Papież, zielonoświątkowcy, Świadkowie Jehowy

(fot. PAP/EPA)

Czy papież, który prosi zielonoświątkowców o wybaczenie zła, którego doznali także od katolików, występuje przeciw nauczaniu Kościoła? Czy wskazuje nam jednak, że w relacjach z innymi wyznaniami nie jesteśmy bezgrzeszni?

Temat zła wyrządzonego przez Kościół rzymskokatolicki i jego wiernych jest zawsze bardzo delikatny. Spore emocje wzbudzały oficjalne akty ekspiacji za winy Kościoła wobec nie-katolików, jakie święty Jan Paweł II uczynił elementem obchodów kolejnego Millenium Kościoła u progu XXI wieku. Jedni argumentowali, że to konieczność i znak uznania przez Kościół pielgrzymujący na ziemi własnej ułomności. Dla innych był to koronny dowód na to, że Kościół po Soborze Watykańskim II (oraz sam Jan Paweł II) osłabiają tożsamość i wielkość rzymskiego katolicyzmu. W polskich realiach te ostatnie uwagi były wypowiadane w dość stonowany sposób. Poza kręgami zdeklarowanych tradycjonalistów rzadko kto chciał wprost, i to mocno, krytykować Papieża-Polaka. Ale temat pozostał otwarty i wciąż stanowi jeden z elementów sporu między reprezentantami różnych wizji katolicyzmu.

Dziś sytuacja jest także o tyle inna, że pochodzący z Ameryki Południowej papież Franciszek nie cieszy się już taką estymą nie tylko wśród co bardziej krewkich polskich "wojujących katolików". A, szczerze i nieco żartobliwie mówiąc, odnoszę wrażenie, że kompletnie nie interesuje go, jak recenzują go nadwiślańscy "wojujący katolicy". Niemniej sama kwestia wciąż pozostaje: czy papież ma prawo przepraszać zielonoświątkowców i stwierdzać, że wśród tych, którzy ich "prześladowali i potępiali" byli także katolicy, "skuszeni przez diabła". Niewykluczone, że wypowiedź papieża Franciszka wiąże się wprost z latynoamerykańskim kontekstem: gdyż właśnie w Południowej Ameryce zielonoświątkowcy zaczęli odnosić znaczne sukcesy misjonarskie, zresztą kosztem Kościoła rzymskokatolickiego.

DEON.PL POLECA

W naszych realiach to zagadnienie może wyglądać nieco egzotycznie: zielonoświątkowcy są dość nieliczną, rzadko obecną w przestrzeni publicznej konfesją. Próbowałem zatem, zastanawiając się nad słowami Franciszka, znaleźć dla siebie i czytelników jakąś analogię z naszego podwórka. I pomyślałem - przy całej niedoskonałości tego porównania - o Świadkach Jehowy. Pod ich adresem wielokrotnie słyszałem ze strony osób deklarujących się jako katolicy (może bardziej w czasach dzieciństwa i nastoletnich lat niż obecnie) określenia w rodzaju "kocia wiara", szyderstwa i złe słowa.

Często się zastanawiałem, skąd taka pogarda wobec tych ludzi, którzy mają odwagę chodzić od domu do domu i przekonywać do swoich - owszem, fałszywych - przekonań religijnych. Czy był w tym w jakiś ukryty wstyd, że to oni mają śmiałość mówić obcym ludziom o swojej wierze? Czy właśnie ta ich inność w "katolickim żywiole" w Polsce powodowała tę szczególną postawę wyższości, pełną niekiedy lekceważenia? Niekiedy zresztą odnosiłem wrażenie, że im bardziej powierzchowna wiara, tym więcej agresji wobec Świadków Jehowy.

Teraz chyba się to trochę zmienia: pytanie, czy dlatego, że jako katolicy mamy dziś większe problemy "w świecie i ze światem", czy także dlatego, że wielu Polaków-katolików jednak przez ponad dwie dekady III RP zobojętniało religijnie i jest im wszystko jedno, kto puka do ich drzwi/dzwoni domofonem: komiwojażer, roznosiciel ulotek czy Świadkowie Jehowy. Zatem, nie wykluczam, że w polskim kontekście papież Franciszek powiedział nam: bracia i siostry, nie wynoście się tak ponad tych ludzi, nie krzywdźcie ich złym słowem i swoją pogardą. Bo ostatecznie wystawia ona świadectwo nam, nie im. A taki "ekskluzywizm" to budowanie na piasku. I tak właśnie rozumiem, przynajmniej część wypowiedzi papieża Franciszka i jego prośbę o przebaczenie skierowaną na ręce włoskich zielonoświątkowców.

Ale muszę dodać tu inną rzecz, której - szczerze mówiąc - nie rozumiem. Chodzi mi o pokrótce zarysowaną przez papieża na spotkaniu ze zborem zielonoświątkowców "teologię jedności". DEON.PL cytuje za KAI informację serwisową, z której wynika, że papież mówił o "Kościele w różnorodności", a ta różnorodność jest "pojednana przez Ducha Świętego". I dalej: "Zatrzymujemy się, patrzymy na siebie nawzajem i widzimy, że jesteśmy dość podobni". Przyznam szczerze, że tu mam znów poczucie słynnej już franciszkowej "poetyki niedopowiedzeń" (na boku zostawiam kwestię, czy to kwestia przekładu, itp.). No bo znów pojawia się kwestia: czy jesteśmy wszyscy częścią jednego Kościoła powszechnego "w różnorodności", który jest w jakiś sposób nadrzędny wobec Kościoła katolickiego? Czy po prostu "jesteśmy do siebie dość podobni" i łączy nas bycie chrześcijanami, czyli pewien zawężony depozyt prawd wiary, ale jednak zielonoświątkowcy są poza Kościołem? Co wydaje się dość oczywiste, ale dziś w Kościele bywa problem z oczywistościami. Przyznam, że takie niuanse (ale "w szczegółach diabeł siedzi") utrudniają mi niekiedy wiele w odbiorze niektórych papieskich wypowiedzi, którym chciałoby się - w części - z całych sił przyklasnąć. Tym bardziej - przypomnę - w Ameryce Południowej zielonoświątkowcy zaczęli stanowić w ostatnich dekadach naprawdę znaczną konkurencję dla Kościoła rzymskokatolickiego, co mocno zastanawia.

Myślę jednak, że "program minimum" w słowach papieża skierowanych do zielonoświątkowców, które równocześnie były sygnałem dla katolików jest dla nas wiążący: wiara to nie metoda na okazywanie pogardy. Nawet uznanie wyjątkowości rzymskiego katolicyzmu, jako "sakramentu zbawienia" nie usprawiedliwia złośliwego czy obelżywego traktowania innowierców: ani zielonoświątkowców, ani choćby tych, których w Polsce nazywa się wciąż niekiedy wyznawcami "kociej wiary".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież, zielonoświątkowcy, Świadkowie Jehowy
Komentarze (143)
B
Bogdan
8 maja 2017, 00:25
Prawdziwa grupa Jezusa Chrytsusa nie przeprasza za morderstwa, ponieważ miłuje swoich nieprzyjaciół i ich nie zabija na wojnach.
R
rafi
18 lutego 2015, 20:13
Dla mnie - umiejętność dojrzenia winy w sobie, i umiejętność przyznania się do tej winy świadczy o czyjejś wielkości.
M
Milosc
18 lutego 2015, 19:35
Kościół w różnorodności pojednany w Duchu Świętym - przepięknie wypowiedziane. Kościół to wspólnota, która ma łączyć wszystkich ludzi, a nie dzielić na wyznawców tej religii czy innej. Papież Franciszek dostrzega, że problem, przed którym stoi dziś świat, ma charakter duchowy. Na świecie ludzie stworzyli mnóstwo podziałów - państwa, partie, religie... Jeśli przyjrzymy się samej religii chrześcijańskiej to zobaczmy ile odłamów powstało w jej obrębie. I jedni nie mogą się dogadać z drugimi, bo czują wyższość swoich przekonań nad drugimi. A Bóg pozostaje jeden i ten sam - i tylko On stojąc ponad tym wszystkim w Królestwie Absolutu powiedziałby dziś "Każda wiara jest Jedyną Prawdziwą dla tych, którzy ją za taką uważają. Ponieważ w cokolwiek wierzysz - będzie ci dane." Nie istnieje jedna droga na szczyt - wszystkie drogi do niego prowadzą. Żadna nie jest lepsza ani gorsza - każda jest po prostu INNA, różna lecz właściwa skoro prowadzi do Boga. Człowiek też jest po prostu człowiekiem i choć każdy jest inny, to jednak wszyscy są do siebie podobni.
M
Milosc
18 lutego 2015, 19:36
Bóg stworzył przeogromny wszechświat, w tym malutką Ziemię - miejsce przyjazne dla wszystkich - zaludnił całym Bożym stworzeniem, człowieka stworzył na swój obraz i podobieństwo obdarzając go tymi samymi atrybutami - zdolnymi, by kochać i szanować - tak jak On to robi, pomagając, gdy ktoś poprosi, lecz nie ingerując w wolną wolę swojego Dzieła. I co robimy? Toczymy wojny i konflikty roszcząc sobie prawo do wyłączności na Miłość Boską, Zbawienie i dostanie się do Raju. Skończmy już z tą małostkowością, marginalizowaniem, obrażaniem i prześladowaniem ludzi niebędących wyznawcami "jedynej prawdziwej religii". Bóg w całej świadomości własnego Stworzenia i miłości do Dzieła, którym m.in. jesteśmy my-ludzie nie straszyłby potępieniem tego dzieła. Bo jest Miłością. Bo jest Tchnieniem, Inspiracją, Świadomością. Kiedy wreszcie my wszyscy, w Jedności, Dzieci Boże zamiast ciągle ujmować, zamiast wypierać się Boga w sobie, zaczniemy tę boskość w końcu dostrzegać? "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" - niech Słowo stanie się Ciałem i trwa po wsze czasy.
ZS
Zaprzec sie siebie
18 lutego 2015, 18:15
Ja spotkalam sie z Kosciolem Zielonoswiatkowym w miescie Swiebodzin/woj.Lubuskie/ Jestem przekonana o wspolistnieniu ich wiernych w Duchu Swietym.
E
ewangelik
18 lutego 2015, 19:19
LUBUSKIE!!! m/ ekhm... jak już po prywacie, to cieszę się że kolega/koleżanka to napisała. Odrobina dobrej woli po obydwy stroach jest potrzebna do ludzkich kontaktów między sobą. A gdy spotka się też ze zrozumieniem, to można zdziałac naprawdę wiele z Bogiem! :)))
N
Niesioł
11 listopada 2014, 17:02
Posłuchaj bracie, jak tzw. "świadkowie" wypowiadają się na temat chrześcijan, katolików, ich wiary etc.
ZP
ZDRADZILI PARAFIĘ
7 sierpnia 2014, 12:18
PAN JEZUS DO MISTYCZKI SŁ.B. WANDY MALCZEWSKIEJ "Co do religii trzymajcie się tylko Rzymsko-Katolickiej, bo ta bez zmiany od Pana Jezusa pochodzi. Inne religie są wynalazkiem ludzi niemoralnych, więc o nich nawet myśleć nie można. Jak jeden jest Bóg, w Trójcy Świętej Jedyny prawdziwy, tak jedna jest tylko prawdziwa wiara przyniesiona z Nieba przez Pana Jezusa, głoszona przez Apostołów i przechowywana w Kościele Rzymsko-Katolickim, gdzie jej stróżem jest Ojciec Święty, jako najwyższy i nieomylny w rzeczach wiary i moralności - Pasterz. Z mojego koscioła parafialnego z Odnowy w DUCHU ŚW. pewien MŁODY świecki lider wyprowadził sporą grupę do Zielonoświątkowców. PARAFIA PONIOSŁA OLBRZYMIĄ STRATĘ, BÓL, CI LUDZIE DALEJ ROZSZERZAJĄ NIE TYLKO PO POLSCE ALE I PO ŚWIECIE SWE NAUKI....
C.
Chrześcijanin .
17 sierpnia 2014, 23:09
Zastanów się drogi " Zdradzili parafię " czym jest niemoralność ... 
P
Piotr
18 lutego 2015, 16:49
co za stek bzdur
K
KTO?
18 lutego 2015, 18:07
Dla jednych Wanda Malczewska lub inni...., dla wierzacychJEZUS CHRYSTUS ZBAWICIEL
Łukasz Lasocki
18 lutego 2015, 18:37
Brawo dla tego lidera, brawo dla duszpasterzy, faktycznie świetnie sprawdzili się w swoich rolach i obowiązkach. Takie przypadki się mogą zdarzyć jak nie czerpie się bogactwa jakie niesie duchowość KRK, choćby duchowość Maryjna czy kult świętych. Nie oznacza to, że "Zielonym" nie należy się elementarny szacunek, jak każdej osobie ludzkiej.
M
mason
3 sierpnia 2014, 14:50
Niniejszy komentarz kieruje w sposób szczególny do Autora artykułu.  1. Jest oczywistością przeproszenie za jakiekolwiek zło za które takiego przeproszenia nie było. Przynajmniej tak czyni w miarę kulturalny człowiek. Twierdzenie jakoby zadeklarowani tradycjonaliści krytykowali św. Jana Pawła II Autor wydaje się wyssał z palca lub "wraz z mlekiem matki."? Byłbym szczerze wdzięczny za jakiś konkret. 2. Nie bardzo wiem, kto wg.  Autora ukrywa się pod określeniem "wojujący katolik". Być może, to określenie dotyczy takich Katolików, którzy mają inne zdanie niż Autor, a samo określenie należy do repertuaru "dobrych słów"?
A
anonim
3 sierpnia 2014, 20:04
Twierdzenie jakoby zadeklarowani tradycjonaliści krytykowali św. Jana Pawła II Autor wydaje się wyssał z palca lub "wraz z mlekiem matki."? Byłbym szczerze wdzięczny za jakiś konkret. --- Proszę bardzo, oto konkrety, np. Bractwo Piusa X. Są to niewątpliwie zadeklarowani tradycjonaliści i  jednoznacznie krytykowali św. JPII za przeprosiny. Można się o tym przekonać choćby na stronie WWW ich serwisu: [url]http://www.gdynia.piusx.org.pl/index.php/inne-tematy/30-z-archiwum-zawsze-wierni/867-sawomir-cenckiewicz-papie-jan-pawe-ii-przeprasza[/url]
M
Mason
4 sierpnia 2014, 11:51
Dziękuję, teraz już wiadomo kogo Autor miał na myśli. Konferencja Episkopatu Polski 27 listopada 1998 r. w swoim komunikacie jednoznacznie określiła Bractwo Piusa X za grupę schizmatycką i jak do tej pory nie zmieniła swego stanowiska. Wiemy zatem kim wg. Autora są zadeklarowani tradycjonaliści. Rozumiem, że zadeklarowani moderniści to poprostu masoni...:)
A
anonim
4 sierpnia 2014, 15:18
Na początku, po Twoim pierwszym wpisie miałem jedynie nieokreślone odczucie że usiłujesz w coś pogrywać. Po ostatnim wpisie mam już pewność. Ale nie dam sobą manipulować i wykorzystywać się do Twoich niegodziwych celów. Dziękuję, teraz już wiadomo kogo Autor miał na myśli. --- Bezczelnie kłamiesz, świadomie i z premedytacją prowadzasz w błąd pisząc nieprawdę. Twierdziłeś, że: "Twierdzenie jakoby zadeklarowani tradycjonaliści krytykowali św. Jana Pawła II Autor wydaje się wyssał z palca lub "wraz z mlekiem matki."?" i prosiłeś o jakiś konkret. Więc podałem Ci konkretny przykład krytyki JPII przez tradycjonalistów. Ale Twoje przeinterpretowanie tego i twierdzenie na tej podstawie, że to konkretnie i wyłącznie ich miał autor na myśli to już bezczelne kłamstwa. I nie mam zamiaru w tym uczestniczyć, więc pogrywaj sobie sam ze sobą.
