Podsumowujemy pielgrzymkę Franciszka do Meksyku

(fot. PAP / EPA / ALESSANDRO DI MEO)
Kasper Kaproń OFM / DEON.pl

- Franciszek uczy nas, abyśmy odkrywali Jezusa żywego, a nie przedmiot teologicznej refleksji. Uczy nas, abyśmy odnaleźli Go w konkretnych sytuacjach, jak chodzi po palestyńskich ścieżkach, uzdrawia chorych, pociesza strapionych, przytula dzieci - pisze Kasper Kaproń OFM w tekście podsumowującym pielgrzymkę papieża do Meksyku.

W przepięknym przemówieniu Papieża skierowanym do biskupów zgromadzonych w katedrze Miasta Meksyk, zwraca uwagę ilość użytych słów, takich jak: "patrzeć", "spojrzenie", "twarz". Czasownik "widzieć", zarówno w formie czynnej, jak i biernej, jest kluczem do zrozumienia papieskiego przesłania. Słowo to zresztą bardzo często pojawia się w papieskich przemówieniach i homiliach.

W pierwszym publicznym wywiadzie, jakiego Franciszek udzielił o. Antonio Spadaro, Papież odniósł się do częstych wizyt w rzymskim kościele San Luigi dei Francesi i do znajdującego się tam obrazu Caravaggia "Powołanie św. Mateusza": "Ten palec Jezusa… w kierunku Mateusza. Taki jestem ja. Tak się czuję. Jak Mateusz. (...) Ten gest Mateusza mnie uderza: apostoł zagarnia swoje pieniądze, jakby mówił: «Nie, nie mnie! Nie, te pieniądze są moje!» Oto właśnie jestem ja: «Grzesznik, na którego Pan skierował swój wzrok». Franciszek, mówiąc to, zwraca uwagę, że spojrzenie Jezusa łączy się ściśle ze świadomością grzechu: człowiek doświadcza miłosierdzia, czując na sobie wzrok tego, który spogląda z miłością. Franciszek odnosi się także do swego biskupiego motta zaczerpniętego z homilii św. Bedy Wielebnego "miserando atque eligendo": "Łacińskie gerundium miserando wydaje mi się niemożliwe do przetłumaczenia na włoski czy hiszpański. Lubię tłumaczyć go z pomocą innego gerundium, które nie istnieje: misericordiando («miłosierdziując»)". W książce "Miłosierdzie to imię Boga" dodaje: "Te dwa słowa «miłosierdziując» i «wybierając» występują, aby opisać spojrzenie Jezusa, który obdarza miłosierdziem i wybiera".

Miłosierdzie jest więc nierozerwalnie związane ze spojrzeniem, z zatrzymaniem wzroku na drugim, rodzi się ono z wymiany spojrzeń. Jest to bliskość, dzięki której chrześcijaństwo przestaje być abstrakcją, a staje się wydarzeniem historycznym. W przemówieniu do zgromadzonych w katedrze we Florencji Franciszek mówił: "Twarz Jezusa to misericordiae vultus. Pozwólmy dotknąć się temu spojrzeniu". I dodał: "Spójrzmy i my sami na twarz Jezusa i na Jego gesty. Patrzmy na Jezusa, jak je i pije z grzesznikami, kontemplujmy Go, jak rozmawia z Samarytanką, zakradnijmy się i z ukrycia patrzmy, jak rozmawia z Nikodemem, patrzmy ze wzruszeniem jak pozwala, aby prostytutka namaściła Mu stopy olejkiem".

Franciszek uczy nas, abyśmy odkrywali Jezusa żywego, a nie przedmiot teologicznej refleksji. Uczy nas, abyśmy odnaleźli Go w konkretnych sytuacjach, jak chodzi po palestyńskich ścieżkach, uzdrawia chorych, pociesza strapionych, przytula dzieci. "Bóg wchodzi w nasze życie, pochyla się nad naszą słabością, zbliża się do naszych ran i leczy je. Tak działa Jezus: w bezpośrednim spotkaniu. Bóg nie zbawia nas na mocy dekretów i kanonów prawa. Zbawia nas swoją czułością, zbawia nas pełnym bliskości dotykiem, pieszczotą".

