Leadership papieża Franciszka

Wojciech Żmudziński SJ

Nie istnieje żadem podręcznik, z którego można nauczyć się jak być papieżem - pisze Chris Lowney w swojej najnowszej książce "Pope Francis" (2013).

Papież Franciszek niewiele miał czasu, by przygotować się do roli przywódcy wskazującego drogę ponad miliardowej rzeszy katolików na całym świecie. Miał kilka chwil na samotną modlitwę i podjęcie decyzji. Gdy stanął na balkonie Bazyliki Świętego Piotra i zaskoczył wszystkich pozdrowieniem "buona sera" zapachniało świeżym duchem. Zapalił wiernych i nadal fascynuje prostotą i głębią swoich wypowiedzi. Gdzie nauczył się przywództwa i czego możemy nauczyć się od niego? O tym jest nowa książka Chrisa Lowneya.

Każdy lider był kiedyś w sytuacji, w której musiał sobie powiedzieć: Nadszedł czas, bym poprowadził innych, bym przejął pałeczkę. Czy jestem na to wystarczająco przygotowany? Autor opowiada o trudnych sytuacjach, z jakimi musiał zmierzyć się pracując na kierowniczym stanowisku w J.P.Morgan. Największym wyzwaniem nie były dla niego nowe umiejętności, jakie wciąż trzeba zdobywać w zmieniającym się świecie lecz wierność wartościom i priorytetom, podejmowanie ryzyka i orientowanie się w tym, co jest w życiu najważniejsze. Do radzenia sobie z trudnymi pytaniami i etycznymi dylematami nie przygotowały Lowneya studia z zarządzania. Samo życie było jego najlepszym nauczycielem. Choć życie nieraz poobija i wyciśnie łzy, to wierność wartościom zawsze doprowadza do zwycięstwa. Czy możliwe jest jednak takie spojrzenie na przywództwo i takie przygotowanie się do roli lidera, które oszczędzi wielu rozczarowań?

W książce "Pope Francis" Lowney eksploruje sześć podstawowych zadań efektywnego lidera: zarządzanie sobą oraz życie dla innych, zanurzenie się w świecie i troska o czas na refleksję, zakorzenienie realizowanej misji w tradycji i optymistyczną wizję przyszłości. Zakonna formacja obecnego papieża i jego 45 letnia posługa kapłańska świadczą o tym, że te właśnie zadania były i są kluczowe w mądrym i pełnym miłości wywieraniu wpływu na innych.

DEON.PL POLECA

Zarządzanie sobą oraz życie dla innych

Nie da się w sposób efektywny zarządzać ludźmi jeśli nie potrafi się zarządzać sobą i dyscyplinować własnego życia ćwicząc w tym celu siłę własnej woli. Jednak praca nad sobą nie może sprowadzać się do samodoskonalenia. Jej ostatecznym celem jest służenie innym. Wygenerowana podczas pracy nad sobą energia i mądrość nie może pozostać bezpłodna lecz powinna pozytywnie promieniować na życie innych ludzi.

Zanurzenie w świecie i troska o czas na refleksję

Lider, który ma otwarte oczy na radości i cierpienia otaczającego go świata, a zarazem dzieli trudy współczesnych mu ludzi, nigdy nie będzie czuł się samotny. Jego działania nie będą oderwanym od rzeczywistości wyzyskiem słabszych lecz wyrazem solidarności z potrzebującymi. Taka postawa zanurzenia w realnym świecie prowadzi lidera do sukcesu jedynie wówczas, gdy znajduje on czas na osobistą refleksję, gdy w poczuciu wdzięczności za wszystko dostrzega szerszą perspektywę swoich działań, odnosi każdą decyzję do tego w co głęboko wierzy.

