Kolekcjonerzy martwych wspomnień

(fot. shutterstock.com)

Straciliśmy zdolność przeżywania. Dokumentujemy życie na smartfonach i tabletach, gubiąc jego sens. Czy potrafimy jeszcze naprawdę uczestniczyć i doświadczać piękna świata? Nie da się kochać, smakować życia i być człowiekiem wirtualnie.

Jestem daleki od szufladkowania ludzi pokoleniowo. Trudno jednak przejść obojętnie obok pewnej diagnozy naszego społeczeństwa. Dotyczy ona szerokiej grupy, którą umownie charakteryzuje przekroczenie granicy XXI wieku. Pytanie jest jedno: czy ludzie przełomu tysiącleci potrafią jeszcze przeżywać swoje życie?

Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat widzę ogromną różnicę zaangażowania się ludzi w to, co dzieje się dookoła nich. Tak jakbyśmy bali się bezpośredniego udziału. Nauczyliśmy się przyswajać świat przefiltrowany przez ekrany naszych tabletów i komputerów. Nawet pomoc niesiemy wirtualnie i tak samo rozumiemy miłosierdzie. Powoli stajemy się kolekcjonerami martwych wspomnień.

DEON.PL POLECA

Zacząłem zdawać sobie z tego sprawę kilka lat temu, gdy wybrałem się na jeden z koncertów festiwalowych. Trafiliśmy blisko samej sceny. Z chwilą rozpoczęcia dałem się ponieść muzyce i zamknąłem oczy, a gdy po chwili je otworzyłem, scenę trudno było już dostrzec. Wyrósł las rąk trzymających tablety, telefony i aparaty. Pomyślałem, że to tylko chwilowe. Stan ten trwał do końca.

Wychodziliśmy we wspaniałym nastroju, zadowoleni. Otaczały nas jednak tłumy ludzi narzekających na wszystko, nerwowo przeglądających swoje nagrania w kolejce do wyjścia i przeklinających ich jakość. Jedyne, co zapamiętali, to ustawienia tabletów. Gdybym miał polegać tylko na nich, nigdy nie poszedłbym na żaden koncert. Zrozumiałem, że najważniejsze mamy w sobie. W mojej głowie wciąż brzmi ten występ w jakości podobnej jak ta z najlepszego studia nagraniowego . Zapamiętałem autora i jego przesłanie, a nie produkt marketingowy.

Kolejny przykład. Dwa lata temu moi znajomi wrócili z wymarzonej podróży. Umówiliśmy się na kawę z opowieścią. Kiedy już usiedliśmy wspólnie przy stole, nie mieli nic do powiedzenia na temat swojej wędrówki. Odpowiadali tylko na moje pytania. Pomyślałem, że może było to przeżycie na tyle osobiste, że nie chcą się tym dzielić. Znajomy zaczął wtedy opowieść o tym, że podczas wyprawie nad wodospad nie zabrali ze sobą żadnego aparatu. O tym jedynym dniu potrafili cokolwiek opowiedzieć, ten jeden dzień przeżyli w pełni. Opisali wszystko z dokładnością, jakiej nie widziałem na żadnym innym zdjęciu. Temat szybko jednak zszedł na lokalne wydarzenia, które miały miejsce podczas ich nieobecności. Miałem wrażenie, że nic nie płacąc i nigdzie nie wyjeżdżając, przeżyłem znacznie więcej od nich.

Gdy byłem w Izraelu, denerwowało mnie noszenie przy sobie aparatu. Nie przywiozłem zdjęć, ale masę wspomnień i opowieści, które nadal są we mnie żywe. Obrazy w pamięci otwierają kolejne rozdziały albumu, najważniejsze mam do powiedzenia. Widzę twarze wszystkich spotkanych osób, które podzieliły się ze mną swoją historią. Wspomnienia potrafią być tak realne, że gdy zamykam oczy, widzę balkon na Górze Tabor o zmierzchu i czuję zapach, jaki niósł wiatr.

Chcielibyśmy wszystko zapisać. Nagrać swoje życie i oglądać jak najlepszy film, krzycząc w niebezpiecznych momentach sami do siebie "uważaj!". Nie potrafimy natomiast przeżywać swojego życia w danej chwili. Zastanawialiście się, dlaczego wszystko, czego spróbowaliśmy w dzieciństwie, miało wyjątkowy i niepowtarzalny smak? Dlaczego ulubione ciasto przygotowane przez babcię nigdy już nie zasmakuje nam tak jak wtedy lub dlaczego miód wyjadany palcami z ula jest inny niż ten ze sklepowego słoika? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jako dzieci pozbawione tabletów, telefonów i aparatów po prostu uczestniczyliśmy. Żyliśmy chwilą, tu i teraz było najważniejsze. Wspomnienia to najpiękniejszy negatyw, z którego przez całe życie możemy wywoływać odbitki. Zawsze tak samo świeże i barwne.

Jan Góra OP powiedział mi kiedyś, że "to, co przeczytasz, skosztujesz, usłyszysz, domaga się odpowiedzi od ciebie, jakiejś reakcji. Obraz natomiast jest, nie wymaga zaangażowania, wszystko widzisz i każde pytanie wydaje się retoryczne, banalne". Choć obraz sam w sobie nie jest zły, to nasze konsumenckie podejście do świata już tak. Nawet w Kościele stajemy się powoli jedynie bezrefleksyjnymi interesantami czekającymi w kolejce po produkt. Idziemy na mszę, by wysłuchać dobrego kazania, posłuchać pięknej muzyki, spotkać znajomych, poczuć, że spełniliśmy obowiązek i jesteśmy usprawiedliwieni - mamy różne powody. Wszystko stoi na najwyższym poziomie i - co najistotniejsze - uważamy, że nam się to należy. Po cichu ginie w tym ołtarz, ginie Chrystus i ginie wspólnota. Gdy wychodzimy, mamy wrażenie, że czegoś nam brakuje. Pozostaje niedosyt.

Wiele rdzennych plemion nie pozwalało badaczom fotografować się. Uważali, że kradnie im to część duszy. To doskonała metafora współczesności. Skupiamy się na zapisywaniu obrazu teraźniejszości, okradając go z treści. Problemem nie jest otaczająca nas technika, nawet w nadmiarze. Jest nim nasze podejście do świata. Za setki lat o naszym pokoleniu będą mówić encyklopedie pełne zdjęć, które sami zrobiliśmy. Kto jednak zaniesie naszym wnukom opowieść o nas?

Nie sieję grozy, ale podpowiadam pewne spojrzenie na naszą rzeczywistość. Te dni poprzedzające Boże Narodzenie są dobrym czasem na refleksję. Jeżeli kolejne rekolekcje, spowiedzi i modlitwy nie przynoszą nam owoców, to może po prostu stoimy obok nich? Trudno mi uwierzyć, że Bóg chce nas wszystkich trzymać w zawieszeniu i niepewności. Jezus sam podpowiadał nam prostotę dziecka jako najpewniejszą drogę do Boga. Proroctwo, do którego zaprasza nas Duch Święty nie polega na przepowiadaniu przyszłości, ale właściwym rozumieniu czasu, który już nadszedł. Dobrym postanowieniem na najbliższe tygodnie będzie budowanie swojego życia poza wirtualną rzeczywistością.

Szymon Żyśko - bloger, grafik, redaktor DEON.pl

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kolekcjonerzy martwych wspomnień
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.