M
misjonarz
1 sierpnia 2014, 20:41
Jeszcze raz, a więc przy figurze Maryi na ścieżce pod reglami nie mogę "chwalić Pana" (no bo patrzę się na figurę a jest to zabronione) a gdy zamknę oczy i już nie patrzę to mogę to robić ? Teraz przerzucę sprawę na świątynie – jeżeli jestem w kościele i patrzę się na obraz, czy figurę, to wtedy mogę czy nie "chwalić Pana" ? W/g niektórych obrazy i rzeźby przeszkadzają "chwalić Pana", co jest ich tylko wymysłem, albo nieuświadomionym lękiem, lub raczej źle rozumianą religijnością wyniesioną z dzieciństwa. Nie rozwijam tematu, ale większość ludzi lękliwie podchodzących do wiary, czyli tzw skrupulanci mają z tym problem a skrupulantów nie brakuje, również u "braci odłączonych" (skrupulantyzm, czyli pewna forma perfekcjonizmu w wierze – np. "nie mogę być grzesznym", "muszę być czystym").  No więc obrazy, rzeźby i inne tzw. "dewocjonalia" przeszkadzają w/g niektórych w wierze, co jest w/ gmnie błędnym myśleniem, chociaż zawiera część prawdy – istnieje tzw. "magiczne podejście do wiary". No i właśnie, jeżeli ktoś takiego "magicznego myślenia" się nie wyzbędzie, to ma problem a problem może się ciągnąć bardzo długo. Teraz kończąć ponawiam pytanie – jeżeli patrzę na figurę, lub obraz to wtedy robię źle ?, a jeżeli zamykam oczy przed nim lub nimi, to wtedy robię dobrze ? Pytania są trochę retoryczne i podchwytliwe, ale w/g mnie w obu sytuacjach nie ma zła, czego nie rozumieją różni "bracia odłączeni". Tylko pytanie brzmi, jak im to uświadomić, lub tylko wytłumaczyć ? Oj ciężka sprawa, do niektórych nie przemawiają żadne tłumaczenia i argumenty.
M
misjonarz
1 sierpnia 2014, 20:37
Zatrzymam się tylko przy tych "wszelkich górach i pagórkach". Rozumiem to tak, że np na wycieczce górskiej mogę sobie nagle pomyśleć "sarnia skałko chwal Boga", "ścieżko pod reglami chwal i wychwalaj Boga", etc, etc. (jeżeli wszelkie pagórki, to mogę sobie wymyślić jaki i który pagórek może to robić). Załóżmy, że idę na wycieczkę ściężką pod reglami i nagle zatrzymuję się w miejscu gdzie jest figura Matki Bożeji i zaczynam myśleć, "ach jak dobrze, że Maryjo tutaj ze mną jesteś i chwalisz Pana". Oczywiście w/g niektórych nie mogę tak powiedzieć (z różnych względów), no to powiedzmy, że nie mogę, ale przecież mogę powiedzieć "ścieżko pod reglami chwal Pana" (no bo wszystkie góry i pagórki, no to też szlaki i ścieżki). Czyli proszę mi odpowiedzieć na pytanie, jeżeli zamknę oczy przy figurze Maryi to wtedy mogę powiedzieć – "ścieżko chwal Pana" ? No a jeżeli otworzę oczy, to też mogę tak powiedzieć ? Ok a jeżeli pójdę 1 km dalej od figury to wciąż mogę na ścieżce "błogosławić i wychwalać Pana, poprzez mówienie" – "piękna ściężko pod reglami chwal Pana" ? Specjalnie tak pytam, trochę przewrotnie, bo w/g niektórych mogę wychwalać Pana tylko w określonych okolicznościach (np na nabożeństwie, lub koncercie) a w innych to już nie mogę ? Ponadto, czy wychwalanie Pana musi zawierać słowa ?, a jeżeli zachwycam się przyrodą ożywioną i nieożywioną i w ten sposób chwalę Pana, to Go chwalę czy nie ? W/ g mnie chwalę Go i ma to o wiele większą wartość niż werbalne chwalenie Pana, gdyż wiadomo, że słowa są ograniczone.
C
CedrLibanu
2 sierpnia 2014, 01:34
"W/ g mnie chwalę Go i ma to o wiele większą wartość niż werbalne chwalenie Pana, gdyż wiadomo, że słowa są ograniczone." TAK, TAK, TAK i jeszcze raz TAK.
M
misjonarz
1 sierpnia 2014, 20:36
Zajmę się czym innym, a więc tzw. "wielbieniem Boga", które jest domeną ruchów charyzmatycznych w tym zielonoświątkowych. Co znaczy "wielbić Boga" ? W/g większości jest to rozumiane, jako "muzyczne mówienie Bogu jaki jest i co sprawia". Nie neguję, ale dla mnie to trochę dziwne, - przypominać Bogu o czymś co jest oczywiste. To takie dziwne a wręcz komiczne, mówić do Boga jaki jest lub jaki ma być, jakby On tego nie wiedział ? Ponadto mówienie do Boga i o Bogu nie jest i nigdy nie będzie pełne, bo Boga nie da się całkowicie określić w słowach, gdyż ludzki język jest i będzie w tej kwestii zawodny. Jednak można coś powiedzieć, ale to tylko wycinek rzeczywistości. Nie będę filozofował, bo można by bardzo dużo mówić w tej kwestii, ale zajmę się "wielbieniem Boga". Najwięcej "wielbienia Boga jest w psalmach", ale oprócz werbalnego wielbienia jest tam też bardzo dużo niewerbalnego wielbienia i jest ono niedookreślone – przykład: "Niechaj Cię wielbią, Jahwe, wszystkie dzieła Twoje i święci Twoi, niech Cię błogosławią" (ps. 145. 10), lub: "Chwalcie Jahwe z ziemi, potwory i wszystkie morskie głębiny, ogniu i gradzie, śniegu i mgło, gwałtowny huraganie, co pełnisz Jego słowo, góry i wszelkie pagórki. (ps. 148 7-9).
P
Piotr
1 sierpnia 2014, 22:24
Ukochanej osobie też mówi się, że się nam podoba, choć i tak ona wie, że nam się podoba, bo... tak jest miło, tak wyraża się uczucie miłości. Rodzice także powinni wyrażać swoją miłość do dzieci między innymi przez chwalenie ich. Chwalenie Boga nie powinno być "domeną", jak to napisałeś, Zielonoświątkowców, czy grup charyzmatycznych (jedno i drugie to nie jest jedno i to samo), bo chwalić Boga powinni WSZYSCY, a to że oni robią to w ten sposób, to Ciebie to w ogóle nie powinno obchodzić. To, że Ty byś się np. wstydził tak jak oni modlić, to że nie byłbyś taki otwarty jak oni, to, że uważasz ich za dziwaków, nie znaczy, że oni są od Ciebie gorsi. A tak wynika z Twojej wypowiedzi. Cytat z Twojej wypowiedzi: "Nie neguję, ale dla mnie to trochę dziwne, - przypominać Bogu o czymś co jest oczywiste." Nie negujesz, ale jednak negujesz. Jakie masz prawo mówienia, jak się powinno Boga wychwalać i co powinno się do Niego mówić? Jestem święcie przekonany, że On woli jak się mu śpiewa z serca niż biadolenie jak inni nie powinni się modlić. Oczywiście, że Boga nie da się chwalić tak jak na to zasługuje, ale to nie znaczy, że nie możemy się starać tego robić. Mówienie, że przecież Boga nie można wychwalić, to takie dla mnie pojście na łatwiznę, bo skoro nie można, to po? Siedźmy dalej smutni i poważni. Bogu należy się chwała w każdej postaci. Podobno nawet naszym cierpieniem można wychwalać Boga.
M
misjonarz
1 sierpnia 2014, 23:47
Miałem pisać więcej, ale uciekło, no cóż ?, nie chce mi się powtarzać dłuższego "posta", ale zadam pytania - co to znaczy smutek ?, oraz kto, gdzie i kiedy jest smutny ?, oraz co znaczy zły i dobry smutek ? i do kogo Jezus mówił - "błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni" ?
C
CedrLibanu
2 sierpnia 2014, 00:53
Chodzi o to, że Miłość pragnie być kochana - pragnie wzajemności, chce słyszeć, widzieć miłość, nawet okazywaną w sposób niedoskonały. Wymiana miłosnych spojrzeń - znasz to?... Zrozumiał to nawrócony św Franciszek, kiedy biegał wołając: "Miłość nie jest kochana!" - to jest dramat Boga, który wie, że relacja z Nim jest uszczęśliwiająca, a człowiek nie chce - ma prawo ... Czy pośród całej niestałości, zmienności, niepewności spraw tego świata nie jest dobrze zakotwiczyć się w Tym, którego Imię jest "Jestem, który Jestem" - niezmienny byt, bezpiecznie obecny zawsze, stały, wierny, nie podlegający zużyciu, niewyczerpane źródło mocy i energii?... Wisienka na torcie - wielbienie Boga uszczęśliwia człowieka. Modlitwa dziękczynienia jest chyba najprostsza - popatrz na przyrodę - ona nieustannie śpiewa hymn swojemu Stwórcy - ogniu, gradzie, śniegu, huraganie, wszystkie ptaki powietrzne, wszystkie stworzenia morskie... Jeśli kochasz patrzeć na piękno przyrody, nawet bez słów - nie jesteś daleko od wielbienia Boga... jesteś bliżej, niż możesz przypuszczać...
C
CedrLibanu
2 sierpnia 2014, 01:19
Smutek - każdy możliwy rodzaj cierpienia. Osoba na ogół wie, co dla niej jest smutkiem. Bóg, który jest ponad czasem, widział ten konkretny (każdy) smutek i przeżywał go jako swój własny w Ogrodzie Getsemani - "smutna jest dusza moja aż do śmierci". A oto "przyszedł anioł i Go umacniał" a "pot Jego był jak gęste krople krwi" - brzmi straszliwie, prawda?... Wyobraź sobie najdroższą twarz w takim cierpieniu... Boli? To ten smutek, o który pytasz jest tam na tej Twarzy.... Każde słowo w Piśmie Św ma ogromy ciężar gatunkowy, ugina się od treści. Do kogo mówił?... - do każdego, kto zechce przyjść - "przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię".
CP
Chwalenie Pana a figury i obrazy
1 sierpnia 2014, 20:34
Napiszę troszkę "przewrotnie", ale proszę mi coś wytłumaczyć, tzn nie rozumiem tzw zarzutu "bałwochwalstwa", iż my katolicy "oddajemy cześć obrazom i figurom". Jest to nie prawda i dobrze o tym wiedzą nasi braci ale przyczepiają się tego, jak przysłowiowy "rzep psiego ogona". Nie modlimy się do figur i obrazów ale te figury i obrazy przypominają nam Boga, świętych i Najświętszą dziewicę i dopiero ich wstawiennictwo może być dla nas jakimś wsparciem. Może być, bo jest to, wyłącznie Wola Boża, dlatego też wyłącznie wolą Bożą jest, komu udziela łask, np uzdrowienia za przyczyną Maryi i świętych. Tych uzdrowień (nieraz niewytłumaczalnych, lub nawet wskrzeszeń zmarłych) jest bardzo dużo ale sam odsetek wśród wiernych już nie. No i właśnie, zupełnie przeciwny biegun do "braci odłączonych", oni uważają, że każdy może dostąpić czegoś cudownego o ile tylko poprosi Jezusa lub Ducha Św. Dla katolików postawa taka jest sprzeczna, bo to nie nasza wiara o tym decyduje ale łaska Boga. Nie będę rozwijał tematu, bo nie ma na to miejsca i czasu, jeżeli ktoś jest zainteresowany, niech znajdzie dowody (nieraz naukowe) na takie uzdrowienia (a propo u nas katolików często cuda są badane przez naukowców).
HP
Henryk Pietras SJ
31 lipca 2014, 15:07
Widzę że mnósto Czytelników przeczytało ten tekst, więc - dla chętnych - mam jeszcze jeden na ten temat: https://www.academia.edu/7148394/Kosciol_jako_spolecznosc_zbawionych_-_proba_zrozumienia_aksjomatu_Poza_Kosciolem_nie_ma_zbawienia_
A
anonim
31 lipca 2014, 15:47
Ponownie dziękuję, za kolejny tekst. Jest trochę trudniejszy ale naprawdę warto się wysilić i przeczytać.
A
Ania
31 lipca 2014, 17:02
jak nie ma zbawienia jak Papież Franiciszek powiedzial że ateiści też mogą być zbawieni. Wszystko zależy tylko i wyłacznie od Boga i jego woli. Wszyscy ludzie którzy twierdzą kogo Bóg zbawi a kogo nie - stawiają się powyżej woli Boga.
D
DG
31 lipca 2014, 17:40
Okazuje się, że Augustyn wciąż jest najbardziej wpływowym twórca doktryny katolickiej. Jest mniej więcej dwadzieścia razy bardziej wpływowy niż Jezus Chrystus.
Z
zs
31 lipca 2014, 20:27
1. skąd wiadomo, że Mt 25,31-46 dotyczą tylko ludzi, którzy nie znali Chrystusa? 2. jeśli dobrze zrozumiałem - zbawieni będą wszyscy którzy należą do Kościoła, ale aby należeć do niego trzeba byc ochrzczonym. Popełnienie grzechu powoduje odpadnięcie od Kościoła (=utrata zbawienia, ewentualnie popadnięcie pod sąd uczynków), chyba że odbędzie pokutę 3. skoro odpadnięcie powoduje grzech to czy tym grzechem jest np. zabicie nienarodzonego dziecka poczętego w wyniku gwałtu? Wg KK tak, a wg Adwentystów - już nie? (oczywiście takich poważnych różnic jest więcej i tym bardziej utrudniają one ocenę sytuacji)
D
DG
1 sierpnia 2014, 01:13
Ani autorzy Biblii, ani późniejsi teologowie nie rozstrzygną za nas problemów, które w ich czasach nie istniały. Natomiast użycie rozumu może pomóc. Przykładem zerwanie z prześladowaniem czarownic. Choć Biblia nakazuje je zabijać, to nie robimy tego.
