Oto największy cud świata

(fot. Stanislaw Tokarski / shutterstock.com)

Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny, a ten żył z ludźmi, pracował, spędzał czas. Właśnie tego pamiątkę obchodzimy, wychodząc za Jezusem na ulice.

26 maja świętowaliśmy Boże Ciało. Wszedłem na portal Gazeta.pl i przeczytałem bombowy nagłówek: Czy długi weekend zawdzięczamy bakterii? Skąd dokładnie wzięło się Boże Ciało. Ten przykuwający uwagę tytuł odsyła do filmiku poświęconego krótkiej, przedstawionej w przystępnej formie historii świętowania przez katolików tej uroczystości. Jednak niestety już sama forma wprowadzająca, czyli tytuł, nie koncentruje się na samym święcie, ale jego tradycyjnym wypadaniu w czwartek, co pozwala niektórym Polakom na wycięcie dodatkowych dwóch dni wolnych w kalendarzu. Sam filmik natomiast jest doskonałym przykładem pewnego ubóstwa naszych czasów, które nie potrafią uwzględnić w swojej perspektywie możliwości cudu.
Byłbym nieuczciwy wobec czytelników, gdybym nie wyznał własnego sceptycyzmu. Tak, mam problem z cudami. Przekraczają one moją wiedzę, zdolności poznawcze. Nie potrafię rozpoznać prawidłowości ich występowania i często zastanawiam się, dlaczego akurat ten człowiek, ta kobieta, ten mężczyzna mogli go doświadczyć. Szczerze tym ludziom zazdroszczę, bo sam nie wiem, czy będzie mi dana taka łaska. I być może dlatego zdarza mi się w nie powątpiewać. Ale wtedy myślę, że jeśli nie mogę oprzeć jakiegoś zjawiska na twardej podstawie wiedzy, to staje się ono testem dla mojej wiary. Jeśli coś wykracza poza moje pojęcie, to wywołuje pytanie: czy mimo tego, mimo swoich własnych uprzedzeń, zgodzisz się w to wierzyć? To pytanie jest zawsze trudną próbą.
Nie wykluczam, że kiedyś było łatwiej. W czasach, w których nauki empiryczne nie posiadały jeszcze tak silnego opiniotwórczego statusu jak obecnie, zaś teologia, nauka o Bogu, stanowiła podstawę wiedzy - może wtedy było inaczej. Świat przed oświeceniowym odczarowaniem był bardziej otwarty na świętość, bo sami ludzie nie zadawali tylu pytań o jego ukrytą, poznawalną strukturę. Kościół stanowił podstawowy punkt odniesienia, a katolikom łatwiej było zrzekać się ambicji odkrywania lub przynajmniej dążyć do tego, by każde odkrycie uzgodnić z nauczaniem płynącym z religii. Sacrum wpływało na profanum, a oba te porządki właściwie nie były jeszcze oddzielone.
Dziś każde zdarzenie, które uznaje się za cud, jest czysto formalnie obostrzone dokładnymi procedurami sprawdzenia naukowego. Nauka zakładająca silną weryfikację w doświadczeniach stała się jednym z najważniejszych wymiarów ludzkiego myślenia o świecie. Dla wielu ten proces związał się z niewiarą w to, co do tej pory uznawano za cuda - świadectwa Bożej interwencji w ludzkim świecie. Proces ten doszedł do tego stopnia, że coraz trudniej nam w cuda wierzyć, skoro to, co objawiają, jest widziane jako nonsens w perspektywie sprawdzalnych tez nauki. Ludzie czytając o cudach eucharystycznych takich jak ostatni w Legnicy, wcześniejszy w Sokółce czy te, które setki lat temu stawały się motywacją do wprowadzenia święta Bożego Ciała, nie dają im wiary. Dla wielu realna zmiana postaci hostii jest efektem działania bakterii lubujących się w skrobi oraz zostawiających czerwony ślad. Trudno im z tego czynić zarzut, skoro paradygmat naukowego myślenia wymógł na nas podważanie wszystkiego, co nadnaturalne. Lecz mimo wszystko te przypadki, prócz tego, że są próbami wiary katolika, bywają także granicami naukowego wyjaśnienia. Często słyszymy o tym, że w sytuacji procesu kanonizacyjnego przywoływany cud był przedmiotem analiz szeregu doskonale wykształconych ekspertów, będących zarówno wierzącymi, jak i ateistami, którzy sami przyznawali, że nie sposób wyjaśnić określonego zdarzenia przy pomocy aparatury i wiedzy, którą dysponujemy. Jako katolik wierzę, że to są te cięcia w przestrzeni nauki stawiane przez samego Boga.
