Jak zabić zło i ocalić człowieka?
Egzorcyzmy, czy broń przeciwpancerna? Pokuta, czy podsycanie wrogości? Walka na miecze, czy na słowa, które coraz mniej znaczą? Jak zabić zło i ocalić człowieka?
Zbyt długo studiowałem i zbyt wiele przeczytałem książek, w których zdemoralizowany bohater przegrywa w ostatecznym starciu z dobrem, aby odpowiedzieć dziś szczerze na pytanie ukraińskiego przyjaciela: Czy na pewno zwyciężymy?
Rzeczywistości nie da się wyreżyserować. Nie da się zatrzymać zbrodni przerywając czytanie powieści. To o czym czytałem, dzieje się teraz naprawdę. Wybitny Fiodor Dostojewski przewidział i opisał wszystkie nadużycia i zboczenia nadchodzącego wieku - twierdzi Jurij Karjakin (1930-2011) autor książki "Dostojewski i Apokalipsa" (Достоевский и Апокалипсис, 2009). Począwszy od zbrodni Hitlera poprzez okrucieństwa Czerwonych Khmerów w Kambodży, Mao Tse Tunga i Stalina, aż po ludobójstwo w Rwandzie, zbrodnie wojenne w byłej Jugosławii - i dodajmy - brutalną agresję Rosji na Ukrainę.
Powieść „Biesy”, napisana po powrocie Dostojewskiego z zesłania, rozpoczyna się fragmentem z Ewangelii według św. Łukasza: „A była tam duża trzoda świń, pasących się na górze. Prosiły Go więc [złe duchy], żeby im pozwolił wejść w nie. I pozwolił im. Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła. Na widok tego, co zaszło, pasterze uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach” (Łk 8,32-34).
Demony, jakie niepokoiły umysł pisarza opuściły drukowane strony jego książek, wypełzły na powierzchnię i nie weszły w świnie, lecz opętały człowieka.
Co doprowadziło ludzi do zdziczenia, jakie widzimy dzisiaj w wykonaniu rosyjskich żołnierzy? Brak Bożej obecności w świecie? Zaprzeczenie istnienia Boga?
Postaci z powieści Dostojewskiego zdają się dochodzić do wniosku, że jeśli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone. Nieustanne pytanie o istnienie Boga - jak sam Dostojewski wyznaje - było dla niego źródłem cierpienia przez całe życie. Nie zajmował się wyjaśnianiem świata, jak zwykli to czynić filozofowie. On ten świat jedynie opisywał i widział w nim wiele zła, które było, jest i będzie bez względu na to, czy Bóg istnieje, czy nie. Niewierzący mordują, bo nie boją się Boga, a bogobojni w imieniu Boga zadają innym cierpienie.
Dnia 19 grudnia 1849 r. stał Dostojewski przed plutonem egzekucyjnym skazany za działalność wywrotową, ale egzekucję wstrzymano w ostatniej chwili. Spędził cztery lata na syberyjskiej zsyłce. Katorgę, jaką tam przeżył, opisał w powieści „Wspomnienia z domu umarłych”. Z tego zejścia do piekieł zrodziła się legenda o Wielkim Inkwizytorze, którą poznaliśmy w „Braciach Karamazow”. Na początku drugiego tysiąclecia Chrystus powraca. Ludzie rozpoznają go i z entuzjazmem za Nim idą. Jednak Wielki Inkwizytor aresztuje Chrystusa za to, że zakłóca spokój i miesza ludziom w głowach. Podczas procesu Chrystus milczy, a potem podchodzi do Inkwizytora i całuje go.
Co oznacza ten pocałunek? – pyta jeden z recenzentów książki Karjakina. Znaczy, że dobro jest wystarczająco silne, aby litować się nawet nad złem. Dlatego miłosierdzie - czytamy w "Idiocie" - jest podstawowym i może jedynym prawem egzystencji całej ludzkości". Wiara Dostojewskiego w miłosiernego Chrystusa doprowadza go do paradoksalnej deklaracji, że jeśli by nawet udowodniono mu, że prawda jest poza Chrystusem i Chrystus nie ma nic wspólnego z prawdą, to on wolałby być z Chrystusem niż z prawdą.
Z otchłani ludzkiego egoizmu wychodzą demony, a my myślimy, że można je zabić dzięki najnowszym wynalazkom przemysłu zbrojeniowego. Mnożą się „prawdy”, do których każdy po swojemu dopasowuje Chrystusa obcinając mu ręce i nogi, by zmieścił się w naszej koncepcji sprawiedliwości. Odbieramy mu głos, by nie zakłócał prawdziwej narracji tego, co się dzieje. Tylko niektórzy pamiętają, że walka nie toczy się „przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła” (Ef 6,12).
Skomentuj artykuł