D
during
1 sierpnia 2014, 10:12
a szkoda :D
HP
Henryk Pietras SJ
31 lipca 2014, 06:40
Pozwolę sobie zaproponować mój niepublikowany tekst na ten temat: https://www.academia.edu/7304656/Spor_o_postrzeganie_Kosciola
A
anonim
31 lipca 2014, 09:35
Dziękuję. Warto przeczytać
P
protestant
31 lipca 2014, 11:30
Cenny tekst. Dziękuję!
BS
były student
31 lipca 2014, 15:02
Dzięki za tekst. Krótko, na temat, madrze i co najważniejsze z milością i szacunkiem dla innych braci w drodze. Chce się żyć. Były studnent, sluchacz wykładów Ojca HP z roku 1991 (dzisiaj lat 45 :-)
D
DG
31 lipca 2014, 17:20
Tekst ks. Pietrasa zawiera wiele cennych uwag, wszelako daje się streścić następująco: jest jakaś tajemnica Kościoła, ale nie bardzo wiadomo jaka. To o co było tyle szumu?
31 lipca 2014, 17:31
Dziękuję ojcu za ten tekst , oby więcej takich tekstów i w takim duchu.
Z
zs
31 lipca 2014, 17:32
Staram się być prostym człowiekiem proszę więc, by Ojciec wyjaśnił mi coś, co po przeczytaniu zaproponowanego tekstu znów stało się niejasne. Pisze Ojciec, że: "Każdy chrześcijanin zmierza do Chrystusa, jak i każda wspólnota chrześcijańska. Z punktu widzenia własnej „geometrii”, zmierza po linii prostej i najkrótszej". Jeśli dobrze rozumiem to tą własną geometrią jest przyjęty zbiór dogmatów, zasad, odpowiedzi na pytanie co jest grzechem a co nie. Zwłaszcza to ostatnie jest dla mnie ważne - proszę mi powiedzieć czemu należy szanować życie od naturalnego poczęcia skoro np. mogę wybrać Zjednoczony Kościół Chrystusa, który dopuszcza aborcje a ponoć nawet oferuje usługi w tym zakresie? Rozumiem, że jeśli w zgodzie z własnym sumieniem (czyli nie z wygody) dojdę do wniosku, że ich "geometria" jest poprawna, to nakaz szanowania życia już mnie nie obowiązuje? Proszę o potwierdzenie czy dobrze myślę, a jeśli nie to jakim cudem jednak można poznać, które kościoły nie prowadzą do Boga
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 00:38
Temat wiary religijnej jest w ogóle ciekawy. W ramach samego tylko wyznania katolickiego są znaczne zróżnicowania: od lefebrystów, którzy są bardzo przywiązani do tradycji KK i kwestionują nauki wypracowane podczas soboru watykańskiego II, którzy zostali obłożeni nawet ekskomuniką przez papieża; poprzez katolików „głównego nurtu” gdzie mieszczą się ludzie mniej i bardziej praktykujący – wspólnoty odnowy i zupełni letni, obojętni katolicy „z przyzwyczajenia”, po ultraliberalnych katolików np. niemieckich którzy jawnie kwestionują społeczne nauki kościoła w kwestiach seksualnych, itp. Już wśród katolików lefebryści i cześć katolików głównego nurtu uważają się nawzajem za heretyków ze względu na odmienny sposób oddawani czci Chrystusowi (lefebryści zarzucają katolikom g.n. brak szacunku dla tradycji, katolicy g.n. lefebrystom brak podporządkowania/ posłuszeństwa papieżowi. To sam katolicyzm. Dalej – wszyscy chrześcijanie. Składa się na tą grupę kilka tysięcy zróżnicowanych denominacji, których podstawową cechą wspólna jest wiara osobę Chrystusa (zdaje się, że wszyscy uznają jego boskość). Żeby tylko wskazać główne różnice w doktrynach: katolicy uznają protestantów za heretyków i vice versa, co oznacza, że jedni są przekonani, że ci drudzy, ze względu na odejście od istoty wiary (która różni się jak z tego wynika dla katolików i protestantów) – nie dostąpią zbawienia. Większa spójność między katolikami i prawosławiem, ale i tu są różnice bo ci drudzy nie uznają autorytetu papieża. Protestanci zarzucają katolikom i prawosławnym kult świętych i kult maryjny, jako herezję łamiącą dogmat kultu jednego boga.
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 00:40
Dalej. Trzy wielkie religie monoteistyczne: judaizm, chrześcijaństwo, islam. Chrześcijanie uznają, że Żydzi odrzucili wiarę w boga nie uznając Chrystusa za zbawiciela; Żydzi uważają że chrześcijanie wierzą w fałszywego boga – Chrystusa. I jest jeszcze Islam, który za prawdziwego boga uznaje Allacha, a nie Chrystusa w którego wiara nie zapewnia zbawienia bo Chrystus – co oczywiste – nie był bogiem (ale tylko w Islamie).  Co ciekawe Allach miał innego proroka – dość prymitywnego i brutalnego Mahometa, który też jest przedmiotem czci muzułmanów. Dalej. O ile można przy baaaaardzo dużej dozie dobrej woli uznać, że są jakieś punkty styczne religii monoteistycznych wywodzących się z Bliskiego Wschodu, to na świecie istnieją jeszcze inne religie i inni bogowie: np. hinduizm z wieloma bogami i jednym głównym, zupełnie inny niż 3 religie monoteistyczne, a wreszcie religie bez bogów: buddyzm, konfucjanizm, taoizm i shintō, religie plemienne Afryki, Oceanii, Ameryk, religie z bogiem dobry i złym, np: zaratusztrianizm – totalnie inne w swej wizji świata, zbawienia i życia po śmierci niż religie z bliskiego wschodu. Ale to nie koniec… Nie można zapomnieć, że przed obecnymi religiami istniały inne, dziś już nieaktywne religie, np. greckie i rzymskie panteony bogów, religie pogańskiej Europy z ich przeróżnymi konfiguracjami bogów i bożków. Totalnie inne i niespójne z np. chrześcijaństwem, judaizmem, islamem. Ale to nie koniec…. Ludzie wierząc w rzeczy metafizyczne, wierzą nie tylko w bogów opisywanych w religiach, albo w religie bez bogów. Poza religiami i bogami, ten tzw. „świat metafizyczny”, czy jak wolisz „mistyczny” pojawiający się w ludzkich przeżyciach to też świat wróżek, czarów, duchów, magii złej i dobrej, energii dobrej i złej, różnych ruchów typu „new age” itd. Jak rozmawiamy o duchowości/ mistycyźmie, to musimy mieć na uwadze także i tego typu przejawy ludzkiej „duchowości”. OK. To chyba wszystko.
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 00:43
I tu rodzi się pytanie: kto wierzy w prawdziwego boga i lub czy którykolwiek jest prawdziwy? Skoro każda religia ma swoje święte teksty, swoje nauczanie, swoją teologię itd….
Z
zs
31 lipca 2014, 00:54
I są dwa wyjścia - uznać że każdy ma swoją rację albo, że ktoś jest bliżej prawdy. Pierwsza opcja to relatywizm - tchórzostwo intelektualne i życiowe. W drugim wypadku - trzeba podjąć decyzję. Nie istnieje możliwość zweryfikowania nawet kilku z tej mnogości wymienionych kultów. Moje życie, moją rodzinę uratował Chrystus obecny w KK. Dziś szukam dróg by jak najlepiej przybliżyć się do Miłości. Ja wybrałem i mimo moich naprawdę potężnych wad pozwala mi żyć lepiej
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 01:21
zs, masz rację, oczywiście. tak samo jak rację ma mój znajomy muzułamnin, wyznawca Allaha, który mógłby - gdyby tylko zajrzął na tę stronę - napisać świadectwo, że ich życie, ich rodzinę uratował Allah obecny w Islamie. No i mamy obok siebie dwa świadectwa, dwóch wierzących ludzi w dwóch różnych bogów (Jezus i Allah), uwiarygadniające dwa różne wybory religii. I co dalej?
Z
zs
31 lipca 2014, 01:53
Ciągle to samo: trzeba wybrać. Najprawdopodobniej jeden z wyborów będzie dobry, drugi zły. Nie znam się na islamie,  ale wybór katolicki to wybór Miłosci. Miłości ofiarnej, której przykład dał sam Syn Boży. Żyć tak jak On - zrezygnować z siebie dla innych, poświęcić swoją samorealizację, przyjemności, korzyści z myślą o Żonie, dziecku, o pracownikach, klientach, a czasem i konkurentach. Doświadczyć krzyża (jasne dla dla kogoś z boku to krzyżyki, ale z wnętrza wyglądają one inaczej) i zmartwychwstania. Za każdym upadkiem doświadczać braku nadziei i cudu powstania. Doświadczyć swojej niemocy, chwili gdy wszystko oddasz w Jego ręce, zamkniesz oczy i czekasz na cud. Cud niezwykły,  bo nagroda jest niezwykła: wraca po wielekroć. Mimo swej marności być dzieckiem Boga. Życie ma sens, jest pełne :)
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 02:07
Ja się trochę znam na różnych religiach Świata za racji zainteresowań zawodowych. Jeżeli chodzi o miłość, to prawie dokładnie to samo co w Chrześcijaństwie jest mowa w Koranie - że to Allah jest miłością, że pokój i miłość są najważniejsze dla muzułmanina - przytaczam opinię wierzących w Allaha. Mamy więc dalej dokładanie symetryczną sytuację: dwie (przynajmnie dwie) religie mówiące o tym, że wiara w Jezusa, tak jak i wiara w Allaha jest wyborem miłości. Pełna zgodność. Pytanie jest takie, co, albo raczej jak, tzn. w oparciu o jakie kryteria ma człowiek wybrać wiarę w którego boga mówiącego o miłości? Czy po prostu przeczytać wszystkie święte księgi tych religii, które mówią o miłości różnych - właściwych dla danej religii - bogów i wybrać wiarę w tego boga, którego święta księga najładniej opisuje?
Jan Maria
31 lipca 2014, 10:19
Mówienie o miłującym Bogu, jest jak mówieniu o kimś zaa drzwi, opowiadaniu że ten ktoś Cię kocha, tylko się przed Tobą ukrywa. Trochę naiwne myślenie...., nieprawdaż? Odpowiadając na twoje pytanie, trzeba by spotkać się z Ewangelią, z jej centralnym punktem, z Święty Krzyż Jezusa Chrystusa. Dopiero gdy zrozumiemy, że na krzyżu jest Syn Człowieczym, to jest Święty Boży Syn, posłanym od Boga Ojca na świadectwo Prawdzie, aby wszystkich przyciągnąć do siebie, aby wszyscy oddali chwałę Bogu, aby raz na zawsze pojednać wszystko w sobie - stając się doskonałą ofiarą przebłagania za grzechy. Istota ewangelii zawiera się w słowach Boże Miłosierdzie. To jak Jeden Bóg w Trójcy jest Miłosierny obrazuje właśnie "samospalająca" się Miłość Boga w sobie samym, w relacji Syna do Ojca w Duchu Świętym. Słowa Jezusa na Krzyżu: Ojcze w Twoje ręce oddaje Ducha Mojego, to krytyczny moment kiedy Bóg sam w sobie rzeczywiście pokazuje że umiera za każdy ludzki grzech, aby Ci pokazać jak wielkie i niskończone jest jego Miłosierdzie, a jest nieskończone gdyż Śmierć jest kresem życia, a skoro Bóg wszedł w Śmierć dla Nas, to znaczy że wierzący w Niego ze Śmierci przechodzi do życia, z śmierci grzechu, choroby, z samotności..., śmierć jest skutkiem grzechu, więc gdy grzech jest odpuszczony wtedy śmierć już nie panuje nad takim, ale ze śmierci przechodzi do życia w Chrystusie.
Z
zs
31 lipca 2014, 10:42
1. Strasznie teoretycznie brzmi Twoje pytanie: to tak jakby chcieć dostać algorytm na znalezienie miłości (w sensie męża / żony) życia. Pytanie czemu szukasz Boga? Czy szukasz Go naprawdę, czy tylko w ramach zawodowych zainteresowań? 2. Zaskoczyłaś (zakładam że jesteś kobietą) mnie stwierdzeniem, że tylko dwie religie - islam i chrześcijaństwo - uważają, że Bóg jest miłością. 3. Przeczytanie wszystkich ksiąg, a zwłaszcza patrzenie która najładniej opisuje Boga jest ślepą drogą. Podobnie jak przeczytanie encyklopedii od deski do deski nie da mądrości. Jeszcze fatalniej z kryterium ładnego opisu. Tu nie ma szukania Boga, ale tylko zaspokajanie swoich estetycznych potrzeb. Chociaż pewnie z Twojej strony to skrót myślowy :)
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 16:32
Poprawka: oczywiście nie tylko dwie religie mówią o miłości (Islam, Chrześcijanstwo), jest ich oczywiście więcej; chodzilo mi tylko o przykład - istnieją co najmniej dwie duże religie utożsamiające swoich bogów z miłością. Pytanie jest teoretyczne, ale teoretyzowanie to moim zdaniem nic złego, wręcz przeciwnie - rozwija nasz światopogląd daletgo lubię teoretyzować, uważam że to bardzo korzystne. Pytanie więc dotyczy tego jak - nie będąc wyznawcą żadnej religii - można "znaleźć (właściwego) boga" jak się to określa nieco metaforycznie, czy też mówiąc konkretnie stwierdzić zasadność wiary w jednego z bogów pośród wielu funkcjonujących obecnie religii? Wydaje mi się, że nie ma innego sposbu niż studiowanie tekstów religijnych różnych wyznań i porównywanie ich ze sobą?
C
Carcharensis
31 lipca 2014, 16:56
Dzięki za wyjaśnienie, ale niestety nie za bardzo rozumiem co zniego ma wynikać? Ja znam - może nie doskonale - ale przyzwoicie doktrynę wiary katolickiej, wiem jaką rolę odgrywa w niej Chrystus, kim był, jaką ofiarę poniósł, dlaczego, co z tego wynika dla ludzi wierzących itd. Tym niemniej to nie rozstrzyga wg pytania/ dylematu - która religia i który bóg jest prawdziwy, bo inne religie mają swoje własne historie: swoich proroków, swoich bogów, którzy poświęcali się dla ludzi, choć w różny sposób, którzy również oferują zbawienie i życie wieczne. Chrześcijaństwo nie jest tu jedyną religią nastwioną na zbawienie duszy ludzkiej i życie wieczne. Pytanie, więc - która religia oferuje faktyczne życie wieczne i zbawienie, skoro  większość to obiecuje, a nie można tego "sprawdzić".