Może po prostu spójrzmy nieco prościej. Wiara to nie jest coś, co tylko staje w sprzeczności z wiedzą (o ile w ogóle staje). To przede wszystkim coś, co łączy ludzi, jest społecznym fenomenem. 22 maja byłem na mszy w krakowskim kościele pod wezwaniem Świętej Katarzyny. Nie poszedłem tam przypadkiem. Kościół ten jest bowiem sanktuarium poświęconym także świętej Ricie z Cascii, żyjącej w późnym średniowieczu włoskiej zakonnicy, patronce żon, matek oraz trudnych spraw, zaś 22 maja to jej święto. Święta Rita, zanim trafiła do zakonu, miała za sobą ciężkie doświadczenia. Jej mąż był pijakiem, który bił ją, a obaj synowie odziedziczyli po nim porywczy i rozpustny charakter. Choć historia ta miała miejsce już kilkaset lat temu, to przecież wiele mówi o współczesnym doświadczeniu kobiet. Nietrudno zidentyfikować się z trudnym losem Rity nawet jeśli sprawy, które nas spotykają, nie mają aż tak dużego kalibru. I tak, uczestnicząc w mszy w krakowskim kościele augustianów, obok siebie widziałem tłumy. Byli kobiety i mężczyźni, młodzi i starcy, małżeństwa i samotni. Wszyscy z różami w ręku - symbolem świętej Rity, wielu w kolejce do przedstawiającej ją rzeźby, pod którą znajdują się jej relikwie. Każdy niosący w sercu swą trudną sprawę, którą zdecydował się powierzyć jej opiece. Niektórzy mogą powiedzieć, że to głupie i uwstecznione, że problemów nie rozwiązuje Bóg, ale my sami. Ale chyba każdy kiedyś stawał przed takim doświadczeniem, w którym naprawdę potrzeba dodatkowej interwencji z zewnątrz, jakiegoś cudu. I tych wszystkich ludzi w kościele Świętej Katarzyny, pod rzeźbą świętej Rity, właśnie to łączyło - sprawy beznadziejne i wiara w ich rozwiązanie.
Podczas święta Bożego Ciała miasta i wsie zrównują się ze sobą w jednym, powszechnym zjawisku - wszędzie przechodzą procesje z Jezusem ukrytym w monstrancji, który wchodzi między lud. Można nie wierzyć w cuda eucharystyczne, mogą kogoś mierzić korki wywołane przez maszerujących katolików, lecz nie sposób odmówić temu świętu doniosłości, która uderza w postać obecnego świata, bo jej sednem jest likwidacja granicy między tym co święte a tym, co świeckie. Chrystus stał się człowiekiem, Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny, a ten żył z ludźmi, pracował, spędzał czas. Właśnie tego pamiątkę obchodzimy, wychodząc za Jezusem na ulice - to pamiątka i znak Jego obecności wśród nas, wyniesienia ludzkiego ciała na wyżyny. To nie dzień ciekawej bakterii zmieniającej fakturę opłatka, lecz Jezusa żywego wśród ludzi na przestrzeni całego czasu.
Ostatnio pisała do mnie koleżanka, której nigdy w życiu nie określiłbym jako fanatycznej dewotki. Pisała z entuzjazmem, że modliła się do Rity i się udało, że to skuteczne. Nie wiem co, bo nie potrzebuję wiedzieć - to jej trudna sprawa i cieszę się wraz z nią z pozytywnego rozstrzygnięcia. I choć sam mam mocno sceptyczny charakter, to nie mam prawa nie wierzyć mojej znajomej. A także tym wszystkim ludziom, których widziałem tak w niedzielę 22 maja, jak i tym, których każdego tygodnia spotykam w kościele. Bo tam dzieje się na naszych oczach największy cud świata - chleb staje się Bożym ciałem.
DEON.PL POLECA

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Oto największy cud świata
Komentarze (26)
AA
Akada Asaki
1 czerwca 2016, 15:04
Patrzycie na cud eucharystyczny a nie zauważacie słonia w składzie porcelany. Jakiemu bóstwu składa się żywe ofiary?  Komu w historii składano i składa się ofiary z żywych ludzkich istot? Każdy kto świadomie składa bóstwu żywą ofiarę z ciała i krwi ludzkiej jest SATANISTĄ! Jest Czcicielem Pana tego świata Szatana i choćby dokonywał werbalnej woltyżerki aby to zracjonalizować to nie da się z tego wyłgać. 