Zakorzenienie w tradycji i optymistyczna wizja przyszłości

Niezbędne jest w życiu lidera umacnianie własnej tożsamości, silne zakorzenienie w tradycji oraz stanie na straży tego, co niezmienne. Ten ciągły kontakt z tradycją nie może jednak zatrzymywać go w drodze ku przyszłości, blokować przed otwartością na zmiany, zamykać w lęku przed ryzykiem i niepewnością. Wyrazem chrześcijańskich nadziei Papieża jest jego optymistyczna wizja przyszłości, która coraz bardziej udziela się wiernym.

Spójność w Chrystusie

Według Chrisa Lowneya papież Franciszek łączy w sobie z jednej strony głęboką pracę nad sobą, solidarność ze światem i wielki szacunek do tradycji, a z drugiej strony kieruje nim otwartość na innych, modlitewna refleksja i optymistyczna wizja przyszłości.

Dzisiejszy świat potrzebuje właśnie takich liderów, spajających w sobie to, co wydaje się dla ludzi tego świata sprzeczne: bycie sobą i bycie dla innych, solidarność ze światem i wolność od świata, tradycja i otwartość na radykalne zmiany. Papież Franciszek całym swoim życiem i posługiwaniem mówi nam, że w Jezusie Chrystusie nie ma podziałów na: ja-oni, ten świat-tamten świat, tradycja-nowoczesność. Chrystus łączy rozdartego człowieka i czyni z niego lidera, który jednoczy a nie dzieli.

Mam nadzieję, że również polski czytelnik będzie mógł wkrótce sięgnąć po najnowszą pozycję autora znanych już w Polsce książek "Heroiczne przywództwo" i "Heroiczne życie". Ponadto Polska Akademia Biznesu zaprasza wszystkich zainteresowanych do Płocka na konferencję "Wiara w biznesie", której gościem specjalnym będzie Chris Lowney - www.wiarawbiznesie.pl .

