Mój proboszcz mówi "nie", które przywraca mi nadzieję

fot. © Mazur/cbcew.org.uk

Przyznam, że gdy po raz pierwszy usłyszałam na parafialnej Mszy to ogłoszenie, po policzkach pociekły mi łzy. W ciągu trwania pandemii wybierałam miejsce na zewnątrz, pod drzwiami różnych kościołów, a próby dotarcia do balasków jako jedna z pierwszych, by przyjąć Komunię na rękę, często kończyły się fiaskiem. Ubiegały mnie osoby, które nie boją się niczego: choroby, zakażenia kogoś innego czy zostawienia dzieci samych na świecie.

Ogłoszenie podał przed Komunią proboszcz. To skromny i ciepły człowiek na swojej pierwszej parafii; nie „dekretował”, ale informował. O tym, że jeden ksiądz będzie udzielał Komunii z przodu, przy balaskach, a drugi wyjdzie do ludzi zgromadzonych na zewnątrz i rozda ją w drzwiach kościoła. „Pierwszeństwo mają osoby, które chcą przyjąć Komunię na rękę”.

Na kilka dni przed tym ogłoszeniem, usłyszanym w sierpniu w naszej parafii, pisałam sms-a do znajomego księdza, że czuję się obecnie w Kościele jak ktoś, kto stoi sam w przeciągu drzwi wejściowych i umiera z głodu. Nigdy nie miałam końskiego zdrowia, dwa lata temu przeżyłam bliskie spotkanie ze śmiercią z powodu nagłej i ciężkiej choroby, i życie jest dla mnie czymś kruchym. Wtedy żegnałam się w myślach z dziećmi i mężem, i wiem, jakie to uczucie, nawet gdyby człowiek miał wiarę taką, iżby góry przenosił. Rozumiem doskonale ludzi, którzy boją się zarażenia albo zakażenia kogoś innego. Współdzielę z nimi przekonanie, że to jednak są sprawy życia i śmierci, i nie da się tego brać „lekko” („najwyżej mnie [albo kogoś] zaintubują”). Miałam jednocześnie poczucie, że to wielka cena za wybór odpowiedzialności za siebie i miłości bliźniego – nie móc przyjmować Eucharystii w taki materialny sposób, jaki znałam do tej pory. Gdy On przychodzi do mnie w swoim ciele, by dotknąć mojego ciała.

Wiele razy po tym ogłoszeniu w mojej parafii działo się tak, że między mną a proboszczem ślizgiem wbijali ludzie, którzy otwierali usta. To taka sytuacja, kiedy ode mnie nie zależy już nic. Nie złapię nikogo za ramię, nie poproszę o pierwszeństwo, wszystko dzieje się w ułamkach sekundy. Ale wtedy mój proboszcz, stojący w drzwiach kościoła, mówił słowo „nie”. Spokojnie i z życzliwą stanowczością odmawiał. „Najpierw osoby, które przyjmują Komunię na rękę”. Owo „nie” było dla mnie jak gest wydobywania z niebytu. Jak zaproszenie z ostatniego miejsca za drzwiami kościoła do jego metaforycznego „środka” – ale w taki sposób, który nie każe mi zadawać sobie gwałtu i mocować się ani z własnym lękiem, ani z własnym sumieniem.

Dzięki tej decyzji proboszcza i dla mnie Eucharystia jest miejscem spotkania najbardziej, jak się da, a nie przeżywaniem oddzielenia. Ponieważ między mną a Nim, przychodzącym w ten sposób, stoją możliwości i wybory księdza zarządzającego parafią. I czuję jak owo „nie” mojego proboszcza po prostu mnie chroni. Jak mi oznajmia, że mogę mieć swój lęk, swoje wartości i swoje granice. I że znajdę dla nich poszanowanie.

Przyznam, że nie pojmuję sporu o udzielanie Komunii, jaki toczy się od początku pandemii. Przyprawia mnie on o ćmiący ból głowy i mdłości. Jakby już mało doświadczeń orało Kościół, jakby nadal niewiele rzeczy zgorszyło. „Obrońcy Boga” rozpisali ten spór wielkimi literami, kto jest lepszy, bardziej wierzący, a kto gorszy, niegodny, heretyk. I tylko tak wielki żal powoduje, że ci, którzy nie boją się niczego, wypchawszy łokciami z ławek tych, dla których pandemia jest zjawiskiem realnym i zagrażającym, do Ciała Pańskiego mają najłatwiejszy przystęp. Co tam brat, który umiera z głodu i tęsknoty.

