Niema liczba 921

(fot. shutterstock.com)

Nie śmiem oceniać decyzji kobiety, która nosi w sobie chore, umierające życie. Przeżyłam śmierć własnego dziecka na wczesnym etapie jego rozwoju. Przeżyłam spotkanie z kłującym obojętnością personelem szpitala, z warunkami uderzającymi w godność ciężarnej kobiety, ze słowami "niech pani idzie (ronić) do kibla".

Trwa rok miłosierdzia. Rok łaski szczególnie dla tych poranionych aborcją. Chwilę temu odszedł z tego świata niezwykły człowiek, który sklejał lewaków i prawaków, wierzących i niewierzących - ksiądz Jan Kaczkowski. Dla mnie nauczyciel życia. Zwłaszcza życia niechcianego, nieatrakcyjnego, życia naznaczonego cierpieniem. Człowiek, który podprowadzał chorych do progu ich dni, uśmierzał ból i uczył doceniać każdy oddech. W kwestii życia płodowego, niemowlęcego, młodzieńczego i starczego, czyli życia na każdym etapie rozwoju, był radykałem. Stał na jego straży. Poświęcił swoje kapłaństwo, by jakość tego życia stale podnosić i bez względu na kondycję fizyczną człowieka ukazywać jego bezwarunkową godność. Ostatnie słowo księdza Jana to właśnie "miłosierdzie".

Dlatego dziś zgodnie z zaleceniem księdza Jana będę rozliczać i krytykować przede wszystkim samą siebie, a innych postaram się zrozumieć.

DEON.PL POLECA

Aborcja to meta, efekt końcowy, owoc, ostateczna decyzja, za nią nie ma już nic. Albo się jej dokonuje, albo nie. Dlatego tak ważne jest to wszystko, co przed nią. Wszystko to, co ma realny wpływ na kierunek, który obierze konkretna kobieta, z konkretnym ludzkim istnieniem w swoim łonie.

To, że aborcja nie jest niczym dobrym i może być co najwyżej rozpatrywana w kategorii "mniejszego zła" (zasada podwójnego skutku), to że jest wyrwą w ciele i sercu kobiety, to że pociąga za sobą konsekwencje spowodowane działaniem wbrew naturze człowieka - jest jasne. Każdy przyzwoity człowiek mający sumienie (wierzący lub nie) będzie podsuwał uwikłanej w ten dramatyczny wybór kobiecie najpierw nieinwazyjne rozwiązania.

To koniec oczywistych twierdzeń. Wszystko, co nieoczywiste, dzieje się przed aborcją.

W roku 2002 dokonano terminacji na 82 upośledzonych dzieciach. Wraz z rozpowszechnieniem badań prenatalnych, które same w sobie są obojętne moralnie, w 2014 roku z tego samego powodu nie narodziło się już 921 ludzkich istnień. Mrożące statystyki.

- Najważniejsze, żeby było zdrowe - te słowa usłyszał chyba każdy przyszły rodzic. A co, jeśli ten kilkutygodniowy embrion, płód, człowiek, do którego mówimy po imieniu, którego pierwsze zdjęcie USG wkładamy do portfela, dla którego zmieniamy nawyki żywieniowe, dzięki któremu z dumą nazywamy siebie mamą lub tatą, nie spełni tego podstawowego oczekiwania i jednak będzie chory, bardzo chory albo śmiertelnie chory?

Lęk. Największy wróg życia. Potrafi sparaliżować najbardziej racjonalne i najbardziej ludzkie serca. Potrafi zmienić oblicze człowieka w ułamku sekundy. Zmienić motywacje, od zawsze wyznawane wartości. Najtrudniejszy do oswojenia jest lęk przed nieznanym, którego jedynym pewnikiem jest cierpienie. Znamy siebie na tyle, na ile nas sprawdzono.

Bywa, że cierpienie mówi "sprawdzam" i blisko tysiąc kobiet rocznie przegrywa w tej nierównej grze. To matki w żałobie, uświadomionej bądź nie. Zdaniem ks. Jana "to, jak zareagujemy na sytuację ekstremalną i jak się odnajdziemy w tym, co po ludzku nazywamy wydarzeniem beznadziejnym, będzie świadczyło o tym, jakimi jesteśmy ludźmi".

