Płciofobia, czyli postęp postępu

Płciofobia, czyli postęp postępu
o. Dariusz Kowalczyk SJ

Kto by się spodziewał, że Katolicki Uniwersytet Lubelski jest awangardą „postępu” obyczajowego?! Oto w wydanym już w 1993 roku VI tomie KUL-owskiej „Encyklopedii Katolickiej” przy haśle „Heteroseksualizm” mamy strzałkę odnoszącą nas do… „Zboczenia seksualne”. To by się nasze babcie i dziadkowie zdziwili!

Przy takim postawieniu sprawy, to nawet jeden z naczelnych gejów w Polsce, Robert Biedroń, okazuje się być zupełnie zaściankowym gościem. Szkoda, że jeszcze nie ukazał się tom z hasłem „Zboczenia seksualne”, bo jestem ciekaw jak w nim zostanie omówiony heteroseksualizm, czyli odwieczny pociąg do płci przeciwnej.

Na szczęście KUL nie na stanął na czele lewackiego postępu, tylko redaktorzy encyklopedii czegoś tam nie dopatrzyli. Można się pośmiać… Ale z szacunkiem do całości dzieła, które jest ważnym przedsięwzięciem. Niestety, wielu opowiada i robi głupoty całkiem świadomie i jeszcze się tym chwali. Krajem przodującym w postępowych absurdach jest Szwecja. Pewna szwedzka para ma dziecko, ale nie wiadomo jakiej płci. To znaczy, byłoby wiadomo, gdyby rodzice nie ukrywali tego nie tylko przed światem zewnętrznym, ale i przed samym dzieckiem, a w pewnym sensie także przed samymi sobą. O co chodzi? Otóż „postępowa” para uważa, że płeć jest jedynie „konstrukcją społeczną”. Mówienie od narodzenia, że mamy chłopca lub dziewczynkę, jest niepotrzebnym etykietowaniem dziecka.

Dziecku „bez płci”, które ma obecnie trzy lata, dano na imię Pop. Czasami nosi sukienkę, a czasem spodnie. Samo decyduje, co założy. Fryzury też ma raz dziewczęce, a innym razem chłopięce. Rodzice unikają mówienia o nim „on” lub „ona”. Mówią Pop, a imię to nie ma żadnej płciowej konotacji. Rodzice chronią Pop przed wpływem osób, które ich zdaniem inaczej traktują dziewczynki i chłopców. Dziecko ma zdecydować samo, czy chce być płci męskiej czy żeńskiej. Dla „postępowych” osób fakt posiadania męskich albo żeńskich organów nie może być decydujący. Wszak prawem człowieka jest wybór płci. Palemka odbiła? Zapewne, tyle że w Europie tego rodzaju ideologie cieszą się poparciem opiniotwórczych salonów.

Coś mi się wydaje, że mama i tata (a raczej rodzic A i rodzic B) Pop cierpią na płciofobię, która jest szczególnym przypadkiem odrzucania natury w imię „nowego człowieka”. Ideologia ta rości sobie prawo do nadawania stworzeniom innych imion od tych nadanych przez Stwórcę. Rodzice Pop znaleźliby zapewne wspólny język z ową Włoszką fińskiego pochodzenia, która cierpi (wraz z mężem i dziećmi) na krzyżofobię, co z pełnym zrozumieniem ocenił Trybunał w Strasburgu. Żyjemy zaiste w ciekawych czasach. W rewolucyjnych czasach. Jest to rewolucja semantyczna. Pełza, podstępnie zatruwając ludzkie umysły. W konsekwencji coraz łatwiej wmówić ludziom, ze takie pojęcia jak „płeć”, „małżeństwo”, „istota ludzka” nie mają jakiegoś określonego, niezależnego od ludzkiego widzimisię znaczenia. Zresztą sprawa nie jest zupełnie nowa. Totalitaryzmy XX wieku też zmieniały znaczenie podstawowych słów. Może czas się przebudzić i bardziej energicznie zaangażować się w kontrrewolucję, czyli przywracanie słowom ich znaczeń, a rzeczom ich nazw…

By odnaleźć nadwątloną wiarę w ludzkość, sięgam po Katechizm Kościoła Katolickiego, który ustawia rzeczy i sprawy w ich naturalnym i Bożym porządku. Coraz bardziej Kościół katolicki jawi mi się jako oaza na pustyni absurdu. Anglikanie, którzy chcą wrócić do pełnej jedności z Rzymem, mają chyba podobne doświadczenie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Płciofobia, czyli postęp postępu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.