PG
Pawel G
31 maja 2016, 22:17
@ nickname Jeśli chodzi o Deon, to jest powiązany z TP itp. Poznałem kiedyś trochę środowisko TP itp. Są to ludzie połączeni więzami krwi i układami towarzyskimi, jak ich się nieraz charakteryzuje. W mojej ocenie żyją z Kościoła, ale sami się z nim nie identyfikują. Przeciwnie, próbują wykorzystać swoje stanowiska do przerobienia Go na własne kopyto, tak żeby odpowiadał ich celom. Ktoś kiedyś z osób odpowiedzialnych powinien coś w tej sprawie zrobić.
PG
Pawel G
31 maja 2016, 22:12
Do nickname Problem Golarza j Jana może być bardzo poważny. Ostatnio zetknąłem się przypadkiem z video pewnych protestanckich sekciarzy, którzy "prorokują", że nastąpi "zasłanie Ducha Świętego" na Polskę, trochę jak Golarz: https://www.youtube.com/watch?v=JYDk61u_H9g Tam niejaki Holloran przedstawia się jako "doświadczony prorok", inni też uważają się za "proroków". Niedawno pewna kobieta obok mnie czytała książkę na ten temat z dokładną instrukcją, co należy zrobić, jak to "zesłanie" nastąpi. Jak wiele sekt, tak i ci zapowiadają nadzwyczajne zdarzenia. Ale pewnie będzie jak z zapowiadanym przez jehowitów już po raz któryś końcem świata - znowu zostanie odwołany. Podejrzewam, że chodzi albo o jakąś sektę zielonoświątkową z USA, albo o zwyrodniałą grupę "odnowy w Duchu Świętym" także pod wpływem jakichś amerykańskich sekciarzy. A owoce widzimy: oderwanie od rzeczywistości, sekciarstwo i bluźnierstwa. To nie jest Duch Boży.
QQ
q q
31 maja 2016, 07:48
Ostatnią wieczerzę P. Jezusa opisują ewangelie św. Mateusza w rozdz. 26, 26-28, św. Marka w rozdz. 14, 22-24, św. Łukasza w rozdz. 22, 19-20 i św. Paweł apostoł w pierwszym liście do Koryntian w rozdz. 11, 23-29. Ewangelia św. Mateusza: "A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów." Ewangelia św. Marka: "A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: Bierzcie, to jest Ciało moje. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana." Te słowa stanowiące Najświętszą Tajemnicę wiary należy rozumieć w dosłownym znaczeniu. Ilekroć bowiem Chrystus przyrównywał się tylko do chleba, do światłości, do drogi, do bramy, do winnego szczepu, to mówił, że jest chlebem żywota, jest światłością świata, bramą, drogą, szczepem winnym. Przy ostatniej wieczerzy jednak nie mówił, że jest chlebem - ale powiedział: "ten chleb - to jest moje ciało". Pan Jezus nie przyrównuje się tu do chleba, ale utożsamia się z chlebem i oświadcza, że oto ten chleb i to wino jest jego Ciałem i Krwią, i to Ciało swoje i tę Krew podał uczniom swoim pod postaciami chleba i wina na pokarm i napój. - A kiedy uczniom polecił, aby to samo czynili, wskazał nam wszystkim najdoskonalszy sposób uczestniczenia w Najśw. Ofierze. Tak też te słowa zrozumiał św. Paweł apostoł: "Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba" (1 Kor 10, 16-17).
QQ
q q
31 maja 2016, 07:50
Także malowidła i napisy na ścianach katakumbowych stwierdzają tę naukę Kościoła starochrześcijańskiego: - że we Mszy św. chleb i wino przemienia się w Ciało i Krew Pańską; - że Chrystusowi w Najśw. Sakramencie należy się cześć Boska; - że Msza św., którą w dawnych wiekach sprawowano na grobach męczenników, jest rzeczywistą Ofiarą; - że do głównych części tejże ofiary należy przeistoczenie i Komunia św.; - że więźniom zanoszono wówczas Ciało Chrystusowe tylko pod postacią chleba.
