Przyczyny kapłańskich kryzysów

(fot. shutterstock.com)

40-letni mężczyzna może zostać prezydentem Polski, ale nie może zostać proboszczem. Bo jest za młody. Bez posiadania odpowiedzialności za prowadzone dzieła, człowiek nie jest w stanie się rozwijać.

W tej refleksji nie chodzi o pytanie, jakie są problemy księży, ale jaka jest ich geneza. Wydaje się, że najczęstsze trudności mają następujące przyczyny:

1. Zaniedbanie relacji z Bogiem

DEON.PL POLECA

Podstawową i ostateczną przyczyną każdego kryzysu kapłańskiego jest osłabienie więzi z Bogiem. Przykład męczenników jest świadectwem, że dzięki żywej więzi z Chrystusem, nawet w najtrudniejszych warunkach można pozostać wierny Bogu i Ewangelii - "Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" (Rz 8,31).

Formacja seminaryjna a zwłaszcza kapłańska powinna kłaść większy akcent na troskę o więź z Bogiem i wierność Ewangelii. Ważne jest nie tyle ile robimy, ile jesteśmy wierni Panu. Nie o to chodzi, żeby nawrócić innych, ale przede wszystkim, żeby samemu pozostać wiernym.

2. Nieharmonijny tryb życia

Kryzys bywa często powodowany nieuporządkowanym trybem życia. Seminarium zasadniczo nie przygotowuje do umiejętności podejmowania wyborów w życiu kapłańskim. Ksiądz uczy się dopiero po święceniach, jak poukładać zajęcia w ciągu dnia, tygodnia i roku (modlitwę, pracę, odpoczynek).

Wcześniej prawie wszystko zostało poukładane przez innych. Bez zmiany formacji seminaryjnej nie da się tego naprawić. Nieuporządkowanie wynika często z nadmiaru pracy. Jako księża robimy często za dużo, czego skutkiem jest kiepski poziom. To się nie podoba ani ludziom ani nam samym, co rodzi w nas frustracje. Nie da się jednak robić mniej, bo taki jest rozkład obowiązków. Bez elastyczności w wyborze podejmowanych zadań nie ma szans na żadną zmianę.

Z tym związane jest również ograniczenie osobistego rozwoju księdza. Skazani z powodów systemowych na ponad dwadzieścia lat bycia wikariuszami, księża w pewnym wieku przestają się rozwijać i najlepsze lata przeżywają często jak dzieci zależne od swoich rodziców.

Wiek, który większość ludzi spędza na podejmowaniu bardzo ważnych decyzji (dom, rodzina, doskonalenie zawodowe), większość polskich księży spędza na posłuszeństwie przełożonym. 40-letni mężczyzna może zostać prezydentem Polski, ale nie może zostać proboszczem. Bo jest za młody. Bez posiadania osobistej i całkowitej odpowiedzialności za prowadzone dzieła, człowiek nie jest w stanie się rozwijać. A brak rozwoju jest przyczyną stagnacji.

3. Zderzenie z systemem

Kryzys może wynikać również ze zderzenia z systemem. Kościół jest także organizacją, która działa mniej lub bardziej sprawnie. W tym zakresie kilka zjawisk nadaje się do przemyślenia.

Po pierwsze, świadomość, że wielu ludziom w Kościele nie zależy na Ewangelii, tylko na ustawieniu się tak, żeby im było dobrze. To podcina skrzydła zwłaszcza tym księżom, którzy poświęcają życie dla Chrystusa a nie znajdują wsparcia w sercu samego Kościoła. Bardzo ciężko się pracuje z innymi, mając świadomość, że nie idziemy w tym samym kierunku, że największym przeciwnikiem Kościoła nie są niewierzący, ale my sami dla siebie.

Po drugie, dopóki na stanowiskach będą powoływani i pozostawiani ludzie nie ze względu na kompetencje, ale znajomości, nic się nie da w tej materii zmienić. Jeśli parafią, instytucją czy jakimś dziełem będzie rządził nie ten, co robiłby to najlepiej, czyli najbardziej zgodnie z Ewangelią, to nie unikniemy kryzysów.

Bez zmiany systemu powoływania na stanowiska w Kościele, będziemy dalej marnować charyzmaty, którymi Bóg obdarzył każdego z nas. Być może trzeba też przemyśleć sprawę kadencyjności większości stanowisk w Kościele.

Po trzecie, nie ma świadomości braterskiej wśród kapłanów. Nie uważamy siebie za równych przed Bogiem Ojcem, za braci, tylko za mniej lub bardziej ważnych, w zależności od pełnionych funkcji, tytułów, układów i dostępu do władzy. Nie czujemy się jak w rodzinie, ale trochę jak w korporacji, w której przy pewnym wysiłku, posłuszeństwie i cierpliwości można sobie życie jakoś ułożyć.

Przez to powstają podziały na tych przy władzy i tych, co na nic nie mają wpływu, na wysłuchiwanych i tych, którym się po prostu nie wierzy. Dopóki przykładowo, ksiądz proboszcz będzie mógł za pieniądze parafialne organizować na plebanii swoje imieniny, a nie pozwoli tego wikarym nawet za ich własne, to nic się nie zmieni.

Dopóki z urzędu będzie brało się stronę proboszcza, przełożonego (bo jego nie można zwolnić), to nic się nie zmieni. Nie słuchamy siebie, a jeśli już to tylko wtedy, kiedy mamy w tym jakiś interes. Nie traktujemy innych poważnie, a jeśli tak, to tylko wtedy, kiedy nam się to opłaca.

