Jeszcze raz o billbordzie

(fot. Bront Nolsen / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Kiedy zobaczyłem pierwsze informacje o akcji "Konkubinat to grzech. Nie cudzołóż", zapaliła się we mnie jakaś kontrolna lampka. Co to właściwie ma być? Kiedy jednak przeczytałem komentarze Piotra Żyłki, Błażeja Strzelczyka i Szymona Hołowni, zapaliły się we mnie wszystkie możliwe lampki. Nawet alarm się włączył. A że ich lubię i wielu innych, którzy śpiewają tę samą melodię, spróbuję opisać, czemu mój sprzęt reaguje inaczej.

To nie jest moja kampania. Tak samo jak ta ze zdjęciami abortowanych dzieci. I manifestacjami przed porodówką. Ale byłbym ograniczony intelektualnie albo przynajmniej nieludzko niepokorny, gdybym uważał, że mój sposób na rozwiązanie problemu, to jedyny sposób. Gdybym myślał, że ja to cała Ewangelia, że ja to cały Kościół. Bogactwo Kościoła i Ewangelii polega na tym, że różni ludzie różnie reagują na problemy. Jan Chrzciciel mówił o Herodzie: "Nie wolno ci mieć żony twego brata" (Mk 6,18). Jezus nie mówi mu ani słowa. Chrystus przemienił wodę w wino a nie chciał uzdrowić córki kobiety kananejskiej. Barnaba chciał zabrać w podróż misyjną Marka, a dla Pawła Jan zwany Markiem był skompromitowany. I tak się pokłócili, że nie ewangelizowali razem. Paweł pojechał z Sylasem. Barnaba z Markiem (por. Dz 15,36-41). Wszyscy czterej zostali świętymi. Kimże ja jestem, żebym sądził mego brata? Ma swoje sumienie i jeśli tak rozumie słowa Ez 3,17-21, to niech Bóg sam go osądzi.

Mówicie, że ta kampania jest nieskuteczna. Albo taka nie będzie. A jaka była skuteczność akcji Jana Chrzciciela? Nie wiedział Herod, że to grzech? Gdyby Jan nie mówił tak wprost, to może by się i Herod nawrócił…? Warto było stracić taką głowę dla takiej akcji? Jaka była skuteczność Jezusa nazywania faryzeuszów obłudnikami? A rok 2012 i krakowska akcja BMW a zwłaszcza plakaty "Jestem"? Dlaczego nikt wtedy nie krytykował skuteczności akcji? Już widzę, jak ludzie na widok billboardu "Jestem" domyślają się, że chodzi o Boga i już teraz nigdy nie będą czuli się samotni. Gdyby pójść dalej, to można by zapytać o skuteczność publicystki. Gdzie te nawrócenia po przeczytaniu tekstów? Czy jesteśmy na tyle odważni, żeby zrobić badania i podjąć decyzję, że jeśli w ciągu roku nikt się nie nawróci czytając Deon, TP, GN, ND, albo blog tego czy tamtego, to należy zamknąć redakcję?

Ponoć ta kampania straszy. To jest bardzo subiektywne. Ale na pewno nie straszy bardziej niż napisy na papierosach: "Palenie zabija" albo "Palenie powoduje raka". Dlaczego nie walczycie z taką głupią, promowaną przez państwo i nakazaną prawnie kampanią? [ironia] Czy chociaż raz ktoś wczuł się w sytuacje palaczy? Nie dość, że gość ma problem od wielu lat, nie dość, że wydaje kupę kasy na nałóg, z którym sobie nie umie poradzić, to jeszcze wszędzie dowalają mu bez miłosierdzia: "Będziesz miał raka. To cię zabije" czyli "Twoje dzieci nie będą miały ojca". Kościół nigdy nie odrzucił Starego Testamentu. Bo są dwie podstawowe motywacje: albo coś robi się ze strachu przed konsekwencjami albo z przekonanego i miłującego serca. Do jednych trafi się przez cierpliwe tłumaczenie, inni rzucą palenie ze strachu przed śmiercią.

DEON.PL POLECA


Padają głosy, że to nie jest ewangelizacja, albo, że ktoś, kto wymyślił kampanię nie rozumie, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną. Nie każda informacja musi być ewangelizacją. Ale też nie każda ewangelizacja musi być rozumianą po naszemu dobrą nowiną. Jadę autem. Widzę znak. "Wypadki". "Czarny punkt. 27 zabitych. 87 rannych." Co to ma być? Dobra nowina? To jest właśnie dobra nowina. Nie możemy zawężać Ewangelii do spotkania Jezusa z Samarytanką, kobietą przyłapaną na cudzołóstwie czy Zacheuszem celnikiem. Ewangelią czyli dobrą nowiną są też słowa Jezusa: "Faryzeuszu ślepy!" (Mt 23,26), "Podobni jesteście do grobów pobielanych" (Mt 23,27), "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy!" (Mt 23,29). Jest podział w Ewangelii na tych grzeszników, którzy są otwarci na Jezusa i na tych, którzy Jezusa chcą zniszczyć. Ewangelizator, który straszy Samarytankę jest chamem. Ewangelizator, który mówi piękne słówka zatwardziałemu faryzeuszowi jest głupcem. Lekarz pochyli się nad przywiezionym do szpitala z całą wrażliwością, ale widząc upartego chorego, który nie chce dać się zbadać, pewno powie mu, co o tym myśli nawet niecenzuralnymi słowy. Gdyby w Polsce nie było ani jednego katolickiego faryzeusza żyjącego w konkubinacie, nie widzącego w tym żadnego problemu i uważającego, że nikt nie ma prawa wtrącać się do jego życia, to można by się rzeczywiście zastanawiać, czy to nie był bezsensowny pomysł.

Był jeszcze zarzut o źle wydaną kasę. Nie moja kasa. Nie moja odpowiedzialność. Dlaczego nie oburzaliśmy się, że refundowana będzie zmiana płci? Naprawdę nie można lepiej wykorzystać publicznych pieniędzy? A krakowska akcja BMW i płacenie za wynajem stadionu Cracovii, żeby spowiadać ludzi, którzy się spowiadają co tydzień w kościołach i żeby wielbić Pana za grube pieniądze z ludźmi, którzy Go wielbią za darmo? Do dziś diecezja Rio ma długi za ostatnie ŚDM a znajomy ksiądz z Brazylii pisze: "Zrobiliśmy imprezę dla młodych z całego świata, która zostawiła nam długi i ani jednego nawróconego w parafii". Oczywiście, na pewno komuś to pomogło. Gdzieś, komuś, na jakiejś planecie. Ale za taką cenę? Dlaczego nie zebrać pieniędzy na nowe billboardy: "Bóg kocha konkubentów i pragnie ich nawrócenia?" albo "Konkubinat. Jesteśmy z wami, bo może być lepiej". Dlaczego nie poprosić, aby jakiś biznesmen żyjący w konkubinacie zasponsorował billboardy, które wleją trochę otuchy w serca przeżywających dramat? Gdybym był złośliwy, to bym napisał: skoro uważacie, że słowa miłości względem konkubentów mają tak wielką moc, to przekonajcie chociaż paru do alternatywnej kampanii. A jeśli ich nie przekonacie, to czy będziecie mieć odwagę napisać, że miłość jest nieskuteczna? Jest jeszcze w Polsce wiele miejsca na wiele billboardów.

Na temat nieprecyzyjności powiązania konkubinatu z cudzołóstwem się nie wypowiadam. Rozumiem, że autorzy podeszli do zjawiska w sposób szeroki. Tak samo jak Kościół powiązał z VI przykazaniem grzechy, które Dekalog na pewno na myśli nie miał. Miał na myśli Jezus, więc Kościół źle nie zrobił. A jeśli Kościół ma prawo interpretować cudzołóstwo szeroko, to dlaczego nie mieliby prawa autorzy napisu?

Zanim zakończę, powtórzę to, co już napisałem na FB. "Im więcej o tym myślę, to tym bardziej oburzam się na siebie, innych i cały polski Kościół, że nic nie zrobiliśmy, żeby skonfrontować się ze zjawiskiem mieszkania przed ślubem. Nie było listu pasterskiego, nie było demonstracji, nie było postu, modlitwy, nie było żadnych akcji o takim rozmiarze jak walka o Smoleńsk, czy walka z gender. 17 lat temu, nikt z przyjmujących po kolędzie na osiedlu Ruczaj (odwiedziłem 800 mieszkań) nie mieszkał przed ślubem, słyszeliśmy tylko, że takie rzeczy dzieją się na Zachodzie, ale nic w tej sprawie nie zostało zrobione. Gapiliśmy się i gapimy przez lata, jak wchodzą zwyczaje, które być może najbardziej niszczą rodzinę. Mogę się mylić. Ale czuję jakiś faryzeizm w selektywnym oburzaniu". Precyzując, oczywiście coś tam robiliśmy, ale być może umiemy walczyć tylko z ludźmi, bo na walkę ze złem nie mamy ani sił, ani wiary, ani pomysłów. Mamy tylko tolerancję. Tolerujemy zło, ale już nie tolerujemy ludzi inaczej myślących.

Wydaje mi się, że rozumiem oburzenie billboardem. Ale palą się dalej we mnie kontrolne lampki, bo krytyka akcji odsłoniła wybiórczą mentalność, która czyta z Ewangelii tylko wybrane wersety, widzi w realu tylko niektórych grzeszników, wybiera tylko niektóre drogi dojścia do serca ludzkiego i kocha tylko niektórych ludzi. Wybiórczość jest zawsze ograniczeniem. Ewangelia jest powszechnością. A Kościół ma być i Bogu dzięki jest katolicki czyli powszechny. I powszechna, szeroko perspektywiczna powinna być miłość: do konkubentów i do autorów billboardu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jeszcze raz o billbordzie
Komentarze (122)
A
A.
13 marca 2015, 22:07
W Krakowie na Wielki Post był list pasterski kard. Dziwisza m.in. o mieszkaniu przed ślubem
C
ciekawy
13 marca 2015, 22:13
I co napisał?
