Musimy przemyśleć formy sakramentu spowiedzi

(fot. Bartosz Zielinski / CC BY-SA 4.0)

Pojednanie z Bogiem, doświadczenie miłosierdzia, stanięcie w prawdzie wobec siebie i ludzi - to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakiej doświadczamy w Kościele dzięki spowiedzi. A jednak skandale seksualne w Kościele wymagają przemyślenia - na nowo - także form sprawowania tego sakramentu.

Kilkanaście miesięcy temu australijska Królewska Komisja ds. Wykorzystywania Seksualnego Dzieci w swoim fundamentalnym i niezwykle znaczący raporcie sformułowała rekomendacje dotyczące także Kościoła katolickiego. Jedna z nich dotyczyła zniesienia obowiązkowego celibatu, a druga odrzucenia - w szczególnych sytuacjach - tajemnicy spowiedzi w odniesieniu do przestępstw seksualnych. Spowiednik według tych rekomendacji miałby mieć obowiązek informowania o poznanych w trakcie spowiedzi faktach dotyczących molestowania czy wykorzystywania seksualnego nieletnich. Z perspektywy Kościoła, czego nietrudno się domyślić, a o czym przypomina skierowana do biskupów australijskich odpowiedź Stolicy Apostolskiej na ich doniesienia o tych rekomendacjach, jest to nie do zaakceptowania. Tajemnica spowiedzi, niezależnie od tego, jakiego grzechu dotyczy, jest święta i w istocie umożliwia zaufanie grzesznika konieczne do jej sprawowania. Anegdotycznie rzecz ujmując, gdyby kapłan w konfesjonale dowiedział się od penitenta, że za pięć minut kościół, w którym się znajdują, wybuchnie na skutek decyzji owegoż spowiadającego się, to nie ma prawa podzielić się tą wiedzą z innymi, w sposób, który naruszyłby anonimowość penitenta, czy ujawnił jego grzechy. Wszystko to za cenę życia nie tylko swojego, ale innych. Wiem, że brzmi to radykalnie, ale jeśli tajemnica spowiedzi przestałaby obowiązywać, to oznaczałoby to koniec spowiedzi usznej. To dlatego Watykan, choć przyznaje, że w konfesjonale powinno namawiać się zarówno ofiarę, jak i sprawcę do zgłoszenia sprawy do odpowiednich organów, zdecydowanie odmawiać nawet dyskusji na temat tajemnicy spowiedzi.

Choć trudno nie uznać, że w sprawie tej nie ma możliwości ustępstw, to jednocześnie trzeba dostrzec, że o samej spowiedzi, o przygotowaniu do niej, o tym, jak powinna być sprawowana, można i trzeba rozmawiać. A mocnym na to dowodem jest to, co działo się w trakcie spowiedzi i kierownictwa duchowego w części nowych (i starych też) francuskich wspólnot i zgromadzeń zakonnych. Fascynujące pytania wokół tego tematu stawia Sebastian Duda w najnowszym numerze „Więzi”, ale jego rozważania dotyczą raczej powiązań mistyki i erotyki, a tylko marginalnie wykorzystania seksualnego podczas kierownictwa duchowego. Wiadomo jednak, że do takich sytuacji dochodziło, i to także w czasie spowiedzi. Ofiara kardynała (obecnie już byłego) McCarricka mówiła o tym wprost, a o pewnych formach nadużyć seksualnych w czasie sprawowania sakramentu spowiedzi mówiono w odniesieniu do braci Marie Dominique i Thomasa Phillippe. Z moich rozmów z ofiarami pedofilii wynika, że niektóre z nich także były nagabywane seksualnie w czasie spowiedzi, i to przez swoich oprawców.

