Nie bójmy się dyskusji o sakramentach dla rozwiedzionych

Piotr Żyłka

Sprawa sakramentów dla osób rozwiedzionych nie będzie najważniejszym tematem synodu poświęconego rodzinie, ale dyskusja wokół tego problemu jest ważna i nie powinniśmy jej bagatelizować albo - nie daj Boże - zakazywać.

Prefekt Trybunału Sygnatury Apostolskiej kardynał Raymond Burke w wywiadzie dla agencji Catholic News Service w mocnych słowach skrytykował stanowisko kard. Waltera Kaspera, który na lutowym konsystorzu poruszył temat sakramentów dla osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach. - Propozycje kard. Kaspera wcale nie są nowe. Były one już wysuwane w przeszłości, a Kościół zawsze się im konsekwentnie sprzeciwiał, przypominając nauczanie o nierozerwalności małżeństwa. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakbyśmy mogli przyjąć te propozycje, zachowując jednocześnie słowa Pana Jezusa, który mówi w Ewangelii św. Mateusza, że mężczyzna, który rozwodzi się ze swą żoną i wiąże się z inną popełnia cudzołóstwo. Osoba, która żyje w nieuregulowanym związku żyje w cudzołóstwie. Mam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione, i że ta kwestia zostanie wyłączona z programu obrad.

Przypomnijmy kluczowe słowa z lutowego wystąpienia kardynała Kaspera. - Ten, komu zostaje udzielona komunia duchowa, staje się jednością z Jezusem Chrystusem; czy to możliwe, żeby zarazem łamał przykazanie Chrystusa? Dlaczego więc nie może otrzymać komunii sakramentalnej? Jeśli wykluczymy z sakramentów rozwiedzionych chrześcijan w nowych związkach, którzy są gotowi do nich przystąpić, i odeślemy ich na drogę zbawienia pozasakramentalnego - czy nie podajemy w wątpliwość fundamentalnej struktury sakramentalnej Kościoła? Do czego zatem służy Kościół i jego sakramenty? Czy nie płacimy zbyt wysokiej ceny odpowiedzią na to pytanie? Niektórzy twierdzą, że właśnie nie uczestniczenie w Komunii jest znakiem sakralności sakramentu. W odpowiedzi można zadać pytanie: czy nie jest to aby akt instrumentalizacji osoby cierpiącej, proszącej o pomoc, jeśli uczynimy z niej znak i ostrzeżenie dla innych? Pozwalamy jej sakramentalnie umrzeć z głodu, aby inni przeżyli?

Kasper przedstawił też konkretną propozycję rozwiązania tego problemu. - Powstaje pytanie: czy i w odniesieniu do obecnie rozważanej kwestii możemy podążyć drogą poza rygoryzmem i permisywizmem, drogą nawrócenia, prowadzącą do sakramentu miłosierdzia, sakramentu pokuty? Jeśli osoba rozwiedziona w nowym związku: (1) wyraża żal za klęskę pierwszego małżeństwa, (2) wyjaśniła i uporządkowała zobowiązania wynikające z pierwszego małżeństwa, o ile jest ostatecznie wykluczone, by mogła powrócić, (3) nie może bez powodowania kolejnych win porzucić obowiązków podjętych wraz ze związkiem cywilnym, (4) w drugim związku stara się żyć jak najlepiej wedle swoich możliwości wychodząc od wiary i wychowując w wierze swoje dzieci, (5) pragnie sakramentów jako źródła siły w swoim położeniu: otóż czy powinniśmy albo czy możemy takiej osobie - po odpowiednim czasie - odmówić sakramentu pokuty a następnie Komunii?

W tym kontekście warto też przypomnieć myśl zmarłego dwa lata temu jezuickiego kardynała Carlo Martiniego, którą sformułował w wywiadzie dla "Corriere della Sera". - Dla kogo są sakramenty? Jest to kolejne narzędzie uzdrowienia. Sakramenty nie mogą być postrzegane jako narzędzia egzekwowania dyscypliny, lecz jako pomoc dla ludzi na drodze życia, szczególnie w trudnych sytuacjach tego życia. Obdarowujemy sakramentalną łaską tych ludzi, którzy potrzebują nowej siły? Myślę teraz o rozwiedzionych, o osobach żyjących w nowych związkach. Te osoby potrzebują szczególnej opieki. Kościół naucza nierozerwalności małżeństwa. Jest to wielki dar i łaska (…). Postawa jaką przyjmiemy wobec rodzin rozbitych będzie miała wpływ na zbliżenie się Kościoła do pokolenia dzieci. Taki przykład: kobieta została porzucona przez małżonka i znalazła nowego towarzysza, który podjął się opieki nad nią i nad jej dziećmi. Ta druga miłość jest udana. Jeżeli będziemy dyskryminować tę rodzinę, to na zewnątrz Kościoła znajdzie się nie tylko matka, ale także i jej dzieci. Jeśli rodzice są poza Kościołem i nie czują wsparcia, to Kościół straci także następne pokolenia. Przed przyjęciem Komunii modlimy się: "Panie, nie jestem godzien…". Wiemy dobrze, że nie jesteśmy godni i że także oni nie są godni. Miłość jest łaską. Miłość jest darem. Pytanie o to, czy rozwiedzeni mogą przystąpić do Komunii świętej powinno być odwrócone: w jaki sposób Kościół powinien przyjść z pomocą i zbliżyć się z mocą sakramentalną do tych, których sytuacja rodzinna jest skomplikowana?

Nie mam zamiaru rozstrzygać, który z kardynałów ma rację. Nie wiem, w jaki sposób Kościół powinien zmodyfikować swoje podejście do udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym. Być może w ogóle nie powinien tego robić. Jestem jednak przekonany, że na ten temat powinniśmy otwarcie dyskutować i poszukiwać najlepszego rozwiązania. Nie mam też podstaw, żeby podejrzewać o kłamstwo kardynała Kaspera, który podkreśla, że do poruszenia tej delikatnej sprawy na konsystorzu zachęcił go papież Franciszek i zaznacza, że bez tej papieskiej zachęty nie postawiłby swoich pytań.

W tej sprawie nie chodzi o to, żeby zaakceptować rozwody. Nie ulega wątpliwości, że rozwody są złem, ale są równocześnie dramatem. A misją Kościoła nie jest potępienie ludzi przeżywających dramaty i pozostawianie ich samych, ale wychodzenie do nich z troską i pomocą. Dlatego na temat sakramentów dla rozwiedzionych warto i trzeba rozmawiać.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie bójmy się dyskusji o sakramentach dla rozwiedzionych
Komentarze (132)
B
Bartek
20 października 2014, 11:20
Nikt nie zabrania tym nowym związkom żyć w białych małżeństwach. Ale łatwiej jest obniżyć poprzeczkę, niż wymagać, choć inni od nas nie wymagają. Tu wybór jest oczywisty, albo wybieram grzech i nikt mi nie zabrania przyjść po błogosławieństwo w czasie Mszy, albo wybieram czystość (oczywiście, nie jest to łatwe) i mogę przyjmować Eucharystię. Gdy mamy doczynienia z innymi grzechami, to jakoś nie jest to dla nas problem? Jak ktoś kradnie notorycznie, to przecież nie powiemy mu, jest okejka, spróbuj Pana Jezusa w Eucharysti, nic się w Twoim życiu nie zmieni, ale przynajmniej nie będziesz czuł się głupio, że chcesz przyjąć Jego ciało, a nie możesz. A przecież po grzechu, gdy stajemy w Świetle, powinien pojawić się wstyd, smutek, bo powiedzieliśmy Jezusowi "nie". I nadal będziemy mówić mu "nie", a po przyjęciu Hostii zagrać jeszcze na nosie, bo "tyle mi Panie Jezu możesz". Bogaty młodzieniec nie wybrał Jezusa, tylko własne bogactwa. Jeśli ktoś wybiera współżycie w związku niesakramentalnym, to nie to co Boże. Bo Bóg może tak umocnić człowieka w postanowieniu czystości nawet w związku, że ten wytrwa.
J
ja
6 października 2014, 17:03
Nie wiem, w jaki sposób Kościół powinien zmodyfikować swoje podejście do udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym. Hmm... Rozstrzygniecie tej kwestii nie powinno byc trudne dla katolickiego publicysty. Wystarczy spojrzec na Jana Chrzciciela ktory za konsekwentne upominanie cudzoloznikow stracil glowe...
P
piw
6 października 2014, 12:54
Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra (Żyłki): «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki»
S
strada
6 października 2014, 14:33
I nie wstyd Ci....?
S
siga
6 października 2014, 16:33
strada jak zawsze - mentalność Kalego posiada
P
piw
6 października 2014, 21:07
Proponuję podyskutować o ekskomunice Pana Żyłki. Ten człowiek katolikiem nie jest już dawno. Otwarte jest pytanie: komu on służy? Jacy wrogowie Kościołą go wynajęli?
J
ja
6 października 2014, 10:19
''Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. 8 Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! 9 Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!'' Ga 1, 7-9
E
edu
5 października 2014, 12:49
Deon to kontynuacja działalności PAX czy ZNAK wobec  kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia?
