Moc zmartwychwstałej Miłości

Dafroza i Cyprian Rugamba (fot. YouTube / Inganzo Nyarwanda)

Miłość jest silniejsza niż śmierć. Ta prawda wraca do nas nie tylko w niesamowitych czytaniach okresu wielkanocnego, ale także w historii życia chrześcijan wszystkich pokoleń. Jedną z nich jest historia Cypriana i Dafrozy Rugamba. Oni są dowodem na to, że Bóg jest silniejszy niż każdy rodzaj śmierci.

Jest 7 kwietnia 1994 roku. Rodzina Rugamba - Cyprian, Dafroza i szóstka z ośmiorga ich dzieci - zbierają się w domowej kaplicy. Jest noc. Rodzice obudzili dzieci, ojciec wyjął z Tabernakulum Najświętszy Sakrament i rozpoczęli Adorację.

DEON.PL POLECA

Rozstrzelany Najświętszy Sakrament

Dzień wcześniej samolot odrzutowy dassault falcon 50, w którym znajdowali się rwandyjski prezydent Juvénal Habyariman oraz prezydent Burundi Cyprien Ntaryamira, zostaje zestrzelony podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Kigali. Kto stał za zamachem, do dziś nie ustalono, ale podejrzenia padają - jako że obaj politycy należeli do plemienia Hutu - na rebeliantów z plemienia Tutsi. Takie informacje podawały rządowe media, i oznaczało to początek masakry. Bojówki Hutu rozpoczęły łapanie i mordowanie każdego napotkanego Tutsi. Atmosfera od dawna była tam gorąca, a wrogość między oboma plemionami ogromna. Rzeź błyskawicznie rozprzestrzeniła się na cały kraj. Mordowano w sposób okrutny. Większość ludzi zginęła od ciosów maczetami, ale palono także domy pełne ludzi, gwałcono i zabijano kobiety i dziewczynki, rozbijano noworodki o ścianę, rozcinano brzuchy ciężarnych kobiet, zabijano dzieci na oczach matek, żony przed mężami. Okaleczano, obcinano kończyny.

Nad ranem także do drzwi domu Cyrpiana i Dafrozy zaczynają dobijać się bojówkarze. Wyważają drzwi, wpadają do kaplicy, a gdy Dafroza prosi ich, by jeszcze pozwolili im chwilę się pomodlić ,strzelają serią z karabinu maszynowego do Najświętszego Sakramentu, a potem maczetami zabijają kolejnych członków rodziny. Przeżyje tę masakrę tylko najmłodszy, którego przypadkowo przykryły ciała rodziców i starszego rodzeństwa. On - po kilkunastu godzinach - wydostanie się spod zwłok i pobiegnie do przyjaciela rodziny, który pochowa rodzinę. To dzięki temu są to jedne z nielicznych ofiar, które zostały pochowane razem, a nie w zbiorowych mogiłach.

Rodzina Rugamba zginęła, choć mogła uciec z Rwandy. On był znanym intelektualistą, oboje zaangażowani byli we Wspólnotę Emmanuel i zarówno ich rwandyjscy, jak i francuscy przyjaciele namawiali ich do ucieczki. Oni odmówili, wiedzieli, że czeka ich trudny czas, ale nie chcieli opuszczać swojego kraju i ludzi, którymi się zajmowali. Nie było w nich lęku. Zawierzyli się całkowicie Panu.

Siedemnaście lat drogi krzyżowej Dafrozy

A teraz cofnijmy się kilkanaście lat wstecz. Cyprian Rugamba jest młodym, rwandyjskim intelektualistą, poetą, historykem, badaczem kultury ludowej. Był w seminarium, ale stracił wiarę i studia ukończył na świeckich uniwersytetach. Jest zakochany w Xaverine i planuje z nią wspólne życie. Tyle, że pewnego dnia - 23 grudnia 1963 roku - dowiaduje się, że wielka miłość jest życia zostaje zamordowana w starciach etnicznych. On - zgodnie z lokalnym zwyczajem - poślubia więc Dafrozę Mukasanga - siostrzenicę zamordowanej. Nie kocha jej jednak. W kolejnych romansach szuka wspomnienia zamordowanej Xaverine, a jego żona spędza kolejne tygodnie i miesiące samotnie.

