Jak laicyzuje się prawica

Fot. stokkete/depositphotos.com

Proces laicyzacji dotyka całe polskie społeczeństwo. Polacy o prawicowych poglądach - zarówno tych konserwatywnych, jak narodowych czy po prostu chadecko-ludowych - nie są wolni od tego procesu. Jeśli coś ich różni od osób o bardziej lewicowo-liberalnych poglądach, to raczej sposób, w jaki się laicyzują, niż brak podlegania temu zjawisku.

Wyniki zaprezentowane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w ubiegłym tygodniu nie pozostawiają większych wątpliwości. Proces laicyzacji nabrał rozpędu. Znaczący spadek liczby wiernych przyjmujących sakrament małżeństwa czy bierzmowania można oczywiście wyjaśniać sobie obostrzeniami epidemicznymi, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że dotyczyły one nie tyle samego zawierania sakramentu małżeństwa, ile imprez weselnych, a już w roku ubiegłym wypracowano metody udzielania bierzmowania. Jeśli więc ktoś rezygnuje z małżeństwa sakramentalnego, bo nie może mieć imprezy, albo nie jest w stanie znaleźć parafii, w której bierzmowanie jest udzielane, to oznacza to, że oba te sakramenty nie mają dla niego większego znaczenia, są - może barwnym, ale w gruncie rzeczy nieistotnym - uzupełnieniem prawdziwego życia, które toczy się już poza Kościołem, i któremu chrześcijańskie obrzędy, zwyczaje, o moralności nie wspominając, nie są już do niczego potrzebne. Statystyki dotyczące katechezy w starszych klasach szkół średnich, a także te odnoszące się do chrztów ukazują to jeszcze wyraźniej.

W takiej sytuacji najprościej jest szukać nie tylko prostych, najlepiej zewnętrznych, przyczyn zjawisk, które się ujawniają (i tu najczęściej wskazuje się media, nieprzyjazną kulturę, niekiedy upolitycznienie, ale nie próbuje się często szukać głębiej w innych, bardziej skomplikowanych procesach czy systemowych problemach), ale także prostych odpowiedzi na te zjawiska. Jedną z takich odpowiedzi jest uznanie, że w sytuacji pogłębiającej się laicyzacji trzeba postawić na grupę, która się nie laicyzuje, pozostaje silna i zjednoczona, a do tego deklaruje swoje przywiązanie do wartości i tradycji chrześcijańskich. Grupę tę - umownie - określić można wyborcami prawicy - zarówno tej Zjednoczonej, jak i tej budowanej wokół Konfederacji. To jej wyborcy mają się stać zapleczem, a niekiedy wręcz nadzieją Kościoła. Problem polega tylko na tym, że zarówno wyborcy PiS, jak i Konfederacji laicyzują się tak samo szybko, jak wyborcy lewicy czy partii liberalnych, a jeśli coś ich różni to, co najwyżej sposób w jaki owo zjawisko się dokonuje.

Tak, mam świadomość, że to teza dyskusyjna, a nawet prowokacyjna, ale taki obraz wynika z moich obserwacji. I nie chodzi tylko o obserwację w konserwatywnych mediów, których młodsi i starsi pracownicy są często tak samo niepraktykujący jak ci w mediach liberalnych (a pracowałem i pracuję w jednych i drugich), bo to w gruncie rzeczy wskaźnik nieistotny, a o coś istotowa głębszego. Otóż laicyzacja po lewej czy liberalnej stronie dokonuje się poprzez ostrą krytykę Kościoła, poprzez podważanie Jego wiarygodności i potępienie, a także podkreślanie odmiennych wyborów życiowych. Prawa strona oczywiście deklaruje wierność Kościołowi, Jego znaczenie, ale sprowadza je do wymiaru czysto politycznego. Kościół w tym myśleniu ma nie tyle być przestrzenią zbawienia, profetycznego odwracania pewnych wektorów, przypominania o sprzecznej z logiką świata etyce Ewangelii, ile umocnieniem tożsamości narodowej i cywilizacyjnej, ostoją, strażnikiem cywilizacji. I biada Kościołowi, jeśli zadań tych - w sposób ściśle określony przez magisterium konserwatywnych polityków i liderów opinii - nie wypełnia. Wówczas Jego nauczanie staje się lewackie, a ci, którzy je przypominają przechodzą na drugą stronę, wówczas biskupów można skrytykować (nawet jeśli broniło się skandalicznego postępowania niektórych z nich w odniesieniu do ofiar przemocy seksualnej ze strony księży), a papieża określić lewakiem (choć akurat w kwestii migracyjnej, to samo głosili zarówno Benedykt XVI, jak i św. Jan Paweł II, o Pawle VI i Janie XXIII nie wspominając).