T
tak
13 marca 2015, 22:55
Przeczytaj
ZG
Za GN
13 marca 2015, 09:17
Zacytujmy GN na temat wystąpienia prof. Grygiela na posiedzeniu Episkopatu Polski: tzw. rewolucja miłosierdzia to chaos (http://gosc.pl/doc/2388275.Prof-Grygiel-tzw-rewolucja-milosierdzia-to-chaos) > uczony przytoczył słowa Jana Pawła II, że znajdujemy się w sytuacji, w której człowiek się zagubił, kaznodzieje się zagubili, katecheci się zagubili i wychowawcy się zagubili. ... eschatologia stała się obca dzisiejszemu społeczeństwu, wskutek czego "manipuluje się miłością czy sprawiedliwością", a w konsekwencji i człowiekiem. Manipuluje się także słowem miłosierdzie "nie bez winy naszych pasterzy, którzy nie wchodząc w treść tego słowa, włamują się nim jak wytrychem nawet do sakramentów". ... skutkuje to nieraz postawą traktowania tajemnicy sakramentów jako swego rodzaju "problemu ...  "dzieje sakramentalnego życia w osobie ludzkiej to dzieje szukania przez nią Źródła wszystkiego, co jest. A człowiek, który nie szuka tego Źródła skazuje się na duchową śmierć". > Nawiązując do dominującego obecnie socjologicznego podejścia do sakramentu małżeństwa, dodał, że "błądzi ten, kto szuka zrozumienia muzyki miłości w podsumowaniach ankiet i na ich podstawie tworzy antropologię życia i rodziny, gdyż tak postępują z człowiekiem marksiści, według których praxis decyduje o prawdzie, a nie prawda o praxis". ... może to doprowadzić do sytuacji, iż pasterze porzucą głębokie teologiczne i duchowe myślenie ... "Jeżeli benedicto peccati (dobre mówienie, błogosławienie) grzechu zadomowi się w duszpasterskiej praxis, Słowo Boga Żywego zostanie wtrącone do więzienia przez Wielkiego Inkwizytora ..., a potem wygnane ze społeczeństwa z zakazem powrotu.
ZG
Za GN
13 marca 2015, 09:18
> Pozwoli to kapłanom rozgrzeszać człowieka nie tylko z grzechów popełnionych wczoraj, ale także z trwania z nich w przyszłości" - podkreślił, odnosząc się w ten sposób bezpośrednio do propozycji udzielania Komunii św. osobom żyjących w ponownych związkach, których zadowala ten stan i które nie pragną już, ani nie czynią wysiłków, aby powrócić do swego faktycznego małżeństwa. > Prof. Grygiel poddał zdecydowanej krytyce coraz bardziej rozpowszechniony sposób interpretacji pojęcia "miłosierdzia". Podkreślił, że "miłosierdzie polega nie na sentymentalnej litości, lecz na przypominaniu człowiekowi zapomnianej przez niego prawdy". > Przypomniał, że "św. siostra Faustyna mówiła o nawróceniu się do miłosiernego Boga, a nie o rewolucji miłosierdzia". Skonstatował, że "wystarczą nam ostatnie rewolucje: francuska, bolszewicka i seksualna", a "rewolucja w Kościele, która by miała polegać na odwróceniu się od przeszłości, a zwróceniu się ku przyszłości, skończy się fatalnie nie tylko dla Kościoła, ale także dla świata". > Podkreślił przy tym, że "droga powrotna do małżeństwa trwającego na zawsze w Słowie wcielonym, wiedzie przez konfesjonał. A ten, kto próbuje wytrychem otworzyć drzwi do Eucharystii, usłyszy słowa: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?"
O
owieczka_
14 marca 2015, 12:46
Jak dobrze, że mamy takich mądrych profesorów, dobrze znających ewangeliczne rozumienie miłosierdzia.
W
wanda
12 marca 2015, 22:00
Pan Jezus do kobiety,która miała kilku mężów powiedział-Idż i nie grzesz więcej.Czy to znaczyło,że ma zostawić obecnego męża?A wrócić-do którego?,przecież nie było jeszcze wtedy sakramentu małżeństwa?Czy to znaczyło ,że ma z nim żyć w czystości i pomimo swej młodości ,pozbawić się posiadania dzieci?Czy może powinna zatrzymać się na obecnym mężu i wreszcie założyć z nim rodzinę?
T
tak
13 marca 2015, 00:55
O którą przypowieść Ci chodzi? Jeżeli o Jezusa i Samarytankę (J 4 1-30) to Jezsu nie powiedział tego co piszesz. Natomiast powiedział te słowa do nierządnicy, ale ta oczywiście nie miała męża.  Wando, proszę Cię najpierw porządnie i parę razy przeczytaj całe Pismo Święte bo sama widzisz , że mylisz różne rzeczy z Objawienia, a to powoduje mętlik w głowie, który się przekłada  na mętlik w życiu. Nie obraź się  bo nie mówię z wyższością. Piszę to jako dobrą radę i żaluję , że wcześniej ktoś inny mi takiej rady nie udzielił. Zresztą może udzielił tylko nie posłuchałem. A szkoda.
G
gng
13 marca 2015, 18:07
Idź-że! I nie grzesz więcej...
A
Ania
12 marca 2015, 17:25
Popieram autora tekstu. Billboard kontrowersyjny tak samo jak Pan Jezus i tak jak On nie musi wszystkim pasować. 
ZN
Z nawy bocznej
12 marca 2015, 15:58
Oj, ktoś napsuł katolikom w Polsce w głowie - w taki sposób, że z normy społecznej chce czynić normę moralną. Większe przyzwolenie na grzech i oswojenie się z "życiem bez ślubu" nie oznacza, że nie można już go zauważać i nazywać wprost. Chociaż "uszy świerzbią" i domagają się eufemizmów, albo w ogóle przemilczania tego problemu.
H
Hammurabi
12 marca 2015, 13:24
  Drogi Księże ..pominął Ksiądz [ bardzo zręcznie ] najwazniejszy fakt ,jaki ? ano ten ,że ów bilboard jest ukazywany jako CENTRALNY PUNKT NAUCZANIA KOŚCIELNEGO , WIDOCZNY A CO Z PRASĄ KATOLICKĄ ? KATECHEZAMI, KAZANIAMI ITD. Wniosek ? bardzo proszę : instytucja wielomilionowej [jeszcze ] wspólnoty jest rozpaczliwie słaba w swym nauczaniu .  Porównanie z Janem Chrzcicielem nietrafne .on mial tylko miękkie odzienie i nie posiadal całego aparatu przekazu jakim dysponuje instytucja ,jaki wniosek się nasuwa ? Kościoł nauczający nie jest wstanie przyjąć do wiadomosci ,że popełnił potężne błędy ,to upadek moralny... Pan mający nieograniczone Milosierdzie jest wstanie wybaczyć grzesznikowi wszystkie grzechy ...jeśli sie do nich przyzna i je wyzna... ja nie widzę nawet intencji ... to bilboard jest tak mocny czy kościół taki słaby ,że musi sięgać po takie srodki ? Zamiast długich dywagacji : własnie mieliśmy jubileusz , ciekawe niezuważony przez instytucję , ćwierć wieku przemian cywilizacyjnych , proszę porównwc stan wyjsciowy: kosciół w 1989  i teraz... Drogi Autorze to nie są dywagacje to fakty natury masowej , instytucję rozumiem ...tutaj nie ma czego świętować , owszem jest nad czym zapłakać . p.s. wtedy kościół nie mógł mieć swoich plakatów , komuniści na to nie pozwalali , ale nie musiał ... to nie było potrzebne ,owieczki sluchaly głosu pasterzy i głos ich znaly... 
S
senior
12 marca 2015, 22:48
Stosowanie takich metod ewangelizacji (katechizacji) uważam za ogromnę  klęskę dotychczasowego nauczania KK w tej  sprawie. Jestem pewien, że wierzący, żyjący w konkubinacie doskonale wiedzą, że jest to grzech. Doświadczają tego ze strony KK na każdym kroku, np. chcąc ochrzcić dzieci z takiego związku. KK na każdym kroku daje im odczuć, że są dla niego trędowatymi, że praktycznie są ekskomunikowani. Taka nowa forma "ewangelizacji" KK ich po prostu dodatkowo dobiją w ich dramatycznej sytuacji i jest po prostu nieporozumieniem. Każdy konkubinat jest inny i wrzucanie wszystkich do jednego wora i ocenianie wg identycznych reguł jest po prostu nieporozumieniem. Jakie wrażenie robi treść bilbordu na ludziach niewierzących? Ilu Polaków  prawdziwie wierzy? 95% czy też 30%?
H
Hammurabi
12 marca 2015, 22:54
Oczywiście ,że tak , tylko... kto ma odwagę tak myśleć ? a teraz o tym co jest moim uczuciem , nie rozumem, odnoszę wrażenie ,ze absolwenci seminariów duchownych ...boją sie myśleć. to jeszcze edukacja czy już tresura ?
I
irbis
12 marca 2015, 23:58
Panie "seniorze" ujmuje sie Pan za konkubentami co najmniej jakby Pan tu ich reprezentował. Jest Pan trędowaty, ekskomunikował ktoś Pana? Jesli Pan reprezentuje którąś ze stron w tej dyskusji, to wypadałoby o tym innych powiadomić. Wrażenie jakie zrobi ten billboard na różnych ludziach zapewne będzie równie zróznicowane tak, jak populacja. A co do Polaków którzy prawdziwie wierzą, Pan zalicza siebie do której grupy? I może na koniec niech to pytanie stanie się dla Pana jakąś reflesją i rozjaśni Pana myślenie.
C
chochlik
13 marca 2015, 11:08
Przepraszam ,że się "wcinam ' ale to bardzo ważne bo to wyjdzie przy okazji innych spraw ,do kogo ! jest adresowana ta kampania plakatowa , w czyim imieniu prezemawia ?osób wierzących czy do niewierzących... nonsens, dla nich grzech to bzdura . Ja mślę [ może ktoś zaprzeczy  ?] że to "komleks upadającego mocarstwa " traci swe owieczki ale nie może się z tym pogodzić, przemawia jakby do całości a słuchają go nieliczni . Nie chce przyjąć do wiadomości ,że w tej grzeszności [ tak to grzeszność } instytucja ma tez swój udział ..choćby i taki ,że reaguje za późno ,ze proces ten dzieje się od dawna a duchowni wcale tego nie zauważali...żyli we własnym odizolowanym od Kościoła światku. Kościoł jest org. hierarchiczną ,nierówne są prawa ale...nierówna jest tez odpowiedzialność , komu więcej dano ma cięższą odpowiedzialność. A tutaj ktoś... kto niezauważa swoich grzechów uczy tych co zawinili mniej ...no taka jest wymiowa hierachiczności.  Kto to jest męczennnik ? to osoba której przyszło żyć ze "świętym" no..to jest jakaś tam droga do świętości .  Znoszenie czyjegoś braku poczucia winy to ciężkie cierpienie , krzyż.