J
James
5 października 2014, 10:50
Nie bójmy się dyskusji o sakramentach dla rozwiedzionych woła p. Żyłka. Oczywiście chce przyjść w sukurs o. Sepsiakowi, którego za ewidentne odstępstwo od nauczania Kk spotkała krytyka czytelników. Ale przyjrzyjmy się samemu tematowi. Czy mamy się bać takiej dyskusji? Oczywiście taka dyskusja jest możliwa. Możemy dyskutować ten temat, możemy dyskutować każdy inny, np. czy Chrystus zmartwychwstał. Takie dyskusje prowadzimy przecież z niewierzącymi i niedowierzającymi. Jednak czym innym jest taka dyskusja na łonie Kościoła. Jednak prowadząc taką dyskusję porzucamy nauczanie Kk. Propozycja udzielania sakramentu komunii cudzołożnikom jest zaprzeczeniem podstawowych prawd wyrazem. To, co głosi o. Sepsiak wtórując zresztą biskupom niemieckim, spełnia definicję herezji - warto zajrzeć do Kod. Prawa. Kanonicznego  dostępnego online. Kościół od swojego zarania zmagał się z herezjami i będzie tak aż do ponownego przyjścia Chrystusa. Były herezje arian, którzy odmawiali Chrystusowi boskości, katarów, waldensów, ... Także heretyckie pomysły w łonie Kościoła, także wśród kleru i hierarchów, nie są niczym nowym. Jednak jak mamy się do tego zjawiska ustosunkować. Otóż Teresa od Krzyża pisała, że herezje są niebezpieczne, bo powodują utratę wielkiej ilości dusz. Dusza jest nieskończenie ważniejsza od ciała, a życie wieczne nieskończenie ważniejsze od doczesnego. Z tego wynika, że herezja jest nieskończenie gorsza od wojny i ludobójstwa. Zresztą sam Chrystus powiedział: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie! [Ł 12, 4 -5]
5 października 2014, 09:08
Hmmmm Każdy się zarzeka, że Synod nie będzie wyłącznie o sakramentach dla rozwiedzionych, ale co przybywa artkułów o Synodzie na Deonie, to każdy wyłącznie o sakramentach dla rozwiedzionych :)
5 października 2014, 10:23
Bo to jest przecież obecnie największy problem Koscioła.  Skoro ludzie wprost odrzucają, to co Kościół głosi to trzeba isc za głosem ludu i uznać  iż cudzołóstwo nie jest grzechem i nie zamyka drogi do sakramentów. Bo to na pewno uspokoi wiele ludzkich sumień i da ludziom upragnione prawo do szczęścia w swiecie. No i jest oczywiscie głoszona juz prawie oficjalnie katolicka odmiana predestynacji. A kto dziś wierzy w jakieś życie po śmierci, zbawienie, świetość wynikajacą z wiary i idących za wiara uczynków. Jakieś chore na katolstwo niedobitki.
M
mop
5 października 2014, 05:17
Panu Żyłce marzą się puste kościoły jak w Niemczech jeśli nam tutaj akurat tylko kard. Kaspera reklamuje ze skutecznymi pomysłami na tą okoliczność. A to wszystko z wielkiej miłości do Boga, Kościoła w Polsce i polskich katolików. To ja mam pomysł lepszy i bardziej jeszcze rewolucyjny i postępowy: znieśmy cały Dekalog i całą naukę Chrystusa! To dopiero cały świat się zadziwi, a Kościół z tych pęt wyzwolony stanie się wreszcie prawdziwą skałą.
B
bully
5 października 2014, 02:09
Prowadzi Pan jakiegoś bloga? Piotr Słowiński kiedyś prowadził bloga [url]http://elguapo.salon24.pl/54999,ekshibicjonizm[/url] na którym "definiował" się jako zoologiczny antykomunista, dumny ojciec po rozwodzie, żyjący z (drugą?) żoną bez koscielnego (nie dlatego, że mu wisi, tylko z dokładnie przeciwnego powodu - za bardzo go szanuję) Teraz już chyba nie pisze, nie zadaje pytań, tylko pewnie (jak sam napisał) "zapierdala, żeby mieć jak najlepsze miejsce w kolejce", ale oczzywiscie nie jest pewne, czy choćby zesrał się w wysiłkach, zbawienia dostąpi. Ma "ciekawą", pełną zoologicznej miłosci bliźniego receptę na odrodzenie w Polsce przedwojennych elit: "musimy najpierw usunąć żydowską narośl przywiezioną na bolszewickich taczankach. Juz drugie o ile nie trzecie pokolenie tego ścierwa pasożytuje na nas opanowało wszelkie ośrodki decyzyjne i opiniotwórcze. Problem polega na tym że w pokojowy sposób nie usuniemy tego żydowskiego wrzodu." [url]http://www.neon24.pl/comments/9610,el-guapo[/url]
Z
zub
5 października 2014, 02:28
oho, jakieś służby się zainteresowały ostatnimi problemami na deonie. Widać zabolało. Nie pałą go, to kijem z wychodka wyborczej
B
bully
5 października 2014, 17:58
Oto toto, właśnie, masz racje z tym wychodkiem: poraził mnie wychodkowy język Piotra Słowińskiego, a ponieważ padło pytanie Drabiniastego czy Piotr prowadzi jakiegoś bloga, postanowiłem sprawdzić i podzielić się "zdobytą" wiedzą. Drużba nie służba :)
K
Karamba
6 października 2014, 02:42
Wielkie śledztwo agenta google.
B
bully
6 października 2014, 21:28
Słusznie, jaki "agent" takie "śledztwo" ;-)  Publiczne używanie wulgaryzmów przez ludzi inteligentnych i dobrze wykształconych jest dla mnie niezrozumiałą manierą. Zwłaszcza na portalach, przynajmniej z założenia, katolickich. A gdy jakiś delikwent zionie nienawiścią do innej nacji, jak np. w tym przypadku do naszych starszych braci w wierze, to sam się dyskredytuje i wyłącza z dyskursu. Oczyma wyobraźni widzę, jak Piotr z UK wymachując nożem zakłada Piotrowi Żyłce pomarańczowe wdzianko...
K
Karamba
7 października 2014, 21:36
Gdyby niektórym 'artystom' wyłączyć z warsztatu bluzganie, to nie mieliby nic do powiedzenia.
MF
Michał Faflik
4 października 2014, 23:27
A ja się boję - po ilości komentarzy nie bezpodstawnie - że ten marginalny temat przesłoni inne o wiele ważniejsze tematy synodu. Szkoda tylko, że publicyści Deonu idą po linii medialnej popularności a nie tego co słuszne i ważne. PS. Marginalny bo dotyczy niewielu ludzi. Rozwiedziony(a), a chce po katolicku żyć i dzieci swoje chować.... może tacy są, ale ilu? A jak prowadzić duszpasterstwo, żeby rozwodów nie było?! Oto jest pytanie! Ale do tego trzeba o wiele więcej niż przeczytania paru wersetów ewangelii i katechizmu...
A
Anonim
4 października 2014, 23:06
Moja żona odeszła z pełną premedytacją i świadomością. Kiedy powiedziałem jej, że pomimo wszystko ją kocham, to wróciła, ale dlatego, że miała długi i żeby mnie jeszcze bardziej zniszczyć psychicznie czerpiąc radość z tego, że może sobie wybierać pomiędzy mężem a kochankiem. Obecnie ja mam dylemat czy być w zgodzie z sakramentami czy też próbować w przyszłości układać sobie życie. Ona jednak nie ma wątpliwości twierdzi, że i tak będzie jej wszystko wybaczone, bo dla niej wystarczy, że chodzi do kościoła.
J
ja
5 października 2014, 12:38
Bo tak uczą w duszpasterstwach dla niesakramentalnych, że związki cywilne nie są gorsze, ale są  szczególną drogą do nieba, i inne farmazony.
M
Marcus
4 października 2014, 21:16
Skoro Kościół chce być nowoczesny to może niech od razu pozwoli na sakramenty małżeństwa dla homoseksualistów, bo Ci ludzie też cierpią że są wykluczeni, małżeństwa ludzi ze zwierzętami, małżeństwa matek z synami, ojców z córkami, oraz dziadków z wnukami ( a co, jak wszyscy to wszyscy, babcia też) aborcje, eutanazje i oczywiście invitro. A na Wszystkich Świętych wszyscy postawimy na grobach zmarłych wydrążone dynie ze świeczką w środku. Tylko po co Kościół całe wieki wychowywał ludzi w innym systemie wartości, żeby teraz jedną ustawą zniweczyć cały trud...
G
gnG
6 października 2014, 02:02
Po co dynie z drugiej strony świata, po co mierzyć się z globalną wioską skoro jeszcze niezbyt odróżniamy Wszystkich Świętych od Zaduszek.
J
Joy
4 października 2014, 19:40
Nie wiem z czym tu problem?  W małżenstwie tylko dwoje ludzi wie o co tam poszło. Po to maja sumienie, zeby go słuchali. Jezeli im mowi, ze sa bez winy powinni spokojnie przyjmować komunie. Sumienie to Bóg, KK to tylko jego "przedstawiciel", który juz tyle razy zmieniał zdanie w rożnych sprawach, ze traktowanie go jako "wyroczni" jest śmieszne.