Religia (bo nawet nie religijność, ta bowiem jest w istocie nieistotna) staje się w takim wydaniu jedynie utylitarnym narzędziem do prowadzenia polityki, która ani z Ewangelię, ani z nauczaniem Kościoła nie ma wiele wspólnego. Kościół nie określa już wyborów politycznych, nie stawia wobec wyzwań moralnych, a staje się (jeśli przypadkiem nie próbuje nauczać rzeczy sprzecznych z ortodoksją polityczną) jedynie elementem wzmacniającym konserwatywny, prawicowy, a coraz częściej jedynie populistyczny światopogląd. To już nie On wpływa na życiowe wybory, ale on ma się podporządkować politycznym wyborom. A jeśli tego nie robi, jest bez wysiłku odrzucany.

Nie zamierzam rozstrzygać, która z form laicyzacji jest groźniejsza dla Kościoła, bo nie ma to kompletnie znaczenia. Laicyzacja pozostaje także procesem oczyszczenia, i jako taka może być szansą (choć jak każdy kryzys rodzi też ogromne zagrożenia). Istotne jest zupełnie, co innego. Otóż tak się składa, że pomysł, by w walce z laicyzacją oprzeć się na konserwatywnej prawicy i państwie, jakie ona buduje, są zwyczajnym błędem intelektualnym. Laicyzacja jest procesem ogólne społecznym, a odpowiedzią na nią nie jest partyjna polityka. Ona może jedynie zaszkodzić.

 

