Panieńskie dylematy przedmałżeńskie

(fot. shutterstock.com)

Wiele kobiet uważa, że trudno dziś znaleźć dobrego mężczyznę, takiego, w którym widziałyby przyszłego męża. Dotyczy to głównie kobiet wierzących, w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanych w życie Kościoła. Pytanie, co jest nie tak?

W teorii wygląda to bardzo prosto. Studia, praca i wspaniały mąż. Później dzieci, szczęśliwe rodzicielstwo, pierwszy krok, pierwszy ząbek, pierwsza sympatia naszego dziecka, dzieci naszych dzieci etc. W praktyce trochę inaczej. Ostatnio wiele rozmawiałem ze znajomymi, rówieśnikami, czyli z towarzystwem ok. 30-stki (powiedzmy +/- 4lata). Co wynikało z tych rozmów? Wiele kobiet uważa, że trudno dziś znaleźć dobrego mężczyznę, takiego, w którym widziałyby przyszłego męża. Dotyczy to głównie kobiet wierzących, w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanych w życie Kościoła. Pytanie, co jest nie tak? Czego brakuje nam mężczyznom, czego panie od nas oczekują?

Po pierwsze, a dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn, dążymy do niezależności. Chcemy być na swoim, sami się utrzymywać, sami decydować. Dopiero wtedy, kiedy mamy jakąś stabilizację, włącza się myślenie o zakładaniu rodziny. Nasi rodzice robili to w wieku ok. 20 lat, my natomiast już 10 lat później czyli ok. 30-stki. Dlaczego? Bo tak jest po prostu wygodniej. Nie musimy wypracowywać razem różnego rodzaju kompromisów. Wnosimy do związku pewne doświadczenie i sprawdzamy, na ile to się nam opłaca. Czysta kalkulacja. Trochę przerysowuję, ale celowo.

Po drugie, wiele wypływa z naszych doświadczeń rodzinnych. Nie każdy wychowywał się w szczęśliwym domu, w którym rodzice byli przykładem miłości małżeńskiej opartej na przyjaźni i kompromisach. To powoduje, że dużo trudniej nam zaufać, zaangażować się. Zakładamy maski i uruchamiamy systemy samoobronne. Trudno nas poznać, a jeśli się to udaje, często okazuje się, że gdy "chemia" przestaje działać, relacje rozpadają się. Po kilku takich klęskach jesteśmy jeszcze bardziej obudowani i cały proces jest bardziej żmudny i skomplikowany.

Po trzecie, świat lansuje inne wartości niż te, które możemy odnaleźć w Ewangelii. Dlatego dawane słowo często nie jest wiele warte, a miłości nie rozumie się jako daru z siebie dla drugiego, daru, który jest całkowitym i trwałym, dokonanym w nieodwołalnej decyzji, która ma trwać do śmierci. Lansowany jest system niesprzyjający rodzinie, a podkręcany egoizm bardziej sprzyja postawom hedonistycznym.

Po czwarte, środowisko, w jakim obracają się "atrakcyjne katoliczki" często jest środowiskiem zamkniętym. Nie ma w nim nowych osób. Inaczej to wygląda w dużych miastach, inaczej w mniejszych, gdzie niema duszpasterstw akademickich, czy też na wsiach. Problem dotyczy także tego, że w takich środowiskach przeważają kobiety. Mężczyzn jest jak na lekarstwo. Dlaczego? Bo my mężczyźni potrzebujemy konkretu, a tego często nie znajdujemy we wspólnotach żeńsko-katolickich.

No i po piąte - wymagania… Oj i tu się zaczyna. Najlepiej, żeby był wierzący, żeby nie pił, a jak już, to tylko czasami, żeby był stateczny, miły, kulturalny, niepalący etc. To jeszcze można zrozumieć, ale jeśli kobieta chce go dosłownie wykastrować emocjonalnie, tudzież mentalnie? Zero wyjść z kolegami na piwko, żadnych meczy, a najlepiej żeby oglądałby seriale. W swojej pobożności ma dorównywać wspaniałemu księdzu, który jest przewodnikiem duchowym jej wspólnoty. Modlić się musi, ale nie za dużo, wystarczy codziennie jutrznia, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, nieszpory i kompleta, w piątki droga krzyżowa, w pierwsze piątki post o chlebie i wodzie… Przecież to taki "zestaw podstawowy". Wiadomo, w wakacje rekolekcje, najpierw dla par, później dla narzeczonych, no i cykliczne dla małżonków. Najlepiej gdyby rozmawiał ze mną o wszystkim, co mu się przytrafiło danego dnia, ale dopiero po tym, jak wysłucha tego, co ja mam mu do powiedzenia. Tego można wyliczyć mnóstwo. A jak jest? W efekcie jednak wychodzicie za mąż nie za swoje ideały, ale za ich przeciwieństwa. Skąd to się bierze?

Nazywam to dwoma syndromami. Dotyczą one kobiet zaangażowanych w życie Kościoła, członków wspólnot i ruchów religijnych.

