Kurs Alfa - zagrożenie dla wiary katolickiej?

(fot. shutterstock.com)
Julia Płaneta

Kardynał Burke twierdzi, że Kurs Alfa jest poważnym zagrożeniem dla katolickiej wiary. Natomiast abp Grzegorz Ryś w ostatnim wywiadzie podkreślał, że kurs ten jest metodą pierwszej ewangelizacji. Powstał w Kościele anglikańskim i jest oparty na kerygmacie wspólnym dla wszystkich Kościołów.

Jakieś cztery, pięć lat temu trafiłam na Kurs Alfa. Trochę nieprzekonana, bardziej milcząca niż mówiąca. Teraz, po tych kilku latach, na alfie czuję się jak w domu.

DEON.PL POLECA

Alfa wyciąga pomocną dłoń

Na kurs trafiałam ilekroć dopadały mnie przejściowe problemy. Pamiętam takie dwie sytuacje.

Pierwsza, kiedy wyprowadziłam się z domu, studiowałam, nie miałam pieniędzy i bardzo się tym martwiłam. Wtedy na alfie był taki brat kapucyn, pisał pracę magisterską i wiedział, że zajmuję się korektą, więc poprosił mnie o pomoc. Kiedy odesłałam mu tekst, przyszedł na spotkanie i powiedział: "chciałbym ci jakoś podziękować, tutaj masz taki specjalny bon, żebyś mogła sobie kupić jakąś ciekawą książkę" i podał mi kopertę. Kiedy otworzyłam ją w domu, znalazłam w niej... 100 zł.

Dwa lata później zaczęłam zastanawiać się nad przeprowadzką z mojego obecnego mieszkania. Codziennie przeglądałam oferty w internecie. Widziałam niesamowicie wysokie ceny i dobrze wiedziałam o tym, że nie chcę zamieszkać z nikim obcym, z ogłoszenia. W międzyczasie zaczął się Kurs Alfa. Pamiętam, że tylko komuś wspomniałam, że szukam pokoju. Na następnym spotkaniu poznałam dziewczynę, która... szukała współlokatorki. Dzisiaj obie pomagamy na Kursie Alfa.

Kurs Alfa dał mi prawdziwych przyjaciół. Nasze drogi nieustannie się przeplatają na mszach świętych, w kościołach, na pielgrzymkach, na ślubach. Wiem, że kiedy czymś się martwię, mam do kogo napisać z prośbą o modlitwę i dostanę krótką odpowiedź: "okej". Nie potrzebuję niczego więcej.

Alfa to szukanie czegoś więcej

Alfa to miejsce przede wszystkim do spotkania. Każdy wieczór zaczynamy od wspólnej kolacji i luźnych rozmów. Dlaczego? Dlatego, że chcemy się poznać - zobaczyć w jakich rzeczywistościach żyjemy, co nas cieszy i co nas martwi.

Alfa to szukanie czegoś więcej dla każdego z nas, ale też pomiędzy nami. "Coś więcej" dla każdego z nas znaczy coś innego. Dla jednego będzie to pomoc innym, dla drugiego odrywanie swoich pasji i dzielenie się nimi z innymi, a dla trzeciego odkrywanie w sobie pytań.

Coś więcej między nami to szukanie prawdziwych relacji, które uczą nas miłości, troski i uważności. Ktoś szuka pracy? Pytamy znajomych. Ktoś potrzebuje modlitwy? Idziemy na mszę. Ktoś lubi filmy? Robimy wieczór filmowy. Ktoś był w podróży? Robimy slajdowisko na ten temat. Dzielimy się sobą.

>> Masz trudne pytania? Przyjdź do nas

Kurs Alfa od braci protestantów

Często spotykam się z wątpliwościami dotyczącymi tego, że inicjatywa kursu pochodzi od protestantów. Sama kiedyś nie potrafiłam znaleźć z nimi wspólnej drogi. Moje zetknięcie się z protestantami polegało na wspólnym "obkładaniu" się cytatami z Pisma Świętego.

Tylko czy powinniśmy używać Pisma Świętego jako pewnego rodzaju broni przeciwko komuś? Dzisiaj wiem, że nie. Dzisiaj wiem, że możemy się uczyć od siebie nawzajem. Możemy spotkać się na modlitwie.

Dlaczego mamy stawiać się przeciwko sobie, zamiast spróbować się spotkać i się poznać? Kurs Alfa uczy odkrywać pytania, wątpliwości, w polskich realiach jednak bardziej nakierunkowane na kościół katolicki. A co jeśli doprowadzą do kościoła protestanckiego? Czy to źle?

"Po owocach ich poznacie"

Będąc od kilku lat w alfie, patrzę na tych, którzy do nas przychodzą, którzy zostają, którzy odchodzą. Patrzę, jak się zmieniają. Patrzę, jak ja się zmieniam. Przyszłam na kurs alfa zupełnie onieśmielona, a dzisiaj jestem gospodarzem jednej z grup. Kurs nie usunął mojej nieśmiałości, niepewności, ale pomógł mi myśleć: "spróbuję, bo dlaczego nie?".

