Msza dla ateistów

Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Jesteś ateistą, ale brakuje ci cotygodniowej liturgii? Nie wierzysz w Boga, ale szukasz doświadczenia bliskości i wymiany poglądów z ludźmi, podobnymi do ciebie? Nie jesteś sam. Na zachodzie od jakiegoś czasu coraz większą popularnością cieszą się… niedzielne "ateistyczne msze".

Kiedy myślimy o chrześcijaństwie, krok po kroku redukując jego przesłanie do absolutnego sedna wiary, nieuchronnie musimy zmierzyć się z tajemnicą Zmartwychwstania. Analogicznie, kiedy mówimy o mszy, jej istotę da się streścić w sprawowanej przez kapłana Eucharystii. Na tych dwóch filarach stoi cały Kościół katolicki i dopiero z nich wypływa bogactwo życia we wspólnocie, piękno liturgii, tradycje i związana z nimi tożsamość. Co by się jednak stało, gdyby odwrócić priorytety, zostawiając z chrześcijaństwa samo "opakowanie"? Innymi słowy, czy można odtworzyć doświadczenie religijne bez Boga i mszę bez Eucharystii? Jak się okazuje, coraz więcej ludzi na świecie twierdzi, że tak.

"Zebrania niedzielne"

DEON.PL POLECA

Jesteś ateistą, ale brakuje ci coniedzielnej liturgii? Nie wierzysz w Boga, ale szukasz doświadczenia bliskości i wymiany poglądów z ludźmi, podobnymi do ciebie? Dzięki fenomenowi, który przelewa się przez Stany Zjednoczone i Anglię, nie jesteś sam.

Jak donosi amerykański magazyn "The Blaze", coraz liczniejsze grupy ateistów starają się stworzyć wspólnoty, które będę łączyć ludzi na wzór religijnych, regularnych nabożeństw. Jednymi z pierwszych, którzy wpadli na pomysł "Zebrań niedzielnych" była dwójka brytyjskich komików - Sanderson Jones i Pippa Evans. Jak sami twierdzą, zależało im na stworzeniu "kongregacji bez Boga, która zrzeszałaby ludzi w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, aby mogli oni posłuchać inspirujących przemówień, pośpiewać i generalnie, celebrować cud życia".

Naprzeciw ateistom zaczęli również wychodzić co bardziej radykalni pastorzy w Stanach Zjednoczonych. Wielebny Marlin Lavanhar ze wspólnoty All Souls Unitatian stwierdził, że nie powinno się pozostawiać niewierzących na lodzie, ponieważ mają takie same jak chrześcijanie potrzeby "przebywania ze sobą, działalności charytatywnej oraz celebracji ważnych chwil w ich życiu, takich jak np. ślub". W związku z tym, zaaranżował on rodzaj "ateistycznej mszy", na której spotkać się mogą wszyscy, którzy chcą porozmawiać o sensie życia.

Jeszcze bardziej groteskowo sytuacja wygląda w Houston w Teksasie, gdzie grupa zwana Houston Oasis zorganizowała w byłym kościele katolickim miejsce cotygodniowych, niedzielnych spotkań dla ateistów, które regularnie gromadzą około 80 osób. Jak mówi twórca "Oazy", były pastor luterański Mike Aus: "To, że nie wierzę, nie znaczy, że nie potrzebuję się spotkać z ludźmi i czerpać z tego siły". Zaraz potem dodaje jednak: "Oczywiście, jesteśmy otwarci na każdą interpretacje naszej roli na świecie, tak długo, jak nie zawiera ona żadnych rozstrzygnięć dogmatycznych".

Chrześcijaństwo na opak

Kiedy jednak widzi się, w jaki sposób organizowane są spotkania w Houston, trudno nie odnieść wrażenia, że to po prostu chrześcijańskie nabożeństwo a rebours. Ktoś gra na przyniesionych instrumentach, ludzie na środku sali dzielą się swoimi refleksjami, a pod koniec spotkania zbiera się datki do wiklinowego koszyka. Gdyby nie baner wiszący przed budynkiem, który zamiast "wierzymy", dumnie głosi "myślimy", niektórzy mogliby mieć wątpliwości, gdzie trafili.

