Koniec z "wojną sprawiedliwą"? Papieskie "nigdy więcej wojny"

(fot. Łukasz Głowacki / MaskacjuszTV)

Debata nad adekwatnością stosowania pojęcia „wojny sprawiedliwej” we współczesnym, chrześcijańskim (i nie tylko) nauczaniu moralnym trwa od dawna. I z tej perspektywy warto także czytać uwagi dotyczące tego właśnie problemu zawarte w encyklice „Fratelli tutti”.

Wojna współczesna jest radykalnie inna, niż te toczone przed wiekami. Zazwyczaj ma ona charakter hybrydowy, często toczy się - nawet gdy określana jest mianem obronnej - poza własnym terytorium (tak było, by przypomnieć z wojną w Iraku, którą nie tylko George W. Bush, ale także część katolickich moralistów uznawała za wojnę sprawiedliwą), zazwyczaj cierpią w niej głównie cywile, bowiem pociągający za sznurki znajdują się niekiedy tysiące kilometrów dalej, a coraz częściej kluczowe „decyzje” podejmowane są przez algorytmy, a nie przez ludzi.

Zdehumanizowana wojna

I coraz częściej i mocniej się o tym mówi. Kilka lat temu na błyskawiczną dehumanizację i depersonalizację wojny wskazywał podczas spotkania ekspertów dotyczącego nowych metod prowadzenia walk arcybiskup Ivan Jurkovic, obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Świat, w którym systemy autonomiczne zarządzają, rygorystycznie lub według kryteriów przypadkowości, fundamentalnymi kwestiami związanymi z życiem ludzi i narodów, doprowadzi nas niezauważalnie do dehumanizacji i osłabienia więzi prawdziwego i trwałego braterstwa rodziny ludzkiej” - zaznaczał hierarcha. Sztuczne, pozbawione kontroli ludzkiej systemy militarne - uzupełniał arcybiskup - prowadzą nieuchronnie do „nieodwracalnej zmiany charakteru działań wojennych, które staną się jeszcze bardziej nieludzkie, stawiając pod znakiem zapytania człowieczeństwo naszych społeczeństw”.

DEON.PL POLECA

Ta ostra ocena zautomatyzowanych sposobów zarządzania konfliktem ma dość oczywisty powód. Sztuczna inteligencja kieruje się w procesach decyzyjnych wyłącznie algorytmami skuteczności, a nie kategoriami moralnymi. To zaś oznacza, że jeśli odkryje ona skuteczną metodę działań wojennych, to w ogóle nie będzie oceniała ich (bo jest z definicji do tego niezdolna) moralnej dopuszczalności.

„W obliczu dzisiejszych wyzwań zadania te stają się coraz bardziej złożone i zbyt skomplikowane, aby można je było powierzyć maszynie, która na przykład byłaby nieskuteczna w obliczu dylematów moralnych lub pytań wynikających z zastosowania tzw. zasady 'podwójnego skutku’” - mówił arcybiskup.

Zasada ta, przypomnijmy stanowi, że… moralnie dopuszczalne są działania, które prowadząc do dobrego celu mogą mieć - potencjalnie - złe, choć niezamierzone, skutki. Automatyzacja podejmowania decyzji w procesie działań militarnych prowadzi także do wymazania, a przynajmniej rozmycia odpowiedzialności konkretnych osób za konkretne decyzje, co bardzo utrudni jakiekolwiek późniejsze pociąganie do odpowiedzialności zbrodniarzy wojennych (bo trudno będzie za masowy mord osądzić komputer). Nie bez znaczenia jest także to, że takie uprzemysłowienie wojny w istocie odbiera jej ludzki (nawet jeśli jest to człowieczeństwo zdegenerowane) charakter.

Wcześniej arcybiskup Cantenbury, Rowan Williams, zapoczątkował fascynującą debatę nad tym, czy w ogóle kategoria wojny sprawiedliwej powinna zostać zachowana, w czasach, gdy dotychczasowe jej kryteria zostały kompletnie rozmyte. George Weigel odpowiadał mu, w fascynującym eseju Moral Clarity in a Time of War” George Weigel, że mimo wszystkich zmian nauczanie Kościoła w sprawie wojny sprawiedliwej powinno zostać zachowane, nawet jeśli trzeba będzie nieco przesunąć akcenty w kwestii jej kryteriów. Z perspektywy tradycyjnej nauki Kościoła jest to oczywiście stanowisko uzasadnione, ale… wcale nie jest jasne, czy prezentował je także św. Jan Paweł II.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że nawet gdy w Katechizmie czy niektórych z dokumentów, przywoływał on klasyczną kategorię wojny sprawiedliwej, to jednocześnie żadnej z wojen toczonych na przełomie XX i XXI wieku nigdy nie uznał za sprawiedliwą, i każdą tak samo potępiał. Oczywiście tradycyjne nauczanie Kościoła kwestię oceny sprawiedliwości wojny pozostawia niezmiennie politykom, ale… mocne ostrzeżenia i apele o zachowanie pokoju zarówno w przeddzień konfliktu w Afganistanie, jak i Iraku nie pozostawiają wątpliwości, co do tego jakie było wówczas stanowisko samego św. Jana Pawła II. Nie brak także bardziej oficjalnych wypowiedzi papieża z Polski, który mocno przypominał, że jeśli w ogóle ma być mowa o działaniach militarnych, to powinny być one obronne i mieć „na celu ochronę ludności i pomoc humanitarną oraz rozbrojenie agresora”, nie mogą powodować „większego zła od tego, jakie przyniosła tocząca się wojna” i wreszcie „prowadzona być powinny przez ONZ, czyli przez organizację reprezentującą wszystkie narody świata”.

