Jak oglądać Mistrzostwa Świata i nie stracić duszy

(fot. Kremlin.ru [CC BY 4.0 or CC BY 3.0], via Wikimedia Commons)

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy cynicznie pytają o to, co ciekawego jest w 22 spoconych mężczyznach uganiających się za workiem z gumy na boisku. Gdy ja patrzę na boisko, to widzę coś znacznie większego.

W tym roku Rosja, która aktywnie uczestniczy w konflikcie syryjskim i nadal wykańcza wschodnią Ukrainę. Za cztery lata Katar, gdzie stadiony są wznoszone rękoma niewolników, jak donosi w swoim raporcie Amnesty International. Jak tu z czystym sumieniem kibicować?

Rozpoczęcie olimpiady tradycyjnie wiązało się z zawieszeniem broni, pokojem zawieranym między stronami na czas zmagań sportowych. Dziś ta tradycja jest martwa. Ks. Mietek Puzewicz na swoim blogu wylicza: "Podczas Olimpiady w Sydney, w roku 2000, Rosjanie dławili niepodległość Czeczenii, przy małym zainteresowaniu reszty świata. Tuż po inauguracji olimpiady w Pekinie, 8 sierpnia 2008 roku Rosja - dzięki sprytnej prowokacji - rozpoczęła wojnę z Gruzją. Sześć lat później, tuż po olimpiadzie zimowej w Soczi, Putin nakazał odebrać Krym Ukrainie. Dziś rozpoczyna się Mundial w Rosji (…)".

DEON.PL POLECA

To nic dziwnego, że na krótko przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata, media społecznościowe obiegły "nieoficjalne" plakaty rosyjskiego mundialu autorstwa ukraińskiego grafika Andrija Jermołenki. Nie trzeba wiele dodawać do samej nazwy cyklu "FIFA WarCup" - "Puchar Wojny", ale tym, którzy nie widzieli, pokrótce opiszę. Na jednym snajper strzelający karnego, którego broni klęczący skazaniec z zawiązanymi oczami. Na drugim zawodnik wślizgiem zatrzymuje matkę uciekającą z dzieckiem z płonącego miasta. Kolejny - oficjalna maskotka mistrzostw, wilk Zabivaka, szarpie w ustach wyrwaną rękę.

Do grafik dochodzi sama organizacja imprezy, za którą od momentu pierwszej decyzji FIFA ciągną się oskarżenia i domniemania. Angielski Związek Piłki Nożnej (FA), a także prezes Niemieckiej Ligii Piłkarskiej (DFL) od czterech lat mówią o unoszącym się w powietrzu smrodzie brudnych pieniędzy dawanych w łapę pod stołem. Inni zwracają uwagę na krótką pamięć światowej publiki, która już wyparła ze świadomości trwającą wojnę z Ukrainą i aneksję Krymu, aferę dopingową wśród rosyjskich sportowców, czy choćby rozporządzenie rządu rosyjskiego, który wezwał do wyłapania i zabicia dwóch milionów bezpańskich psów. Po raz kolejny podkreśla się potężne koszty infrastruktury na czele ze stadionami, które po turnieju mogą ulec wielkiemu zaniedbaniu. Stadiony mają starczyć na miesiąc, a potem jak w każdej wielkiej imprezie sportowej, to się zobaczy. Ostatnie Mistrzostwa Świata w Brazylii pozostawiły po sobie takie obiekty, jak Arena Amazonia w Manaus, gdzie w pół roku po turnieju odbyło się tylko 11 wydarzeń, czy Stadion Narodowy w Brasilii, który przerobiono na parking dla autobusów. To nie są odosobnione przypadki. Po Igrzyskach Olimpijskich niewiele zostało z kompleksu w Soczi, zaś już w rok po olimpiadzie w Rio kolor wody tafli basenu zmienił się z ciemnozielonego w pomarańczowy.