Wskazanie na konieczność osobowego spotkania i pełnej czułości wymiany spojrzeń przybrało w papieskim przemówieniu wygłoszonym do biskupów Meksyku formę partykularną. W tym przypadku spojrzeniem, które wszystko inicjuje, jest spojrzenie Matki Bożej z Guadalupe: "Papież od dawna żywił pragnienie, by Ją ujrzeć - mówił. - Co więcej, ja sam chciałbym zostać objęty Jej macierzyńskim spojrzeniem. Rozmyślałem dużo o tajemnicy tego spojrzenia i proszę was, abyście przyjęli to, co wypływa w tej chwili z mego pasterskiego serca. Morenita uczy nas, że jedyną siłą zdolną do zdobycia serc ludzi jest czułość Boga. Tym, co zachwyca i przyciąga, tym, co podbija i zwycięża, tym, co otwiera i uwalnia z łańcuchów, nie jest siła posiadanych środków czy surowość prawa, lecz wszechmocna słabość miłości Bożej".

          

Franciszek często powtarza, że "Kościół rozszerza się nie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie»". W Evangelii gaudium przypomniał, że "chrześcijańskie przepowiadanie moralne nie jest stoicką etyką; jest czymś więcej niż jakąś ascezą, nie jest zwykłą filozofią praktyczną ani katalogiem grzechów i błędów. Ewangelia zaprasza przede wszystkim, byśmy odpowiedzieli Bogu, który nas kocha i nas zbawia" (EG 39). Nowe życie w Chrystusie nie jest bowiem konsekwencją przestrzegania norm zapisanych w prawie, lecz następstwem przyjęcia Łaski tego, który nas - jak mówi Papież - primerea, uprzedza.

"Oczywiście - przypomniał Papież biskupom - do tego wszystkiego konieczne jest spojrzenie, zdolne odzwierciedlić czułą troskę Boga. Bądźcie zatem biskupami mającymi czyste spojrzenie, przejrzystą duszę i jaśniejące oblicze. W tym świecie Bóg prosi was, abyście mieli spojrzenie zdolne do usłyszenia krzyku waszego ludu. Na ten krzyk trzeba koniecznie odpowiedzieć, że Bóg istnieje i jest blisko przez Jezusa. Że tylko Bóg jest rzeczywistością, na której można budować, gdyż Bóg nie jest Bogiem wymyślonym czy hipotetycznym, ale Bogiem o ludzkim obliczu. W waszych spojrzeniach naród meksykański ma prawo odnajdywać ślady tych, którzy «widzieli Pana» (por. J 20, 25), tych, którzy byli z Bogiem".

          

Kwestią zasadniczą jest więc świadectwo tych, którzy "widzieli Pana". Chrześcijaństwo nie rozpowszechnia się poprzez wysublimowane techniki czy siłą perswazji, lecz świadectwem ludzi, którzy własnymi rękami dotknęli znaków Bożej obecności w historii. "Jeśli nasze spojrzenie nie świadczy o tym, że widzieliśmy Jezusa, wówczas słowa, którymi wspominamy o Nim, są jedynie pustymi figurami retorycznymi. Być może wyrażają tęsknotę tych, którzy nie mogą zapomnieć o Panu, lecz mimo to są tylko mamrotaniem sierot nad grobem."

Franciszek zwraca się do biskupów, ale słowa te kieruje do wszystkich duchownych i do wszystkich wiernych, aby byli blisko ludzi, blisko ludzi prostych, aby stali się bliskimi dla ludzi młodych: "Myślę o konieczności ofiarowania macierzyńskiego łona młodym - mówi. Niech wasze spojrzenia będą zdolne do spotkania się z ich spojrzeniami, do kochania ich i zdobywania tego, czego oni szukają z tą siłą własnej młodości... Niech wasze spojrzenia, spoczywające zawsze i wyłącznie w Chrystusie, będą zdolne, by przyczyniać się do jedności waszego ludu, sprzyjaniu pogodzenia istniejących w nim różnic oraz integracji jego różnorodności".

         

Franciszek wielokrotnie przestrzega przed niebezpieczeństwem współczesnego gnostycyzmu, czyli próbami zredukowania chrześcijaństwa do czystej i abstrakcyjnej doktryny, całkowicie odrealniając ją od rzeczywistości wcielenia i rzeczywistości "ciała" Chrystusa. Wiara taka prowadzi do ideologii i do wszelkiego rodzaju fundamentalizmów, do purytanizmu elitarnych grup żyjących w oderwaniu od historii. Dlatego też przypomina biskupom: "Konieczne jest, aby pasterze pokonali pokusę dystansu i klerykalizmu, chłodu i obojętności, zachowania triumfalnego i autoreferencyjności.