Benedykt XVI, a dokładnie kard. Joseph Ratzinger, choć uznawał np., że atak aliantów na Niemcy był wojną sprawiedliwą, to jednocześnie nie wahał się postawić pytania, „czy dziś możliwe jest jeszcze, i na jakich warunkach, coś podobnego do wojny sprawiedliwej, to znaczy zbrojna interwencja, służąca pokojowi i prowadzona według kryteriów moralnych, przeciwko nieprawym reżimom”?

„Nigdy więcej wojny”

I właśnie z perspektywy tej dyskusji, fascynującej i intelektualnie i moralnie, trzeba odwołać się, gdy czytamy „Fratelli tutti” Franciszka. Ono jest kontynuacją wcześniejszych rozważań, także samego Franciszka, i doprowadza nas do miejsca, w którym obecny papież podejmuje pytanie swojego poprzednika.

Czy istnieją jeszcze okoliczności, w których możemy mówić o wojnie sprawiedliwej? Czy zmiana sytuacji, zmiana charakteru wojny i specyfika współczesnych konfliktów nie jest taka, że kategoria ta przestała obejmować realne sytuacje? Franciszek, choć sprawa jest stawiana przez niego niezwykle mocno, rozpoczyna od uważnej analizy obecnych sytuacji i usprawiedliwień wojen, w tym także usprawiedliwienia jakim jest właśnie kategoria wojny sprawiedliwej.

„Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o możliwości uprawnionej obrony przy użyciu siły zbrojnej, co oznacza wykazanie, że istnieją pewne „ścisłe warunki uprawnienia moralnego” - zauważa papież i dodaje, że zbyt „łatwo jest jednak popaść w zbyt szeroką interpretację tego możliwego prawa”.

O czym jest tu mowa? O mechanizmie medialnym i politycznym, w którym każdy atak jest przedstawiany jako prewencja, obrona wartości itd. Problem z tymi usprawiedliwieniami, zdaniem papieża jest tylko taki, że często opinia publiczna nie zna prawdziwych okoliczności wydarzeń, prawdziwe intencje są zazwyczaj ukryte, a jakby tego było mało argumentacja moralna często jest pozorna, bowiem w bardziej oczywistych sprawach nie interweniuje się, gdy jest to sprzeczne z interesem globalnych graczy. Jakby tego było mało nie istnieją już obecnie metody ograniczonych działań wojennych, bowiem każde z nich mogą w sposób niekontrolowany eskalować.

„Chodzi o to, że od czasu rozwoju broni jądrowej, chemicznej i biologicznej, a także ogromnych i coraz większych możliwości, jakie dają nowe technologie, wojnie dano niemożliwą do skontrolowania moc niszczycielską, która uderza w wielu niewinnych cywilów. Doprawdy „ludzkość nigdy nie miała tyle władzy nad sobą samą i nie ma gwarancji, że dobrze ją wykorzysta”.

Nie możemy już zatem myśleć o wojnie jako o rozwiązaniu, ponieważ ryzyko prawdopodobnie zawsze przeważy nad przypisywaną jej hipotetyczną użytecznością. W obliczu tej sytuacji, bardzo trudno jest dziś utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich wiekach, by mówić o możliwości „wojny sprawiedliwej”. "Nigdy więcej wojny!” - wskazuje Ojciec święty. Co to oznacza? Odpowiedź jest prosta. Franciszek nie tyle odrzuca samą kategorię wojny sprawiedliwej, ile wskazuje, że w zmiennych okolicznościach nie da się jej racjonalnie i moralnie stosować, a charakter współczesnych wojen uniemożliwia brak eskalowania konfliktów.

Papież zauważa także, i na te słowa warto spoglądać, nie tylko z perspektywy teologicznej, ale i praktycznej, mając na względzie kolejne konflikty, z jakimi przyszło się mierzyć światu w minionych latach, że jak dotąd większość przedstawianych jako konieczne wojen przyniosło skutki raczej odwrotne od zamierzonych. Franciszek pokazuje to odwołując się do doświadczenia najsłabszych.