Choroba dziecka lub jego nieunikniona agonia zaraz po porodzie to bezdyskusyjnie sytuacja ekstremalna. Nie śmiem oceniać decyzji kobiety, która nosi w sobie chore, umierające życie. Przeżyłam śmierć własnego dziecka na wczesnym etapie jego rozwoju. Przeżyłam spotkanie z kłującym obojętnością personelem szpitala, z warunkami uderzającymi w godność ciężarnej kobiety, ze słowami "niech pani idzie (ronić) do kibla". Pamiętam wyparcie, które zablokowało moje kanaliki łzowe i wymalowało półuśmiech na twarzy. Pamiętam żarty z anestezjologiem. Pamiętam amok, w którym tkwiłam, żeby to jakoś przeżyć. Zacementowane emocje, których odgruzowywanie trwało i bolało.

Pamiętam to wszystko i dlatego o wiele łatwiej mi współodczuwać z kobietą-matką, która idzie pod nóż, zdruzgotana strachem, z głową pękającą od wszechobecnych w mediach komunikatów: nie dasz rady; to tylko płód; kto ci pomoże, jak urodzisz takie chore?; państwo zostawi cię samą ze śmiechu wartym zasiłkiem; lepiej usunąć niż pozwolić mu się męczyć; a kto się nim zajmie na starość? Atmosfera strachu panuje nie tylko w przestrzeni wirtualnej, ale również w tej całkiem realnej. Bo partner mówi "to nie moja sprawa", bo najbliższa rodzina odwraca się plecami, bo lekarz, zamiast zaoferować wsparcie w rehabilitacji chorego dziecka, zamiast skontaktować z fundacją wspierającą psychicznie i materialnie, mówi o pozbyciu się "tego" - w domyśle problemu, skazy, "tego", co niweczy wizje rodzinnej sielanki. Jak gdyby bez "tego" życie miało być nadal takie samo i objąć immunitetem przed kolejnym niezaplanowanym cierpieniem.

Oszustwo w białych rękawiczkach. Nie ugiąć się pod jego ciężarem to rzecz niezwykle trudna.

Ciąża dla żadnej z kobiet nie jest obojętną informacją. Zwłaszcza ta niechciana, która budzi lęk, która wiąże się z cierpieniem. Puste łono po aborcji to gigantyczne brzemię, to szalenie trudna do wypełnienia przestrzeń. Trzeba uruchomić cały szereg mechanizmów obronnych, by się nie rozlecieć.

Wytężam spojrzenie swojego serca, przesiewam własne opinie przez sito miłosierdzia i widzę zastraszone życiem matki, a nie morderczynie z zamarzniętym sumieniem, które bez mrugnięcia okiem powiedziały "usuwam". Widzę kobiety osamotnione, którym zabrakło wsparcia w odpowiednim momencie. Którym zabrakło mnie i ciebie. Za tą niemą liczbą 921 kryje się śmierć dzieci i życie kobiet. Tych, których nie wolno nam teraz zostawić z piętnem winy i rozpaczy. Tych potencjalnych kobiet, które dołączą do bieżących statystyk, bo znowu zabrakło mnie i ciebie. Bo zabrakło tego ludzkiego pierwiastka, czyli bliskości.

Za tą liczbą kryje się obojętność wszystkich tych, którzy wolą się nie wtrącać. Wszystkich tych, którzy dla swojego świętego spokoju mówią szyfrem, że to da się szybko załatwić. Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Przebacz wszystkim sędziom teoretykom, którzy na ludzkie wybory patrzą zerojedynkowo. Ale przede wszystkim przebacz wszystkim nam, którzy nie zrobiliśmy nic albo wciąż za mało, by podtrzymać nadzieje ciężarnych z powikłaniami na szczęśliwą codzienność pomimo choroby dziecka, na szczęśliwe życie nawet po żałobie. Przebacz nam, którzy siejemy lęk zamiast pokoju. Bo "miłosierdzie to jest patrzenie na człowieka. Tyle i aż tyle. To jest spojrzenie, które dostosowuje się do ludzkiej słabości. Spojrzenie miłosierne to danie nadziei. A nadziei nie można tracić" (ks. Jan).