I
irbis
13 marca 2015, 20:46
A w Pana mniemaniu jesli Bóg istnieje, to istnieje tylko dla osób wierzących, a dla niewierzących już nie? Czyż grzech popełniony przez osobę niewierząca nie jest grzechem? Nie zauważa Pan własnego prostego błędu logicznego polegającego na utożsamianiu skuteczności kampanii billboardowej z nauczaniem Chrystusa. Pierwsze z drugim nie ma nic wspólnego. My mamy zawsze pouczyć błądzacego bliźniego. Czy, kiedy i na ile to nasze pouczenie będzie skuteczne to juz zostawmy Panu Bogu. Pańska interpretacja "kompleksu upadającego państwa" jest jeszcze bardziej mylna. Kościół zabiega o każdą "duszę", ale nie walczy o to z tymi owcami. Pojęcie hierarchiczności chyba także sie Panu pomyliło. Trochę na siłę nie będę sie doszukiwał ironii w Pana poście. Natomiast ostatnich Pana zdań nie potrafię zinterpretować, sa na zbyt duzym poziomie abstrakcji.
T
tak
12 marca 2015, 13:18
Psalm 119:" odrzucasz wszystkich, którzy odchodzą od Twych przykazań, bo zamiary ich sa kłamliwe"
12 marca 2015, 13:34
I tu nastąpiła zdecydowana zmiana wraz ze Zbawieniem. Bóg szuka zagubionej owcy i cieszysz się z odnalezienia Wymaga przestrzegania przykazań - - ale jeśli już zgrzeszysz oferuje owoc Krzyża, załującym odpuszczenie grzechów: Idź i nie grzesz więcej.
T
tak
12 marca 2015, 15:17
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo, albo Proroków. N ie przyszedłem znieść , ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, anie jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni." Kto to powiedział? Dla ułatwienia Mt 5,17-18. A więc po Chrystusie.  Rozumiem, że może i lepiej, any tych słów nie było. Ale są i to nie przez pomyłkę.
13 marca 2015, 09:57
Ani Prawo ani Prorocy sie nie zmienili Ale poprzez Zbawienie zmienia się perspektywa: 10 Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa. 11 A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie. 12 Prawo nie opiera się na wierze, lecz [mówi]: Kto wypełnia przepisy, dzięki nim żyć będzie. 13 Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie - 14 aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha
T
tak
13 marca 2015, 12:16
Czyje słowa są ważniejsze Chrystusa czy św. Pawła? To po pierwsze. Ale na pewno znasz i słowa z listu  św.  Jakuba, że wiara bez uczynków martwa jest. To po drugie. Po trzecie, można tak interpretować słowa św. Pawła, że przestrzegał on i słusznie przed taką postawą , że jeżeli będę postępował zgodnie z przykazaniami to będę automatycznie zbawiony, co by oznaczało, że sam się zbawię. To jest raczej postawa pychy, bo przecież człowiek nie jest bezgrzeszny, poza Chrystusem. Zatem i św. Jakub i św. Paweł mówią o tym samym: św. Paweł oburzony nauczaniem faryzeuszów a zwłaszcza ich przekonaniem, że przestrzegając  Prawo sami możemy siebie zbawić z pasją mówi "nie" , ale to wcale nie znaczy, że nie zgadza się ze św.  Jakubem i uważa, że wystarczy wierzyć i można grzeszyć do woli!  Potwierdzają to słowa Jezusa Chrystusa, że nic nie zmienia z tego co Jego Ojciec nauczał (Dekalog - Stary Testament): przez swoją śmierć zmywa nasze grzechy , ale mamy przestrzegać przykazania, a kto ich nie przestrzega - grzeszy. Zresztą w innym miejscu Chrystus poucza o  faryzeuszach " Czyńcie więc  wszystko co Wam polecą , lecz uczynków ich nie naśladujcie". (Mt 23,3) Faryzeusze nauczali Prawa Starego Testamentu.
13 marca 2015, 15:15
Nie rozumiem: - Jak rozumiesz pojęcia Prawo i Prorocy? - Czy składasz ofiarę całopalenia - przewidzianą przez Prawo? Jeśli nie to dlaczego nie?
T
tak
13 marca 2015, 16:19
Przecież nie dyskutujemy o całpaleniu ,a ponieważ wiesz o tym dobrze i skoro brak Ci argumentółw to próbujesz mnie ośmieszyć to kończę tę wymianę zdań.
13 marca 2015, 17:03
Nie staram się ośmieszyć a jedynie zrozumieć co masz na myśli. Prawo i Prorocy to najprościej dwie (z trzech) grup ksiąg Starego Testamentu. To co dzieję sie wraz ze Śmiercią i Zmartwychwstaniem Chrystusem to odkupienie - odrzucenie grzesznika jest zastępione jego zaproszenim do skorzystania z oferty: Zbawienia. Bóg - nie chce odrzucić grzesznika, przychodzi do chorych i pogrążonych w grzechu i mówi: Niezależnie od tego jak bardzo zgrzeszyłeś i pod jaki paragraf podpadasz jeśli odwrócisz się od grzechu i pójdziesz za mną, to przepis prawa nie ma mocy nad tobą, bo Jezus za Ciebie umarł. Bóg nie odwraca się od grzesznika, oddaje zań Swojego Syna... Mówi: Ja Cię nie potępiam idź i nie grzesz więcej. Jeśli trafisz do piekła to nie dlatego, że Ja się od ciebie odwracam - a dlatego, że ty odracasz się odemnie.
Jack French
12 marca 2015, 13:09
Jedna sprawa: jeżeli zdolbymi do zbania empirycznego są konsekwencje negatywne, to należy nie tylko włączyć czerwoną lampkę, ale również podjąć jakieś wnioski, a po nich konsekwencje.
Jack French
12 marca 2015, 13:12
*zdolnymi
12 marca 2015, 13:21
Proponuję do poprawiania wpisów  korzystać z opcji: "Zobacz wszystkie komentarze na forum"
Jack French
13 marca 2015, 10:28
Dziękuję :)
W
Wojciech
12 marca 2015, 09:51
Aha to takie : jestem za  nawet przeciw,  "albo cos robi się ze strachu przed konsekwencjami albo ze szczerego i miłujacego serca" No i wyszło szydło z worka - Ci wszyscy autorzy to starotestamentalni ludzie powodowani strachem. Myslałem że Kosciół odczytuje ST jako wołanie o Mesjasza, a tu taka bolesna prawda, której Kosciół nie odrzucił co gorsza... I to widać na twarzach tych protestujących przeciwko aborcji ? Naprawdę ? Czyli ten włoski biskup mówiący w obraxliwy sposób o twarzach ludzi modlacych sie pod klinikami aborcyjnymi miał rację ? To juz nawet ten ST widać na twarzach, o billboardach nie wspominając ?  Na szczęscie mamy i jasną stronę mocy - Szymon Hołownia. To może by tak dowartosciować temat w programie "Mam talent" ? Już tam kolega Szymon nikogo starotestamentalnie nie wystraszy...
AL
Andrzej L
12 marca 2015, 09:47
Publicznie wypowiadane słowa (poprzez media) mają szczególną wagę i mogą wiele uczynić dobrego, ale też maogą przyczynić się (nie daj Bóg), do upadku bardzo wielu braci.  Czasami, gdy czytam niektóre artykuły na DEON-nie , prawdę mówiąc jestem trochę przerażony duchową kondycją ich autorów. Z prawdziwą troską myślę o tych wszystkich niepotrzebnych (szczególnie tych, które znacznie odstępują od nauczania Kościoła) słowach, dlatego każdy taki głos - jak Ks. Wojciecha, bardzo mnie cieszy. Dziękuję !
R
Rafał
12 marca 2015, 08:48
Genialne podejście! Nie umiałbym bronić tej kampanii, ale wszystkimi rękami podpisuję się pod tym, że w Kościele nie musimy mówić jednym głosem, ba, nawet nie powinniśmy.
jazmig jazmig
12 marca 2015, 07:15
[url]http://nowy.ekai.pl/media/szuflada/prof_______________________________________.htm[/url]
F
Forward
12 marca 2015, 01:47
Billboard kogoś nawróci.....spadłem z krzesła ze śmiechu. Ci co to wymyślili to  rzeczywiście " urwali sie z billboardu", bo chyba na choinkę to juz za późno.
R
romantyk
12 marca 2015, 01:19
Proszę księdza. W imię czego ma rezygnować z konkubinatu osoba, która nie jest blisko Jezusa? W imię spokojnego sumienia? Ma się wyprowadzić od konkubina przez bilbord? Facet kobietę rzuci, bo zwariowała. Bo poszła za głosem bilbordu. Coś mi się wydaje, że to jest scenariusz pokręcony, że czegoś tu brakuje. Tak, proszę księdza, mam na tyle pokory by brać pod uwagę, że to plan Boży, Boże dzieło. Ale z mojego doświadczenia (nawrócenia) widzę, że ewangelizacja to głoszenie Chrystusa, najpierw go spotykam - najpiękniejsza sprawa w życiu, potem w imię tej miłości rezygnuje z grzesznego stylu życia. Podejmuję decyzję stając przed wyborem moja przyjaźń z odkupicielem kontra grzech. Tylko dzięki Jezusowi jestem w stanie podjąć szalone decyzje, dla jednych będzie to abstynencja seksualne, dla innych zerwanie relacji np z chłopakiem. Ale zawsze jest to oparte na spotkaniu Jezusa, to skarb. Dla ludzi którzy go nie spotkali działanie osoby nawróconej będzie niezrozumiałe i nie wyobrażam sobie by takie decyzje podjęła osoba która nie spotkała Jezusa tylko bilbord oskarżający. Ale osoba nawrócona dobrze wie w imię czego rezygnuje z konkubinatu, a  de facto przewrócenia życia na głowę.
R
romantyk
12 marca 2015, 01:20
cd 1 Reasumując. Ruchy w kościele ewangelizujące wiedzą co jest ich celem. Ten akt bilbordowy, chyba chciał być głośny ale cel wydaję mi się nie ewangelizacyjny. Kościół zaspał. Ludzie albo odeszli od relacji z Jezusem idąc w konkubinat, albo kościół (a tak mi się wydaje) nie nauczał dlaczego, powtórzę, dlaczego to jest tak ważne. Nie potrafił przedstawić wartości seksu, mieszkania razem dopiero po ślubie. I tymi bilbordami tego czasu nie naprawi. Bo trzeba wiedzieć i przekazywać co jest piękne i dlaczego, a nie sypać bilbordy. Absolutnie może się mylę :) ale myślę że logiczne, zresztą, nauka religii nigdy mi nie zaprezentowała co jest piękne w czekaniu do ślubu itd. Ten plakat to nie ewangelizacja, to katechizacja tylko w nie odpowiednim czasie, w nie odpowiednim miejscu, a przede wszystkim, w nie odpowiedniej formie. Mamy mądrych ludzi w kościele którzy wiedzą jak w interesujący sposób mówić o wartości życia zakochanych osobno do ślubu – ks. Malina, pan Pulikowski, małżeństwa…, mnie oni przekonali, nie bilbord. Myślę, że Bóg chce, żebyśmy wiedzieli, dlaczego to jest dobre, byli przekonani nawet naukowo, namacalnie świadectwem, a nie czynili coś bo koniec kropka pójdziesz do piekła. Ale to katecheza a nie ewangelizacja
R
romantyk
12 marca 2015, 01:21
cd 2 Jeszcze jedno, spotkanie Jezusa z kobietą przy studni. Odeszła od studni, pobiegła, odmieniona. Czy zostawiła konkubina? Chyba nie jest to jasne, ale chyba można się domyślać, że tak. Jeśli zostawiła to dlaczego? Spotkanie z Jezusem ją odmieniło, dało jej wartość i siłę, uzdrowienie. Spotkanie z Jezusem.
