Mur, który zabija

(fot. Vic Hinterlang / shutterstock.com)

Słyszeliście o naszych braciach i siostrach, którzy giną na granicy z USA? To kilka tysięcy osób. Wszyscy pragną jednego - dostać się do "kraju wolnych, ojczyzny dzielnych ludzi".

W połowie stycznia ukazał się najnowszy singiel zespołu The Killers. Piosenka "Land of free" wywołała niemałe zamieszanie, nie tylko dlatego, że bezpośrednio nawiązuje do "Gwieździstego sztandaru", czyli hymnu Stanów Zjednoczonych. Nowa ballada Brandona Flowersa to aktualny komentarz na temat kryzysu migracyjnego, więzień, regularnych strzelanin w Stanach, a zwłaszcza polityki prezydenta Donalda Trumpa. Za teledysk odpowiada wybitny reżyser Spike Lee, twórca już pięciokrotnie nominowany do Oscara, którego już wkrótce może zdobyć za film "Czarne bractwo. BlacKkKlansman". Lee dostał wolną rękę od Killersów i znakomicie wykorzystał tę swobodę. Stworzył krótkometrażowe dzieło obrazujące strach i trudności towarzyszące zgromadzonym w Tijuanie migrantom z Ameryki Środkowej, ale też ich twarze pełne marzeń związanych ze światem ledwie kilka kilometrów dalej na północ; pełne nadziei w oczekiwaniu na kolejny dzień. Bawiące się dzieci, wieczorne czuwania, wspólna lektura Pisma Świętego i opuszczenie przez uwagę świata. Odpowiecie, że przecież dużo mówi się o uchodźcach, a co bardziej cyniczni pewnie dodadzą "za dużo". A słyszeliście o tym, co dzieje się w Meksyku?

Pewnie niektórzy kojarzą plany Donalda Trumpa zamierzającego radykalnie zabudować granicę przebiegającą na południu Stanów. To jeden z głównych postulatów lidera "ojczyzny ludzi wolnych", której mit założycielski osadzony jest na samostanowieniu każdego, kto do niej przybędzie. Ale to nie takie proste nie tylko ze względu na trudy podróży przedsiębranej przez tysiące osób koczujących w Meksyku, zaś pochodzących z całego południa. Również Trump natrafił na problem w wykonaniu marzenia o odgrodzeniu, bo ono jest po prostu szalenie kosztowne. Nawet taki bogaty i pewny siebie pan ma za chudy portfel do tej operacji. Trumpowi kilka miesięcy temu postawiła się własna administracja, która zadecydowała, że nie przeznaczy środków publicznych na budowę muru, lecz prezydent nie pozostał jej dłużny i skorzystał z ostatecznego szantażu. Zawiesił prace własnego rządu, czym doprowadził do paraliżu administracji publicznej. Decyzję odżegnał dopiero niedawno, lecz po drodze docisnął filar obsługi państwa, doprowadzając do niecodziennych scen, w których pracujący w Waszyngtonie urzędnicy stawali w kolejkach po obiady z bezdomnymi.

DEON.PL POLECA

W poszukiwaniu środków na budowę muru prezydent USA zwrócił się do Kościołów. Trump zaoferował, że przedłuży program ochrony dla dzieci starających się o prawo pobytu w Stanach Zjednoczonych, których popularnie określa się jako "dreamers", czyli "marzycieli". Ta nazwa pochodzi od ustawy znanej jako "DREAM Act", która miała zapewnić im prawa, ale choć powstała w 2001 roku, przez 18 lat nie weszła w życie. Propozycja Trumpa nie była jednak żadnym aktem miłosierdzia, a próbą przekupstwa - w zamian za ustępstwo na rzecz potrzebujących dzieci, których wzięły w obronę m.in. wspólnoty chrześcijańskie, prezydent oczekiwał solidnych pieniędzy na budowę kosztownego muru o wartości sięgającej niemal 6 miliardów dolarów. Powiedzieć, że to groteskowe, to mało. To obrzydliwe, bo mur oddzielałby dzieci od ich rodzin. Kardynał Daniel DiNardo wypowiedział się o tym działaniu z dużą ostrożnością, podkreślając, że działanie prezydenta zapewniłoby jedynie tymczasową ulgę osobom, które nadal znajdowałyby się w opłakanym stanie. Biskupi USA od miesięcy naciskają na władze w celu przeprowadzenia całościowej reformy migracyjnej, która pomogłaby potrzebującym uzyskać prawa obywatelskie, jak również wielokrotnie otwarcie krytykowali Donalda Trumpa za jego marzenia o grodzeniu Stanów.