Guadalupe uczy nas, że Bóg jest w swym obliczu bliski, że bliskość i uniżenie mogą uczynić więcej niż siła. Jak uczy piękna tradycja guadalupańska, «Morenita» strzeże spojrzeń tych, którzy Ją kontemplują, odzwierciedla twarze tych, którzy Ją spotykają. Trzeba się nauczyć, że jest coś niepowtarzalnego w każdej z tych osób, które na nas patrzą, szukając Boga. Musimy strzec w sobie każdego z nich, zachowując ich w sercu, broniąc ich. Tylko Kościół zdolny do ochrony oblicza ludzi, którzy będą pukali do jego drzwi, jest zdolny, by mówić im o Bogu. Jeśli nie rozpoznamy ich cierpień, jeśli nie uświadomimy sobie ich potrzeb, nie będziemy mogli nic im dać".

          

W oczach Matki Bożej z Guadalupe obecni są, także w sposób fizyczny, ci, których Ona "widziała", w chwili gdy poncho Juana Diego wypełnione kwiatami opadło, ukazując odciśnięty na nim wizerunek. Guadalupana jest kontemplowana przez wierny lud, ponieważ Ona jako pierwsza na ten lud spojrzała. Podobnie to nie na pasterzach ma spoczywać wzrok wiernych, wzrok pełen rewerencji i uniżenia, ale  to pasterze pierwsi winni kierować wzrok pełen miłości na swoich wiernych. Trzeba, by potrafili ich dostrzec. W wywiadzie udzielonym o. Spadaro Franciszek mówił: "Z trudnością przychodzi mi stawać i mówić do tłumów, wolę kontakt bezpośredni, spotkać się z pojedynczą osoba, wejść w kontakt osobowy z tym, kogo mam przed sobą". Jest to coś, o czym często zapominamy. Chrześcijaństwo buduje się w oparciu o relację "ja-ty". Można patrzeć na wielu, pod warunkiem że patrzy się i widzi każdą pojedynczą osobę. Chrześcijaństwo jest takie, ponieważ powołanie rodzi się z tego, że ktoś na nas spojrzał, a nie tylko nas widział".

Nie są to jedynie pięknie brzmiące słowa. W czasie papieskich spotkań z wiernymi uderza zdolność, z jaką Franciszek potrafi wychwycić w wielomilionowym tłumie tę jedyną twarz i pochylić się na nią. W Meksyku było tak samo i można bez końca przywoływać przykłady: dwie dziewczynki z zespołem Downa, które Papież przywołał do siebie; chory chłopiec na wózku inwalidzkim, do którego podszedł Papież, aby go pobłogosławić, sprawiając przy tym pewne problemy swoim ochroniarzom; widoczne wzruszenie na twarzy, kiedy wsłuchiwał się w śpiew chorej na raka dziewczynki; nawet zdenerwowanie na tych, którzy przeszkadzali mu w spotkaniu z młodym niepełnosprawnym. To wszystko ukazuje, że dla Franciszka nie liczy się tłum, lecz liczy się pojedynczy człowiek i że najważniejsze jest spotkanie twarzą w twarz, przytulenie, wymiana spojrzeń.

Dobrze byłoby, abyśmy także my przejęli coś z tej ewangelicznej metodologii spotkań. Abyśmy potrafili przebić się poza statystyki i liczby. Abyśmy w sporach za lub przeciw przyjęciu przypisanych Polsce kwot uchodźców potrafili dostrzec pojedyncze osoby z całą ich historią życia, z ich cierpieniem, z ich strachem przed tym, co było, i lękiem o to, co będzie. Abyśmy w końcu przestali liczyć wiernych i rozpaczać z powodu zmniejszającej się liczby dominicantes, lecz spojrzeli w oczy tych, którzy przychodzą, uśmiechnęli się do nich, w razie potrzeby przytulili do serca. Papież uczył nas w Meksyku "uczucioterapii", która jest często najskuteczniejszym lekarstwem, aby drugiemu człowiekowi pomóc. Terapia ta musi być dobierana i stosowana indywidualnie, gdyż każdy człowiek jest tym jedynym i ukochanym dzieckiem Boga.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Podsumowujemy pielgrzymkę Franciszka do Meksyku
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.