Kurs alfa nauczył mnie, że nie wszystko tkwi we mnie i nie wszystko jest ode mnie zależne. Kiedy zaczęłam tegoroczny kurs, usłyszałam: "pamiętaj, że to nie ty jesteś najważniejsza, tylko Jezus". Mi wystarczą "tylko" takie owoce.

Julia Płaneta - należy do wspólnoty Kurs Alfa u Kapucynów w Krakowie, współpracuje z portalem DEON.pl i "Modlitwą w drodze".

Dziennikarka i redaktorka, często ogarniacz wielu rzeczy naraz od terminów po dobrą atmosferę. Na co dzień pisze autorskie teksty oraz zajmuje się działem "Inteligentne życie" i blogosferą blog.deon.pl. Prowadzi także bloga wybieramymilosc.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kurs Alfa - zagrożenie dla wiary katolickiej?
Komentarze (37)
JK
~Jan Kowalski
8 sierpnia 2021, 14:02
>Dzisiaj wiem, że możemy się uczyć od siebie nawzajem. Możemy spotkać się na modlitwie. „Kto modli się z heretykami, sam staje się heretykiem” św. Agaton tyle w temacie
V
vikimiki280
5 kwietnia 2018, 20:43
"Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, któa prowadzi do zguby, a wielu jest takich którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują." (Mt 7, 13-14) Lekko, łatwo i przyjemnie- to dewiza tego świata, "szerokiej bramy i przestronnej drogi". "Ciasna brama i wąska droga" prowadzi przez uświadomienie własnych grzechów, skruchę, żal za grzechy i pokutę. Nie ma prawdziwej wolności duchowej bez pokuty! Nie ma zmartwychwstania duchowego bez pokuty! Kurs Alpha jest może dobry - na początek, przyciągnąć wiernych do Chrystusa, ale co dalej? Czy to zachowuje swoją głębię, swoją prawdziwą istotę i powagę? I nie zaczyna się od radości, lecz od wiary, zrozumienia jej istoty, nawrócenia i pokuty (każdy tego wymaga), a potem dopiero można cieszyć się jej owocami.
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 16:17
Dyskusja zamarła, może jej już nawet nikt nie czyta
20 listopada 2017, 22:55
Zgodzę się, że należało - by przerobić "alfę", jest jednak problem :-), bo jakby ja przerobić w/g zasad duchowości, np. Ignacjańskiej lub karmelitańskiej, to by się nagle okazało, że "z sielankowych spotkań", zaczęła by się "wspinaczka na górę Karmel", czyli trud, wysiłek a więc zupełna odwrotność "sielanki". Z resztą, proszę mi uwierzyć, ale wspomniana przez Ciebie "adoracja w ciszy" może być właśnie takim "wspinaniem w zwyż", czyli bywa to naprawdę trudne a dla niektórych wręcz niemożliwe. To jest problem, chociaż można na to patrzeć też przez pryzmat trudnych doświadczeń życiowych a w/g mojego rozeznania "alfowicze", to raczej ludzie doświadczeni przez życiowe problemy i znają trud życia, pytanie tylko jak to przełożyć na trudną duchowość ? 
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 23:52
Dla mnie trudnym przeżyciem są spotkania w stylu Odnowy w Duchu Świętym :). Ale ma Pan racje - dla innych adoracja mogłaby być czymś trudnym. Najważniejsze by uczestnicy widzieli że opieramy się na Piśmie i Tradycji. Zrozumienie wielkości Tradycji - przez 2000 lat weryfikowanej przez Ducha Świętego interpretacji Słowa Bożego powinno wystarczyć i zapobiegać głosom jakie tu można było znaleźć (zupełny brak zrozumienia skarbu jaki nam Bóg powierzył, traktowanie go na równi z dowolnymi protestanckimi interpretacjami)
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 14:22
Przepraszam bardzo. Widzę że przeoczyłem ważne zdania z wpisu pani Tery: 1.  „sama przynależność niczego nie gwarantuje ani nie zamyka (choć dawniej tak sądzono)”. Słowo „gwarantuje” jest mylące, bo jakby stawiało za cel 100% pewność. Z drugiej strony tworzy też pole pod bardzo poważny błąd rozumowy – skoro nic nie gwarantuje pełnego sukcesu to wszystkie poglądy są równie dobre. Taki dwustanowy sposób myślenia zaprzecza cnocie roztropności. Osobiście wychodzą od pytania co jest najbliższe prawdzie (czy też Prawdzie). Kopernik wcale nie przedstawił prawidłowej koncepcji ruchu Ziemi i Słońca a i tak był bliżej prawdy niż współcześni mu astronomowie. Stosując to pytanie do prawd wiary i nauk poszczególnych religii szukam która daje najwyższe prawdopodobieństwo sukcesu, zgodności z wolą Bożą. W przypadku protestantów znajduje jeden wielki chaos. Ciekawe że najbardziej radykalni w najważniejszych prawdach moralnych są dość bliscy Kościołowi. Nawet ich małżeństwa są trwalsze. Jednak z czasem następuje degradacja. Moralność jest coraz bliższa wygodzie, coraz silniej zaprzecza Przykazaniom. Przykładem są choćby akrobacje wyczyniane by udowodnić że grzech homoseksualizmu nim nie jest aż do wyboru osoby czynnie tak grzeszącej - biskupem (to że to jest kobieta najmniej jest dla mnie ważne).