A
Agis
4 października 2014, 20:06
Sumienie może być źle ukształtowane. Po tykich wypowiedziach jak Twoja widać, że jest tak u wielu katolików.
S
staś
4 października 2014, 20:28
Trzeba odróżnić prawdziwe sumienie od fałszywego.
M
Mawak
4 października 2014, 22:08
Dlaczego ograniczać taką intepretację tylko do spraw związanych z małżeństwem? proponują ją rozciągnąć na inne niewygodne sprawy. Jechałeś po pijaku i akurat jakiś facet wyskoczył Ci przed maskę? Przecież Twoje sumienie mówi Ci, że to nie Twoja wina. Sprawa załatwiona. Robisz z męża rogacza trzy razy w tygodniu? Przecież Twoje sumienie mówi Ci, że Twój mąż jest do niczego. Po sprawie. I.t.d., i.t.p., e.t.c.
Ż
żak
4 października 2014, 18:06
~eva 08:08:04 | 2014-10-04 Najemnik dysydentów deonowych Żyłka nie jest wiarygodnym człowiekiem w sprawach wiary i religi. Znamy jego próby tworzenia medialnego KK i pontyfikatu. Pełni taką rolę jak w czasach PRL i Prymasa Tysiąclecia pełnili ludzie PAX i ZNAK. Trzeba siegac do źródeł informacji i wiedzy. Warto poczytać ze stron wtykańskich (chociażby Radia Watykańskiego) co na temat Synodu mówią pasterze KK. Mówią też o takich medialnych "znawcach" Synodu jak Żyłka. To cała prawda o deonowych jezuitach i PAXowskim Żyłce
W
wtyka
4 października 2014, 18:08
wot wtykanin
C
cj
4 października 2014, 17:35
Człowiek w zamknięciu siebie w sobie samym na wszystko poza nim, w swoim subiektywizmie doszedł konsekwentnie do ostatniej ściany, za którą roztacza się już zupełna dowolność wszystkiego bez żadnych ograniczeń i bez liczenia się z czymkolwiek i kimkolwiek poza nim samym. I ze złudnym przekonaniem, że w ten sposób panuje nad czymkolwiek. Być może, że właśnie obecnie dokonuje się kulminacja "ludzkiego" sądu nad całą rzeczywistością, łącznie z tą, której jeszcze nie zdołał do tej pory zawłaszczyć dla siebie. Osądu całego świata, i co teraz najważniejsze - osądu samego Boga. Albo w swej głupocie będziemy bez końca zadawać inteligentne (zwodnicze) pytania, albo w mądrości Bożej dawać proste, niezmienne i nie od nas zależne odpowiedzi. Albo uznamy, że istnieje nie tylko człowiek, ale także Bóg ze swą wolą i prawodawstwem, albo uczynimy Boga niemym, rozbroimy Jego wolę, a z samego człowieka wykreujemy jakiegoś ostatecznego prawodawcę i przez to, samego jakiegoś boga. Albo uznamy rzeczywistość niezależną od naszych pragnień, potrzeb, chęci, ocen - albo ulegniemy złudnemu przekonaniu, że są one razem wzięte zamiarem samego Boga - i to wszystko będziemy na samym Bogu wymuszać. Albo uznamy, że to Bogu winni jesteśmy posłuszeństwo, pokorne odczytywanie Jego woli albo sobie przypiszemy Jego atrybuty.  Ostatecznie, albo stwierdzimy, że Bóg (sacrum) objawia nam jak "jest" i co należy czynić aby Jego wola się wypełniała, albo sami wykreujemy cały świat i samego Boga w zgodzie z naszą wolą.  Czy to wszystko nie przypomina odwiecznego sporu między Bogiem, a Jego przeciwnikiem, szatanem ? 
S
stary
4 października 2014, 18:04
Byłoby tak, gdyby można było dokładnie wiedzieć co jest wolą Boga. Katolicy przez wieki ścigali, torturowali i palili heretyków oraz czarownice z przekonaniem, że pełnią wolę Boga. A potem jakoś tak głupio im się zrobiło, o miłosci bliźniego sobie przypomnieli. I już tego nie robią.
M
młody
4 października 2014, 18:30
Powtarzasz pomówienia i oszczerstwa gilotyny rewolucji francuskiej utrawone bolszewizmem. Tak to jest jak się nie zna historii, a powiela GW i WSI24
S
stary
4 października 2014, 18:41
Akta inkwizycji do dziś są w archiwach, kto umie niech czyta.
B
BMW
4 października 2014, 19:30
Święta racja.  Współczucie innemu człowiekowi to kategoria, która pojawiła sie w KK stosunkowo niedawno. Ciagle przez duży procent katolików zwyczajnie olewana.
M
młody
4 października 2014, 19:45
Owszem są tylko zupełnie co innego z nich wynika stary 
M
młody
4 października 2014, 19:57
Do czasu największym humanistą skrupulatnie pochylającym się ze współczuciem nad człowiekiem jest szatan. Jak by inaczej znalazł głupców do swojego królestwa
B
BMW
4 października 2014, 20:23
Z wypowiedzi tych co pozostają w małżeństwach, choćby rodem z piekła, ale innym zazdroszczą, ze urządzili sobie nowe, lepsze życie, wynika, ze Katolicyzm ze wspolczuciem dużo wspólnego nie ma. Sorry, kolego, pochrzanil ci sie Katolicyzm z buddyzmem.
C
cis
4 października 2014, 21:12
to jest bełkot. 
S
stary
5 października 2014, 10:37
I dyskutuj tu z głupim, zawsze sprowadzi do swego poziomu i pokona doswiadczeniem.
S
stary
4 października 2014, 15:49
Z tego co wiadomo o życiu seksualnym księży, po każdym akcie płciowym księża homoseksualiści wzajemnie się spowiadają i rozgrzeszają, w związku z czym rano bez problemu przystępują do odprawiania mszy. Wiem, że wiele się o tym nie mówi, ale to dość powszechna praktyka. Zapytajcie JE arcybiskupa Paetza. odobne rozwiązanie możnaby zasugerować rozwodnikom.
S
sesek
4 października 2014, 18:56
Jak już ssiesz sobie ten paluszek i wysysasz z niego jakieś kłamstwa o rzekomych kapłanach homoseksualistach, to przynajmniej takie w miare sensowne.  Kodeks Prawa Kanonicznego: Kan. 977 - Rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu jest nieważne, poza niebezpieczeństwem śmierci. 
S
stary
4 października 2014, 19:20
Trzeba by abp Paetza zapytać jak on to robił.
!
!
4 października 2014, 19:51
Wyraźnie widać, że stary trafił na niewłaściwy portal. deon onet Źle dobrane okulary mogą płatać figle.
?
?????
5 października 2014, 10:38
A na stosunki homoseksualne między księżmi to kodeks pozwala?
M
mati
4 października 2014, 12:10
pisze Pan, że nie wie, który z kardynałów ma racje. to śmieszne, bo z tekstu wyraźnie wynika czyją stronę Pan trzyma
K
K.
4 października 2014, 13:27
Ja tego jakoś nie widzę.
SB
stary belfer
4 października 2014, 11:55
Pedofile to mają szczęście!!! Jezus nic o nich nie wspomniał, więc jak się wyspowiadają, to są czyści jak łza. Rozwodnik zaś, choćby się codziennie spowiadał, nie ma szans. Podobnie jest z arcybiskupem podrywającym kleryków na czerwone majtki. Odprawia on mszę codziennie, niczego się nie wstydzi.  Księża powołują się na słowa Jezusa kiedy im wygodnie. Jednak zalecenie aby rozdać majątek biednym i iść za nim, traktują z lekceważeniem. Jeszcze nie słyszałem o księdzu, któryby tak uczynił.  (Uwaga: Franciszek z Asyżu i Charles de Foucault nie byli księżmi.)
W
WW
4 października 2014, 15:25
Double standard czyli po polsku hipokryzja zawsze była mocna strona KK. Na miłość boska, nie zabieramy jej , bo nic z KK nie zostanie.
R
Rozwodnik
4 października 2014, 18:05
Stary durniu, nie porównuj mnie z pedofilami! Zawsze dostaje rozgrzeszenie. Nie mam żadnych problemów.
S
stary
4 października 2014, 18:13
Przepraszam Pana Rozwodnika! To prawo kościelne jest tak skonstruowane, że gwałt i morderstwo odsuwają od Eucharystii tylko czasowo a rozwód na zawsze. Są dość drastyczne tego przykłady. Morderca Marii Goretti był gościem na jej kanonizacji i oczywiście komunii mu nie odmówiono. Natomiast rozwodnik nie ma szans.
R
Rozwodnik
4 października 2014, 18:23
Rozwód od niczego mnie nie odsunął. Do tego komunię przyjmuję w dwóch postaciach, bo tak jest w mojej parafii.
S
stary
4 października 2014, 18:45
Przepraszam Pana Rozwodnika raz jeszcze. To prawda, że seks jest przereklamowany.