31 maja 2016, 16:26
I o czym to świadczy? Świadczy jedynie o tym, że prawdopodobnie ktoś piszący te słowa wierzył w to co napisał. Nic więcej. Jeśli ja dzisiaj napiszę w katakumbach coś w rodzaju "Latający Potwór Spaghetti" ukazał mi swoją Boskość i jest jedynym Bogiem! Jedząc spaghetti łączysz się z nim w jedności" .... to ktoś czytający to za 1900 lat ma to przyjąć jako penik i nie dyskutować?  Pewnie w przyszłości ktoś odktyje sporo murali z napisami np. kibolskimi. I co sądzisz, że to będzie dla przyszłych ludzi jedyna prawda? P.S. Czy mozeesz podać źródło które potwierdzi treść wpisów, lata ich powstania i jakąś rzeczową naukową literaturę, która o nich mówi?
QQ
q q
31 maja 2016, 00:59
@ Paweł G Coraz częściej można odnieść wrażenie, że deon celowo i z premedytacją atakuje różnego rodzaju prowokacyjnymi artykułami katolickiego odbiorcę, aby tacy nieszczęśnicy jak tutaj Golorz_Filip albo jan777 mieli sposobność poużywać sobie na wierze Kk. Tworzony w ten sposób szatański ferment i zamieszanie nie omija niczego, profanując nawet Najświętsze Tajemnice i dogmaty Kk próbując Je prymitywnie strywializować i znaturalizować. 
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 06:12
Jezus Chrystus zapraszał do prawdziwej osobowej relacji a nie wiary. On jest istniejącą rzeczywistością i nie trzeba w Niego wierzyć aby móc Go spotkać. Gdyby nawet dziś został inkarnowany przez Ojca poraz kolejny to nie uwierzylibyście, że to On gdyż głosiłby naukę sprzeczną z dogmatami waszej mitologii chrześcijańskiej. Wy nie żyjecie wiarą ale mitologią!
QQ
q q
31 maja 2016, 07:43
Nie wiem z kim wchodzisz w osobową relację i kogo doświadczasz (choć mogę się domyślać), ale na podstawie tego co tutaj pod tym artykułem wypisujesz nie jest to na pewno Jezus Chrystus. 
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 08:11
Nie spotkałeś nigdy Chrystusa żywego i nic o nim nie potrafisz powiedzieć. Tak samo wykładasz się na tym jak sekciarze z neo. Jesteś przykładem magicznego rytualizmu podpartego mitologią a nie przykładem relacji z żywym osobowym Chrystusem, który ciągle czeka na Ciebie. Modlisz się do Szatana nazywając go Bogiem a mijasz się z Prawdą, którą jest Chrystus. Polecę Ci ćwiczenia ascetyczne, odstaw TV, komputer, wycisz się i medytuj Nowy Testament, poczytaj Apokryfy, pisma ojców Kościoła. Może otworzysz się na Czas Chrystusa, który płynie w Tobie tylko obyś zdążył Go zauważyć. On ciągle na Ciebie czeka. My z Janem znamy swoje miejsce i biada nam gdbyśmy nie pisali tego co piszemy. Zapamiętaj to co napisałam bo kiedy Duch Św. Cię olśni przypomnisz sobie to co napisałam i zapłaczesz ze szczęścia, że jesteś pośród nas, którzy nie muszą wierzyć gdyż to My szaleńcy jesteśmy częścią żywego Chrystusa a nie martwego i suchego jak wasza hostia. 
QQ
q q
31 maja 2016, 12:20
Biedny człowieku, szczególnie dwa ostatnie zdania wydają się potwierdzać uprzednie obawy, że to niestety nie jest jakiś tylko fanatyzm, ani zwykła przekora ale duchowe zniewolenie. Potężna Niebios Królowo i Pani Aniołów, Ty, która otrzymałaś od Boga posłannictwo i władzę, by zetrzeć głowę szatana, prosimy Cię pokornie rozkaż Hufcom Anielskim, aby ścigały szatanów, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając ich wszędzie, strąciły do piekła. Święci Aniołowie i Archaniołowie - brońcie nas i strzeżcie nas. Amen.
