Już nie jako szare i posłuszne cienie. Kobiety konsekrowane są mocną stroną Kościoła

(fot. shutterstock.com)

Każdy może dostrzec, że w momentach decyzyjnych w życiu Kościoła nie myśli się o włączeniu w nie kobiet, a przede wszystkim nie myśli się o włączaniu kobiet konsekrowanych.

Jeśli dokładnie przyjrzymy się licznym doświadczeniom Kościoła obecnego dzisiaj w różnych częściach świata, uderzy nas fakt, że najbardziej zróżnicowane sektory działalności Kościoła (kulturalny, duszpasterski, prawniczy, misyjny, ewangelizacyjny), a także najbardziej innowacyjny wkład w jego działania i ten, który wypracował największy sukces, został stworzony przez kobiety.

I to nie przez jakiekolwiek kobiety, ale przez kobiety konsekrowane. W dodatku szczególnie przez te kobiety konsekrowane, które w oczach Stolicy Apostolskiej lub instytucji centralnych Kościoła lokalnego wydają się być tylko szarymi i posłusznymi cieniami, zadowolonymi ze spełniania swoich skromnych i zapomnianych ról.

Ale gdy podniesiemy wzrok i zaczniemy obserwować, co naprawdę się dzieje, odkryjemy, że kobiety konsekrowane, które wciąż reprezentują większość osób konsekrowanych w Kościele, bardzo się zmieniły. Rzeczywistość wygląda tak, że pełne projektów i życia kobiety konsekrowane stanowią główną mocną stronę Kościoła. Są skarbem, po który jednak hierarchowie nigdy nie sięgają.

DEON.PL POLECA


Dla przykładu, siedziby Unii Międzynarodowej Przełożonych Generalnych (UISG), w której skład wchodzą główne instytuty aktywnego życia na świecie, są ulokowane dokładnie naprzeciwko Watykanu. Gdy ktoś przechodzi przez drzwi siedziby UISG, nie spotyka się z atmosferą cichości czy biurokracji, ale zderza się z życiem, inicjatywami, globalnym zasięgiem i spojrzeniem w przyszłość. Jednak ciała zarządzające Kościołem nigdy nie konsultują się z Przewodniczącą i personelem wykonawczym Unii, tak jakby nie miały one nic do powiedzenia. Tymczasem wysłuchanie ich z pewnością nie byłoby decyzją rewolucyjną - UISG istnieje od dziesięcioleci, posiada solidne doświadczenie w wielu dziedzinach, ma ogromną wiedzę na temat sytuacji katolików na świecie oraz jest pełna pomysłów i nowych doświadczeń ewangelizacji.

Ciężko powstrzymać się przed spontanicznym zastanowieniem się nad faktem, dlaczego nikt nigdy nie pomyślał o tym, aby włączyć reprezentantki tego i innych światowych zgromadzeń kobiet konsekrowanych w obrady ciał kościelnych? Może głos kobiet konsekrowanych nie jest niezbędny podczas spotkań Kolegium Kardynalskiego ustanowionych przez papieża na miesiąc po jego wyborze w kontekście tego, jak wiele różnorodnych wysiłków wkłada się obecnie w to, aby nadać Kościołowi twarz synodalną? A może nie jest konieczne, aby zapewnić aktywny udział kobiet konsekrowanych w zgromadzeniach ogólnych, które poprzedzają i przygotowują konklawe?

Podobnie, czy konferencje biskupów z różnych krajów mogłyby nie włączać w życie Kościoła kongregacji sióstr, które mają przy sobie, nie słuchać ich i ewentualnie poddać ocenie ich propozycje? Czyż nie byłoby roztropnym i użytecznym angażowanie sióstr w rozeznanie, które poprzedza każdy awans księdza w Kościele?

Każdy może dostrzec, że w momentach decyzyjnych w życiu Kościoła nie myśli się o włączeniu w nie kobiet, a przede wszystkim nie myśli się o włączaniu kobiet konsekrowanych. Nie są one wysłuchiwane, a Kościół kontynuuje swoje działania tak, jakby one nie istniały. Tak jakby kobiety nie tworzyły od tysiącleci tradycji chrześcijańskiej wspólnie z mężczyznami.

Jeśli naprawdę chcemy zadać cios klerykalizmowi, musimy zacząć właśnie w tym miejscu, od kobiet konsekrowanych. I nie chodzi teraz tak bardzo o to, żeby zajmować się nimi jako indywidualnymi ludźmi - to jest coś, co oczywiście też może się wydarzyć, ale tylko w przypadku, gdy poszczególne osoby posiadają specyficzne umiejętności - ale raczej przede wszystkim w formie kolektywnej już istniejących instytucji.

Umieszczenie kilku kobiet w niektórych dykasteriach kościelnych - i to najczęściej takich kobiet, które są izolowane i wybierane z grona tych najbardziej posłusznych - nic nie zmieni. Takie kobiety będą co najwyżej listkami figowymi, które symbolicznie coś znaczą, ale właściwie wciąż przywiązuje się do nich niewiele wagi.

Jeśli rozważymy tę kwestię w kontekście Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, to pomijając fakt, że kobiety stanowią tam prawie dwie trzecie całej liczby osób konsekrowanych, działa tam tylko jedna kobieta, która jest podsekretarzem. I o ile udaje jej się sprawić, by jej głos został usłyszany, jest oczywiście zdominowana przez księży dyrektorów.

W ten sposób poprzez przykład osób, które wybrałyśmy do sprawowania władzy, zdajemy sobie sprawę, że kobiety konsekrowane nigdy nie są wysłuchiwane w swojej rzeczywistości.