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak laicyzuje się prawica
Komentarze (15)
AZ
~Adrian Zabek
23 grudnia 2021, 04:34
Chodzenie na kompromisy z aborcjonistami przez "katolikow, otwartych" ani nie zapobieglo rozprzestrzenianiu sie mordowania dzieci na Zachodzie, ani nie nawrocilo tych aborcjonistow. A pan dziennikarz kroczac ta nowa, jakze ciekawa, nie nudna i nie zmudna sciezka doszedl do etapu nazywania sw. Faustyny i sw. Maksymiliana antysemitami. Szczerze zycze Panu, zeby sie to zle nie skonczylo.
JS
~Jakub Szymczyk
15 grudnia 2021, 23:40
Symetryzm uniemożliwia wszelką inteligentną dyskusję. Bo skoro wszyscy są równie źli i zepsuć to o czym tu rozmawiać. Osoby posługujące się tą metodą nie zasługują na poważne traktowanie.
G.
~Gość .
16 grudnia 2021, 18:48
Jeśli natomiast podzieli się ludzi na l i II sort to już będzie o czym rozmawiać?
FD
~F. Dell
15 grudnia 2021, 20:35
Podział na lewicę i prawicę jest sztuczny i zwodniczy. Pan Bóg został, według tego podziału, "przypisany" do prawicy. "Przypisany" przez Człowieka. Po prawicy sadza się tych, których się najbardziej szanuje. Niby wszystko w porządku. Jednak jeśli człowiek wyznacza Panu Bogu miejsce, to oznacza to, że sam się ponad Pana Boga wynosi. Pycha w czystej postaci. Jeśli uznać, że to Pan Bóg zajmuje miejsce najważniejsze, to podział jest inny. Albo jest się z Panem Bogiem, albo z Jego przeciwnikiem. Albo dobro, albo zło. Albo miłość, albo jej przeciwieństwa (na przykład egoizm). Albo społeczeństwo solidarne, albo liberalne. Liberalizm wyrasta z egoizmu. "Prawicowy" liberał stoi po tej samej stronie co "lewicowy". Po stronie przeciwnej niż Ewangelia. I jej fundamenty: "Miłujcie się" (jedno przykazanie "zastępujące" siedem) i "wzajem swoje brzemiona noście".
ŁM
~Łukasz M
14 grudnia 2021, 15:51
Myślę że jest pewna subtelna różnica, otóż żeby zahamować proces laicyzacji konserwatystów, trzeba poprostu trzymać się Ewangelii, natomiast jeśli byśmy chcieli zatrzymać liberałów w kościele, musimy co raz zmieniać zasady płynące z Pisma Świętego aż dojdziemy do róbta co chceta. Teraz pytanie która droga jest słuszna?
Wojciech Morański SJ
15 grudnia 2021, 09:55
Mam wrażenie, że laicyzująca się prawica w takim samym stopniu odrzuca zasadniczy przekaz Ewangelii (czyli w Pana terminologii chce "zmieniać zasady płynące z Pisma Świętego") jak laicyzująca się lewica. Różnica polega jedynie na tym, które obszary tego Ewangelicznego przekazu są im wygodne lub nie. Jaka jest słuszna droga? Myślę, że ta: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" (Mk 15,16).
KJ
~Kamil Jankowski
15 grudnia 2021, 19:14
Ale po co zatrzymywać liberałów w tej instytucji? My sobie doskonale radzimy bez niej. Zacznijcie tylko sami ją sobie utrzymywać, przestańcie nam narzucać swoje zasady religijne, pozabierajcie swoje symbole tortur z miejsc publicznych, to będziemy mogli obok siebie spokojnie egzystować...
AB
~Anita Boff
17 grudnia 2021, 01:01
Człowieku, to nie my cię tu ściągnęliśmy. sam się torturujesz. To chyba ma nawet swoją nazwę w psychiatrii
JY
~john yossarian
14 grudnia 2021, 15:44
Autor jest na najlepszej drodze, by stać się redaktorem wyklętym
J
Jacek
14 grudnia 2021, 14:55
Kościół zamiast tarczy przed lewactwem stał się jego agendą. Mężczyzna nie w Kościele czego szukać, Kościół mężczyzn odrzucił, tak jak dla lewactwa, dla kościoła liczą się już tylko kobiety.
JM
~Jakub Maciejewski
14 grudnia 2021, 11:37
Zdrowej nauki nie cierpią, i jedni, i drudzy. Dlatego u wszystkich będziecie w nienawiści. Ale miłujcie nieprzyjacioły wasze, z lewej, z prawej czy z każdej innej strony, tym bardziej, że jeżeli nie wszyscy, to prawie wszyscy z nich nie wiedzą co czynią, bo nie poznali i nie umiłowali ponad wszystko Tego, który był, który jest i który przychodzi.
SM
Sylwester Mrozik
14 grudnia 2021, 10:21
W starożytnym ,,Liście do Diogneta" są pamiętne słowa o chrześcijanach w świecie: ,,Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą". A dlaczego ? Bo ich prawdziwa ojczyzna jest w niebie. Z tego punktu widzenia określnie ,,narodowo-katolickie" jest absurdalne i głupie. Jestem Polakiem i jestem katolikiem, ale nie jestem Polakiem-katolikiem.
TS
~Taki Sobie
14 grudnia 2021, 21:29
Otóż to, nic dodać nic ująć.
AM
~Alicja M.M.
15 grudnia 2021, 16:58
Otóż to. Z dojrzałej wiary wypływa właściwy stosunek do wszystkich wartości względnych. Przy czym względne – to nie znaczy złudne czy mało istotne. Są wśród nich także wartości wielkie. Ale źle się dzieje, gdy któraś z nich staje się dla kogoś wartością absolutną, „bogiem cudzym”.
AN
~Alicja Nowak
14 grudnia 2021, 08:36
Potrzebujemy Jezusa