz mają do nich stosunek wrogi, a jednocześnie sami nie widzą potrzeby jakiejkolwiek misji.
T
Teresa
2 czerwca 2016, 16:12
"A co ze świeckimi, którzy nie tylko nie idealizują księży, ale wręcz mają do nich stosunek wrogi" - najczęściej jest to właśnie skutek idealizowania księży. To efekt trochę podobny do emocji małżonków po rozwodzie - im bardziej wyidealizowany obraz drógiej połówki na początku związku tym większe rozczarowanie i większa wrogość na końcu. Nakczęstsze argumenty antyklerykałów: księża to pedofile, chciwi na pieniądze i władzę. Łatwo zauważyć, że pycha, chciwość i wyuzdanie (żeby nie utożsamiać wprost seksu z nieczystością bo nasza seksualność jest dziełem Boga i jeśli jej używamy zgodnie z Jego zamiarem to jest dobra) to najczęstsze z naszych grzechów. Jeśli jakiś ksiądz nas pouczał o tych grzechach z całą surowością, a nie nauczał z miłością, to jakaż "satysfakcja" jak księdza przyłąpią na takim grzechu. To dziecinada. To ustawianie siebie w pozycji dziecka w stosunku do księży. Pamiętacie .... jaką mieliśmy satysfakcję, jak odkryliśmy, że ojciec też miał kiedyś złe stopnie na świadectwie, a od nas żądał...?
2 czerwca 2016, 20:13
Masz wiele racji. Ale (to w osobnym wątku).
WDR .
3 czerwca 2016, 00:32
+ Sporo racji i paradoks tej sytuacji polega na tym, że to też klerykalizm (dlatego zwróciłem na to uwagę) tylko podszyty antyklerykalizmem.
Krzysztof Łoskot
1 czerwca 2016, 22:22
To jest bardzo ważne co o. Dariusz napisał. Ale wielu tego jeszcze nie zrozumie. To ludzie kochający prawo, naród, kapłaństwo,... skazali na śmierć Jezusa!
1 czerwca 2016, 23:59
Tak Ci wmawaiją, a ponieważ sama/sam nie czytasz to nie wiesz czy to prawda.
JG
Jan Goździuk
3 czerwca 2016, 16:13
Jak wiadomo - Bazyli się nie myli!
QQ
q q
1 czerwca 2016, 20:56
Odczytajmy więc, co ks. Piórkowski nam oferuje. 1. Z jednej strony oferta zmierza do nauczania Kk kładącego podwaliny dla prawdy i etyki sytuacyjnej, zrelatywizowanej do czasu i miejsca - i ostatecznie ograniczonej tylko wyobraźnią i zapotrzebowaniem nowych ewangelizatorów. Benedykt XVI walczył z "duchem" interpretacyjnym SWII, a tutaj mamy niejako samego tego ducha interpretacji podniesionego do rangi oficjalnego nauczania Kk. Chrystus mógł sobie coś tam kiedyś mówić, ale to my będziemy Go interpretować, nadawać sensy i znaczenia Jego nauce jak nam wygodnie, zgodnie z duchem czasu i własną wolą. Chrystus nie objawił nam prawdy, to my ją sobie samym i wam objawimy w nieustającym procesie. Hulaj duszo piekła nie ma. [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2448,jezuici-za-diakonatem-kobiet.html[/url] 2. A teraz wskazuje na Koreę Płd., jako przykład rozwoju Kościoła, który nastąpił głównie na skutek działalności osób świeckich, proponując swoisty powrót do  korzeni chrześcijaństwa (swoisty archeologizm), gdzie powiązani hierarchicznie "księża nie są niezbędni do ewangelizacji" ("Herezja klerykalizmu" sic!), i oczekuje, że taka ewangelizacja da świadectwo wiary. Chciało by się zapytać: wiary w co, i/albo kogo ? Czy jest bowiem możliwe nauczanie Kk, ewangelizacja bez opozycji do pana tego świata ? Który zarządza informacją, interpretacjami, emocjami, sensami znaczeń w skali globalnej ? I w nieustającym procesie tym formuje świeckich ewangelizatorów poza Dobrem i złem, Prawdą i kłamstwem ?
DP
Danuta Pawłowska
1 czerwca 2016, 20:49
Czy nie nadszedł czas, by po wiekach gloryfikacji powołania do stanu duchownego, teraz, jak św. Jan Chrzciciel wobec Jezusa, księża nie powinni się nieco umniejszyć, by wzrastali świeccy? W Dzienniczku  św. Faustyny Pan Jezus odpowiada  Franciszkowi i Ojcu Dariuszowi Piórkowskiemu jak ważni są kapłani w dziele naszego zbawienia! ,,Powiedział mi Pan: Córko moja, nie ustawaj w głoszeniu miłosierdzia mojego, ochłodzisz przez to serce moje, które pała płomieniem litości dla grzeszników. Powiedz moim kapłanom, że zatwardziali grzesznicy kruszyć się będą pod ich słowami, kiedy będą mówić o niezgłębionym miłosierdziu moim, o litości, jaką mam dla nich w sercu swoim. Kapłanom, którzy głosić będą i wysławiać miłosierdzie moje, dam im moc przedziwną i namaszczę ich słowa, i poruszę serca, do których przemawiać będą.''( Dzienniczek św. Faustyny 1521)
2 czerwca 2016, 00:00
Słowa wariata są prawdą ... do tego prowadzi religianctwo.
AA
Akada Asaki
2 czerwca 2016, 09:44
Nie chcę dokonywać tutaj egzegezy treści objawień siostry Faustyny ale jest to język przemocowy. Brakuje mi w treści tego objawienia kwestii: pod moją miłością drżeć będą łydki tych, którzy jej doznają (to taki znany z ST styl beeing like Jehovah). Ze swojej strony chciałam tylko ukazać jedną istotną kwestię, której nie można odrzucić. Objawienia płynące od Szatana są obrazowe (widzialne) gdyż jest on panem naszego świata zewnętrznego, świata ciała i zmysłów. Objawienia płynące od Chrystusa są ideowe ponieważ płyną ze świata pozazmysłowego. Szatan posługuje się widzialnymi obrazami a Chrystus niewidzialnymi ideami.
1 czerwca 2016, 20:40
Ekumeniczne bajdurzenie. Przesunięcie punktu ciężkości na chrzest temu właśnie służy. Możesz sobie ojczulku pleść dyrdymały o klerykalizmie , ja wiem jedno-jestem dumny ,że jestem katolikiem i że są jeszcze wśród nas tacy, którzy mimo uznawania ich za ludzi drugiej kategorii, przyklękają przed Najświętszym Sakramentem niesionym przez kapłana i całują wyświęcone kapłańskie ręce. Kapłan jest z ludu lecz jednocześnie ponad ludem. Ojciec niestety do tej świadomości nie dorósł. Cóż, jaka msza tacy...jezuici.