Z
zs
31 lipca 2014, 21:05
Czy można teoretycznie pytać się jak żyć? Jak kochać? Pewnie, że można tylko odpowiedzi tam się nie znajdzie. Podobnie nie można - sądzę - poznać doktryny katolickiej, żydowskiej czy islamu z zewnątrz. Pewnie, da się poznać ileś głoszonych pogladów, tez. Można opisać z zewnątrz. A prawda jest wewnątrz. Do wnętrza nie wejdziesz nie szukając prawdy. Nie poznasz kryteriów. Ale może przekornie tu jest odpowiedź: jak znaleźć Boga wśród wielu religii - zacząć Go szukać, zapragnąć odpowiedzi o początek i koniec, o sens swojego życia, o zło które wyrządzasz. Tylko, że to muszą być pytania zadawane całym sobą, bezgraniczne, bez chęci katalogowania i budowania teorii. Chcesz spróbować? Polecam :)
Jan Maria
31 lipca 2014, 23:47
Jeśli nie rozumiesz, to znaczy że brakuje Tobie wiary. Więc najlepsze co możesz zrobić to proś o wiarę, abyś mogła zrozumieć co z tego co napisałem wynika. 
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 01:34
Teoria to zbiór wyjaśnień odnoszący się do jakiegoś obszaru rzeczywistości. Z tego co piszesz wynika, że nie znasz odpowiedzi na pytanie - która religia jest prawdziwa, który bóg istnieje, który nie. Wiesz dokładnie to co ja na ten temat, tzn. że nie ma sposobu na rozstrzygnięcie, która religia jest prawdziwa. Przypuszczam, że wierzysz w boga, z którym Twoje koleje życiowe zetknęły Cię w jakiejś mierze przypadkiem. "...Można opisać z zewnątrz. A prawda jest wewnątrz. Do wnętrza nie wejdziesz nie szukając prawdy..." - wewnątrz? Ale wewnątrz której religii? Wewnątrz Islamu? Prawosławia? Buudyzmu? Hinduizmu? Katolicyzmu? Prawda jest tak, że im więcej szukasz, im więcej poświęcasz na to czasu, im lepiej poznajesz religie, widzisz, że są dość podobne - wszystkie prawie obiecują zbawienia duszy, wszystkie oferują miłość bogów i wszystkie prawie wymagają wyrzeczenia się wiary w innych bogów, wymagają jednoznacznego, całkowitego oddania się temu jednemu "prawdziwemu" bogu danej religii, wymagają czci i posłuszeństwa. I wszystkie mówią, że masz w sobie jakieś wady: zło, grzech ("zło które wyrządzasz"), które tylko dzięki tej jednej, jedynej religii możesz pokonać. I tu zaczynasz wątpić...? Ktoś przecież musi kłamać. Kto? Wszystkie religie nie mogą mieć racji. Dochodzisz do tego, że nie jesteś w stanie rozróżnić kto kłamie. P.S. "...zło które wyrządzasz..." - hmmm, nie sądzę, żebym wyrządzała jakieś szczególne zło. Największe zło jakie wyrządzam i którego jestem świadoma, to nieszczenie (podobnie jak większośc ludzi na Ziemii) przyrody na tej planecie. Staram się jednak ograniczać - oszczędzam energię, wodę, nie niszczę zieleni, selekcjonuję odpady, staram się ich jak najmniej wytwarzać, jeżdżę transportem publicznym itd. Ale tego nie nauczyła mnie religia, sama się tego nauczyłam - że muszę się zmienić. Zło, które czynię, mogę więc ograniczyć bez udzialu religii, dzięki wiedzy i rozumnemu myśleniu.
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 01:44
A może to to nie ja czegoś nie rozumiem, tylko Ty jesteś ignorantem wobec rzeczywistości? Zamykasz oczy na świat, w którym równolegle obok Twojej religii funkcjonuje wiele innych religii, obok twojego boga jest mnóstwo innych bogów i wszyscy domagają się wyłącznej czci, posłuszeństwa i oddania. Napisałem, że jesteś ignorantem, bo nawet nie próbujesz odpowiedzieć na pytanie które zadałem - która religia jest prawdziwa, skoro wszytkie obiecują to samo? Zamiast tego powtarzasz tylko jakieś formułki i hasła: o bogu ojcu, świętym bożym synu, miłosierdziu,  które są tylk słownymi zbitkami i nic nie oznaczają, tak jak to zdanie: "...skoro Bóg wszedł w Śmierć dla Nas, to znaczy że wierzący w Niego ze Śmierci przechodzi do życia, z śmierci grzechu, choroby, z samotności..., śmierć jest skutkiem grzechu, więc gdy grzech jest odpuszczony wtedy śmierć już nie panuje nad takim, ale ze śmierci przechodzi do życia w Chrystusie...." - co to w ogóle znaczy? Czytam to i jest to dla mnie tylko mieszanka kilku słów, które ciągle powtarzasz jak jakąś mantrę. Jaki jest tego sens. Ludzie umierają i nie wstają juz z grobów żywi. A Ty piszesz o przezwyciężaniu śmierci. Widziałeś kiedyś kogoś żywego w kilkanaście dni po śmierci?
Z
zs
2 sierpnia 2014, 03:24
1.Teoretyzowanie o jakim pisze to sytuacja, w której zbiór prób wyjaśnień zastępuje rzeczywistość. Staje się ona zbędna, bo wszystko dostosowuje się do teorii. Taka teoria do niczego nie służy. Nie znajdziesz za jej pomocą np. prawdziwej religii, bo idziesz złą drogą. W naukach ścisłych doświadczenie weryfikuje błędne, w społecznych - można brnąć w nie kończoność (przykład - wciąż żywe widmo marksizmu).  2. Wyciągasz np. fałszywy wniosek, że nie znam sposobu na roztrzygnięcie, która religia jest prawdziwa. Znam i Ci o nim mówię. Kłopot w tym, że dostajesz wskazówki jak przejść przez góry, ale Ty ciągle patrzysz na plan miasta. Siedzisz w pudełku swoich pojęć, a rozwiązanie wymaga wykroczenia poza nie. Konkretnie - zadajesz pytanie: wewnątrz, której religii jest prawda. Ale ja nigdzie nie sugerowałem, że masz zajrzeć do wnętrza religii. Prawda jest w Tobie, musisz zajrzeć do swego wnętrza, zobaczyć kim i po co jesteś (nie mówię tu o psychoanalizie!). Jaki jest sens Twego życia, czemu istniejesz, po co. Zostaw tą całą wiedzę o wszystkich religiach bo jest ona jak lizanie cukierka przez szybę. Nie znasz żadnej (np. nie rozumiesz istoty katolicyzmu)! Nie namawiam Cię byś nawet została chrześcijanką - zacznij szukać prawdy o sobie i świecie, nie kryteriów doboru, bo to jest bezpłodne teoretyzowanie, ale prawdziwej konfrontacji ze sobą i światem
Z
zs
2 sierpnia 2014, 03:26
3. Konfrontacje dobrze zacząc (choć to jedna z dróg) od grzechu. Piszesz, że każda religia o tym mówi, to pewnie znasz najważniejsze przykazania / katalogi grzechów. To czemu nie umiesz ich przyłożyć do siebie? Mówisz, że nic złego nie robisz oprócz grzechów wobec środowiska? Ale się zaraz sama usprawiedliwiasz: oszczędzasz energię, segregujesz odpady. Super - jesteś zadowolona jak faryzeusz w Świątyni. Tylko, że Ty nie umiesz szanować innych - przynajmniej w jednym miejscu: ciągle piszesz słowo Bóg z małej litery. Nieważne? Twoje poglądy? Musiałabyś uznać za prawdziwe to w co nie wierzysz? Nie w tym rzexz - musiałabyś liczyć się z drugim człowiekiem. Dla wielu znas, a dla mnie napewno Bóg jest bytem realnym, jest miłością mego życia. Jakbyś się czuła jakby ktoś pisząc o Twojej miłości jego imię pisał nieustannie z małej litery? Nie chce Ci sprawiać przykrosci, chcę Ci tylko dać przykład ... zaślepienia. Samozadowolenie, ułuda swojej doskonałości jest barierą, jest szybą przez którą obserwujesz religie, nie poznając źadnej 4. Jeśli mnie dobrze rozumiesz widzisz, że  pierwszy krok postrzegam jako rozpoczęcie poszukiwań dla siebie, broń Boże dla teorii czy dla kogoś. Gdy to naprawdę zrobisz zaczniesz coraz lepiej widzieć ślady Boga. A wtedy zwróć uwagę... Nie, teraz za wcześnie. Najpierw zacznij NAPRAWDĘ szukać :) "Westchnął cicho nasz koziołek i znów poszedł biedaczysko po szerokim szukać świecie tego co jest bardzo blisko" ​Nie martw się. To o mnie:)
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 04:00
ad. 1. W tym sesnie nie używa się pojęcia teoria. Marksizm to nie była teoria wyjąśniająca, tylko koncepcja (czy hipoteza) jak gospodarka powinna funkcjonować. Rzeczywistość zweryfikowała ten pogląd negatywnie - odrzucony - nie jest to teoria. Teoria to zbiór wyjaśnień, który pozwala coś zrozumieć, co istnieje w rzeczywistości. To teorie się dostosowuje do rzeczywistości. Odwrotnie się nie da. Nie nagniesz rzeczywistości do teorii, w takiej sytuacji tę ostatnią się tylko odrzuca (lub modyfikuje). Pytając oto która religia jest prawdziwa i który bóg (z małej litery, bo nie myślę, o żadnym konkretnym; do imion bogów, używam dużych liter: Jahwe, Chrystus, Allah, Sziwa, Zeus) - ja nie teoretyzuję - tzn. nie formułuję żadnej teorii; to co zrobiłem to zebrałem informacje o różnych religiach, porównałem i pytam - sam siebie i innych - która religai, który z licznych bogów jest prawdziwy? Wszyscy? Jeden? Żaden? Zadawanie pytań, to jest etap poprzedzający teoretyzowanie/ budowanie jakichkolwiek teorii.
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 04:01
ad. 2. Jeżeli mam zajrzeć do wnętrza siebie, to - nie wiem co masz na myśli dokładnie na myśli (co przez to rozumiesz)? Żeby te Twoje słowa nie były tylko hasłami: "...Prawda jest w Tobie, musisz zajrzeć do swego wnętrza, zobaczyć kim i po co jesteś..." - to musisz je może jakoś rozwinąć? Sens swojego życia znam. Pracuję, mam rodzinę, żyję ze swoją rodziną i także dla niej - tak to można ująć. Istnieję bo zostałam urodzona przez rodziców; moja praca zawodowa jest społecznie użyteczna - jak sądzę - poza tym, pozwala mi się rozwijać, dostarcza środków do życia. Mogę to opisać oczywiście szerzej, ale taki zarys generalnie wystarczy chyba. Cele życiowe, które sobie stawiam, odpowiedzi na pytania po co żyję (ja) nie szukam tego w religii. To wynika z tego czym się w życiu zajmuję zawodowo, z moich relacji społecznych, rodzinnych, towarzyskich. Twoje pytania o sens mojego życia nie wyjaśniają mi więc nic w kwestii prawdziwości religii. P.S. A jaka jest w tak z ciekawości istota katolicyzmu, skoro wg Ciebie jej nie znam?
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 04:10
ad 3a. Jak już wspomniałam, mam świadomość własnych niedoskonałości, wad, czy "grzechów" jakby to powiedział katolik, mogę sobie przyporządkować swoje wady "grzechów głównych" tej czy innej religii, ale nadal z tego nic nie wynika. Jakie "grzechy" popełniam wiem, co należy robić żeby je zmienić - to też potrafię sobie wyobrazić, staram się to robić, nie zawsze mi się udaje, nie zawsze mi się chce, ale cóż, taka jest ludzka natura. Przede kieruje się regułą: żyj i pozwól żyć innym - stąd wcześniejsza uwaga o środowisku. To wydaje się być głównym przewinieniem nas ludzi w ogóle. Jeżeli mam dokonać wglądu w siebie i oglądu własnych "grzechów", to - nie uzewnętrzniając się za bardzo na forum - tak to widzę. I co z tego wynika dla wiedzy o tym która religia jest prawdziwa?
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 04:44
ad 3b. Co do Twojej uwagi: "...Super - jesteś zadowolona jak faryzeusz w Świątyni. Tylko, że Ty nie umiesz szanować innych - przynajmniej w jednym miejscu: ciągle piszesz słowo Bóg z małej litery...". Nie wiem jakie jest moje podobieństwo do Faryzeuszy, ale... Piszę bóg z małej litery, bo jak wspomniałam to nie jest nazwa własna/ imię. Sens pisania bóg dużą literą jest taki, że przez wielką literę tego słowa oddaje się hołd komuś kogo się tym pojęciem określa. Hołd bogu oddają tylko wierzący - to oczywiste. Domaganie się od wszytkich (także niewierzących) pisania słowa bóg z dużej litery, to wg mnie przesada i nadmierna egzaltacja swoimi przekonaniami. Sądzę, że tak naprawdę wierzący oczekują (a nawet - domagają się), żeby niewierzący mimo braku wiary, w jakiś sposób, pośrednio okazywali szacunek temu bogu (któremu?) - właśnie poprzez pisanie z dużej litery. Ponieważ traktuję pogląd o istnieniu boga, jak każde inne subiektywne przeświadczenie, nie widzę powodu żeby je akurat szczególnie gloryfikować. Bóg to tylko nazwa pewnej idei, wyznawanej przez określone grupy osób; gdyby przez kurtuazję pisać słowo bóg dużą, trzeba by też kurtuazyjnie (względem innych osób) pisać: materializm, ateizm, determinizm, darwinizm, czy nawet - komunizm, nazizm itd. Nie robimy tego. Oczywiście mam świadomość istnienia pewnego nawyku kulturowego pisania slowa bóg z dużej litery w krajach chrześcijańskich. Wynika on z niegdysiejszej dominującej pozycji KK w życiu społecznym i w związku z tym narzucania społeczeństwu pewnych standardów kulturowych w imię umacniania pozycji własnej tej instytucji i budowania szacunku ludzi do KK. Kultura, język to jednak żywe twory, ulegają zmianie, więc nie widzę potrzeby trzymania się dalej tych reguł językowych które kiedyś narzucił KK całemu społeczeństwu.
C
Carcharensis
2 sierpnia 2014, 05:06
ad. 4. Wydawało mi się, że jest dość jednoznaczne, iż skoro zadaję pytanie która religia i który bóg jest prawdziwy, to robię to NAPRAWDĘ dla siebie, a nie "...dla teorii czy dla kogoś...". Nie mam potrzeby robić tego "dla teorii" (cokolwiek to znaczy, bo nawet teorii  formułuje po to żeby samemu coś lepiej rozumieć). Co to są ślady boga? Co jest takim śladem, co jednoznacznie przesądza, że bóg jest w moim życiu? I skąd wiadomo, czy są to ślady Chrystusa, Jahwe, czy Allaha?
