Polityka, panie dzieju

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.jezuici.pl)

O polityce rozmawiają wszyscy: mądrzy i głupi, szczęśliwi i nieszczęśliwi, ważni i zupełnie nieważni. Częściej mówi się o niej źle niż dobrze, a większość ludzi kojarzy ją z władzą. Jak i kiedy papież Bergoglio posługuje się tym słowem i co przez nie rozumie?

W czasach nam bardziej współczesnych ważną definicję polityki dal światu Paweł VI, który powiedział kiedyś, że "polityka jest najwyższą i najbardziej wymagającą formą caritas". Nie ma rady, musimy jeszcze przyjrzeć się temu łacińskiemu "caritas" - oznaczało ono uszanowanie, szacunek, miłość wreszcie. W chrześcijańskim systemie pojęciowym znajduje zastosowanie jako "czynna miłość bliźniego, wypływająca z miłości do Boga". No, a gdzie ta władza?

Papież Franciszek miał do czynienia z władzą - i z polityką - od małego. Żył w kraju, w którym polityka wchodziła drzwiami i oknami, władza nie dawała o sobie zapomnieć, a i on sam wyrokami swych przełożonych musiał także sprawować władzę - jako przełożony jezuitów, szef instytucji akademickich i potem jako biskup. W słynnej rozmowie ze swym argentyńskim przyjacielem rabinem Skórką (tak, tak, rodzina Skórków z naszych Końskich) powiedział, że polityka stanowi wyższą formę troski o społeczeństwo i z tego tytułu zaangażowaniu politycznemu należy się szacunek. Dodał jeszcze, że wszyscy jesteśmy powołani do tego zaangażowania.

Już jako papież, w słynnym przemówieniu do Kongresu Stanów Zjednoczonych, Franciszek zwrócił uwagę, że celem każdej polityki jest dobro wspólne. Tutaj kółko nam się zamyka. Dobrze jest zachować w głowie ten ciąg słów-kluczy, które należałoby odnosić do polityki: troska, szacunek, dobro wspólne.

DEON.PL POLECA


Kościół - jako instytucja - przeżył w ciągu 2000 lat swej historii rozmaite warianty relacji z polityką. W szerokim sensie tego słowa uprawiał ją i uprawiać będzie zawsze. W węższym - tym związanym z władzą - mieliśmy różne przypadki, od władzy totalnej, mającej wymiar państwowo-militarny, aż do władzy ograniczonej do konfesjonału. Mamy więc na koncie przebogate doświadczenie, które jest zarazem równoległe do różnorakich postaci i wersji polityki, z jakimi mieliśmy do czynienia w świecie nie-kościelnym. Kierując się soborową zasadą "Ecclesia semper reformanda" - a więc zawsze gotów do zmiany, do reformy, Kościół zadaje sobie stale pytanie o swą relację do polityki i o swoje własne jej rozumienie.

W listopadzie 2015 miała miejsce we Florencji "Narodowa Konferencja Kościoła Włoskiego", która co 5 lat gromadzi aktywnych duchownych i zaangażowany laikat tego kraju. Prymas Włoch, jakim jest każdorazowy papież, uczestniczył w tym zgromadzeniu osobiście i wygłosił tam przemówienie, które warto też zadedykować nam, Polakom. Obiecuję, że kiedyś skupię się na wypowiedzianych wtedy słowach Franciszka, na razie tylko odwołam się do kilku z nich.

Papież wyliczył trzy uczucia, którymi należy kierować się w życiu i podejmowaniu decyzji: pokora, bezinteresowność i duch błogosławieństw (tych z Kazania na Górze). Oczywiście znów popełnił kolejną swoją "niestosowność", stawiając obok św. Franciszka i św. Filipa Neri wykreowaną lata temu przez wielkiego Fernandela postać don Camillo. Ten filmowy święty-nieświęty mówił sam o sobie "jestem biednym wiejskim księdzem, który zna każdego ze swych parafian, kocha ich, zna ich bóle i radości, cierpi z nimi i śmieje się z nimi". W tym właśnie kontekście Franciszek zapytał, czy Kościół włoski ma mówić do ludzi "przyjdźcie do mnie wszyscy" czy też "idźcie precz, przeklęci".

Franciszek nie byłby sobą, gdyby uniknął tonu osobistego: "Uczulam was także w sposób szczególny na umiejętność dialogu i spotkania. Prowadzenie dialogu to nie negocjowanie. Negocjowanie jest staraniem, by wykroić dla siebie «porcję» wspólnego tortu. Nie to mam na myśli. Chodzi o dążenie do wspólnego dobra dla wszystkich. Dyskutowanie razem, zaryzykowałbym powiedzenie: oburzanie się razem, myślenie o najlepszych rozwiązaniach dla wszystkich. Wielokrotnie spotkanie jest uwikłane w konflikt. W dialogu dochodzi do konfliktu: jest rzeczą logiczną i do przewidzenia, że tak jest. I nie powinniśmy się tego obawiać ani ignorować, ale winniśmy to zaakceptować."