Natalia Białobrzeska - żona i mama, szczęśliwa kura domowa

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niema liczba 921
Komentarze (32)
17 kwietnia 2016, 14:53
Można zgodzić się z tym wszystkim co opisuje autorka. Państwo, oraz najbliżsi powinni otoczyć opieką taką matkę i pomóc jej w przeciwnościach losu i trudach życia. Zgadzam się, że brakuje w tych sytuacjach bliskości osób i wsparcia. To powinien być obowiązek nie tylko ludzi ochrzczonych ale wszystkich ludzi. Z tym, że w artykule pojawia się ogólne usprawiedliwienie grzechu. Zawsze jest tak, że popełniając grzech, coś lub ktoś niejako zmusił nas do tego. Przykłady: 1. Biedny będzie okradał bogatego, bo nie dali mu wysokiej renty czy emerytury. Biedny nie chce popełnić grzechu, ale ludzie z ZUS-u nie dali mu odpowiednio dużych pieniędzy więc kradnie. Poza tym znajomi wmówili mu, że okradanie bogatego to nie grzech, ponieważ bogaty nie odczuje jak mu zniknie np. 1000 zł z ogromnego majątku. Czy wszystko jest w porządku? 2. Autorka jest matką i żoną. A co by było gdyby mąż dopuszczał się cudzołóstwa z różnymi kobietami, w momentach abstynencji seksualnej wywołanej różnymi przypadkami np ciężką chorobą autorki. Czy mąż miałby usprawiedliwione sumienie? Przecież koledzy mówili, że ślub się bierze po to, żeby korzeń nie uschnął, więc to nic złego, skoro żona nie daje.... itd  itd Czy mogłaby autorka ochoczo przytulać męża, jednocześnie współczując mu? Myślę, że autorka ma wspaniałego i wiernego męża i nigdy nie zostanie wystawiona na próbę.
17 kwietnia 2016, 14:54
cd.... 3. Bardziej ekstremalnie. Podczas II wojny światowej, kobiety rodziły dzieci nawet w obozach koncentracyjnych, pomimo tego, że rozkazy władz obozowych były zupełnie inne. A przecież mogły powiedzieć: "nie mamy grzechu, bo traktowane byłyśmy jak śmieci..., brak odpowiedniego wsparcia i opieki medycznej...., bo wypełnialiśmy rozkaz komendanta obozu... itd itd" A jednak wzorem do naśladowania była położna Stanisława Leszczyńska oraz jej pacjentki, które na przekór cywilnym rozkazom i rozumowej kalkulacji chciały rodzić, kosztem ceny własnego życia. Takich ludzi jak w tamtym okresie już nie będzie. Będą kościoły z wielkim SHOW (światła, lasery itd), będą ludzie wznoszący ręce do góry "Kochamy Cię Jezu", ale będą to puste gesty. Rozwody będą na potęgę, aborcje na potęgę i zawsze to samo, bo to wina tego czy tamtego. No cóż "taki mamy klimat" i nic nie zapowiada, że ulegnie to poprawie.....
17 kwietnia 2016, 15:04
Skoro współczesnym bożkiem katolików jest szczęście doczesne, a wziąć krzyż oznacza co najwyzej nieśc krzyżyk na szyi. A ten show, to przecież takie naśladowanie.
Oriana Bianka
17 kwietnia 2016, 15:37
Jakie jest Twoje zdanie na temat terapii uporczywej? Kiedyś częściej takie sytuacje regulowała natura. Dzięki zdobyczom współczesnej medycyny życie nieuleczalnie chorych jest przedłużane, co jest niejednokrotnie związane z zadawaniem cierpienia. Uporczywa terapia ma miejsce szczególnie często w przypadku nieuleczalnie chorych dzieci. Dotyczy to również okresu prenatalnego. 
Oriana Bianka
17 kwietnia 2016, 12:46