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 14:22
2. Pisze Pani również że „DLA MNIE ważne, czy moje małżeństwo jest rozrywane przeze mnie czy nie a nie jakieś ogólne poglądy”. Prawda jest jednak inna. Doskonale ją wyraziła aktorka grająca w filmie „Żelazna dama”: „Uważaj na myśli, bo przemienią się w słowa. Uważaj na słowa, bo zmienią się w czyny. Uważaj na czyny, bo staną się nawykami. Uważaj na nawyki, bo staną się charakterem. Charakter będzie twoim przeznaczeniem. Stajemy się tym, co myślimy”. Zresztą Biblia mówi to samo w Psalmie 119. Stawka jest bardzo wysoka: z jednej strony swoje widzimisię krzywdzi innych (grzech ma konsekwencje społeczne), z drugiej – może zamknąć drogę do Zbawienia. Stąd jednym z darów Ducha Świętego jest Bojaźń Boża, a o ludziach prawych mówiło się - bogobojni 3. Wychodząc z tego punktu widzenia zdanie: „fundamentalne dla mojego zbawienia jest CO ROBIĘ i JAK ŻYJĘ a nie jakie mam poglądy”. Na Pani czyny ma bowiem wpływ jakimi poglądami się Pani kieruje. Mając je źle uformowane podejmuje Pani złe wybory. Czy sama wiara wystarczy? Nie, bo ma Pani (podobnie jak i ja) wpływ na swoje zachowania a głos Kościoła jest wystarczająco silny. 4. „Mam uznać, że to wszystko się nie liczy, bo róznimy się w poglądach na parę spraw?”. I tu znów Pani popełnia błąd dwubiegunowego myślenia: to nie jest tak że bierzemy wszystko albo nic. Wystarczy wspomnieć o wciąż żywym tomizmie obficie czerpiącym z nauk Arystotelesa. Można więc sięgać do braci odłączonych, do islamu czy hinduizmu. Można wiele nauczyć się od niewierzących. Spokojnie badać, brać co dobre, odrzucać co złe. Warunkiem jest umiejętność rozróżnienia dobrego od złego. Pracy nad poglądami które Pani odrzuca
A
andrzej_a
19 listopada 2017, 21:02
A może by tak spojrzeć, jak sam Bóg traktuje te nasze Chrześciańskie Kościoły? Czy dary Boga w wielu odłamach są martwe, a tylko u nas są żywe? Czy może, dary Ducha Świętego są widzialne zarówno u nas jak i u tych innych? Miałem w swoim życiu taki moment, iż na tą kwestię zwróciłem swoją bliższą uwagę. Otóż pewnego czasu, na moje modlitwy odpowiadali różni ludzie, a ja jedynie musiałem zareagować lub też nie. Po jakimś czasie zrozumiałem, iż wspólnym fundamentem dla wielu Chrześcijan na całym tym świecie jest Duch Święty i Jego Dary. Jeżeli Duch Święty przemwia do mnie przez usta Protestanta czy może Prawosławnego, to czy ja mogę dzielić nas wszystkich Chrześcijan na lepszych i gorszych? Jeżeli sam Bóg daje mi dowód, iż w Jego mocy są różni ludzie, to czy ja mam zamykać się na Prawdę Boga i nadal upierć się przy swoim? Zrozumiałem, iż upierjąc się przy swoim być może popełnię te same błędy co kiedyś popełnili za czasów Jezusa Kapłani Świątyni Jerozolimskiej, którzy bardziej bronili prawd Pism Świętych niż jedności z Bogiem. Dlatego jako Chrześcijanie winniśmy być otwarci na wolę Boga i korystając z Darów Ducha Świętego prostować Ścieżki Pańskie w naszym życiu i życiu innych ludzi. To są ewangeliczne talenty, które mamy pomnażać, a nie zakopywać w ziemi. Czy jest to łatwe zadanie, iż wystarczy się od czasu wspólnie spotkać i porozmawiać? Jeżeli tylko to wystarcza to nie jest źle. Widząc jednak mnogość wypaczeń wiary sądzę, że jest to jednak trudna i długa droga, jednak dla Boga i z Bogiem warta podjęcia. W tych trudych czasach ostatecznych wszyscy Chrześcijanie winniśmy się jednoczyć, bo nasi wrogowie wiary już się zjednoczają i właśnie teraz zawierają sojusze przeciwko nam.
Z
ZbyszekMichal
19 listopada 2017, 22:55