Pierwszy to syndrom "inny mnie nie zechce". W praktyce: zakochanie, piękne chwile, rozpad wielkiej miłości, samotność. W końcu pojawia się miłość, która jest lekarstwem na niespełnioną miłość. Ważne, że kocha, akceptuje. Jest nawet w czymś tam podobny do tego poprzedniego. Czas płynie, przychodzi pora na poważne decyzje i tak już zostaje, bo przecież inny mnie nie zechce. Wynika to chyba z jakiegoś rozleniwienia wewnętrznego, a już na pewno z braku przekonania o swojej wartości i pięknie kobiety wchodzącej w to na stałe. Wiele z takich małżeństw jest czystą fikcją.

Drugi to syndrom "rozmiękczający". Ona wyznaje konkretną zasadę wyrażoną trafnie w piosence zespołu Brathanki "tam Ci wszystko to co lubię, ale siebie dam po ślubie". Mijają miesiące wspólnego bycia, chodzenia ze sobą, narzeczeństwa. Fizyczność doprowadza w końcu partnerów do współżycia, weźmy na to po dwóch latach związku. W konsekwencji jednak prowadzi to do przeakcentowania tej sfery ponad inne. Paradoksalnie, seks staje się celem spotkań, a to co zakryte i niedozwolone najlepiej smakuje.

Nieuporządkowany seks bardziej rani ludzi żyjących blisko Boga niż tych, którzy się z Nim nie przyjaźnią. W kolejnej jednak relacji kobieta zdecyduje się na oddanie siebie wcześniej niż za dwa lata, w kolejnej - jeszcze wcześniej i wcześniej. W ten sposób skarb jest trwoniony.

Znam wielu księży, którzy odczuwają powołanie do tego, by zająć się duszpasterstwem kobiet. Nic w tym dziwnego. Drogie Panie, oprócz tego, że jesteście punktualne, schludne i niewulgarne, to jeszcze jesteście płcią piękną. Kto by chciał użerać się z facetami? Biję na alarm! Zajmijcie się nami, Drodzy Duszpasterze. Nam nie trzeba (tylu) czuwań i godzin na kolanach. Nam trzeba Ewangelii stosowanej zarówno na boisku, jak i w sali gimnastycznej, przy piwie podczas meczu, jak i podczas górskich wędrówek. Jest konkret - są w Kościele faceci, w których odnajdziecie, Drogie Panie, swoich mężów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Panieńskie dylematy przedmałżeńskie
Komentarze (60)
M
Michał
16 lipca 2012, 18:15
I tak oto kwitła rozpusta. Udało mi się skończyć technikum, egzamin zawodowy i matura zdane, praca jakaś była, więc codziennie jakiś " lolek ", " w płuco uderzył". Zamieszkałem w Poznaniu. Zbliżał się sylwester, i zapowiadał się wyjątkowo nieźle tzn. 10 gram dobrego palenia, wódka, piwa, dziewczyny i materiały wybuchowe raczej nie dostępne na co dzień... Nagle Bóg postawił mi na drodze moja siostrę która nie chciała się odczepić, tylko mówiła- pojedź z naszym duszpasterstwem w góry na sylwestra, no pojedź, będzie super. - Jak może być super skoro ani sobie nie zapalę, ani nie zapiję o kobietach już nie wspomnę. Pojechałem. Zawsze kochałem góry i tylko to mnie namówiło. codziennie rano jutrznia, południe inne modlitwy, wieczorem msza. Ojciec z którym byliśmy był super, i zrobił takie dziwne coś że zacząłem się zastanawiać. Nastąpiło setki zbiegów okoliczności po sobie że poznałem moją obecną dziewczynę, Monisię :) była odwrotnościa moich marzeń bo... bardzo wierząca katoliczka. O dziwo że ja też byłem przeciwieństwem jej ideału. Dla czego to mówię??? Bo nie palę papierosów od roku, marihuany wypaliłem w swoim życiu strasznie dużo i uczciwie mogę powiedzieć że nie uzależnia bo również nie palę od roku i nie miałem najmniejszych problemów z tym żeby przestać ją palić. alkoholu nie piję ( piwko raz w tygodniu a gali ) bo wróciłem do sportu i ostatnio wygrałem pierwszą walkę :) Seks??? Nie, nie przekabaciłem Moni na zła stronę i jestem strasznie szczęśliwy bo planujemy wspiulne życie i wiem że do sakramentalnego TAK wytrzymam bez seksu. I tu nie chodzi o to czy z uczuciem czy bez!!!!! Po prostu przed ślubem to jest seks który obciąża naszą psychikę i uchyla drzwiczki złu, a po ślubie to jest Kochanie :) Ja z mojego życia wysnuwam taki morał dla niektórych CZEKAJĄCYCH. Większość z was już pewnie zna swój ideał partnera, tylko może jeszcze nie jest do końca idealny :) Powodzenia i szczęść Boże :) Michał
M
Michał
16 lipca 2012, 18:12
Aleksandro, oto moje świadectwo. Mam 22 lata. Zacznę od początku mojego końca do którego nie doszło. Po tym jak mnie wyrzucono z pierwszego technikum, udałem się 300 km od domu do szkoły z internatem. Technikum hodowli koni, bo tam właśnie się przeniosłem było "rajem" dla zbuntowanych, dojrzewających chłopaków. Szybko odnalazłem się w nowym towarzystwie, najpierw tanie wino ( każdy po butelce ) wypite "na hejnał" parę " buchów " marihuany i już byłem w elicie. pierwszą klasę skończyłem po komisie, druga klasa powtórzona. Drugi rok w drugiej klasie nie mieszkałem już w internacie ale na stancji, upragniona wolność. prawie codziennie "połówka" na łebka, w weekendy często więcej. Koleżanka 1, potem koleżanka 2 (z nią to ale było) potem 3, 4, 5...  KOŚCIUŁ??? jak co 2 miesiąc przyjeżdżałem do domu to szedłem żeby tata się nie czepiał, ale często na kazaniu wychodziłem sobie zapalić.