Pani Natalio, dziękuję bardzo za to przejmujące świadectwo i świetny artykuł. Aborcja jest złem, ogromnym nieszczęściem i powinniśmy robić wszystko, aby aborcji nie było, poprzez kształtowanie sumień, edukację i udzielanie wsparcia kobietom i rodzinom w trudnej sytuacji. Zmiana ustawy antyaborcyjnej ma dotyczyć nie aborcji w ogóle, bo w większości przypadków aborcja jest już zakazana, ale tylko trzech przypadków, kiedy przeprowadzenie aborcji jest dopuszczalne. Ja również nie śmiem oceniać sytuacji kobiety, która nosi w sobie bardzo chore życie, które np. po urodzeniu nie będzie zdolne do życia, bo nie posiada w ogóle czaszki lub płuc (takie dziecko zaraz po urodzeniu umrze w męczarniach). Występują deformacje płodu, które nam trudno sobie wyobrazić, jeśli nie mamy wiedzy na ten temat. Jeśli więc rozważamy 921 przypadków aborcji przeprowadzonych z powodu wad rozwojowych, dobrze byłoby wiedzieć, jakie to były wady. Trzeba też wiedzieć, że wiele kobiet wiedząc o poważnych wadach rozwojowych płodu decyduje się dziecko urodzić. Jeśli dziecko będzie niepełnosprawne, ale zdolne do życia, to takiej matce i rodzicom należy się pomoc i wsparcie społeczeństwa. Najpierw zastanówmy się nad sobą, czy jesteśmy na to gotowi, jak traktujemy ludzi niepełnosprawnych, czy ich nie marginalizujemy, nie dyskryminujemy? Dobrze jest zastanowić się we wspólnotach chrześcijańskich, jakiego wsparcia można udzielić kobietom w ciąży w trudnej sytuacji oraz rodzinom z dziećmi niepełnosprawnymi oraz ludziom niepełnosprawnym. Być pro-life nie oznacza tylko być pro-birth, ale troszczyć się o życie człowieka na wszystkich etapach jego życia.
Andrzej Ak
16 kwietnia 2016, 16:11
Zdecydowanie takich artykułów na Deonie powinno być więcej! Ludzie, którzy znają tą tematykę od środka, z własnych doświadczeń mogą rzetelnie ukazać miejsca, w których coś trzeba zmienić. Tak na szybko wypunktowując, są to: - zastraszone życiem matki, - kobiety osamotnione, - obojętność wszystkich nas, którzy wolą się nie wtrącać, a także, - My, którzy nie zrobiliśmy nic albo wciąż za mało, by podtrzymać nadzieje ciężarnych z powikłaniami na szczęśliwą codzienność pomimo choroby dziecka, na szczęśliwe życie nawet po żałobie. Myślę, iż te przestrzenie są warte do pogłębionych rozważań dotyczących zmian, które powinny nastąpić w skali naszego polskiego społeczeństwa w najbliższych latach. Być może jest to zadanie dla wielu wspólnot chrześcijańskich, aby wypracować skuteczny plan pomocy osobom jej potrzebującym, w tym również tych jeszcze nienarodzonych dzieci. Być może, gdyby jakaś matka wiedziała, iż zawsze może zadzwonić pod jeden konkretny numer (ogólnopolski), aby otrzymać pomoc (również w szerszej skali czasu), to mniej by takich matek myślało o dokonaniu aborcji. Być może nie powinniśmy się oglądać jedynie na Państwo, lecz samemu starać się coś zmienić, tak jak czynił to ksiądz Jan Kaczkowski.
16 kwietnia 2016, 14:46
Warto głębiej wczytać się w te liczby dotyczące aborcji eugenicznych wykonanych w roku 2014. 13 lat i 11-krotny wzrost „legalnych aborcji”. Wzrost o ponad 200 aborcji w samym tylko 2014 roku. Warto postawić pytanie co takie się wydarzyło w roku 2014? I Dlaczego tak wielki wzrost. Czy tylko sama diagnostyka, a może przyzwolenie społeczne? Co ciekawe, najwięcej aborcji (ponad 37%) odnotowano w grupie kobiet w wieku 35+. Tu nie można mówić o jakimś zagubionych nastolatkach, czy młodych przerażonych kobietach. Przecież od zawsze wiadomo iż ciąże u kobiet 35+ są ciążami podwyższonego ryzyka. Czy więc przypadkiem winą nie jest choćby odkładanie macierzyństwa ? No i jeszcze jedno, najwięcej aborcji (w stosunku do urodzeń) wykonano w „światłych” woj. Mazowieckim, Łódzkim, Śląskim i Dolnośląskim. Najmniej w „zacofanych” Lubelski i Podkarpackim Przypadek?  Oczywiście iż „wyrok” chorego dziecka jest tragedią matki i ojca tego dziecka. Ale popatrzmy też na współczesny kult zdrowego bobaska, na hasła iż ciąża to sprawa kobiety, czy tez na pomysły późnego macierzyństwa.  Bo wiele z tych tragedii dało by się uniknąć, gdyby zamiast współczesnych „światłych” przyszli rodzice słuchali głosu rozsądku oraz przyjęli nauczanie Kościoła dotyczące rodziny.