R
Rozwodnik
4 października 2014, 19:05
Arcyzbok Wesołowski uważa, że seks nie jest przereklamowany.
J
ja
4 października 2014, 11:30
''Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela»3. Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na ZATWARDZIALOSC SERC WASZYCH pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było.'' Mt 19 3-8 I Amen Bo tak sie chyba powinna konczyc kazda KATOLICKA dyskusja na ten temat. 
RC
rzetelność cytatów
4 października 2014, 11:47
A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo (Mt. 19.9). Kto czytał Ewangelię Mateusza, wie, że Jezus, nie był tak zupełnie przeciw rozwodom. 
J
ja
4 października 2014, 12:01
No raczej jednak byl za calkowita nierozerwalnoscia malzenstwa. Bo w innym miejscu w Pismie Swietym Pan Bog niejakiemu Izajaszowi kaze wziac za zone nierzadnice Gomer. I wlasnie w tej milosci objawia sie milosc Boga do Jego ludu. Bog kocha pomimo niewiernosci. I taka wlasnie milosc w malzenstwie powinien nasladowac czlowiek. Kochac pomimo niewiernosci a nie oddalac swoja zone. No chyba ze ktos (w tym przypadku wierny malzonek), ma ZARWARDZIALE nieumiejace wybaczac serce wtedy bedzie sie upieral przy przepisach prawa pozwalajacego oddalic niewierna zone.
T
ty
4 października 2014, 12:22
Ja najpierw preparuje cytat a później bredzi nie na temat. To się nazywa krętactwo.
J
ja
4 października 2014, 12:31
Nie preparuje cytatu tylko umieszczam taki cytat w wypowiedzi ktory jest istotne dla dyskusji. Powolywanie sie na Pismo Swiete w ktorym Pan Bog uczy czlowieka milosci jest kretactwem i bredzeniem nie na temat, od kiedy? To wyrywanie jednego dwucytatowego wersetu z calosci jakim jest Pismo Swiete i twierdzenie na tej podstawie, ze Pan Jezus popieral rozwody jest przeoooogromym naduzyciem. 
J
ja
4 października 2014, 12:33
*dwuzdaniowego a nie dwucytatowego mialo byc.
S
stary
4 października 2014, 14:43
Tłumaczy się zaczerwieniony gimnazjalista przyłapany na krętactwie.
J
ja
4 października 2014, 14:54
No z takimi argumĘĘĘĘtami dyskutowac sie nie da. :D :D :D Oswiecenia umyslu i Blogoslawienstwa Bozego zycze. :)
O
ona
4 października 2014, 10:58
Bójmy się wilków w owczej skórze, którzy rozwadnianie nauki Pana Jezusa nazywają miłosierdziem względem grzeszników
4 października 2014, 11:17
Całkiem słusznie. Pewne okolice Kościoła zostały zdominowane imperatywem doraźnego aplikowania własnego wyobrażenia Miłosierdzia i całą resztę Nauki wydają się mieć w nosie. Problem chyba tkwi w określenieu 'wilki w owczej skórze', ponieważ owe osoby ani we własnym wyobrażeniu, ani obiektywnie nie mają podstępnie złej woli, więc uważają, że taka przestroga ich nie dotyczy. Dlatego też w parze w przestrogą powinnina iść nauka o poznawaniu po owocach i o konieczności puszczania talentów w obieg: rozum to talent umożliwiający przewidywanie skutków przed ich zaistnieniem i rozpoznawanie dalekosiężnych efektów aplikowania doraźnych rozwiązań.
J
ja
4 października 2014, 10:33
Lubilam czytac deon aczkolwiek niestety strasznie i mdlo sie robi od tego ciaglego sympatyzowania z Kardynalem Kasperem. Od sugerowania, ze w katolikom przeciwnym udzielaniu Komunii Swietej osobom zyjacym w grzechu ciaglym brakuje milosierdzia - rowniez. Otoz prawdziwym milosierdziem jest prawdziwe przyprowadzenie tych ludzi do Boga. A nie 'legalizowanie' ich grzechu. Ostatni artykul ksiedza jezuity byl dla mnie - osoby walczacej o swoje malzenstwo poprostu gorszacy. Zawsze myslalam, ze ksiadz w trudnych chwilach dla malzonkow pownien byc podpora - utwierdzac w przekonaniu ze robie dobrze walczac o utrzymanie wartosci kosciola katolickiego i mojego sakramentalnego malzenstwa. A tu malo ze w kosciele przez Kardynala Kaspera na ten temat obecnie zamet to na dodatek sie mnie karci za 'brak milosierdzia' dla osob ktore poszly na latwizne i o te wartosci nie walczyly. Czy naprawde o to chodzi ze wszyscy sobie powinnismy odpuscic stanie na stazy takich wartosci? Bo jesli na rowni traktowac i jednych i drugich to po co sie starac? 
4 października 2014, 10:25
Na marginesie. "Nie bójmy się..." to bardzo nieładne zagranie polegające na insynuowaniu tym, którzy uważają, że wszystko jest jasne i nie ma o czym dyskutować motywacji 'strachu'. Takie numery są nieuczciwe i psują merytorycznie duskusję, na samym starcie w dodatku. W kolejnym dodatku to chyba jeden a najczęstszych elementów w tytułach Pana Żyłki. Ponieważ ludzie generalnie przytłaczającą większość czynności wykonują na zasadzie automatyzmu, więc nie sądzę, że Pan Żyłka z pełną premedytacją takie podkładanie prosiaczków stosuje, zapewne to tylko przyswojona i bezwiednie powtarzana maniera, ale to nie jest maniera neutralna, a szkodliwa i nieuczciwa. Per analogiam mogę wzorem Pana Żyłki ustawić dyskusję: 'dlaczego Pan Żyłka boi się wierności małżeńskiej?'.
J
ja
4 października 2014, 13:06
No wlasnie. Nie wiem czy pan Zylka sobie zdaje z tego sprawe czy nie ale to jedna z technik indoktrynacji polegajaca na ''oswojeniu''czegos co w normalnych warunkach jest niedozaakceptowania. Takie wytworzenie atmosfery niepewnosci czegos co jesze przed chwila bylo pewne stu procentowo jasne i stu procentowo pewne. Nic innego jak zamacenie ludziom 'wody' w umyslach.
M
Maciek
4 października 2014, 10:17
Słąbsi ludzie przestaną walczyć o małżeństwo, a niektórzy z góry założą że i tak rozwód nie pociągnie za sobą żadnych konsekwencji i nawet zostanie to im wybaczone. Pociągnie to do jeszcze większego grzechu: "Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza" (Mt 18,6)
4 października 2014, 11:06
"To nie kryzys, to rezultat". Wystarczy wziąć jeden z atrybutów Pana Boga, w tym konkretnym przypadku Miłosierdzie, na dodatek przyjąć, że doskonale wiadomo o co w nim chodzi (o płytkie kolokwialne jego wyobrażenia) i wszystkie pozostałe atrybuty Pana Boga (również zredukowane do ich kolokwialnych karykaturek) zostają praktycznie automatycznie umieszczone poniżej tego jednego, jedynego wunderwaffe Miłosierdzia (znów i sama hierarchia i stopień w hierarchii to rozumienia kolokwialne).
U
uwaga
4 października 2014, 12:15
To, co Pan pisze, jest oczywistością. Ale dlaczego jej nie zauważają kardynałowie i sam papież, którzy walczą o komunię dla cudzołożnych, to jest wielką tajemnicą. Moim zdaniem, tajemnicą zła, które ubiera się w szaty dobra i fałszywie rozumianego miłosierdzia. Katolikom zostaje tylko post i modlitwa, bo nie ma innego sposobu na pokonanie tego zła.
J
ja
4 października 2014, 13:18
Wlasnie tak to odbieram jako gorszenie. Malo tego ze ciezko w kosciele obecnie znalezc fachowa i konkretna pomoc to jeszcze na dodatek to cale zamieszanie ze byc moze rozwodnicy zyjacy w zwiazkach niesakramentalnych beda mogli normalnie jak gdyby nigdy nic przystepowac do Komunii Swietej. Tu czlowiek czasami ostatkiem sil w imie milosci do Jezusa i Sakramentu walczy o utrzymanie swojego malzenstwa a znikad wsparcia. Jeszcze na dodatek krytyka, ze to utrudnianie ludziom zyjacym w grzechu ciaglym przystepowania do Komunii i to brak milosierdzia. Zajeli by sie lepiej malzenstwami w kryzysie. Ale tak naprawde, konkretnie zajeli. Bo poki co to czlowiek jedynie jest odsylany od jednej osoby do drugiej. A na koniec slyszy, ze ''Pan Bog poprowadzi''. Pewnie i poprowadzi tylko w takim wypadku od czego sa ludzie? Od czego jest kosciol?