DEON.PL POLECA

Nie jest to zresztą problem nowy. Jednym z powodów, dla których w kościołach gotyckich pojawiły się konfesjonały, było właśnie oddzielenie penitenta od spowiednika, tak by jakiekolwiek nadużycia przestały być możliwe. Obecnie wprowadza się inne rozwiązania: przeszklone pomieszczenia do spowiedzi, odrzucenie spowiedzi w mieszkaniach czy celach kapłanów itd. Wydaje się jednak, że to nie wystarczy, że teraz, gdy jesteśmy już w pełni świadomi, jak ogromną władzę duchową, emocjonalną, psychiczną ma spowiednik nad penitentem, jak wiele od niego zależy, jak bardzo (szczególnie w sytuacji kierownictwa duchowego) nawet drobne odstępstwa od normy mogą zachwiać życiem duchowym i emocjonalnym penitenta, konieczne są dalej idące refleksje. I nie chodzi mi o odrzucenie spowiedzi usznej, bo to byłby ogromny błąd. Spowiedź uszna jest jednym z największych darów, jaki mamy w Kościele. Możliwość stanięcia wobec drugiej osoby i wyznania swoich grzechów, zmierzenia się z jej perspektywą (oby zawsze pełną miłosierdzia), a także z obiektywną nauką Kościoła jest wartością, której nie należy tracić. Warto przypomnieć, z tej perspektywy, że nawet założyciele wspólnot wyznaniowych, które spowiedź uszną ostatecznie odrzuciły, jak ewangelicyzm augsburski, sami, jak Marcin Luter, spowiadali się do końca życia, mieli bowiem świadomość, jak bardzo pomaga to w życiu, i jak wielkie ma znaczenie dla życia duchowego.

Co w takim razie, poza koniecznym ograniczeniami formuł, a także przywrócenia konfesjonałów (lub odseparowania penitenta i kapłana na inne sposoby) można i trzeba zrobić? Odpowiedź jest z jednej strony prosta, a z drugiej dość skomplikowana. Otóż świadomość, że każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie, skłaniać powinna do ogromnej ostrożności w przyznawaniu misji kanonicznej do spowiedzi. Nie każdy ksiądz, nie od razu i nie na każdych warunkach powinien mieć prawo do spowiedzi. To wymaga doświadczenia, i to nie tylko duchowego, ale także psychologicznego i życiowego, ogromnego wyczucia i miłosierdzia i wreszcie osobistej dojrzałości. Absolucja jest oczywiście niezależna od tych elementów dojrzałości wiedzy i osobistych predyspozycji kapłana, a zależy tylko od władzy święceń, a zatem powinny istnieć sytuacje, gdy może być ona udzielona także przez kapłana bez odpowiedniej misji kanonicznej (tak jak obecnie może być udzielona w sytuacji zagrożenia życia przez kapłana, którego przeniesiono do stanu świeckiego i udzielono dyspensy od celibatu).

Warto jednak zadać pytanie, czy prawo to ma zawsze i wszędzie związane być tylko z władzą święceń, czy nie powinno być czasem ograniczane. Nie mówię tylko o sytuacjach oczywistych, gdy ktoś zostaje skazany za molestowanie nieletnich czy gdy jego przełożony dowiaduje się o zachowaniach wobec dorosłych, które mogą sugerować wykorzystanie do nich spowiedzi, ale także o kwestii oceny dojrzałości spowiednika czy jego własnej sytuacji osobistej. Można zadać choćby pytanie, czy spowiednikiem (na przykład dzieci pierwszokomunijnych) powinien być ksiądz alkoholik, którego zrobiono rezydentem na parafii? Alkoholik w trakcie terapii lub krótko po niej, gdy sam jeszcze nie ustabilizował własnej psychiki? Czy powinien być nim chłopak zaraz po święceniach, który nie doświadczył jeszcze ani własnej grzeszności, ani wielu godzin rozmów? To ogromne ryzyko dawać gigantyczną władzę duchową w ręce ludzi, którzy czasem nie radzą sobie sami ze sobą.

Zastrzegam, że to tylko pytania. Nie zamierzam udzielać na nie odpowiedzi, a jedynie dzielę się wątpliwościami, wskazuję na problemy, z którymi - jak sądzę - warto się mierzyć, szczególnie, że nie są one w Kościele niczym nowym. W średniowieczu istnieli księża, którzy nie tylko nie mieli misji do spowiadania, ale też nie wolno im było głosić kazań, dopóki biskup lub kuria nie uznały, że są oni do tego rzeczywiście gotowi. Jeszcze w XIX wieku święcono niekiedy kapłanów tylko do sprawowania Mszy, i to prywatnej, bez możliwości publicznej posługi, i trudno nie zadać pytania, czy nie warto sięgnąć do tamtych rozwiązań, czy nie czekać z przyznaniem misji do spowiedzi kilku lat, czy nie wycofywać takich zgód (wiem, że to się dzieje, ale wydaje się, że niezbyt często), czy nie prowadzić permanentnej formacji do dobrej spowiedzi i dobrego kierownictwa duchowego? Kuria czy przełożeni, rozmawiając, szkoląc, i decydując mogliby ograniczać przestrzeń możliwych - nie tyle nadużyć - ile błędów. Warto się nad tym zastanowić.