KJ
k jar
16 kwietnia 2016, 18:16
Wiele tych aborcji to wynik nieudanych zabiegów in vitro.
16 kwietnia 2016, 19:35
Zabawa w boga kończy sie zazwyczaj źle lub bardzo źle. Ale wytłumaczysz to nowoczesnemu człowiekowi żyjącemu wg zasady "mi się należy"?
J
Joanna
16 kwietnia 2016, 21:05
"najwięcej aborcji (w stosunku do urodzeń) wykonano w „światłych” woj. Mazowieckim, Łódzkim, Śląskim i Dolnośląskim. Najmniej w „zacofanych” Lubelski i Podkarpackim Przypadek?" Nie, Panie Tomaszu. Nie jest to przypadek, a wynik większych możliwości wykonania badań prenatalnych, większej ilości do lekarzy, dostępności do klinik i szpitali, w których można legalnie przerwać ciążę. 
17 kwietnia 2016, 07:41
Raczej wątpię, aby tak dużo kobiet podróżowało. Dla przykładu w Mazowieckim w 2014 urodziło się 15% urodzonych w 2014 roku dzieci, a dokonano ponad 29% aborcji eugenicznych.  
16 kwietnia 2016, 11:49
Dyskusje o ustawie antyaborcyjnej to są wyłącznie spory w sferze symbolicznej, nie o tym, czy te aborcje będą wykonywane, ale gdzie będą wykonywane. Czy oficjalnie w publicznej służbie zdrowia, pokrywane z ubezpieczenia i ujęte statystykami, czy za prywatne pieniądze gdzie indziej.  Bardziej służą uspokojeniu sumienia moralizatorów. Nieważne czy te aborcje będą czy nie będą, najważniejsze, żeby po cichu i gdzie indziej, żeby zniknęły ze statystyk.
16 kwietnia 2016, 14:47
Jasno i wyraźnei trzeba mowić iż każda aborcja jest złem. Takze w sensie prawa. I jasno trzeba karać tych, którzy do aborcji doprowadzają. 
abraham akeda
16 kwietnia 2016, 15:46
Nie chodzi o wyeliminowanie aborcji, bo ta od zawsze była, jest i będzie. Chodzi o prawdę, o to żeby prawidłowo zdefiniować aborcję na płaszczyźnie prawnej jako typ zabójstwa kwalifikowanego czyli umyślnego przerwania ciąży, którego nadrzędnym bądź jedynym celem jest spowodowanie śmierci dziecka nienarodzonego. Żeby nie było wątpliwości, że aborcja jest zabójstwem a nie obcinaniem paznokci.
KJ
k jar
16 kwietnia 2016, 18:14
Liczba aborcji tzw. chirurgicznych spada w Europie od lat. Dominuje aborcja farmakologiczna pod kontrolą lekarską i bez niej. W wielu aspektach granica między aborcją a inwazyjną antykoncepcją jest płynna i w tym aspekcie ustawodawstwo antyaborcyjne jest istotne, aby w końcu te sfery rozróżnić i wyeliminować aborcję jako działanie lekarskie. Pozostanie zawsze sfera działania inwazyjnego pośredniego, które jednak nie jest aborcją, gdyż lekarz ratujacy życie matki często nie ma wyjścia i musi usunąć płód ludzki, dlatego wymagane są uregulowania prawne, które by chroniły jego działania. Inaczej nikt nie podjąłby się ratowania zagrożonego życia ciężarnych kobiet.
Kamila
16 kwietnia 2016, 19:18
np. tatusiów, co odeszli w siną dal, kiedy dowiedzieli się o "niechcianej" ciąży
16 kwietnia 2016, 19:32
"Tatuś" porzucajacy dziecko (bez znaczenia czy zdrowe, czy chore) to kawał sk... i tyle. Niestety teraz taka postawa jest oczekiwana takze przez cześć nowoczesnych kobiet.
16 kwietnia 2016, 23:36