„Każda wojna pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości, haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła. Nie poprzestawajmy na dyskusjach teoretycznych, pochylajmy się nad ranami, dotykajmy ciała tych, którzy zostali poszkodowani. Przyjrzyjmy się wielu niewinnym cywilom, wymordowanym jako „przypadkowe ofiary”.

Zapytajmy poszkodowanych. Zwróćmy uwagę na uchodźców, na tych, którzy ucierpieli na skutek promieniowania atomowego lub ataków chemicznych, na kobiety, które straciły swoje dzieci, na dzieci okaleczone lub pozbawione swego dzieciństwa. Zwróćmy uwagę na prawdę o tych ofiarach przemocy, spójrzmy na rzeczywistość ich oczyma i wysłuchajmy ich historii z otwartym sercem. "

"W ten sposób będziemy mogli dostrzec otchłań zła w samym sercu wojny i nie będzie nam przeszkadzać, że potraktują nas jako naiwnych, bo wybraliśmy pokój" - wskazuje. To nie jest perspektywa wielkich spraw, wielkich interesów, ale zgwałconych na wojnie kobiet, pozbawionych dzieciństwa dzieci, wypędzonych ze swoich domów ludzi. Z tej perspektywy trzeba zawsze szukać innych rozwiązań, niż wojna.

To nie jest pacyfizm

Czy oznacza to zawsze odmowę przemocy? Czy jest to wezwanie do zasady non violence, czy radykalnego pacyfizmu? Nie wydaje się, bowiem w innych swoich dokumentach i wypowiedziach papież Franciszek wzywał państwa świata do pokojowych i ograniczonych interwencji militarnych. Ale i w tej sprawie, jak się wydaje, wskazana jest niezwykła ostrożność, bowiem tego rodzaju interwencje często są w rzeczywistości jedynie zamaskowaną formą obrony interesów głównych światowych graczy.

Mając to jednak w pamięci trzeba też jasno powiedzieć, że są sytuacje, w których nie da się obronić niewinnych cywilów, bez zaangażowania środków militarnych. Te ostatnie muszą być jednak ograniczone - i to zarówno jeśli chodzi o metody walki, jak i czas. Jakie kryteria powinny tym kierować? Wydaje się, że przedstawił jej kilkanaście lat wcześniej św. Jan Paweł II, który podkreślał, że jeśli już mowa o działaniach militarnych to powinny być one obronne i mieć „na celu ochronę ludności i pomoc humanitarną oraz rozbrojenie agresora”, nie mogą powodować „większego zła od tego, jakie przyniosła tocząca się wojna” i wreszcie „prowadzona być powinny przez ONZ, czyli przez organizację reprezentującą wszystkie narody świata”.

Tyle w kwestii praktycznej, ale wydaje się, że sam Franciszek uważa, że chrześcijanie powinni pójść jeszcze dalej. A doskonale jego myślenie w tej sprawie podsumowali uczestnicy watykańskiej konferencji zorganizowanej przez Papieską Radę Iustitia et Pax oraz Pax Cristi International, którzy zaapelowali do Franciszka o napisanie encykliki, w której odrzuciłby on samą teorię wojny sprawiedliwej.

„W czasach pełnych ustrukturalizowanej, rozpowszechnionej przemocy Jezus głosił zupełnie nowy porządek, oparty na odrzucaniu przemocy i bezwarunkowej miłości Boga. Jezus wzywał swoich uczniów do miłości nieprzyjaciół (Mt 5,44) […]; do odrzucenia przemocy w oporze wobec czyniących zło (Mt 5,39); do budowania pokoju; do wybaczania i skruchy; oraz do bycia bogatymi w miłosierdzie (Mt 5–7). Jezus praktykował odrzucenie przemocy poprzez aktywny opór wobec systemowej dehumanizacji, jak wtedy gdy – wbrew regułom szabatu – uzdrowił mężczyznę z uschłą ręką (Mk 3,1–6); gdy przeciwstawił się możnym i kupcom na dziedzińcu świątynnym (J 2,13–22); gdy pokojowo, lecz zdecydowanie stanął w obronie kobiety oskarżanej o cudzołóstwo (J 8,1–11); gdy – w noc przed swoją śmiercią – nakazał Piotrowi schować miecz do pochwy (Mt 26,52)” - napisali uczestnicy konferencji. „Dla naszego Kościoła nadszedł czas, aby był żywym świadkiem i inwestował znacznie większe środki ludzkie i finansowe na rzecz promowania duchowości i praktyk czynnej rezygnacji z przemocy oraz formowania i szkolenia naszych wspólnot katolickich w skutecznych działaniach odrzucających przemoc” – uzupełnili.