J
Jim
12 marca 2015, 09:18
A na czym to odmienienie przez Jezusa miałoby niby polegać??? Na poprawieniu jej samopoczucia na drodze ku wiecznemu potępieniu??? Bóg jest miłością i przyszedł na świat, żeby ludzi zbawić - uwolnić od zła, a nie utwirdzić na drodze do piekła. Wypisujesz rzeczy, które trudno mi inaczej nazwać, niż "idiotyzm".
R
rafi
12 marca 2015, 09:57
Tak, ja też się zastanawiam jaka jest dalsza część planu, którego częścią jest ta akcja. Bo największym problemem jest to, że ludzie nie szukają Boga. To jest większy problem od tego, że cudzołożą. Poznanie Boga prowadzi do ukochania Go, a to prowadzi do odwrócenia się od wszystkich grzechów... dziesięciu czy nawet dwunastu ;)
R
Rysiek
12 marca 2015, 01:18
W moim mieście na billboardzie słowo " cudzołóstwo" zostało zaklejone słowem " pedofilia". Ładniej wyglada i bardziej pasuje do Kosciola.
W
WDR
12 marca 2015, 01:24
Ja na komórkę dostałem wersję z molestowaniem, Durczokiem i TVN.
F
Filip
12 marca 2015, 10:05
No właśnie widać komu się plakat nie podoba. Tym którzy manipuluja najpodlej - pedofilią, ktorej w Kościele jest o połowę mniej niż wśród pastorów, rabinów o innych grupach społecznych nie wspominając. Nie wspominając też o uniewinnieniach księży, np. w Hiszpanii - ktorych sąd oczyścił z zarzutów. Nie raz było tak - że prasa krzyczy przed wyrokiem - ksiądz pedofil, a na rozprawie, na której zapada uniewinnienie nie ma ani jdnego dziennikarza. Jak koś jest dociekliwy to w necie znajdzie. A jak ktoś jest wrogiem Kościoła pokroju Urbana to będzie zaklejał plakaty i pisał o tym w necie - podając rękę Żyłce i Kramerowi. Cóż pożyteczni idioci i księża"patrioci"
T
tradycja
12 marca 2015, 10:33
Jak zasłonisz słowo "cudzołóstwo" na billboardzie to lepiej się poczujesz? Grzech zniknie? Nic nowego. Adam po popełnieniu grzechu też zasłonił się przed Bogiem, schował się przed Nim.
D
demokracja.net
11 marca 2015, 23:16
Z Konferencji Episkopatu Polski „… to jest Ewangelizacja …,ale żeby głosić trzeba najpierw tym Żyć”  Siostra Chmielewska
T
TT
11 marca 2015, 22:55
Wiele racji jest w tym artykule. Ewangelia i Stary Testament są bardzo różnorodne. Są tam i wyznania miłości i ostrzeżenia, a także groźby, choć tych bardzo nie lubimy. W wielu miejscach ST jest mowa o śmierci, jako karze za grzechy. Rzeczywiście pewna grupa ludzi, zresztą bardzo głośna w mediach, interpretuje Dobrą Nowinę, jako dobrą nowinę, a dokładniej dobrą wiadomość. Czyli, że wszystko jest po naszej myśli. Bozia nas kocha, jacy jesteśmy i nie musimy się przejmować niczym, poza oczywiście RM i pewnymi kręgami w Kk, które mówią o istnieniu piekła, możliwości potępienia itp. Tym dawany jest stanowczy odpór. Według nich, słowa ST o śmierci jako karze za grzechy są nieaktualne. Ot taka ewangelia na naszą miarę i z którą można mieć święty spokój. Jednak jak ktoś czyta NT, to widzi, że nie jest to dobra nowina, czyli pomyślna nowina. Mowa tam jest o bożej miłości, ale i o śmierci i to wiecznej - zgroza. ST i NT poruszają właśnie przez to, że mówią o tych biegunach, odsłaniają w człowieku jego grzechy i zakłamanie, czasem ukryte przed nim samym. Myślę, że akcja plakatowa spotkała się z tak wielką krytyką, bo ... odebrała niektórym święty spokój, kazała się zastanowić nad swoim postępowaniem, przypomniała o sprawach podstawowych i nadwątliła słodziutki obrazek bozi, który niektórzy w sobie pielęgnowali.
F
Filip
11 marca 2015, 22:54
Cóż. Ja również mogę podziękować. - a Żyłka - cóż jest bardzo przewidywany - wiem z góry co oprotestuje i chyba bez problemu mógłbym pisac artykuły w jego stylu ;) 
W
Wędrowny
11 marca 2015, 21:55
tylko w neoakatechumenacie jest pełnia prawdy
BA
błądząca, ale nadal szukając
11 marca 2015, 23:00
"Wybiórczość jest zawsze ograniczeniem" - cytując autora powyższego tekstu...
S
senior
11 marca 2015, 21:11
Katoliku, popierasz in vitro - jesteś ekskomunikowany. Oto moja propozycja  dla autorów  bilbordu  o konkubinacie  i cudzołóstwie na treść kolejnego bilbordu.  Czy będzie również tak "jednoznaczny" w powszechnym odbiorze?
W
WDR
12 marca 2015, 01:11
Przed wyborami się nie odważą, bo Bronek z Bronkobusa popiera in-vitro.
jazmig jazmig
11 marca 2015, 21:10
1 Kto napomnienie lubi, kocha mądrość,      kto nagan nie znosi, jest głupi. tyle w temacie.
Z
zaciekawiony
12 marca 2015, 01:10
No proszę. A jak się ma to słuszne pouczenie do putinowskiej mądrości u pana jazmiga ?
E
Eilinel
11 marca 2015, 21:09
Dziękuję za ten artykuł.
F
Frodo
11 marca 2015, 20:51
Bardzo mądry tekst. Przytaczając sztandarowy tekst p.Durczoka sprzed lat:" a skąd ci biedni ludzie mają to wiedzieć...". To jest billboard informacyjny, żeby się dowiedzieli, jak z billboard'ów na górze Synaj...
M
Magda
11 marca 2015, 20:47
Czy moglby mi ktos w koncu powiedziec dlaczego konkubinat jest takim ciezkim przewinieniem ? Czy tylko dlatego ,ze slubujac sobie milosc do konca zycia,nie czyni sie tego przed Bogiem ? A co z tymi malzenstwami,ktorzy slubuja,a tej milosci jak na lekarstwo ? A ciagle klotnie,awantury,samotnosc w malzenstwie,krytykanctwo,egoizm,nie mowiac juz o zdradach ,niekoniecznie seksualnych ,przemocy czy szantazu,braku szacunku itp. Wolalabym bardziej widziec plakat "Niedotrzymywanie przyrzeczenia milosci to grzech ". Wolalabym,zeby Kosciol byl o to bardziej zatroskany.
jazmig jazmig
11 marca 2015, 21:12
1. Tak, seks bez ślubu jest grzechem śmiertelnym, jak się komuś to nie podoba, może to zaskarżyć u Boga, który to ustanowił. 2. Z faktu, że sąsiad bije sowją żonę wcale nie wynika, że ja też powinienem lub mogą bić swoją. Dlatego nie zajmuj się tymi, którzy źle postępują i nie szukaj w nich usprawiedliwienia dla zła, które czynisz. Pan Bóg rozliczy ciebie za twoje grzechy, a ich za to, co oni popełnili.
M
magda
11 marca 2015, 21:29
a co to jest slub ? o ile wiem malzonkowie przysiegaja sobie milosc i wiernosc sobie nawzajem w obliczu Boga.W konkubinacie to samo ,tylko nie przed Bogiem, bo w tego Boga sie nie wierzy, albo nie traktuje powaznie.Ale ostatecznie Bog nas rozliczy jednych i drugich przede wszystkim z milosci. A dlaczego mam sie nie zajmowac tym ,ze sasiad bije swoja zone, a zajmowac sie tym,ze nie ma slubu koscielnego ? Poza tym nie chodzi tu o "moje " zajmowanie sie ,tylko raczej Kosciola ,bo o tym tu mowa
I
irbis
11 marca 2015, 23:23
"bo w tego Boga sie nie wierzy, albo nie traktuje powaznie" Ma Pani dwa w jednym: przyczynę i skutek.
G
grzesiek
12 marca 2015, 00:00
W bardzo twórczy sposób w tej wymianie zdań zostało użyte słowo "zajmować". Świadomie albo nieświadomie, po drodze zmieniłaś znaczenie tego słowa. U jazmiga było: "zajmować się" = "brać przykład z". U Ciebie się zrobiło: "zajmować się = walczyć z". Skoro chcesz walczyć z grzechem innych, to walcz. Tylko nie zmień po drodze "walki z grzechem" na "branie przykładu z grzechu".
M
magda
12 marca 2015, 00:00
no wlasnie ,nie rozumiem tego, jak ludzie ,ktorzy nie wierza np.w Boga,albo,ktorzy nie sa z nim w bliskiej relacji, maja Go na tyle traktowac powaznie ,zeby zapraszac Go do swojego zycia.Ale to nie znaczy przeciez ,ze nie moga kochac drugiego czlowieka i z nim sie wiazac. A jezeli chcemy ,zeby zobowiazali sie wobec tej drugiej osoby w obecnosci Boga ,to przyprowadzmy go najpierw do Niego.Niech to zrobi swiadomie.
M
magda
12 marca 2015, 00:31
napisalam wyraznie ,ze bardzo chcialabym,zeby na plakatach pojawily sie napomnienia co do WAZNOSCI przysiegi malzenskiej,ktora nie obowiazuje tylko w dniu slubu,ale ale przez cale zycie ,ze nie tylko jest wazna sama przysiega malzenska ,ale rowniez jej codzienna realizacja...Nie rozumiem jak ty czy jazmig mozecie to interpretowac jako " brac przyklad z    ".I rowniez wyraznie napisalam ,ze to o czym teraz piszemy ,to nie"moje zajmowanie sie" grzechem ,tylko tych ,ktorzy te billbordy rozwieszaja i chca ludzom cos uswiadamiac.