Wreszcie Trump zaczął wykupywać ziemię na południu Teksasu, by stawiać na niej ogrodzenie dla poszukujących pomocy ubogich z południa. Drapieżczym zamiarom prezydenta oparli się parafianie zgromadzeni w małym kościółku La Lomita w Mission. Korzystając z wsparcia biskupa Daniela Floresa, protestowali, argumentując, że budowa muru zniszczy świątynię, a zatem jest zamachem na ich wolność religijną. Parcela, na której znajduje się mała kapliczka, jest ostatnim miejscem, na jakie nie mogli dostać się budowniczy muru Trumpa, bo pozostałe posesje prywatne zostały zajęte przez władze. Do ich mieszkańców skierowano listy, w których rząd federalny wymuszał przeprowadzkę w ciągu najbliższego roku. Niestety, sąd wydał wyrok, w którym zezwolono na przejęcie kościelnej ziemi przez państwo, choć Kościół nie zamierza ustępować.

Dlaczego to nas omija? Niemal każda osoba, którą pytałem o karawanę migrantów, nie słyszała o niej, a przynajmniej niezbyt wiele. Przekaz medialny niemal wyłącznie zdominowała wykorzystywana przez polityków kwestia uchodźców, ale widać, że sposób prowadzenia tej narracji doprowadził do tego, że w Polsce właściwie się o kryzysie migracyjnym zapomniało. Dużo było mowy o "pomocy na miejscu" - na tyle dużo, że przykryto fakt, że ta pomoc jest coraz mniejsza. Powtarzano o skuteczności programu "Rodzina rodzinie", o którym również mówi się coraz mniej. To jak tu myśleć o uciekających przed skrajną biedą, głodem i rządami gangów migrantach z Hondurasu czy Wenezueli, skoro Polacy nie zdają sobie sprawy, ile osób zginęło w zeszłym miesiącu na Morzu Śródziemnym? Ubóstwo południa wcale nie zmalało. Mimo to o ludziach z Tijuany się milczy i wyjątkiem są tu reportaże Marty Zdzieborskiej dla "Tygodnika Powszechnego". Tymczasem karawana migrantów, która stanęła przy granicy z USA, jest kolejnym, oczywistym przykładem na to, że ludzi zmuszonych do opuszczania swych domów w strachu przed przemocą, brakiem pracy i realną możliwością zniewolenia jest coraz więcej. To nie tylko Syria czy Sudan Południowy - w innych krajach, na innych kontynentach, też już nie da się żyć. To cały świat, który wędruje na północ w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca do życia. Ulegliśmy mechanizmowi zagadania i odwracania uwagi do tego stopnia, że gdy niedawno mówiłem mojemu przyjacielowi o amerykańskich pogranicznikach wylewających baniaki z wodą pozostawione dla spragnionych uciekinierów, ten nie był mi w stanie uwierzyć. A tak wygląda codzienność na granicy, którą Donald Trump chce jeszcze bardziej dozbroić.

Sceptyk powie, że pewnie bardzo migrantom pomogło te kolejne kilka tysięcy znaków puszczonych w internecie, które właśnie czytasz, ale może warto się zatrzymać i zastanowić, czy nie można jakoś pomóc, choćby przez wybory, które podejmujemy tutaj. Przez refleksję w dyskusji ze znajomymi, która może wpływać na ich postrzeganie świata - na to, co widzą, a na co zamykają oczy albo o czym właściwie nie wiedzą. Pomyśleć, czy bezwiedne kibicowanie krótkodystansowym i nastawionym na poklask działaniom polityków - niezależne, czy tych blisko, czy za oceanem - jest faktycznie chrześcijańską postawą.

Mur, który chce postawić Trump, zabije chrześcijan z Ameryki Południowej. Już zabija - 8 grudnia zmarła siedmioletnia Jakelin Caal Maquina z Gwatemali, która dostała się do amerykańskiej Ziemi Obiecanej już niemal w karetce. Granicę udało się jej przekroczyć w Mikołajki, 6 grudnia, ale wraz z ojcem zaraz trafiła do tymczasowego aresztu. 27 godzin później już nie żyła. Dziewczynka zmarła z odwodnienia.

