Koniec milczenia ws. nadużyć seksualnych

(fot. shutterstock.com)

Kwestia nadużyć seksualnych wobec osób najsłabszych - dzieci i kobiet - coraz wyraźniej wychodzi na światło dzienne w społeczeństwach zachodnich i powoduje radykalne zmiany w społeczeństwie i w zbiorowej moralności. Lecz jeden aspekt problemu rodzi szczególne zdziwienie i zakłopotanie wielu osób: dlaczego świadkowie czekali tak długo z ujawnieniem tych rzeczy? Dlaczego tyle lat milczeli?

Również nadużycia mają swoją historię, która wiele wyjaśnia. Rewolucja seksualna i feministyczna, rewolucje, które zmieniły społeczeństwa zachodnie w ostatnich dekadach XX w., nie tylko osiągnęły pewne postawione cele, ale uruchomiły dodatkowe i nieprzewidziane przeobrażenia, takie jak właśnie ujawnienie kwestii nadużyć wobec nieletnich.

Jeśli się dobrze zastanowimy, paradoksem wydaje się fakt, że rewolucja, która stawiała sobie za cel uznanie za uprawnione i dopuszczalne wszystkie formy stosunków seksualnych - w poświadczonych dokumentami przypadkach stosunki te miały obejmować również dzieci - zamiast tego doprowadziła do nowego typu surowego podejścia właśnie do tego tematu. Kolejny dowód na mutację celów! Tym, co pozwoliło ofiarom mówić, opowiadać o tym, co do tej pory było na ogół uznawane za niewymowne, jest zburzenie tabu otaczających seks. A zatem również tabu otaczającego mówienie o seksie w formie oskarżenia.

DEON.PL POLECA

Papież wzywa biskupów i zakony do walki z wykorzystywaniem nieletnich>>

Przedtem ofiary bały się, i nie bez powodu, że oskarżenia - z którymi wiązało się oczywiście złamanie tego tabu - doprowadzą do napiętnowania ich samych, osób, które znosiły nadużycia, a nie tylko napastników. Miały zatem słuszne powody, by milczeć w obronie przed czymś, co mogło stać się kolejną możliwą formą przemocy.

Rewolucja kobiet, w tym samym okresie, wskazała na dysproporcję w zakresie władzy w obrębie stosunku seksualnego, co było tematem do tej pory nieporuszanym, bo interpretacje koncentrowały się raczej na tym, co uprawnione, a co nie, i na konsekwencjach tego stanu rzeczy. Kobiety, których władza była zawsze mniejsza niż władza mężczyzn, postawiły w stan oskarżenia wykorzystywanie władzy w obrębie stosunku seksualnego, gdzie prawie zawsze były ofiarami. Te dwa następstwa rewolucji XX w. - możliwość mówienia o seksie i oskarżania o nadużycia bez ściągania na siebie podejrzeń, przez odsłanianie ukrytego mechanizmu działania władzy - otworzyły drogę do nowej wrażliwości w stosunku do nadużyć seksualnych, które dziś surowo potępiamy, słuchając uważnie słów ofiar.

Jest to rewolucja, która dopiero co się zaczęła, jej efekty odczuwamy od niedawna, a jej konsekwencji nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć. Jedną z nich, już widoczną, jest fakt, że instytucje nie mogą już być gwarantami oskarżonych: każdy musi odpowiadać za siebie samego, w klimacie, w którym poszukiwanie prawdy wyparło dawną pokusę ukrywania zła, by ratować obraz instytucji, do której należy oskarżana osoba, niezależnie od tego, czy jest to rodzina, szkoła, drużyna sportowa czy wspólnota kościelna.

Ta nowa surowość, to podzielane już przez wszystkich poszukiwanie prawdy powinny doprowadzić do zmniejszenia liczby nadużyć, a przede wszystkim uświadomić lepiej każdemu zło, jakie się z tym wiąże. Mamy nadzieję, że tak będzie przede wszystkim w Kościele katolickim, gdzie nadużycie seksualne często poprzedza nadużycie władzy i nadużycie wobec sumienia oraz gdzie zdecydowana reakcja Benedykta XVI wcześniej i Franciszka teraz otworzyła odważną drogę poszukiwania prawdy. Również kiedy jest ona niewygodna, bardzo niewygodna.

