Ochrona małoletnich dzieli ludzi w Kościele

fot. Depositphotos

Niby wszyscy chcą działać na rzecz troski, ale ścierają się różne wizje. Jedni chcą odważnie iść na przód, inni wolniej, jeszcze inni przyjmują postawę zachowawczą, kolejni udają, że problemu nie ma. To wbrew pozorom nie tylko proces dotyczący Polski, ale także i struktur Watykanu.

Ogólnonarodowa debata wokół podejścia Karola Wojtyły/Jana Pawła II do kwestii wykorzystywania seksualnego małoletnich, którą wywołały pewne daleko idące nadinterpretacje i towarzyszące im błędne wnioski, spowodowała, że papież zamiast być pomostem łączącym Polaków, stał się symbolem podziału. Część osób poczuła się powołana do tego, by stanąć w obronie jego dobrego imienia, druga część uważa, że był winien zaniedbań i ukrywał przestępców seksualnych. Jakikolwiek dialog jest w tej sytuacji wykluczony. Każdy będzie trwał przy swoim. Trzeba zatem trochę czasu, by emocje się uspokoiły i byśmy mogli normalnie rozmawiać. Ale wydaje się, że przydałby się od tych, którzy - co tu dużo mówić nadinterpretują - pewien sygnał. Stwierdzenie w stylu: "przesadziliśmy, ale chcemy rozmawiać". Na razie go nie ma, więc debata wydaje się bezprzedmiotowa.

W tej narodowej kłótni straciliśmy, jak się wydaje, dwie ważne sprawy. Po pierwsze: po długim oczekiwaniu papież Franciszek ogłosił nową treść listu "Vos estis lux mundi", który pozwala na pociągnięcie do odpowiedzialności biskupów za błędy z przeszłości. Od czasu jego wejścia w życie, w roku 2019, ukarano całkiem sporą grupę. Dokument był wprowadzony eksperymentalnie na trzy lata i w ub. roku wygasł. I choć w dalszym ciągu postępowania prowadzono w oparciu o zawarte w nim przepisy, to jednak było oczekiwanie na coś nowego. I jest. Już nie w formie eksperymentu lecz na stałe. Dziś właściwie nikt nie może powiedzieć o tym, że nie, wie jakie jest podejście Kościoła do pedofilii. Usankcjonowano obowiązek denuncjacji tego typu przestępstw, a odpowiedzialność za zaniedbania rozciągnięto także na świeckich liderów różnorakich grup działających w Kościele. Niestety, niewiele zmieniło się w kwestii komunikacji. Decyzja o tym czy poinformować opinię publiczną o zakończeniu danej sprawy wciąż leży w kompetencji Dykasterii Nauki Wiary. Bez jej błogosławieństwa nikt niczego nie powie. A to - zwłaszcza w sytuacji, gdy mówimy o potrzebie przejrzystości - duży błąd. Odgórna decyzja Stolicy Apostolskiej o tym co powiedzieć, a czego nie mówić - ciągle będzie przedmiotem sporu, domysłów i podejrzeń o to, że coś usiłuje się ukrywać.

DEON.PL POLECA

Druga sprawa to rezygnacja z uczestnictwa w pracach Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich o. Hansa Zollnera, który był jej członkiem przez dziewięć lat i jest - bodaj jednym z najlepszych ekspertów w tej dziedzinie. Zollner tłumaczy swoje odejście m.in. niejasnymi procedurami działania komisji. Jego zdaniem brakowało jasności co do procesu wyboru członków i pracowników oraz ich ról i obowiązków. A także jasności w obszarze odpowiedzialności, konformizmu, rozliczalności i przejrzystości. Rzecz jasna stojący na czele Komisji kard. Sean O’Malley wyraził zdziwienie, ale…

Ochrona małoletnich wielu ludzi w Kościele dzieli. Niby wszyscy chcą działać na rzecz troski, ale ścierają się różne wizje. Jedni chcą odważnie iść na przód, inni wolniej, jeszcze inni przyjmują postawę zachowawczą, kolejni udają, że problemu nie ma. To wbrew pozorom nie tylko proces dotyczący Polski, ale także i struktur Watykanu. Fakt, że długo czekaliśmy na nową wersję VELM to właśnie efekt ścierania się poglądów i różnych stronnictw. Odejście Zollnera też.

Kłótnie i sprzeczki zdarzają się w każdej rodzinie. Ale nie jest to powód, dla którego mielibyśmy porzucić jakiekolwiek działania na rzecz ochrony skrzywdzonych, nie podejmować działań, by Kościół był miejscem bezpiecznym. Czasem potrzebny jest jakiś impuls zewnętrzny, by niektóre rzeczy sobie uświadomić. Tak patrzę i na dyskusję wokół Jana Pawła i na sprzeczkę w papieskiej komisji. I mimo to, że jest jakiś podział - być może wielu gorszący - to jednak ostatecznie uruchamia on pewien proces, pewien etap. Efekt przyjdzie. Może nie będzie go jutro, ale przyjdzie. W to wierzę.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ochrona małoletnich dzieli ludzi w Kościele
Komentarze (1)
TT
Tin Tinael
1 kwietnia 2023, 22:53
Czas w tym przypadku jest istotny tylko dla tych, którzy nie cierpią niewinnie a wydaje się mało istotny dla tych, którzy nie uznając swojej dawnej własnej niedostatecznej wiedzy i popełnionych błędów utrwalają w zapatrzonych w siebie SWÓJ nieomylny obraz.To "przeczekanie"aż inni wreszcie zechcą może nigdy nie nadejść(a wręcz wyhodować może następców) a na pewno wydłuża osiągnięcie celu,na którego spełnieniu podobno wszystkim zależy. Kosztem nie swoim ale niewinnych. To jest niestety okłamywanie siebie i usprawiedliwianie, brak głośnego wyznania żalu, osobowego, nie ogólnego. Nie ma się co dziwić, że jest wzburzenie wśród ludzi. Z drugiej strony ogólny atak na cały kościół, zamiast na osoby odpowiedzialne choć jest drażniące to niewątpliwie przyczynia się do tego właśnie Dykasteria.Tak się nie osiąga szacunku ani zaufania tylko puste kościoły. Efekt może przyjdzie, ale kto zostanie do tego czasu po stronie księży i czy ktoś po zakończeniu tego etapu jeszcze zechce księdzem być.