Oczywiście można się wiele nauczyć od protestantów. Podobnie jak od niewierzących. W obu przypadkach sam tego doświadczyłem. Problem pojawia się przy prostowaniu ścieżek o których Pan mówi: małżeństwo w końcu jest nierozerwalne czy nie? Aborcja jest zła czy dobra (adwentyści prowadzą kliniki oferujące taką usługę). Mnie interesuje jak mam żyć tu i teraz. I skoro raz jedno jest dobre a drugie złe to taka nauka to szmelc
Andrzej Ak
19 listopada 2017, 23:39
Małżeństwo jeśli jest związne ślubem przed Bogiem, jest oznaczane Bożą pieczęcią i takie małżeństwo dla Boga jest nierozerwalne. Nierozerwalne, czyli Dar jaki otrzymali od Boga małżonkowie należy tylko do nich. Inni ludzie, którzy wchodzą w taki związek obrażają Boga ściągając na siebie Prawo Boga, które każe za takie przewinienia.  Co do aborcji, które są dla Boga zbrodniami, bo godzą w Jego Dar Życia, który wykracza poza nasze pojmowanie rozumowe, również stanowią zło. Ludzie, którzy popierają z niewiedzy lub głupoty w/w błędy mają jeszcze jakąś szansę na Miłosierdzie Boga. Ludzie którzy czynią to z premedytacją, na Miłosierdzie Boga mają bardzo małe szanse. Jedynie Bóg ma klucze do ludzkich serc, dlatego powtarzam, że Duch Święty ma być naszym przewodnikiem, a nie jedynie nasza wola i intelekt. Tylko Bóg może dać wewnętrzene światło (światło serca) do Jego Prawdy. Jednak czy człowiek przyjmie Prawdę Boga i pójdzie za Nią w swoim życiu, to zależy tylko od samego człowieka. 
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 00:21
Jeśli uznać za naukę Kościoła jako najlepszą to z Panem się zgadzam. Jednak we wcześniejszym wpisie Pan to odrzucał (przynajmniej tak to zrozumiałem). Jeśli więc wszyscy jesteśmy tylko różnymi denominacjami to czemu przyjmuje Pan że małżeństwo jest nierozerwalne skoro protestanci u swego zarania właśnie to zanegowali. Co więcej - potrafią oni to uzasadnić w oparciu o Pismo Święte. Coś tu nie gra
TK
Ter Ka
20 listopada 2017, 01:17
Jesteśmy wszyscy chrześcijanami i to jest najwazniejsze. Tak naprawdę, jaka to DLA MNIE i DLA PANA róznica, co który duchowny naucza o małżeństwie. DLA MNIE ważne, czy moje małżeństwo jest rozrywane przeze mnie czy nie a nie jakieś ogólne poglądy. Wszyscy błądzimy, bez względu na wyznawaną wiarę. Proszę mnie zrozumieć. Nie uważam, że to obojętne, do jakiego należę Kościoła. Ale sama przynależność niczego nie gwarantuje ani nie zamyka (choć dawniej tak sądzono) bo fundamentalne dla mojego zbawienia jest CO ROBIĘ i JAK ŻYJĘ a nie jakie mam poglądy. A co do działania Ducha Św. to jestem zupelnie pewna, że działa i tu i tam. Przykładem wspólnota z Taize i wiele, wiele innych osób, książek, przedsięwzięć prowadzonych przez protestantów. Mam uznać, że to wszystko się nie liczy, bo róznimy się w poglądach na parę spraw?
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 08:10
Czy różnice dotyczące nauczania maja znaczenie? Tak, fundamentalne. Jeżeli miłość raz oznacza pełne oddanie (i za tym w Kościele idzie b.duzo konkretnych rad) a za drugim już nie i za oba poglądy są równie ważne to miłość bliźniego jest pustym sloganem. Czym ma się przejawiać oddziaływanie Ducha Świetego jeśli odrzucimy takie konkrety?
Andrzej Ak
21 listopada 2017, 18:20
I tu jest przestrzeń do rozważań na płaszczyźnie Ducha, którego wierzący otrzymuje w Sakramencie Chrztu w Duchu Świętym. Na własnym przykładzie sam musiałem zakopać bardzo wiele osobistych przekonań, których potwierdzenia znalazłem w Pismach Świętych i nie tylko ja miałem takie przekonania. Dopiero Chrzest w Duchu Świętym otworzył mnie nieskończenie baaardzo na Boga i nie tylko to poczułem iż Bóg mnie przemienia, ale tak faktycznie się stało. Zostałem nawiedzony Duchem Bożym i co jakiś czas powtarzają mi to moi rozmówcy. Mnie to jednak nie przeszkadza, bo wiem że jeżeli cel jest słuszny to Bóg temu celowi pobłogosławi i coś się zmienia nawet w przestrzeniach na pozór skamieniałych. Ja wiem, że w tym świecie "cuda" codziennie czyni Duch Święty. A to że tego zwykle nie zauważamy to jest tylko nasza ułomność. Drogi Zbyszku zadałeś konkretne pytania i uzyskałeś na nie konkretne odpowiedzi. Czy masz jeszcze jakieś pytania?
Andrzej Ak
21 listopada 2017, 19:08