Co ciekawe, wspólnoty tego typu powstają coraz częściej, a na ich czele - jak w opisanym przypadku - niejednokrotnie staje były pastor. Niektórzy niewierzący nie lubią jednak terminu "ateistyczny kościół". Wolą aby nazywać ich grupą wsparcia, którą łączy poszanowanie dla podstawowych ludzkich wartości. W rzeczywistości coraz trudniej, szczególnie w USA, odróżnić "poszukujących humanizmu" ateistów, od niektórych wspólnot protestanckich. I jedni, i drudzy wysyłają swoje dzieci na wakacyjne obozy edukacyjne, oddają honorowo krew, uczestniczą w akcjach charytatywnych, organizują warsztaty i, o czym trudno zapomnieć, spotykają się w niedzielę.

Gdyby głębiej zastanowić się nad opisanym zjawiskiem, można by dojść do przynajmniej dwóch wniosków. Po pierwsze, wyłączając ze swojego życia Boga, nie da się zupełnie wyeliminować pierwotnej potrzeby bliskości z człowiekiem. Dobrze, że ludzie ci, choć w tak przedziwnej formie, starają się zapełnić powstałą po Kościele pustkę. Sama forma jednak, wprowadza dziwną oraz niepotrzebną ambiwalencję w świat sacrum i profanum. Po drugie, i co chyba najważniejsze, "ateistyczne msze" przypominają nam dobitnie, jak wielkie jest niebezpieczeństwo odejścia od wspomnianych już filarów chrześcijaństwa - Zmartwychwstania i Eucharystii. Jeśli sami nie uczynimy z nich centralnego punktu każdej niedzieli, bardzo szybko może się okazać, że chodzimy na spotkania towarzyskie, w których rytualne gesty i śpiew stanowią formę wypraną z treści wiary. Choć wiele osób miałoby na to ochotę, chrześcijaństwa nie da się i nie można sprowadzić jedynie do funkcji społecznych czy charytatywnych. Religia jest czymś nieskończenie większym, a jej siła nie płynie z powierzchowności czy takiej, a nie innej formy odprawiania liturgii. Uwikłani w wewnętrzne spory pomiędzy "tradycjonalizmem" a "posoborowiem", pamiętajmy jak należy rozkładać akcenty. Inaczej, gdy za kilka lat ktoś spojrzy na nas z zewnątrz, może nie wiedzieć, z kim ma do czynienia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Msza dla ateistów
Komentarze (22)
8 maja 2013, 21:49
@T7HRR Istotnie wygląda na na novusa a nie na katolicką Mszę św. Mylisz się. Przywrócono stronie z linku odpowiednia treść. o 14 była tam historia homesoeksualnej miłosci licealistów. 
K
katolik
8 maja 2013, 16:13
@T7HRR Istotnie wygląda na na novusa a nie na katolicką Mszę św.
8 maja 2013, 14:11
Proszę usunąć wpis użytkownika aga3201. Powód zawartość linku!!!!!!!!!!!!!!!!!
A
aga3201
8 maja 2013, 14:03
Przewodnik po rzymskokatolickiej mszy świętej. Jedyna tego typu książka, która ukazała się na polskim rynku. Szczegółowo, krok po kroku, od wstępnych obrzędów aż po formalne zakończenie opisuje kolejne części nabożeństwa, tłumacząc jednocześnie ich sens i symbolikę. Objaśnia znaczenie śpiewów, czynności i gestów wykonywanych przez kapłana, symbolikę szat liturgicznych, przeznaczenie naczyń liturgicznych i rodzaje ksiąg mszalnych oraz sens procesji eucharystycznych. Prosty język, piękne ilustracje znakomicie uzupełniające tekst i słowniczek pojęć liturgicznych to jej dodatkowe atuty. Książka wydana za wiedzą Warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Odpowiednia dla czytelników w każdym wieku. - http://www.ebooki123.pl/poznaj-aby-uwierzyc-liturgia-mszy-swietej_p144
A
Arvedui
22 kwietnia 2013, 13:16