A wracając do problemu samych nadużyć seksualnych, to warto poważnie potraktować to, co powiedziała Stolica Apostolska i rzeczywiście w konfesjonałach wskazywać miejsca, gdzie trzeba się zgłosić z odpowiednim doniesieniem. Miejsca, w których osoby skrzywdzone zostałyby potraktowane poważnie, miłosiernie, i z prawdziwą sprawiedliwością, co oznacza wyciągnięcie konsekwencji wobec sprawców. Ale to już zupełnie inna historia.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Musimy przemyśleć formy sakramentu spowiedzi
Komentarze (21)
JK
~Jerzy Komorowski
10 września 2020, 21:26
Do przemyślenia to mają redaktorzy DEON kwestie doboru dziennikarzy i felietonistów nie mówiąc już o tematyce prezentowanej na stronie.
AS
~Antoni Szwed
10 września 2020, 17:38
Panie Terlikowski od przemyślania formy spowiedzi są inni, i nie są to świeccy. Proszę nie wchodzić w kompetencje biskupów. To oni oni stosowne kompetencje do "przemyśliwania" na ten temat. Póki co nie żyjemy w jeszcze jednej sekcie protestanckiej.
P
Piotr ~
12 września 2020, 23:04
Serio, nawet myśleć o tym nie możemy? To jesteśmy wspólnotą czy nie? Czy może wylacznie klientam korzystającymi z usługi świadczonej nam przez Kościół o nazwie religia?
MS
~Mirosław Szczepan
10 września 2020, 09:47
Nigdy nie spotkałem się z żadna wzmianką mówiącą , że w czasach budowy kosciołów gotyckich istniał jakis problem z wykorzystaniem spowiedzi do popełniania przestępstw seksualnych i rozwiąznie tego problemu w jakiejś części znalazło wyraz w budowie konfesjonałów. To jest kłamstwem. O czym Terlikowski nie może nie wiedzieć. Według mnie ten fakt , publicznego kłamstwa i rachuby na bezkarność , jest główną i raczej nie zamierzoną myślą autora powyższego artykułu.
AW
~ania waliszko
9 września 2020, 21:33
Widzę, że pedofilizm (widzenie w każdym księdzu pedofila) zniszczył Terikowskiemu zdrowy rozsądek - prosze zacząć się leczyć!!!
10 września 2020, 07:39
@ania waliszko Nie wiem skąd u pani przypuszczenie o utracie zdrowego rozsądku, ale sądzę że tak jak pana Szczepan poniżej nie słyszała pani o grzechu solicytacji który został opisany już w XIII wieku (!) Zalecam zapoznać się zanim się kogoś o coś oskarży. Poniżej w odpowiedzi do pana Szczepana definicja i trochę dat... Zapewne nie byłoby tego "pedofilizmu" jak pani pisze gdyby wcześniej nie było "ukrywanizmu" sprawców. Jak to się mówi - jest przyczyna jest i skutek. Teraz tylko sobie mogą być wdzięczni za obecną sytuację w kościele.
~Grzegorz Żarnecki
9 września 2020, 18:41
Spowiedź prywatna wciąż funkcjonuje na peryferiach Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, choć trzeba przyznać, że jest rzadko stosowaną formą.
KK
~Krzysztof Krajewski-Siuda
9 września 2020, 17:21
Prezbiter oznacza starszy i jest w tej nazwie jakieś przesłanie. Misję kanoniczną powinien dostawać ksiądz pięć lat po święceniach i odbyciu szkoły spowiedników. Nie chodzi nawet o doświadczenie własnej grzeszności (oj! z tym bywa bardzo różnie), ale o taki rodzaj nadgorliwości neoprezbitera, który może wyrządzić wiele krzywdy. Powstaje tez pytanie - piszę to jako psychiatra i psychoterapeuta mający wśród pacjentów wielu duchownych - czy po 60. r. ż. księża (i biskupi) nie powinni przechodzić standardowo badań neuropsychologicznych, od których by zależało, czy dalej mogą pełnić swoją posługę.