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Leadership papieża Franciszka
Komentarze (48)
M
Maria
3 maja 2014, 10:26
Ojcze Wojciechu, pozwolę sobie przypomnieć, że w Kościele JEST i DZIAŁA Duch Swięty i zachęcam : - więcej modlitwy i otwarcia na JEGO natchnienia, mniej słów.... Z poważaniem. Maria
E
emilia
3 maja 2014, 22:48
Rozumiem Pani intencje, ale prosze uznać fakt, iz tu na forum są one posttrzegane jako bardzo subiektywne. Istotnie - forum jest po to, aby wyrazić własne zdanie, ale osobiście mnie wkurza i myslę, że nie tylko mnie, jeśli ktoś pozwala sobie na wycieczki personalne. Ja uważam,, że dłuższe teksty są lepsze. Co to znaczy: mniej słów? Czy dłuzsza wypowiedź wyklucza działanie Ducha Św? A poza tym to raczej Autor ma swojego kierownika duchowego,. I wcale go tu nie bronię, bo sam również nie rozróznia czasami opinii od wcinania się w cudzy "teren prywatny". Ale jednym słowiem to totalnie wkurza.
Nie-Duch Św., człowiek
4 maja 2014, 12:06
Maria, a tak w ogole to o co ci chodzi? Latwo oceniasz ojca Wojciecha, a to doswiadczony kaplan.
29 kwietnia 2014, 20:47
O. Wojciechu, fajnie, że ojciec zwrócił uwagę na uczenie się ludzi Kościoła od świeckich. Słyszę, że Kościół to nie korporacja. Zgadza się. Tu i tu są inne mechanizmy zarządzania ludźmi, informacją,  akcjami. Jednak i tu i tu są ludzie. Jak w każdej innej większej zbiorowości ludzkiej połączonej wspólnym elementem. Każdy ze swoją osobowością, pragnieniami itd. Podzielę się swoim doświadczeniem. Około 10 lat temu powierzono mi w pewnym banku  zarządzanie złożonym zespołem ludzi (w sumie około 120 osób) na terenie dwóch województw. Nie będę wnikał teraz we wszystkie niuanse, zwrócę uwagę na jeden. W korporacjach upowszechnia się tzw. zarządzania poprzez maile. Ułatwia to przepływ informacji, ale nie zastąpi to żywego kontaktu z podległymi ludźmi. Pomijam fakt, że takie zarządzanie rozzuchwala to stosujących do poprzestawania finalnie na tym. Łatwo jest zza biurka wymyślać różne kolejne koncepcje. Wymyślać sobie, że jak tak się zrobi i to polecę swoim ludziom, oni to wdrożą, będzie wszystko grało. Pierwszy krok do narastania wzajemnego niezrozumienia, rozjeżdżania się oczekiwań, wymagań, źródło sporych frustracji i dla jednej i dla drugiej strony. Ostatecznie nic nie zastąpi żywego kontaktu z ludźmi. Potem w innym banku miałem mniejszy zespół, ale zasięg cała Polska, a w tym już realizacja nowatorskich strategii podboju rynku przy szalejącej konkurencji. Tu już wymagane stanięcie ponad, jakieś wizjonerstwo w zakresie sprzedaży. Ktoś znów powie – pozyskiwanie klientów to nie to samo co ewangelizacja, pozyskiwanie dusz dla Chrystusa. Zgadza się, jest dużo różnic. Lecz znów jest dużo wspólnych elementów. Jest to kwestia umiejętności przekonania do swoich idei, pokazania czegoś atrakcyjnym, pomimo kosztów i wyrzeczeń, które będzie musiał ktoś ponieść. Przełamywanie schematów myślenia, szukania wciąż nowych, lepszych rozwiązań, przy nie spoczywającym na laurach runku konkurencyjnym. A idea Ewangelii też nie może narzekać na brak konkurencyjnych propozycji świata...
29 kwietnia 2014, 13:27
