Patrzę na ks. Olszewskiego. Boli mnie serce i mam trzy pytania
Dlaczego podejrzani o gorsze rzeczy są lepiej traktowani? Dlaczego Episkopat milczy w sprawie ks. Olszewskiego? Dlaczego nikt poza posłami nie poręczył za sercanina? Miałam o tym nie pisać, bo wszyscy już przecież napisali tyle razy, ale jednak nie mogę. Dlaczego? Bo w tej sprawie poza jej istotą – winny czy niewinny? - jest kilka bardzo ważnych pytań. I chciałabym, bardzo chciałabym znać odpowiedzi.
Dlaczego podejrzani o gorsze rzeczy są lepiej traktowani?
Jeśli ks. Olszewski faktycznie dopuścił się przestępstwa, to na litość, nie jest przecież seryjnym mordercą, gwałcicielem, zabójcą, członkiem zagrażającego ludziom gangu. To jest sprawa o kasę, w której jeśli ktoś w ogóle ucierpiał, to budżet państwa, w którym 96 milionów to jest dość śmieszna kwota: mniej niż jedna setna procenta rocznego budżetu na 2024 rok. Jeśli faktycznie wydarzyło się tu przestępstwo, nikogo nie pozbawiło życia ani zdrowia. Dlaczego więc ks. Olszewski jest transportowany w kajdankach jak ciężki przestępca? Skąd ta presja?
Jak się popatrzy na różne sprawy rozgrywające się równocześnie w sądach, w tym sprawy z oskarżonymi księżmi, naprawdę dziwi fakt, że ludzie podejrzani o rzeczy o wiele gorsze i rujnujące doszczętnie życie innych ludzi chodzą sobie niearesztowani po świecie, dobrowolnie zjawiają się na rozprawach i nikt ich do sądu pod nadzorem nie dowozi w kajdankach. Może jest w tym jakaś procesowa, sądowa logika. Ja po ludzku kompletnie jej nie widzę. Widzę za to, brzydko mówiąc, gnojenie człowieka - bo można.
Czy Kościół ma być głosem wszystkich cierpiących, czy tylko niektórych?
Przyznam z bólem, że całkiem już nie rozumiem milczenia Episkopatu. A może inaczej: rozumiem, ale to jeszcze gorzej. Sprawa jest polityczna, nagonka jest hardkorowa, determinacja władzy, by pokazać, na co ją stać i jak bardzo może nagiąć prawo, jest wybitna. Na stole leży Fundusz Kościelny, według moich obserwacji traktowany prawdopodobnie przez obecny rząd jako medialne narzędzie szantażu na hierarchach. Czyli: moment gorący i bardzo trudny.
Nikt jednak od Episkopatu nie oczekuje, że przed zapadnięciem wyroku wyda własny osąd i ogłosi, że ks. Olszewski jest niewinny. Rozumiem też obawę, która musi chyba stać za tym milczeniem – że jak KEP się wypowie w obronie sercanina, a okaże się, że jednak był winny, nasz Episkopat zostanie totalnie zgrillowany przez nieprzychylne media. Już widzę te nagłówki... Ale przyznam szczerze, że nawet mnie z całą moją odpornością na zgorszenie takie milczenie zaczyna gorszyć. Bo tu nie chodzi o wychodzenie z obroną niewinności ks. Olszewskiego, ale o obronę jego człowieczeństwa.
Co gorsza, jak na ironię, tegoroczny dzień papieski ma hasło „Ewangelia starości i cierpienia”, a w liście pasterskim czytamy: „Apelujemy do rządzących, organizacji społecznych i wszystkich ludzi, wierzących i niewierzących, o ochronę i szacunek dla każdego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Stajemy się głosem tych, którzy w swoim cierpieniu nie mogą nawet wołać o pomoc. Przypominamy o niezbywalnej godności każdego człowieka i jego prawie do życia.”
Jednocześnie widzimy we wszystkich medialnych przekazach człowieka, który zamienia się w swój cień, ma w oczach głębię cierpienia, swojemu adwokatowi mówi, że dłużej już nie wytrzyma, a mecenas ocenia, że brzmi to jak załamanie psychiczne.
No to, kochany Episkopacie, jak jest: stajecie się głosem tego cierpiącego, który nie może wołać o pomoc? Przypominacie o jego niezbywalnej godności, z której się go z miesiąca na miesiąc bardziej odziera i to tak, żeby pokazały to wszystkie telewizje? Ja wiem, że pewnie wielu z was robi, co może, w kuluarach, żeby tę sytuację zakończyć. I że niektórzy z was publicznie mówią o sprawie. Ale nie chodzi tu o pojedyncze głosy ordynariuszy - ważne i mądre, ale w pewnym sensie osobiste. Chodzi o głos całej Konferencji, traktowany jako głos polskiego Kościoła.
Teraz słychać ciszę.
I ta cisza robi się trudna do przyjęcia.
Dlaczego nikt poza posłami nie złożył poręczenia za ks. Olszewskiego?
I trzecie pytanie. Dlaczego nikt poza posłami PiS nie złożył poręczenia za ks. Olszewskiego? Przyznam, że to jest dla mnie zagadką. Poręczenie może przecież złożyć każda osoba godna zaufania – ktoś, kto cieszy się szacunkiem społeczności. Może to być profesor uczelni, rektor, cieszący się renomą lekarz, biskup... Jest też poręczenie społeczne – poręcza wtedy osoba z miejsca pracy z uczelni, ze szkoły itp. I nie chodzi tu o to, że poręczyciel stwierdza niewinność osoby podejrzanej i bierze jej stronę. Chodzi tylko o zaświadczenie swoją powagą lub znajomością podejrzanego, że będzie on bez konieczności przetrzymywania w areszcie stawiać się na rozprawach, nie ucieknie i nie będzie utrudniał śledztwa.
Czemu nikt z ludzi Kościoła tego dla sercanina nie zrobił? A może po prostu o tym nie wiemy, a wniosek o poręczenie został odrzucony? Niestety, patrząc na przebieg sprawy, trudno mi przypuszczać, że informacja o odrzuconym poręczeniu nie zostałaby przez mecenasa ks. Olszewskiego podana do publicznej wiadomości. Można więc z dużym prawdopodobieństwem podejrzewać, że nic takiego się nie wydarzyło.
Nie wiem, czy ks. Olszewski jest winny, czy jest niewinny. Nie wiem, jak ta sprawa się zakończy. Tyle razy już widziałam księży, także znajomych, którzy wcale na to nie wyglądali, a jednak byli przestępcami, że nie ręczę już za nikogo. I proszę mi nie wyrzucać, że nie wierzę w niewinność ks. Michała. Oczywiście, że mam nadzieję, że jest niewinny. Ale tego nie wiem - i to jedyne, co uczciwie mogę powiedzieć. Natomiast wiem co innego: że traktowanie człowieka w taki sposób: w niehumanitarny, odzierający z godności sposób, jest złe. Chciałabym, żeby mój Kościół mówił o tym głośno i głośno przeciwstawiał się złu. W każdym przypadku, w którym nie szanuje się godności drugiego człowieka, niezależnie od tego, czy ten człowiek jest winny, czy niewinny, i czy jest księdzem, lekarzem, politykiem, przedsiębiorcą czy zwykłym obywatelem.
Brak tego głosu. Bardzo.
Skomentuj artykuł