G
grzesiek
12 marca 2015, 00:43
Nie napisałem, że Twoje słowa "zajmować się"oznaczały "brać przykład z", tylko, że słowa jazmiga tak oznaczały. A Ty się do nich odniosłaś, jednak zmieniając znaczenie. A ja zwróciłem na to uwagę. Oto moja wersja wydarzeń, jeżeli mogę tak to nazwać. Przy okazji, Twój pierwszy post trochę sprawiał wrażenie usprawiedliwiania, ale może niesłuszne. "bardzo chcialabym,zeby na plakatach pojawily sie napomnienia co do WAZNOSCI przysiegi malzenskiej" Mega pomysł. Serio.
W
WDR
12 marca 2015, 01:09
Mi też się pomysł Magdy podoba. Mam nadzieje, że celny (sam bym się nie spodziewał jak) plakat o konkubinacie doczeka się kontynuacji. ps. Skoro w wirtualnej sieci jest FaceBóg to w realnym świecie może być BillboardBóg. Niech każdy działa na swoim odcinku.
A
A
12 marca 2015, 10:18
FaceBóg na billboardach to genialny pomysł! W Niemczech (wiem, że jest to kraj, bardzo różnorodny wyznaniowo, gdzie w modzie jest ateizm a gdzie mało jest katolików praktykujących- chodzi o to jak ludzie postrzegają sami siebie, nie jak ja ich oceniam) rozwieszane są plakaty ,,Bóg Cię kocha" albo ,,Może do mnie wpadniesz?- Bóg" itd. Wszystko w jasnych barwach, brak krwistoczerwonych napisów. Teraz mogą odezwać się głosy, że pokazujemy tylko słodkiego Boga, ale ludziom należy pokazać, że Bóg jest fajny i nie ocenia, pomaga się podnieśc. Ale to powinno następować stopniowo. A jeśli chodzi o ,,szokujące" kampanie społeczne pełne brutalności i krwi, jak i napisy ,,Palenie zabija"- to nie pobudza naszej wyobraźni. Zaczynamy się przyzwyczajac do tego widoku. Ile krwi przelewa się każdego dnia przez ekrany telewizorów. Jesteśmy otoczeni dobijającymi widokami I czarny plakat nie pomoże. Powinniśmy pokazać, że idzie się odbić od szarej rzeczywistości. Grożenie złością Boga nie jest dobrym pomysłem. Owszem, Bóg jest sprawiedliwy, ale nie życjemy w Średniowieczu, gdzie każdy bał się diabła. Teraz nie wystarczy gromienie ludzi. Potrzeba bardziej otwartych, pełnych miłości i przemawiających do ludzi obrazów
J
jaga
12 marca 2015, 10:43
czyzby w slubie koscielnym chodzilo tylko o tzw. "legalny " seks ?
M
Maciej
11 marca 2015, 19:59
Stykając się z bezdomnością, chciałbym poznać konkretnych ludzi, którzy wydali kilka lub kilkadziesiąt tysięcy na bilbordy , chciałbym z nimi przeczytać  Ewangelię „…Bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść;”  - w te Słowa wierzę. „chciałem zobaczyć bilbord  wytykający grzechy a nie wywiesiliście bilbordu  „  -  to też jest ewangelia  z "Protokołu Mędrców Syjonu".
F
Filip
11 marca 2015, 20:04
Ale demagogia. Wyhodzi na to, że nie mamy prawa niczym innym się zajmowac jak tylko bezdomnymi.
M
Maciej
11 marca 2015, 20:14
Bracie Filipie :-), domyślam się , że pomagasz bezdomnym tak jak Jezus nauczał, gdzie Cię można spotkać w tej posłudze ? , może się umówimy i Ci trochę pomogę w Twojej ciężkiej pracy na rzecz potrzebujących braci i sióstr  ?
L
leszek
11 marca 2015, 20:29
Sprzedaj swój komputer i uzyskane środki rozdaj biednym. Biedni zyskają a internet nic nie straci. Albo sobie wsadź w buty takie "miłosierdzie" z cudzej sakiewki.
M
Maciej
11 marca 2015, 20:34
Leszku , przyjdzie taka godzina, że będziesz potrzebował Miłosierdzia,  zapamiętaj proszę, że wszelkie  dobro  pochodzi od Boga  (nawet mój firmowy komputer).
F
Frodo
11 marca 2015, 20:54
...nie samym bezdomnym żyje Kościół ale każdym grzesznikiem, którego uda się nawrócić...
BK
były konkubent
11 marca 2015, 21:34
Weź sobie Ewangelię i doczytaj; "Bo ubogich zawsze będziecie  mieli u siebie, ale Mnie nie zawsze...".
I
irena
11 marca 2015, 21:53
Największym dobrem, o które Kościół, dba jest zbawienie dusz. Największym dobrem, jaki można dać drugiemu człowiekowi, jest Jezus Chrystus. Człowiek bezdomny z Chrystusem w sercu jest bogatszy (i szczęśliwszy) od mieszkających w pałacach konkubentów.
J
Janka
13 marca 2015, 17:41
Pani Ireno, o szczęściu ludzi bezdomnych to niech Pani porozmawia z siostrą Małgorzatą Chmielewską (albo poczyta jej bloga) - ona się nimi zajmuje na co dzień. Modlitwa za tych ludzi, dotarcie do nich z Jezusem - bardzo ważna rzecz, ale oni również potrzebują jeść i dachu nad głową, o czym niejednokrotnie przypomina siostra Małgorzata.
I
irena
14 marca 2015, 15:53
Nie mówię o tym, że bezdomni są szczęśliwi, ale że jeśli mają Chrystusa w sercu na pierwszym miejscu, tzn. kochają Go, to są szczęśliwsi od każdego konkubenta, który ma mieszkanie albo nawet pałac, którego grzech oddala od Boga. Bo gdzie Boga nie ma, tam jest piekło. Proste, prawda? Tylko trudno w to uwierzyć. Boga w sercu nie ma. Może
I
irena
14 marca 2015, 15:55
Poprzedni post miał się zakończyć słowem "uwierzyć". Następne słowa są niepotrzebne, przepraszam.
S
senior
11 marca 2015, 19:51
Serdecznie dziękuję  Ks .Wojciechowi za kolejny artykuł  o bilbordach na temat  konkubinatu i grzechiu cudzołóstwa. Moim skromnym zdaniem uważam artykuł za bardzo rzetelny i napisany z serca wierzącego kapłana, troszczącego się o Rodzinę. To, że konkubinat i cudzołóstwo jest grzechem dla każdego wierzącego i praktykującego katolika jest aksjomatem nie podlegającym dyskusji. Tylko najpierw ustalmy do kogo bilbord o cudzołóstwie jest adresowany? Do wszystkich Polaków popełniajacych grzech cudzołóstwa, do wszystkich żyjących w konkubinacie, czy  wyłącznie do wierzących i praktykujących. A  tych ostatnich , regularnie uczęszczajacych  na  Msze Św. w niedziele i dni świąteczne jest nie wiecej  niż 35-40%, z tego  mniej niż połowa wie, w jakim celu idzie do Kościoła i aktywnie, z sercem uczestniczy we Mszy. Druga rzecz, czy konbubinat jest równy konkubinatowi? Jedni bez przeszkód mogą uregulować swój związek, inni niestety nie.Czy ciężar gatunkowy ich grzechu cudzołóstwa dla Boga ma tą samą  wartość? Co zaś dotyczy cudzołóstwa, czy jest to zjawisko zarezerwowane wyłącznie dla żyjacych w konkubinacie?  Czy nie dotyczy również, a może przede wszystkim,  tych "lepszych" rodzin "żyjących" w związku sakramentalnym? Wiem, że wywoła to powszechne oburzenie  i  wyłącznie negatywne opinie "prawdziwych katolików", ale niestety taka jest rzeczywistość. Kim ja grzesznik jestem, aby oceniać bliźniego? Konkubinat jest  grzechem, jest często tragedią dla ludzi wierzących, szczególnie dla tych, którzy nie mają szansy na uregulowanie tej sytuacji. Niestety w tej krytycznej dla siebie sytuacji mogą liczyć jedynie na bilbordy, dołujące ich do granic bólu.  Problem konkubinatu i cudzołóstwa jest  problemem bardzo złożonym i nie mam  moralnego prawa jednakowo osądzać i  wrzucać wszystkich tych ludzi do jednego  "ognia piekielnego". Wierzę w milosierdzie, mądrość i rzetelność sądu bożego tych braci i sióstr z  poplątanym życiem.
T
tradycja
11 marca 2015, 20:37
"Konkubinat jest często tragedią dla ludzi wierzących, szczególnie dla tych, którzy nie mają szansy na uregulowanie tej sytuacji" - o tak, to wielka tragedia dla konkubenta, którego ślubny małżonek żyje. Gdyby porzucony małżonek umarł, to była by szansa na "uregulowanie'' sytuacji.
11 marca 2015, 21:13
Słusznie. Poza tym trafić do hipotetycznego jednego, który się jeszcze uchował, że wierzący, a nie wie, że konkubinat to nie wskazane małżeństwo sakramentalne, a zbudować mur i zwiększyć jeszcze bardziej dystans do Kościoła tysięcy? Nazywa to się wylewaniem dziecka z kąpielą. Brawo za refleks i odnajdywanie się w rzeczywistości. Z kolei u jezuitów cenię trzeźwe myślenie i twarde stąpanie po ziemi.
I
irbis
11 marca 2015, 23:45
Konkubinat jest  grzechem, jest często tragedią dla ludzi wierzących, szczególnie dla tych, którzy nie mają szansy na uregulowanie tej sytuacji. Dlaczego wg Pana nie mają szansy? Może inaczej? Czyżby lubili żyć w grzechu? Jeśli nie, to naprawią sytuację i wrócą na łono Kościoła, bo nie Kościół za nich grzeszy. Proszę również nie mieszać w to miłosierdzia w sposób, jak Pan to robi. Miłosierdzie ma zastosowanie dopiero po nawróceniu, a nie zamiast jak Pan tu sugeruje.
