Pierwsze miejsce w Kościele jest dla każdego
Nie ma lepszych i gorszych miejsc w Kościele, a najwyżej w hierarchii stoją ci, którymi niewielu chce być.
Gdy Paweł Apostoł wymienia istniejące w Kościele posługi i urzędy, nie twierdzi, że jedne są ważniejsze od drugich. Apostoł nie jest ważniejszy od pasterza, czy proroka. Nauczyciela nie stawia Paweł ponad posłanym do ewangelizowania (por. Ef 4,11-13). Nie traktuje wiernych zaangażowanych w działalność charytatywną jako mniej ważnych od diakonów posługujących przy Eucharystycznym stole. Dzisiaj ta różnorodność posług i urzędów bardzo się rozmyła. Nie wiemy, czy ksiądz jest apostołem, czy pasterzem, czy też nauczycielem. Najlepiej gdyby było ich trzech w jednym. Świętych pasterzy lubimy jednocześnie nazywać prorokami i nauczycielami. Mówiąc krótko, rozmyła nam się piękna harmonia uzupełniających się w posługach wiernych, gdzie nikt nie stoi wyżej ani niżej.
Efektem tego rozmycia się i wywindowania na najwyższe miejsce osoby, która powinna być sługą sług - prezbitera odprawiającego mszę i jego biskupa - jest pragnienie wielu kobiet, by także zajmować takie ważne miejsce. Bo jest przecież równouprawnienie i demokracja. Czy wiele kobiet chciałoby nadal instytucjonalnego kapłaństwa lub apostolskiego mandatu, gdyby te funkcje okazały się być ostatnim miejscem w kościelnej hierarchii? A takimi być powinny.
Kierując się kryteriami Nowego Testamentu możemy nazwać apostołem panią Chiarę Lubich, która zainicjowała ruch Focolari oraz Kiko i Carmen, którzy stworzyli ruch neokatechumenalny.
Ewangeliczna piramida obrazująca strukturę Kościoła jest obrócona stożkiem w dół, gdzie pasterz nie góruje nad innymi, lecz dźwiga na sobie cały ciężar wspólnoty i służy wszystkim, którzy do niej należą. Czy tak to czujemy? Otóż w odczuciu wielu wiernych tak nie jest, a tak powinno być. A może Pan Bóg powinien postawić do góry nogami ten nasz dzisiejszy Kościół, który o tym zapomniał? Wtedy wszystko będzie na właściwym miejscu. Apostoł będzie ostatnim z ludzi, a pasterz z pokorą miłosiernego Samarytanina będzie opatrywał ludziom rany. Na kolanach.
Czy wiemy kto jest apostołem w dzisiejszym Kościele, a kto pasterzem i prorokiem? Czy chodzi tu o mężczyzn mających święcenia, czy o osoby, które bez różnicy płci, zostały posłane do konkretnych zadań, bo odkryły swój charyzmat i wspólnota wiernych go potwierdziła? Kierując się kryteriami Nowego Testamentu możemy nazwać apostołem panią Chiarę Lubich, która zainicjowała ruch Focolari oraz Kiko i Carmen, którzy stworzyli ruch neokatechumenalny. Pociągnęli za sobą wielu pasterzy, w tym biskupów, którzy im służyli przy stole Eucharystycznym za oberżystów i kelnerów roznoszących pokarm życia.
A gdzie są Boży prorocy? Śmiem twierdzić, że nawet poza Kościołem. Nierozumiani i wyszydzani. Często odprawiani z kwitkiem. Czasem kanonizowani wiele lat po śmierci. Dzisiaj, tak jak za czasów biblijnego Izraela, ludzie odsłaniający smutną prawdę o naszej grzeszności, nie są mile widziani. Wolimy widzieć grzeszników w innych, w obcych. Jeśli o nas ktoś mówi coś wstydliwego, jest zdrajcą, a nie prorokiem.
O nauczycielach czytamy w Biblii, że powinni być najmniejsi, gdyż łatwiej jest nauczać, pouczać, zwracać uwagę, gdy pamięta się o swojej małości i własnych słabościach. Nauczyciel nie jest jednak mniej ważny od proroka i pasterza, ma być wychowawcą świętych. Niech z tego powodu nie wynosi się nad innych, bo chociaż niektórych naszych nauczycieli wspominamy jako najważniejsze osoby w naszym życiu, to ich miejsce nie jest na piedestale.
A gdzie są Boży prorocy? Śmiem twierdzić, że nawet poza Kościołem. Nierozumiani i wyszydzani.
Był jednak w pierwotnym Kościele ktoś, kto stał najwyżej w hierarchii. Nikt nie miał co do tego wątpliwości i każdy skłaniał przed nim głowę. Był to męczennik. Jeśli więc ktoś chce znaczyć w Kościele więcej niż inni, niech postara się o laur męczeństwa.
Skomentuj artykuł