Jedynosłuszność zawsze prowadzi do herezji
W poprzednim wpisie pisałem o moich przeżyciach związanych z marszem upamiętniającym ofiary pogromu kieleckiego. 3 i 4 lipca 2018 r. w Kielcach miało miejsce jeszcze inne wydarzenie.
Otóż kielecka delegatura Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) zorganizowała konferencję naukową: "Relacje polsko-żydowskie w XX wieku. Badania - kontrowersje - perspektywy. Colloquium II: Wokół pomocy Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką".
4 lipca został wygłoszony referat "Pogrom Żydów w Kielcach 4 lipca 1946 r. w świetle najnowszych badań i literatury przedmiotu. Analiza krytyczna", w którym autor polemizował z tezami zawartymi w książce prof. Joanny Tokarskiej-Bakir "Pod klątwą".
Myślę, że nie należy nikogo przekonywać co do zasadności organizowania podobnych konferencji. Oczywiście warto, aby brali w nich udział naukowcy mający różne poglądy. To pozwala poszerzać perspektywę postrzegania problemu lub tematu, a uczestnikom ułatwia wyrobienie własnej opinii.
Zawsze istnieje niebezpieczeństwo ograniczania się tylko do badaczy podzielających nasze poglądy. Nie jest to tylko błąd z punktu widzenia obiektywizmu naukowego, ale tendencja, która wyrządza dużo szkody. Podkreślam: mam nadzieję, że w tej konkretnej konferencji uczestniczyli wykładowcy prezentujący bardzo szeroki zakres badań i poglądów.
Niestety, obserwując życie naszego społeczeństwa coraz częściej zauważalny jest proces podziału i wzajemnego wykluczania się. Nie słuchamy tych, którzy mają inne przekonania od naszych. Dzielimy się na homogeniczne grupy, które nie utrzymują ze sobą dialogu, ale za to intensywnie pielęgnują zwyczaj przekrzykiwania się.
Klinicznym przykładem mogą być tu dyskusje polityków w massmediach. Od jakiegoś czasu widać tendencję, równie niebezpieczną, że do dyskusji zaprasza się osoby mające ten sam punkt widzenia. Wówczas nie ma kłótni, ani tym bardziej sporu, ale jest cementowanie własnych poglądów, tak jakby nie istniały inne punkty widzenia, a jeżeli są, to z gruntu rzeczy fałszywe i należy je stanowczo potępić. Potępia się nie tylko przekonania, ale również ludzi, którzy je posiadają. Jedynosłuszność zawsze prowadzi do herezji.
Wracając do konferencji w Kielcach: ważne jest byśmy przywoływali niezwykle szlachetne i odważne postawy tych, którzy narażając swoje życie, życie swoich rodzin udzielali pomocy Żydom. Sam nie wiem jakbym się zachował, stawiając na szali z jednej strony ratowanie człowieka przed niechybną śmiercią, a na drugiej zagrożenie dla życia swojej rodziny, żony, dzieci i rodziców.
Powinniśmy podkreślać, że wśród "Sprawiedliwych wśród narodów Świata" w Yad Vashem największą grupę stanowią Polacy.
Z drugiej strony nie należy zapominać, że Niemcy nie byli wszechwiedzący i wszechpotężni. Nie mogli wiedzieć, kto pomaga Żydom. Nie przeprowadzano też na wioskach czy w miastach systematycznej kontroli piwnic, strychów, mieszkań. Największe niebezpieczeństwo zagrażało ze strony sąsiadów, którzy mogli o ukrywaniu Żydów, partyzantów donieść hitlerowcom. Rolę katów przyjmowali głównie naziści.
To, co jednak wzbudza mój sprzeciw to termin tej konferencji, chyba jednak nieprzypadkowy. Był on bardzo niefortunny. Właściwe wskazuje na zupełny brak współczucia z tymi, którzy wspominają swoich bliskich czy zamordowanych rodaków. Czy miał osłabić wymowę marszu, a tym samym osłabić winę za pogrom?
Nikt nie zaprzecza, że wielu naszych rodaków wykazało się wielką odwagą i bohaterstwem pomagając Żydom, ale też w 1946 roku w Kielcach, niezależnie z jakich powodów, dokonali masakry bezbronnych. I ta zbrodnia wymaga jasnego i całkowitego potępienia. Żadna próba osłabiania winy nie powinna mieć miejsca.
Jestem przekonany, że tam gdzie trzeba należy przyznać się do winy, a tam gdzie trzeba należy przypominać bohaterów. Przecież jest tak wiele dobrych terminów na zorganizowanie konferencji, niekoniecznie akurat w tym dniu.
Niestety coraz częściej obserwuję wokół brak podstawowego poczucia empatii. Jakoś coraz rzadziej zadajemy sobie trud, by odczuwać emocje innych ludzi i próbować zrozumieć sposób ich myślenia. Nie muszę podzielać poglądów innych, ale powinienem okazywać im szacunek.
Wierzącym chciałbym przypomnieć fragment listu apostoła Pawła do Filipian: "I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie. Niech każdy baczy nie tylko na to co jego, lecz i na to co cudze." (Fil. 2, 3-4)
Taka postawa przymusza mnie do rozmowy z drugim człowiekiem. Do próby zrozumienia, dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Dlaczego wyznaje te, a nie inne poglądy. A zrozumienie może prowadzić do poszerzenia własnych przekonań. Uczymy się zawsze od innych.
Bp Jerzy Samiec - polski biskup luterański, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, prezes Polskiej Rady Ekumenicznej. Tekst ukazał się pierwotnie na jego blogu
Skomentuj artykuł