Do dzisiaj w niektórych diecezjach są w parafiach cenniki
W pewnej parafii, w której pochowałem moją babcię, taca była zbierana dwa razy na pogrzebie: podczas mszy i na cmentarzu. Za pogrzeb należało zapłacić z góry. Inaczej nie ma mowy o pochówku. Jaka to jest skala? Wciąż są takie diecezje, gdzie istnieją przynajmniej nieformalne cenniki.
Ks. Daniel Wachowiak zżyma się na letnich katolików, którzy zaczynają traktować sakramenty jak usługi kościelne. Pisze w "DoRzeczy":
"Śmiem twierdzić, że tak jak bywa w niemieckim Kościele, gdzie wierni płacąc podatki na Kościół, niezależnie od swej duchowej kondycji często wymagają obsługi, tak podobnie dzieje się już w Polsce. Oto sakramenty i inne katolickie obrzędy są traktowane jedynie przedmiotowo. Dzieje się tak na podobieństwo towarów w sklepie. Klient płaci, klient wymaga"
Tak, pretensjonalność pojawia się wśród ochrzczonych. Nie zaprzeczę. Sam się z nią stykam. Wpływ kultury konsumpcyjnej również robi swoje. I oczywiście, też jestem przeciwny traktowaniu sakramentów jak targu i należności.
Ale niestety, nie jest to tylko wina osób świeckich czy nielicznej grupki pazernych księży - jak sugeruje ks. Wachowiak. To jest mentalność ukształtowana przez dziesięciolecia. I to w parafiach, i to przez księży. Do dzisiaj w niektórych diecezjach są w parafiach cenniki.
W pewnej parafii, w której pochowałem moją babcię, taca była zbierana dwa razy na pogrzebie: podczas mszy i na cmentarzu. Za pogrzeb należało zapłacić z góry. Inaczej nie ma mowy o pochówku. Podobnie było ze ślubem mojej kuzynki w tej samej diecezji. To było całkiem niedawno. Niestety, podobnie jak kiedyś zbierzemy smutne owoce kiepskiego radzenia sobie ze skandalami pedofilskimi w Kościele, tak obecnie również kosztujemy "owoce" długoletniego kształtowania świadomości przez księży. Nie twierdzę, że wszystkich. Jaka to jest skala? Nie wiem. Nikt takich badań nie robi. Ale wciąż są takie diecezje, gdzie istnieją przynajmniej nieformalne cenniki.
Po drugie, na ile w kazaniach, katechezach pokazujemy darmowość daru Bożego, tego, co nazywamy łaską. Jak kiedyś odpowiedziałem Pani na pytanie: "Ile kosztuje msza św. ", "dobrowolna ofiara", to ona odparła: "to znaczy, ile". "Łaska na pstrym koniu jeździ" - i tak jest często postrzegana w codzienności.
Po trzecie, czy w katechezach i kazaniach nie wymaga się, aby ludzie chodzili do kościoła, przyjmowali sakramenty, nawet jeśli są w praktyce niewierzący? Wiele osób ma wyryte w sercu, że sakramenty trzeba przyjąć - żeby nie pójść do piekła, zaliczyć, odhaczyć. Czy takie postrzeganie sakramentów to tylko wina osób świeckich? Nie. Gdzie jest pogłębiająca katecheza dla dorosłych w naszych parafiach? Bardzo często cała wiara sprowadza się do aktów religijnych, które trzeba spełnić, jakby Bóg ich wymagał. I tyle. A jaki to ma związek z życiem, z moralnością? Często żaden. Po prostu trzeba zaliczyć. Ten związek sakramentów z życiem moralnym jest niestety niewyraźny w głowach wielu wiernych. Czy to tylko ich wina? Wątpię. Czy jako księża sami często do tego nie wychowywaliśmy wiernych i nie zatrzymaliśmy ich na poziomie wiary dziecinnej, bo więcej to "dla ludzi za trudne"? Nic nie wymyślam. Do dzisiaj słyszę takie określenia.
Wiem, że łatwiej jest wszystko uprościć. To świat winny, to ludzie świeccy winni. Tak, każdy ponosi część swojej odpowiedzialności. Ale w kwestiach wiary katecheta, ksiądz, parafia odgrywa przecież ogromną rolę we wdrażaniu w wiarę. I czasem trzeba się także szerzej rozejrzeć i bić we własne piersi.
Wpis ukazał się na Facebooku na profilu Dariusza Piórkowskiego SJ
Skomentuj artykuł