Nie ma wiary bez racjonalności, a cel nie uświęca środków
Akceptacja kłamstwa i manipulacji, które pojawiają się w akcjach rzekomo najbardziej zaangażowanych katolików, uświadamiają, jak głęboko sięga kryzys postrzegania wiary u części wierzących. Jej źródłem jest zaś irracjonalizm i odrzucenie rozumności.
Miałem ostatnio bardzo dobre spotkania we Wrocławiu (wszystkich uczestników serdecznie pozdrawiam), a gdy wracałem do Warszawy na wylotówce z tego miasta wpadł mi w oczy wielki plakat z rozerwanymi na strzępy, krwistymi szczątkami ludzkiego płodu (człowieka na płodowym etapie życia), a nad tym wielki napis „Szczepionki na COVID korzystały z aborcji”, a pod spodem logo „StronaZycia.pl”.
Nie chciało mi się wierzyć, że polscy prolajferzy dla uwiarygodnienia swojej fobii (fobii, która - dodajmy - nie ma nic wspólnego ani z obroną życia, ani z katolicyzmem, bowiem i Kongregacja Nauki Wiary, i sam papież Franciszek pozwoliły katolikom korzystać ze wszystkich szczepionek) będą posuwać się do jawnych kłamstw, więc postanowiłem to sprawdzić. I niestety okazało się, że zarówno Fundacja Pro Prawo do Życia (Mariusza Dzierżawskiego), jak i Fundacja Życie i Rodzina (Kai Godek) promują takie plakaty. Jedyną różnicą między nimi jest to, że na jednych napis jest taki, jak ten wyżej przytoczony, a na drugich brzmi on: „Wszystkie szczepionki na COVID-19 są produkowane/testowane na liniach pobranych od abortowanych dzieci”. Obrazki ilustrujące te zdania w obu przypadkach są bardzo podobne.
Prawdy w tym przekazie jest niewiele. Rzeczywiście przy wyprodukowaniu szczepionek J&J i Astra Zeneca skorzystano z linii komórkowych pochodzących z komórek pobranych od dwóch abortowanych przed wieloma dziesięcioleciami dzieci. Aborcje te nie miały jednak nic wspólnego z badaniami medycznymi, przeprowadzono je z zupełnie innych powodów. Od tego momentu te linie te zostały wielokrotnie zmodyfikowane, tak że nawet biologicznie niewiele mają one wspólnego z pobranymi komórkami. Aborcje, które przeprowadzono, nie miały nic wspólnego z badaniami medycznymi, miały inne prawne podstawy, trudno więc uznać, że istnieje bezpośredni związek przyczynowy między aborcją a pobraniem komórek. Komórki pobrano niejako przy okazji, a jako że udało się je hodować, to zrobiono to. Warto też przypomnieć, że to, co napisałem, nie odnosi się do szczepionek Pfizera i Moderny, które nie zostały wyprodukowane w oparciu o wyżej wspomniane linie komórkowe. Linia HEK293 została wykorzystana do testowania rozwiązania na zupełnie początkowym etapie prac.
Tyle fakty, ale z przekazu plakatowego wynika coś zupełnie innego. Krwawe obrazy w połączeniu z antyszczepionkowym przekazem mają przekonać odbiorców, że to obecnie przeprowadzane aborcje, krwawy proceder ma mieć coś wspólnego z produkowaniem szczepionek. Zbicie przekazu z obrazem wprost sugeruje, że szczepionki produkowane są z abortowanych płodów, a może wręcz zawierają ich fragmenty. To z każdego punktu widzenia bzdura i manipulacja. Bzdura i manipulacja, która nie tylko nie ma nic wspólnego z wiarą (bo tak się składa, że Kościół choć korzystanie w badaniach z komórek pobranych po aborcji traktuje jako wątpliwe moralnie, to akceptuje w pełni korzystanie ze szczepionek czy leków uzyskanych w wyniku takich badań), ale jest jej zaprzeczeniem. Cel nie uświęca bowiem środków, a kłamstwo czy manipulacja wykorzystane w dobrym celu (a ten cel nie jest dobry) pozostają kłamstwem i manipulacją i kładą się cieniem na owych celach.
Z identycznie tym samym problemem mieliśmy do czynienia, gdy Krzysztof Kasprzak z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Stop LGBT prezentował w Sejmie ów projekt. Pomijam już fakt, że był on i jest bzdurny z perspektywy prawnej i nie do zrealizowania, ale dla jego uzasadnienia posługiwano się nieprawdziwymi danymi, manipulowano faktami historycznymi i wreszcie obrzydzano jedną z grup obywateli. Kłamstwo, manipulacja i zohydzanie są niemoralne i niechrześcijańskie niezależnie od tego, w jakim celu są używane.
Dlaczego o tym piszę? Odpowiedź jest prosta. Otóż tak się składa, że od jakiegoś czasu część z katolików nie tylko akceptuje taki przekaz, ale też uznaje go za jedynie prawdziwie chrześcijański. Wrogość wobec nauki, poddawanie w wątpliwość odkryć medycyny, a także uznanie, że cel uświęca środki staje się narzędziem budowania przestrzeni wiary. Tyle że z klasycznym katolicyzmem, z tym, co przez wieki nim było, wiele wspólnego to nie ma.
Katolicyzm zawsze opierał się na racjonalności, był rozumny, daleko mu było do uznania, że cel uświęca środki, a odkrycia medycyny, nawet jeśli oceniane były z perspektywy moralnej, nie były odrzucane en bloc. Kolejni papieże (by wymienić choćby Piusa XII i Jana Pawła II) potrafili otwierać się na odkrycia nauki (choćby akceptując kryteria śmierci mózgowej, którą część z „prawdziwych katolików” odrzuca jako niekatolicką), wprowadzając kryteria „uporczywej/daremnej terapii”, a także szukać zupełnie świeckich uzasadnień dla tych z elementów moralności chrześcijańskiej w medycynie czy nauce, które były trudno akceptowalne dla innych. Tak wprowadzony do argumentacji etycznej - najpierw przez Piusa XII, a później przez Jana Pawła II - został Hipokrates, którego tekst przysięgi stał się niezwykle mocnym i roztropnym argumentem przeciw aborcji. To doskonale pokazuje, że sprzeciwiając się aborcji, papieże nie dyskredytowali nauki, tylko szukali wewnątrz jej historii mocnych argumentów przeciw pewnym procedurom. Nie było w tym jednak ani kłamstwa, ani manipulacji.
Jeśli chcemy iść nadal drogą katolicką, to nie możemy zgodzić się ani na manipulowanie faktami, ani na kłamstwo, ani tym bardziej na odrzucenie rozumności i naukowości. Irracjonalizm, antynaukowość nie są postawami katolickimi ani chrześcijańskimi. Duchowość katolicka zawiera w sobie racjonalność, filozofię, zaufanie do intelektu, a także świadomość, że zarówno kłamstwo, jak i manipulacja niszczą cel, którego budowaniu mają służyć.
Skomentuj artykuł