V
verbum
4 października 2014, 08:16
Żyłka traktuje też KK jak jakieś partie i próbuje to rozgrywać tworząć medialny obraz hierarchii i kościoła. Na te tematy też ostatnio wypowiadali się kardynałowie. Ale Żyłka pisze swoje bo takie ma zamówienie a to jego praca. Żyłka chce kościoła na swoja miarę, na miare jezuitów tworzących deon? Alez czegóż można się spodziewać po dysydentach i postmodernistach. Po to utworzyli deon aby siać zamęt 
E
eva
4 października 2014, 08:08
Najemnik dysydentów deonowych Żyłka nie jest wiarygodnym człowiekiem w sprawach wiary i religi. Znamy jego próby tworzenia medialnego KK i pontyfikatu. Pełni taką rolę jak w czasach PRL i Prymasa Tysiąclecia pełnili ludzie PAX i ZNAK.  Trzeba siegac do źródeł informacji i wiedzy. Warto poczytać ze stron wtykańskich (chociażby Radia Watykańskiego) co na temat Synodu mówią pasterze KK. Mówią też o takich medialnych "znawcach" Synodu jak Żyłka.
4 października 2014, 07:11
Jaka to jest sprawa sakramentow dla osób rozwiedzionych? Przecież mogą rozwiedzeni przystępowac do sakramentów Pojednania i Komunii św. Nie ma więc takiej sprawy. Chyba ze chodzi o sakramenty dla osób pernamentnie żyjących w cudzołostwie. Tyle że jak kazdy grzesznik mogą poprzez sakrament pokuty dostać rozgrzeszenie i będąc w stanie Łaski uświecajacej przystępowac do Komunii św. Więc i tutaj nie ma zadnej sprawy. Problem jest jedynei z tymi (redaktorami, ksieżmi) co nieustannie gadaja, iż człowiek nie ma wyboru i musi życ w grzechu cudzołóstwa, a winny pozbaweiania ich przystąpienia do Komunii jest Kościoł. Ale to jest "nowa ewangelizacja", gdzie świat ewangelizuje Kościół. I wielu dało sie już zwieśc władcy swiata.
SB
stary belfer
4 października 2014, 01:54
Jęli dobrze rozumiem prawo kościelne, arcyzbok Wesołowski może bez problemów przystępować do komunii, o ile tylko o swoich rozkosznych zabawach ze ślicznymi chłopcami opowie wpierw na ucho jakiemuś spowiednikowi. Czy może się mylę?
Z
zs
4 października 2014, 02:17
Mylisz się...
Z
Zet
4 października 2014, 02:54
Coś mi sie wydaje, ze sie nie mylisz....
!
!
4 października 2014, 04:36
Jeżeli będzie szczerze żałował tak jak Jaruzelski...
Z
Zet
4 października 2014, 01:28
KOSCIOL MYLIL SIE W HISTORII NIEZLICZONE ILOŚCI RAZY. I wieki mu zajmowało przyznanie sie do błędów i nadazenie za światem. Z tego powodu wykształcone i postępowe społeczeństwa coraz mniej maja do czynienia z KK. Chwała Franciszkowi i Kasperowi, ze chcą nadrobić te zaległości. Chociaż nawet, jezeli uda im sie przeforsować komunie dla rozwiedzionych (co juz dawno powinno było nastąpić) TO I TAK CZARNO TO WIDZE. Ile Kościołowi zajęło na ten przykład, zeby przestać nazywać nieślubne dzieci " bekartami". I tak jest ze wszystkim. KK jest dobre 300 lat za postępem, który sie dokonał w świecie. SWIAT ZASUWA MERCEDESEM, KOSCIOL CIAGLE NA HULAJNODZE, ciagle szukając chętnych do przesiadki Z MERCEDESA NA HULAJNOGE. Tylko pytanie, gdzie ich znaleźć?
V
Verde
4 października 2014, 01:53
Jezeli KK  tak bardzo powołuje sie na słowa Chrystusa, twierdząc, ze niczego tu nie można zmienić, niech raczy zauważyć taki PARADOKS, ze Chrystus mówiąc o rozwodach mówił TYLKO O MĘŻCZYZNACH. Słowem nie wspomniał o kobiecie czyli automatycznie przyznał jej pełne prawo do rozwodu. Tak samo w 10 przykazaniach nie ma mowy o pożądaniu "męża bliźniej swojej" , wiec automatycznie żona ma Boże przyzwolenie na cudzolostwo. Jezeli mamy ABSOLUTNIE podporządkować sie słowu Bozemu, to czemu je przekrecamy? Ktos powie, ze kiedy Biblia była pisana kobieta znaczyła mniej niż zero. WSZECHWIEDZĄCY BOG nie przewidział postępu historii? Dziwne, nie?
Z
zs
4 października 2014, 02:22
Problemem nie jest to czym się jedzie tylko dokąd. ' Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wiele jest takich, którzy przez nią wchodzą. '
4 października 2014, 10:13
Chrystus również nie powiedział: 'nie będziesz ściągał na lewo plików z piratebay'. Wszechwiedzący Bóg nie przewidział powstania internetu? Dziwne, nie?
V
Verde
4 października 2014, 15:17
Wszechwiedzacy Pan Bog nie przewidzial internetu? Oczywiscie, ze nie. To byl job Steva Jobsa. Nie zrozumiał pan ironii mojej wypowiedzi. Chodzi mi o to, ze Biblia została napisana przez ludzi żyjących W DANYCH CZASACH. Ze tak naprawdę odzwierciedla TAMTE CZASY I TAMTE POGLĄDY.  Ja osobiście kieruje sie w życiu własnym sumieniem, czyli Bogiem we mnie. Ale to oczywiście moja droga i nie mam ambicji przedstawiać jej komukolwiek jako "objawionej".
5 października 2014, 09:12
Gdyby miiał Pan racje i bylaby to pisanina wyłącznie nawiedzonych pastuchów, to nie wytrzymałaby próby czasu. Prości pastuchowie nie tworzą tak doskonale spójnego systemu, bo są prości.
D
desu
4 października 2014, 00:04
a pomyślał ktoś co z dziećmi i ich wiarą w sytuacji, kiedy jedno z rodziców odchodzi do nowego związku, a drugie nadal jest wierne?
M
matka
4 października 2014, 09:51
porzucone dzieci tracą wiarę
F
Fix
3 października 2014, 23:57
Oceniajcie dalej ludzi rozwiedzionych...
M
Malinek
4 października 2014, 00:04
Poklepuj dalej cudzołozników po pleckach i popychaj ich do zguby.
T
takitamzDro
3 października 2014, 23:10
cz.2 A może powinniśmy dojść do wniosku, iż jeśli to młodzi udzielają sobie sakramentu Mocą Najwyższego to powinni móc też sami zadecydować kiedy ten związek zakończyć? Ale czy do tego też wezmą Boga? Gdzie kurna oni Boga będą mieli? Może nie mieli Go przy zawieraniu? ale wtedy wracamy do rozwiązania już istniejącego a mówiącego o tym, że takowy sakrament był udzielony nieważnie, więc nigdy go nie było. Hmm... ciekawe Może właśnie jeśli poznajemy po owocach to to może być zgniły owoc. Ale mogą mieć wspaniałe dzieci i czy one też się zaliczają do zgniłego owocu? hmm... jeszcze ciekawiej
T
takitamzDro
3 października 2014, 22:55
Hmm... Kobieta i mężczyzna- małżeństwo- są razem- coś nie tak się dzieje- zapada decyzja o zakończeniu wspólnego życia- sąd biskupi, aby sprawdzić, czy aby na pewno to małżeństwo zostało ważnie zawarte- jeśli nie to się rozstają jako panna i kawaler - jeśli tak, to już inna opcja, bo tutaj człowiek robi z mordy cholewę a tak nie można bo wziął Wspólnotę na świadka i wezwał Ducha do zawarcia związku. Oczywiście są różne sytuacje, ale to jest sprawa szczegółów i są to rzeczy intymne.
Z
zetka_three
3 października 2014, 22:43
Na tym samym portalu ino w innym miejscu: Opowiadanie pt. "O czytaniu i nawróceniu" Działo się to w 386 roku. Augustyn, młody nauczyciel retoryki w Mediolanie, przechadzał sie po ogrodzie. Nagle usłyszał natarczywy głos: - Weź i czytaj, weź i czytaj! Wszedł więc do domu i wziął pierwszą lepszą książkę z półki. Był to Nowy Testament. Otworzył na chybił trafił i natknął się na następujący fragment Listu do Rzymian: "Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom" (13, 12-14).
Z
zetka_two
3 października 2014, 22:36
"misją Kościoła nie jest potępienie ludzi przeżywających dramaty i pozostawianie ich samych, ale wychodzenie do nich z troską i pomocą"  TROSKA I POMOC nie polega na utwierdzaniu kogoś że jego zatwardziałość w grzechu nie jest grzechem......
Z
zetka_one
3 października 2014, 22:33
Ten cały kardynał to chyba za dużo wina mszalnego pochłonął.....niech go odeślą ponownie do seminarium na kolokwia z Ojców Kościoła........te jego wywody to czyste sylogizmy........
T
tr
3 października 2014, 20:50
Komunia dla rozwodników żyjących w nowych związkach - relatywizm moralny =masakra!!! I to być może w Kościele Katolickim.