Ojcze Wojciechu, I jeszcze jedna uwaga merytoryczna. Powyższe streszczeni sugeruje, że książka jest w wielu miejscach natchnięta bardziej duchem sukcesu korporacyjnego niż ewangelicznej prawdy o człowieku: Lider, który ma otwarte oczy na radości i cierpienia otaczającego go świata, a zarazem dzieli trudy współczesnych mu ludzi, nigdy nie będzie czuł się samotny. To obietnica bez pokrycia. A co wiecej sprzeczna zarówna z obrazem Jezusa w Ogrójcu jak i wymawiającego siedem ostatnich słów... A wracając do poprzedniego wpisu: najważniejszym podręcznikiem "jak być ...." jest Ewangelia z wprowadzeniem (ST) i wyjaśnieniami (reszta NT)
V
Vega
30 kwietnia 2014, 12:21
Lider, który ma otwarte oczy na radości i cierpienia otaczającego go świata, a zarazem dzieli trudy współczesnych mu ludzi, nigdy nie będzie czuł się samotny. Owszem jest spójna - nie sprzeczna. W Ogrójcu Chrystus sam "personalnie" podjął decyzję posłuszeństwa Ojcu aż do ostatniego tchnienia. W tym kontekście posłuszeństwo jest tym samym tajemnicą szczególnej ofiary i oddania w szczególnej relacji Chrystusa z Bogiem i (po ludzku być może paradoksalnie) tym bardziej podkreśla stawanie się darem dla innych.
1 maja 2014, 22:18
Negujesz samotność Jezusa w Ogrójcu? Czy też podczas konania gdy wołał: Eloi,.... Poczucie samotności odpowiedzialnego lidera jest nieuniknione.
Kamila
1 maja 2014, 23:26
Chyba to przywołanie Getsemani i Golgoty nie na temat. Książka jest o przywódcy, a nie o Odkupicielu. Miejmy nadzieję, że Papież Franciszek nie będzie postawiony wobec wyboru uczynienia (lub nie) ofiary ze swojego życia. Poczucie samotności odpowiedzialnego lidera może być złagodzone, jesli ma oddanych i mądrych współpracowników. W przypadku lidera wierzącego mogą to byc także wspólpracownicy z nieba :)
Kamila
1 maja 2014, 23:29
Mój powyższy wpis odnosi się do wypowiedzi zarówno Vegi jak i T7HRR
V
Vega
2 maja 2014, 22:52
Niczego nie neguję. To był pewien etap w kontekście konkretnej całości. I na pewno nie przyszło Jezusowi do głowy, że na tym wszystko miałoby się zakończyć, nawet kiedy wołał Eloi... Inaczej nie zgodziłby się na mękę.
V
Vega
2 maja 2014, 22:53
I to właśnie miałam na myśli - zwłaszcza Twoje ostatnie zdanie :)
3 maja 2014, 22:02
Lider, który ma otwarte oczy na radości i cierpienia otaczającego go świata, a zarazem dzieli trudy współczesnych mu ludzi, nigdy nie będzie czuł się samotny. Obietnica autora mówi o tym co będzie czuł lider. Obietnica Jezusa mówił o obiektywnej rzeczywistości - "Ja będę z wami...". Obietnica autora neguje np. to co przeżywali wielcy święci np. Jan od Krzyżą czy Matka Teresa, jełsi przykład samego Jezusa jest dla Pań niejasny.
3 maja 2014, 22:08
1. Jezus to idealny przykład lidera dzielącego trud ludzi. 2. Zaparcie się samego siebie, chęć utraty życia dla Jezusa, heroiczność cnót - czy to nie jest los, o którym - w przypadku tych co uwierzą - mówi Pismo Św?
V
Vega
5 maja 2014, 21:46
T7HRR Nie wiem, cóz za Pismo Święta masz, skoro wyczytałes tam o chęci utraty życia. Zauważyłam, że rózne opinie wyrażasz, bywa tak, że rzadko się z nimi nie zgadzam, ale o pisanie takich bzdur wcześniej bym CIę nie posądzała.
5 maja 2014, 22:12
Zobacz np.: Łk 9,23-24 23 Potem mówił do wszystkich: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. I napisz co wegdług Ciebie jest bzdurą...
V
Vega
5 maja 2014, 22:56