Przestańcie tu bredzić głupoty. Nie ma Mszy dla ateistów, to bez sensu. Komuś tu się w d**ie przewraca. Nier obrażajcie Boga, nazywając to 'Mszą'.
I
Irena
22 kwietnia 2013, 05:49
Jak pisze -HPO-Z pieskami w krótkich spodenkach do kościoła??-tak idzie się na ognisko ze znajomymi,ale W ŚWĄTYNI ??? W ZSRR w kościołach były magazyny,w USA schadzki niewierzących.Nie obrażjcie Boga !!! Wierzę w Boga,albo nie...Nie powiem,wierzę(,ale....) Dla mnie to chore,bardzo chore....
H
HPD
22 kwietnia 2013, 01:31
Zgadzam sie z Panem prawie w !00%.  Mieszkam w Houston,od wielu lat  I kilka razy uczestniczylam w takich spotkaniach. Ja nazywam te spotkania  "club meetings". Ludzie tam jezdza z przyzwyczajenia aby sie spotkac ze znajomymi i po prostu zabic czas. Wchodza do kosciola w krotkich spodenkach , z pieskami.Spowiedzi tradycyjnej nie ma .Ale samozadowolenie jest powszechne i ci wlasnie ludzie wybieraja sie "highwayem do nieba".Komentarze 'katolikow 'jest takie:dobrze , ze wogole przyjezdzaja .Oni nawet nie sa juz letni po prostu zagubieni bo taki jest katolicyzm amerykanski.Taki komformistyczny . Ludzie sa przekonani , ze Bog jest dla nich  a nie odwrotnie.Oczywiscie tych odmian jest co niemiara.Inaczej znowu jest w spolecznosciach baptystycznych.Kazdy ma jakies swoje doswiadczenia. Ja opisuje moje. I tez bardzo wybiorczo i pobierznie bo temat szeroki a takze bardzo 'niebezpieczny". Bo tutajw towarzystwie nie dyskutuje sie o polityce, pieniadzach i religii .
N
NN
21 kwietnia 2013, 23:29
jezeli msza dla ateistow to margines to po jaka ch... ja naglasniacie?
M
mmm
21 kwietnia 2013, 22:12
Nie no, tego się nie da czytać.
21 kwietnia 2013, 21:45
Naturalnie, mają Państwo rację pisząc, że msza to nie jest to samo co Eucharystia. Oczywiście można te elementy rozdzielić, ale w swoim tekście użyłem skrótu myślowego, który odnosił się do samego sedna każdego niedzielnego nabożeństwa. A co do tego, że niedzielna liturgia zwieńczona jest Eucharystią, jako najważniejszym punktem całego tygodnia i sensem, dla którego na nią przychodzimy, chyba możemy się zgodzić :) Pozdrawiam i dziękuję za uwagi. @Marcin Ł. Makowski A ja tradycyjnie zlinkuję instrukcję: [url]http://www.kkbids.episkopat.pl/uploaded/a63/Anamnesis63-5bstr.94-96.pdf[/url] I wtedy staje się jaśniejsze że msza - jeśli jest z małej litery i bez przymiotnika święta -to obrzęd, który może nie mieć wiele wspólnego z Eucharystią. 
D
DPMS
21 kwietnia 2013, 21:44
Czy to jest jakiś najnowszy model ewangelizacji ateistów? Wmawianie im, że potrzebują mszy bez odwoływania się do Boga, bo na jakimś zadupiu grupka sfrutrowanych ateistów  urządziła sobie szopkę na kształt liturgii? To, że ktoś wpadł na taki pomysł, nie znaczy, że wszyscy ateiści tego pragną. A z tego co widzę, to piszecie o jakimś marginesie.
K
KL
21 kwietnia 2013, 18:23
Premier Węgier  Viktor Orbán w dniach 15-16 kwietnia br. przebywał z oficjalną wizytę w Hiszpanii. W Bilbao na konferencji „Katolicy w życiu publicznym” wygłosił wykład pt. „Chrześcijańska odpowiedź na wyzwania Europy”.  Na ten temat udzielił także wywiadu dziennikowi „El Mundo”, który ukazał się 20 kwietnia. Pytany o stan chrześcijaństwa w Europie stwierdził, że na naszym kontynencie dominują dwa błędne poglądy na ten temat. Jedna stale dezawuuje wkład chrześcijaństwa w kształtowanie się dziejów naszego kontynentu.  Drugi zakłada, że europejskie wartości i instytucje zdolne są przetrwać bez chrześcijańskich fundamentów.  