Kardynalska rewolucja Franciszka

Fot. Grzegorz Gałązka

Nieprzewidywalność - to najkrótsza charakterystyka nominacji kardynalskich Franciszka. Taki model zarządzania składem kolegium kardynalskim, które jest także miejscem wyboru kolejnych papieży sprawia, że coraz trudniej przewidywać cokolwiek w kwestii przyszłego papieża.

To nie pierwszy konsystorz, na którym papież nie powołał nikogo z Polski. I to nie powinno specjalnie zaskakiwać. Niczym zaskakującym - w kontekście obecnego pontyfikatu - nie jest obecność wśród powołanych do grona kardynałów biskupów z krajów, gdzie katolicyzm jest mniejszością, a niekiedy skrajną mniejszością (by wymienić tylko prefekta apostolskiego Ułan Bator w Mongolii). Zaskoczeniem nie jest także fakt, że Franciszek narusza tradycyjną eklezjalną precedencję i mianuje kardynałami biskupów, a nie metropolitów, co oczywiście miesza niekiedy układy liturgiczno-administracyjne. Można też powiedzieć, że niczym nowym nie jest także to, że w krajach, w których toczy się ostry wewnątrzkatolicki spór kardynałami zostają raczej biskupi o bardziej progresywnych poglądach.

Czy jednak w tym szaleństwie jest metoda? Co papież Franciszek próbuje osiągnąć taką metodą powoływania nowych kardynałów? Odpowiedź najprostsza, podrzucana zazwyczaj przez stronę konserwatywną, jest taka, że takie nominacje papieskie mają doprowadzić do powołania podczas kolejnego konklawe na papieża kardynała o raczej liberalnych poglądach, który utrwali i będzie kontynuował linię Franciszka. Tyle, że sprawa jest przynajmniej nieco bardziej skomplikowana, bowiem choć widać pewną nadreprezentację nowych kardynałów o poglądach, które określić można mianem liberalnych, to jednocześnie wielu z nowopowoływanych kardynałów z krajów Dalekiego Wschodu, Oceanii czy nawet Afryki o wiele trudniej ustawić według tego klucza. Oni wywodzą się z innej tradycji kościelnej, część z naszych sporów w ogóle ich nie dotyczy, a problemy, z jakimi zmaga się tam Kościół są całkowicie odrębne. Co więcej - gdyby papieżowi chodziło wyłącznie o to, by stworzyć konklawe przewidywalne, to nie wprowadzałby do niego tylu osób spoza głównego nurtu, spoza układu, z peryferiów, bo to czyni cały układ nieprzewidywalnym. Nikt nie wie bowiem, jak ostatecznie zagłosują kardynałowie z Oceanii czy maleńkich diecezji azjatyckich, ani nawet czy rzeczywiście będzie ich łatwo pozyskać dla kandydatów głównego nurtu życia Kościoła (jakkolwiek go zdefiniować). Peryferia, gdy zaczynają się liczyć, potrafią zagłosować w sposób nieprzewidywalny.

DEON.PL POLECA

Wydaje się więc, że - nawet jeśli w kolejnych nominacjach widać pragnienie utrzymania kierunku obecnych zmian - to nie on jest głównym argumentem za „nieprzewidywalnością”. O wiele istotniejsze jest odwrócenie wektorów. Dotychczasowe centrum Kościoła już nim nie jest. Europa i w nie mniejszym stopniu Stany Zjednoczone, a nawet Ameryka Łacińska podlegają błyskawicznej sekularyzacji, katolików jest tam coraz mniej, a centrum życia Kościoła przesuwa się na globalne Południe. Jest zatem czymś absolutnie naturalnym, że to właśnie stamtąd pochodzi istotna część nowych kardynałów. Franciszek chętnie przypomina też o znaczeniu perspektywy peryferiów, mniejszości, a także misji stąd nie powinna nas zaskakiwać wyraźna nadreprezentacja kardynałów z misji, a także z diecezji, które rzeczywiście są maleńkie, diasporalne, i być może z perspektywy wielkich liczb kościelnych pozbawione znaczenie. Tam także żyje Kościół i jego perspektywa także powinna być obecna w życiu Kościoła czy w wyborze nowego papieża.

Dlaczego zatem, może ktoś zapytać, nie uwzględnia się w kolejnych rozdaniach hierarchów z Europy środkowo-wschodniej? To, nie ma co ukrywać, istotny brak. I nawet nie chodzi o to, że nie ma nowych kardynałów z Polski (to bowiem można tłumaczyć brakiem wystarczająco wyrazistych postaci), ale bardziej o to, że cały region nie jest w istocie reprezentowany. Wyjaśnienie kryje się chyba w perspektywie kurialnej, dla której nasze przestrzenie kościelne są zwyczajnie nieinteresujące, nieznane, a do tego uznawane za przesadnie konserwatywne. Sam Franciszek także zdaje się nie rozumieć akurat naszej części Europy i naszego Kościoła. Można się na to zżymać, ale trudno tego nie dostrzegać, szczególnie, gdy śledzi się szerszą politykę Watykanu wobec Ukrainy, Rosji, ale także Węgier. Brak zrozumienia to najdelikatniejsze określenie. Nic jednak nie wskazuje na to, by coś się miało w tej sprawie zmienić, szczególnie, że w najgorętszych obecnie debatach eklezjalnych polscy, ale też środkowoeuropejscy hierarchowie szczególnie aktywnie nie uczestniczą.

