Nowy język dla nowego świata
Papież Franciszek potrafi zaskakiwać. Niektórych doprowadza nawet swoimi słowami czy ideami do wściekłości (oczywiście, motywowanej troską o ‘poprawność nauczania’ i unikania współczesnych ‘herezji’). Ostatnie informacje o tym, że wybiera się na początku grudnia na konferencję klimatyczną do Dubaju, tylko dodatkowo rozsierdzają co niektórych.
Perspektywa dbania o ‘nasz wspólny dom’, o świat stworzony, od samego początku była ‘na cenzurowanym’. Niby już samo wybranie imienia na konklawe wiązało go ze św. Franciszkiem z Asyżu, patronem ekologów oraz wielkim czcicielem i piewcą stworzenia, żeby tylko wspomnieć o ‘bracie słońce’ (po włosku jest rodzaju męskiego) i ‘siostrze księżyc’ (bo to po włosku rodzaj żeński). Biedaczynie z Asyżu to jakoś uchodziło, ale Franciszek zdawało się, że szedł o wiele dalej (za daleko!).
Encyklika ‘Laudato si’’ dla wielu była zaskoczeniem. Rzesze ‘prawowiernych’ krytykowały ją za zbyt ekologiczne, techniczne podejście do tematu, wyłamujące się z dotychczasowej tradycji katolickiej. Na nic się zdawały słowa papieża, że dla niego to nie jest kwestia technologii, ekologii, tylko to jest nauka społeczna, dotykająca samej istoty człowieczeństwa jako części stworzenia, ale i kwestia sprawiedliwości społecznej, odpowiedzialności jedni za drugich, za obecne i przyszłe pokolenia.
Przyzwyczailiśmy się w tym kontekście myśleć w kategoriach narodowych, może co najwyżej kontynentalnych, nie biorąc pod uwagę tego, że klimat, świat materialny, łącznie z życiem człowieka nic sobie nie robi z naszych podziałów, wyznaczanych terytoriów, różnego rodzaju ‘zasieków’, które stawiamy na naszych granicach. Ma swoją dynamikę i rozwija się w zgodzie z własną logiką. No właśnie, czy tylko własną, fizyczną, techniczną? Czy nie ma w tym czegoś znacznie większego, jakiegoś Bożego zamysłu, któremu my się opieramy?
Trochę ponad miesiąc temu Franciszek wydał ‘dopowiedzenie’ do swojej encykliki, adhortację ‘Laudate Dominum’. I tu jeszcze bardziej, wielu utyskiwało na język, który nie był duchowy, religijny, ale bardzo techniczny i oparty o dane, które nie wszyscy interpretują w tym duchu, jaki papież sugeruje. Nie wchodząc w te szczegóły, wystarczy tylko oprzeć się na opiniach znawców, żeby przyjąć ze spokojem to, że konstrukcja papieskiej wykładni jest spójna i logiczna. Nie są to wyssane z przysłowiowego ‘palca’ przypadkowe liczby.
Decyzja Franciszka, żeby jechać na konferencję klimatyczną do Dubaju jest kolejnym zgrzytem dla wielu. Papież podkreśla z taką emfazą, że nie jedzie np. do Francji, tylko do Marsylii, albo UE w Strasburgu, że jedzie do Bahrajnu czy do Mongolii, gdzie wszystkich katolików jest 1400. Nie był jeszcze w swojej ojczyźnie, Argentynie. Co będzie zatem robił Franciszek na COP28 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?
Świat jest dzisiaj w zupełnie innej sytuacji niż jeszcze w końcówce wieku XX. Podziały, do których byliśmy przyzwyczajeni, mają inny wymiar. Dzisiaj mamy bardzo żywo w pamięci doświadczenie pandemii, która uświadomiła nam, jak kruche są nasze losy, jak bardzo zależymy od siebie, jak 'niewiele' może znacząco zmienić nasz sposób życia, czy przemieszczania się.
Jesteśmy coraz bardzo świadomi, jak mocno wpływa na całą ludzkość rabunkowa gospodarka zasobami naturalnymi, ile przy tym jest nierówności społecznych, niesprawiedliwości i przestępstw, często dokonywanych w majestacie ustalonych praw, nawet na poziomie międzynarodowym. Jak bezradne wobec tego są rządy wielu krajów, a w sposób szczególny, jak dysfunkcyjny jest stan organizacji międzynarodowych.
Ktoś zapyta: a co wspólnego ma z tym Franciszek? Gdyby ograniczył się tylko do tego, aby nie ‘zgorszyć’ super-wierzących, postępując wbrew dotychczasowym utartym zwyczajom, sprzeniewierzyłby się tej misji, która mu została zlecona, aby głosić ewangelię wszystkim narodom. Nie bądźmy jak wspólnota jerozolimska zgorszona tym, że Piotr „wszedł między pogan i jadł z nimi”! Bóg posyła Franciszka, Szymona Piotra naszych czasów, na cały świat nie po to, by uczynił innych na naszą ‘katolicko-europejską’ modłę, ale by głosił im Słowo Boga żywego, by dał się poprowadzić Duchowi Świętemu, by mówił do nich nowym językiem w nowym świecie.
Skomentuj artykuł