Nie chcę włączać się w ten spór i jego argumenty, bo uchronić się od obłędu można najłatwiej, gdy się od niego stroni. Chcę się zatrzymać przy tym „nie” księży, którzy z szacunkiem dają pierwszeństwo osobom przyjmującym Pana Jezusa z ich rąk do swoich własnych rąk. Bo dotyka to tematu granic w Kościele, który ogromnie potrzebuje rozmowy.

Karmienie to coś, co dotyczy ciała, nawet jeśli ma także duchowe skutki. Jezus w ciele przychodzi do człowieka także przez ciało, jako materialne pożywienie. Żeby kogoś nakarmić, trzeba się z nim w jego granicach spotkać. Nie da się podać kromki nie nawiązując kontaktu. Komunia to wspólnota, dotyk, spotkanie – także w tym, co robią ludzie, by jej udzielić i ją przyjąć.

Właśnie dlatego sytuacja księdza i przyjmującego Komunię to także sytuacja intymna, dziejąca się w przestrzeni osobistej, dotyczącej ciała, a w każdej takiej kluczowa jest możliwość ochrony granic dla każdej ze stron – zwłaszcza dla tej, która jest na słabszej, zależnej pozycji. Przewagę w tej sytuacji ma ksiądz. Dlatego po jego stronie leży zwiększenie uważności na granice drugiego człowieka. Po to, by tych granic nie stratować, nie naruszyć, ale by je ochronić. Z osobistymi granicami zaś jest tak, że bardzo się wiążą z godnością osoby. Ksiądz, który szanuje wolę odnośnie sposobu przyjęcia Komunii i zapewnia bezpieczeństwo przyjmującemu ją, opiekuje także jego poczucie własnej godności.

Zaczęła się ostatnio refleksja o skutkach pandemii dla życia wiary. Mówi się o tym, że odeszli ludzie, którzy traktowali obecność w kościele jako element kultury. Jestem przekonana, że powody są znacznie bardziej złożone. Myślę też, że istnieje łatwy do obejrzenia i refleksji obszar, który można nazwać sposobem, w jaki duszpasterze zaopiekowali wiernych w czasie pandemii. Czy założyli, że ludzie są z natury leniwi i „bez bata” utracą życie duchowe – czy też szukali sposobów na to, by z nimi być, w granicach tego, co było możliwe. Czy widzieli w rygorach sanitarnych „atak na Kościół”, czy akceptując je, szukali dróg zapewnienia poczucia bezpieczeństwa. Czy potrafili ludziom przekazać, że ze swoim lękiem nie są sami.

Znam takich, którym to się udało. Słyszałam też o parafii, gdzie proboszcz przed Komunią z sarkazmem zaprasza osoby, które chcą ją przyjąć na rękę, i to tylko z powodu kilku interwencji parafian, z listami arcybiskupa na poparcie prośby o taką możliwość włącznie. Nic dziwnego, że po szyderczej zapowiedzi podchodzą do balasków dwie lub trzy osoby.

Jestem wdzięczna mojemu proboszczowi za to, że chce widzieć ludzi. Dostrzegać ich potrzeby i możliwości. Także tych, którym jest trudniej. Do których wychodzi, by dać im pierwszeństwo i by było im łatwiej.

Gdy odezwałam się, by podziękować, odpisał mi: „proszę pamiętać, że zawsze można podejść do zakrystii po Mszy i też udzielę Komunii”. Może tego potrzebuje Kościół w dobie pandemii – uważności i troski, by „głodnych nakarmić”. Tych, co może chleba dawno już nie smakowali.