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 12:49
#1 Sam wzywasz Szatana. Matką jest Szatan. Ona jest spolaryzowana przeciwnie do Ojca. Wy głupi ludzie poplątaliście wszystko. Matka nie może zetrzeć głowy Szatana bo Ona jest Szatanem. Przecież to proste. Jedna energia Ducha Św. dzieli się na dwie polaryzacje i tworzy superpozycję. Ojciec jest superpozycją Matki a Matka Ojca. Cała przestrzeń zewnętrzna należy do Matki bo jest w niej stworzona. Posługuje się własnym kierunkiem czasu, który płynie od świata zewnętrznego do Twojego świata wewnętrznego. Nasze ciała przemieszczają się kilka tysięcy km na sekundę poprzez przestrzeń. Płynie przez nas radiacja i grawitacja. One stanowią energię(czas) która daje Ci możliwość doświadczenia czasu sekwencyjnego. Możesz obserwować terażniejszość i przyszłość ale nie możesz transportować zdarzeń z przeszłości bo one uciekają w strumieniu czasu jak w rzece. Tak działają zwierzęta. Co zrobił Stworzyciel Duch Św. abyś mógł transportować zdarzenia ku sobie? Podłączył Cię do Czasu Chrystusa, który płynie spoza Ciebie od przeszłości, przez Ciebie ku przyszłości tj. ze świata wewnętrznego ku światu zewnętrznemu.Tak staeś się człowiekiem. Czas Szatana i Czas Chrystusa spotykają sie Tobie! Następuje fuzja kwantowa (nie dyfuzja jak pisze sir. R. Penrose). Następuje proces, który daje Ci możliwość patrzenia wtecz i dokonywania refleksji nad historią doznań - świadomość. Transportując czas z magazynu doznań w sobie stajesz się Sobą! Energia Czasu Szatana staje się w Tobie popędem a Energia Czasu Chrystusa staje się ofiarowaniem.
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 12:50
#2 Rodzisz się, żyjesz w czasie popędu a łaską Chrystusa możesz się przełączyć na czas Chrystusa i stać się Sobą w Chrystusie. Bo Chrystus jest Tobą w przyszłości, która już się w nim wydarzyła. Tylko Chrystus może przetransportować tutaj Ciebie ze swojej przetrzeni abyś sie stał SOBĄ w NIM tutaj. Kumasz to? Jesteś górą lodową samego siebie, który jeśli nie spotka sie ze sobą tutaj obumrze. Tutaj jest tylko czubek a reszta w Chrystusie. Spotkaj się z NIM aby mógl tutaj przenieść całego Ciebie z odwieczności!!! Chrystus żyje w Tobie w ukryciu juz teraz. Wypowiedz Jego imię abyś poznał SIEBIE, ON jest DROGĄ ku tobie samemu w PRAWDZIE. Przecież to proste.
31 maja 2016, 16:28
Ciekawie się czyta wymianę zdań religiantów udowaniających sobie kto wie więcej i lepiej o zmyślonym Bogu
PG
Pawel G
30 maja 2016, 20:53
Niedawno o. Piórkowski utyskiwał na redaktor Czaczkowską, że zarzuca Deonowi protestantyzację i liberalizację. Choć próbował dowodzić przeciwnego, pogubił się w argumentach. Ale nawet jeśliby miał wtedy rację, to tu jest dowód na zarzut Czaczkowskiej: "Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny, a ten żył z ludźmi, pracował, spędzał czas ... Właśnie tego pamiątkę obchodzimy, wychodząc za Jezusem na ulice" To właśnie protestanci uważają, że msza święta jest tylko pamiątką ostatniej wieczerzy, a komunią tylko symbolem. A bliźniercom w to graj - dowód można znaleźć poniżej.
AA
Akada Asaki
30 maja 2016, 20:49
Chciałam uzyskać odpowiedź na takie pytanie. Czy jak przyjmuje ciało i krew Jezusa Chrystusa to kiedy one przestają we mnie być ciałem i krwią gdyż nie wiem czy czasem nie wydalam Najświętszego Sakramentu razem z odchodami i czy nie powinnam jakoś tych moich uświeconych odchodów zabezpieczyć przed zbeszczeszczeniem? Bo ja naprawdę nie wiem, jak biorę aspirynę to wiem jak działa i kiedy zostaje wchłonięta do organizmu a jak przyjmuję komunię to czy jak konsekrowane dłonie podadzą mi konsekrowaną hostię na język to czy to działa od razu czy dopiero po czasie. A jak po czasie to kiedy i czy w żołądku czy w kiszkach? Naprawdę boję się profanacji bo mam bardzo szybką przemianę materii i nie chciałabym wydalić Najświętszego Sakramentu zanim nie zacznie działać bo wtedy z komunii nici. A jak nawet wydalę to czy jakoś mam zabezpieczyć moje odchody aby nie sprofanować bo skoro ostatnio byliśmy świadkami cudu eucharystucznego to może moje cuda dokonują się już w szambie a ja nic o tym nie wiem. Bardzo proszę o rzeczowe tologiczne odpowiedzi a nie jakieś głupie komentarze.