K
Kacha
13 lipca 2012, 22:54
Ja chce męża katolika z "jajami", który będzie miał twardy kręgosłup moralny, dzięki któremu mnie czasami postawi do pionu. Faceta dla którego będzie naważniejszy Bóg, a nie on sam, ani ja (bo jestem tylko czlowiekiem-kobietom której czasem zdarza się wpadać w fanaberie, dobrze gdyby umial spojrzeć na mnie z dystansu i pośmiaś się ze mnie:). Faceta z dystansem do siebie. Pomimo słusznego już wieku;) nie poddaje się i wiem że znajdę. Wierze w was PANOWIE, że jeszcze istniejecie i dacie o sobie znać :)
V
vega
12 lipca 2012, 20:42
Nie rozumiem, więc skąd ten atak?! To, że nie masz takiego poczucia nie uprawnia Cię do szyderczego krytykowania innych, no ale to tylko współczuć. Tak czy inaczej ja koncentruję się na SYTUACJI - czy się ktos zgadza z moim zdaniem czy nie odniosłam się wyłącznie do SYTUACJI. A tylko ZWROT był spersonalizowany konkretnie słowo "kobieto". A poza tym nie był to ATAK, chyba, że ktoś CELOWO WIE do kogo i po co pisze - tak jak TY. Ty z kolei pozwalasz sobie na jakieś podrzędne wycieczki osobiste, oceniajac jakie MAM POCZUCIE - co jest zwykle traktowane jako najzwyklejszy prymitywizm. WIesz, może dyskutuj dalej ze swoim piwnym towarzystwem, a nie pisz komentarzy w Deonie.
S
Seba
12 lipca 2012, 12:29
Aleksandro, moim zdaniem - jako mężczyzny - nie musi być tak jak mówisz, bo są różni faceci. Aczkolwiek wiem, że wybór nie jest łatwy. Tyle, że pójście do łóżka z facetem (także zamieszkanie) przed ślubem nie gwarantuje trwałego związku, a raczej przeciwnie - badania cytowane na audiobooku "O męskości" przez Jacka Pulikowskiego. Facet dostał to co chciał to po co ma się wiązać, to kobiety "problem" by mieć trwały związek czy obrączkę na placu:) Wszyscy szukamy szczęścia tak jak je na dany moment pojmujemy, więc jest tylko pytanie w czym tego szczęścia upatrujesz, kto ma ci je dać - czego pragniesz i o co "ostro walczysz"?
A
Aleksandra
12 lipca 2012, 11:28
  fajny  artykuł  ,ale  istota  rzeczy  moim   zdaniem  -jako  kobiety -tkwi  w  czym  innym...   uważam  ,że   zasadnicze   znaczenie  ma   seks...jesli  katoliczki-hard   uważaja  ,że   moga  czekac   do  ślubu i  zachowywac  się  tak  jak  te  które  ida  na  trzeciej  to  sie  mylą  ...taka  postawa   wymaga  ostrej  walki  z  rywalkami  na  co  KK  nie  uczula  ,taka  postawa  nie  jest  nagradzana     bo  po  prostu  jest   -choć   zgodna   z  moralnoscia   katolicka   wbrew   etyce  świeckiej   gdzie  obecnie  miłosci  i   seksu  sie   nie  rozdziela i  nikt  nie  uważa   seksu  przed  slubem  za  grzech  gdy  jest  uczucie....facet  który  nie  dostanie   tego do  trzeciego  rande-V   po  prostu  czuje  sie  odrzucony  i  szuka  szczęscia  gdzie  indziej
P
powodzenia
11 lipca 2012, 01:13
Malkontenci, jest wyjście z Waszej sytuacji, lecz nie natychmiastowe. Wasze życie polepszy się in plus, gdy zaufacie Bogu. To jedyna droga. Warunek: zaufanie Bogu - we wszystkim. Umiecie? Powodzenia! Życie nabierze sensu i wartości ustawią się na właściwym miejscu. Warunek: to zaufać Bogu we wszystkim.
3
35lat
10 lipca 2012, 23:43
Zycie plciowe katoliczki konczy sie w wieku lat 35-ciu, to wlasciwie po co mi katoliczka na zone? Wlasciwie powinienem sie cieszyc, bo to dobry argument na rozstanie i na wymiane zony na mlodsza. Ale zwykle gdy sie czlowiek zeni to nie mysli ani planuje, ze za 10 lat koniec seksu. Good bye!