Jan Maria
2 sierpnia 2014, 09:59
Zrozumienie ostatecznego pierwszeństwa wiary w Jezusa nie odbywa się w sferze dogmatów, przekonań, ale w sferze Mocy sprawczej która nas przekonuje o prawdziwości tego w co Kościół Katolicki podaje do wierzenia. Inaczej mówiąc, bez pomocy Ducha Świętego, nie zrozumiesz pierwszeństwa wiary w Jezusa. Jesteś Chrześcijanką? Jesteś Świadkiem Jehowy? Proś o Ducha Świętego.
Z
zs
2 sierpnia 2014, 10:46
Dziękuję za Twoją odpowiedź :) Najpierw na szybko - przykład Twego nie zrozumienia katolicyzmu, a i chyba całego chrześcijaństwa: "Zamiast tego powtarzasz tylko jakieś formułki i hasła: o bogu ojcu, świętym bożym synu, miłosierdziu,  które są tylk słownymi zbitkami i nic nie oznaczają, tak jak to zdanie: "...skoro Bóg wszedł w Śmierć dla Nas, to znaczy że wierzący w Niego ze Śmierci przechodzi do życia, z śmierci grzechu, choroby, z samotności..., śmierć jest skutkiem grzechu, więc gdy grzech jest odpuszczony wtedy śmierć już nie panuje nad takim, ale ze śmierci przechodzi do życia w Chrystusie...." - co to w ogóle znaczy? Czytam to i jest to dla mnie tylko mieszanka kilku słów, które ciągle powtarzasz jak jakąś mantrę. Jaki jest tego sens. Ludzie umierają i nie wstają juz z grobów żywi. A Ty piszesz o przezwyciężaniu śmierci. Widziałeś kiedyś kogoś żywego w kilkanaście dni po śmierci?" Jakie tu popełniasz błędy: 1) zmartwychwstanie ciał ma nastąpić po końcu świata, a więc ludzie - wg tej teorii :) - powstaną w przyszłości. Nie możesz więc ich spotkać. Oczywiście to jest wniosek dla kogoś kto już uwierzył a nie dowód na prawdziwość tej teorii 2) drugi sens - człowiek przez grzech umiera już teraz. Prostym przykładem - myślę że się z nim zgodzisz bez potrzeby uwierzenia - jest żądza zemsty. Niszczy ona człowieka odbierając nadzieję i defomując go. Jeśli się tego nie przerwie - taki człowiek umiera za życia. To jest przykład uniwersalny, ale podobnie działają grzechy - zarówno lekkie jak i ciężkie. Jak ja popadnę w taki grzech, to najtrudniej mi powstać. Gdy cios jest silny - trudno jest uwierzyć Bogu. Sens słów, o których pisze Tymoteusz to skorzystanie z łaski Boga, który może zawsze przywrócić do życia. Czy i te słowa są dla Ciebie tylko mieszanką?
Z
zs
2 sierpnia 2014, 10:46
dokończenie :) PS dla Ciebie jest to "mantra" :), ale ja rozumiem Tymoteusza. Dla mnie to głębokie słowa, ba fundamentalne :). Jakim cudem? Za tym tkwią lata przemyśleń, modlitw etc.. Oczywiście nie dowodzi to z Twojego pktu widzenia wyższości naszej wiary. Pokazuje, że znajomość katolicyzmu, islamu, hinduizmu - to są lata zagłębiania się w te religie. Czy znasz więc którąkolwiek z nich? Jaki smak ma cukierek leżący za szybą?
Z
zs
2 sierpnia 2014, 10:56
Umknęło mi: ponoć nazwy własne bóstw piszesz z dużej litery. Bóg Ojciec i Syn Boży to są nazwy własne, nie ogólne. Poza tym uzasadniasz swoją pisownię mówiąc o szacunku do Boga, ale znów nie o tym pisałem: pisząc to przede wszystkim nie szanujesz ludzi. Nie mam zamiaru Ci robić przykrości, mówię o fakcie.  Choć mówimy różnymi językami to jednak dobrze się z Tobą dyskutuje, co pozwala mi lepiej poznać siebie i weryfikować swoją wiarę. Od czasu do czasu bowiem myślę, że wierzę bo wątpię :)
Z
zs
2 sierpnia 2014, 11:58
I jeszcze chwilka uzyskanego czasu :) : marksizm - tu zastosowałem skrót myślowy, przepraszam. Oczywiście miałem na myśli teorię materializmu historycznego. 
30 lipca 2014, 22:19
Kibicuję Papieżowi Franciszkowi, żeby poczynił jak najwięcej kroków ku realnemu zjednoczeniu chrześcijan.
P
Pokrzywdzona
30 lipca 2014, 21:22
Jehowici nie przejmują się nawet uczuciami swoich rodziców ( katolików) nie czują sie w obowiązku zaopiekować umierającym rodzicem ale za to w sposób brutalny dochodzą "swoich praw" także tych majątkowych. Lepiej trzymać się od nich z daleka także od rodzoneego brata, bo więzi rodzinne nie mają żadnego znaczenia dla tej grupy " prawdziwych chrześcijan".
Andrzej Su
30 lipca 2014, 20:51
Zarówno zielonoświątkowcy jak i jechowici nie przejmują się uczuciami religijnymi katolików szkalując i obśmiewając Kościół Katolicki, księży, biskupów i papieża, sakramenty święte, w tym pobożność maryjną i cześć oddawaną sakramentaliom świętych obcowanie i Eucharystię - nazywając je bałwochwalstwem. Ja myślę, że nie powinniśmy iść w ich ślady, ale takie samobiczowanie które proponuje autor artykułu jest infantylne i krótkowzroczne. Trzeba mieć świadomość własnej przestrzeni życia i prywatności, a jeśli bez słowa sprzeciwu pozwolimy pluć w naszej obecności na  świętości tłumacząc to chrześcijańskim nastawianiem drugiego policzka, oddamy pole wrogom Kościoła i pozwolimy im deptać to czego powinniśmy bronić, może nie mieczem ale własnym życiem, własną osobą, własną godnością człowieka i obywatela.
L
leszek
30 lipca 2014, 20:07
Jeśli chodzi o tę "teologię jedności", to przecież papież nie głosi nic ponad to, co jest zawarte w Katechizmie. np. 836 "Do tej katolickiej jedności Ludu Bożego... powołani są wszyscy ludzie... należą lub są jej przyporządkowani zarówno wierni katolicy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia" 292 . Kościół jest tam, gdzie jest Chrystus.  Jest jeden prawdziwy Kościół, który On założył, ale w tym Kościele od samego początku zaczęły się podziały i rozłamy, przez grzech ludzi z jednej i drugiej strony. Ale ten grzech nie przenosi się na współczesnych ludzi. Luteranin zyjący współcześnie nie jest grzesznikiem tylko dlatego, że kiedyś miał miejsce rozłam i powstał Kościół Luterański.  Katechizm przecież pisze wyraźnie, że katolicy żyją w pełnej jedności z Kościołem Katolickim, ale luteranie też są w pewnej jedności, aczkolwiek ta jedność nie jest pełna ani doskonała. Taka samo zielonoświatkowcy. Można mieć różne poglądy na temat Zielonoświątkowców, ale przecież nikt nie podważa, że działa tam prawdziwie Duch Świąty, może tylko rozpoznanie tego działanie nie jest w tym Kościele doskonałe. Stąd się biorą słowa Papieża jedności przez Ducha Świętego.
L
leszek
30 lipca 2014, 20:12
Świadkowie Jehowy to zupełmie inna bajka i autor błędnie ich łączy z Kościołem Zielonoświątkowym. Oni nie są chrześcijanami i nie są uczestnikami dialogu ekumenicznego. Ale - oczywiście - autor ma całkowotą rację pisząc, że nawet taka konstatacja absolutnie nie usprawiedliwia obelżywego czy pogardliwego odnoszenia sie do tych ludzi. 
P
protestant
30 lipca 2014, 21:07
Mądry, rzeczowy głos. Dziekuję!
30 lipca 2014, 23:41
Oby. Warto jedynie, aby Papież wyrażał się bez potrzeby takich dopowiedzeń.
30 lipca 2014, 23:43
Pan niepoprawnie odczytał funkcję jaką w tekście pełnią ŚJ. Autor ich nie łączy z ŹŚ, tylko używa figuratywnie jako środek do bardziej namacalnego wyobrażenia.
Jan Maria
30 lipca 2014, 19:13
Znam wielu Katolików, którzy żyją w Kościele, ale przez swoje przekonania stawiają się poza Kościołem, a żyją jakby byli w Kościele. Nie wiem jak mogę takich ludzi przekonać, im się wydaje się kroczą drogą elitarną, opartą o szcztne modlitwy, wiedzę mistyczną itp. Często wiele prawdy w tym co mówią jest, gdyż pochodzi ona z dobrego źródła, ale sami z siebie już odeszli od Boga, w kierunku wyborażonego Boga - Baala. I tak myślałem o tym co zrobić, i myślę że z takimi ludźmi jest podobnie jak z dzieckiem z chorbą w łonie matki. Kierując się miłosierdziem nie powinniśmy usuwać takiego dziecka, bo może wyzdrowieje. Wierzę, naprawdę że tak Bóg patrzy na tych pogubionych czy to są Katolicy, Protestanci czy inni.., jest z nami wszystkimi jeśli, gdzieś jest granica naszej choroby którą nazywamy grzechem, po której zaczyna się śmierć, wtedy dziecko może ożyć tylko przez tchnienie życia, to jest gruntowną spowiedź, pełne poddanie Nauce Kościoła Powszechnego - wtedy odzyska zdrowie. Póki co, wielu jest takich chorych Katolików, myślę że również Protestantów czy Świadków Jehowy, co zgubili istotę, służą swoim Bożkom, nie tylko tym które znają wszyscy to jest konsumpcjonizm, ale również tym ukrytym Religijności bez żywej relacji z Bogiem. To wszyscy wiemy, nad tym wszyscy boleją, z takich też się śmieje ten Zły, bo wprowadził w zamęt tych wybranych, tak że zboczyli z ścieżki prawości. I co zrobić? 1/ Uciekajmy się do Bożego Miłosierdzia, 2. Naśladujmy Maryję (Wiara, Posłuszeństwo, Pokora), 3. Dajmy się prowadzić Duchowi Świętemu.
D
DG
30 lipca 2014, 18:54
Wszytskim którzy wierzą, że tylko Kościół rzymski jest "prawdziwy" szczerze gratuluję. Maly przyczynek do tej kwestii. Biskup Cyprian z Kartaginy ukuł w III w. doktrynę wedle której zbawienie można osiągnąć tylko dzięki przynależności do Kościoła. Co z Chińczykami, którzy tylko coś mgliście słyszeli o jakichś Rzymianach, nie wiadomo. Doktryna ta w zasadzie przyjęła się w Kościele, choć jej podstawy biblijne są niezbyt wyraźne. Poddawana była też różnym interpretacjom. W konstytucji o Kościele Lumen gentium, uchwalonej na ostatnim soborze powiada się, że nie będzie zbawiony ten kto mając pewność, że przystąpienie do Kościoła jest dla zbawienia konieczne, jednak tego nie robi. Wydaje się, że zbiór takich osób jest zbiorem pustym. Ze znanych mi postaci mozna by taką postawę przepisać Simone Weil, co jednak nie jest całkiem jasne. Myśl, że ze wszystkich ludzi chodzących po świecie akurat biedna Simone miałaby nie dostąpić zbawienia, jest nawet zabawna.  Doktryna Cypriana jest absurdalna, w Bibliii nie ma wyraźnych wskazówek co do kryteriów zbawienia. Zaś całkiem uprawniona interpretacja, że będzie dotyczyć tylko garstki najwierniejszych uczniów Chrystusa jest mało sympatyczna.
Z
zs
30 lipca 2014, 19:23
Sola sc<x>riptura - założenie że Pismo Święte jest jedynym autorytem. I to jest naprawdę "absurdalna doktryna". Podążanie za Chrystusem nie polega na szukaniu "sympatycznych interpretacji".
D
DG
30 lipca 2014, 22:24
Ewangelie zostały spisane po grecku kilkadziesięt lat po opisywanych wydarzeniach. Postacie w nich występujące używały języków aramejskiego i hebrajskiego. Zachodni teologowie którzy wypracowali doktrynę chrześcijańską czytali Biblię po łacinie, bo nie znali greki (z chwalebnym wyjątkiem Hieronima ze Strydonu). Powstał ogromny łańcuch przesunięć interpretacyjnych. Trudno powiedzieć co jest w tym wszystkim prawdziwie ewangeliczne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Jezus dużo mówił o ogniu w który wrzuci się kąkol oraz o płaczu i zgrzytaniu zębów. Jak to się jednak ma do przekonania, że Bóg nas kocha i jest dobrym ojcem. Jest tu pewna sprzeczność. Niegdyś odejmowano Bogu dobro, strasząc piekłem. Problem w tym, że w takiego Boga ludzie nie chcą raczej wierzyć. Stąd zabiegi papieża Wojtyły lansującego kult Miłosierdzia Bożego. Jakoś zasłaniają one straszenie piekłem, ale czynią doktrynę chrześcijańską bardziej niespójną niż była.  Sapienti sat!
Z
zs
30 lipca 2014, 22:58
Szanowny DG, Do zrozumienia Słowa Bożego potrzebujesz jeszcze łaski Ducha Świętego. Bez Niego wiele rzeczy będzie Ci się wydawało niespójne. Do wielu dorobisz takie teorie jak ta o Bożym Miłosierdziu (zabawna, przyznaję). Błąd nie tkwi w Ewangelii, ale w Twoich założeniach. Czego szukasz czytając? Co zakladasz probując zrozumieć Chrystusa? pozdrawiam :)
D
DG
31 lipca 2014, 00:04
A skąd wiadomo kto ma ową łaskę a kto nie ma? Tylko sam Duch Święty może to wiedzieć. Dowodzenie, że mają ją zwierzchnicy Kościoła rzymskiego zawiera oczywiste petitio principi. Zresztą w tym problem, że papieże wzajemnie sobie przeczą. Wystarczy porównać Unam sanctam z Dignitatae humanae. Wszystkich, którzy przystępując do czytania już wiedzą co chca znaleźć serdecznie pozdrawiam.