Otóż nadinterpretacja słowa "utrata" (ciekawe zresztą jaki wydźwięk ma w oryginale, myślę, że występuje w znaczeniu śmierci fizycznej). Mam na myśli konkretne fakty; otóż nie widziałam jeszcze lidera, który brałby krzyż i godził się na "utratę życia" - jak jest napisane w innym miejscu za "owce". Jak przychodzi co do czego, to w większości przypadków raczej słada się ofiarę z tychże "owiec". Pismo Święte ani w interpretacji w świecie obecnym, ani w starożytności nie nakazuje dążenia do "utraty" życia. "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Utratą jest więc zapatrzenie w siebie, egocentryzm, który ma swoje powazne reperkusje w odniesieniu do innych, a respektowanie prawa Bożego na wszystkich płaszczyznach życia, prowadzi - do pełni życia. Poza tym tekst został napisany w innym kontekście historycznym, społecznym i kulturowym. A jeśli lider traktuje tak rozumianą "utratę", jako wyczyn ponadludzki i dramatyzuje nad swoim losem podkreślając heroizm, toż to tragedia. A tak napisałeś: LOS tych, którzy uwierzą... czyli coś przerażającego. I to się akurat zgadza. Obecnie normalność przeraża ludzi. A moją wypowiedź odnoszę do realiów, do teraźniejszości a nie analizuję tekstu, tak jak mógł być odbierany w starożytności. Wtedy jest on niezrozumiały. My mamy inną mentalność.
5 maja 2014, 23:08
Nie rozumiem o co Ci chodzi, a część z tego co rozumiem nawet wydaje mi się bliska :-) Dlaczego "LOS" wielkimi literami? Jezus nie obiecuje dobrego samopoczucia tym, którzy za nim pójdą. Obiecuje jedynie swoją pomoc w trudnościach - a nie brak trudności. To nie jest straszne, czy przerażające - to jest po prostu prawdziwe. A autor ksiązki obiecuje dobre sampoczucie...
V
Vega
5 maja 2014, 23:13
Oczywiście, że nie rozumiesz, bo trudno przyznać się do błędu. I nie zmieniaj tematu. Napisałeś chęć utraty życia. A o tym nie ma mowy w tekście. Jest mowa o decyzji pójścia za Jezusem. PS. a los był z dużej litery, bo wcisnęłam CapsLock
V
Vega
5 maja 2014, 23:19
Prawe sumienie daje dobre samopoczucie - niezależnie od stopnia trudności i paskudnych okoliczności. Tak to widzę. I skoro autor ksiązki to obiecuje, to ma świętą rację.
V
Vega
5 maja 2014, 23:25
Możesz mi jeszcze wskazać tekst, w którym Jezus przewiduje złe samopoczucie dla swoich nasladowców? Bo teraz to juz herezję napisałeś...
6 maja 2014, 09:44
Czy Jezus przewiduje to, że jego naśladowcy będą czuli się źle? Czy jego naśladowcy sa wzywami do płakania z tymi którzy płaczą? Czy są wzywani do przyjęcia cierpienia - krzyża? Czy są wzywani do smucenia się nad swoimi grzechami? Czy bedą wolni od utrapień? Jezus nie obiecuje nikomu dobrego samopoczucia na ziemi.
V
Vega
6 maja 2014, 11:02
Pytałam o konkrety - o tekst biblijny potwierdzający ta opinię. Wymyslić można wszystko. Więc i ja wymyślę: Jezus odchodząc zesłał Ducha Św. Jego dary i respektowanie prawa Bożego zapewnia życie w godności. Nie wiem jakim cudem może to przyprawiać o złe samopoczucie. Ale jeśli koniecznie chcesz się smucić i głosić smutne slogany, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i istotą chrześcijaństwa - Twoja decyzja.
6 maja 2014, 20:21
Z czym tak na prawdę masz problem? Ja nie zajmuję się głoszeniem smutnych sloganów a jedynir prawdy o życiu, które nie jest jedynie stanem eufori... Przykłady, mówiące o smucących się, np.: Mt 5,4 Łk 6,21 Istototną informacją o chrześcijaństwie jest to, ze przyjęcie Chrystusa nie gwarantuje dobrego nastroju przez całe życie, nie powoduje zniknięcia problemów... Jezus wziął na Siebie Twoje grzechy, pomaga ale nie daje obietnic bez pokrycia, przyjdą trudne momenty i nie zawsze uda się być przepełnionym radością i żyć w poczuciu, że nie jest się samotnym. Co jeśli pamiętasz, jest dobrze znana z życia świątych.