Na zakończenie wyznał: "Pamiętajcie ponadto, że najlepszym sposobem na prowadzenie dialogu (…) jest robienie czegoś razem, budowanie razem, projektowanie — nie sami, między katolikami, lecz razem ze wszystkimi, którzy mają dobrą wolę. I nie należy obawiać się wyjścia na zewnątrz, koniecznego w każdym autentycznym dialogu. W przeciwnym wypadku nie jest możliwe zrozumienie racji drugiego ani zrozumienie do głębi, że brat liczy się bardziej niż stanowiska, które uważamy za dalekie od naszych, choćby autentycznych przekonań. To jest brat."

Trudno w obliczu takich deklaracji powstrzymać się od marzenia, aby podobne zasady przyświecały polityce, zarówno kościelnej jak i zupełnie świeckiej - tej, która jest naszym chlebem powszednim, i od której często odwracamy się tyłem. Zapominając, że odwrócenie się to też polityka…

* * *

"W kręgu Franciszka" to nowy cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl

Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.

* * *

Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polityka, panie dzieju
Komentarze (4)
M
musicdra
30 kwietnia 2017, 10:11
Wierzę, że dialog jest darem Boga dla mnie i dla innych ludzi. Raduję się, że jestem w Kościele Katolickim, który podkreśla wagę dialogu: Biorąc zdolności rozumu ludzkiego do poznania Boga, Kościół wyraża swoją ufność w możliwośc mówienia o Bogu wzstkim ludziom i ze szystkimi ludźmi. Przekonanie to stanowi podstawę jego dialogu z innymi religiami, z filozofią i nauką, a także z niewierzącymi i ateistami (KKK39). Działalność misyjna wymaga pełnego szacunku dialogu z tymi, którzy jeszcze nie przyjmują Ewangelii. Wierzący mogą wyciągnąć dla siebie korzyść z tego dialogu, ucząc się lepiej poznawać "cokolwiek... z prawdy i łaski znajdowało się już u narodów, dzięki jakby ukrytej obecności Boga"... (KKK856).  Osoba ludzka potrzebuje życia społecznego. Nie jest ono dla niej czymś dodanym, lecz jest wymogiem natury. Przez wymianę z innymi, wzajemną dłużbę i dialog z braćmi człowiek rozwija wszystkie swoje możliwości, w ten sposób odpowiada na swoje powołanie (KKK1879).
27 kwietnia 2017, 22:37
Kocham te post-uwolskie zadęcia, w które sami oczywiście nie wierzą. Polityka to już dawno nie roztropna troska o dobro wspólne. W nowożytnej demokratycznej polityce kluczem jest zdobycie władzy a co za tym idzie spiajnie śmietanki z publicznego koryta. Środki to rzecz wtórna, wystarczy mówić "suwerenowi" to co chce usłyszeć... no i jeszcze zaliczyć się do partii ludzi "mądrych" i tyle. Dialog (narzędzie diabła w raju) jest dziś środkiem równie często wymienianym przez polityków spod znaku diabła jak i tych pokropionych wodą święconą. Ci ostatni są jednak gorsi, bo z dialogu uczynili mamonę,której służą zapominając kogo mają za Pana. Pytam więc jak można pleść o dialogu wszystkich ze wszystkimi (prawdy z błędem), gdy równocześnie przymyka się oko  na rugowanie Pana Boga ze sfery publicznej? Faktycznie, don Camilo wiedziałby co z tym zrobić, ale on w odróżnieniu od dzisiejszej wierchuszki eklezjalnej miał cojones.
27 kwietnia 2017, 19:58
a gdzie był pan ambasador ja przy władzy było PO? wtedy takich rad i pouczeń jakoś nie dawał. Tylko teraz mu się zebrało? Parę wyjętych cytatów z JPII i "huzia na Józia". Pięknie. Oj ta polityka. Także cytaty z pap. Franciszka. Polityka to piękna rzecz teoretycznie, ale kiedy trzeba twardo wybierać, to już trudniej, zwłaszcza, kiedy przeciwnik jest bezwzględny i obowiązują twarde zasady dżungli: albo ty, albo ja. Ja ty mnie nie zabijesz, to ja ciebie na pewno. Lew nie pyta czy może pożreć antylopy. A w walce o samicę wygrywa tylko mocniejszy, a nie "dżentelmen". 
abraham akeda
27 kwietnia 2017, 10:31
Polityczny bełkot.