D
Damian
10 lipca 2012, 18:21
Nie wiem czy jest tak, że wszystko dziś mamy za dotknięciem-kliknięciem. I czy nikomu sie nie chce. MI się chciało i chce, ale już nie ma dla kogo:-(( Ta wspaniała Ktosia odeszła, że się nie nadaję, a to nie do końca tak:-( W związku nie ma tak, że ma się starać tylko jedna strona, a druga tylko chwilkę lub jak chce. Ale to już nieważne:-((
M
MM
10 lipca 2012, 14:13
  W czasach, gdy wszystko mamy za jednym kliknięciem, nie chce się starać, trudzić i pracować, żeby być dobrym katolikiem, ojcem, mężem, przyjacielem....lepszy szybki seks i kolejne zauroczenie, bo to taki przyjemny "endorfinowy haj"- niestety potem zostaje tylko pogorzelisko- czyjaś krzywda i ból, pustka, samotność.  A nieuporządkowany seks rani wszystkich!
T
teresa
10 lipca 2012, 12:54
Przede wszystkim należy akceptiować wolność ,nie szukać na siłę i nie dać innymn wmawiać sobie jaką drogą iść przez życie. Bycie samodzielną jednostką pływającą w ramionach Boga nie jest niczym gorszym od wspólnego dryfowania bez celu czasami,a może pod warunkiem przestrzegania dekalogu być istotnym elementem budującym współnotę. I broń Boże nie wiązać się w ostatecznośći z kimś tej samej płci, bo przeciwna jest jakaś inna...
R
Ravlin
10 lipca 2012, 11:11
Trochę płytkie myślenie. Modlić się nie chce i myśli, że Ewangelię będzie mógł stosować przy piwku. Bez modlitwy to marna będzie Ewangelia. Oto konkret ;) Jezus pił wino
R
Ravlin
10 lipca 2012, 11:11
Trochę płytkie myślenie. Modlić się nie chce i myśli, że Ewangelię będzie mógł stosować przy piwku. Bez modlitwy to marna będzie Ewangelia. Oto konkret ;) Jezus też pił wino
S
szansa
10 lipca 2012, 08:29
Każdy ma szansę wyjść z egoizmu! Bardzo się zgadzam. Niestety na to się zanosi.. Problem jest jeden EGOIZM i wygodnictwo. Z tego powodu pustoszeją klasztory, seminaria, ludzie nie chcą się z sobą wiązać, albo wiążą się bardzo późno, nie chcą mieć dzieci. Efekty bedą widoczne za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Samotność, depresja, obojetność, brak celu w życiu, lokowanie całych pokładów miłości w psach i kotach, bo te się dają kochać łatwiej, kochać drugiego człowieka to za trudne dla człowieka XXI wieku.
A
AniaCM
10 lipca 2012, 01:02
Bardzo się zgadzam. Niestety na to się zanosi.. Problem jest jeden EGOIZM i wygodnictwo. Z tego powodu pustoszeją klasztory, seminaria, ludzie nie chcą się z sobą wiązać, albo wiążą się bardzo późno, nie chcą mieć dzieci. Efekty bedą widoczne za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Samotność, depresja, obojetność, brak celu w życiu, lokowanie całych pokładów miłości w psach i kotach, bo te się dają kochać łatwiej, kochać drugiego człowieka to za trudne dla człowieka XXI wieku.
OI
ON i ty
9 lipca 2012, 23:00
>>>>> przed każdą ludzką miłością - istnieje pierwsza MIŁOŚĆ <a href="http://www.youtube.com/watch?v=tuEEc-fE42M&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=tuEEc-fE42M&feature=related</a> potem możesz żyć pełnią Powodzenia!
J
Julialilla
9 lipca 2012, 22:28
 Kalkulacja, kunktatorstwo i egoizm zabiły wiarę w prawdziwą miłość. Ślub jest, bo rodzina nalega, bo nie chcę być starą panną, bo koleżanki mają mężów i tylko mało która dziewczyna przyzna się- nawet sama przed sobą, że ten ślub i dzieci to nie z wielkiej, prawdziwej miłości. Dzisiaj ludzi razem scala bardziej wspólny kredyt niestety, niż przysięga złożona przed Bogiem. Artykuł to obnaża, a prawda bywa bolesna- stąd pewnie taki bunt u niektórych;)
T
Tomek
9 lipca 2012, 22:09
 Problemem jest jeden EGOIZM i wygodnictwo. Z tego powodu pustoszeją klasztory, seminaria, ludzie nie chcą się z sobą wiązać, albo wiążą się bardzo późno, nie chcą mieć dzieci. Efekty bedą widoczne za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Samotność, depresja, obojetność, brak celu w życiu, lokowanie całych pokładów miłości w psach i kotach, bo te się dają kochać łatwiej, kochać drugiego człowieka to za trudne dla człowieka XXI wieku.
T
Tomek
9 lipca 2012, 22:08
 Problem jest jeden EGOIZM i wygodnictwo. Z tego powodu pustoszeją klasztory, seminaria, ludzie nie chcą się z sobą wiązać, albo wiążą się bardzo późno, nie chcą mieć dzieci. Efekty bedą widoczne za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Samotność, depresja, obojetność, brak celu w życiu, lokowanie całych pokładów miłości w psach i kotach, bo te się dają kochać łatwiej, kochać drugiego człowieka to za trudne dla człowieka XXI wieku.
