Jak długo jeszcze?

(fot. Sean Chen / Unsplash)

Coraz bliższe staje się pragnienie „heroicznego szaleństwa”, jakiejś szarży: wystawić się na bagnety i kule, na wirusy

Dbanie o siebie stało się cnotą. Kiedyś raczej poświęcanie siebie było przejawem cnoty. Mieliśmy się ofiarowywać na ołtarzu ojczyzny, społeczeństwa. Dziś pandemia przypomniała nam, że można dbać o potrzebujących opieki poprzez dbanie o siebie. Pilnując własnego zdrowia, troszczę się o zdrowie bliźnich. Już spór z antyszczepionkowcami nam o tym przypominał, lecz teraz to nie tylko gdybanie, ale i konkretny, długotrwały trud.

I właśnie jego długotrwałość zaczyna być problemem. Często mamy już dosyć ograniczeń narzuconych nam podczas zarazy. Bywa, że podjęliśmy je sumiennie właśnie w trosce, nawet nie tyle o siebie samych, co o naszych bliskich. Ale ile można? Jak długo to potrwa? Coraz bliższe staje się pragnienie „heroicznego szaleństwa”, jakiejś szarży: wystawić się na bagnety i kule, na wirusy. A tu zamiast szarżować, trzeba trzymać się przyjętej taktyki i ograniczać swoją aktywność (chować się w okopach). Sienkiewicz w „Potopie” pisał, że żołnierze podczas oblężenia Tykocina woleli atakować i bić się (dla rozgrzewki) niż marznąć w namiotach, choć poddanie się zamku było już tylko kwestią czasu.

Długi bezruch, też w biznesie, powoduje większe parcie na „nieracjonalny” ruch, byle tylko zaatakować. To zwykle nie sprzyja budowaniu solidnych fundamentów, dbaniu o zaplecze i zapasy, planowaniu z większą perspektywą. Do tego pandemia uczy, a właściwie jej nawroty, że bohaterszczyzna staje się groźna dla tych, za których odpowiadamy.

Przypominają się szaleństwa oficerów, którzy zamiast dbać o żołnierzy i możliwość zwycięstwa, popisywali się brawurą prowadzącą do wyniszczenia własnych zastępów i w efekcie do klęski.

Pandemia uczy kalkulowania prawdopodobieństwa. Dziwnie to brzmi wobec wielkiej niewiadomej, jaką jest przyszłość tego stanu nadzwyczajnego. Mnóstwo znaków zapytania przed nami. Ale tym bardziej trzeba natrudzić się nad planami B, C, D… Jak w szachach. Nie wiemy, co wymyśli przeciwnik. To denerwuje i „polska dusza” może doprowadzić nas do zniecierpliwienia, do porzucenia konsekwentnego trzymania się planu i do rzucenia się na oślep.

Chciałoby się wierzyć, iż mimo wielu niewiadomych i upadku „autorytetów pandemicznych”, w „polskiej duszy” zagości na stałe przekonanie, że zazwyczaj warunkiem dbania o innych jest też dbanie o siebie. I nie dotyczy to tylko czasu zarazy. Bo zawsze dzieci potrzebują rodziców zrównoważonych emocjonalnie, współpracownicy twórczych i sumiennych (a więc wypoczętych) partnerów, a i chcemy, by leczyli nas lekarze w pełni sił i stale podnoszący swoje kwalifikacje.

Czy polski patriotyzm potrzebuje długiej pandemii, by tego się nauczył?

Tekst ukazał się również na łamach "Gazety Krakowskiej".

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak długo jeszcze?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.