V
Vega
7 maja 2014, 09:12
Co to znac znaczy: z czym masz problem? Co to ma być za pytanie? Na co Ty sobie pozwalasz? Jak do tej pory, z wpisów wynika, że to Ty nie potrafisz dyskutować na temat a bronisz się jak to mściwy i zgorzkniały katolik klubowy potrafi używając krytykanctwa, połączonego z poniżaniem. I wypisujesz rzeczy oczywiste - wykładając je komuś jak durniowi, twierdząc, że ktoś nie ma o tym pojęcia. A poza tym nie jest toTwój pierwszy wpis, w którym przypisujesz rozmówcy, fakt, ze tkwi w absurdzie, przeinaczając wszystko, co został napisane. I nie jestem tu jedyna osobą, którą traktujesz w ten sposób.
V
Vega
7 maja 2014, 09:27
Nawet przestanę wchodzić na Deon. Mam dosyc prześladowania i śledzenia tego, co wyroiło się w głowach tych, którzy chcą jedynie dokopywać i maniakalnie kijem nawracać kogoś innego z jednoczesnym wykluczeniem możliwości nawrócenia. Mam dosyć pokazywania mi przez osoby zakompleksone i zakłamane, że jestem durniem z problemami. A to niestety potrafią tylko księża i katecheci. Doczekaliśmy czasów, wktórych przestępcy są proboszczami a osoby niezrównoważone psychicznie, które skazały innych na śmierć oszczerstwami, posiadają misje kanoniczne. Niejednokrotnie o tym pisałam, ale autor opdpisał mi raz w tym samym tonie _ bo przecież siedzi przy tym samym korycie.
M
michał
7 maja 2014, 13:31
Tak widzę jednak, że nie jest to wypowiedź samotnika...
J
java
7 maja 2014, 16:59
Najlepiej robić z kogos głupka a potem uznać, że ma problem. Typowe dla zakłamanych księży.
I
ines
7 maja 2014, 17:26
Księża informują tylko wszystkich wokół, że ktoś ma problem, tak dla sportu, żeby sobie podnieść mniemanie o sobie. Wszak są najlepiej poinformowani. Oczywiście ta informacja niczemu konkretnemu nie służy, poza udzieleniem informacji i przypięciem etykietki. Ot, ciekawe w którym miejscu Jezu to zrobił.
7 maja 2014, 21:54
Co to znaczy z czym masz problem? - to znaczy, która z tez w rzeczywistości budzi Twój sprzeciw. Bo najpierw zarzucasz mi głoszenie herezji  23:25:38 | 2014-05-05 a potem wyjaśnianie oczywistości 09:12:00 | 2014-05-07. Tak więc - to herezja czy oczywistość?
7 maja 2014, 21:55
że tylko zacytuję: Niech Cię Bóg błogosławi i napełnia Twoje serce pokojem.... Amen
V
Vega
8 maja 2014, 23:18
Bóg sobie poradzi i wie, co ma robić. Hipokryzji sobie oszczędź i litości. Jestem w stanie zrozumieć że jednak czyms się musisz dowartościować.
V
Vega
8 maja 2014, 23:50
 Z czym pijesz herbate? - to znaczy, która para skarpet budzi Twój zachwyt?
G
grancen
29 kwietnia 2014, 10:55
Ojcze Wojciechu dlaczego Ojciec pisze artukuł sponsorowany? I dlaczego artykuł sponsorowany znalazł się w dziale "Komentarze"? Czekam na Ojca komentarz albo felieton z wydarzeń bieżących bo cenię bardzo Ojca spojrzenie, recenzje jakoś mnie nie pasjonują....
Wojciech Żmudziński SJ
29 kwietnia 2014, 11:06
Tekst jest rzeczywiście przy okazji zbliżającego się wydarzenia - konferencji w Płocku - a jego głównym celem jest zainteresowanie przedsiębiorców ignacjańskim podejściem do zarządzania. Dziękuję za zachętę do zajęcia stanowiska w sprawie tego, co obecnie się dzieje. Przygotuję coś na długi weekend majowy. Pozdrawiam
G
grancen
29 kwietnia 2014, 14:36