T
tomi
3 października 2014, 19:33
Dyskusje w temacie powinno sie przeniesc na inny akcent. Informowac i doinformowywac, wyjasniac i naswietlac ludziom, a szczegolnie mlodym, zeby nie wchodzili w takie zwiazki i dlaczego. Ludzie nie mysla o konsekwencjach, dopiero po latach robi sie dramat. Jest skutek grzechu z ktorym niewiele mozna zrobic. Ten skutek niestety tez musza niesc dzieci z takiego zwiazku, bo inaczej sie nie da. Druga rzecz to nawet jesli w zwiazku niesakramentalnym nie ma seksu to wraz nie jest wszystko cacy, bo przysiega rota przysiegi malzenskiej mowi o milosci, wiernosci, uczciwosci malzenskiej oraz o tym ze sie nie opusci az do smierci. Nawet jesli malzonek cie zostalwil i ma swoja rodzine, to nic nie zmienia. Chcac wypelnic przysiege, ty musisz byc wierna/y w dalszym ciagu. A dzielenie zycia, nawet bez dzielnia lozka ta przysiege zakloca. Niestety w obecnych czasach rodzice, rodzina, przyjaciele, znajomi, nie wplywaja i nie tlumacza na ludzi ktorzy czasem sie zapomna, kazdy ma swoje zycie i tutaj jest problem.    
R
racja
3 października 2014, 21:54
"A dzielenie życia, nawet bez dzielenia łóżka, tą przysięgę zakłóca" -  otóż to, święta racja.
DK
Dariusz Kot
3 października 2014, 17:11
Uwaga techniczna ateistycznego obserwatora: z powolywaniem sie w sprawie rozwodow na decyzje i nauki Jezusa z Nazaretu - tak jak to robi kard. Burke - to warto byc ostroznym, o wiele bardziej precyzyjnym. Mozna to wedlug mnie "uzywac" autorytetu Jezusa na co najmniej 4 rozne sposoby: 1) historycznie: najpierw probuje sie wybrac jakas hipoteze o tym, kim byl Jezus i potem w ramach tej hipotezy zbadac, czy i ktore jego slowa o rozwodach sa autentyczne, i to jest wtedy punkt wyjscia 2) wyznaniowo: wychodzi sie od decyzji wspolczesnej wladzy duchownej w danym Kosciele co do tego, ktora z interpretacji osoby i nauk Jezusa jest miarodajna - w przypadku KRK bedzie to tradycja Ojcow Kosciola glownie od Ireneusza do Tomasza, i wtedy to jest najwazniejsze odniesienie 3) utylitarnie: wybiera sie to, co z Jezusa zachowuje wartosc w swietle jakiejs wspolczesnej etyki i wychodzi sie od tego 4) duchowo: na podstawie wlasnych przezyc, wywolanych kontaktem np. z Ewangeliami o Jezusie czy innymi przezyciami religijnymi - buduje sie na wlasna reke pewien prywatny jego obraz i ten jest wtedy punktem wyjscia Gdyby w debatach na temat "Jezus i rozwody" nie mieszac ciagle tych czterech opcji, to chyba dyskutowaloby sie Wam o wiele latwiej... A moze najpierw powiniscie podyskutowac otwarcie nad samymi tymi opcjami? To samo z opcjami dotyczacymi sakramentow: sa w Kosciele nagrodami czy lekarstwami? Tu takze pojecia wyjsciowe wydaja mi sie nie dosc jasne...
MR
Maciej Roszkowski
3 października 2014, 17:50
Ad.1 To również pytanie o autentyczność Ewangelii. Zdania uczonych są podzielone, ale jeśli się z tym godzimy, to zdanie "kto pojął porzuconą, cudzołoży" jest jednoznaczne, choć okrutne. Staranność w wyborze małżonków jest tu jedynym wyjściem. A potem wytrwała praca. Nad sobą, drugą stroną , małżeństwem. To się udaje.
3 października 2014, 20:34
> To samo z opcjami dotyczacymi sakramentow: sa w Kosciele nagrodami czy lekarstwami? Myślę, że to jest sedno, a reszta to de facto konsekwencje. Choć sądzę, że sam termin należałoby trochę doprecyzować, ale zakładam, że to wina formy: drobnego komcia, a nie rozbudowanego artykułu. W moim przekonaniu sam pomysł Synodu jest fundamentalnie chybiony. To pars pro toto. To szukanie antybiotyku na bolący ząb, który doraźnie uśmierzy ból, zamiast wyleczyć ząb. To zresztą rozpoznaję jako dowód chyba najpoważniejszej choroby toczącej Kościół - porzucenie perspektywy wieczności na rzecz perspektywy doraźności. W UK podczas remontu nie usuwa się starych tapet, tylko na stare tapety kładzie się nowe. W końcu tyle tych warstw jest, że właściwie oryginalne ściany mogłyby się rozsypać, a pozory kształtu budynku pozostają, bo trzymają się na kolejnych warstwach tapet. Kościół coraz bardziej zakaża mentalność dbania o ładną powierzchnię z rownocześnym zaniedbywaniem dbania o jakość ścian pozostawiając dbanie o nie samemu Chrystusowi. To nie jest mentalność zwycięzców, którzy kształtują rzeczywistość, a popychadeł, które chcą się w otaczającej rzeczywistości jakoś odnaleźć i się z nią dogadać. Po utracie Ducha dyskusje o sakramentach dla rozwodników o takich, czy siakich efektach to dyskusje o pietruszce. To dyskusja o tym czy kambuz może w Piątek podać wieprzowinkę, czy nie można jej podawać, bo jest Piątek, podczas gdy okręt cały czas nabiera wody. Charyzma to nie jest cecha sama przez się dobra, bo i do czynienia złych rzeczy można mieć charyzmę, ale bez charyzmy pozostaje jedynie urzędowanie. Nie prorokuję oczywiście, że Kościół upadnie, bo Bramy Piekielne Go nie przemogą, ale jestem pewien, że Narnia nie wyzwoli się z pętającej ja coraz bardziej zimy decyzjami Synodu, a z zupełnie nieoczekiwanej strony - czegoś/kogoś w rodzaju biednego i chuderlawego św. Franciszka, który nie będzie się ze światem dogadywał, tylko odważnie wyruszy w nowe nieznane i tą odwagą, a nie "miłosierdziem" rozumianym jako starania dogodzenia wszystkim, nada Kościołowi, który jest w dryfie, nowy pęd. Jeśli coś Kościołowi nada nowy impet to będzie to nowy romantyzm, a nie 'pragmatyczność'. Pewne iskierki są już zresztą dostrzegalne. To niekoniecznie muszą być od razu Fedajkini Muad Diba z Arrakis, ale intuicyjnie idą we właściwym kierunku: szukają Energii, a nie dealowania. Bóg wybierze godnych Jego Mocy już tu na ziemii i nie wielkimi nasiadówami, a czymś/kimś bardziej na kształt Aleksandra Macedońskiego rozcinającego legendarny Gordyjski Węzeł, obudzi Swoj Kościół z chocholego tańca z doraźnością.
S
STRADA
3 października 2014, 21:08
"To samo z opcjami dotyczacymi sakramentow: sa w Kosciele nagrodami czy lekarstwami?" JAKIE JEST PANA ZDANIE?
3 października 2014, 21:19
Napisałem, że to nie do końca poprawnie postawienie sprawy, a później starałem się trochę układ współrzędnych przybliżyć. Jeśli jest Moc, jeśli jest Charyzma (ta Boża), to nie zadaje się pytań czy mający Moc rozdają ją jako nagrodę, czy jako lekarstwo, tylko zapierdala się, żeby mieć jak najlepsze miejsce w kolejce. Czy ktoś zadaje pytanie, czy taki bzdet jak iPhone6 to 'nagroda', czy 'lekarstwo'? Czy Bóg jest słabszym towarem od iPhona6? Odpowiedź na niektóre pytania nie polega na 'udzieleniu odpowiedzi', a na obnażeniu ich błędnej/nie wartej zachodu natury.
K
kate
3 października 2014, 21:59
W zupełności się z Panem zgadzam. Postawienie takiego pytania w odniesieniu do sakramentów rozwala całą konstrukcję chrześcijaństwa: to jakby pytać miłującego, dlaczego kocha, bo ktoś jest dobry i nam się podoba lub dlatego, że znudziło nam się być już samemu i zapragnęliśmy dzielić z kimś życie. Można tylko wzruszyć ramionami. Ktoś, kto jest chrześcijaninem wie, że bez sakramentów nie ma życia wiarą, tak jak miłujący wie, że żyje tylko dzięki miłości.
Katarzyna Rybarczyk
3 października 2014, 22:15
Bóg jest tak innym "towarem" od iPhone'a, że nie wypada nawet porównywać. Przede wszystkim, na iPhone możesz sobie zapracować, a na Boga nie. Bóg się daje sam i żaden Twój wysiłek nie jest w stanie sprawić, że sobie na Niego zasłużysz. Wszystko, co masz, masz za darmo, On pokochał nas, gdy byliśmy grzesznikami. I w tym kontekście postawienie pytania o to, czym są sakramenty i dla kogo (dla tych grzecznych, czy dla tych słabych?) jest zasadne.