Decyzja, aby włączać w procesy decyzyjne istniejące zgromadzenia kobiet konsekrowanych, których przełożone są wybierane w sposób demokratyczny, jest jedynym sposobem, aby uniknąć oczywistego ryzyka paternalizmu, któremu są one poddawane.

Naturalnie taka propozycja zderza się z głęboko zakorzenionym uprzedzeniem, że słuchanie kobiet konsekrowanych jest nie tylko mało interesujące, ale że zakonnice nie myślą kompletnie o niczym, są pozbawione kultury i oddają się pracom służebnym (prawie zawsze w służbie księżom). Słyszałam nawet, kiedy jeden z dyrektorów watykańskich nazywał siostry "durnymi", aby podkreślić ich ubóstwo intelektualne. W tym względzie nie brakuje przykładów: wiele sióstr, które pracują bez ustanku nad różnymi posługami w Watykanie musi zachowywać się w sposób uległy, muszą akceptować to, że jeśli ich praca intelektualna jest wykonana dobrze, zostanie przypisana ich przełożonemu, a także muszą po prostu przestać przedstawiać się jako indywidualne osobowości. "One wolą się tak zachowywać" - jak często mi się mówi…

Jest tak jakby samopoświęcenie było jedyną drogą życia w powołaniu zakonnym, jakby to była jedyna waluta, która pozostaje do dyspozycji zgromadzeniom żeńskim, aby zdobyć coś, czego potrzebują. Jest tak jakby ludzie chcieli zamknąć oczy na rzeczywistość: poświęcenie kobiet jest używane wyłącznie do wzmocnienia władzy tych, którzy i tak już ją posiadają.

Lucetta Scaraffia - włoska publicystka, dziennikarka i teolożka. Publikuje na łamach Avvenire, Il Foglio, Corriere della Sera i L'Osservatore Romano. Tekst pierwotnie ukazał się L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Już nie jako szare i posłuszne cienie. Kobiety konsekrowane są mocną stroną Kościoła
Komentarze (5)
Anna Żebrowska
10 kwietnia 2019, 11:38
To skandal, średniowiecze i ciemnogród, że kobiety nie mają głosu w żadnych ważnych sprawach Kościoła. Tak jak wtedy, gdy nie umiały czytać i pisać. Dziś stanowią 70% na uniwersytetach, są zdecydowanie lepiej wykształcone niż księża, są większością w Kościele - a są traktowane jak "gorszy sort". Także zakonnice, które poza tym wszystkim są sto razy świętsze od księży - kompromitujących się ostatnio na każdym kroku (pedofilia, palenie książek, nie-szlachetny ks. Babiarz). Ciągle trzeba za nich przepraszać. A kiedy ostatnio przepraszano za zakonnice? Na ostatnim synodzie biskupów zaproszeni byli wyżsi przełożeni zakonni i przełożone generalne. Ci pierwsi mieli prawo głosu, a one nie. No litości! W XXI wieku?  
MM
Marco M
14 lutego 2019, 01:45
Retoryka czysto marksistowska. "I nie chodzi teraz tak bardzo o to, żeby zajmować się nimi jako indywidualnymi ludźmi - to jest coś, co oczywiście też może się wydarzyć, ale tylko w przypadku, gdy poszczególne osoby posiadają specyficzne umiejętności - ale raczej przede wszystkim w formie kolektywnej już istniejących instytucji." Chodzi o to, by zakonnice uświadomić klasowo! Zabrakło tylko fragmentu, że zakonnice są odsuwane od władzy, bo nie posiadają w dyspozycji znaczących sum pieniędzy. Dlatego należy walczyć o równy podział środków produkcji między kobietami (nowym proletariatem) i mężczyznami (nową burżuazją).
13 lutego 2019, 16:47
"Podobnie, czy konferencje biskupów z różnych krajów mogłyby nie włączać w życie Kościoła kongregacji sióstr, które mają przy sobie, nie słuchać ich i ewentualnie poddać ocenie ich propozycje? Czyż nie byłoby roztropnym i użytecznym angażowanie sióstr w rozeznanie, które poprzedza każdy awans księdza w Kościele?" A czy księża są pytani przy awansie sióstr? To jest jak chora marksistowska walka klas. A ilu to księży ma wpływ na decyzję w diecezji? Znam wielu szlachtnych, skromnych księży, kórzy nie mieli i nie mają wpływów na istotne decyzje. Znam też księży, którzy dla mnie są kontrowersyjni. A niby to dlaczego wszystkie zakonnice są antidotum na wszelkie zło. Znam wiele dobrych, przed paroma miesiącami pożegnałem ukochaną Siostrę Katarzynę, która była jak matka, prosta, skromna, żyjąca dla Boga. Poznałem także inne, do których nie podchodz bez kija. A co autorka nie zna skandali z zakonnicami. Te czasy(i dobrze), kiedy zakonnica była  kobietą drugiej kategorii mineły. Ale , albo szukamy woli Bożej, albo władzy. Niech każdy, każda stawia Boga na piewszym miejscu, a wtedy znadzie się właściwe rozwiązanie. Jedni drugich brzemiona noście (Ga 6,2).
PM
Patryk M
13 lutego 2019, 13:59
16 Ja, Jezus, posłałem mojego anioła, by wam zaświadczyć o tym, co dotyczy Kościołów. Jam jest Odrośl i Potomstwo Dawida, Gwiazda świecąca, poranna»6. 17 A Duch7 i Oblubienica7 mówią: «Przyjdź!»7 A kto słyszy, niech powie: «Przyjdź!» I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie. 18 Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze. 19 A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia i w Mieście Świętym - które są opisane w tej księdze. 20 Mówi Ten, który o tym świadczy: «Zaiste, przyjdę niebawem». Amen. Przyjdź, Panie Jezu! 21 Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi!8
13 lutego 2019, 11:30
Non serviam na propsie.