Dodam może jeszcze, że wierzyć w Boga, to służyć potrzebującym. Służyć Bogu, a przez Boga służyć ludziom. Taka jest droga wierzących, którzy znaleźli drogę komunikacji i współpracy z Bogiem. Bardzo dobry przykład takiej "współpracy" z Bogiem opisuje Marcin Zieliński. [url]https://www.youtube.com/watch?time_continue=16&v=vgEuABw0RsI[/url] Podaje On wskazówki jak stać się narzędziem Boga w obecnym świecie. Nie oznacza to, że Bóg każdego powołuje do takiej samej posługi, bo są różne Charyzmaty. Warto jednak otwierać się na Boga ze wszelkich sił i poprzez różne modlitwy Wielbić Boga, a tym samym współpracować z Nim w choćby drobnej przemianie tego obecnego wymiaru życia. Dodam iż Bóg ludziom, którzy Go świadomie wybrali jako Pana swego życia osobiście wyjaśnia zawiłości Pism Świętych i pomaga w rozważaniach Woli Bożej. To nie jest wcale trudne, bo Bóg przyjmie każdego, kto chce być Boga w całości, choćby i w związku sakramentalnym i świeckim stanie. Dla Boga żaden stan nie stanowi bariery, potrzeba tylko mówić Bogu TAK i tak czynić, jak Bóg pragnie.
Z
Zbyszek
21 listopada 2017, 19:16
Odpowiednio sformułowana odpowiedz ułatwia dyskusję: dziękuję Andrzeju! :) Jesli dobrze rozumiem następny krok to faktyczny chrzest w Duchu Świętym. Chyba rozumiem o czym mówisz: dawno temu, zanim poznałem co to neokatechumenat, Opus Dei, lefebryzm czy Odnowa czytałem Dzieje Apostolskie. Uderzyła mnie tam przemiana uczniów. Taki moment absolutnie nie dającej się wyjaśnić (poza szaleństwem czy jak w Dziejach - pijaństwem) zmiany. Chwila która na zawsze odmieniła Apostołów. Wcześniej tchórzliwie (choć ja bym chciał być wykazać się już taka wytrwałością) czekający w zamkniętym pomieszczeniu, nagle stają w najbardziej niebezpiecznym miejscu i głoszą. Obietnica jest wielka. Ciąży mi jednak świadectwo osób które wywodzą się z Odnowy. Będąc przedsiębiorcą spotykam się z podobnymi sobie. Widzę jak często charakteryzuje ich bierność i powoływanie się na prowadzenie Ducha Świetego mimo ewidentnej dowodów podążania w zła stronę. Proszę wybaczyć stwierdzenie, nie mam zamiaru obrażać czy naśmiewać się ale najbardziej kojarzą mi się oni z obrazem osób po lobotomii czy kastracji (jeszcze raz proszę o wybaczenie bardzo mocnych słów ale mówmy o rzeczy niesamowicie poważnej wiec nie czas na dyplomację). Brakuje im woli walki. Może miałem pecha ze spotkałem właśnie takie osoby?
Z
Zbyszek
21 listopada 2017, 23:13
Zaintrygował mnie Pan swoim spojrzenie jednak film do mnie nie trafia. Nie moja wrażliwość. Mam uczulenie na taki styl - wywołuje on u mnie odwrotna reakcję. Tracę zaufanie do głoszonej przez takie osoby treści. Nie neguje uzdrowień choć przypuszczam ze wiara występującego chłopaka widzi cuda we wszystkim. W sumie przez taki pryzmat i ja oceniam wiele rzeczy w moim życiu ale nie opowiadam o tym wszem. Jakaś fałszywa nuta mi w tym pobrzmiewa. Byłem kiedyś na spotkaniu zielonoświątkowców. Tez egzaltowali się każdym przejawem zdarzenia które można by za cud. Nie dla mnie ta droga :(   A co do relacji z Chrystusem. Nie wiem czy podchodzi ona pod pojęcia uznawane przez charyzmatykow. Nigdy nie miałem momentu głoszenia ze Jezus jest moim Panem jeśli dobrze to rozumiem (możliwe ze mam fałszywe wyobrażenie tego zdarzenia - kojarzę je z filmami o amerykańskich protestantach w których ludzie w egzaltacji wykrzykują te słowa). W każdym bądź razie jest mi On bliski. Podczas adoracji często z Nim rozmawiam lub milczę. Wiele mi pomógł. Takie małe cudeczka. Daje mi siłę by żyć. Nauczył mnie - prowadząc do nauki Kościoła jak służyć innym, choć pewnie za głowę się łapie jak to można spieprzyc. Czy naprawdę powierzyłem się mu? Mam trochę bardziej złożona sytuacje - bycie mężem, ojcem i pracodawcą nie pozwala oddać się Bogu tak bezpośrednio jak bohater filmu. Cieszę się tez z daru bojaźni Bożej. Nie wiem czy moje oddanie najbliższym to nie za mało. Czy On nie nakazuje mi czegoś więcej.
Andrzej Ak
22 listopada 2017, 22:20