Gdy w zeszłym tygodniu prezydent USA przedstawiał doroczne przemówienie dla zebrania połączonych izb Kongresu, w którym wyliczał swoje sukcesy, na widowni siedziała 29-letnia, najmłodsza kongresmenka w historii. To córka gospodyni z Portoryko i architekta z Bronksu, która wyłącznie własną pracą, zapałem i zdobywaniem kolejnych stypendiów ukończyła studia. W trakcie nauki była na stażu w biurze senatora Teda Kennedy’ego, ale po opuszczeniu uczelni (z wyróżnieniem) wróciła na Manhattan i pracowała w barze. Zaangażowała się w działania lokalnej społeczności, sąsiadów, którzy chcieli by ich dzielnica była lepszym miejscem do życia, a także walczyła z ludźmi, którzy wyrzucali lokatorów z ich domów. Pomaga często niesłusznie wtrącanym do więzień mieszkańcom uboższych dzielnic Nowego Jorku, bo jak sama mówi "wierzy w grzechów odpuszczenie". Czasem opisuje swój program przywołując fragmenty Ewangelii według św. Mateusza. Nazywa się Alexandria Ocasio-Cortez i gdy Trump z mównicy deklarował uszczelnianie granicy na południu Stanów, ona słuchała z nieukrywanym gniewem. W klapie marynarki miała wpięte zdjęcie dziewczynki, która gdyby mogła dorosnąć, być może urodziłaby taką córkę jak Ocasio-Cortez - małej Jakelin, którą zabiła polityka północy.

Karol Kleczka - redaktor DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt. Prowadzi bloga Notes publiczny.