Z
zs
31 lipca 2014, 00:55
Dziękuję za wskazanie obu dokumentów - postaram się je przeczytać.Niesłusznie zarzucasz mi tautologię - nie próbuję udowadniać posiadania łaski Bożej przez fakt jej posiadania. Nawet tego nie twierdzę. A co najważniejsze - zupelnie nie w tym problem. Z Twoich rozważań na temat Ewangelii zdaje się przebijać jakiś błąd w założeniach. Nikt nie jest w stanie czegokolwiek analizować w sposób "neutralny". Mózg ludzki, by analizować cokolwiek potrzebuje założeń początkowych. Kłopot w tym, że każde założenie to zagrożenie i trzeba im się co pewien czas przyglądać. Sądzę, że Ty się mylisz, ale może ja? Przyjrzyjmy się wskazanym przez Ciebie fragmentom mów Chrystusa o kąkolu i o miłości. Czemu widzisz w nich sprzecznosć?​ pozdrawiam
T
tomi
30 lipca 2014, 18:18
Moi drodzy zaczynamy sporo mieszac. A to jest dzielo diabelskie. Zrobic kociol zeby kazdy krecil sie wokol wlasnej osi. Wiec szukamy punktu odniesienia. Pan Bóg.  Najpelniej do niego prowadzi katolicyzm. Jest spowiedz i Msza Św., czyli pelnia życia. Wyznania protestanckie moze i do Boga prowadza, ale sa okrojone z Łaski, wybrakowane, pozbawione najistotniejszej czesci. Nie mniej i u zielonoświatkowcow Pan Bóg dziala z moca. Co innego natomiast świadkowie jehowy czy mormoni. Moga oni byc bardzo moralnymi i dobrymi ludzmi, ale tkwia w bledzie, sprzniewierzaja sie Ewangielii, traktuja ja wybiorczo i wedlug swoich potrzeb, bywa ze falszuja olbo dodaja niestworzone rzeczy. Zatem tam Pana Boga nie ma.  
K
karat
30 lipca 2014, 18:26
tomi locute, causa finita;)
G
~gość
30 lipca 2014, 18:54
locutus.
C
Chrześcijanin
31 lipca 2014, 08:14
"Bóg. Najpelniej do niego prowadzi katolicyzm. Jest spowiedz i Msza Św., czyli pelnia życia." - mógłbym prosić o podstawy biblijne takiego twierdznia? Wiemy, że ich brak, że tego typu twierdzenia wywodzą się z doktryn i dogmatów katolickich, a więc wymyślonych przez ludzi lub wywodzących się ze schrystianizowanej tradycji pogańskiej, którą w katolicyzmie nazywa się "świętą". Mogę w tym momencie zacytować słowa apostoła Piotra: "Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga?" (Dz.4,19), właśnie taki był powód reformacji. Ten, który chce być zbawiony, stosuje "sola sc<x>riptura", gdyż w Biblii znajduje wszystko to co potrezbne do Życia. Odnajduje tam również wszystko to, co się Bogu nie podoba i czym się Bóg brzydzi. W ten sposób, katolicy mówią że wszystkie inne religie i denominacje są poza Kościołem, uznając swoją reigię - swój kościół za ten właściwy. Drudzy, w odniesieniu do Biblii, mają katolików za bałwochwalców i odstępców, którzy zindoktrynowani trwają w fałszywej religii. Jak wyżej pisał "zs", aby nie popaść w relatywizm, trzeba dokonać wyboru, i tutaj generalnie mamy dwie opcje:
C
Chrześcijanin
31 lipca 2014, 08:14
1. Mogę uwierzyć w Boga, a przede wszystkim Bogu i Jego Słowu - przyjąć je, co daje mi możliwość stania się dzieckiem Bożym (J.1,12). Mogę narodzić się na nowo z Ducha (J.1,13), stać się nowym stworzeniem, kroczącym za Chrystusem i naśladującym Go, zwłaszcza w wymiarze wypełniania prawa, którego On sam nie przyszedł znieść czy zmienić, ale wypełnić. Zasada sola sc<x>riptura, notabene poczwalona przez apostoła Pawła u mieszkańców Bareji i postawa z niej wynikająca, daje możliwość nazywania się Chrześcijaninem i członkiem Kościoła którego jedyną głową jest Chrystus (Kol.1,18). Do tej grupy zaliczają się wszystkie kościoły i denominacje wyznające te prawdy Biblijne: sola sc<x>riptura, solus Christus, sola gratia et sola fide, soli Deo gloria, i nie ma w niej miejsca na nic co nie ma poparcia w Biblii. 2. Mogę też wierzyć w religię, i nie ma tutaj znaczenia czy jest to katolicka, byddyjska, prawosławna, hinduizm itd. Żadna z nich, nie jest biblijna (ewangeliczna) choć niektóre Biblii używają i podają jako swoją podstawę wiary. Nie będę tutaj pisał o kościele, a raczej religii katolickiej. Bo musimy rozróżnić dwie rzeczy: Kościół - jedyny, prawdziwy, którego głową jest Chrystus, oraz kościół - jako wspólnota, zbór ludzi wyznających tą samą religię - zbiór zasad i przepisów doktrynalnych, uprawiąjący kult tych samych osób lub rzeczy. Bez względu na to, czy jesteś w Kościele, czy kościele, każdy, bez względu na wyznanie, powinien znać to w czym jest i w co wierzy. W odniesieniu do religii katolickiej (kościoła katolickiego, warto przestudiować jego historię. Może was to zdziwi, ale nie jest ona apostolska, a sukcesji nie jest nikt w stanie potwierdzić, za to barzdzo łatwo ją obalić. Założył ją cesarz Galeriusz edyktem tolerancyjnym w 311 roku, który to potwierdził między innymi Konstantyn Wielki w 313. W ten sposób powstała z ówczesnego chrześcijaństwa religia państwowa - katolicyzm.
A
anonim
31 lipca 2014, 09:01
To jest już nudne i wręcz nużące. Kolejny protestant przedstawiający się jako chrześcijanin i odreagowujący się serwowaniem standardowej propagandy protestanckiej. I teraz wypadałoby przez ileś KB demaskować i sprostowywać tę protestancką mieszaninę półprawd i kłamstw, a za tydzień czy dwa kolejny "chrześcijanin" czy "chrześcijanka" czyli ukrywający się jak wilk w owczej skórze nawiedzony protestant lub protestantka zacznie wypisywać to samo, a potem kolejny, i kolejny będzie krążył czyhając kogo by tu pożreć :-(
M
m
31 lipca 2014, 11:47
Typowy protestancki bełkot pełen błędnych tez, które zakłada się jako agrument i bezsprzeczną podstawę do dalszych stwierdzeń. "nie ma w niej miejsca na nic co nie ma poparcia w Biblii." To już jest nudne... serio, każdy dogmat w Kościele Powszechnym ma podstawy w Biblii (naprawdę, wszystko o Maryi - również). "Kościół - jedyny, prawdziwy, którego głową jest Chrystus, oraz kościół - jako wspólnota, zbór ludzi wyznających tą samą religię - zbiór zasad i przepisów doktrynalnych, uprawiąjący kult tych samych osób lub rzeczy." Znów błądzisz. Po pierwsze "kościół" to materialna świątynia, budynek, wprowadzasz niejasności rozróżniając dwa pojęcia przez błędne użycie małej litery. Tych dwóch o których piszesz nie da się rozłączyć, bo Kościół to Mistyczne ciało Chrystusa, te doktryny i przepisy wynikają z tego kim jesteśmy. Tak się można bawić w kółko. „Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało (...). Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem (...). Wy przeto jesteście ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12,12-13,27) Wybacz, ale z tym się nie da dyskutować.
M
m
31 lipca 2014, 11:48
"Może was to zdziwi, ale nie jest ona apostolska, a sukcesji nie jest nikt w stanie potwierdzić, za to barzdzo łatwo ją obalić." Wow. Otworzyłeś nam oczy i przejrzeliśmy. Zdziwić może tu jedynie łatwość w szerzeniu takich tez, byle tylko udowodnić jak to katole są butni i opierają swe życie na łatwych do obalenia kłamstwach. To, co piszesz, nie trzyma się kupy, naprawdę... Jest apostoska jak najbardziej, mamy nieprzerwaną ciągłość od 2000 lat. Myślę, że Twoim problemem jest niezrozumienie czym jest ta sukcesja apostolska (protestantyzujący zawsze mają z tym problem, na własne życzenie). " Założył ją cesarz Galeriusz edyktem tolerancyjnym w 311 roku, który to potwierdził między innymi Konstantyn Wielki w 313. W ten sposób powstała z ówczesnego chrześcijaństwa religia państwowa - katolicyzm. " To już jest zwyczajne naciąganie faktów. Kościół Powszechny (katolicki), założył Chrystus, edykt jedynie w zatwierdził nauczanie chrześcijan jako równoprawne z innymi wyznanie, pozwolił chrześcijanom legalnie wyznawać swoją wiarę. Z tego co widzę, próbujesz tu udowodnić, że chrześcijaństwo trwało sobie dalej w odłączeniu od religii. Skąd w ogóle można wziąć taką tezę! Chyba ze złej woli...
S
S&P
1 sierpnia 2014, 23:19
Kilka uwag: 1. Czy ci się to podoba, czy nie - Chrześcijaństwo jest religią. Twoją religią. 2. Jezus założył Kościół: Mt 16,18 "Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą." Mt 18,15-17 Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" 3. Konstantyn w Edykcie Mediolańskim zalegalizował Chrześcijaństwo, które do jego czasów było regularnie prześladowane. Nie uczynił go religią państwową. Przeczytaj sobie ten tekst (założę się że go nieznasz i dlatego powielasz antykatolickie mity). Konstantyn dał Rzymianom wolność wyznawania wybranej przez siebie religii (np Chrześcijaństwa).
S
S&P
2 sierpnia 2014, 00:34
Jeszcze kilka uwag, wyznawco religii Chrześcijańskiej! 1. Jezus mówi w o narodzeniu na nowo w J 3,5 a nie w J 1,13. A dokładniej w greckim tekscie mówi nie tyle o narodzeniu na nowo (choć niektórzy tak to tłumaczą), ale o narodzeniu z wysoka. Na czym ono polega?  "jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha" [J 3,5]. Aby narodzić się na nowo, albo z wysoka - trzeba narodzić się z WODY I Z DUCHA!  To chrzest jest narodzeniem się na nowo! Nie wystarczy samo tylko narodzenie z Ducha! 2. Sola sc<x>riptura: Jezus nigdy nie powiedział, że jedynym autorytetem jest Pismo Święte. Natomiast nadał autorytet a) Piotrowi: Mt 16,18 "Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą." b) Kościołowi (nie kościołom!): Mt 18,15-17 "Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" c) Apostołom: Mt 28,18-19 "Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: "Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata".
B
basia
30 lipca 2014, 17:10
Ten artykuł to zwykła manipulacja! Po pierwsze co to za określenie "katolicy wojujący"? Autor pisze o sobie i swoim środowisku? Po drugie: Ok, papież zwrócił się do Zielonoświątkowców. I dobrze. Zielonoświątkowcy są chrześcijanami. Natomiast Świadkowie Jehowy są sektą. ONZ zaliczylo ich do sekty i każdy kto zajmuje się sektami to powie. Owszem i Zielonoświątkowcom i Świadkom Jehowy należy się szacunek, ale w tym artykule jest po prostu napisana nie prawda.
R
ruben
30 lipca 2014, 17:59
ONZ zaliczyło Świadków Jehowy do sekt??? Opowiadasz nam swoje sny? I jakież to świątobliwe gremium autorytatywnie określiło ŚJ jako sektę? Twoi księża, popi czy biskupi? A co wtedy, gdy to oni są sekciarzami? Mają jakieś "zaświadczenia", że akurat oni nie są sekciarzami?
B
basia
30 lipca 2014, 22:20
ruben doucz się, a dopiero potem wypowiadaj się!
M
Momori
31 lipca 2014, 02:21
Ruben ma rację. Definicję sekty mozna yak samo przypisać do Jehowych jak do KK, do prawosławia czy dwolonego kościoła ewangelicznego w USA. Różnią sie głównie wielkoscią. Ale wszytko to są sekty lub jak kto woli koscioły.
M
misjonarz
31 lipca 2014, 12:05
Zielonoświątkowcy to Chrześcijanie ? Odpowiem trochę przewrotnie, - tak bo 80 % (strzeliłem, ale dla Polski jest to dobra liczba) to są konwertyci z katolicyzmu. No więc są ochrzeczeni i przynależeli kiedyś do kościoła, lecz później z różnych przyczyn odeszli. Jednak zachodzi pewne pytanie, bo dlaczego Zielonoświątkowcy nie uznają naszeg chrztu św. i chrzczą ponownie ? Odpowiedź wydaje się prosta ale prostą nie jest, bo jeżeli nie uznają naszeg chrztu tzn. że uznają nas za pogan. No jak to ?, katolicy to poganie ? Oczywiście, że nie, co nie znaczy, że czasem u nas nie występują pewne pogańskie sprawy - np. ktoś podaje się za katolika a wchodzi w "new age". No więc uznają nas za pogan i chrzczą ponownie, tym samym unieważniając pierwotny chrzest. Rozumiemy ? - unieważniają coś co nie da się unieważnić.
M
misjonarz
31 lipca 2014, 12:12
No ale wewnętrznie unieważniają pierwotny chrzest i powstaje problem, bo przez to powodują tzw. "kontrinicjacją" a owa skutkuje bardzo mocnymi powikłaniami. Te powikłania to różne kryzysy psycho - duchowe, których u "zielonych" jest najwięcej. No i mamy problem a co z tym robić, to nie wiadomo - "zieloni" robią pewne "zloty" na których "wymiatacze demonów" próbują różnymi technikami "wypędzać demony", jednak jest to opłakane w sktukach a skutkuje podziałami i odejściami a co dzieje się z takimi "wymiecionymi umysłami" ? No Jezus mówił, że ich stan jest o wiele gorszy niż poprzednio. No i mamy odpowiedź - przynależność do "zielonych" skutkuje pogorszeniem ludzkiego ducha. Dlatego też większość od "zielonych" ucieka, chociaż są u nich średnio od 5 do 7 lat. Co się z nimi później dzieje, to nikt nie wie, ale z reguły "latają sobie po kościołach - denominacjach", czyli non stop są w rozbiciu, w podziale a kto jest "ojcem podziału, podziałów" ? Odpowiedź jest prosta - szatan to ten który dzieli, czyli znowu mamy odpowiedź, pod jakim wpływem działają "zieloni".