M
małgo
9 lipca 2012, 20:10
"Kobieto - ratuj się! Jeśli w ogóle zdołasz dostrzec jakąś opcję ratunku dla siebie. " Kiedy ja ratunku bynajmniej nie szukam! Nie jest mi on potrzbny, kiedy mam wielu znajomych, z którymi mogę nie tylko pogadać o Bogu, iść na pielgrzymkę, ale wieczorem też wspólnie w dobrym towarzystwie napić się piwa. Facet, który mówi o wierze, który wierzy i nie wynika to z jego poczucia zagubienia i rozaczliwego szukania sposobu na życie, potrafi też dawać świadectwo "przy piwie" (może sformułowanie mało szczęśliwe, ale myślę, że oddaje sens) Nie rozumiem, więc skąd ten atak?! To, że nie masz takiego poczucia nie uprawnia Cię do szyderczego krytykowania innych, no ale to tylko współczuć.
V
vega
9 lipca 2012, 16:44
A co do męskiej wiary, facet, który potrafii klęknąć i nie wstydzi się tego, będzie też potrafił "wierzyć przy piwie" Kobieto - ratuj się! Jeśli w ogóle zdołasz dostrzec jakąś opcję ratunku dla siebie.
V
vega
9 lipca 2012, 16:36
Rozwiązaniem problemu młodych katolików polegającego niemożności odnalezienia "drugiej połówki" są portale typu przeznaczeni.pl. W końcu żyjemy w XXI wieku. Umówić się na randkę z poznaną w internecie osobą podzielającą nas system wartości to nie grzech i po kilku takich wieczorach każdy trafi na kogoś z kim zechce spędzić resztę życia. Trzeba tylko się postarać Rada dość ponura - byc może przydatna dla pewnego rodzaju osób. W XXI wieku możliwości jest o wiele więcej niż "przeznaczeni.pl". Taaa, umawianie się przez portal, to naprawdę "ogromne" staranie;)
L
Lenka
9 lipca 2012, 15:51
Jestem przeciwniczką szukania męża w kościele. To, że ktoś chodzi do kościoła/wspólnoty, jeszcze nic nie znaczy! - nie znaczy, że będzie idealnym mężem. Lepiej zapisać się na jakiś wolontariat organizowany przez środowiska chrześcijańskie, pójść na pielgrzymkę, pójść w góry - najlepiej poznaje się człowieka w akcji, działaniu, a nie jak sobie siedzi w ławce i właściwie nie wiadomo co ma w głowie...  A co do obrazu "atrakyjnej katoliczki" - hm, dużo w tym prawdy, może staramy się być rzeczywiście aż za bardzo chodzącym ideałem ;) Ale to nie nasza wina, że faceci się nas boją. 
Z
zuza
9 lipca 2012, 15:20
Rozumiem, że ten artykuł jest trochę prowokacją i dlatego wszystko jest takie przerysowane...? Jeśli nie, to dziwne autor ma znajome... Bo ja jestem mniej wiecej w tym samym wieku co autor i moje oraz moich koleżanek spojrzenie na mężczyn jednak różni się od opisywanego. Problem ze spotkaniem właściwej osoby rzeczywiście istnieje wśród osób wierzących, ale to chyba nie dlatego że kobiety mają nierealne oczekiwania... Poza tym w tym wieku, czyli po trzydziestce, już nie wierzy się raczej w chodzące ideały, co nie znaczy, ze nie należy mieć żadnych oczekiwań i wymagań, ale czy na pewno takie jak opisane w artykule?? No i chyba nikt z czytajacych nie ma wątpliwosci, że to nie ilość odmawianych w ciagu dnia modlitw świadczy o stopniu zaangażowania w życie wiary czy relacji z Bogiem...Prowokacja się udała, bo dyskusja trwa, ale przeczytałabym jeszcze jeden artykuł na ten temat, już prowokacja nie będący, tylko pogłębiający zarysowaną tu problematykę.
A
ah
9 lipca 2012, 14:49
Bardzo współczuję koledze autorowi, że zna tylko takie kobiety, jak opisuje. Halo! Tu ziemia! My naprawdę jesteśmy różne! I pytanko - skąd tylu ciapowatych panów, którzy nie wiedzą, czego chcą, hę? Ja bym marzyła, żeby wiedzieli. Może temacik na osobny artykuł? PS Faceci odmawiający różaniec są sexy! ;-)
P
Pawel
9 lipca 2012, 11:56
Kryzys o którym pisze autor - jest kryzysem w pierwszej kolejności ojcostwa ... a co za tym idzie - kryzysem męskości.
TP
tak przypadkiem
9 lipca 2012, 11:26
Czy panie są punktualne to bym polemizował ;) a jeśli chodzi o duszpasterstwa.. w ogóle widzę Kościół katolicki jako Kościół żeńsko-katolicki. W każdej wspólnocie jest więcej dziewczyn. Ale mało tego - widzę jak faceci inaczej się tam zachowują. Ale to nie jest ich naturalne zachowanie :/
S
Seba
9 lipca 2012, 10:02
Jeśli chce się mieć Księżniczkę za żonę (nawet a może zwłaszcza tą ukrytą pod postacią Kopciuszka) trzeba być Księciem, ale też odwrotnie (Kopciuszek musi się odważyć iść na bal nie tracąc swych wartości). Celny artykuł, choć dla większego poruszenia odbiorcy lekko przerysowuje obrazy (kumuluje różne cechy niejako w ramach jednej osoby). Zamiast narzekać walczmy odważnie o nasze i innych serca - męskie i kobiece, by więcej w sobie i innych budować (pokazywać potencjał i zachęcać do przekraczania siebie) niż niszczyć (poniżać by wywyższyć siebie, wykorzystywać dla zaspokojenia własnych pożądliwości, ...). Polecam różne treści takich autorów jak: o. Fabian Błaszkiewicz, o. Adam Szustak, Jacek Pulikowski, John Eldredge.
