Ostrożnie z ogniem

(fot. EPA/Samantha Zucchi INSIDEFOTO)

"Letniość dyskredytuje chrześcijaństwo", "Katoliku, nie bądź letni". Takie tytuły pojawiły się w katolickich mediach w Polsce w związku z rozważaniem Benedykta XVI wygłoszonym przed rozpoczęciem obrad Synodu Biskupów. Zastanawiające nota bene jest, że w wielu z tych mediów nie przebił się zasadniczy temat papieskiej refleksji, prowadzonej metodą lectio divina, którym było słowo "ewangelia".

Co więc Benedykt XVI powiedział w kwestii tak skupiającej uwagę "letniości"? "Chrześcijanin nie może być letni - stwierdził Papież. - Przed tym, jako największym niebezpieczeństwem dla chrześcijaństwa, ostrzega Apokalipsa. Ta letniość bowiem dyskredytuje chrześcijaństwo. Tymczasem wiara powinna być w nas ogniem miłości, płomieniem, który rzeczywiście ogarnia moje jestestwo i tak przechodzi na innych. To jest metoda ewangelizacji: prawda staje się we mnie miłością, a miłość zapala jak ogień także bliźniego. Tylko tak, zapalając drugich ogniem własnej miłości, rzeczywiście rośnie ewangelizacja, obecność Ewangelii, która nie jest już jedynie słowem, ale rzeczywistością, którą się żyje" (za Radiem Watykańskim).

Ojciec święty stwierdził też: "Ogień jest światłem i ciepłem, siłą przemieniającą. Ludzka kultura zaczyna się od chwili, w której człowiek zdobył ogień. Ogniem mogę niszczyć, ale i przekształcać, odnawiać. Ogień Boży to ogień przemieniający, ogień pasji, który, owszem niszczy w nas to, co nie prowadzi do Boga, ale przede wszystkim przekształca, odnawia i stwarza nowego człowieka, staje się Bożym światłem".

Już dawno zauważyłem, że dużo katolików, w tym sporo duchownych, ma problem z komentowaniem nie tylko wspomnianego przez Benedykta XVI fragmentu Apokalipsy św. Jana (skierowanego do Kościoła w Laodycei): "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15-16). Jeszcze gorzej idzie im objaśnianie słów Jezusa "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął" (Łk 12,49)

DEON.PL POLECA

O. Jacek Salij, objaśniając wspomniane słowa Apokalipsy, wskazał dwie możliwości. Po pierwsze, "Człowiek "zimny" to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów (zwłaszcza kiedy jest z tego powodu potępiany przez innych), zaś człowiek "letni", to ktoś ciężko chory duchowo, a mimo to uważający się za człowieka bez zarzutu". Po drugie, ""zimny" jest człowiek, któremu nie dane jeszcze było poznać Boga, natomiast "letni" to człowiek znający Boga, któremu brak jednak odwagi, żeby Go pokochać całym sercem" (to drugie wyjaśnienie pochodzi od św. Tomasza z Akwinu).

Jak widać, obydwa objaśnienia dotyczą przede wszystkim stanu ducha człowieka. Tymczasem raz po raz można spotkać wśród katolików (świeckich i duchownych) kompletnie powierzchowne interpretacje, mające służyć za usprawiedliwienie postaw skrajnych, ekstremistycznych (mylonych często z postawami radykalnymi).

Przy tego typu interpretacjach ogień nie jest "światłem i ciepłem, siłą przemieniającą", lecz siłą niszczącą, wypalającą zło. Jednak nie w tym, w którym powinien płonąć, jako ognisko miłości, lecz w innych, do których taki katolik czuje się samozwańczo posłany. Ogień staje się tu bronią przeciwko wszystkim, którzy myślą odmiennie i postrzegają świat inaczej, niż "ja", niż "my". I to bronią zaczepną, a nie obronną.

