Oklaski dla Jezusa?

(fot. shutterstock.com)

Publicystyką zajmuję się w domu i w pracy. Natomiast kiedy idę na liturgię, która jest dla mnie czasem absolutnie wyjątkowym, dedykowanym tylko Bogu, to chcę słyszeć właśnie o Nim.

Są takie słowa, obrazy, bodźce, które nie chcą się odczepić. Wwiercają się w głowę i męczą. Kilka tygodni temu, przypadkiem, trafiłam na transmisję mszy w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. A dokładniej - trafiłam na moment kazania. Bp Michał Janocha (bardzo przeze mnie ceniony) mówił o Bogu, który jest Panem historii i o tym, jak ważną rolę odgrywa pamięć o "wielkich dziełach Boga".

Jednak w pewnej chwili z ust kaznodziei padł postulat ponownego przemyślenia sprawy pomnika ofiar katastrofy, umiejscowionego na Krakowskim Przedmieściu. Zebrane na mszy tłumy zareagowały na te słowa gromkimi brawami. I to nie były tak popularne w kręgach ewangelizacyjnych oklaski dla Jezusa, bo przecież kiedy kaznodzieja mówił o "wielkich dziełach Boga", w katedrze panowała zupełna cisza.

Patrząc na to, co się dzieje, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że pomnik "skradł" liturgię - przynajmniej w tym momencie. Że chwała, która należy się Bogu i którą właśnie w Eucharystii oddajemy Mu najpełniej, najlepiej, "powędrowała" na konto ludzkiej idei.

Choć piszę o tej akurat mszy, to przecież podobne rzeczy mają miejsce w wielu innych kościołach, w czasie liturgii sprawowanych w zupełnie innych intencjach i przez inne osoby. Chciałabym się  mylić, ale przypuszczam, że wielu duchownych, korzystając z większej niż zazwyczaj frekwencji wiernych, z ochotą podzieli się z nimi w czasie świątecznych kazań tym, co myślą na temat sytuacji w naszym kraju.

Tylko że to mnie zupełnie nie obchodzi. Publicystyką zajmuję się w domu i w pracy. Natomiast kiedy idę na liturgię, która jest dla mnie prawdziwym świętem, czasem absolutnie wyjątkowym, dedykowanym tylko Bogu, na liturgię, która jest niezwykłą przestrzenią powierzenia Mu siebie, bliskich, Kościoła i ważnych dla nas spraw, to chcę słyszeć właśnie o Nim. Żeby święto było jeszcze świętsze, a oddanie się Mu jeszcze głębsze.

Istnieje jednak rodzaj publicystyki, którą z radością przywitałabym na ambonie, a póki co nie mam zbyt wielu takich okazji. Chodzi mi o "wciąganie" ludzi w życie Kościoła, żeby poczuli się za niego odpowiedzialni. Zwróciliście uwagę na to, że w słowie "odpowiedzialność" chowa się wezwanie/zaproszenie: "odpowiedz"? Tymczasem kaznodzieje ważne kościelne wydarzenia często komentują mniej więcej w ten sposób: Dziś po mszy zbieramy do puszki ofiary dla prześladowanych chrześcijan z Syrii. Koniec. Kropka. Ani słowa więcej. Jaką można dać na ten komunikat odpowiedź? No można wrzucić ministrantowi odliczoną kwotę (jęcząc na przykład, że to kolejna zbiórka w tym miesiącu i odgrażając się w myślach, że w przyszłym tygodniu nie wrzucę za to na tacę), ale czy naprawdę o to chodzi? Czy nie chodzi raczej o autentyczne, "długoterminowe" i zaangażowane przejęcie się losem naszych braci, którzy na co dzień muszą się mierzyć z jakimś koszmarem?

Inny przykład: W czasie zeszłorocznej i tegorocznej odsłony synodu o rodzinie ani razu nie usłyszałam z ambony, jak istotne jest to wydarzenie, dlaczego ma takie znaczenie, że warto się nim interesować, a przede wszystkim bardzo w jego intencji modlić, bo to jest nasza wspólna sprawa, a nie zmartwienie jakichś tam obradujących biskupów. Krótkie wezwanie w intencji synodu przeczytane w modlitwie wiernych raczej nie ukształtuje w ludziach takiej świadomości.