A
Anna
9 lipca 2012, 08:56
Autor ma chyba traumatyczne doświadczenia z kobietami...
K
Kaś
9 lipca 2012, 08:16
 Ale bzdury... Przecież jako katolicy powinniśmy przede wszystkim ufać Bogu. Nie musimy sami układać sobie życia. On lepiej od nas wie, czego nam potrzeba. Jeśli powołał mnie do małżeństwa, to pozwoli mi spotkać odpowiedniego człowieka. Oczywiście to nie zwalnia mnie od dbałości o własny rozwój, pracy nad charakterem. Kieydś sądziłam, że moje właściwe życie zacznie się diopiero wtedy, gdy założę rodzinę. Teraz wiem, że to było bzdurne myślenie - jesteśmy po pierwsze powołani do świętości i mamy się przygotowywać do tej właściwej Uczty Weselnej (w niebie), a nie skupiać się na szukaniu męża/żony. Miłość małżeńska jest przecież tylko odbiciem Miłości Boga do człowieka. Nie zmieniajmy tej kolejności...
W
wanda
9 lipca 2012, 06:11
Oj-stworzony!!RZ.
W
wanda
9 lipca 2012, 05:31
No przecież mężczyzna nie  jest stwożony do  karmienia,przewijania,usypiania,nocami  noszenia narękach niemowlęcia.......Prania,gotowania,sprzątania.......Jesli tym poczuje się zobligowany,nie dziwię się,że ucieka.On ma zapewnić -bezpieczeństwo rodzinie,fizyczne i materialne.Jak Św Józef.Anioł zwracał się do Józefa odzielnie a do Maryji odzielnie.Różne od siebie zadania   przed nimi zadania stawiał.
W
wanda
9 lipca 2012, 05:31
No przecież mężczyzna nie  jest stwożony do  karmienia,przewijania,usypiania,nocami  noszenia narękach niemowlęcia.......Prania,gotowania,sprzątania.......Jesli tym poczuje się zobligowany,nie dziwię się,że ucieka.On ma zapewnić -bezpieczeństwo rodzinie,fizyczne i materialne.Jak Św Józef.Anioł zwracał się do Józefa odzielnie a do Maryji odzielnie.Różne od siebie zadania   przed nimi zadania stawiał.
:
:-)))
8 lipca 2012, 23:16
Autor chciał napisać "Kawalerskie dylematy przedmałżeńskie", ale się wstydzi napisać o sobie.
N
Natalia
8 lipca 2012, 23:14
 Porażająco jednostronny artykuł. Panie Autorze Katoliku, sfrustrowani i nie mogący nikogo znaleźć mężczyźni, powinni najpierw przede wszystkim poszukać winy w sobie. To prawda, że wymagania kobiet rosną ( problem Panie autorze, jak może Pan już zdążył zauważyć, nie dotyczy wyłącznie katoliczek). Współczesny konsumpcyjny tryb życia działając na wszystkich sprawia, iż mężczyżni robią się miękcy, słabi, niezdoli i przede wszystkim niechętni do utrzymania siebie, tej ''Jedynej'' ( o rodzinie już nie wspominam ). Boją się angażować i poczuwać do odpowiedzialności.Coraz częściej pozwalają natomiast, by to ''ona'' ich utrzymywała '' bo czasy takie ciężkie''. Samemu natomiast najwygodniej jest pozostać wiecznym ''Piotrusiem Panem'', póki można, na utrzymaniu mamy. Taki spotykając się z dziewczyną ( sam nie będać specjalnie atrakcyjnym) ma wymagania począwszy od czubka głowy, na pedicure kończąc. Najmniejsza kreska na czole może przecież przekreślić idealny fenotyp jego hipotetycznych (tfu!) dzieci, o ile koniec końców, któraś skrajnie nieszanująca się '' poszukiwaczka'' - zechce mu je łaskawie dać. Niby to stawia na wartości, ale ani Pan Bóg ani Jego święta wola nie pozwolą mu na ubieganie się o względy brzydkiej dziewczyny. Za to atrakcyjna nie ma prawa go odrzucić, a jeśli to zrobi, to oczywiście interesują ją jedynie uroda i pieniądze, czyli to, co przemijające. Kobiety zaś są teraz coraz bardziej zaradne, samodzielne i coraz lepiej wykształcone. Nic dziwnego, że ich wymagania odnośnie partnera rosną. Oczywiście Panowie dobrze wiem, że ten ponury rysopis nie dotyczy Was wszystkich. W tym wypadku możecie tylko konfronotować się z nim, wzdychając z ulgą ile to rozczarowań, jakimś dobrym, mam nadzieję i atrakcyjnym dziewczynom za Waszą sprawą zostanie oszczędzone. 