Tymczasem zarówno dla Unii Europejskiej, jak i dla jej mieszkańców – przekonywał premier Węgier,  umacnianie się chrześcijańskich korzeniach jest korzystne, gdyż wzmacnia demokrację. Orbán stanowczo zaprzeczył, jakoby zmiany wprowadzone w Konstytucji pogorszyły sytuację mniejszości na Węgrzech. Podkreślił, że  mniejszości etniczne są ważną częścią węgierskiego społeczeństwa. Dlatego ochrona mniejszości religijnych, jak też niechrześcijańskich wspólnot, jest zapewniona zarówno na poziomie jednostek, jak i wspólnot. Mówiąc zaś o znaczeniu wartości chrześcijańskich we współczesnej Europie wyraził pogląd, że w Unii chrześcijanie są mniej aktywni w polityce, czy w życiu publicznym, niż liberałowie, bądź socjaliści. Wielu chrześcijan wyznaje także przekonanie, że wiara jest sprawą prywatną. Ale to nie prawda, przekonywał Orbán. Nasza więź z Bogiem jest sprawą osobistą, ale chrześcijaństwo niesie w sobie także wartości i normy moralne, w harmonii z którymi możemy organizować całe nasze życie. Społeczeństwo oparte na chrześcijańskich wartościach jest korzystne również dla tych, którzy są niewierzący, gdyż zwraca uwagę na dobro wspólne - podkreślił  premier Węgier.
M
MarryPiu
21 kwietnia 2013, 13:55
Do autora: Jeśli mowa o protestantach (albo byłych protestantach), to absolutnie nie można używać terminu "msza". U protestantów, nie ma, nie było i nigdy nie będzie mszy.
TE
Tajemnica Eucharystii
21 kwietnia 2013, 13:50
9 marca 1995 r. Catalina kupiła gipsową figurkę Pana Jezusa, z której oczu zaczęły wypływać krwawe łzy. Zjawisko zainteresowało uczonych, którzy na prośbę dziennikarzy pobrali próbki i przebadali je w USA i w Australii, stwierdzając w nich obecność ludzkiej krwi. Badania przeprowadzone przez władze kościelne potwierdziły autentyczność tego wydarzenia, a niezwykła figurka stoi dziś w kościele w Cochabamba. Catalina Rivas zapisuje słowa skierowane do całego świata. Pan Jezus powiedział do niej: „Wieczna miłość szuka dusz, które mogą powiedzieć nowe rzeczy o starych, dobrze znanych prawdach... Kto korzysta i zachwyca się nimi, pomaga również i innym czerpać z nich pożytek. Kto ich nie rozumie, jest nadal niewolnikiem złego ducha.” Słowa przez nią zapisywane nie zawierają nowych prawd, ale przypominają ewangeliczne wezwanie do nawrócenia, wzywają do przyjęcia Boga i Jego miłości oraz zachęcają do życia. 26 października 2009r. w kościele św. Rocha Teatr im. Józefa Węgrzyna z Ełku przedstawił spektakl „Tajemnica Eucharystii”. Przedstawienie inspirowane objawieniami Cataliny Rivas reżyserował Piotr Kowalewski. Poprzez mistyczne doświadczenia spisane przez Catalinę Rivas, boliwijską stygmatyczkę, Pan Jezus i Matka Boża pragną nauczyć ludzi owocnie uczestniczyć w największym wydarzeniu naszego zbawienia, które uobecnia się w czasie każdej Mszy św. Scenariuszem przedstawienia są słowa Matki Bożej i Pana Jezusa, przekazane Catalinie Rivas.
TE
Tajemnica Eucharystii
21 kwietnia 2013, 13:49
