Jak polskie parafie zaangażowały się w synod?

Fot. depositphotos.com

Potwierdziły się obawy, że udział w pracach synodalnych nie będzie cieszył się większym zainteresowaniem - tak ze strony samych wiernych, jak i - a może przede wszystkim - księży. Przyczyn tego zjawiska jest kilka i warto się nad nimi pochylić.

W Kościele wciąż trwa synod biskupów o synodalności. Został on podzielony na trzy etapy: krajowy, kontynentalny i powszechny. Pierwsza faza synodu miała polegać na wejściu Kościoła w dialog z wiernymi. Każda diecezja miała zatem organizować specjalne spotkania synodalne w parafiach, dekanatach czy na poziomie ogólnodiecezjalnym. Rozmowy z ludźmi – także tymi, którzy sytuują się poza Kościołem – miały pokazać co ich w Kościele cieszy, z czego są zadowoleni, ale także to co ich martwi. Ta pierwsza faza synodu właśnie dobiega końca i diecezje zaczynają powoli publikować syntezy, które potem Konferencja Episkopatu Polski złoży w jedną wspólną syntezę krajową i wyśle do Rzymu.

W oparciu o syntezy diecezjalne można się już pokusić o wskazanie plusów i minusów, które wierzący dostrzegają w Kościele nad Wisłą. W kolejnych felietonach spróbuję je wskazać. Ale na początek frekwencja - zainteresowanie ludzi zaproszeniem do wspólnej rozmowy.

DEON.PL POLECA

Niestety, potwierdziły się obawy wyrażane na początku prac synodalnych, że nie będzie on cieszył się większym zainteresowaniem tak ze strony samych wiernych, jak i – a może przede wszystkim – księży. Większość autorów syntez zdecydowała się tego faktu nie ukrywać. I tak archidiecezja częstochowska oszacowała, że w synod włączyło się ok. 30 proc. parafii, czyli ok. 90 z ponad 300. W diecezji gliwickiej grupy synodalne działały w 61 parafiach na 156 wszystkich (39 proc.), ale już w archidiecezji wrocławskiej działano w 46 proc. parafii, w archidiecezji gnieźnieńskiej w ok. 54 proc., a poznańskiej 65,5 proc. (276 parafii na 415 wszystkich). Archidiecezja łódzka przyznała, że na jej terenie zaangażowała się jedna trzecia parafii, a co ciekawe z syntezy diecezji bielsko-żywieckiej wynika, że prawie wszystkie (ok. 200 z 211). Niestety ani archidiecezja warszawska ani jej sąsiadka (diecezja warszawsko-praska) danych o liczbie zaangażowanych parafii nie podały.

Archidiecezja częstochowska wprost przyznaje, że „spotkania i rozmowy synodalne w zbyt małym zakresie dotarły do środowisk młodzieży, szczególnie na katechezie szkolnej”, ale także, że bardzo symbolicznie i wręcz indywidualnie głos zabrały osoby spoza Kościoła i nie zaangażowane w żadne wspólnoty kościelne”. Na minimalny udział tych osób wskazują także autorzy innych opracowań diecezjalnych. Z kolei archidiecezje poznańska, wrocławska, łódzka czy warszawska w swoich syntezach wspominają o zauważalnym, choć niewielkim, udziale osób identyfikujących się ze środowiskami LGBT+. W wielu raportach dostrzeżono także udział w pracach środowisk określających się jako tradycjonalistyczne – prawdopodobnie wynika to z różnego rodzaju zawirowań wokół mszy w rycie trydenckim.

Skąd takie niewielkie zainteresowanie i zaangażowanie. Duża część diecezji wskazuje na to, że synod rozpoczął się w okresie pandemii i być może u wiernych pojawił się strach przed zakażeniem w bezpośrednich spotkaniach. W wielu dokumentach wskazuje się na to, że przyczyną mogły być informacje o niemieckiej drodze synodalnej. „Zaczęto niekiedy utożsamiać proces synodalny w Kościele z chęcią kopiowania działań niemieckich” – zauważono w Częstochowie. Także w Łodzi zauważono lęk „przed wejściem na drogę synodalną kojarzoną np. z drogą synodalną niemiecką”. W Gnieźnie podkreślono, że spotkaniom synodalnym nie sprzyjał wybuch wojny w Ukrainie.

Wydaje się jednak, że choć powyższe przyczyny z pewnością były istotne, to jednak klucz do zrozumienia obaw i lęków leży gdzie indziej. „Pojawiły się też głosy, że synod i tak nic nie zmieni, że stanie się jedynie przemijającą i bezowocną akcją o charakterze bardziej socjologicznym niż duchowym i eklezjalnym” - napisali autorzy syntezy częstochowskiej. W Łodzi sformułowano to nieco dosadniej: „brak zachęty ze strony księży, wyrażanie wątpliwości, że głos świeckich cokolwiek zmieni w parafii albo, że nic nie trzeba zmieniać bo »dobrze jest tak, jak jest«”.

„Jednak dużo częstszą przyczyną był brak zainteresowania czy wręcz negacja samej idei synodu przez świeckich i księży - akcentują twórcy syntezy z Gniezna. - Zgłaszano również, że w niektórych parafiach nie było żadnych informacji o synodzie i takie spotkania się nie odbyły. Słabością był również fakt, iż spotkania były zdominowane przez proboszcza, który nie dopuszczał do rozmowy o sprawach parafii, proponował dyskusję tylko ogólnie o Kościele. W niektórych miejscach nie było też możliwości wypowiedzenia swoich oczekiwań i pragnień, proboszcz nie dopuszczał do wymiany zdań”.

Pięć miesięcy temu, tu na tych łamach pisałem, że choć biskupi dostrzegają w synodzie jakąś szansę, to ich głos nie schodzi na dół, do parafii. Nie schodzi, bo księża boją się rozmawiać o sprawach parafii, tego, że usłyszą jakieś krytyczne uwagi pod swoim adresem. Oczywiście usłyszeli (napiszę o tym w kolejnym odcinku podsumowania ankiet), ale właśnie o mówienie i słuchanie w tym synodzie szło. Bo bez wzajemnej wymiany doświadczeń niewiele da się zbudować. Niestety - gorzka to satysfakcja - okazało się, że moja teza była słuszna. Lęki zwyciężyły. Na szczęście nie wszędzie.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak polskie parafie zaangażowały się w synod?
Komentarze (3)
KP
~katolik pomniejszego płazu
9 lipca 2022, 16:47
Teraz proboszczowie winni. A może coś o tematach/pytaniach z tezą podanych do synodalnych rozważań?
JW
~Jan W.
7 lipca 2022, 23:08
Synod. Po co?
RK
~Rob K
7 lipca 2022, 10:22
Taki jest Kościół w Polsce ... Dobrze jest jak jest. Ludzie siedzą cicho a proboszcz jest jak pan na włościach... Prędzej Polska się zlaicyzuje niż w Kościele coś się zmieni