31 maja 2016, 01:05
Mam dla ciebie koleś radę.Ze stanu swoich flaków zwierzaj się na privie janowi777.Z pewnością dojdziecie do konstruktywnych wniosków.W rezultacie zaś w co głęboko wierzę traficie do właściwych specjalistów. Co zaś się tyczy teologii, jej dziedzina którą preferujesz a więc teologia fekalii nie jest mi znana
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 06:16
Jezus Chrystus jest istniejącą dostępną każdemu rzeczywstością. Nie potrzebuje do tego abyś Go spotkał spożywania Go pod postacią komunikantu. To człowiek, żyjący mitologią motrzebuje mistycznych symboli po to aby nadać rytuałowi tajemnicze znaczenie. Żyjecie tuż obok prawdziwego, żyjącego Chrystusa i nie potraficie Go zauważyć bo gapicie się jak sroka w gnat w kawałek tektury. Dla mnie jesteście pobożnymi satanistami. Nadal nie dowiedziałam się czy moje odchody są uświęcone przez Najświętszy Sakrament czy nie.
31 maja 2016, 18:06
"Nie rzuca się pereł między wieprze". Na odpowiedź musisz zasłużyć. Zresztą ,uszczęśliwianie na siłę heretyków nie należy do obowiązków katolika.  
AA
Akada Asaki
31 maja 2016, 19:05
Na odpowiedź musisz zasłużyć.  I to jest właśnie odpowiedź kogoś kto spożywa prawdziwą krew i ciało Jezusa Chrystusa. Ewageliczne przesłanie stanowiące dokładnie obraz całego waszego Kocioła (tak Kocioła). Brawa dla "stos'a".  
S
stos
30 maja 2016, 17:31
Dla przypomnienia:Uroczystość Bożego Ciała wprowadził papież Urban IV w 1264 motywując to:zadośćuczynieniem za znieważenie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie,błędami heretyków,uczczeniem ustanowienia Najświętszego Sakramentu. W tym kontekście wysoce frapującą jest teza autora jakoby w trakcie owej uroczystości Lud Boży świętował "wyniesienie ludzkiego ciała na wyżyny" P.S. Uroczystość Bożego Ciała jest swoistym papierkiem lakmusowym dla heretyków.Wystarczy im to przypomnieć a znacząco tracą na ekumeniczności.  
BP
Bruno Polkowski
30 maja 2016, 17:23
najwiekszy cud to to ze sa jeszcze naiwni ludzie ktorzy wierza w te religijne bajki, w jednym autor ma racje - kiedys dawno temu latwiej bylo oglupiac ludzi ,
30 maja 2016, 17:49
poszukaj szmaty bo buźkę masz wyjątkowo zaplutą 
PG
Pawel G
30 maja 2016, 16:50
"Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny ... Właśnie tego pamiątkę obchodzimy, wychodząc za Jezusem na ulice" Nie wiem, czego pamiątkę obchodzi autor i redakcja Deonu w Boże Ciało. W sumie to ich sprawa, a mnie to niebardzo interesuje. Jednak coraz bardziej przekonuję się, że Deon nie powinien używać przymiotnika katolicki. Byłoby to uczciwe wobec czytelników. Każdy może głosić swoje poglądy, ale oczywiście pod swoim szyldem. My katolicy, w przeciwieństwie do autora, nie obchodzimy żadnej pamiątki, ale świadczymy o realnej obecności Chrystusa w eucharystii. Po to są organizowane procesje Bożego Ciała, a nie na pamiątkę jakiegoś "żydowskiego mężczyzny".
PG
Pawel G
30 maja 2016, 16:41
"Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny, a ten żył z ludźmi, pracował ..." Przecież to zupełna niedorzeczność, żeby nie nazwać tego bardziej dosadnie. A pozatem manipulowanie znnaczeniami. Rozumiem, że autor musi dowartościowac jakoś siebie i może innych, ale tak nie można. Boże Ciało odnos się do procesji eucharystycznej. Eucharystia jest ciałem Chrystusa, ale pod postacią chleba.
PG
Pawel G
30 maja 2016, 16:41
"Boże ciało było ciałem żydowskiego mężczyzny, a ten żył z ludźmi, pracował ..." Przecież to zupełna niedorzeczność, żeby nie nazwać tego bardziej dosadnie. A pozatem manipulowanie znnaczeniami. Rozumiem, że autor musi dowartościowac jakoś siebie i może innych, ale tak nie można. Boże Ciało odnos się do procesji eucharystycznej. Eucharystia jest ciałem Chrystusa, ale pod postacią chleba.