Dziękuję, z radością poczekam na weekend! na Deonie dość sporo mówi się o tej konferencji, a i postać pana Lowneya nie jest czytelnikom obca stąd mój brak entuzjazmu na kolejną recenzję tego samego. Jako, że kiedyś pracowałam jako PM (project manager) właściwie jednym tchem połknęłam "Heroiczne przywództwo" jako ciekawą pozycję z pogranicza zarządzania i duchowości... Napisana lekkim językiem staje się naprawdę pasjonującą analizą dobrych praktyk przywódczych w historii Towarzystwa. Na fali entuzjazmu w księgarni chwyciłam "Heroiczne życie" ale po przewertowaniu kilku stron miałam wrażenie, że już to czytałam. Że autor pisze dokładnie to samo, tylko scenerię zmienił. Po przeczytaniu Ojca tekstu o "Pope Francis" wraca do mnie odczucie z księgarni - nihil novi sub sole. Zmienia się scenografia - najpierw historia SI, potem życie osobiste, teraz życie papieża... ale treść jest ta sama... nawet bez pogłębienia... taki odgrzewany kotlet po raz trzeci - to moje prywatne odczucie. Na bazie tego odczucia zastanawiam się czy jestem bardziej zachęcona do uczestnictwa w konferencji, którą uważam za ważną, czy już tylko zniechęcona. Dla mnie to pytanie hipotetyczne bo biznesem już się nie zajmuję, natomiast ta refleksja niech posłuży jako feedback
BP
Barbara P.
30 kwietnia 2014, 12:38
Szkoda tylko, że ignacjańskie podejście do zarządzania będzie prezentował były jezuita, który złamał wszystkie śluby i jeszcze ukradł myśl. To nie jest dyshonor dla OO. Jezuitów. Ale jak mawiał mój śp. Profesor - "czego to ludzie nie zrobią z głodu!" i jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniadze, bo przecież nie o kobietę. Proponuję następnym razem zaprosić byłego wspólbrata, światowego Obirka (blisko jest, rzuć beretem). Ostatnio jakis taki wyliniały, wychudzony na tym koszernym jedzeniu. On ma naprawdę dużą wiedzę, jak zrobić pieniądze i być umocowanym u "fartuszkowych" i u "Starszych". Proszę się nie wysilać na odpowiedź, to moje ostatnie wejscie na ten portal. Po prostu - za niska półka.
E
emilia
30 kwietnia 2014, 22:26
Ja rozumiem, dlaczego nikt nie odpowiada na pani komentarze. W odpowiedzi należałoby uruchomić cały pakiet nowożytnej łaciny.  A więc - bez komentarza. Zarówno w opdniesieniu do tego co tu pani napisała, jak i poniżej.
G
grancen
1 maja 2014, 12:59
Może wystarczyło napisać, że życiorys pana Lowneya nie wskazuje by "złamał wszystkie śluby" albo by "ukradł myśl" - kilka lat był w formacji u jezuitów, potem od nich odszedł (dostając zwolnienie z prostych ślubów), święceń nie przyjął przecież, a potem w życiu prywatnym wykorzystał to czego nauczył się u jezuitów. W końcu postanowił dzielić się swoim doświadczeniem... poza tym myśl św. Ignacego jest dziedzictwem całego Kościoła... trudno ukraść coś co jest dane każdemu ;) więc nie ma co się denerwować, szukać fraz w rozmówkach polsko-latina nova, tylko tłumaczyć i się czasem uśmiechnąć do siebie. Pozdrawiam :)
E
emilia
1 maja 2014, 13:24
Nie chodzi o niczyj życiorys, ani o denerwowanie. Chodzi o stawianie chorych diagnoz i również pisanie odpowiedzi w oparciu o mentalność jadowito-plotkarską. A to podobno jest skrzywienie nieuleczalne. I tak się składa, że nie każdy ma ochotę czytać podrzęne wydumki.
E
emilia
1 maja 2014, 13:38
Acha. I co najważniejsze - polecam trochę dystansu do ludzi. Jeśli potrzebujesz pisać porady w tym stylu do innych - to znak, że należałoby się zastanowić nad poczuciem własnej wartości i znaleźć wlaściwy sposób na dowartościowanie się.
G
grancen
1 maja 2014, 13:43