S
strada
3 października 2014, 22:17
Zdefiniowne przez Pana zapierdalanie jest super. Na tym polega świętość. W takiej sytuacji Eucharystia jest i nagrodą i lekarstwem- pokarmem na to, by starać się jeszcze bardziej, by nie ustawać.... Jednak mówimy o ludziach....z niskim Vmax, o "niesportowcach", którzy wskutek własnych wyborów, nie potrafią lub nie widzą motywacji do aż takiego wysiłku. Mówimy o ludziach "Chorych". Prawosławe definiowanie grzechu podoba mi się. Coś jak choroba, co niszczy w nas podobieństwo do Boga. Czy w takiej "osłabionej kondycji" można wymagać szalonego biegu? Czy nie jest potrzebne lekarstwo? Eucharystia? Najprościej: niech zerwą z grzechem, kto im broni. Ale to wymaga wysiłku. Skąd go brać? Jesli są pozbawieni Eucharysti.... Nawet z lekkimi grzechami trudno jest wtedy walczyć. Moc sakramentu..... Cos na zasadzie chrztu niemowlat....choc to nieudolne porównanie.  Wkurza mnie etykietowani: cudzołożnicy. Pełno tego na forum. Tymczasem każdy grzech jest w pewnym sensie cudzołóstwem wobec Boga. A ileż to bożków mamy...w codziennośći. Cudzołóstwo. Tymczasem tylko 6 przykazanie jest jakby........jedynym, które ludzie widzą.  Jeszcze raz powiem: nie jestem zwolennikiem komunii osób zyjących w związkach niesakramentalnych. Ale w sytuacji, gdy synod poruszy sprawę tych ludzi....warto przewietrzyć swoje myslenie. właśnie to robię obrywając od innych. Nie szkodzi.  Łatwo powiedzieć: niech wyrzekną się grzechu. My też się wyrzekamy różnych tam....i co? Przychodzimy do spowiedzi z tymi samymi. Wiem...oni moga próbować....potem znowu się spowiadać..... Poza tym ranga porzucenia człowieka, któremu slubowało się miłość to ciężka materia. Brak odpowiedzialnści za los tej osoby jest karygodny. Ale tak samo, jak karygodny jest brak odpowiedzialności małżonków za siebie, choć zyją razem..... Czasem więc....choć jurydyczna zachodnia teologia jest ok, to ta wschodnia, bardziej mistyczna.....uzupełnia ją.   
3 października 2014, 22:57
Z faktu, że pewne rzeczy sa Łaską nie wynika, że Bóg ma w nosie naszą 'reaktywność' i jeśli sobie kogoś tam zdecydował obdarzyć Łaska, to choćby ów ktoś wierzgał w protestach przeciwko byciu zbawionym, to Bóg go i tak zbawi, a jeśli kogoś sobie tam zdecydował Łaską nie obdarzyć, to choćby się ów ktoś zesrał w wysiłkach, to zbawienia nie dostąpi. Łaska jest warunkiem potrzebnym, ale nie wystarczającym, a z drugiej strony Miłość determinuje brak skąpstwa w udzialaniu Łaski.
3 października 2014, 23:15
Piszemy obok siebie, ale mimo to spróbuję coś mającego sens w obu płaszczyznach sklecić. Przecież napisałem o ustawianiu się w kolejce, więc nie uważam, że wszyscy będa mieli tempo olimpijskie maratonu. Św. Franciszek również nie sprawił, że cały Kościół momentalnie przestał grzeszyć i stał się kopiami św. Franciszka. Nie o tym mówię. Mówię o postawie kapitana okrętu - albo ma charyzmę i cojones i choćby robił największą durnotę, to ma po swojej stronie oddaną załogę, albo nie ma owej charyzmy, ale wówczas dowodzi okrętem wyłącznie na zasadzie papierkowej zwierzchności. Pewne rzeczy rozlewają się po społeczeństwe niczym lukier po torcie - nie każdy musi dostać tyle samo, ale charakter: inspirujący, prowokujący, normatywny zasad (i wiele innych) zostaje zaspokojony nawet bez kodyfikacji, urzędów, strażników. Jednak braku lukru na górze, który powinien stamtąd wypływać, żeby poddawany grawitacji spływał na dół, nie da się zrekompensować jakimiś ersatzami. W Kościele modne jest ostatnio określenie 'żywa relacja z Bogiem' - bynajmnie nie tylko z Bogiem owa relacja powinna być żywa, a wręcz sądzę, że owa 'żywa relacja z Bogiem' jest efektem/konsekwencją żywych relacji z innymi rzeczami (na pozór nawet z Bogiem zupełnie nie związanymi) i - stosując konsekwentnie koszarową retorykę - od dupy strony pracowaniem nad tym jest zabierania się za 'żywą relację z Bogiem' najpierw (a może lepiej - ZAMIAST) owej żywej relacji z innymi, mniej skomplikowanymi, rzeczami, jak choćby zwykła rozumowa prawda. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu wszystko inne jest na swoim miejscu w praktyce realizuje się w jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu o nic innego nie trzeba już dbać. Niuanse są kluczowe. W moim wpisie chyba raczej wychodzę na przeciw mistycyzmowi, a nie neguję jego ważność?
Janusz Brodowski
3 października 2014, 23:25
Nawiązując do Pańskich porównań. Może w tej chwili jest czas pustyni. Atryda z fedajkinami będzie na niej dobrze się czuł, ale pozostali będą szemrać.
3 października 2014, 23:29
Ja nie bardzo o tym. Ja o tym, że jak jest pewnego rodzaju Energia, to sprawy dzieją się tak intensynie i szybko, że nie ma czasu pewnych pytań zadawać, a nie, że nie ma potrzeby ich zadawać. Prosze spojrzeć na Islam - nie ten ISI, ale ten w Europie. Islam Zachodowi nie zazdrości, tylko nim pogardza i go wykorzystuje, jak jurny chłop głupawą dziewkę na wiejskiej zabawie. Nie mówię, że chodzi o kopiowanie takich zachowań, ale ich istnienie i skuteczność działania dowodzą, że są inne drogi, niż tylko przymilanie się takiej głupawej dziewce, żeby nas polubiła, co obecnie w retoryce Kościoła dominuje (choć jest też mocno dyscyplinowane przez 'konserwę').
3 października 2014, 23:42
Ja nie uważam, że dopiero gdy człowiek zachoruje to powinien się zdrowo odżywiać. Szemrający zawsze będą , bo Szejtan nie bierze sobie wakacji. To jest uciążliwość na miarę nieprzyjemności zapachu potu - zbywana machnięciem ręką. Chodzi o to, że werbowanie słabeuszy do armii i to na dodatek obietnicami, że będąc w armii w dalszym ciągu będą sobie mogli żreć pizzę, chlać colę i grać w PlayStation ani nie służy armii ani słabeuszom. PS. Obietnicami, które - o zgrozo - mają zostać spełnione!!!
Janusz Brodowski
3 października 2014, 23:56
Porzuceni przez współmałżonka i żyjący w związkach niesakramentalnych nie muszą być słabeuszami. Znam dwa takie związki, gdzie podziwiam tych ludzi i za wychowanie dzieci i za częstą obecność w kościele.  I uważam, że litera prawa w naszym Kościele pasuje do słów Chrystusa: "On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie."
4 października 2014, 10:10
Nie wyłącznie akurat do rozwodników odnosi się pojęcie 'słabeusze'. Wydawało mi się, że czytelne jest, że piszę w znacznie szerszym kontekście. Z tym nakładaniem ciężarów nie za bardzo się zgadzam. To mocno demagogiczny argument, z kategorii, że sprzątaczka w szpitalu powinna zarabiać więcej do chirurga, bo podczas swojej zmiany spala więcej kalorii. Uważam, że obrona obniżania standardów odwołując się do w/w cytatu to błędna jego interpretacja. Ale ponad w/w wyjaśnienia uważam, że sam ich zakres jest wtórny wobec innych niedoborów popełnianych wcześniej i o tym starałem się napisać.
Janusz Brodowski
4 października 2014, 11:39
Panie Piotrze. Trochę pogubiłem się z tym nakładaniem się. Czy uważa Pan, że kiedyś uczeni w Pismie byli "be", a teraz są "cacy"? Bo innej interpretacji nie będę sugerował :)). Prowadzi Pan jakiegoś bloga? Mógłby Pan trochę energii zużyć na jednorodne teksty, nie tylko komentarze. :)
F
Filip
4 października 2014, 23:07
Wydaje mi się, że dokładnie taka była intencja Papieża kiedy zachęcał Kard. Kaspera do podjęcia tego tematu na synodzie.
5 października 2014, 09:20
A na jakich przesłankach Pan takie wydawanie się opiera? Mi trudno uwierzyć, żeby prezes firmy powierzał szefowi jednego z najsłabiej (i coraz słabiej na dodatek) działających oddziałów firmy zadanie znalezienia rozwiązań, które mają zostać zastosowane w calej fimie w celu poprawienia kondycji całej firmy. Egzaltacja nie jest rodzajem energii o której piszę, a charyzma: pewnego rodzaju przyciąganie, ale z pewnością innego rodzaju, niż hipisowskie 'kochajmy się'.