I wiele wskazuje na to, że uwagi Franciszka zawarte w „Fratelli tutti” są odpowiedzią na ten apel. Czy to zatem koniec dyskusji? Nie, bo jak wspomniałem konieczne jest teraz wypracowanie moralnej oceny godziwości pokojowych, międzynarodowych interwencji militarnych. One także mogą rodzić zło, ale ich brak może rodzic zło jeszcze większe. A zatem przed nami jeszcze długa , niezwykle interesująca, dyskusja.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Koniec z "wojną sprawiedliwą"? Papieskie "nigdy więcej wojny"
Komentarze (9)
SA
~Stanisław Anczakowski
14 listopada 2020, 12:48
Drogi Autorze co by było gdyby Rosjanie ze wszystkimi swoimi paskudnymi wadami nie wygrali wojny ? pewnie byś tego tekstu nie pisał bo miało nas Polaków być milion i mieliśmy służyć do czyszczenia szaletów , nie napisałbyś bo byś nie potrafił czytać , Jdene papież jedno a drugi Jan Paweł Wielki powiedział że chrześcijaństwo to nie pacyfizm ? KTÓRY MÓWI PRAWDĘ ?
SM
~Staszek M
12 października 2020, 18:10
Nic nowego. Z tzw. "wojną sprawiedliwą" ponad 30 lat temu rozprawiał się Eugen Drewermann. Spotkały go za to konkretne kary kościelne. Ktoś go dziś zrehabilituje? Przeprosi?
CM
~Chrabąszcz Majowy
12 października 2020, 15:31
Namówmy Pana Boga, żeby zagościł w życiu wszystkich ludzi. Realnie, tak jak doświadcza się drugiego człowieka, albo jeszcze bardziej. Wtedy wszyscy będziemy pragnąć tylko Jego obecności, pełnej miłości i szczęścia. W przeciwnym razie wierzący będą małą grupą ludzi przekonujących samych siebie, że Bóg jest w Piśmie Świętym, drugim człowieku, pięknie stworzenia itd. A potem będziemy klikać łapki na Deon-ie, nie trudząc się nawet dodaniem komentarza.
TK
~Teresa Kowalczyk
14 października 2020, 08:51
Oto stoję u drzwi i kołacze ..... jest piękny obraz przedstawiający Jezusa pukającego do symbolicznych drzwi serca ,te drzwi maja klamkę tylko od strony tego który może Jezusa zaprosić lub nie .To my możemy stać się mali i prości jak dzieci i prosić o pomoc albo żyć na własnych zasadach
AS
~Antoni Szwed
12 października 2020, 09:58
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że każdy konflikt zbrojny jest zły, bo niesie z sobą śmierć ludzi i zniszczenie ich dobytku, zwłaszcza dziś przy nagromadzeniu takiej ilości broni masowej zagłady. We "Fratelli tutti" przywołuje się pojęcie "wojny sprawiedliwej, ale niestety nie otrzymujemy odpowiedzi czym ona miałaby być lub nie być. Wszystko to mętne i słabo określone. Nie ulega wątpliwości, że każdy agresor winien być potępiony w całej rozciągłości. Jeśli jedno państwo napada na drugie (w tym prewencyjnie) to jest to ZŁO. Ale przecież nie może być złem obrona państwa przed agresorem. Obrona ludności napadniętego kraju z definicji jest dobra. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której polscy żołnierze nie broniliby kraju we wrześniu 1939 roku przed bestialskim niemieckim agresorem. Taka obrona nie może być niesprawiedliwa. Inną sprawą są tzw. pokojowe ingerencje różnych światowych "żandarmów" wobec jakiegoś państwa. To może budzić wątpliwości czy nie jest to agresja pod pozorem obrony.
KO
~Kt Oś
12 października 2020, 15:23
@Antoni Szwed. Polska też brała udział w niby-pokojowych interwencjach w Iraku i Afganistanie. Dlaczego teraz wzbrania się przed udzieleniem pomocy tym, którzy z tych krajów uciekają? Na Lesbos chyba ponad połowa ubiegających się o azyl to Afgańczycy.
KO
~Kt Oś
13 października 2020, 14:58
Czy ktoś z minusujących mógłby odpowiedzieć?
MW
~Maciej Wylężek
15 października 2020, 10:56
A co to ma do rzeczy w kontekście napaści Niemiec i Sowietów na Polskę w roku 1939?
KO
~Kt Oś
16 października 2020, 13:26
Pan Antoni napisał"Jeśli jedno państwo napada na drugie (w tym prewencyjnie) to jest to ZŁO." - my też"prewencyjnie" napadaliśm, ale teraz nie chcemy w żaden sposób ponosić tego konsekwencji. Na II wojnie światowej historia się nie skończyła.