Tatusiowie nie poczuwający się do odpowiedzialności za poczęte, ale też urodzone dziecko, to chyba nic nowego. 
17 kwietnia 2016, 07:44
Sk..., którzy potrafili spłodzodzić i uciec byli zawsze. Problem, że teraz robi sie z tego jakas cnotę wołąjac na manifestacjach czy pisząc na plakatach, iż ciaża to sprawa kobiety.
Oriana Bianka
17 kwietnia 2016, 12:06
Masz rację Tomaszu, ciąża to nie tylko sprawa kobiety, ale i ojca dziecka, gdyby ojcowie wspierali przyszłe matki, aborcji byłoby mniej. Niestety, to często mężczyźni nakłaniają kobiety do aborcji.  
17 kwietnia 2016, 12:20
W Polsce aborcja jest zabroniona od 1993 roku.
17 kwietnia 2016, 15:02
Zauważ jak mówi wspólczensy świat - ciąża to sprawa kobiety. Wieć co robi światły chłopiec - powtarza slogany. Gdyby był mężczyzną, to nigdy by tak nie powiedział. Zawalczyłby o dziecko, nawet wbrew wszystkim. Ale skoro teraz wychowuje się chłopców....
Oriana Bianka
17 kwietnia 2016, 15:25
Wychowuje się chłopców? Niby kto tak wychowuje: matka, ojciec, ktoś inny? Czy kiedyś było inaczej? W generacjach które pamiętam: moich dziadków, rodziców, rówieśników nie brakowało nieodpowiedzialnych mężczyzn. Jestem za tym, żeby wychowywać odpowiedzialnych ludzi: mężczyzn i kobiet. Jestem matką synów i starałam się ich wychować na odpowiedzialnych ludzi, myślę, że mi się to udało. Na temat nadopiekuńczych matek wypowiedziałam się w czoraj w "Mężczyzna powinien oddalić się od matki / Ona i on - DEON.pl" B. ciekawy artykuł! http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,186.html 
MR
Maciej Roszkowski
16 kwietnia 2016, 11:15
Jeśli aborcja nie jest złem, to czym jest?
K
k.jarkiewicz.ign
16 kwietnia 2016, 10:15
Koszty legalnej aborcji w Polsce są prawie 10 razy niższe niż tylko koszty pomocy psychologicznej dla kobiet z syndromem poaborcyjnym. To, co ma odciążać państwo i społeczeństwo od zapewnienia kobietom właściwych warunków dla urodzenia i wychowania dziecka staje się zarzewiem kosztów dodatkowych, pośrednich. Moja wściekłość na toczące się wokół projektu ustawy antyaborcyjnej dyskusje zasadza się na akcentowaniu tylko aspektu decyzyjnego, który przecież nie jest wyrazem OSOBISTEJ WOLI kobiety, ale skutkiem BRAKU SPOŁECZNEJ AKCEPTACJI DLA KOBIETY I DZIECKA. Zamiast dyskutować o obszarach pomocy państwa i organizacji społecznych dla kobiet i dzieci, w tym niepełnosprawnych i z gwałtu, my zajmujemy się emocjami. W tym nie ma żadnej logiki i racjonalności. Nie wiem, czy coś wogóle daje wypowiadanie się w tej materii, bo irracjonalności jest za dużo w tej sprawie.
17 kwietnia 2016, 08:29
Lewicowemu państwu nie zależy na pomocy tym najsłabszym. Lewicowemu państwu zależy wyłącznie na zniewolonych ludziach. A nic nie zniewala tak dobrze, jak życie w grzechu z poczuciem wielkiej winy. Stąd zamaist pomocy rodzicom z dziećmi niepełnosprawnymi, propaguje się aborcje.
16 kwietnia 2016, 10:07
921 to liczba ujęta statystykami. Do tego trzeba doliczyć bliżej nieokreśloną liczbę, mówi się od kilkunastu to 100 tysięcy aborcji poza statystykami, nielegalnych w krajowym podziemiu aborcyjnych, albo legalnych za bliską i dalszą granicą. Więc wprowadzenie prawa, które całkowicie zakaże aborcji spowoduje wyłącznie zniknięcie tych aborcji z oficjalnych statystyk i nic więcej. 
MR
Maciej Roszkowski
16 kwietnia 2016, 11:16
Jeśli "mówi się " o kilkunastu do 100 000, to znaczy że "się" nie wie o czym mówi. 
KJ
k jar
16 kwietnia 2016, 18:07