Trener, coach, autorka książek i artykułów, współpracuje z Aleteia Polska, zajmuje się wspieraniem relacji w rodzinie i relacji z sobą samym. Prywatnie żona i mama trójki dzieci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mój proboszcz mówi "nie", które przywraca mi nadzieję
Komentarze (38)
AE
~Andrz Ej
28 września 2020, 20:44
Wierzę bardziej w Boga, czy bardziej w płyn do dezynfekcji?
P
Piotr ~
28 września 2020, 22:04
Wierze, że Bóg da mi zbawienie. Wierze, że płyn do dezynfekcji zdezynfekuje mi ręce. Nie na odwrót.
ZW
~Zena Wita
21 września 2020, 13:59
U mnie w parafii ksiądz niestety wpuszcza ludzi do komunii do ust przed tymi na rękę. Próbowałam dobiec jako pierwsza ale niestety nie udało mi się. Nie chce mi się walczyć z proboszczem więc zmieniłam kościół. Bardzo bym chciała chodzić do parafii ale to nie jest możliwe.
JC
~Jarosław Covid
19 września 2020, 06:18
Zmieńcie lepiej wiarę w civida zmieńcie wszystkie teksty Pisma Świętego modlitw Mszy Świętej z imion Trójcy Świętej na covid.
WC
~Wojciech Chajec
18 września 2020, 14:18
Ja tam wolę tradycyjnie i mogę być ostatni. Kapłan ręce ma umyte. Skoro "Bierzcie i jedzcie", to może każdy powinien brać sobie z kielicha, jak Apostołowie? Gdy pierwszy raz ksiądz nalegał, by wziąć Komunię do ręki, było mi bardzo głupio, bo miałem brudne ręce, a nie było gdzie ani umyć, ani odkazić. Teraz są pojemniki ze środkami dezynfekującymi, ale dlaczego znikła woda święcona? Może powinny być szczelne pojemniki z wodą święconą (widziałem taki w Darłowie). Dbamy o dezynfekcję ciała, a zapominamy o dezynfekcji ducha. I może trochę brakuje wiary? Trzeba więcej bać się Boga, niż koronawirusa.
MC
~Maria Chróścicka
18 września 2020, 10:22
Dziękuję za artykuł . Cieszę się, że miała Pani większe szczęście niż ja. Od lat staram się przystępować każdego do Eucharystii. Dziś pierwszy raz mi tego odmówiono, bo wyciągnęłam ręce po Komunię św. Ból i cierpienie. Maria Chróścicka Gdańsk
AN
~Agucha Nieslucha
18 września 2020, 01:31
A tak z ciekawości to sterylizujecie codziennie chleb przed jedzeniem? czy moze kupujecie tylko taki pakowany?
Janusz Podkamienny
17 września 2020, 22:47
„A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Zaznaczam BIERZCIE i jedzcie.
RG
Regina Góralska-Łyko
17 września 2020, 22:43
Cieszę się, że istnieją takie parafie, ale to wyjątki... Ja nadal "stoję w drzwiach"...
HB
~Hanna Brutan
17 września 2020, 12:17
Pomijając wszytko inne, opinia że komunia św. przyjmowana na rękę jest bardzie "higieniczna" jest jedynie opinią, bez żadnego oparcia na faktach popartych rzetelnymi badaniami naukowymi. Odmienną opinię wyraził prof. Filippo Maria Boscii, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Katolickich we Włoszech oraz 21 lekarzy austriackich którzy wystosowali list do biskupów w Austrii. Prof. Filippo Maria Boscia wydał takie oto oświadczenie : „Jako lekarz, jestem przekonany, że Komunia na rękę jest mniej higieniczna, a zatem mniej bezpieczna niż Komunia w ustach" i dalej:„ Pewne jest to, że ręce to te części ciała, które są najbardziej narażone na patogeny ”.
P
Piotr ~
17 września 2020, 20:30
Prof. Filippo Maria Boscia pominął możliwość odkażenia rąk, oraz spojrzał na sprawę wyłącznie z perspektywy osoby przyjmującej komunię, a tu chodzi bardziej o wpływ rozprzestrzeniania się wirusa w społeczeństwie, zupełnie inna perspektywa.
RG
Regina Góralska-Łyko
17 września 2020, 22:44
A gdzie wolność wyboru???
KP
~katolik pomniejszego płazu
16 września 2020, 23:00
bardzo trafny tekst. jeśli się przyjmie, ze jest dokładnie odwrotnie.
MM
~matka młodych
16 września 2020, 20:07