S
stary
11 marca 2015, 19:43
Długo by można dyskutować o tym, czy i jak Kościół ma mówić ludziom o grzechu. Dyskusja jest jednak mało wartościowa, kiedy pomija się problem wiarygodności Kościoła. Najłagodniej mówiąc Kościół nakłada na wiernych ciężary niemałe, jednak jego dostojnicy i duchowni mogą zawsze liczyć na pobłażliwość. Przykładem sprawa arcybiskupa Wesołowskiego, jego kumpel ksiądz Gil siedzi w areszcie, ale zamknęła go tam nasza władza świecka, przełożeni duchowni udawali, że nie wiedzą gdzie przebywa (a był w swym domu rodzinnym). Smutnym przypadkiem jest takze sprawa księdza Moskwy z Tylawy, arcybiskup Michalik odwołał go ze stanowiska dopiero kiedy sąd skazał ks. Moskwę prawomocnym wyrokiem. Radzę także przestudiować biografię Marciala Maciela Degollado lub Brendana Smytha. Ten ostatni był przenoszony z parafii do parafii, później z diecezji do diecezji, a kiedy był już znany w całej Irlandii posłano go na misje... Ksiądz Brendan Smyth nie został nigdy ukarany przez władze kościelne, uwięziła go władza świecka, zmarł w więzieniu, w którym nie miał już kontaktów z dziećmi i młodzieńcami.  Proszę się nie dziwić obojętności z jaką świat przyjmuje pouczenia o grzechu.
A
Agnieszka
11 marca 2015, 19:10
dobry tekst 
11 marca 2015, 18:54
Patrzę na zdjęcie do tekstu.... i wyszło mi hasło: Grzech zabija (co prawda zdjęcie mówi o duszy, ale jak popatrzymy na obserwowane codzinnie skutki grzechu zabija i ciało). Może by zrobic na DEONie taki baner: ------------------------------------------------- |             KEP ostrzega:               | |             Grzech zabija                | |                     +                       | |  A ja wam powiadam:                 | |   IDŹ I NIE GRZESZ WIĘCEJ      |     |                          Kocham Jezus  | ---------------------------------------- Polecam czytania z dnia dzisiejszego
L
leszek
11 marca 2015, 18:38
Przecież działa wiele duszpasterstw dla związków niesakramentalnych. Dlaczego tej akcji ktoś nie powiązał ze wskazaniem drogi do takich miejsc. Konkubinat to grzech, ale my Cię wesprzemy w ponownym pojednaniu się z Panem Bogiem. Zamiast tego pojawił się morał na plakacie i jedyni zadowoleni, to sami moralizatorzy, którzy uważają, że odwalili kawał porządnej robory bo wygarnęli grzesznikom co o nich myślą. Ale celem ewangelizowania i prostowania dróg nie jest aby głosiciel pękał z dumy.
T
tradycja
11 marca 2015, 19:35
Masz błędne wyobrażenie o duszpasterstwach dla niesakramentalnych, tam nie ma wsparcia w pojednaniu się Bogiem, czyli zerwaniu cudzołożnego związku. Duszpasterstwa dla niesakramentalnych prowadzą odwrotną działalność, bo wspierają cudzołożników by się nie rozstali - patrz artykuł na Deonie "Żeby się nie rozwiedli drugi raz"
X
xxx
11 marca 2015, 18:28
"Ponoć ta kampania straszy." ------------------------------------------------------------ Ale przecież w Nowym Testamencie - mamy wiele słów, wypowiedzi, które przez wzbudzenie zbawiennego lęku - mają spowodować nawrócenie. np. "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle."Mt 10, 28 "Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły.  «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły.  Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam.  A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie».  Mt 11, 20-24 "Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, czcijcie króla!"1P2, 17 "Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej? 18 A jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik?"1 P 4,17-18 "Znamy przecież Tego, który powiedział: Do Mnie [należy] pomsta i Ja odpłacę. I znowu: Sam Pan będzie sądził lud swój.  Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego." Hbr 10, 30-31  ----------------------------------------------------------------------------- Jezus i Apostołowie czasem wzbudzali lęk swym zachowaniem, wypowiedziami - aby zatwardziałych słuchaczy pobudzić do refleksji i uchronić przed śmiercią wieczną. 
MR
Maciej Roszkowski
11 marca 2015, 18:15
Jakżesz nietolerancyjni są niektórzy. Żeby grzech nazywać grzechem? Przeciż to stygmatyzowanie, wykluczanie, dyskryminacja, nietolerancja. Pogrążmy się w tym miłym ciepełku. Ojciec jest dobry, kocha nas, cokolwiek byśmy zrobili. Inaczej nie jest Dobrym Ojcem, pogniewamy się na niego, weźmiemy swoje zabawki i pójdziemy na inne podwórko.
Dariusz Piórkowski SJ
11 marca 2015, 18:14
Wojtku, z zainteresowaniem przeczytałem Twój tekst odnośnie billboardu. Cieszę się, że pojawia się w nim dużo nowych i ciekawych argumentów w dyskusji na ten temat. Aż miło czytać, bo to rzadkość, żeby w Polsce móc spokojnie dyskutować. I dobrze napisane. Zgadzam się, że nie można wszędzie głosić Ewangelii tak samo i tę samą treść. Chociaż akurat taki bilboard trafia do wszystkich, którzy znajdą się na ulicy.  Zgadzam się również, że Ewangelia nie jest tylko połajanką, i czasem trzeba ostrzej, w zależności jednak od grupy. Tak, są dwie motywacje, ale ta oparta na lęku jest niedoskonała, choć pewnie wystarczająca, żeby nie popełnić zła. Św. Ignacy też pisał w Ćwiczeniach Duchowych, że jeśli już nic nie pomaga, to wtedy trzeba postraszyć piekłem i karami, aby uchronić człowieka przed utratą zbawienia. Ale właśnie... Pisze, gdy już wyczerpiemy wszelkie pozytywne środki. I tego mi właśnie w tych bilboardach brakuje. Są one jednostronne i z góry zakładają, że ci ludzie (w sumie dosyć anonimowi), którzy żyją w konkubinatach, odbiorą tylko te 'ostateczne" sygnały. Nie próbuje się w ogóle inaczej - wyczerpać najpierw pozytywne środki.  Piszesz, że w Kościele jest różnorodność i różne sposoby głoszenia, czasem wstrząsowe. Racja. Tylko że Jezus kierował się zawsze do konkretnego adresata, wiemy, że dostosowywał ton i treść nauczania do określonych grup. A bilboard do kogo się kieruje? I w końcu. Piszesz, że nas nadal obowiązuje Stary Testament. Tak i nie. Bo wiesz dobrze, że nie jesteśmy zobowiązani do zachowywania Prawa. Więc coś nas obowiązuje, a coś nie.  Podobnie wiesz dobrze, że Jezus nie poszedł w nauczaniu w ślady Jana Chrzciciela, który oczekiwał ognia i sądu, choć akurat w sprawie Heroda by się z nim zgodził. Sam zresztą miał wątpliwości, czy Jezus jest Mesjaszem, bo mu trochę nie pasowało to do pewnej wizji, którą miał. Więc w samym Piśmie widzimy pewną ewolucję także w głoszeniu Dobrej Nowiny i w rozumieniu Boga jako takiego.
11 marca 2015, 18:39
Ojcze Dariuszu "Wyczerpać pozytywne środki"... Jaki pozytywny tekst o małażeństwie wrzucił Ojciec na DEON od czasu kampanii bilbordowej "konkubinat to grzech"? w sumie mamy krytykowanie krytykowania krytkujących a zapowiadają się dlasze kroki... Niech Ojciec coś wrzuci coś :-)
E
ewa
11 marca 2015, 18:56
To nie jest argument, tylko czepianie się. O. Piórkowski wielokrotnie pisał o małżeństwie np. tekst. "I nie opuszczę Cię aż", gdzie proponuje pewne rozwiązania albo wywiad "Małżeństwo się robi". Proszę więc nie zarzucać, że nie promuje pozytywnie małżeństwa.
P
pg
11 marca 2015, 19:51
To jest argument. Gdzie te "pozytywne środki", o sile działania omawianego billboardu? Dawno nie widziałem tak ożywionej dyskusji na ten bardzo ważny temat. To znaczy że akcja spełniła swoje zadanie. Choć trochę ruszyła sumienia niektórych. O grzechu zaniechania nie wspomnę.
G
grzesiek
12 marca 2015, 00:24
"gdy już wyczerpiemy wszelkie pozytywne środki. I tego mi właśnie w tych bilboardach brakuje." Kiedy w takim razie proponuje ojciec uznać, że "wszelkie pozytywne środki" zostały już wyczerpane? Tyle było już akcji ewangelizacyjnych zachęcających, kładących nacisk na miłą stronę Ewangelii... Ta akcja jest pierwszą mi znaną, która jest trochę bardziej ganiąca niż zachęcająca. Czemu nie uznać, że po całym tym morzu zachęcania nadszedł czas na kroplę zganienia? Mi się wydaje, że kryteria, o których ojciec mówi są spełnione. Nie mam wrażenia, że ta akcja jest "skazywaniem z góry", mam raczej wrażenie, że uzupełnia inne, liczniesze akcje o przesłaniu zachęcającym. "Jezus kierował się zawsze do konkretnego adresata, wiemy, że dostosowywał ton i treść nauczania do określonych grup. A bilboard do kogo się kieruje?" Równie dobrze ktoś mógłby zapytać, do kogo są skierowane billboardy zachęcające. Autor zwrócił w artykule uwagę na bardzo ciekawą kwestię: większość argumentów przeciw temu billboardowi można odwrócić i tak samo zastosować do billboardów z drugiego bieguna ewangelizacji: że nieopłacalne, że nikt się od tego nie nawraca. To jest moim zdaniem najmocniejsza obserwacja całego artykułu, bo wytyka, że część komentatorów traktuje rzeczywistość po prostu selektywnie. Gdyby ci komentatorzy byli konsekwentni, to swoje własne argumenty zastosowaliby też przeciw innym, bardziej zachęcającym formom ewangelizacji. Ale tego nie czynią, co może świadczyć o tym, że kierują się czym innym, niż mówią, a w każdym razie dokonują selekcji rzeczywistości. Piszę to, przyznaję, trochę a propo pytania ojca "billboard do kogo się kieruje" (bo argument można odwrócić), ale też dlatego, że uważam to za główną obserwację artykułu. Ciekaw jestem, co ojciec o niej myśli?
Dariusz Piórkowski SJ
12 marca 2015, 06:57
Pozytywne środki: przykład rodziców i innych małżonków, katecheza na poziomie, dobre kazania na temat małżeństwa, kompetentny i atrakcyjny portal na temat małżeństwa i seksualności, świadectwa małżonków, wyjaśnianie, co zmienia przyjęcie sakramentu małżeństwa, grupy w parafii dla młodych, gdzie o tym się mówi itd. Jeśli się to zaniedba, to później bilboardy już nie pomogą.