Znam kilka osób, które faktycznie bojkotują mundial. Część po prostu cierpi na chroniczną wrogość względem sportu i kibiców. Inni mają alergię na piłkę nożną i pompowany przy okazji kolejnej międzynarodowej imprezy z udziałem Polaków balon marzeń i wysokich ambicji. Wielu uderza hipokryzja organizatorów, bo impreza, która ma za zadanie łączyć i przekazywać pozytywne wartości odbywa się w kraju, który prowadzi krzywdzącą politykę względem obywateli innych państw, jak i własnych. Spróbujmy sobie wyobrazić jak muszą się czuć Ukraińcy, Syryjczycy, czy choćby Rosjanie, gdy oczy widzów całego świata kierują się na rozgrywki piłkarskie, odwracające wzrok od wyzysku, przemocy i ofiar. To nie takie trudne - w nazistowskich Niemczech też odbyły się Igrzyska Olimpijskie.

Jak w takiej przestrzeni zła może odnaleźć się dobry człowiek? Czy w kibicowaniu na mundialu nie ma jakiejś dwulicowości? Wreszcie jedno z tych najbardziej fałszywych, ale nasuwających się w tym ciągu pytań - czy katolikowi wypada kibicować na turnieju w Rosji?

Prosta odpowiedź: a czy wypadało w skorumpowanym RPA, przeżartej przez biedę Brazylii? Czy wypadało na Igrzyskach w Chinach, albo podczas zimnowojennych Los Angeles i Moskwy? Nie ma takiego państwa będącego organizatorem międzynarodowej sportowej imprezy, które nie ustrzegłoby się zła. To jasne, że może ono przyjmować mniejszy lub większy kaliber, a w przypadku obecnego mundialu nie sposób przymknąć oczy, gdy na meczu otwarcia serdecznie witają się głowy krajów, w których każdego dnia łamie się prawa człowieka. Niemniej tego się nie ominie i można tylko chwalić władze państw, które zadecydowały się podjąć bojkot dyplomatyczny imprezy.

Ale co może zrobić przeciętny kibic? Telewizji nie włączy? A piłkarz? Nie wejdzie na boisko? Przed meczem Polski z Senegalem jeden z większych serwisów lifestylowych opublikował wiadomość o tym, że Senegalczycy zamierzają oddać spotkanie walkowerem aby unaocznić narastający problem rasizmu w naszym kraju. Naprawdę, nikt nie był w stanie potraktować tej informacji poważnie i news błyskawicznie został zdjęty ze strony. Nie dlatego, że w Polsce nie ma problemu z rasizmem, ale po prostu trudno sobie wyobrazić, by jakakolwiek drużyna odpuściła szansę zdobycia trzech punktów, które mogą zaważyć o wyjściu do fazy pucharowej turnieju.

Łatwo się mówi o bojkotowaniu meczy, gdy na co dzień się ich nie ogląda. Nie ma problemu z tym by przejść obok Mistrzostw Świata, jeśli nie czeka się na nie w utęsknieniu od czterech lat (z przerwą na Euro). Przy najszerszych chęciach nie potrafię żyć tak jakby mundialu nie było. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy z żałosną ironią pytają o to, co ciekawego jest w 22 spoconych mężczyznach uganiających się za workiem z gumy na boisku. Jeśli do nich należysz to trudno, to się chyba nie dogadamy, bo gdy ja oglądam futbolowy mecz, to odnoszę wrażenie, że przed moimi oczami rozgrywa się coś znacznie większego, coś co wykracza poza te 90 i kilka minut. Jakoś pojmuję jednak głosy krytyków akurat tego turnieju, ale widzę, że popełniają podstawowy błąd w rozkładzie winy - to nie w piłkarzach, czy w sporcie kryje się zło. Zło leży w cynicznych decyzjach polityków.