M
misjonarz
31 lipca 2014, 12:31
Jeszcze ostatni wątek, ale wiadomą jest sprawą, że zielonoświątkowe zbory wybierają sobie z bibli to co im wygodne (nazywając to "autonomią zborów" ), czyli wyrywają z kontekstu coś co jest im wygodne i służy manipulacji a więc powtarzają w kółko różne wersety biblijne lub inne "frazy", nazywając do darem Ducha Św. No więc nazywają coś co jest pewną formą "jodłowania" ( na wzór piosenek Niemieckich) darem Ducha Św. a często uważają, że to dopiero "dar języków" jest weryfikacją tego daru. Oczywiście nie do końca rozróżniaja dar języków od "pobożnego jodłowania", no bo nie mogą tego robić, gdyż z reguły "pobożne jodłowanie" jest jednoczesne (we wspólnocie lub zborach), a więc nie wiadomo kto, co i jak mówi ? Jednak "pobożne jodłowanie" wygląda na jakąś formę języka lub języków, co odnoszą do "daru języków". Nie znają jednak prawdziwego daru i dlatego mają problem.  To jedna z manipulacji ale o wiele gorsza w skutkach jest manipulacja uzdrawianiem, czyli wmawianiem komuś, że właśnie "Bóg go, cię uzdrawia", bo może mieć to powikłania zdrowotne. Wiadomo przecież, że istnieje efekt placebo albo takie reakcje psychiczne, że człowiek traci poczucie rzeczywistości - np. nagle uzna się za uzdrowionego a jest to sugestia. Jeżeli ktoś w wyniku sugestii porzuci normalne leczenie, no to znamy skutki. Wiadomo skąd inąd, że tego typu "uzdrawianie" stosują lub stosowali różni uzdrawiacze - np. słynny Kaszpirowski a skutki owego były opłakane. Ok. wnioski - duchowość zielonoświątkowa niesie opłakane skutki a co z tym robić ? W Polsce nie jest jeszcze dużo tego, ale obawiam się że będzie więcej, lecz no właśnie od czego mamy "kościół wojujący" ?
Jan Maria
7 sierpnia 2014, 11:52
Zaszło myślę pewne nie porozumienie. ONZ nie decyduje o prawdziwości czy nie prawdziwości nauk wewnątrz danej Religii, czy wyznania. Raczej stwierdza to na podstawie mierzalny cech, to jest mechanizmów działania i kontroli. Niezwykle istotną sprawą jest poczucie wolności, wolności w wybieraniu dobra swojego i swoich bliskich. Nie dobra które Grupa uważa za dobro, ale dobra które ty w sumieniu rozpoznałeś za dobro. Również dość kontrowersyjną sprawą jest postawa wybielania się członków danej grupy - jakoby wszyscy postępowali tam nienagannie, według założonych i "zgodnych z Pismem Świętym" regół. Często dopiero dłuższe przebywanie w danej grupie ludzi, odkrywa sztuczność i fałszywość postaw, czy też niezgodność celów deklarowanych z tymi które się realizuje. Natomiast często wewnątrz członków takich grup narasta napięcie, które wynika z nieżyciowości Nauk danej grupy. Zapomina się, że każdy człowiek jest bardzo wrażliwą istotą, i łatwo może zostać zmanipulowany wtedy gdy jest się zagubionym, potrzebujący wsparcia i pomocy. Niestety wielu ludzi gdy nawet odkryje pewne niezgodności, "przymyka oko" ze względu na wyższy cel (Królestwo Boże). A swobodę myślenia, doskonale paraliżuje poczucie zbliżającego się Armagedonu, więc np. nie warto zajmować się nauką, studiowaniem, bo za niedługo i tak wszstkich spali deszcz meteorytów (taki katastrofizm jest zły i jest cechą większości niebezpiecznych sekt). Sekciarstwo może objawiać się również w niewłaściwym przeniesieniu akcentów, jedni wiecej mówią o szatanie niż o Jezusie, inni znowu o Końcu Świata i zagładzie niewiernych niż o Królestwie Bożym. Choć wszycy mogą z pozoru mówić o tym samym, to jednak niewłaściwy akcent prowadzi do chorobliwego myślenia o Końcu Świata czy mocy szatana.
jazmig jazmig
30 lipca 2014, 16:26
zielonoświątkowcy są dość nieliczną, rzadko obecną w przestrzeni publicznej konfesją. W Ameryce Płd jest ich więcej, niż katolików, dlatego powyższy pogląd jest błędny.
Z
zs
30 lipca 2014, 16:38
Sugeruję przeczytać całość :) "W naszych realiach to zagadnienie może wyglądać nieco egzotycznie: zielonoświątkowcy są dość nieliczną, rzadko obecną w przestrzeni publicznej konfesją."
W
werset
30 lipca 2014, 16:14
Świadkowie Jehowy — poznaj nas bliżej! Mieszkamy w różnych krajach i mówimy różnymi językami, ale łączą nas wspólne cele. Przede wszystkim chcemy przysparzać czci Jehowie — Bogu, o którym mówi Biblia, Stwórcy wszechrzeczy. Poza tym ze wszystkich sił staramy się naśladować Jezusa Chrystusa i z dumą nosimy miano chrześcijan. Każdy z nas regularnie poświęca czas na to, żeby pomagać innym w poznawaniu Biblii oraz dzielić się dobrą nowiną o Królestwie Bożym. I właśnie dlatego, że dajemy świadectwo, czyli rozmawiamy z ludźmi o Bogu Jehowie i Jego Królestwie, jesteśmy nazywani Świadkami Jehowy.   http://www.jw.org/pl/
A
anonim
30 lipca 2014, 19:15
To są jedynie propagandowe slogany. Tego Jezusa Chrystusa którego rzekomo ze wszystkich sił staracie się naśladować nawet nie uznajecie za Boga. Czas poświęcacie owszem regularnie, ale nie na pomoc w poznawaniu Biblii lecz na studiowanie wydawnictw spółki akcyjnej z Brooklynu. Wasze dzielenie się dobrą nowiną o Królestwie Bożym polega na wieszczeniu rychłego końca świata - "co dwa lata koniec świata" - oraz na straszeniu, że wszyscy chrześcijanie zostaną wówczas wymordowani. Wasze dawanie świadectwa polega przede wszystkim na zwalczaniu chrześcijaństwa, na dowodzeniu że Kościół Katolicki to wielka nierządnica Babilonu. Świadkami Jehowy tylko sami się w pewnym momencie nazwaliście i nadal jedynie sami siebie tak nazywacie. Aby było jasne! Nie żywię jakiejkolwiek wrogości do darmowych kolporterów wydawnictw spółki akcyjnej z Brooklynu. Jedynie jednoznacznie negatywne oceniam ich działalność, choć robią to w dobrej wierze.
M
m
31 lipca 2014, 15:01
Tkwicie niestety w podwójnym kłamstwie - kłamstwie tłumaczenia Biblii i kłamstwie interpretacji. Tego nie da się wybronić. I nie da się w tym pozostać bez uszczerbku.
S
Staszek
1 sierpnia 2014, 22:25
Niestety, a może na szczęście sprawa nie wygląda tak kolorowo, jak usiłuje Pan/Pani nam przedstawić. O kontrowersjach związanych z tą grupą religijną, manipulacjami wokół interpretacji Pisma Świętego (i błędnych tłumaczeniach) można przeczytać na stronie internetowej http://www.piotrandryszczak.pl/ Pod linkiem http://www.piotrandryszczak.pl/rady/jak-bronic-sie-przed-swiadkiem-jehowy-cz.1.html infromacja, jak nie dać się zmanipulować
Jan Maria
7 sierpnia 2014, 12:46
Wy powinniście być świadkami Jezusa, a nie Jehowy. Ciekawe jak sobie tłumaczycie słowa Jezusa: Ja Jestem Drogą Prawdą i Życiem. Kto we mnie wierzy Ten ma życie wieczne! Kto mnie widział, widział również mojego Ojca, dlaczego mówisz pokaż nam Ojca? Bądźcie moimi Świadkami! (mamy być świadkami Jezusa, a nie Jehowy) Kto we mnie wierzy, wierzy w tego który mnie posłał. Wszystko co ja mówię, mówię nie od siebie, ale mówię to co usłyszałem od Ojca mojego. Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy! I nikt nie zna Ojca tylko Syn, ani Syna tylko Ojciec. Ja Jestem! Zanim Świat powstał, Ja Jestem! Jezus jest Synem Bożym! Równym w Bóstwie swemu Ojcu. W wizji św. Szczepana męczennika, jest Jezus stojący po prawicy Ojca, to znaczy że ma pełnie władzy, ma moc i panowanie, jemu cześć oddają wszyscy Aniołowie i Święci. Głos Ojca na Górze Tabor: Jego Słuchajcie! Cała ewangelia prowadzi do Jezusa, który jest źródłem życia, źródłem Ducha Świętego, tym którego imię jest ponad wszelkie imię. Tak więc to nie Jehowa ale Jezus jest Panem. Już nawet Bóg w gorejącym krzewie nazywa siebie Jestem który Jestem, poprostu Ja Jestem! Nie inaczej Jezus mówi bardzo często: Ja Jestem! Mówi o swojej komuni ze swoim Ojcem. I nie dajcie się wprowadzać w błąd, bo Jezus choć mógł skorzystać ze swej Boskiej natury, przyjął wszystko co ludzkie poza grzechem, aby zbawić ludzi.
T
tomtom
30 lipca 2014, 14:51
Niejasne są dla mnie słowa Papieża o różnorodności w Kościele w kontekście zielonoświątkowców... przecież protestanci sami na własną prośbę się od Kościoła odłączyli więc już tutaj jest pewna niekonsekwencja logiczna niezrozumiała dla mnie jako katolika, wszak nie będąc częścią Kościoła nie można stanowić o jego różnorodności nieprawdaż?
B
beniu
30 lipca 2014, 15:19
W którym roku "na własną prośbę" odłączyli się od Kościoła rzymskotalickiego?
K
karat
30 lipca 2014, 15:59
Nigdy. Luter chciał reformować Kościół. Został ekskomunikowany. Dopiero zmiany Soboru Watykońskiego II uwzględniły większość postulatów reformacji.
T
tomtom
30 lipca 2014, 16:02
Autor podniósł kwestię "czy jesteśmy wszyscy częścią jednego Kościoła powszechnego "w różnorodności", który jest w jakiś sposób nadrzędny wobec Kościoła katolickiego?" Otóż KATOLICKI znaczy dokładnie POWSZECHNY zatem protestanci którzy pozostają w "odłączeniu" od Kościoła Katolickiego pozostają tym samym poza Kościołem Powszechnym. "Wierzę w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół"...
B
beniu
30 lipca 2014, 16:22
Wyraz "Katolicki" (grec. katolikos) jest przymiotnikiem, który oznacza "powszechny". W takim znaczeniu jest użył go Ignacy w II w i w takim znaczeniu występuje w Wyznaniu wiary (Sobór w Konstantynpolu z 381 r.). Natomiast wyraz "Katolicki/Rzymskokatolicki" jest też nazwą własną jednego z Kościołów chrześcijańskich. Są różne Kościoły chrześcijańskie z przymiotnikiem "katolicki" w nazwie" rzymskokatolicki, polskokatolicki, greckokatolicki.... Łączenie eklesjonalnego pojęcia "katolicki" z nazwą własną wyznania/kościoła "katolicki" jest elementarnym błędem, Drogi tomtom
I
INFO
30 lipca 2014, 16:51
Za początkową datę rozwoju ruchu zielonoświątkowego przyjmuje się 1901 r. - USA. (Ruch zielonoświątkowy) – odłam chrześcijaństwa wyrosły i zakorzeniony w ewangelikalnym protestantyzmie, charakteryzujący się wyjątkowym naciskiem na znaczenie darów Ducha Świętego, w tym prorokowania, uzdrawiania chorych (np. przez nałożenie rąk i modlitwę), glosolalii, o których wspomniano w rozdziale 12 Pierwszego Listu do Koryntian [2]. 
T
tomtom
30 lipca 2014, 17:03
Powtórzę się: "Wierzę w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół"... Serdecznie Pozdrawiam
Z
zs
30 lipca 2014, 17:21
Podobnie z nazwą "kościół". Dziś mamy i kościół Scjentologiczny i Rycerzy Jedi. Ale - poza nazwą - ani oni nie są kościołem, ani protestanci - powszechnym. Tu nie chodzi o zabawy słowami, bo ze Słowa Bożego zostaje tylko puste słowo. Kościół to nie jest abstrakcyjna wspólnota, która pojawia się tylko w modlitwie Pańskiej. Luter odrzucił posłuszeństwo, odrzucając tym samym jedność Kościoła. Brak tej jedności zniekształca naukę Chrystusa - nie jest wielką sztuką tak zinterpretować Pismo Święte, by dostosować do swoich potrzeb, by lepiej się poczuć, co zresztą widać po stronie protestanckich kościołów odłączonych (niestety i takie głosy nasilają się w Kościele Powszechnym). Szkoda, że Papież Franciszek daje teraz nieuzasadnione nadzieje protestantom na równanie Kościoła w dół...
B
beniu
30 lipca 2014, 17:38
Nie mylmy pojęć: religia (np.chrześcijaństwo), wyznanie (np. katolickie, prostestanckie), ruch (np. charyzmatyczny, liturgiczny), związek wyznaniowy (np. Kościół rzymskokatlocki, Kościół Zielonoświątkowy, Kościół Chrześcijan Baptystów), parafie/zbór (np. Parafia pod wezwaniem NMP, Zbór Zielonoświątkowy w Warszawie). Im szybciej nadrobimy zaległości z gimazjum, tym lepiej będzie się nam rozmawiać.
P
protestant
30 lipca 2014, 17:41
"Wierzę w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół" Serdecznie Pozdrawiam!
B
beniu
30 lipca 2014, 17:47
Kiedy Luter odrzucił posłuszeństwo i komu? (Chrystusowi, określonemu papieżowi, Kościołowi). Czy próbowałeś zorientować się w tym temacie kiedyś? Może przeczytałeś 1 źrdóło na ten temat? Czy wiesz, że Benedykt XVI w swoich książkach powołuje się z uznaniem na Lutra i innych teologów protestanckich (np. K. Bartha)? Czy wiesz, że Twój Papież nazywa protestantów braćmi w Chrystusie? Ile osób odrzuciło posłuszeństwo Franciszkowi w poniższych postach? 