5 października 2014, 09:24
Zdaje się, że to Bonaparte powiedział, że armia myszy dowodzonych przez lwa zwycięży armię lwów dowodzonych przez mysz. Bycie lwem to nie uczoność w piśmie, a pewien charyzmatyczny żar, moim zdaniem.
O
owieczka_
3 października 2014, 16:53
 Papież nie zmieni zasad dotyczących dopuszczania do komunii rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych. Nie będzie komunii dla rozwiedzionych   CLAUDIO PERI /PAP/EPA Franciszek miał o tym zapewnić hiszpańskich biskupów w czasie ich tegorocznej wizyty ad limina. Ujawnił to ordynariusz Cordoby bp Demetrio Fernandez. „Zapytaliśmy samego Papieża i on odpowiedział, że osoba, która zawarła małżeństwo w Kościele, rozwiodła się i zawarła związek cywilny, nie może przystępować do sakramentów” – relacjonuje bp Fernandez w wywiadzie dla dziennika Diario Cordoba. „Ojciec Święty powiedział, że «zostało to ustanowione przez Jezusa Chrystusa i Papież nie może tego zmienić»”. Ordynariusz Cordoby zdecydował się opowiedzieć o tej rozmowie z Franciszkiem, „ponieważ ludzie niekiedy twierdzą, że wszystko się zmieni. Są jednak rzeczy, które zmienić się nie mogą. Kościół odpowiada przed swym Panem, który wciąż żyje” – powiedział bp Fernandez. Zastrzegł on jednak, że Kościół powinien być coraz bardziej gościnny, aby ludzie nie czuli się wykluczeni. Panie Piotrze proszę śledzić co podaje Radio Watykańskie to będzie Pan bardziej na topie w sprawach kościelnych. Warto czytać też Gościa Niedzielnego albo jego internetowe wydanie, z którego pochodzi ta informacja. Po co strzepić sobie pióro nadaremnie i robić fałszywą nadzieję rozwodnikom w powtórnych związkach połączonych z cudzołożnym pożyciem.
K
kate
3 października 2014, 16:45
Po pierwsze: trochę mylący tytuł, bo nie chodzi chyba o wszystkie sakramenty, ale Eucharystię i sakrament małżeństwa. Warto byłoby to bardziej doprecyzować i jasniej wytłumaczyć, bo chyba sakrament namaszczenia chorych można przyjąć. Do spowiedzi też można chodzić, tylko nie dostaje się rozgrzeszenia, gdy nie chce się zakończyć tego związku. A co z osobami, które zadeklarują, iż będą żyć jak brat z siostrą w nowym związku. Z tego co się orientuję to mogą takie osoby przystępować do Komuni św. Więc jeśli chcemy dyskutować o sakramentach dla rozwiedzionych, to trzeba powiedzieć o jakiej grupie dyskutujemy. I nie wiemy, czy ta grupa wogóle wnosi taką potrzebę, aby dyskutować o sakramentach dla nich. Może wogóle ma w nosie całą sprawę i nie interesuje ją stanowisko Kościoła i katolików. Po drugie: zawsze myślałam, zę sakramenty to tak z automatu nie można dostać. Musi być objawiona wola ich przyjęcia, czasem dłuższe przygotowanie. Jak czytam sprawy, które rozpatrywały sądy biskupie zaraz po wojnie (Rota Rzymska, do której przed wojną trafiały odwołania od wyroków sądów biskupich w sprawie stwierdzenia nieważności ślubów zwykle z powodu wypadków wojennych wysyłały na powrót do sądów biskupich sprawy do załatwienia) to rzeczywiście jestem poruszona tagediami ludzi, czekającymi 30 lat na rozstrzygnięcie, którym komunię św. przyznaje się na łożu śmierci, jeszcze dodatkowo z zapewnieniami drugich żon, heroicznie opiekujacymi się tymi mężami, że jak wyzdrowieją, to odejdą od nich. Dziś z ludzi chce się ściągać wszelką odpowiedzialność za ich czyny. Nie daje im się żadnej pokuty, bo powinno królować miłosierdzie dla grzesznika. To uważam za zupełne nieporozumienie. Jeśli człowiek chce żyć po chrześcijańsku, to zawsze wspierany łaską Bożą, dojdzie do Boga, nawet jeśli to miałoby trwać wiele lat albo całe życie.
W
Wojciech
3 października 2014, 16:00
Odwaga ? Od kiedy to dorabianie wichajstra do sakramentu małżeństwa nazywa sie "odwaga" ?  Pan redaktor zajmuje się szoł-byznesem na tych łamach to pewnie słyszał o niejakim Kwincie-królu kasiarzy. Tenże powiedział był "że lepiej krasć par excellence jako złodziej" Nie wiem czy to da Panu cos do myslenia ale film obejrzeć warto...  
S
strada
3 października 2014, 16:08
Sobór też wicchajster do sakramentu małżeństwa? Robi szoł-byznes? 
W
WDR
3 października 2014, 15:58
Panie Redaktorze, nie ma problemu sakramentów dla osób rozwiedzionych. To duży skrót, który wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Apeluje o większą precyzję! Nie jest to tylko czepianie się. Jeżeli przeczytałby Pan wpis ks.Stopki na deonie, gdzie jak dowodzi, niektórzy katolicy, w tym osoby z kręgów hierarchii kościelnej, mają problemy z dość prostymi zasadami dotyczącymi postu, wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych itd. to tym bardziej będą je mieli w trudniejszej materii.
Piotr Żyłka
3 października 2014, 16:08
Oczywiście problem dotyczy osób rozwiedzionych wchodzących w ponowne związki, ale to chyba wynika jasno z obszernych cytatów i propozycji kardynała Kaspera przytoczonych w tekście.
W
WDR
3 października 2014, 16:09
Aby nie być gołosłownym, przykład z deonu: 15:58:44 | 2014-10-03 Nie jestem zwolennikiem komunii dla rozwodników. Natomiast- jeśli Magisterium Kościoła uzna, że mogą przystąpić do Komunii- uznam to za mądrość Kościoła.
W
WDR
3 października 2014, 16:30
Nie napisałem, że nie wynika tylko apelowałem o większą precyzję.
Piotr Żyłka
3 października 2014, 16:36
Dzięki za uwagę. Doprecyzowałem na początku tekstu. Pozdrawiam.
P
Pik
3 października 2014, 15:23
Dyskusja jest zbędna. Rozwiązanie znane jest od tysięcy lat: VI. Nie cudzołóż PS. Żygać się już chce tymi "niesakramentalnymi" :(
S
strada
3 października 2014, 15:51
Nie czytaj więc, nie dyskutuj, będziesz czuć się dobrze. Takie to proste.  Natomiast Synod pomęczy się trochę. Bo i sytuacja ludzi rozwiedzionych jest męcząca. A człowiek jest drogą Kościoła. I choćby czasem pożygać sie trzeba było nad nędzą ludzką, Kościół będzie próbował wyciagać do ludzi rękę z Dobrą Nowiną. A Tobie dbrego samopoczucia zyczę. 
P
Pik
3 października 2014, 15:56
Nad przykazaniami Bozymi się nie dyskutuje. Zło jest złem i tyle. Proste jest dla takich jak Ty: zjeśc ciastko i miec ciasto. Cudzołozyć i przyjmowac Komunie. Dobra Nowina jest jedna: zerwij z grzechem. A nie: grzesz daeje, Bóg cię i tak kocha.fl
J
jemand
3 października 2014, 16:03
Myślę że ważne jest, aby rozmawiać o tym. Kościół jest powszechny, a więc Ci którzy żyją w tych związkach też są Jego częścią i może nie da się zezwolić im na przystępowanie do sakramentów, ale trzeba znaleźć dla nich drogę, aby mogli wrócic do Jezusa, do Kościoła ,bo o to chyba chodzi, a nie o trzymanie się przepisów i stwierdzenie "skoro cudzołożysz to nara". Więcej Miłości do tych, których sytuacja niekoniecznie jest tak klarowna jak większości :)
S
strada
3 października 2014, 16:11
Nie obrażaj mnie i nie zarzucaj cudzołóstwa. Dyskutuj merytorycznie. Sobór nie dyskutuje nad Bozymi przykazaniami. O CO INNEGO CHODZI. Czytaj ze zrozumieniem artykuł, bo inaczej rozmowa nie ma sensu.
MR
Maciej Roszkowski
3 października 2014, 17:53
Oni są, będą i maja prawo być wśród nas. Nie wyślemy ich na Madagaskar, czy w "ciemności zewnętrzne". Co nie znaczy, że uważam sprawę Eucharystii dla za dyskusyjną.
M
Mir
3 października 2014, 18:06
Jeśli jesteś osobą duchowną to gratuluję postawy miłosierdzia i otwartości :( Jeśli żyjesz w małżeństwie to życzę wiecznego, szczęśliwego, nieskazitelnego, bezproblemowego małżeństwa...możesz z czasem mieć z tym problem :)
M
M
4 października 2014, 08:03
-Strado- zwroc prosze uwage na swoje slownictwo w wypowiedziach swoich...
Janusz Brodowski
3 października 2014, 15:23
Nie tylko nie bójmy się. Cieszmy się, że są chętni do dyskusji. Nawet, jeżeli czasami słychać krzyk :)