Aborcje nielegalne istnieją w statystykach: gabinety prywatne też muszą prowadzić ewidencję pacjentów (na tej podstawie możemy obliczyć, ile kobiet w ciąży tej ciąży nie donosiło), istnieje ewidencja leków poronnych wydawanych w aptekach, prowadzi się monitoring zakupów leków poronnych w Internecie. Najlepszą ewidencją nielegalnych aborcji jest lista kobiet z syndromem poaborcyjnym leczonych w państwowej służbie zdrowia. Liczba aborcji nielegalnych w Polsce nie przekracza od lat 10 tys., liczba kobiet korzystajacych z ośrodków aborcyjnych w Czechach czy na Litwie jest znikoma (około 100 rocznie).
16 kwietnia 2016, 20:46
Jeśli ginekolog przeprowadza aborcję famakologiczną, czyli ściśle rzecz biorąc instruuje pacjęntkę jak ma brać pigułki, to zapisze w ewindecji jako "konsultacja ginekoligczna". Jeśli przeprowadza aborcję chirurgiczną to wpisze., np "interwencja po samoistnym poronieniu". Nie ma żadnych zbiorczych statystyk na ten temat. Nikt nie przeprowadza monitoringu zakup środków czesnoporonnych w internecie, zaś statystyki sprzedaży w aptece nic nie mówi. Nie ma żadnej ewidencji "syndromu poaborcyjnego" bo taka "choroba" nie istnieje. Więc nikt do końca nie wie ile jest tych nielegalnych aborcji, gdyż nikt ich nie zbiera, można tylko estymowac za pomocą jakchś porównań czy zgadywań. Nie wiadomo także, ile kobiet korzysta z tzw. "turystyki aborcyjnej", gdyż kliniki aborcyjne za granicą nie mają obowiązku dostarczania takich danych.
KJ
k jar
16 kwietnia 2016, 21:12
Mylisz się. Każde szacowanie aborcji nielegalnych opiera się na zestawieniu danych zebranych z różnych ośrodków: instytucji publicznych, organizacji społecznych, fundacji i ośrodków naukowych. Zestawia się te dane i porównuje z liczbą zgłoszonych ciąż oraz urodzeń. Szacowanie takie uwzględnia również wszelkie poaborcyjne uszkodzenia fizyczne (choroby) oraz psychiczne. Syndrom poaborcyjny nie jest chorobą, a zespołem problemów psychicznych zagrożonych wieloletnim, a często nieodwracalnym, stanem depresyjnym. Wprawdzie istnieje spór między nauką angielską a amerykańską odnosnie stopnia i intensywności następstw, ale jest on bardziej natury prawnej niż medycznej, gdyż moze stanowić podstawę dochodzenia odszkodowania za aborcję. W Polsce w latach 1947-1956 młodociana i pierworódka mogła na drodze sądowej uzyskać odszkodowanie za przeprowadzoną na niej aborcję w wyniku tzw. nakazu prokuratorskiego (czyli z gwałtu) powołując się na "stany psychiczne zagrażające jej życiu".
KJ
k jar
16 kwietnia 2016, 21:12
Mylisz się. Każde szacowanie aborcji nielegalnych opiera się na zestawieniu danych zebranych z różnych ośrodków: instytucji publicznych, organizacji społecznych, fundacji i ośrodków naukowych. Zestawia się te dane i porównuje z liczbą zgłoszonych ciąż oraz urodzeń. Szacowanie takie uwzględnia również wszelkie poaborcyjne uszkodzenia fizyczne (choroby) oraz psychiczne. Syndrom poaborcyjny nie jest chorobą, a zespołem problemów psychicznych zagrożonych wieloletnim, a często nieodwracalnym, stanem depresyjnym. Wprawdzie istnieje spór między nauką angielską a amerykańską odnosnie stopnia i intensywności następstw, ale jest on bardziej natury prawnej niż medycznej, gdyż moze stanowić podstawę dochodzenia odszkodowania za aborcję. W Polsce w latach 1947-1956 młodociana i pierworódka mogła na drodze sądowej uzyskać odszkodowanie za przeprowadzoną na niej aborcję w wyniku tzw. nakazu prokuratorskiego (czyli z gwałtu) powołując się na "stany psychiczne zagrażające jej życiu".