T
tomtom
12 marca 2015, 09:20
Ojcze Dariuszu, Zawsze można lepiej- prawda?... Zastanawiam się w którym miejscu na plakacie widzi wielebny "straszenie piekłem i karami"... Komunikaty wyrażone na plakacie nie są ani pozytywne ani negatywne. Jak można VI przykazanie nazwać negatywnym...? (nie rozumiem księdza...) Stwierdzenie prostego faktu który przypomina czym jest konkubinat też nie ma negatywnego wydźwięku... To proste słowa prawdy- nic więcej... Sam Pan Jezus mówiąc, "każdy, kto choćby pożądliwie patrzy na kobietę dopuszcza się z nią cudzołóstwa" jest dużo bardziej radykalny niż to było rozumiane w prawie starotestamentalnym... Czy myśli ojciec że w reakcji na słowa Pana Jezusa nie było podobnych reakcji jak obecnie na proste ich przypomnienie przez autorów akcji billboardowej? Proszę również wziąć pod uwagę że być może zamierzeniem autorów było wywołanie żarliwej dyskusji wokół tematu, wiadomo wszak że omawiane billboardy są dopiero wstępem do kampanii która ma się rozpocząć na parę tygodni. Do dzieła- ojcze Dariuszu, Plakaty dają wielebnemu świetny pretekst- tworząc grunt do prowadzenia dialogu z wykorzystaniem "pozytywnych środków". Zamiast skupiać się na bezsensownej- nikomu nie potrzebnej krytyce można w tym czasie zrobić naprawdę wiele dobrego. Zaufajmy...
12 marca 2015, 11:07
Proszę, przeczytać mój wpis (a nawet kilka w tej sprawie). Skoro O.Dariusz uważa, że taki bilbord to za mało (i tu ma rację) to powinien jak najszybciej dodać to co brakuje - i wrzucić tekst na DEONie -pozytywnie o małżęństwie, zamiast pisać, że brakuje pozytywnych akcji :-)
A
Ania
11 marca 2015, 17:04
Uczestniczyłam i byłam animatorką na wielu rekolekcjach- Kurs Nowe Życie z Bogiem, Kurs Alfa, Seminarium Odnowy Wiary, rekolekcje ignacjańskie (tu jako uczestniczka).  Te formy rekolekcji bardzo sie od siebie różnią, ale mają spójne elementy. Zaczynaja od Bożej miłości, dopiero po pokazaniu, że Bóg jest miłosiernym Ojcem, porusza się temat grzechu. Następnie pokazuje się wyjście z tego grzechu - ofiara Jezusa, spowiedź, wyznanie Jezusa Panem i Zbawicielem. Te bilbordy pokazują sam grzech. Jasne, konkubinat jest grzechem i tu nie ma dyskusji, ale na wszystkich rekolekcjach grzech pokazuje się w odniesieniu do Bożej miłości i ofiary Chrystusa. Warto też mieć na względzie, że inna jest sytuacja par, które nie mają przeszkód, by zawrzeć sakramentalne małżeństwo. Inna par, które ślubu kościelnego zawrzeć nie mogą, a mają dzieci i wiadomo, że się nie rozstaną.
jazmig jazmig
11 marca 2015, 17:13
Aniu, zrozum, nie ma  jednego dobrego katechizowania. Ty wolisz zacząć od Bożej miłości, a inni od wskazania, że za grzech jest kara. Twój sposób nie jest ani lepszy, ani gorszy od tego drugiego.
I
irbis
11 marca 2015, 17:19
<a mają dzieci i wiadomo, że się nie rozstaną> Kto pani tak powiedział? Może raczy pani posłuchać Ks. Doktora M. Dziewieckiego? https://www.youtube.com/watch?v=M6FaotoITQs&feature=youtu.be
A
Ania
11 marca 2015, 17:57
Cóż, tylko dzieci żal, bo to one płacą największą cenę za niedojrzałość i nieodpowiedzialność dorosłych. Wiesz irbis życie jest niewiarygodnie przewrotne i co, jeżli pewnego dnia temu slubnemu dziecku zostanie tylko ten przyrodni brat/siostra? Co jesli rodzice umrą, zginą w wypadku, małżonka(i) nie było i jedyna rodzina zostaje to nieslubne (gorszego sortu) rodzeństwo? Co jesli tylko to przyrodnie rodzeństwo może zostać dawca szpiku, a zycie pisze rózne scenariusze.
A
Ania
11 marca 2015, 18:12
Pan tatuś (przykładny mąż i ojciec dzieciom ślubnym) wysle (albo i nie) alimenty i sprawa załatwiona? Jaki obraz Boga bęzie miało to dziecko? Jak bardzo będzie poranione? Taki tatuś krzywdzi ślubna żonę, ślubne dzieci i to dziecko ze związku niesakramentalnego. To psim obowiązkiem takiego tatusia jest tak pokuładać wszystkie relacje, by to wszystkie dzieci czuły się kochane. Nie mówię, że to łatwe, bo jest to kosmicznie trudne. Dlaczego dzieci maja cierpieć za winy dorosłych? I jak juz napisałam, może przyjśc moment, gdy temu slubnemu dziecku zostanie tylko ten przyrodi brat/ siostra.
D
dziecko
11 marca 2015, 19:46
Naiwnie myślisz, że dziecko ze związku sakramentalnego bardzo cieszy się z przyrodniego brata i siostry. Otóż nie. Dziecko bardzo cierpi widząc, że ojciec jest na codzień ze swoim drugim synkiem czy córeczką, a dla pierworodnego ma czas tylko raz w tygodniu przez godzinę. Znam sytuację z autopsji i wyobraź sobie że ostatnią osobą jaką chciało by widzieć dziecko ze związku sakramentalnego jest ten przyrodni 'braciszek.'
I
irbis
11 marca 2015, 20:11
Przepraszam ale przestawia Pani tu jakąś dziwną logikę. Jedyny warty rozpatrzenia aspekt, to chyba ten ze szpikiem. Dawca przyrodni brat/siostra (ze związku pozamałżeńskiego), bądź alternatywny przeszczep od dawcy niespokrewnionego. Wybieram tę drugą opcję. Niech moi rodzice zachowują sie jak należy. A propos, wysłuchała pani argumentacji Ks.Doktora M. Dziewieckiego? I jakie wnioski?
A
Ania
11 marca 2015, 20:21
Zwróć uwagę, że napisałam, że zarówno dzieci ślubne jak i ze związków niesakramentalnych są największymi ofiarami nieodpowiedzialności dorosłych. Zawsze któreś jest pokrzywdzone choć absolutnie nic nie zawinniło.
A
Ania
11 marca 2015, 20:26
Argumentów wysłuchałam. Nadal uważam, żę w takich sytuacjach zawsze najbardziej skrzywdzone są dzieci - zarówno ślubne jak i ze związków niesakramentalnych. Pomyslał Pan jaki obraz Boga będzie miało dziecko, na które tatus tylko płaci alimenty i nie interesuje się nim? dziecko nic tu nie zawinniło. I nadal uważam, że w życiu róznie bywa i czasem właśnie to przyrodnie rodzeństwo może być jedyną bliska rodziną.
I
irbis
11 marca 2015, 20:30
Pani Aniu, Chyba nie wysłuchała Pani wykładu Księdza doktora do końca. Do tego aby poczęło się dziecko potrzeba nie tylko tatusia (jak go Pani nazywa), ale i kobiety. Jeśli kobieta postanawia współżyć z żonatym mężczyzną, to powinna sie liczyć z tym, iż będzie wychowywać dziecko samotnie. Pyta Pani dlaczego to dziecko z niesakramentalnego związku ma cierpieć? Właśnie z powyższego. Choć ono samo nie zawiniło, to jego mama nie dość, że współżyła z żonatym mężczyzną ( VI, IX przykazanie), to jeszcze rozbijała sakramentalne małżeństwo tego mężczyzny.  Dziecko zostaje niestety bez ojca (choć może uda sie mamie wyjść za mąż za kawalera, lub wdowca). A jeśli nawet nie, to jego mama będzie ponosić konsekwencje dokładnie własnych wyborów.
A
Ania
11 marca 2015, 20:48
No własnie! Nie rusza Pana, że takie dziecko cierpi i ponosi konsekwencje nie swoich błedów? uważam, że tak po ludzku to bardzo niesprawiedliwe. Takie dziecko jest odcięte od taty i rodzeństwa.
I
irena
11 marca 2015, 21:58
Podobnie dziecko kobiety zakażonej HIV ma bardzo duże szanse zakazić się HIV. A dziecko kobiety zakażonej kiłą, urodzi się z kiłą wrodzoną. Dziecko cierpi, choć jest niewinne. A chorobę (grzech) ma matka. Tak to jest.
J
Justyna
11 marca 2015, 22:12
Ks. Drzewiecki nie posiada monopolu na ocenianie konkubinatów. Co konkubinat to inna historia. A dla mnie są przerażające i nie do przyjęcia rady o tym  by nie opiekować się i nie mieć kontaktu z nieślubnymi dziećmi. One są takimi samymi synami i córkami jak dzieci ślubne. Opowieść o mężczyźnie, który dopiero po 8 latach zainteresował się swoim synem tendencyjna ponieważ powinien kwestię swojego rodzicielstwa załatwić na początku. Tak samo dzieci ślubne zasługują na to by wiedzieć, że mają przyrodnie rodzeństwo i mieć z nim kontakt. Jak można radzić kobiecie by oddała dzieci- owoc romansu (gdyby mąż nie zgodził się na powrót żony z dzieckiem)do adopcji. Ciekawa jestem czy ks. Drzewiecki wziąłby odpowiedzialność, ze zranienia jakie być może spowoduje swoją ewangelizacją. Zranienia u dzieci a potem osób dorosłych, których rodzice porzucili, tak samo zranienia u kobiet, mężczyzn którzy przez całe życie będą świadomi zła, które wyrządzili swoim dzieciom a także sobie tymi decyzjami. 
I
irbis
11 marca 2015, 23:13
Panie Justyno, Aniu (Pani Ania pozwoli, że tutaj jej odpowiem), Ja całkowicie zgadzam się z Waszymi wnioskami, że dzieci nic tutaj nie zawiniły, a jedynie ponoszą największe zranienia spowodowane tą sytuacją. Rozumiem również Wasze myślenie, kobiet, skupiające się przede wszystkim na krzywdzie małych dzieci. Jednak zauważcie, że nie ma idealnego rozwiązania podobnych sytuacji. Zawsze w wyniku takich grzechów będą osoby, które cierpią. A rozsądek nakazuje w nich wrócić do życia bez grzechu. Ks. Doktor M. Dziewiecki jest krajowym duszpasterzem powołań,  swój doktorat bronił z dziedziny psychologii wychowawczej. Dodając do tego jego wieloletnią formację duchową należałoby dokładniej rozważać własne w temacie przemyślenia.