Czasami "trudne" doświadczenia Bóg z biegiem czasu obraca na naszą korzyść, trudno to wytłumaczyć w słowach, ale tak właśnie jest. To co napisałeś drogi Zbyszku o amerykańskich filmach i scenach "wiary" bardzo do mnie przemawia, bo mnie również latami odstraszało od wielu wspólnot charyzmatycznych. Dzisiaj z przestrzeni wielu lat różnych doświadczeń polecam tylko jedną wspólnotę, do której "ściągają" ludzie już chyba z całego naszego Kraju i nie tylko. Jest to katolicka wspólnota ojców pustelników Miłość i Miłosierdzie Jezusa. To tam zaprosił mnie sam Pan Jezus i tam nauczył mnie otwierać się sercem na Niego bardziej niż bardziej oraz na Ducha Świętego, a także  na Boga Ojca. Ja też miałem kiedyś ogromne pragnienie, aby choć na chwilę znaleźć się w takiej wspólnocie Chrześcijan z I wieku - oczywiście mam na myśli ich wiarę i tamtą atmosferę obcowania z Duchem Świętym. Teraz Dziękuję Bogu za to, że mnie zaprowadził do [url]http://mimj.pl[/url] i to tam poraz pierwszy doświadczyłem Chrztu w Duchu Świętym i stałem się jednym z Chrześcijan, których powołuje sam Pan Jezus Chrystus. Ja osobiście nie mam tak ogromnego pragnienia, aby uzdrawiać tak jak czyni to pan Marcin Zieliński, ale wierzę że jest to posługa do której każdy się nadaje, wystarczy że uwierzy i będzie wytrwały w staraniach. Ja natomiast polecam Bogu ludzi do uzdrawiania wraz z modlitwami wstawienniczymi i to też jest posługa, może mniej medialna, ale posługa. Wierzę jednak, że do prawdziwej służby Bogu potrzebujemy Jego Darów, a te przychodzą dopiero po Chrzcie w Duchu Świętym, czasami dopiero po jakimś dłuższym czasie (wielokrotnym uczestniczeniu w takich wspólnotowych spotkaniach). Dlatego naprawdę polecam, choćby raz tam ([url]http://mimj.pl[/url]) pojechać i doświadczyć tam Boga otwierając się na Niego, ze wszystkich naszych sił.  Nie jest to żadna sekta! Oczywiście zło nie będzie się biernie przyglądało jak my tam postanowimy pojechać, ale powołanym wszelkie przeszkody schodzą na dalszy plan, bo Bóg jest najpotężniejszy.
Z
Zbyszek
22 listopada 2017, 23:15
Ważne by znaleźć swoje miejsce. Dla mnie charyzmatycy nie przemawiają - upewniłem się w tym po obejrzeniu filmu z p. Zielinskim. Jeśli jednak wspólnota ta trzyma się nauki Kościoła (a tak przebija z różnych Pana wypowiedzi) to dla wielu może być bardzo dobra.. pozdrawiam :)
Andrzej Ak
23 listopada 2017, 18:02
Pytanie, jak znaleźć właściwe miejsce jeśli uszy nie słyszą głosu Boga, jeśli oczy nie widzą realnego działania Ducha Świętego w tym świecie, jeśli.... .   Takich ułomności bardzo wielu wierzących ma mnóstwo i do tego dochodzą "oddziedziczone" oraz nabyte słabości w których chętnie bardzo często upadamy.  Ja osobiście wcześniej (przed Chrztem) nawet nie wiedziałem jak silny jest wpływ "tego świata upadłych" na duszę człowieka. Nawet nie podejrzewałem iż moja wolna wola była jedynie iluzją jakimi upadli ten świat karmią od zarania dziejów. Bladego pojęcia nie miałem ileż to ludzi dobrych ma ukryte grzechy, które po tym życiu zaważają, iż upadli ich sobie potem biorą w niewolę. Dopiero, gdy Bóg mnie otworzył tak, iż mogłem wejść z Nim w bliższą komunię, przejrzałem. Święty Jan od Krzyża, święta Faustyna, święta Teresa z Avila oni uczą o drodze do Boga. Polecam [url]http://www.ocds.org.pl/index.php/twierdza-program[/url] do zapoznania się z drogą, którą pielgrzymowało bardzo wielu ludzi, boy po trudach dojść do Boga. To nie jest droga łatwa jak to obecnie wielu modernistów i liberałów w KK powszechnie głosi. Droga do Boga jest drogą Chrystusa, czyli wyrzeczenia się własnych cielesnych pragnień i słabości by osiągnąć stan godny, aby w nas Bóg pomieszkiwał. Zaznaczam POMIESZKIWAŁ na stałe w tym świecie a potem i przyszłym. Kiedyś Kościoł Powszechny o tym nauczał i tego pielęgnował aby wierni wzrastali duchowo na drodze do Boga. Dzisiaj wiele głoszonych nauk obraża Majestat Boga tak iż ja się bardzo dziwię iż ten świat jeszcze istnieje. Bóg naprawdę kocha nas ludzi i zniża się tak bardzo nad nami jak nikt inny tego by nawet nie potrafił.
Z
Zbyszek
23 listopada 2017, 19:02
Twierdza - to wygląda na drogę która mi odpowiada! Dziękuję za wskazanie :)
19 listopada 2017, 18:20
Kurs Alfa ma z zasady być lekki ,łatwy i przyjemny i łączyć ze sobą różniących się wiarą katolików i baptystów. Pytanie po co? Ano po to aby wykreować nową religię spajającą różne konfesje. Zarówno bowiem wśród katolików jak i protestantów wydać wyraźnie brak wiedzy na temat swojej konfesji,w tę zaś próżnie wchodzą takie właśnie "szopki". Dla nas katolików wystarczy aby wiedzieć,iż to twórcze zastosowanie fałszywego ekumenizmu.   