Lucetta Scaraffia - włoska publicystka, dziennikarka i teolożka. Publikuje na łamach Avvenire, Il Foglio, Corriere della Sera i L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Koniec milczenia ws. nadużyć seksualnych
Komentarze (5)
O
Oriana
14 lipca 2018, 13:55
@ MR Ten artykuł jest zupełnie o czym innym: nie wychwala wolności seksualnej i nie celebruje seksu. Autorka pisze, że wreszcie zaczęło się zmieniać podejście do przestępstw seksualnych wobec kobiet, dzieci, wszystkich słabszych. Jest coraz mniej tolerancji dla takich zjawisk i są one coraz surowiej traktowane. A więc nie tolerancja, a wprost przeciwnie - surowy osąd. Przez wiele lat przestępstwa seksualne były tuszowane, zamiatane pod dywan, przestępcy byli chronieni przez instytucje w imię obrony dobrego imienia tych instytucji. Te praktyki dotyczą różnych instytucji, w tym również Kościoła. Wiele szokujących faktów zostało ujawnionych dopiero po wielu latach, jak np. sprawa ks. Marciala Maciela z Meksyku, założyciela zgromadzenia zakonnego Legion Chrystusa, który cieszył się uznaniem Jana Pawła II, a był pedofilem, biseksualnym bigamistą – miał dzieci z kilkoma kobietami, skrzywdził i oszukał ogromną ilość dzieci i kobiet. W Polsce przez bardzo długo przyzwalano na wykorzystywanie kleryków przez abp Paetza, jak trudno było wyciągnąć w stosunku do niego konsekwencje, iluż miał wysoko postawionych obrońców!  Nie tylko w Kościele działy się takie rzeczy: przypomnijmy sprawę dyrygenta chóru chłopięcego, "Polskie Słowiki", Wojciecha Kroloppa z Poznania, ten pedofil przez ponad 40 lat krzywdził chłopców z chóru. Przez 40 lat nic w tej sprawie nie zrobiono, nic nie zrobili rodzice chłopców. Dlaczego? Jaka była miłość tych rodziców do swoich dzieci, jeśli się na to godzili? Nie rozumieli, jaka krzywda spotyka ich synów? Ważniejsze były inne korzyści jak splendor płynący z przynależności dziecka do sławnego chóru, wyjazdy zagraniczne?  Jaki wniosek z tego płynie: musi się zmienić świadomość społeczna, że takie rzeczy nie mogą być tolerowane, potrzebne jest zrozumienie, jak wykorzystywanie seksualne jest krzywdzące, że nikt nie ma prawa wykorzystywać seksualnie innych ludzi i że nikt nie będzie chroniony przez swoją instytucję, jeśli się takich przestępstw dopuszcza. 
MR
Maciej Roszkowski
14 lipca 2018, 10:44
Seks to sprawa intymna między dwojgiem kochających się ludzi. I z wieloma problemami poradzą sobie sami, jeśli jest w nich milość. Nie ma powodu  celebrować go,  windować na piedestały zarezerwowane dla innych aktywności. Seksuologia niech będzie uprawiana w zaciszu lekarskiego gabinetu, a nie w mediach, dyskusjach publicznych przez "popularyzatorów", publicystów et tutti quanti. Na nadyżycia mamy prawo, tylko musi być stosowane.
Oriana Bianka
13 lipca 2018, 21:42
Kobiety i dzieci były wykorzystywane seksualnie w średniowieczu i późniejszych wiekach i nie miały możliwości i praw, aby się przed tym uchronić. W wielu krajach stosowano prawo pierwszej nocy, czyli  prawo pana feudalnego do spędzenia pierwszej nocy ze świeżo poślubioną żoną każdego ze swych poddanych. W nie tak odległych czasach ofiary gwałtu i wykorzystywania seksualnego bały się mówić z obawy o nieskuteczność w dochodzeniu swoich praw oraz z obawy o napiętnowanie. Dlatego też wiele spraw, które działy się kilkadziesiąt lat temu ujawnianych jest dopiero teraz. Nastąpiła zmiana w odbiorze społeczeństw i przemoc seksualna jest potępiana, a ofiary mogą dochodzić swoich praw. Kobiety stały się niezależne, nie godzą się na wykorzystywanie ich. Coraz bardziej liczymy się również z prawami dziecka. Autorka ma rację, że rewolucja seksualna, która rozpoczęła się od liberalnego podejścia do spraw seksu spowodowała pozytywne skutki w postaci surowego podejścia do wszelkich form przemocy seksualnej. Otwartość mówienia o swerze seksualnej i poszukiwanie prawdy zaowocowało tym, że zrozumiano, czym jest przemoc seksualna, kobiety coraz częściej przeciwstawiają się traktowaniu, które im nie odpowiada, krzywdzi je lub poniża. Dziecko również ma większe prawo i możliwości niż dawniej, aby szukać pomocy, gdy jest wykorzystywane seksualnie. Ludzie wolni, poszukujący prawdy i dobra nie wybieraja rozwiazłosci seksualnej, bo nie przynosi ona dobra i szczęścia, ale potrafią otwarcie mówić o swerze seksualnej i potępiają to co jest krzywdzące. 
a a
13 lipca 2018, 19:31
Jak do tej pory większość tych głośno mówiących to "biedne" aktoreczki, które kiedyś dały w zamian za karierę, a po latach pochwyciły temat, żeby na nowa zyskać rozgłos
MR
Maciej Roszkowski
13 lipca 2018, 16:57
Rewolucja obyczajowa z końca lat 60tych to największa zapaść kulturowa XX wieku. Jednym z objawów było rozszerzenie akceptacji, a przynajmniej przyzwolenia dla sexu na zasadzie każdy z każdym w każdych warunkach, w każdej nchwili -"just for fun".Czy korzenie tego tkwią w marksiźmie? Być może ale przede wszystkim w liberaliźmie, który nie jedno ma imię. Ofiarą pedofilów padały dzieci, a w kulturze gwałtu (np w Hollywood) kobiety.Na ile systemy prawne sobie z tym poradzą?  Bez odniesienia do najprostrzych, zewnętrznych i powszechnie obowiązujących w stosunku do woli człowieka zasad moralnych Dekalogu, cnót chrześcijańskich - nie. Doświadczenie kilkudziesięciu ostatnich lat pokazało,że podróbki tych praw- tolerancja,l otwartość etc. nie działają.