Pierwsze ich dziecko umiera dzień po narodzinach, a ojciec nie ma nawet czasu, by na nie spojrzeć. Kiedy urodzi się drugi chłopiec, Cyprian odwiezie żonę do jej rodziców, oznajmi jej, że od tego momentu będą w separacji i zakazuje pozostawienia przy sobie ich drugiego synka. Osiem miesięcy później wraca po nią jednak i zabiera ją i dziecko z powrotem do ich domu. Ale ich życie wcale się nie zmienia. Cyprian robi karierę naukową, jest ekspertem w dziedzinie nauk społecznych, pracuje w Ministerstwie Edukacji Narodowej w Rwandzie, w Pedagogicznym Instytucie Narodowym w Butare, a później w Narodowym Instytucie Badań Naukowych, którym kierował do 1989 roku. To on zakłada Muzeum Kultury Rwandyjskiej. Jego życie rodzinne w ogóle się nie zmienia. Dafroza jest regularnie zdradzana i wie o tym, on - choć wraca do domu - to wciąż szuka wymarzonej kobiety.

A Dafroza się modli. Jest głęboko wierząca, wierzy, że może wymodlić mężowi nawrócenie. Nigdy go też przy przyjaciółkach nie krytykuje. Gdy on zdradza ją w pawilonie obok ich domu, ona na kolanach błaga Boga o nawrócenie. A on, gdy po powrocie widzi ją na kolanach, wścieka się i niszczy krzyże, wrzeszczy i wybiega z domu. Dafroza jednak modli się dalej, choć - jak sama przyznaje - czasem nie ma już siły, a jednocześnie troszczy się o ósemkę ich dzieci. Jest jak Matka Bolesna. Cierpliwa i kochająca. To wszystko trwa siedemnaście lat. I dopiero w 1982 roku - nie bez wpływu objawień Matki Bożej w Kibeho - jednego dnia Cyprian się nawraca. „Zostałem strącony z piedestału jak święty Paweł w drodze do Damaszku” - wspominał. Doświadcza wylania Ducha Świętego, a wcześniej się spowiada.

Nowa miłość

Wraz z głęboką wiarą otrzymuje też głęboką miłość do żony. Dafroza nie jest już dla niego „substytutem” Xaverine, nie jest służącą obsługującą go w domu (kiedy trzeba to także w łóżku), ale staje się wielką miłością jego życia. Dafroza i Cyprian stają się nierozłączni, zawsze razem, w sytuacjach publicznych, co w Rwandzie jest szokujące, trzymają się za ręce i okazują sobie czułość. „Straciliśmy za wiele czasu” - tłumaczy się przyjacielowi Cyprian. Wspólna modlitwa, adoracja Najświętszego Sakramentu i uczestnictwo w Mszach Świętych sprawiają, że gdy on wyznaje jej, że ma nieślubne dziecko, ona podejmuje decyzję o jego przygarnięciu. Wybacza, choć to kolejny cios.

Nawrócenie, przemiana życia wcale nie sprawiły, że ich problemy zniknęły. Pogłębiające się konflikty etniczne sprawiają, że Cyprian traci pracę, muszą utrzymywać się z tego, co jej uda się sprzedać na targu, pogłębiają się ich problemy finansowe, jeden z ich synów przechodzi na islam, a oni starają się wytrwać w uwielbieniu Boga, zawierzają wszystko Matce Bożej, wybaczają także tym, którzy okazują się mordercami krewnych Dafrozy, w tym dawnej ukochanej Cypriana Xaverine. W czasie pielgrzymki do Paray-le-Monial odkrywają Wspólnotę Emmanuel, do której się przyłączają, i którą zakładają w Rwandzie. To był już czas niezwykle głębokiego podziału etnicznego, a jednak we Wspólnocie byli i Tutsi i Hutu, a Cyprian zawsze powtarzał wszystkim, że jest tylko jedno stronnictwo, do którego wszyscy należą, czyli stronnictwo Jezusowe. Taka postawa nie cieszyła się poparciem. Cyprian tracił kolejne posady, rodzina żyła w coraz większym ubóstwie, a jednocześnie coraz wytrwalej służyła innym. Ich dom stał się szpitalem duchowym dla rozpadających się, zniszczonych małżeństw, a także miejscem, gdzie mogą schronić się samotne matki, uciekające przed przemocą. W 1993 roku Cyprian i Dafroza rozpoczęli też projekt pomocy dzieciom ulicy Kigali.