B
bb
8 lipca 2012, 22:17
Artykuł - żałosny...
M
Max
8 lipca 2012, 21:15
Rozwiązaniem problemu młodych katolików polegającego niemożności odnalezienia "drugiej połówki" są portale typu przeznaczeni.pl. W końcu żyjemy w XXI wieku. Umówić się na randkę z poznaną w internecie osobą podzielającą nas system wartości to nie grzech i po kilku takich wieczorach każdy trafi na kogoś z kim zechce spędzić resztę życia. Trzeba tylko się postarać
M
małgo
8 lipca 2012, 19:30
oj chyba troszkę niesprawiedliwy ten piąty argment i nie dlatego, że chcę zachować solidarność płci, jednak mężczyźni wiele lepsi w tym względzie nie są! Facet bowiem z jednej strony mówi , że liczy się piekno wewnętrzne, ale z "brzydką" się nie umówi. Wymagania są podstawą dobrego związku, tyle tylko, że wpierw trzeba wymagac od siebie, a potem od drugiej osoby! ;) A co do męskiej wiary, facet, który potrafii klęknąć i nie wstydzi się tego, będzie też potrafił "wierzyć przy piwie"
V
vega
8 lipca 2012, 18:28
Co bardziej wartościowy facet zdecydowanie nie tkwi "w kościele", raczej wpada do duszpasterstwa własnie szukać żony. Własnie tych "aktywnych" w kościele charakteryzuje ograniczone myślenie. Dzielą swoją osobowość na 'być w kościele" i "być w świecie". Nie za bardzo potrafią te utarte po ograniczonych liniach schematy ze sobą pogodzić. Idzie za tym powierzchowność - nierzadko okraszona fałszem i wyjątkowo płytkim myśleniem. Nie każde duszpasterstwo tak jak "bycie aktywnym w kościele"dobrze służy STAWANIU SIĘ w pełni człowiekiem a raczej mało które - ze świecą szukać... Dla mnie - jako singielki - tekst nie tylko niczego nie wnosi ani nie odkrywa, jest po prostu sztucznym zlepkiem myśli różnych - nie za bardzo przystających do rzeczywistości. Może to własnie dowód na utartą jednostronną, albo "ćwierćstronną" ideologię - wyznawaną przez facetów w kościele?
AC
Ania CM
8 lipca 2012, 18:17
Artyku bardzo dobry. Zadziorny, ale mawiacy o elelmentach do 'poprawki'. W mysleniu, zachowaniu i odbiorze..drugiej plci. Walczmy ze stereotypami. Ten artykul to wlasnie popelnia. Ale natura to natura. O tym tez pamietajmy. Drogie Panie - wiecej dystansu i humoru. Wtedy latwiej zrozumiec to - wbrew pozorom-powazne i niestereotypowe przeslanie. A w zyciu meza :))
M
mari
8 lipca 2012, 17:08
Gdyby nie nasze lęki i obawy przed odrzuceniem, zranieniem, oceną, pewnie o wiele częściej byśmy ze sobą rozmawiali, zaczepiali się, zagadywali i może w konsekwencji poznawali się lepiej, tworząc zdrowe, fajne związki i przyjaźnie. Niestety nasza kultura, gdzie panuje kult sztucznego a nie Bożego piękna hamuje nas przed byciem sobą. Bądźmy ciekawi siebie nawzajem. Świat kobiet katoliczek nie sprowadza się do odmawiania różańca w intencji męża, a świat mężczyzn katolików nie jest ograniczony do "konkretów". Wpatrz się w ołtarz, a później przekręć głowę w prawo i w lewo, zobacz, jakim pięknem drugiego człowieka obdarza Cię Pan Bóg w Twojej wspólnocie, zachwyć się :)
K
kobitka
8 lipca 2012, 16:14
takie tam sklecone....a jak to ma się do rzeczywistości? Zgadzam się z tym, że nie można porównywac tego co było kiedyś(jak nasi rodzice byli młodzi) z tym co teraz mamy. Ale że kolega nie może znaleźć konkretu? Może go nie szuka... I całkowicie popieram to stawianie trudności... Jak inaczej sprawdzić czy komuś zależy, czy nie? I na ile to jest zwykłe zauroczenie, a na ile miłość? Dziewczętom(młodym kobietom) polecam zabrać się wraz z takim "kandydatem" np. na jakiś wolontariat(opieka nad osobami niepełnosprawnymi, nad dziećmi) i doświadczyć tam trochę trudności wraz z nim. Świetna sprawa,(jak sie zachowuje, jak reaguje na problemy) o! :) I nie zgodze się z tym , że trudno znaleźć kandydata na męża. (Może się go nie szuka, albo w nieodpowiednim miejscu?) Albo właśnie....szuka sie ideału(którego nie ma) Drogie Panie, i Panowie :) To na prawde nie takie trudne "odnaleźć siebie" w świecie.  Trzeba tylko nauczyć się obserwować siebie i innych:) I odważyć się później na głębszą relacje. Tak rodzi się miłość. Jeśli ktoś odczytał swoje powołanie do życia w małżeństwie...