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mur, który zabija
Komentarze (17)
JW
jacek wygoda
16 lutego 2019, 19:20
Gdyby nie głupota pomyślałbym ze prowokacja
M
Maciej
15 lutego 2019, 18:57
Postulaty Autora rozumiem tak: (1) należy zlikwidować granice, w szczególności granice w tych krajach, w których poziom życia jest wyższy niż u sąsiadów, (2) każdy, komu się zachce pownien mieć prawo osiedlić się gdzie dusza zapragnie, (3) Stany Zjednoczone i inne kraje Zachodu mają obowiązek przyjąć na garnuszek wszystkich biedaków z całego świata. W ten sposób zostaną rozwiązane wszelkie problemy, który mamy na świecie. Jedyny, który pozostanie do rozwiązania to bieda, która zapanuje na całym świeciew tym również w krajach, które jak dotąd jako tako sobie radziły. Będzie jednakowa wszędzie, to przecież zostanie tylko jeden problem. Nad jego rozwiązaniem bracia i siostry zastanowimy się w przyszłości. P.S. Zastanawiam się jak ludzie tak zawzięcie walczący o klimat mogą wzywać do masowej imigracji do USA i Europy Zachodniej. Tak mi się coś wydaje, że właśnie w USA emisja CO2 w przeliczeniu na mieszkańca jest najwyższa. Niekontrolowane zwiększenie populacji w tym kraju prowadzić zatem będzie do niekontrolowanego wzrostu CO2, nieprawdaż?
15 lutego 2019, 12:02
Alexandria Ocasio-Cortez popiera wprowadzone zabijanie dzieci do końca ciąży w NY, a kiedy Trump o nim wspomina manifestacyjnie - wraz z innymi zwolennikami mordowania dzieci z lewej strony Kongresu - powstrzymuje się od oklasków. W <a href="https://www.facebook.com/paul.j.watson.71/videos/10156919148811171/UzpfSTEwMDAyMzQxMDE4MDkzNDozNzE4MjQ5NjAyNzQ1MDc/">internecie</a> nic nie ginie, co nie powstrzymuje autorów Deonu od ciągłego atakowania ckliwymi, zakłamanymi historyjkami. .... choć może tresura zamiast atakowanie może być adekwatniejszym określeniem tutejszego modus operandi.
15 lutego 2019, 08:33
po komentarzach widać, że ludzie szybko wyłapują hipokryzję redaktorów. Moralizm i obłuda nie pomogą sprawie.  Lewica zawsze chętna do pomocy, ale czyimiś rękami, za czyjeś pieniądze, kosztem czyjegoś życia - sama zawsze z dala od problemu. 1. Miliony umierają przez aborcje, ale o tym sza... 2. Izrael niszczy Palestyńczyków, buduje mury... cicho 3. Imigranci niszczą dzieci i kobiety w UE, tworzą zorganizowane grupy przestępcze, nie chcą pracować ani się asymilować, ale o tym nie przeczytamy na deonie Świat jest czarnobiały - bogaci są źli i egoistyczni, a ludzie biedni zawsze mają rację i prawo robić co im się podoba. Ojciec w Europie nie ma prawa bronić żony i dzieci przed beżowym bratem. Prawdziwa pomoc to ta która pozwoli tym ludziom nie migrować!
WDR .
15 lutego 2019, 04:56
"Nazywa się Alexandria Ocasio-Cortez i gdy Trump z mównicy deklarował uszczelnianie granicy na południu Stanów, ona słuchała z nieukrywanym gniewem. W klapie marynarki miała wpięte zdjęcie dziewczynki, która gdyby mogła dorosnąć, być może urodziłaby taką córkę jak Ocasio-Cortez - małej Jakelin, którą zabiła polityka północy." Urocze, szczególnie że pani Alexandria Ocasio-Cortez popiera prawo aborcyjne. Widocznie dziewczynki zabite w łonie matki, wg pani przywołującej fragmenty Ewangelii według św. Mateusza w swoim programie, nie mają prawa dorosnąć...
T
Tadeusz_25
15 lutego 2019, 01:15
Panie Karolu, niech pan przestanie być plagiatorem. To kolejny politpoprawny plagiat bez sensownych argumentów i bez, conajmniej w małym stopniu, rzetelnego opracowania problemu. I proszę czytać nie tylko "Tygodnik Powszechny", bo pana braki w elementarnej wiedzy, nie tylko dziennikarskiej, są już przerażające. I wybaczy pan, nie uwierzę, że zespół "Zabójcy" z Las Vegas nagle stał się taki czuły na los uchodźców. Co do pani Alexandrii Ocasio-Cortez, to raczej wątpię by jej ojciec architekt słabo zarabiał. A może sama chciała zapracować na swoje wykształcenie. Jeśli pracowała w barze, to krótko, bo od 2016 r. jej główną pracą była polityka i nie ma co tu tworzyć tkliwej historyjki. Proszę też myśleć logicznie a nie propagandowo. Polityka USA wobec nielegalnych imigrantów jest tak samo winna za śmierć małej Jakelin, jak winna jest polityka RFN za śmierć obywateli NRD, którzy próbowali uciec na zachód. Nie wiem kogo chciała bronić Ocasio-Cortez, ale na pewno nie małej Jakelin, raczej przemytników narkotyków, przemytników organów, itd., a do tego z małą Jakelin w klapie. No cóż, mam spory dystans do osób, które tak łatwo wpinają sobie coś w klapę, jeden nawet wpina Czarną Madonnę, a wszyscy dziś wiedzą jak wspaniale współpracował z komunistami i pił brudzia z mocodawcami morderców bł. ks. Jerzego Popiełuszki...
