Dla dobra ludzi, Putina trzeba pozbawić władzy i postawić przed trybunałem w Hadze
Władimir Putin przywrócił debacie publicznej klasyczną teorię i etykę wojny. Aby dobrze zrozumieć, co w jej trakcie jest możliwe i konieczne warto sięgnąć do klasycznej myśli chrześcijańskiej.
To, co dzieje się obecnie na Ukrainie, niezależnie od tego, jak dyplomatycznie ujmuje to kard. Pietro Parolin, a nawet niezależnie od wypowiedzi papieskich, z perspektywy klasycznej myśli chrześcijańskiej jest jasne. Z jednej strony mamy państwo agresora, która łamiąc wszelkie możliwe traktaty międzynarodowe i zasady moralne zaatakowało inne suwerenne państwo. Od kilku dni trwają bombardowania, zabija się dzieci, kobiety i starców. Z drugiej mamy państwo, które się broni. Odpowiada na atak, szanuje zasady konwencji genewskiej, walczy na swoim terenie. Nie ma zatem wątpliwości - żadnych - że wojna prowadzona przez Ukrainę jest wojną sprawiedliwą. I niezależnie od tego, że termin ten przez lata był trudny do zastosowania do kolejnych prowadzonych w świecie wojen, tym razem jest on absolutnie adekwatny. Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie ma powodów, by stawiać jakikolwiek znak równości między działaniami militarnymi Rosji, a obroną przez Ukrainę. Jedno działanie jest zbrodnią przeciwko ludzkości, przeciwko pokojowi, drugie wypełnianiem obowiązku moralnego, związanego po pierwsze z przykazaniem miłości wobec rodziców (w tym Ojczyzny), w zobowiązaniach wobec słabszych czy wreszcie z koniecznością obrony własnego i bliskich życia.
Myśląc o tej sprawie trudno też nie odwołać się do innego, głęboko zakorzenionego w chrześcijańskim myśleniu, etycznego elementu jakim jest prawo (a niekiedy obowiązek) do likwidacji despoty. Św. Tomasz z Akwinu w niezwykle precyzyjnych rozważaniach jasno i zdecydowanie wskazuje na to, że w sytuacji, gdy despota przekracza miarę, gdy jego rządy są niszczące dla ludności, gdy nie istnieje metoda, by go ograniczyć czy odebrać mu władze, czymś nie tylko moralnie dopuszczalnym, ale wręcz koniecznym (tak samo moralnym, jak przyjęcie męczeństwa) jest jego zabójstwo. W przestrzeni bardziej jednostkowej warto przypomnieć, że Kościół dopuszcza zabójstwo w obronie własnej, a także działania policyjne czy wojskowe, których celem jest obrona życia jednostki, której zagraża niekontrolowalny przez nikogo szaleniec. Snajper likwidujący zabójcę w trakcie akcji zachowuje się w pełni moralnie, jeśli nie istniały inne metody działania.
Dlaczego piszę o tym właśnie przy tej okazji? Odpowiedź jest prosta. Putin wypowiedział wojnę nie tylko Ukrainie, ale całemu światu. I to na długo zanim z jego ust padły pogróżki o użyciu broni nuklearnej. Jeśli jedno państwo może zaatakować drugie, bo nie podoba mu się jego polityka, jeśli można strzelać do kobiet i dzieci, żeby zachować kontrolę geopolityczną nad innymi - to żadne państwo europejskie nie jest bezpieczne. Putin sam to zresztą przyznaje formułując już żądania wobec Szwecji i Finlandii i grożąc im. To zaś oznacza, ni mniej ni więcej, tylko tyle, że od teraz jedynym moralnie dopuszczalnym celem (nawet jeśli strategicznie, dla dobra ludzi, trzeba godzić się na cele mniejsze) jest pozbawienie Putina władzy, postawienie go przed Trybunałem w Hadze, albo jeśli nie będzie to możliwe, to jego zabicie przez najbliższych współpracowników. Oni decydując się na takie działanie dokonaliby dopuszczalnego moralnie aktu zabicia despoty, dla dobra społeczeństwa rosyjskiego, i dla społeczności międzynarodowej. Putin u władzy to już na zawsze niebezpieczeństwo. Skuteczna polityka pokojowa musi zaś dążyć do jego wyeliminowania. I ten cel rządy zachodnie powinny sobie postawić.
Mam świadomość, że dla wielu czytelników, takie postawienie sprawy pozostaje niechrześcijańskim. Tak jednak nie jest. Chrześcijańska moralność nakazuje obronę słabszych, przypomina, że istnieje prawo do obrony koniecznej. Likwidacja zbrodniarza, który grozi światu bombą atomową, jest taką właśnie obroną konieczną. Obroną nie tylko Ukrainy, nie tylko państw zachodnich, ale także samej Rosji. Chrześcijańska polityka ma być miłosierna wobec słabych, ma ich bronić przeciwko mocnym. Nie ma w niej miejsca na naiwny sentymentalizm. Bóg osądzi Putina - i nic nam do tego, jak to zrobi - my tutaj musimy uniemożliwić mu dalsze działanie, tak by z jego powodu nie ginęły już dzieci, kobiety, a także ojcowie rodzin, których sytuacja zmusiła do obrony Ojczyzny.
Skomentuj artykuł