Zbigniew Ściubak
19 listopada 2017, 16:56
Ja się tam nie znam. Tak z pobieżnego popatrzenia, to mi wynika, że ten kurs Alpha to dwie rzeczy: 1. Utworzenie pewnej społeczności związanej relacjami wzajemnego wsparcia. Chyba tak naprawdę najistotniejsza sprawa. 2. Coś tam chyba jest dużo o Bogu, ale o tym autorka nie pisze, to nie wiem i wynika z tego, że podstawową korzyścią jest pkt1. Z protestantami zetknąłem się w Niemczech. I... jest różnica. Protestanci są silnie nakierowani na innych ludzi, na praktyczne, rzeczywiste sprawy i pomoc. Na wsparcie. Katolicy są na to mniej nastawieni. Taki kolor. Taka sytuacja. Może coś do nadrobienia? Może coś, o czym mówi papież Franciszek?
Z
Zbyszek
19 listopada 2017, 10:50
Dziękuję za interesujący artykuł który przede wszystkim przedstawia punkt widzenia Autorki. Unikanie konfrontacyjnego tonu jest czymś co warto byśmy wszyscy wzięli sobie do serca. Cytowany tu kard. Burke wypowiedział się w sposób bardzo skrótowy. Był to e-mail skierowany do konkretnej wspólnoty i nie ma w nim podanych powodów krytyki kursu. Idąc tropem tego emaila odnalazłem stronę na której można przeczytać rzetelną analizę programu Alfą: http://www.catholicculture.org/culture/library/view.cfm?id=7562&repos=1&subrepos=0&searchid=985427  Kurs Alfa skupia się na podstawach podstaw, dazac do zbudowania osobistej relacji z Chrystusem. Z tego powodu prezentuje się jako uniwersalny dla wszystkich odłamów chrześcijaństwa. Ten uniwersalizm znajduje tez swój wydźwięk w powyższym artykule. Autorka pisze: „A co jeśli doprowadzą do kościoła protestanckiego? CZY TO ZLE?” [podkreslenie wlasne] I to wg mnie jest sednem. Jeśli potraktujemy katolicyzm jako jedną z równych denominacji to oczywiście nie ma w tym nic złego. Bo to tylko jedna z budowli zróżnicowanego Kosciola. Jeśli celem jest zbawienie przez wiarę to w końcu może ona być wyrażana w dowolny sposób. Ale czy to jest prawda? Czy celem jest tylko moment przejścia na tamten świat? Czy Zbawiciel nie przykazał nam budować Królestwa już tu? A jeśli Bóg dał nam to życie byśmy szykowali się do wieczności i po to dał swe nauki byśmy już w tym życiu się doskonalili? To pojawia się problem z chrześcijańskim nauczaniem: grzech stał się pojęciem względnym, nauki moralne u protestantów wcześniej czy później ustępują potrzebom ducha tego świata. Czy wiec może być wszystko jedno? „Czy to źle?” Tak, to jest zle. Protestantyzm nie jest taka sama drogą do Boga. Jest przez swój indywidualizm drogą bardziej krętą od drogi Kościoła. Jest gorszą drogą
KK
Ks. Krzysztof Ciebien
19 listopada 2017, 20:55
Do protestantyzmu (katolicyzmu, prawosławia, anglikanizmu, etc) "może" doprowadzic wiele rzeczy; np. Biblia. Czy nalezy w tym wypadku krytykować Biblię czy raczej wykoślawione jej rozumienie? Problemem jest raczej ewangelizacyjna indolencja wielu duszpasterzy. Po prostu: nie wiedzą czym jest ewangelizacja. Ku dobremu można wykorzystać zarówno Biblie jak i Kurs Alfa (który jest nota bene takim ABC chrześcijaństwa i nie można go traktowac jako systematycznego wykładu)
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 00:16
Wspomniał Pan że ku dobremu można wykorzystywać i Biblię i kurs Alfa. Z drugiej strony odnoszę wrażenie że z Pana punktu widzenia każdy odłam chrześcijaństwa to równorzędna jego denominacja. Jak zatem określić co jest dobre a co złe skoro w zasadniczych sprawach Kościół i protestanci tak mocno się różnią. Weźmy kluczową dla mnie kwestię małżeństwa. Kościół naucza że jest ono najważniejszym przejawem miłości bliźniego. To jest najpoważniejsze zazwyczaj miejsce na praktykowanie codziennego oddawania siebie. Owocem tej nauki jest m.in. Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR. Przez trudne związki rozumieją oni w większości małżeństwa po cywilnych rozwodach, w których porzucony małżonek walczy samotnie o pełną rodzinę. W świetle wykładów jednego z pastorów zaś małżeństwo jest nienaruszalne ale takie które zawarł Bóg. Ponieważ my jako ludzie nie wiemy jakiego małżonka wybrał nam Stwórca możemy sobie porzucić obecnego i szukać woli Bożej. Nie może być tak że jedno i drugie jest prawdziwe. Albo osoby w Sychar robią z siebie głupców albo ci co pójdą za radą pastora odrzucają Zbawienie. Nie jest więc wszystko jedno co prowadzi nas ku dobremu - bo jedna z tych dróg może prowadzić ku Otchłani