Model nominacji kardynalskich, który dowartościowuje Kościoły małe, mniejszościowe, z dawnych peryferiów, pomijający dotychczasowe precedencje, a także uzależniony całkowicie od woli jednej osoby uświadamia także, że postfeudalny model kardynalatu coraz mniej pasuje do współczesnego Kościoła. Jego wielkość, różnorodność, odmienność problemów z jakimi borykają się poszczególne Jego części wymagają szerokiej reprezentacji różnych stron w konsystorzu, której nie gwarantuje ani model tradycyjny (oparty na tradycjach, zwyczajach, precedencjach), ani oparty na osobistych wyborach model Franciszka. Do tego trzeba by jakiejś głębszej zmiany nie tylko modelu wyboru kardynałów, ale także samego kardynalatu. Ta feudalna instytucja nie odpowiada już dynamicznie zmieniającej się sytuacji Kościoła i świata.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kardynalska rewolucja Franciszka
Komentarze (11)
TR
~Tomasz R.
1 czerwca 2022, 23:57
mlody kardynal z ulan bator to bdb kandydat na papabile-spoza ukladow i mlody z szansa na dlugi pontyfikat
AS
~Antoni Szwed
1 czerwca 2022, 22:50
"Co więcej - gdyby papieżowi chodziło wyłącznie o to, by stworzyć konklawe przewidywalne, to nie wprowadzałby do niego tylu osób spoza głównego nurtu, spoza układu, z peryferiów, bo to czyni cały układ nieprzewidywalnym." No i właśnie o to chodzi! Kardynałowie z odległych zakątków świata, są na tyle daleko, że nie orientują się co się dzieje w Watykanie, kto jakie "trendy" tam narzuca i dlaczego. Dlatego w przyszłym konklawe ta duża grupa kardynałów będzie na tyle niezorientowana, że nie będzie w stanie utworzyć własne stronnictwo i opowiedzieć się za lub przeciw konkretnemu kandydatowi dzięki własnej opinii. I o to właśnie chodzi. Wtedy liczebnie niewielka, ale dobrze zorganizowana, i wiedząca czego chce, grupka kardynałów swobodnie przekona resztę (tych niezorientowanych) do swojego kandydata. To sprytnie przygotowywany grunt pod nowego "właściwego" papieża.
DW
~Dobrze Wiedzieć
3 czerwca 2022, 11:15
Aha, czyli oficjalnie twierdzi pan, że Duch Święty na konklawe przestał działać.
KP
~katolik posledniego sortu
3 czerwca 2022, 19:16
Szanowny Panie, kardynal Ratzinger udajac sie na konklawe zostal zapytany przez dziennikarza: czy o wyborzy papieza decyduje Duch Swiety, spojrzal na dziennikarza, usmiechnal sie sarkastycznie i odpowiedzial: gdyby tak bylo, wielu , wielu papiezy nie zostaloby wybranych, ogladalem to live.
AS
~Antoni Szwed
3 czerwca 2022, 20:24
Duch Święty nie pojawia się tam, gdzie Go nie chcą.
MM
~Marek Mansplainiger
1 czerwca 2022, 22:30
Dlatego czas na kościół narodowy. Co nas na dobrą sprawę łączy z tym Trzecim Światem? Jaka dla nas korzyść tworzyć z nimi jeden kościół?
KP
~katolik posledniego sortu
1 czerwca 2022, 13:10
Terlikowski orze jak moze, zadnej pracy sie nie boi, nawet orki na Campusie u Trzaskowskiego. Pieniadz nie smierdzi.
FS
~Filozof Stoicki
1 czerwca 2022, 04:53
Jak zwykle pan Tomasz T jest świętszy od papieża. Kto wie może sam zostanie kardynałem i Papieżem.
KP
~katolik posledniego sortu
31 maja 2022, 20:47
Zawsze uwazalem Zakon Jezuitow za zakon intelektualistow i najwyzszym poziomie. po wyborze Franciszka notowania u mnie bardzo spadly, niej niz Dominikanie.
AW
~Artur Wojtkiewicz
31 maja 2022, 19:50
Kardynałów z peryferii będzie można łatwiej przekonać do rewolucyjnej wizji kościoła
TH
~Tradycyjna Hipokryzja
31 maja 2022, 13:26
I nagle feudalizm zaczął przeszkadzać, gdy w jego wyniku wybierane są osoby z poza Polski a w feudalizmie na protest nie ma miejsca. Póki feudalizm działał na rękę polskiemu Kościołowi to był dobry.