Andrzej Ak
14 lutego 2019, 19:35
Umieściłbym tutaj kilka linków do filmów ukazujących potworne skutki nieszczelnej granicy Meksyku z USA. Nadmienię tylko iż na tej nieszczelności przestępcy tamtego regionu świata budują imperia finansowe świata przemytników, handlarzy ludzi handlarzy organami dzieci itd. Sam nie wiedziałem iż handlarze organami wyciągają je na żywca swoim ofiarom, bo każdy środek znieczulający ogromnie przyspiesza rozkład tkanek. Organ po ustaniu akcji serca również bardzo szybko się degraduje. Tak więc dostarczane organy do transplantacji są pozyskiwane w bardzo okrótny sposób. W naszym kraju podobno też istnieje ten proceder, ale wszechwładne służby są w stanie wszystko i wszystkich wyciszyć, tak jak i św.p. pana Andrzeja Leppera (ostatnio zapodałem link dokumentujący tą prawdę). Panie Karolu proszę wybaczyć za moją być może bolesną prawdę, ale bądźmy dorośli i nie powielajmy bajek o złym Trampie.
I
Ignacy
14 lutego 2019, 18:20
1) To nie mur zabija dzieci, lecz nieodpowiedzialni rodzice, którzy w pogoni za dolarem zabierają dzieci w niebezpieczną podróż po pustkowiach i czynią z nich de facto "żywe tarcze". 2) Dobrze, że amerykańscy biskupi tak się troszczą z o migrantów z obcych państw. Szkoda, że mniej o ofiary nadużyć seksualnych w swoich diecezjach. 3) Pan filozof Kleczka potwierdził w tym tekście wszystkie stereotypy o oderwanych od rzeczywistości filozofach. A stawiając za wzór najbardziej lewicową kongreswoman w historii USA już zupełnie rozbił bank.
14 lutego 2019, 16:06
Odwagi panie Kłeczek, odwagi życzę i proszę o podobny w stylu i wymowie artykuł o innym murze, który jest już od wielu lat i wciąż rośnie. I nie w przyszłości, bo muru na granicy USA Meksyk wciąż nie ma (!), a mur w pewnym kraju o którym nie wolno pisać, bo zaraz przypną ci łatkę "anty", już rodzi cierpienie niewinnych, biednych dzieci, rodziny rozdziela, biedę rodzi. Jest skanalem w dzisiejszym świecie. Ale o tym cisza. Są więc równi i równiejsi. Trump zły do  cna, bo broni swojego kraju. A inny prezydent dobry bo też broni swojego kraju. Dziwne to. Katolika czy chrześcijanina (Trump) można besztać, poniżać, krytykować, a wyznawców innej religii nie. Proszę więc o ciszę w sprawie murów, albo o mówienie prawdy do końca. 
WK
Wiktor Kowal
14 lutego 2019, 10:47
Granice są bardzo złe. Przeszkadzają szukającym pomocy. Nie wolno ich chronić i powstrzymywać intruzów. Także zamykanie klatek schodowych nie powinno mieć miejsca. Kazdy potrzebujący może tam sobie ulżyć. Drzwi do maszych mieszkań uzbrojone w kilka zamków i kraty to  znak naszej małości.
14 lutego 2019, 12:51
Odpowiedz w takim razie na moje pytania. 
WK
Wiktor Kowal
14 lutego 2019, 13:25
o ironii słyszałeś?
14 lutego 2019, 14:18
I owszem, a nawet stosowałem zanim jeszcze było to modne. Do czasu napotkania trolli i autorów takich jak ten tekstu powyzej. Teraz już wiem, że pod literalnie każdym tekstem znaleźć się może ktoś, kto go weźmie na serio i jeszcze się pod nim podpisze. Ale skoro ironia, to przepraszam i z przyjemnością się przyznaję do błędu. 
Zofia Bogocz
14 lutego 2019, 15:03
Może i granice są dobre, ale dopowiedziałabym jakby dalszy ciąg -  nie można również do nikogo obojętnie odwracać się plecami i sobie jeść przysmaki, wiedząc, że ktoś obok jest głodny. Natomiast rzeczywiście drzwi uzbrojone w kilka zamków, może nie kraty ale płot z domofonem, żaluzje szczelne, monitoring wokół domu i w nim, to jest taka nasza - którą mogę lepiej rozumieć, bo w niej żyję - powoli obecna rzeczywistość, może nie znak małości (bo wielkości według mnie na pewno nie), ale mnie osobiście zasmuca.
16 lutego 2019, 12:41
> nie można również do nikogo obojętnie odwracać się plecami i sobie jeść przysmaki, wiedząc, że ktoś obok jest głodny Taka sytuacja  ma miejsce od początku świata. Jak tam wypieki na ostatnia Święta - smakowały?
Zofia Bogocz
17 lutego 2019, 12:40
Myślę, że aby być wiernym jakimś moralnym imperatywom, nie trzeba osiągać pułapu heroizmu, że wystarczy zwyczajnie życzliwe nastawienie, otwarte, uważne; że to uprawnia do wyrażenia własnego zdania i nie wyklucza własnego rachunku sumienia ;) :) Od początku świata do końca może wiele się zmienić...
14 lutego 2019, 10:23
To jedna strona problemu. Czy Autor w ogóle widzi, że istnieje druga? Np. czy "ziemia obiecana" jest w stanie przyjmować wszystkich, czyli - na razie miliony? Czy nie lepiej pomagać na miejscu? Jakie powinny być kryteria przyjmowania migrantów ekonomicznych? Dodam, że nie mówię, że rozwiązanie prezydenta Trumpa, ale nie jestem zwolennikiem sentymentalnej i fałszywej miłości bliźniego.