To "chorą dizgnozę" możesz zignorować albo skomentować. Jeżeli decydujesz się na drugie rozwiązanie to lepiej spróbować rozmówcy ukazać inny punkt widzenia (wtedy masz szansę, że się zastanowi) niż walić mu między oczy, że oceniasz go jako głupka.  Wciąż pozdrawiam :]
E
emilia
1 maja 2014, 13:48
Nie mój interes, aby wyciągać kogoś z bajzlu, który ukochał.
29 kwietnia 2014, 10:29
Leadership papieża Franciszka Nie istnieje żadem podręcznik, z którego można nauczyć się jak być papieżem - pisze Chris Lowney w swojej najnowszej książce "Pope Francis" (2013). ----- brrr... ciarki przechodzą po plecach... Całe szczęście papież Franciszek nie czytał tej książki, za to czytał podręcznik, który dokładnie mówi "jak być papieżem". Według wierzących autorstwo należy przypisać Duchowi Świętemu a ustalenie osób spisujących kolejne tomy stanowi temat dyskusji biblistów. Najważniejsze są cztery powtórzenia tej samej, Dobrej, wiadomości.
BP
Barbara P.
29 kwietnia 2014, 09:41
Słaba homilia papieża Franciszka podczas Mszy kanonizacyjnej Jana Pawła II w porównaniu z homilią Benedykta XVI w czasie beatyfikacji, której to właśnie głębia myśli wzruszała, tj. postać Benedykta w ubiegłą Niedzielę. I o dziwo, Ojcze Wojciechu, my wierni pamiętamy te słowa do dzisiaj! Zaskakujące, prawda?  A  Ojcowie Jezuici, którzy tak nie znoszą "złotych cielców" nagle się zachwycili ... "złotym cielcem" ? Pamiętamy też, że już jeden z Zakonu za "złotego cielca" wyleciał daleko ... oj, trzeba przyznać, daleko odleciał, i niestety jedno słowo się tutaj nasuwa "pogarda" dla miernoty.
T
tomi
30 kwietnia 2014, 09:11
Droga Pani,  papiez Franciszek nie pisal homillii tylko dla Pani i Pani podobnych milosnikow kunsztu, wiedzy, profesorskiej madrosci (moze 3% ogolu) ale dla wszystkich. Prosze nie ustaiwac Kosciola pod siebie do tego tutaj porownujac obu papiezy. Tak sie sklada ze kazdy z nich ma to co nie ma inny, a Kosciol prowadzi Duch Świety.
P
Pius
30 kwietnia 2014, 18:16
Zapewne "dane" procentowe w nawiasie nie są podane bez przyczyny. Pragniesz podkreślić, że owi miłośnicy to zdecydowana mniejszość w Kościele. Czyżbyś więc uważał, że papież powinien głosić homilie populistyczne, dostosowane do poziomu wiedzy większości wiernych (wiadomo, że niestety bardzo wielu katolików ma przerażająco mało informacji na temat podstawowych prawd wiary)? Papież nie może się dostosowywać; jako pasterz winien pociągać w górę, reprezentować kunszt myśli teologicznej i społecznej, elitę przewodzącą. Wówczas może kogoś z mało pojętych katolików zainspiruje do pogłębienia wiedzy. A niestety Franciszek funkcjonuje na niskim poziomie intelektualnym w porównaniu z geniuszem i tytanem ducha intelektualnego Benedyktem XVI. Jego wypowiedzi są bardzo mierne, nic nie wnoszą. Pokutuje jego lokalna perspektywa biskupa diecezjalnego - nie umie popatrzeć na Kościół z wyższej, mądrzejszej, uniwersalnej. Papieże są różni - ich misja ta sama.
E
emilia
30 kwietnia 2014, 22:36
@PIUS Ten kto ma wiedzę nie boi się przekazu lakonicznego. I trochę za niski poziom tych Twoich wypowiedzi i zmienianie nicku z Barbara P na Pius tez nic nie pomoże. Miałaś opuścić przecież tą "niską półkę".
AC
Anna Cepeniuk
29 kwietnia 2014, 08:58
Dziękuje Ojcze Wojciechu za pokazanie takich cech lidera i sprzeczności, z którymi się musi zmierzyć.... Świetnie, że ludzie biznesu mogą czerpać z takiego zakresu wiedzy... Mnie osobiście bardzo tego brakowało......