"Ambonowej" publicystyki brakuje mi także wtedy, kiedy w Kościele dzieje się coś trudnego. Gdy wybuchł skandal z ks. Krzysztofem Charamsą w roli głównej, rozmawiali o nim chyba wszyscy, ale ksiądz na niedzielnej mszy nie powiedział na ten temat ani słowa. W ludziach temat buzował, a w przestrzeni świątyni udajemy, że nic się nie stało? Otóż stało się. Pytanie, jak to "stało się" skomentować, żeby pomóc wiernym wewnętrznie przerobić to wydarzenie w taki sposób, by ono ich jeszcze bardziej zbliżyło, a nie oddaliło od Kościoła. Może to śmiała teza, ale tego rodzaju publicystyka, w przeciwieństwie do uprawianej z ambony publicystyki polityczno-społecznej, świetnie wpisuje się w posługę jednania. A nie dzielenia.

Anna Sosnowska - redaktor miesięcznika "W drodze", współautorka książki (razem z o. Wojciechem Ziółkiem SJ) "Zioło-lecznictwo, czyli wywary na przywary", współpracuje także z "Przewodnikiem Katolickim"; wcześniej związana z kanałem religia.tv.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Oklaski dla Jezusa?
Komentarze (7)
28 grudnia 2015, 20:45
Kościół miesza się do polityki ... więcpolityka wmiesza sie do kościoła. 
jazmig jazmig
23 grudnia 2015, 18:07
Ja w ogóle dziwię się, że jakikolwiek ksiądz, a szczególnie biskup, zabiera głos ws. tego pomnika. Po pierwsze, nie jest to sprawa religijna, po wtóre, gdy rozpoczęto walkę o ten pomnik, to sprofanowano przy tej okazji krzyż. No chyba, że bp Janocha planuje kanonizacje Lecha Kaczyńskiego.
KR
Ksiądz Rafał
23 grudnia 2015, 14:05
Pani Redaktor: Politylka to rozumna troska o dobro wspólne. Jeśli więc kazanie jest iderwane od życia i konktrtnych spraw, które potrzebują światła Ewangelii - może być ono mówione dla samego mówienia. Może to pani krzyż, że będzie pani musiała słuchać rzeczy które ma pani w pracy...
23 grudnia 2015, 13:49
Zgadzam się z Panią co do oklasków, choć pomnik musi być! Mi się nie podobają podczas Mszy św.: 1) oklaski, 2) ministrantki, 3) świeccy szafarze, 4) komunia św. na stojąco, 5) inne niż organy instrumenty, w szczególności gitary. Co do tego, że księża nie poruszali tematu synodu, to wcale im się dziwię, bo z tym synodem to nie bardzo wiadomo, o co chodzi. Gdyby mieli to skomentować, to najprawdopodobniej w tym właśnie kierunku, że nie wiedzą, o co chodzi, taki zaś komentarz byłby kiepskim komentarzem. 
AO
Artur Olędzki
23 grudnia 2015, 11:33
A propos szczególnie kazania bp Janochy (człowieka rzeczywiście wielkiego formatu); długo trzeba byłoby zapewne tłumaczyć w słowach proste przeczucie, że Pani redaktor w tej opinii uniosła się sporo nad ziemię (kiedy chrześcijaństwo to religia Wcielenia, a nasza wiara idzie przez wspólnotę narodową w czasie i przestrzeni). Krócej będzie zaprosić internautów, by sobie posłuchali tego kazania i skonfrontowali z Pani uniesieniem nad ziemię...jedno z najpiękniejszych kazań dotyczących spraw Ojczyzny wygłoszone w ostatnim czasie  https://www.youtube.com/watch?v=5twCa_IYw5k
AO
Artur Olędzki
23 grudnia 2015, 11:27
A propos szczególnie kazania bp Janochy (człowieka rzeczywiście wielkiego formatu); długo trzeba byłoby zapewne tłumaczyć w słowach prostę przeczucie, że Pani redaktor w tej opinii uniosła się sporo nad ziemię; krócej będzie zaprosić internautów, by sobie posłuchali tego kazania i skonfrontowali z Pani uniesieniem nad ziemie...jedno z najpeikneijszych kazań dotyczących sprawa Ojczyzny shttps://www.youtube.com/watch?v=5twCa_IYw5k
23 grudnia 2015, 07:26
To oklaski za napomknięcie o pomniku smoleńskim są niefajne i dzielące. A jaki charakter ma msza dziękczynna za prezydenturę Komorowskiego z przepraszankami za "ludzi Kościoła"? Co Pani powie o szparkim braniu ślubu kościelnego przez Tuska przed kampanią wyborczą? Co Pani powie o ukuciu terminów "Kościół Toruński" kontra "Kościół Łagiewnicki" i stawianiu ich w opozycji? Ca Pani powie o pogardliwych określeniach "sekta smoleńska" padających ze strony ks. Sowy? Pani rozpowszechnia fałsz zamiast prawdy i manipuluje. Dokładnie do takiego postępowania, jakie Pani prezentuje odnosi się przestroga o "wilkach w owczej skórze".