Letniość, nijakość, "tumiwisizm", obojętność (ukrywana dziś często w opakowaniu "tolerancji" czy "neutralności") są sprzeczne z chrześcijaństwem. Oznaczają faktyczne odrzucenie misji, jaką każdy wyznawca Chrystusa otrzymuje w chwili chrztu. Zamieniają życie nie tylko pojedynczych ludzi, przyznających się do wiary, ale czasami całych wspólnot, w grę pozorów. Ale przezwyciężanie letniości nie może polegać na podpalaniu innych. Jego istotą jest rozpalanie ognia w sobie. No i umiejętne się nim posługiwanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ostrożnie z ogniem
Komentarze (9)
M
mac
11 października 2012, 15:03
O. Jaceka Salija "cywilizowanie" Chrystusa ! Żar miłości jest zawsze radykalny i skrajny. Tak jak Chrystus w swej miłości był radykalny i skrajny (bezkompromisowy) do końca. W przeciwnym razie staje się przesiąkniętą profanum letniością. Jakąś próbą kompromisu i godzenia porządku sacrum z profanum (stąd letniość!). I to jest fundamentalny kłopot z tzw. Nową Ewangelizacją jaką mają dziś wyznawcy posoborowego "ducha". I jest to zarazem powód dla którego Nowa Ewangelizacja jeśli nie uzna radykalnie i bezkompromisowo miłości i tym samym prawdy (z wszystkimi tego konsekwencjami), zakończy się bezowocnie na samym tylko tworzeniu pustych struktur, wydziałów i kongresów ds. nowej ewangelizacji. np. vide: Bp Ryś o II Kongresie Nowej Ewangelizacji http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,11739,bp-rys-o-ii-kongresie-nowej-ewangelizacji.html
10 października 2012, 18:06
Czemu ostrożnie z ogniem? Bo trzeba rozpalac swoje serce żeby bił z niego żar miłości. A nie wypalać cudzą niewiarę ogniem własnej aktywnosci. Jeżeli rozpalić mam tylko swoje serce to pytam się po co potrzebna jest wspólnota Kościoła? Bo jak sie rogrzejesz serce przy ogniu cudzego serca oo łatwiej je bedzie rozpalic ;-)
10 października 2012, 16:33
Stanowczo twierdzę, że miłość nie pojawia się na pstryknięcie palcami. Dlatego postulat rozpalania swojego serca do czerwoności ogniem miłości traktuję jako zwykłą pobożną paplaninę. Ładnie to brzmi, ale nie ma sensu. Ja raczej widziałbym tu wezwanie do pokory wobec Boga, uznania Jego Mocy i Chwały. Oddawania Mu czci z pełną pokorą, a nie na odwal się. Być może, że dzięki temu zostaniemy obdarzeni darem miłości do Niego. @jazmig Miłość Boga oraz dar miłości o Niego i drugiego człowieka każdy z nas otrzymał i otrzymuje zupełnie za darmo. Swój stosunek do Boga rozpatrywany w perspektywie miłości, a nie samego suchego prawa dopiero nabiera sensu. Miłość do Boga, to jest jedna z mozliwych odpowiedzi na Jego nieustające wezwanie. Tylko trzeba jeszcze rozróżnić pomiędzy miłością, a euforią zakochania.  To drugie jest ulotne, pielęgnowana miłość  rozkwita, co tak "pobożnną paplaniną" nazwałem. Czy "letni" może kochać. pewnie tak, ale jakoś tak bez przekonania. Pewnie w tej miłości wiecej przywiazania i rutyny niz żaru.   
jazmig jazmig
10 października 2012, 14:57
Czemu ostrożnie z ogniem ? Należy rozpalić swoje serce do czerwoności ognia miłości, do gorącego żaru wiary.  Albo dać sobie spokój, przestać udawać katolika, stać się zimnym. Stanowczo twierdzę, że miłość nie pojawia się na pstryknięcie palcami. Dlatego postulat rozpalania swojego serca do czerwoności ogniem miłości traktuję jako zwykłą pobożną paplaninę. Ładnie to brzmi, ale nie ma sensu. Co do letniości, o której mówi Jezus w Apokalipsie, to wcale nie musi to oznaczać braku miłości.  Ja raczej widziałbym tu wezwanie do pokory wobec Boga, uznania Jego Mocy i Chwały. Oddawania Mu czci z pełną pokorą, a nie na odwal się. Być może, że dzięki temu zostaniemy obdarzeni darem miłości do Niego.
10 października 2012, 14:15
Czemu ostrożnie z ogniem? Bo trzeba rozpalac swoje serce żeby bił z niego żar miłości. A nie wypalać cudzą niewiarę ogniem własnej aktywnosci. Jeżeli rozpalić mam tylko swoje serce to pytam się po co potrzebna jest wspólnota Kościoła? 
10 października 2012, 13:57
Czemu ostrożnie z ogniem? Bo trzeba rozpalac swoje serce żeby bił z niego żar miłości. A nie wypalać cudzą niewiarę ogniem własnej aktywnosci. (i kto to mówi ;-) )
10 października 2012, 13:46
Czemu ostrożnie z ogniem ? Należy rozpalić swoje serce do czerwoności ognia miłości, do gorącego żaru wiary. Albo dać sobie spokój, przestać udawać katolika, stać się zimnym. Wyrazistość wiary, to też idąca za tym wyrazistość postawy w świecie. Czas zakończyć bać sie być katolikiem. Świat potępi czy też odrzuci, napietnuje, czy wręcz zabije. Nie wazne. Nie ważne jest też, jak świat stara sie pouczać katolika jak powinien wyglądać katolik. Nie martwiłbym się tak bardzo, ze ktoś zbyt się zradykalizuje, martwią mnie próby studzenia żaru wiary, ciągłego mówienia „nie bądź zbyt gorący”.  Ciągłego wypominania, tworzenia jakiś sztucznych podziałów na tych radykalnych i normalnych. Zaczynający się wezwaniem do podjęcia decyzji  (gorący czy zimny) Rok Wiary ma szansę stać się przełomem. Ale tak się nie stanie, jak po jasnych słowach Papieża znów będą szły „wystudzające” tłumaczenia jego słów
10 października 2012, 12:28
  Czy ktoś potrafi pokochać ot tak - na zawołanie? Muszę kochać, więc wzbudzam w sobie miłość? @jazmig Odpowiadając na pytanie pierwszy: każdy jest do tego zdolny. Odpowiadając na drugie pytanie: dokładnie tak. (musze lub chcę to zalezy od sytuacji) Uczucie to zakochanie - pojawia się i wraca - jego pojawienia nie da się kontrolować. Miłość - postawę wobec innej osoby/osób trzeba w sobie ciągle wypracowywać. A jak to postawa?  polecam Hymn o miłości.
jazmig jazmig
10 października 2012, 12:12
 "letni" to człowiek znający Boga, któremu brak jednak odwagi, żeby Go pokochać całym sercem" (to drugie wyjaśnienie pochodzi od św. Tomasza z Akwinu). Czy ktoś potrafi pokochać ot tak - na zawołanie? Muszę kochać, więc wzbudzam w sobie miłość? Nie podzielam opinii św. Tomasza z Akwinu, miłość nie jest rzeczą rozumową, lecz uczuciem. Ja rozumowo mogę kogoś cenić, szanować, uznawać jego wielkość, ale nie mogę rozumowo kochać. Miłość jest darem Bożym i bez Jego pomocy, trudno o miłość.