Stanowcze dość dla wyśmiewania ludzi, którzy przyjmują Komunię Swiętą w tradycyjny sposób. Co daje Pani prawo określania ich, jako "wypychających łokciami z ławek tych, dla których pandemia jest zjawiskiem realnym i zagrażającym", jako ludzi "nie bojących się niczego: choroby, zakażenia kogoś innego, zostawienia dzieci samych na świecie". Jezeli, jak Pani sama podaje, nie pojmuje sporu o sposób przyjmowania Komunii Swiętej oraz, że spór ten "przyprawia Panią o mdłości", trzeba przy tym pozostać bo obrażanie zachowujących się inaczej powoduje, że tekst traci na spójności a woal egzaltacji niedostatecznie ukrywa rzeczywisty jego cel - przypisania cech głupców tym, którzy pozostali przy Tradycji. Wystarczy już drwin.
GW
~Gocha Wójcik
17 września 2020, 03:57
Ma Pani pomysł na inne określenie zachowań ludzi ustawiających się w kolejce przeznaczonej dla osób komunikujących na rękę, które finalnie chcą przyjąć ją do ust?
RE
~Rob EsPierre
17 września 2020, 08:37
nie ma osoby mniej tolerancyjnej, niż taka która uważa się za tolerancyjną i postępową
JW
~Jarosław W
16 września 2020, 17:33
„proszę pamiętać, że zawsze można podejść do zakrystii po Mszy i też udzielę Komunii” - i jak Pani przyjmie, kiedy argument z zagrożenia życia i tych wrednych parafian nie zaistnieje?
AE
~Anna Elżbieta
16 września 2020, 17:29
Dobry, wyważony, sensowny artykuł. Ja akurat przyjmuję Komunię św. do ust. Ale rozumiem tych, którzy przyjmują na rękę. Skoro Kościół zezwala, to nie ma o co kruszyć kopii, bo wszystko jest w porządku. Nie byłoby problemów i niepotrzebnego stresu, gdybyśmy patrzyli na drugiego człowieka z miłością, tak jakbyśmy chcieli, żeby i na nas patrzono.
WS
~Wojciech Sobolski
16 września 2020, 17:17
Jest trzy razy więcej ludzi, którym źli i zalęknieni kapłani w tym czasie odmówili przyjmowania Eucharystii do ust i na kolanach. Więc za bardzo się nie wzruszam opisaną po raz kolejny z jedynie słuszną narracją i podobną do innych historią! Jeśli chodzi o kwestię przyjmowania Komunii to mam wrażenie czytania na Deonie ciągle tego samego tekstu. Słabe to i nudne!
IK
~In Kab
17 września 2020, 00:02
Skąd wziął Pan te statystyki? Bo przecieź nie z obserwacji.
GW
~Gocha Wójcik
17 września 2020, 03:49
"Jest trzy razy więcej ludzi, którym źli i zalęknieni kapłani w tym czasie odmówili przyjmowania Eucharystii do ust i na kolanach" Poproszę o źródło danych. Liczby bez poparcia w rzetelnych badaniach nie przekonują mnie. Być może też dlatego, że podczas pandemii uczestniczyłam w Eucharystii w pięciu kościołach (w miastach i na wsi) w różnych częściach Polski i zauważyłam, że dominowała Komunia podawana do ust. I to raczej z pominięciem osób, które chciały przyjąć Jezusa na rękę.
AO
~Anna Oronska
16 września 2020, 14:35
Całkowicie zgadzam się z autorką. Wiele znanych mi osób, unika obecnie chodzenia do kościoła i przyjmowania komunii sw, nie ze względu na brak głębokiej wiary, lecz s[sposób, w jaki są NIEprzestrzegane zalecenia biskupów o liturgii w czasie pandemii, a tez brak troski księzy z własnej parafii w czasie lockdownu,. Ci ludzie nie odeszli z kościoła - wystarczy zobaczyć, jak wzrosła frekwencja na mszach sw. u dominikanów.
TJ
~Tylko Ja
16 września 2020, 21:17
Szczęśliwi, którzy mają blisko do dominikanów i innych parafii, gdzie szanuje się wytyczne. Mi sumienie nie pozwala przyjmować Komunii do ust- przez szacunek do życia danego mi, bliskim i innym w kościele. Nie ma w pobliżu mojej miejscowości parafii, gdzie udzielana jest Komunia na rękę w osobnej kolejności. Tak więc od marca nie mogę przystąpić do sakramentu, a przyjmuję Komunię duchową.
WC
~Wojciech Chajec
18 września 2020, 14:23
Bywa, że sumienie jest źle ukształtowane...
MK
~Matylda Kostrzewska
18 września 2020, 17:17
W tym przypadku jest ukształtowane w oparciu o przykazanie miłości Boga i bliźniego - zatem jak najlepiej.
ME
~Margo Em
23 września 2020, 21:50
Ludzie,Bóg chce od nas tylko ufności. A tu same rozkminy i ,a jakże, "rzetelne badania":) pusty śmiech i żal jednocześnie ogarnia,jak się ludzie "kulturalnie spierają" o to czy Jezus w takiej czy innej formie przyjęty,bardziej czy mniej szkodzi...