S
Słaba
12 marca 2015, 00:51
Złe jest naprawianie grzechu grzechem (dodawanie kolejnego grzechu do popełnionych wcześniej). Obowiązki wynikające z bycia ojcem (również dziecka nieślubnego), pozostają obowiązkami. Nie wypełnianie tych obowiązków jest ciężką krzywdą, wyrządzoną zarówno dziecku nieślubnemu, jak i żonie i dzieciom ślubnym, których taki ojciec używa instrumentalnie, do usprawiedliwienia się z popełnianego zła. Jeśli matka dziecka wyjdzie za mąż, a jej mąż adoptuje jej dziecko, to wtedy ojciec adopcyjny wychowuje dziecko. Ale nie wiem jak jest z prawami rodzicielskimi, jeśli ojciec biologiczny uznał dziecko. Nie wiem też, jak jest z alimentami, jeśli nie uznał dziecka.
S
Słaba
12 marca 2015, 00:58
Dziecko zakażone cierpi nie z własnej winy. Ale to nie znaczy, że rodzice mają go nie leczyć z chorób, którymi sami go zakazili (oboje!).
S
Słaba
12 marca 2015, 01:07
Choć ono samo nie zawiniło, to jego mama nie dość, że współżyła z żonatym mężczyzną ( VI, IX przykazanie), to jeszcze rozbijała sakramentalne małżeństwo tego mężczyzny. Taką samą winę jak matka ponosi ojciec dziecka. - nie dość, że będąc żonatym mężczyzną współżył poza małżeństwem (VI, IX przykazanie), to jeszcze rozbijał swoje sakramentalne małżeństwo.
I
irbis
12 marca 2015, 15:48
Całkowicie zgadzam się również i z Pani wywodami. Co do praw rodzicielskich i alimentów, to alimentacja do pełnoletności dziecka jest w obowiazku jego biologicznego ojca (brak uznania dziecka za swoje prowadzone jest w odrębnej sprawie i zawiesza tylko obowiązek alim.), z prawami rodzicielskimi natomiast może być różnie, w zależności od decyzji Sądu Rodzinnego. Jednak obowiązki wynikające z bycia ojcem nieślubnego dziecka powinny się ograniczać do spraw finansowych (Ks. dr M. Dziewiecki bardzo dokładnie tłumaczy tę kwestię). Sama wszak Pani napisała: "Złe jest naprawianie grzechu grzechem" Ja również tak uważam.
S
Słaba
13 marca 2015, 15:21
Jednak obowiązki wynikające z bycia ojcem nieślubnego dziecka powinny się ograniczać do spraw finansowych (Ks. dr M. Dziewiecki bardzo dokładnie tłumaczy tę kwestię). Sama wszak Pani napisała: "Złe jest naprawianie grzechu grzechem" Ja również tak uważam. To, co proponuje ks.Dziewiecki, to jest naprawianie grzechu grzechem. Nigdy nie można sprowadzac rodzicielstwa wyłącznie do spraw finansowych. Jest to ciężka krzywda - o czym pisałam wcześniej. 1)Wyrządzona jest dziecku nieślubnemu - które uczy się przez to, że nie jest w człowiekiem, ani dla swojego ojca (jest tylko pozycją w jego koncie bankowym), ani dla Boga (bo w Jego Imię jest potraktowane jak rachunek z kasy). Taki ojciec nie zareaguje ani na chorobę nowotworowa dziecka, ani na jegio narkomanię, ani na popełnienie zbrodni. Nie zareaguje też na zawarcie małżeństwa przez swoje, nie nawiąże żadnego kontaktu z wnukami, pominie milczeniem przyjęcie święceń kapłańskich, czy wstąpienie do zakonu. Nie będzie go nic obchodziło życie własnego dziecka. 2) A ponieważ to wszystko ojciec wyrząza dziecku w imię Boga, to jest to ciężką obrazą Boga, którego przedstawia się jak demona. 3) Jest to także ciężka krzywda wyrządzona dzieciom ślubnym, bo dostają one od swojego ojca taki sam zdeformowany przekaz o miłości ojcowskiej i Bożej, jak dziecko nieślubne. Uczą się, że ojciec interesuje się nimi tylko dlatego, że są z małżeństwa, a nie dlatego, że je kocha. Co więcej - ojciec nie kocha ich brata przyrodniego czy siostry "dla dobra ich i mamy", a więc to oni  i mama są przyczyną krzywdy wyrządzonej tamtemu dziecku. 4) Jest ciężką krzywdą wyrządzoną żonie, bo mąż uważa ją za boga, albo też obarcza ją winą za krzywdę dzieka nieślubnego.
I
irbis
13 marca 2015, 21:53
Mam wrazenie, iż nie odsłuchała Pani wklejonej przeze mnie powyzej katechezy ks.dr M. Dziewieckiego, bo wg Pani to ksiądz proponuje naprawianie grzechu grzechem, a tak nie jest. Zróbmy moze krótki audyt zaistniałej sytuacji. Mąż zdradza żonę z inną kobietą. Ta Pani (dla uproszczenia sytuacji) jest panną. Z tego pozamałżenskiego związku rodzi sie dziecko. Skruszony mąż przeprasza i wraca do żony, a ta choć sama w wielkim bólu wybacza mu tę zdradę. Biologiczny ojciec dziecka zapewnia mu jego byt, ale nie utzrymuje kontaktów z jego mamą. To pozwala tej kobiecie zwiazać się z kimś innym, a zarazem stworzyć pełną rodzinę. Pani domaga się jednak czynnego uczestnictwa biologicznego ojca w wychowaniu tego dziecka. Czy wzięła Pani pod uwagę, co myślą na ten temat wszyscy członkowie rodziny zdradzającego pana? Tak jego zona, jak i dzieci. Emocje zony na pewno jest pani w stanie sobie wyobrazić. A co będzie dla niej oznaczać ponowne spotkania jej męża z tamtą panią? Wieloletnie. Dziecko wbrew Pani przypuszczeniom moze dobrze, z miłością wychować jego ojczym, bo to on będzie go uczył, a nie tylko rozpieszczał. A dziecko dostanie w tej sytuacji czysty przekaz. Zapewne nie zrozumie tego bedąc młodym człowiekiem, niemniej w dorosłości wszystko sobie poukłada. Pani powyższa propozycja wprowadziłaby tylko zamieszanie w dwu rodzinach na lata, wiele osób by niepotrzebnie cierpiało.
T
tradycja
14 marca 2015, 18:00
Ks.Dziewiecki proponuje najbardziej słuszne rozwiązanie w tej skomplikowanej sytuacji, którą spowodował z własnej winy niewierny mąż i kochanka. Zawsze w przypadku takiego grzechu ktoś cierpi, i to cierpi niewinnie: po pierwsze najbardziej cierpi zdradzony małżonek i ślubne dzieci. Dlatego absolutnie nie mogę zgodzić się z Twoimi, Słaba wnioskami zawartymi  w pkt 1-4.  1) Tu z jednym mogę się tylko zgodzić, że ktoś kto powołuje do życia nieślubne dzieci z kochanką nie jest odpowiedzialnym człowiekiem. Czy nawiąze czy nie nawiąże kontakt z wnukami, czy będzie go obchodziło życie własnego dziecka -  to inna sprawa,  ad2) Powrót do małżeństwa i ślubnych dzieci na pewno nie obraża Boga! Ad. 3) to nie jest żadna krzywda wyrządzona dzieciom ślubnym (jeśli ojciec wraca do ich matki). Nie rozumiem Twojego toku myślenia, jest absurdalny. W przypadku powrotu ojca dzieci ślubne otrzymują wspaniałą lekcję, że właśnie małżeństwo jest najważniejsze, a nie przygodne związki i nawet tuzin dzieci nieślubnych. Myślę, że dzieci nie będą traktować powrotu ojca jako "krzywdy wyrządzonej tamtemu dziecku". Czy naprawdę uważasz, że tak pomyślą? Raczej nie, uznają, ze sprawiedliwości stało się zadość. Tamto dziecko jest dla nich kimś obcym, nawet wrogiem, który zabrał im ojca. ad.4: powrót do żony miałby być "krzywdą wyrządzoną żonie, bo mąż uważa ją za boga"??? Skąd taki wniosek? Ty chyba cały czas nie rozumiesz, kto tu jest pokrzywdzony i jakie dobro należy w pierwszej kolejności chronić. Powrót do sakramentalnego małżonka jest podstawą, warunkiem odbudowy małżeństwa jest naprawieniem krzywdy wyrządzonej zonie/mężowi. 
G
grzesznikowaty
11 marca 2015, 17:01
jeszcze raz ???? ło matko i córko. nie dacie pogrzeszyć? to ja już wolę wrócić od konkubiny do żony ;)
jazmig jazmig
11 marca 2015, 16:57
Podzielam pogląd, że katechizować można i należy na wiele różnych sposobów i trudno uznać, że tylko jeden sposób jest właściwy.
Jack French
12 marca 2015, 13:05
Podzielasz wyłącznie słowem i tylko w tym komentarzu, co każe mniemać o Tobie w ramach hipokryty i kłamcy.
12 marca 2015, 13:15
Twoja argumentacja wydaje się zupełnie nie trafiona. A konstatacja głównie obraźliwa - szczególnie, gdy akurat jazmig napisał coś rozsądnego ;-) Jazmig zawsze dopuszcza katechizację (czy generalnie głoszenie dowolnej tezy, którą uważa za słuszną) na wiele róznych sposóbów, nie ograniczjąc się do jednego.
Jack French
13 marca 2015, 10:33
Jazmig prawie wyłącznie ogranicza się do ktytykowania sposobu katechizacji i głoszenia Dobrej Nowiny jaką można zaopserwować na Deon.pl. Ponadto Jazmig wydaje co rusz osądy na temat tego, co wolno, a czego nie wolno, wyłącznie w oparciu o swoje własne przekonania. Dodać jeszcze trzeba jego stosunek do głowy KK i jego pontyfikatu (czyli ucinamy rozum i krytykujemy na wzdłuż i wszerz).  Taka postawa oznacza, że Jazmig w żaden możliwy sposób nie popiera różnego rodzaju katechizowania. Śmiem twierdzić, że popiera wyłącznie swój własny i nic więcej (na podstawie setek jego komentarzy). W ten sposób wyciągam wniosek i piszę go powyżej. Nie widzę żadnego argumentu aby go zmienić.  Co do obraźliwego charakteru - to tylko wniosek. Jabłko jest zgnite (widać gołym okiem) - jabłko jest zgnite i kropka. Tu się nie obraża nikogo, tylko po prostu widzi.
OJ
oj Jacuś Jacuś
14 marca 2015, 08:27
'Tu się nie obraża nikogo, tylko po prostu widzi.'  wyłożył ślepy o kolorach