O mieście Cochabamba [czyt.: kociabamba] w Boliwii św. Jan Bosko powiedział: „W górach Ameryki Południowej, pomiędzy 15 a 20 równoleżnikiem, zostaną odkryte wielkie bogactwa, w postaci minerałów i surowców, jednak prawdziwe znaczenie będą miały nie te, ukryte w ziemi, lecz inne, cenniejsze od złota, których bogactwo rozciągnie się nie tylko na kontynent południowo-amerykański, lecz również na cały świat, tak że oczy wszystkich będą zwrócone na to miejsce”. Catalina Rivas jest mieszkanką tego właśnie boliwijskiego miasta. Ukończyła jedynie szkołę podstawową, dlatego kiedy zaczęła spisywać teksty o Męce Pana Jezusa, o Eucharystii, o Niebie wzbudziła wielkie zdumienie. Catalina przyznała, że słyszy głos Pana Jezusa i spisuje jedynie to, co od Niego słyszy. W 1994 r. modląc się pod krzyżem, odczuła pragnienie całkowitego oddania się Jezusowi. Ujrzała wtedy wielkie światło, które przeszyło jej dłonie i stopy, pozostawiając krwawiące rany. Usłyszała głos: „Raduj się z powodu daru, jakim cię obdarzyłem.” Odtąd pojawiają się na jej ciele stygmaty (na czole, dłoniach i stopach, w boku), a Catalina przeżywa cierpienia agonii, łącząc się cierpieniem Jezusa na Krzyżu. Świadkiem tego zjawiska był w pierwszy piątek stycznia 1996 r. lekarz, doktor Ricardo Castanion, którego świadectwo przyczyniło się do uznania za prawdziwe doświadczeń Cataliny.  
K
katolik
21 kwietnia 2013, 11:23
Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość. 2 Tes.2-12 Kłamstwu uwierzyli wszyscy! Czy wiesz w jakich czasach żyjemy? Mt 7:21   "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
K
Kronik
21 kwietnia 2013, 10:38
Jeśli już zaszczył nas Pan swoją wypowiedzią w komentarzach, może byłby Pan łaskaw wyjaśnić uwikłanie między tradcyjonalizmem i posoborowiem? Wydaje się to być bardzo ciekawe - szczególnie dlatego, że tak niespotykane.
Marcin Makowski
21 kwietnia 2013, 10:30
Naturalnie, mają Państwo rację pisząc, że msza to nie jest to samo co Eucharystia. Oczywiście można te elementy rozdzielić, ale w swoim tekście użyłem skrótu myślowego, który odnosił się do samego sedna każdego niedzielnego nabożeństwa. A co do tego, że niedzielna liturgia zwieńczona jest Eucharystią, jako najważniejszym punktem całego tygodnia i sensem, dla którego na nią przychodzimy, chyba możemy się zgodzić :) Pozdrawiam i dziękuję za uwagi.
K
Kornik
21 kwietnia 2013, 09:20
"Uwikłani w wewnętrzne spory pomiędzy "tradycjonalizmem" a "posoborowiem"" Kto jest uwikłany w te spory? Tradycjonaliści to garstka osób w Polsce, posoborowiki niewiele większa garstka. Katolicy nie dzielą się na tradycjonalistów i posoborowców.  A co do formy - Ci ateiści poszukują czegoś istotnego i ta forma może ich do tego przyprowadzić.
K
Kornik
21 kwietnia 2013, 09:12
"Msza była czymś innym niż Eucharystia" Oczywiście, że jest czymś innym. Eucharystia to sakrament. Msza to sposób jego sprawowania, ale zdarza też Eucharystia poza mszą.
21 kwietnia 2013, 08:55
Wielu ateistów będzie i dziś uczestniczyć w katolickich Mszach św. Z potrzeby spotkania w grupie, z przyzwyczajenia, z tradycji, bo tak wypada.....
Stanisław Łucarz SJ
21 kwietnia 2013, 08:38
Artykuł bardzo ciekawy, ale wprowadził Pan straszne zamieszanie terminologiczne, jak Msza była czymś innym niż Eucharystia i możliwe były Msze dla niechrześcijan. "Msza" to średniowieczna nazwa na Euchrystię, pochodząca z ostatnich słów, którymi Eucharystia się kończy po łacinie czyli "Ite, missa est!" - "Idźcie, została posłana!". Co zostało posłane? Otóż, według świadectwa św. Justyna (najstarszy opis Eucharystii z ok. 150 r): "Na końcu posyła się konsekrowany pokarm tym, którzy są nieobecni itp...". To był po prostu znak zakończenia. I z tego nie bardzo już rozumianego w średniowieczu wyrazu, bo już nic nie posyłano, zrobiono nazwę całej liturgii Eucharystii.