G
grzesznik
8 lipca 2012, 15:46
Dlatego tak ważnym jest szukanie żony/męża na Drodze...
G
grzesznik
8 lipca 2012, 15:46
Dlatego ważnym jest szukanie żony/męża na drodze... 
MR
Maciej Roszkowski
8 lipca 2012, 14:56
 Dziewczęta stwarzajcie trudności! W mlodości nie bardzo mi się to  podobało , teraz widzę jak było mądre.
L
Luśka
8 lipca 2012, 14:36
Jestem za. Bardzo chciałabym, żeby mój facet miał swoje miejsce w Kościele - nie tylko obok mnie w ławce w niedzielę, ale ekipę, która może się wspierać, spotykać, modlić po męsku. Wręcz nie chcę, by on udawał, że przeżywa wiarę tak jak ja.
M
mrowka
8 lipca 2012, 14:17
Mysle,ze jest to kwestia tego co sie chce w zyciu. Dojrzalosci i decyzji oraz wyboru osoby jednej i konsekwencji w tym wyborze wiernosci.
L
luki87
8 lipca 2012, 13:52
Wiecie dlaczego nasi rodzice w wieku 20 lat osiągali stabilizację, a my w wieku lat  30stu?? bo oni od samego początku mieli pracę, wręcz nie mogli sobie pozwolić na to żeby nie pracować (taki był system). A jak jest teraz?? nie można zapominać o kwestiach ekonomicznych. Konkretny i odpowiedzialny facet nie może nie brać tego pod uwagę. Argument - że nam jest tak wygodniej - to jak dla mnie brednia!!
:
~:)
8 lipca 2012, 13:51
 W tym artykule duże widze z siebie, na szczęście mam to już za sobą:) Czy kościół jest miejscem do "łowienia" tych wspaniałych mężczyzn?.. moim zdaniem raczej nie. Są przecież wakacje i zdecydowanie lepiej kogoś poznać na szlaku turystycznym, lub w sklepie. Co bym nie napisał, artykuł fajny lecz trochę przesadny:)
Z
zielona
8 lipca 2012, 13:38
O czym jest ten artykuł? O dylematach przedmałzeńskich kobiet, czy o braku adekwatnego duszpasterstwa mężczyzn? Panu się nie podobają wymagania stawiane przez kobiety? To mają ich nie stawiać i brać byle co? Ależ nie, taką sytuację też Pan piętnuje... A "kastrowanie emocjonalne lub mentalne", to co to takiego? Ktoś wcześniej napisał, że artykuł płytki i pełen stereotypów - zgadzam się.
Z
zadziwienie
8 lipca 2012, 13:27
 Zawsze myślałam, że do kościoła chodzi się po to, aby się modlić. A teraz okazuje się, że chodzi się tam po to, aby wyjść  za mąż. Naprawdę dziwne to.
Z
zadziwienie
8 lipca 2012, 13:26
 Zawsze myślałam, że do kościoła chodzi się po to, aby się modlić. A teraz okazuje się, że chodzi się tam po to, aby wyjść  za mąż. Naprawdę dziwne to.
K
kobieta
8 lipca 2012, 13:22
 Co to znaczy "nieuporządkowany seks?" Co to za nowomowa? Z piątym wymaganiem to autor baaaaardzo przesadził, ale w tekście zapomniał dodać o przyziemnej umiejętności wymaganej od męża - mianowicie-  aby potrafił gotować. To jest bardzo ważna i potrzebna umiejętność. Ważniejsza niż ciągłe modlenie się.
M
m_
8 lipca 2012, 13:21
 kiepski, stereotypizujący artykuł. 
Maciej Paweł Grzelak
8 lipca 2012, 13:11
 Własnie w takim Duchu forumują się mężczyźni z Łodzi w grupie MĘŻCZYZN ŚW. JÓZEFA. Zapraszamy w każdy czwartek o godz. 19 do kościoła oo. Jezuitów przy Sienkiewicza 60. Żeby trafić na grupkę wystarczy popytać się mężczyżn stojących obok kościoła przed spotkaniem. ! Zapraszamy!
S
Sangiovese
8 lipca 2012, 13:00
Strasznie stereotypowe ujęcie kobiety.. męzczyzny zreszta tez.. Nic nie wnosi ten tekst, przykro mi.
E
ef.
8 lipca 2012, 12:57
 genialny tekst. dziękuję za niego w imieniu płci pięknej, zwłaszcza tej części, która potrzebuje od faceta konkretu ;)
K
Konkretna
8 lipca 2012, 12:52
Trochę płytkie myślenie. Modlić się nie chce i myśli, że Ewangelię będzie mógł stosować przy piwku. Bez modlitwy to marna będzie Ewangelia. Oto konkret ;)
J
Justi
8 lipca 2012, 12:49
bardzo prawdziwe stwierdzenia :)) ja też jestem kobietą i widzę jak duże wymagania mam względem płci przeciwnej:) świetny, błyskotliwy artykuł 
K
k
8 lipca 2012, 12:39
noo wreszcie jakiś konkret :) dziękuję, a co do kobiet to sama nia jestem i oj ile w tym prawdy o nas samych... przepraszam was mężczyźni za za duże wymagania, a tych innych za  za małe wymagania:)