AM
~Andrzej Mackiewicz
9 września 2020, 18:22
Brzmi ... rozsądnie ...
MS
~Mirosław Szczepan
10 września 2020, 12:26
Pańska propozycja jest horrorem. Zaproponował pan wprowadzenie nadzoru państwa nad kościołem . Psychiatrzy są certyfikowani przez państwo na różne sposoby , więc to jest oczywiste. Gdyby psychiatrzy jakimś cudem byli niezależni, to ten pomysł oznaczałby kontrolę kościoła przez jakąś grupę zawodową , o czym przede wszystkim nie ma słowa w Ewangelii . Pana zdaniem Pan Jezus nie rozpoznał właściwie potrzeb kościoła. Kwestią mniej ważną ,choć nie dla pana pacjentów, jest brak dystansu do swojego zawodu.Nie ocenia pan realnie możliwości swojego zawodu. Zdumiewa pana oczywiste przekonanie o prawie do decydowaniu o życiu innych , przy skromniutkich sukcesach dziedziny uprawianej przez pana zawodowo.
EM
~Ela M.
11 września 2020, 06:20
Dziękuję za dobrą podpowiedź, która wyraża zrozumienie artykułu. Popieram myśl Pana Terlikowskiego, bo naturalną rzeczą jest to, że ludzie się starzeją, popadają w demencję i dbanie wspólne o dobro penitentów nie jest przecież niczym złym! Badania psychologiczne są dla kandydatów do zakonu.
MC
~Marek Czerwiński
23 września 2020, 11:36
Wg mnie tacy psychiatrzy działaliby na tej samej zasadzie, co adwokaci kościelni - czyli nie byłoby wzajemnego uznawania przez państwo i Kościół.
WG
W Gedymin
9 września 2020, 14:38
Tajemnica spowiedzi może być jednym z czynników takiego, a nie innego postępowania biskupów wobec pedofilii i innych podobnych występków wśród księży. Jak ma postąpić biskup, któremu ksiądz wyznał swój grzech i jeżeli zgłosił się pokrzywdzony? Biskup wie, że zgłoszenie, oskarżenie jest prawdziwe, ale musi tak postępować jakby tamtej spowiedzi nie było, podchodzić do zgłoszenia sceptycznie, traktować oskarżenia jako niewiarygodne itp., a nawet bardziej. Czy może ordynariusz odmówić spowiedzi księdzu ze swojej diecezji?
AM
~Andrzej Mackiewicz
9 września 2020, 13:45
LITURGIA POKUTNA w (danej, imiennej) wspólnocie Drogi Neokatechumenalnej. Ze względu na jej przebieg / czas i miejsce - "tutaj" raczej "nie widzę" wspomnianych zagrożeń (a bymajmniej trudno mi je sobie wyobrazić ... ) :-)
10 września 2020, 07:41
Wystarczy poczytać o przestępstwach w tego typu grupach chociażby we Francji. Niezwykła lektura....
MS
~Mirosław Szczepan
9 września 2020, 11:41
Nie udało się autorowi wykazać związku między spowiedzią i przestępstwami seksualnymi. Wystarczyłaby chwila zastanowienia , czy do tych przestępstw doszło z powodu spowiedzi. Zadanie udowodnienia, że w spowiedzi są zawarte sa jakieś kryminogenne pierwiastki, stoi jeszcze przed autorem. Teoria autora wyjasniajaca przyczynę pojawienia się konfesjonałów w gotyckich kościołach jest nieprawdziwa. Przemyślenia na takim poziomie są zwyczajnie żenujące. Przykład mający pokazać mozliwość konieczności moralnej złamania tajemnicy spowiedzi, chodzi o sytaucje z bombą w kościele , także nie został dobrze przemyślany , ponieważ on nie zilustrował tej konieczności.Jeśli sprawca będzie wiedział ,że nie ma tajemnicy spowiedzi to się nie wyspowiada, chyba ,że będzie chciał poinformować innych o swoim zamiarze. Ponieważ mamy wolną wolę, każdy ksiądz w swoim sumieniu może rozsądzić , co wybrać. Do tego nie potrzeba likwidacji tajemnicy spowiedzi.
