Tam, gdzie kończy się polityka, konserwatyzm, chrześcijaństwo

Tam, gdzie kończy się polityka, konserwatyzm, chrześcijaństwo
Fot. depositphotos.com

Unikam w tych felietonach polityki. Od jakiegoś czasu w ogóle unikam polityki. Brutalna gra, jaką nam się serwuje, oparta na zasadach nawet nie MMA (bo tam są jakieś zasady), ale czystego darwinizmu i decyzje kształtowane na podstawie sondaży, niewiele ma wspólnego z roztropną troską o dobro wspólne. Są jednak sytuacje, gdy to milczenie trzeba przerwać.

I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia obecnie. Gdy przekraczane są granice, nie wolno milczeć z przyczyn religijnych i moralnych. Trzeba jasno powiedzieć, że są rzeczy, których - nawet jeśli są skuteczne - robić nie wolno. Nie wolno dobijać ludzi chorych, nie wolno walczyć politycznie cudzą depresją, nie wolno ujawniać informacji o stanie zdrowia (tego w ogóle nie wolno), a już na pewno nie wolno robić tego, by dobić kogoś politycznie.

A z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku okładki i okładkowego tekstu tygodnika „Sieci” poświęconego Jarosławowi Gowinowi. Nie będę streszczał tego tekstu, bo nie ma ku temu powodów. Jedno muszę o nim jednak napisać: to zły tekst. Zły warsztatowo, zły dziennikarsko, ale przede wszystkim zły moralnie. Jeśli chodzi o warsztat, ani śladu w nim źródeł (jeśli nawet ktoś się wypowiada, to anonimowo, kluczowe informacje pochodzą z nasłuchu innych i z tzw. „powszechnej wiedzy”). W miejsce informacji (których podać, o czym jako dziennikarze, autorzy i wydawcy wiedzą, im nie wolno, a i za to, co podali, mogą być pociągnięci do prawnej odpowiedzialności) mamy rozważania na temat tego, że człowiek zachorował, bo przelicytował, bo był za miękki, bo przegrał polityczną grę, i wreszcie bo stanął po niewłaściwej stronie. Depresja, a być może próba samobójcza - tak to niestety wygląda po lekturze tekstu - ma być zatem karą za niewłaściwe wybory. Ani to diagnoza, ani dziennikarstwo, to zwyczajne propagandowe (podlane dość paskudnym fałszywym współczuciem) wykorzystanie cudzego dramatu. Nic wspólnego z zupełnie rudymentarną etyką dziennikarską (o warsztacie nie wspominając) nie ma także wysyłanie do osoby w depresji pytań do szpitala i informowanie, że nie otrzymało się odpowiedzi.

Ale najgorszy w tej sprawie jest jej wymiar moralny. Jedynym celem tego tekstu jest bowiem „dobicie” polityczne człowieka w głębokiej depresji. I to w sytuacji, gdy samemu się informuje, że depresja ta może mieć korzenie w polityce właśnie. Autorzy tego tekstu, ale także ci, którzy go publikują, muszą mieć świadomość, że ten tekst jest kolejnym elementem w układance, która może nie tylko politycznie, ale całkiem realnie zniszczyć człowieka. Ich rozważania - nawet jeśli podlane fałszywy współczuciem - są czymś, co może i ma potencjał do zabijania. Tekst ten - i to także jest zarzut moralny - stygmatyzuje także osoby z depresją, a także wykazuje się kompletnym brakiem zrozumienia tego, czym depresja czy próba samobójcza jest.

DEON.PL POLECA

Od jakiegoś czasu nie ma granic, których nasza polska sfera polityczna (a także medialna) nie jest w stanie przekroczyć. Ta jest tylko kolejną z nich. Jeśli jednak polityka ma pozostać roztropną troską o dobro wspólne, jeśli dziennikarstwo ma pozostać dziennikarstwem, jeśli konserwatyści mają pozostać sobą - to przeciwko takim zachowaniom trzeba protestować i nazywać je po imieniu. I dlatego, jako człowiek, który uważa się za konserwatystę, jako człowiek wierzący muszę jasno powiedzieć, że nawet jeśli polityka jest twardą grą, to wierzę, że istnieją w niej jakieś zasady. Jeśli ich nie ma, jeśli dla dobra własnej formacji, sprawy czy idei (nawet najszlachetniejszej) owe zasady się niszczy i omija, to w istocie niszczy się idee, którym ma się służyć. Konserwatysta, który uznaje, że cel uświęca środki, który jest przekonany, że dla dobra sprawy można poświęcić osoby, przestaje być konserwatystą, a z pewnością przestaje kierować się we własnej pracy zasadami chrześcijańskimi. Czy taka polityka (także medialna) może być skuteczna? Oczywiście, że tak. Tyle, że skuteczna polityka pozbawiona zasad i norm staje się zwyczajnym draństwem i przestaje służyć jakiemukolwiek dobru.

 

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tam, gdzie kończy się polityka, konserwatyzm, chrześcijaństwo
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.