TK
Ter Ka
20 listopada 2017, 01:33
"W świetle wykładów jednego z pastorów" Człowieku, ileż można by przytoczyć głupot z kazań księży katolickich! I co z tego? Czy jest jakaś doktryna, że muszą być nieomylni i najmądrzejsi na świecie? Podobnie pastorzy. A co do drogi, to na pewno są różne. I nie znaczy to, że wszystkie jednakowo dobre dla wszystkich. Każdy ma swoją a Duch Św. "tchnie kędy chce".
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 08:28
Tu nie chodzi o pojedynczych duchownych. Ojciec Kremer naucza że homoseksualizm nie jest grzechem, ale w Kościele są mechanizmy ograniczające taką głupotę. Jest dużo zamieszania ale Kościół szuka tego co Bóg naprawdę chce. Protestantyzm ma jedynie dowolne interpretacje Pisma, w których łatwo mylą Ducha Świetego z duchem tego świata. Różnica jest wiec fundamentalna. Ujęła tu Pani sedno problemu: wszystko sprowadzane jest do słów ze „Duch wieje kędy chce”. Dla mnie jest to pusty, wręcz magiczny slogan jeśli zanegujemy dążenie do Prawdy
a a
19 listopada 2017, 10:13
"A co jeśli doprowadzą do kościoła protestanckiego? Czy to źle?" Źle. Protestantyzm został potępiony jako herezja w czasie Soboru Trydenckiego i nic się w tej kwestii do dziś nie zmieniło. Porzucenie jednej błędnej drogi żeby objąć kolejną błędną drogę nie jest niczym dobrym. 
19 listopada 2017, 11:47
Potępili do dbalii dbają o własny interes. 
TK
Ter Ka
20 listopada 2017, 01:34
A kto decyduje, która droga błędna? Duch Św. działa jak chce i gdzie chce i żaden Sobór mu nie zabroni.
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 08:30
Tu jeszcze lepiej Pani ujęła problem - jeśli nie możemy rozpoznać która droga jest lepsza to po co wiara?
Wojciech Morański SJ
20 listopada 2017, 09:20
Sagneale, Od Soboru Trydenckiego dużo się zmieniło. Polecam przyjrzeć się "<a href="https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/wspolna_deklaracja_komentarz.html">Wspólnej Deklaracji o Usprawiedliwieniu</a>". Kwestia doktryny usprawiedliwienia była fundamentalnym punktem sporu od czasu Reformacji. We wspomnianej Deklaracji czytamy, że "istnieje zgoda między luteranami i katolikami co do podstawowych prawd odnoszących się do nauki o usprawiedliwieniu oraz że w konsekwencji wzajemne potępienia nie dotyczą doktryny drugiej strony, jaka została przedstawiona we wspomnianej Deklaracji." Z poważaniem, WM
a a
20 listopada 2017, 19:42
@Wojciech Morański Czy od czasu Soboru doktryna protestantów się zmieniła i nawrócili się w stronę Kościoła? Bo Sobór mylić się nie może, więc jeśli w protestantyzmie nie zaszły zmiany na lepsze (a nie zaszły, czego przykładem są homoseksualne pastorzyce i inne dewiacje), to ustalenia Soboru są cały czas aktualne.
21 listopada 2017, 19:37
Słaby, bardzo słaby argument ...  Temat dewiacji to taki katolicki strzał w kolano. Niewiele tych homoseksualnych pastorzyc, w przeciwieństwie to panoszącej się np. pedofilii ...
a a
21 listopada 2017, 20:41
Nauka KK nie pochwala pedofilii, więc jak ktoś jest pedofilem, robi to wbrew prawu kościelnemu. Za to u prostestantów możesz być w pełni legalnie homoseksualną pastorzycą, taka różnica. 
21 listopada 2017, 21:05
Tak? Naprawdę mogę u prostestantów być w pełni legalnie homoseksualną pastorzycą? U WSZYSTKICH protestantów? Z tego co wiem to tylko nieliczne "liberalne" wspólnoty akceptują homosekualizm. Większość denominacji potępia homoseksualizm jako grzech. W KK ktoś kto jest homoseksulany to działa wbrew prawu kościelnemu, tak? A co zatem się dzieje z księżmi pedofilami lub homoseksualistami? Przestają być księżmi? Istnieją jeszcze bardzo liczne wspólnoty biblijnie wierzących chrześcijan, nie będących denominacjami protestanckimi, które przez to, że wierzą biblijnie, akceptować homoseksualizmu nie będą.