AM
~Alicja M.M.
16 września 2020, 13:09
Z wdzięcznością myślę o nieznanym mi wcześniej spowiedniku, do którego poszłam w czasie, gdy kościoły powoli zaczęły się znów wypełniać nieco zdezorientowanymi i niekiedy zalęknionymi ludźmi w maseczkach... O jego cierpliwości wobec moich lęków i problemów. Namacalnie reprezentował sobą dobroć Boga. Z wdzięcznością myślę o wszystkich księżach z tej parafii, bez żadnego "naddatku oceniającego", na każdej mszy informujących o dwóch kolejkach. O ile z zewnętrzności można sądzić – w obu jest to samo skupienie, uważność na spotkanie z Bogiem (wyrażająca się między innymi brakiem pośpiechu!). Jest zwyczajnie... po ludzku. Po Bożemu. Współczuję tym, doświadczają rozdarcia, Czy z tego powodu, o którym Pani pisze, czy też dlatego, że w swoim przekonaniu widzą profanację Eucharystii. Tych drugich prosiłabym o zaufanie mądrości Kościoła. I może też... o uważniejsze przyjrzenie się przyjmującym hostię na rękę. Naprawdę, w ich oczach można dostrzec tę samą miłość i wiarę.
AM
~Anna Malińska
16 września 2020, 15:14
Przyjmujący na rękę powinni z kolei uważnie przyjrzeć się swoim dłoniom, bo z tego co obserwuję jestem jedną z bardzo nielicznych osób, które to robią po spożyciu Ciała Pańskiego. Ogromna większośc przyjmujących na rękę nawet w przelocie nie patrzy czy coś nie pozostało na ich dłoniach. :(
KP
~katolik pomniejszego płazu
16 września 2020, 22:58
a jak pozostaje to co się robi? zlizuje? poślinionym palcem podnosi? strzepuje? księdzu oddaje?
AM
~Anna Malińska
17 września 2020, 09:55
Zastanawiają mnie te kciuki w dół. Co napisałam tu takiego z czym może się nie zgadzać ktoś kto wierzy w obecność Pana w konsekrowanej hostii?
KW
~ka we
17 września 2020, 19:44
kiedyś słyszałam katechezę na temat przyjmowania na rękę i prawidłowa odpowiedź brzmi: poślinionym palcem... no cóż, a jak się język wystawia przy przyjmowaniu do ust to też jest na nim ślina (nam się wydaje do ust naturalne bo jesteśmy tak nauczeni - ale jako 8 latek przygotowujący się do pierwszej komunii miałam z tym problemy). Więc gdzieś (tfu) ta ludzka fizjonomia też się pojawia... a jak ktoś się brzydzi to pozostaje komunia duchowa. Cielesność według nauczania kościoła jest OK, odrzucenie ciała i pozostawienie ducha jest herezją. Jezus śliną leczył głuchoniemego. Ja też rzadko widzę, żeby ktoś przed komunią dezynfekował ręce, a po komunii się im przyglądał.
IK
~In Kab
17 września 2020, 23:05
Może nie warto przyglądać się ludziom przed i po komunii? To bezcenny czas na bycie z Panem Jezusem, kogo może obchodzić, co robią lub czego nie robią inni.
AM
~Alicja M.M.
18 września 2020, 13:04
Myślę, że warto, jeśli to komuś pomaga w modlitwie, w dziękczynieniu. (Mnie pomaga, ważny jest dla mnie wspólnotowy wymiar Eucharystii). Z intencją "czepiania się" nie warto na pewno.
MS
~Marek Skuciński
18 września 2020, 18:20
Każdego powinno obchodzić czy Ciało Pańskie jest odpowiednio uszanowane czy może okruszki nie spadają na podłogę.
AW
~ania waliszko
16 września 2020, 13:00
widzę, że pani zachwyca się tym co normalne i zwyczajne
AM
~Alicja M.M.
16 września 2020, 14:47
Ale tak! Ma Pani rację, Pani Aniu. Dodam, że moje dzieci też pragnę tego nauczyć: patrzenia z wdzięcznością, z zachwytem, na to codzienne dobro, którego tak wiele daje nam Bóg. I ludzie. I dziękowania; poprzez modlitwę, poprzez zwykle słowo skierowane do kogoś tuż obok mnie. zwykle podziękowanie ludziom. Czy Pani uważałaby za przesadę np. podziękowania współmałżonkowi (lub komuś z rodziców, lub dziecku...) za zaparzoną z miłością herbatę, za posiłek? Dla mnie to nie przesada... tylko właśnie coś normalnego i zwyczajnego.
MW
~Małgorzata Widuch
16 września 2020, 12:10
Świetny artykuł! Bardzo dziękuję!
IK
~Iwona Korolewicz
16 września 2020, 11:38
Dziękuję.