10 września 2020, 07:33
@Mirosław Szczepan. Autor nie udowadniał w tekście że do tych przestępstw doszło "z powodu" spowiedzi ale czasami dochodziło w jej TRAKCIE ! Widzę, że to coś dla pana zupełnie nowego więc zalecam zapoznanie się z grzechem solicytacji (tak, jest taki grzech i gdyby nikt go nigdy nie popełnił to pewnie by nie miał nawet nazwy...). Krótka definicja (tylko z wikipediii ale można poszukać znacznie więcej): "Solicytacja – nakłanianie penitenta przez spowiednika w czasie spowiedzi do czynności seksualnych. Może być dokonana przez rozmowę, wręczanie pisma do przeczytania, umawianie się co do przyszłych czynów, znaki, gesty, spojrzenia, dotyk. Definiowana jest przez prawo kanoniczne."
10 września 2020, 07:34
@Szczepan "Odkąd sobór laterański IV (1215) nałożył wiernym coroczny obowiązek spowiedzi, zaczęła się upowszechniać spowiedź indywidualna. Niektórzy pozbawieni skrupułów kapłani zaczęli wykorzystywać tę posługę jako okazję do uwiedzenia penitenta do pewnej formy zbliżenia seksualnego. W XVI w. Kościół zaczął formułować prawa, które dążyły do uśmierzenia tego wielce nagannego procederu i ukarania winnych. Kwestię postępowania w przypadku podejrzeń o solicytację regulowały dekrety papieskie z lat: 1561, 1622, 1741, 1869, 1917, 1922, 1962, 1983 i 2001". Data 1922 to oczywiście już osławiony dokument Crimen Sollicitationis... Czyli już w XIII wieku wiedziano że to problem a pan twierdzi 700 lat później, że to wogóle nie istniało i nie istnieje. Zalecam się zapoznać np. z zeznaniami ofiar degenerata Groera, wielu twierdziło, że było wykorzystywani podczas (!) spowiedzi, oraz przykładowo właśnie deg. McCarricka (taki sam przypadek). A takich oprawców było i jest wielu.
AD
~Antonio Damascensis
9 września 2020, 10:12
pan Terlikowski i x. Strzelczyk przywracają mi wiarę w Kościół instytucjonalny, trzymający się swoich fundamentów i nie zaprzeczający sam sobie, jak u progresywistów, a zarazem otwarty na współczesność i śmiało szukający odpowiedzi opartych w wierze, a nie biernie akceptujący "ducha tego świata", wzywający do prawdziwej aktywności! jesteście dla mnie umocnieniem, dziękuję!
PB
~Piotr Bartoszycki
9 września 2020, 09:05
Znam przykład księdza "po przejściach", który wiele lat temu został pozbawiony prawa do spowiadania i głoszenia kazań. Pomaga na wszystkich innych polach, sympatyczny i lubiany, swoje pewnie odpokutował. Ale zakazy trwają. A więc można.
MC
~Marek Czerwiński
23 września 2020, 11:43
Wg mnie w ogóle warto się zastanowić na specjalizacją w Kościele. Jeden jest lepszym kaznodzieją, drugi spowiednikiem, trzeci będzie się sprawdzał jeszcze gdzieś indziej. Oczywiście nie znaczy to, że ten "od spowiadania" absolutnie nie może wygłosić homilii, ale w zwyczajnych warunkach będzie więcej siedział w konfesjonale. W parafiach, w których księża są na stałe przypisani do konkretnych godzin mszy św., często widać wyraźne zróżnicowanie frekwencji. To zresztą ogólniejszy pomysł do zastanowienia się. Mamy msze św. dla dzieci, dla młodzieży i dla dorosłych. A może warto zauważyć, że dwudziestolatkowie patrzą na świat nieco inaczej niż sześćdziesięciolatkowie i te msze zróżnicować?