Z
zs
30 lipca 2014, 18:32
W 1519 r. Luter odrzucił żądanie pojednania się z papieżem i został ekskomunikowany. Oczywiście pojednanie to wiązało się z odrzuceniem wcześniejszych poglądów. Były wśród nich błędy (np. oparcie się tylko na Piśmie Świętym) oraz kwestie trafne (np. dotyczące sprzedaży odpustów). Nic dziwnego, że bywa więc uznawany przez teologów katolickich. Filozofia Arystotelesa leży u podstaw tomizmu, choć ten o Chrystusie nie mógł nawet słyszeć. Odrzucenie więzi z papieżem oznacza zerwanie z Kościołem. Ograniczenie się, a zwłaszcza dowolne interpretacje Pisma Świętego wypaczają nauki Chrystusa i musi się tak jeśli za jedynego sędziego uznaje się swój umysł. Niestety i ta choroba wdziera się do Resztek, do prawdziwego Kościoła. Niestety mój Papież, Franciszek, nie zmniejsza jej skali, a wręcz przez niedopowiedzenia otwiera jej furtki.  Czy ja odrzucam posłuszeństwo Franciszkowi? Nie, wyrażenie krytycznego zdania nie ma z tym nic wspólnego. Sądzę, że wielu tu piszących również pozostanie wiernymi do końca. Bo jeśli prawdą jest, że "bramy piekielne go nie przemogą", to Kościół znów zwycięży. Chrystus znów zwycięży! Czy Luter odrzucił posłuszeństwo Chrystusowi? Sądzę, że wybrał własną wolę, nie Bożą. Tym samym więc uważam, że odrzucił posłuszeństwo Chrystusowi. Ale o tym nie mi roztrzygać
S
S&P
1 sierpnia 2014, 23:57
Slowo Katolicki pochodzi od "kata-holos", tzn doslownie “odnoszący sie do całości”, albo po prostu "uniwersalny", “powszechny”. Nazwa Katolicki zostala uzyta po raz pierwszy w roku 105 ne przez św. Ignacego z Antiochii w "Liście do Smyrneńczyków": "Gdzie pojawi sie biskup, tam niech bedzie wspolnota tak, jak gdzie jest Jezus Chrystus, tam i Kosciół powszechny" Istnieje wiele pism pierwszych chrześcijan dających świadectwo o obrazie koscioła w pierwszych wiekach (to tylko niewielki fragment dostępnych tekstów, jest ich wiele wiecej!): Św. Ignacy z Antiochii (ur ok 30, zm. 107) "Konieczną jest rzeczą... abyście nic nie czynili bez Biskupa; ale i kapłanom bądźcie podlegli... wszyscy niechaj czczą diakonów" (ep. ad Trall. n. 2) Męczństwo Św Polikarpa (ok. 156) "Kościół Boży w Smyrnie do Kościoła Bożego w Filomelion i do wszystkich gmin świętego i powszechnego [katholike] Kościoła, gdziekolwiek się znajdują: miłosierdze, pokój i miłość Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj udzielone będzie wam obficie." (1,1-3) Tertulian (ur. 155, zm. 240) "Niechaj(heretycy) podadzą początki Kościołów swoich, niechaj dowiodą, że ich Biskupi następowali po sobie w dobrym porządku tak, że pierwszy był wyświęcony przez jednego z Apostołów, albo z owych mężów, którzy wspólnie z Apostołami pracowali" (de praesc<x>ript. 23) Św. Cyprian z Kartaginy (ur. ok. 200 lub 210, zm 258) "Wiedzieć powinieneś, że Biskup jest w Kościele, a Kościół w Biskupie, a ci, którzy nie są z Biskupem, nie są w Kościele" (ep. 59. ad Florent. Pupian.) Św. Cyprian z Kartaginy (ur. ok. 200 lub 210, zm 258) "prymat dano Piotrowi, abyśmy wiedzieli, że jeden jest Kościół Chrystusowy" (de unit. Eccl. n. 4) Enjoy!
S
S&P
1 sierpnia 2014, 23:59
Jeszcze jeden tekst dorzucę, myslę że ważny: Św. Cyprian z Kartaginy (ur. ok. 200 lub 210, zm 258) Fragment homilii "Nadprzyrodzony cel Kościoła": "Aby tak jak My stanowili jedno (J 17, 11) woła Chrystus do Ojca Swego; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno (J 17, 21). Nieustannie z ust Chrystusa płynie to wołanie do jedności, bowiem każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje. I żadne miasto ani dom wewnętrznie skłócony nie ostoi się (Mt 12, 25). Nauczanie, które przeradza się w gwałtowne pragnienie: Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu Mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz (J 10, 16). Z jaką siłą wygłasza Pan tę naukę! Pomnaża słowa i obrazy, abyśmy zrozumieli, by ta pasja o jedność została wyryta w naszej duszy. Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest Tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy... Wytrwajcie we mnie, a Ja (będę trwał) w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 1-5). Czyż nie widzicie jak ci co się odłączają od Kościoła, będąc czasem pełni l istowia, w jednej chwili usychają i własne ich owoce zmieniają się w żyjące robactwo? Kochajcie Kościół Święty, Apostolski, Rzymski; Jeden! Ponieważ, kto zbiera w innej stronie, poza Kościołem, rozprasza Kościół Chrystusowy (Św. Cyprian, De catholicae Ecclesiae unitate, 6).
S
S&P
2 sierpnia 2014, 00:06
Kosciół jest posłany do ludzi wszystkich narodów, klas spolecznych, wyksztalconych i niewyksztalconych, bogatych i biednych, cnotliwych i grzesznych. Kosciół Katolicki spelnia ten warunek – jest obecny na wszystkich kontynentach, wsród mozliwie najszerszej grupy ludow i jezykow. Wiekszosc innych kosciolow nie ma wymiaru powszechnego, swiatowego. Np Church of Scotland praktycznie nie istnieje poza Szkocja; Kosciol Anglikanski dziala w obrebie dawnych kolonii Krolestwa Wielkiej Brytanii i szeroko pojetej kultury anglojezycznej, podobnie Baptysci i Metodysci. Koscioly Prawoslawne sa rozdrobnione i istnieja w obrebie konkretnych panstw i narodow z duza niezaleznoscia wobec pozostalych Kosciolow Prawoslawnych: Cerkiew Prawoslawna Rosyjska, Rumunska, Serbska, Kosciol Prawoslawny Koptyjski, Ormianski, Gruzinski etc Kosciol ma tez byc powszechny w czasie – ma istniec od czasow Jezusa az do skończenia swiata Istnienie Kosciola Katolickiego jest potwierdzone historycznie od czasow apostołów (Dzien Piecdziesiatnicy po smierci, zmartwychwstaniu i wniebowstapieniu Chrystusa) po dzien dzisiejszy i wierzac slowom Jezusa, bedzie istnial az do skonczenia swiata. Inne koscioly nie maja ciaglosci w czasie:   *Koscioly Prawoslawne powstaly w wiekoszosci XI wieku   *Protestanci: - W XVI wieku Luteranie zostali zalozeni przez przez Martina Lutra, a Anglikanie Henryka VIII, - Church of Scotland zostal zalozony przez Johna Knoxa w 1560r, - Baptysci zostali zalozeni przez Johna Smitha w 1607r, - Metodysci zostali zalozeni przez Johna Weslay’a w 1784 r. etc. - Swiadkowie Jehowy zostali zalozeni w latach 80-tych XIX w przez Charlesa Russela
D
DG
30 lipca 2014, 14:47
Pius V który osobiście podpisywał wyroki śmierci na heretyków niewątpliwie ekskomunikował by takiego księdza jak Bergoglio. Nie da się ułozyć w spójną doktrynę wszystkiego cotwierdzili przywódcy Kościoła w ciagu ostatnich stuleci. Kiedyś z całą powagą palono heretyków, dziś cieszymy się, że jeszcze ktoś prócz nas odwołuje się do traycji biblijnej. Twierdzenie, że dawniej słuszne było palenie heretyków a dziś równie słuszne sa odwiedziny u nich to ów tyle razy potępiany relatywizm moralny. Jeśli raz już przyznaliśmy, że nie nalezy nikogo zmuszać do wejscia do Kościoła, to może pora już przyznać, że palanie naszych braci w wierze było błędem. Pytanie który Kosciół jest "prawdziwy" proponuję zostawić Bogu, może on coś wie.
Z
ZS
30 lipca 2014, 19:56
Mylnie rozumiesz pojęcie relatywizmu moralnego. Mylisz go ze zmianą poglądów. Ta jest jedną z koniecznych elementów niejednej skruchy. Relatywizm moralny zaś to założenie, że nie ma dominującego systemu wartości, wszystkie są równoważne.  I tu się pojawia zasadniczy problem związany z komentowaną wypowiedzią Papieża: sprawił on wrażenie, że protestanckie kościoły i KK są tak samo członkami jakiegoś abstrakcyjnego Kościoła Powszechnego (swoją drogą warto zauważyć jak tego niedopowiedzenia trzymają się dyskutujący tu protestanci!). Ponieważ istnieją coraz większe różnice wśród chrześcijan w kwestii tego co jest grzechem a co nie, jedynym wyjściem by nie zwariować byłoby uznanie "czyj kościół partykularny, tego lista grzechów". A to właśnie nie jest nic innego jak relatywizm moralnym...
D
DG
30 lipca 2014, 22:38
Spróbuję wyjaśniać powoli i wyraźnie. Relatywizmem moralnym jest pogląd, że ci co palili heretyków dobrze czynili oraz, że współczesny Kościół rzymski popierając wolność religijną dobrze czyni. Jedno z dwojga, albo przymus jest dobry albo wolność religijna. Zasady Ewangelii są ponoć wieczne. A może nie są, za Piusa V były inne? Jeśli na poważnie wyrzekamy się przymusu, to powinniśmy także potępić niechlubną przeszłość. Co złe co dobre, mniejwięcejwiadomo. W sprawach wątpliwych warto uzywac rozumu. Np. Biblia nakazuje zabijać czarownice, jednak nie ma ani jednego duchownego, który by do tego nawoływał. Rozum zwyciężył, byłoby bluxnierstwem mieć coś takiego i nie uzywać!
Z
zs
30 lipca 2014, 23:19
Poczytaj o znaczeniu wyrażenia "relatywizm moralny", bo odpływasz :). W kwestii Twoich zarzutów - możesz powiedzieć którzy "przywódcy" KK jednocześnie chwalili palenie na stosach i wolność religijną?
D
DG
31 lipca 2014, 00:14
Wyjaśnienie dla opornych: jeśli uważamy, że z Ewangelii wynika zasada wolności religijnej, to musimy uznać, że stosowanie przymusu przez 1600 lat było błędem.  Zgodnie z deklaracją Dignitatae humanae wolność religijna jest obecnie oficjalnym stanowiskiem Kościoła, czyli Kościół powinien potepić samego siebie z przeszlości. Ale tego nie zrobił i właśnie na tym polega relatywizm moralny uprawiany przez papieży Roncallego, Montiniego, Wojtyłę i Ratzingera. Pomijam Lucianiego, który wiele nie napapieżył i Bergoglia, który mocno jest niejasny.  Dobranoc
Z
zs
31 lipca 2014, 01:20
Kościół przepraszał więc nie kłam! Po drugie - jeśli sądzisz że grzechy czy nawet zło, które wyrządza się drugiemu są podstawą potępienia ich sprawców, to nic nie zrozumiałeś z nauki Chrystusa. Codziennie widzę w lustrze twarz człowieka, który powinien być potępiony a jest mu ciągle wybaczane. Chcesz poznać drugiego? Znajdź lustro. Przyjrzyj się z jaką pogardą się wyrażasz o tych, których nielubisz
P
protestant
30 lipca 2014, 12:01
Dziękuję za ten wyważony głos. Czasami zrozumienie pozwala przyjąć jakąś postawę. Inym razem jest odwotnie- muszę przyjąć pewną postawę zanim zrozumiem. Takie jest wyzwanie, które stoi obecnie przed nami. Przyjąć postawę szacunku i uznania wobec tych, którzy nazywają się uczniami Chrystusa i nie są w moim Kościele, choć nie rozumiem tego...
K
Kto
30 lipca 2014, 11:50
Jeśli, jak naucza papież Franciszek, jest jeden Kościół, w którym są i katolicy i zielonoświątkowcy i protestanci, to nie ma znaczenia fakt pozostawania katolikiem. Nawet wygodniej jest być np. luteraninem, bo tam są dozwolone rozwody, nikt nie czepia się o antykoncepcję i itp. Takie są logiczne wnioski z wypowiedzi papieża w Casercie.  Ale te słoqwa papieża w Casercie to są herezje.. Pan Wołodźko pisze o tym bardzo oględnie, bo kto ma odwagę (oprócz anonimowych użytkowników internetu) powiedzieć, że król jest nagi. Większość woli nie widzieć, zakrzykuje tych, którzy alarmują, albo delikatnie się "dziwi" (jak autor tekstu). Ale po 17 miesiącach tego pontyfikatu trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.
Piotr Żyłka
30 lipca 2014, 11:57
Nie ma żadnej herezji w słowach papieża Franciszka z Caserty.
30 lipca 2014, 12:43
To stwierdzenie opiera Pan na ... ?
Piotr Żyłka
30 lipca 2014, 13:06
Zarzucając komuś herezję, trzeba takowej dowieść, a nie odwrotnie. Ja mogę Pana tylko odesłać do tekstu wypowiedzi papieża i stwierdzić, że nie ma tam w żadnym miejscu herezji.
30 lipca 2014, 13:10
Ja nie kwestionowałem meritum, tylko pytałem o podstawy postawienia takiego twierdzenia przez Pana konkretnie.
30 lipca 2014, 13:13
Pan Wołodźko nie pisze o herezji, a o nieczytelności wypowiedzi Franciszka.
P
protestant
30 lipca 2014, 13:21
1. Jest jeden Kościół 2. Ma znacznie fakt pozostawania katolkiem, jeśli się jest katolikiem Jeśli obieramy taki punkt widzenia "co wygodniej" zdradzamy swoje nienajlepsze motywacje.
Piotr Żyłka
30 lipca 2014, 13:29
Ale ja nie polemizuję z Krzyśkiem, tylko z użytkownikiem o nicku ~Kto
30 lipca 2014, 13:53
W rzeczy samej
T
tomtom
30 lipca 2014, 15:16
Myślę że z w "świeczko-ogarkowej" niewyraźnej poetyce niedopowiedzeń Franciszka każdy może znaleźć coś dla siebie... Pan Panie redaktorze jako osoba związana z ruchem charyzmatyczny mającym swoje korzenie właśnie u zielonoświątkowców wyciąga zapewne ze słów Papieża zupełnie inne wnioski niż "@Kto" chociaż i herezja którą zarzuca Franciszkowi również nie jest w słowach Papieża nazbyt wyraźna... Jesli miałbym spróbować wyrazić swoje potrzeby jako "owieczka" to mi osobiście potrzeba prostych i jasnych sygnałów od mojego "pasterza" i ośmielę się stwierdzić że reszta stada ma podobne potrzeby ;-) Pozdrawiam serdecznie
B
beniu
30 lipca 2014, 16:01
owieczki chodzą za pasterzem
T
tomtom
30 lipca 2014, 17:31
Być może... przyznam że na hodowli trzody się nie znam dlatego użyłem cudzysłowów. A miałem oczywiście na myśli Papieża Kościoła Katolickiego i wiernych tegoż. Pozdrawiam serdecznie
B
beniu
30 lipca 2014, 17:48
Zatem idź za nim
T
tomtom
30 lipca 2014, 17:58
Znam swoje miejsce :-)
K
kto
31 lipca 2014, 10:11
To jest właśnie to zakrzykiwanie z Pana strony, o którym piszę w swojej wypowiedzi. A nie robię tego dlatego, że się nudzę albo z wrodzonej przekory. Od początku tego pontyfikatu bardzo uważnie śledzę wypowiedzi papieża i przekonanie o jego wręcz heretyckim nachyleniu wynika nie tylko z tej kolejnej wypowiedzi z Caserty. Oczywiście, łatwiej jest nie widzieć i nie słyszeć.