W tamtym czasie mogli w każdej chwili uciec z Rwandy, mogli zostawić to wszystko i prowadzić spokojne życie we Francji. Nie zrobili tego jednak. Nie chcieli zostawić ani swojej Ojczyzny, ani ludzi, ani Wspólnoty. Jeszcze dzień przed śmiercią Cyprian zebrał całą rwandyjską Wspólnotę Emmanuel i choć zazwyczaj więcej słuchał, niż mówił, tym razem wygłosił kilkugodzinną konferencję. Wielu z jego słuchaczy miało poczucie, że się żegna, że chce im przekazać swój testament. Potem pojechał jeszcze do ośrodka młodzieżowego prowadzonego przez wspólnotę i tam - po raz kolejny - uczył młodzież śpiewać i tańczyć. „Nie umiecie śpiewać ani tańczyć? Czy tak macie zamiar wejść do Nowego Jeruzalem? Pokażę wam, jak to trzeba robić!” - miał do nich powiedzieć. To są ostatnie słowa, jakie zapamiętali. A ostatnia piosenka, jaką skomponował i ułożył do niej słowa, i której wtedy uczył młodych nosi tytuł: „Tanecznym krokiem idę do Nowego Jeruzalem”. Potem wrócił do domu. I ruszył, wraz z żoną i dziećmi, ku Nowemu Jeruzalem.

Znak nadziei

Cyprian i Dafroza Rugamba są obecne kandydatami na ołtarze. Ich proces beatyfikacyjny trwa, a oni sami - choć w Polsce wciąż mało znani - są zarówno w Rwandzie, jak i we Francji niezwykłymi świadkami z jednej strony mocy sakramentu małżeństwa, a z drugiej tego, że nie ma takiej śmierci, z której Bóg nie może nas wyprowadzić. On leczy nawet grób całkowitego braku miłości, zdrady, nienawiści i może każdego - na każdym etapie - poprowadzić do świętości i spełnienia. Cyprian i Dafroza, jak to pięknie napisał o nich Amaury Guillem, zapewne nawet w Niebie nadal „trzymają się za ręce”.

I choć można powiedzieć, że ich droga daleka jest od doświadczenia przeciętnego polskiego małżeństwa, to jednocześnie są oni znakiem nadziei, że nie ma takiego dołu, kryzysu, zranienia, którego Bóg nie mógłby w naszym życiu uzdrowić. Jeśli myślę w ostatnich dniach o pustym grobie, o zmartwychwstaniu, to mam wrażenie, że właśnie to rwandyjskie małżeństwo jest jednym z najpiękniejszych przykładów mocy Miłości, która jest silniejsza od śmierci i tego, że Zmartwychwstanie jest możliwe także w naszym życiu.

Na koniec zaś, choć to może nie najlepiej wygląda w felietonie, pozwólcie zaprosić się do modlitwy o beatyfikację małżonków Rugamba i do modlitwy za ich wstawiennictwem.

Modlitwa o beatyfikację Sług Bożych Cypriana i Dafrozy Rugamba

Prosimy Cię, Panie, o wyniesienie do chwały ołtarzy Sług Bożych Cypriana i Dafrozy Rugamba. Dopomóż nam, byśmy jak Oni gorliwie trwali na modlitwie, mieli serca płonące miłością do Ciebie i współczucie wyrażające się w gestach miłosierdzia wobec cierpiących. Powierzamy Ci wszystkie małżeństwa, a szczególnie te, które przeżywają trudności oraz osoby, które nie potrafią przebaczyć. Za wstawiennictwem Cypriana i Dafrozy, prosimy, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju i jeśli jest to zgodne z Twoją Wolą, udziel nam łaski … , o którą Cię z wiarą prosimy. Amen.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moc zmartwychwstałej Miłości
Komentarze (1)
M*
Monika * Monika
20 kwietnia 2021, 12:51
Sorry, ale ja nie zrozumiem, dlaczego Cyprian ma być beatyfikowany? To Dafroza całe życie modliła się i znosiła upokorzenia, a KK widzi cudowne nawrócenie złego do szpiku kości człowieka (musiał być zły, bo nieprzerwanie trwał w grzechu 17 lat). Wniosek - róbmy co chcemy, byle zdążyć z żalem za grzechy.