Nie wiem, co Benedykt XVI miałby jeszcze zrobić

Opublikowany niedawno raport na temat wykorzystywania małoletnich w archidiecezji monachijskiej wywołał burzę. Przygnębiająca jest i liczba pokrzywdzonych w ciągu minionych 70 lat, jak i bardzo duża liczba sprawców. W dyskusji o tym opracowaniu zgubiła się jednak gdzieś istota rzeczy.

Debata toczy się nie wokół zdiagnozowanych w raporcie przyczyn, które sprzyjały temu, że sprawcy mogli w obrębie Kościoła działać niemal bezkarnie, lecz krąży wokół osoby Benedykta XVI, który jako metropolita Monachium i Fryzyngi miał się dopuścić jakiś zaniedbań. Niejako siłą rzeczy i ja pominę istotę, skupiając się nieco na wątku pobocznym.

Z jednej strony na emerytowanego papieża przypuszczono frontalny atak, z drugiej wiele osób poczuło się w obowiązku, by stanąć w jego obronie. Ale nawet teraz – gdy okazało się, że raport zawiera w odniesieniu do Benedykta błędy, a on sam opublikował wzruszający list, w którym przyznaje, że do jego odpowiedzi dla niemieckich prawników wkradł się niezamierzony błąd, ale nade wszystko stwierdza, że ma świadomość i nosi w sobie „ból z powodu nadużyć i błędów”, które miały miejsce w czasie sprawowania przez niego posługi czy to w Monachium, czy Kongregacji Nauki Wiary, czy wreszcie na papieskim tronie, i do wszystkich ofiar wykorzystania kieruje „szczerą prośbę o przebaczenie” krytyka nie cichnie. Pojawiają się głosy, że to za mało, że emerytowany papież powinien pójść dalej… Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem, co miałby jeszcze zrobić. Ustąpić nie ustąpi, bo z innych powodów zrobił to parę lat temu. Z osobami pokrzywdzonymi spotykał się i przepraszał je wiele razy. Bierze na siebie jakąś odpowiedzialność i stwierdza, że „każdy przypadek wykorzystywania seksualnego jest straszny i nie do naprawienia”. Naprawdę nie wiem, co można byłoby zrobić więcej. A gdyby milczał?

Kardynał Séan Patrick O’Malley, przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich komentując list papieża zauważył ważną rzecz. „Jego szczere świadectwo potwierdza, że jest on świadomy tych ciemności i grzechów, które okrutnie skrzywdziły małoletnie ofiary nadużyć. Uznanie tych nieodwracalnych szkód, a zarazem własnych uchybień w ich zapobieganiu jest wyzwaniem dla wszystkich, którzy zajmują kierownicze stanowiska w Kościele” – stwierdził.

I tu zrobię skok na polskie podwórko. Komunikatów, stanowisk czy oficjalnych listów, w którym do ofiar wykorzystywania seksualnego padło słowo „przepraszam”, Konferencja Episkopatu Polski wypuściła w ostatnich latach sporo. Miały one różną siłę, ale były i trudno byłoby je pominąć. Z drugiej jednak strony, począwszy od marca 2021 roku, Stolica Apostolska za zaniedbania „w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich” ukarała co najmniej dziecięciu rodzimych hierarchów - m.in. bp Edwarda Janiaka, abp Sławoja Leszka Głódzia, abp. Wiktora Skworca, abp. Mariana Gołębiewskiego czy bp. Tadeusza Rakoczego i bp. Jana Tyrawę. Jednym wydano zakazy przebywania na terenie dawnej diecezji, innym zakazano w ogóle publicznych wystąpień, jeszcze innym w zasadzie nie spadł włos z głowy. Poza jednym (abp Skworc) żaden nie zdobył się na osobiste przeprosiny za zaniedbania. Wyrazy ubolewania popłynęły ze strony kurii, ale sami zainteresowani nabrali wody w usta, licząc na to, że w końcu świat o nich zapomni. Tak jakby przyjęli postawę, że nic się nie stało. A przecież się stało…

Parę lat temu KEP wydała dokument „O ład społeczny dla wspólnego dobra”. Znalazło się w nim też takie zdanie: „Męstwo wymaga także cierpliwości, uczciwości, wytrwałości, umiejętności przyznania się do błędów i znoszenia krytyki (…)”. Biskupi adresowali je co prawda do polityków, ale wydaje się, że z czystym sumieniem można je odnieść także do nich samych. Pokrzywdzeni czekają na skruchę. 

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wiem, co Benedykt XVI miałby jeszcze zrobić
Komentarze (4)
Renata Kucharska
11 lutego 2022, 09:34
Brakuje w tych koszmarnych sprawach przemocy na tle seksualnym kilku jeszcze spostrzeżeń: najpierw co do tego, że najłatwiej (w sensie emocjonalnym) obwinić tego, kto z pewnością nie będzie się bronił w sposób niegodziwy, gdyż to jest pozornie bezpieczne dla obwiniających, ponadto daje to złudzenie jakiejkolwiek emocjonalnej rekompensaty ofiarom, które nie mają odwagi lub nie mają możliwości, żeby dochodzić podobnej prawdy w swoim własnym życiu, gdzie sprawcami byli ludzie świeccy lub jacykolwiek inni ludzie, a nie osoby duchowne. Emocjonalnie wydaje się więc niektórym ofiarom, że lekarstwem na te rany jest wskazanie jakiegokolwiek innego podobnego nadużycia i zajęcie się nim, gdyż to być może pozwoli im zapomnieć o ich własnej traumie. To zwykle jest oddziaływanie nie ze złej woli, ale właśnie z dobrej, więc... (cały komentarz nie zmieścił się w limicie znaków, więc udostępniam go na mojej stronie https://www.skoko.malarstwoity.pl#komentarz-do-artykulu-na-Deonie)
GR
~Głos rozsądku
11 lutego 2022, 08:58
Prawda jest taka, że przez co najmniej całe dziesięciolecia Kościół ukrywał wcale nie rzadkie przypadki pedofilii, a niektórym hierarchom także dziś zdarza się wypieranie prawdy i tuszowanie podobnych spraw. "Nie wiem, co Benedykt XVI miałby jeszcze zrobić ". Powiedzieć prawdę: przyznać to co wszyscy wiedzą, że pedofilia była ukrywana systemowo i przeprosić. Czy to aż tak wiele?
TM
~Tomek Mazurek
10 lutego 2022, 13:50
Kopać leżącego, który nie odda, to każdy potrafi.
KH
~Kapelusze Hanki Bielickiej kurhany Inteligencji Katolickiej
10 lutego 2022, 22:46
nikt nikogo nie kopie i nie rzuca kamieniami a dawać fałszywe świadectwo przeciw prawdzie to każdy potrafi