Niedawno kilka razy słyszałem anegdotę o tym jak Jezus poszedł na mecz. W pierwszej połowie gola strzeliła drużyna gospodarzy, w drugiej wyrównali goście. Jezus cieszył się przy każdej zmianie wyniku. Siedzący obok Niego zadziwiony kibic pyta: "To za kim Pan jest?". "Za nikim" - odpowiedział Jezus - "po prostu lubię dobrą grę". To tylko zabawna historyjka, ale pokazuje siłę, która drzemie w piłce nożnej, o ile właściwie się na nią popatrzy.

Piłka jest szczególnym językiem, w którym wyraża się ponadczasowa opowieść o ludziach i wartościach. Czasem przybiera szaty eposu bohaterskiego, poematu, innym razem wciągającej powieści grozy, albo też nudnego czytadła. Najlepiej pasują do niej kategorie estetyczne: stosukowo łatwo powiedzieć, że jakiś mecz był piękny i ciekawy, a inny kiepski czy nudny. Z kategoriami etycznymi jest gorzej, bo futbol sam w sobie nie da się tak ocenić - one zaczynają się pojawiać dopiero wtedy, gdy mamy do czynienia z określonym zagraniem zawodnika, decyzją działacza, zachowaniem kibica.

Futbol jest neutralny i jako taki może być wykorzystany do dobra i do zła. Może być czymś co łączy, i czymś co wprowadza podział. Sportowa rywalizacja może służyć powiększaniu antagonizmu przez łatwe identyfikowanie wroga, albo pomagać jedności przez obserwację współpracy. Może wprowadzać równość - bo każdy boiskowy spektakl to walka Dawida z Goliatem - ale także zwiększać przepaści przez dominację wartości ekonomicznych. Może pokazywać pozytywne wzory poświęcenia, czy siły dobra wspólnego, które zawsze jest lepsze od partykularnego sukcesu, ale może też ulec zepsuciu przez namiętność i egoizm. To wszystko może, a nie musi nic. Bo wszystko zależy od tego jak sami ją wykorzystamy.

Mistrzostwa Świata to jest wyjątkowy czas, który warto wykorzystać. To czas kiedy możemy dzielić radości i smutki, i kiedy zaczynamy się do siebie spontanicznie uśmiechać, albo razem płakać. Obserwować jak zwycięża pokora, fair play i gra zespołowa. Widzieć, że drużyna złożona z największych gwiazd grających na co dzień w najbogatszych ligach, nie musi być wcale lepsza od zgranej paki przeciętniaków, jeśli ci pierwsi są egoistami, a ci drudzy wpierw o bliskich (nawet jeśli chodzi o bliskość boiskową), a dopiero dalej o nich samych.

Czy to zawiesza świadomość zła otaczającego mundial? Nie, nie powinno. Ale z samej koncentracji na złu nigdy nie urodzi się żadne dobro. Nigdy. Dobro pojawi się tam, gdzie damy mu warunki do zakiełkowania. Noszę w sobie wielką wiarę w to, że futbol może je dać.

Karol Kleczka - redaktor DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt.

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak oglądać Mistrzostwa Świata i nie stracić duszy
Komentarze (2)
30 czerwca 2018, 12:26
Też nie przepadam za Mundialem, a że telewizora u mnie nie ma, więc i spokój mam większy. Jak ktoś lubi takie rozgrywki, rzecz jasna, jego sprawa. Ale jak to się już staje niemal religią, kiedy niektórzy nawet Msze św. przesuwają, żeby mecze obejrzeć (była już o tym wzmianka), to pytanie - czy oprócz ogromnego biznesu, o którym napisała pani Gośka, sami nie wynaturzamy podejścia do sportu?
26 czerwca 2018, 14:32
Autor artykułu chyba jest bardzo naiwny. Profesjonalna piłka nożna to biznes jak każdy inny. Imprezy typu mistrzostwa to po prostu show dlatego takie kraje jak Rosja dostają organizację światpwych imprez. Co tam wojna w UA, co tam brak swobód obywatelskich, cenzura, co tam zaanektowanie Krymu od suwerennego kraju. Hajs się musi zgadzać.