Brak świadomości braterskiej prowadzi również do nieszczerości. Nie mówimy często prawdy innym, bo nauczyliśmy się, że to zostanie wykorzystane przeciwko nam. Albo, że i tak to nic nie pomoże, bo druga strona nie jest nastawiona na dialog i chęć pomocy. Zwłaszcza w przypadku niepowodzeń, zamiast wsparcia, spodziewamy się wyrzutów, bo żyjemy w systemie, w którym ksiądz nie powinien mieć problemów, a nie w systemie, w którym problemy są normalnością i są jasno określone kroki radzenia sobie z nimi.

W tym punkcie pozostaje tylko ewangelizacja, modlitwa i post. Bo bez osobistego nawrócenia ku wspólnym ideałom, nigdy nie będziemy braćmi.

4. Propozycje

a) Zmiana formacji seminaryjnej na taką, która wprowadzi więcej wolności i odpowiedzialności.

b) Powołanie biskupa, który będzie odpowiedzialny za kontakt z księżmi, coroczne z nimi rozmowy i aktualizację danych dotyczących życia i problemów księży. Będzie to jego pasją, a nie jednym z dziesiątków obowiązków. I będzie miał realny wpływ na podejmowane decyzje.

c) Wprowadzenie konieczności rozmowy z każdym księdzem przed podjęciem decyzji dotyczących jego osoby.

d) Utworzenie bazy danych zawierających podstawowe informacje na temat pracy księdza i jego zainteresowań.

e) Oderwanie kapłaństwa od konieczności uczenia katechezy w szkole. Zrozumienie, że nie każdy nadaje się do każdej pracy.

f) Zmiana sposobu obsadzania poszczególnych miejsc realizacji kapłańskiego powołania - wprowadzenie możliwości wyboru, tak by księża wiedzieli, że można się rozwijać, można zmieniać, można się starać, a nie tylko biernie oczekiwać "na wolę Bożą".

g) Najpierw jednak należałoby zebrać od księży anonimowe wypowiedzi na temat ich problemów, przyczyn trudności oraz propozycji zmian (jak sobie już radzą i jak można by sobie jeszcze w trudnościach radzić). Chodzi o to, byśmy konfrontowali się z problemami realnymi, a nie medialnymi czy zastępczymi.

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie wegrzyniak.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przyczyny kapłańskich kryzysów
Komentarze (7)
TT
Tom Tom
2 grudnia 2015, 22:47
bardzo fajny artykuł. a zapomniał ksiądz o jednym, chyba najważniejszym: samotność i potrzeba bliskości. to główna przyczyna kryzysów - nie rozumiem czemu, z uporem maniaka, pomijany jest ten temat? czy celibat to jakieś tabu??
14 listopada 2015, 12:30
Kapłani powinni być wśród parafian, w ich życiu, w sposób spontaniczny, a nie zorganizowany. Tak po prostu, jak jesteśmy z ludźmi, którzy są nam bliscy.  A „formacja”, to słowo, które chyba trzeba by zamienić na jakieś inne, bliższe delikatnej materii, jaką jest relacja z Bogiem i człowiekiem. Nie można być z ludźmi, bo tak było mówione w czasie formacji. Duch Święty sercem sam kieruje, a serca te są przecież piękne.
TP
Tomasz Pierzchała
14 listopada 2015, 00:01
Szukasz chłopie po omacku.A przyczyna kapłańskiego kryzysu jest jedna-kryzys tożsamości kapłańskiej.Z czego bierze się kryzys tożsamości kapłańskiej?Z kryzysu mszy świętej.Zamiast więc reformować, bądź szukać pełni u Kramera wal prosto na tridentinę.Tam się odnajdziesz.Przyda się jeszcze studiowanie żywota św.proboszcza z Ars i jego wstawiennictwo    
13 listopada 2015, 17:40
Tekst bardzo dobry i chyba potrzebny. Kilka moich refleksji na gorąco: 1) przeciętni świeccy niewiele wiedzą na temat rywalizacji/podziałów wśród kapłanów. 2) Co do wspólnoty braci, to nie wiem, czy dałoby się to naprawić. Kapłan diecezjalny chyba z założenia jest skazany na pewien rodzaj samotności. Chyba to jednak zgromadzenia zakonne i zakony znalazły wyjście z tego problemu. 3) Oderwanie kapłaństwa od nauczania katechezy w szkole to może być istotny głos w dyskusji o sensowności istnienia pzredmiotu szkolnego o nazwie religia.
KJ
k jar
13 listopada 2015, 14:12
Uwagi ogólne: co innego powołanie, a co innego styl życia. Nie ma jednego modelu życia kapłańskiego, jak nie ma jednego modelu zycia małżeńskiego - są kapłani kurialiści, duszpasterze - wikariusze, katecheci, kapelani szpitalni, wojskowi, wykładowcy akademicccy, misjonarze, itd. Jeśli kogoś uwiera styl życia - przyjety lub narzucony, niech go zmieni lub przynajmniej podejmie kroki do jego zmiany. Kwestia elastyczności, dostosowania się do systemu jest sprawą osobowościową: są ludzie "kameleony", wszędzie im dobrze, ale i są "orzechy", tych trudno rozłupać i zwykle, jeśli trwają w systemie, to na obrzeżach. Zawsze będzie to problem niezależnie od czasów. Co do propozycji: to nie jest sprawa nowa, wciąż powracają głosy, aby znieść seminaryjną formację księży, i to się już robi, właściwie pod przymusem: utrzymanie seminariów przy małej liczbie alumnów jest nieopłacalne, więc łączy się dwa lub nawet trzy seminaria w jedno centrum formacyjne. Przyszłość nalezy do zdecentralizowanych form, czy to poprzez prowadzone przez zakony, instytucje świeckie lub inne ciała wewnątrz Kościoła struktury formacyjne, które wymuszą kontraktowy system relacji między księżmi a biskupami. To niejako rozwiąże problem formacji ciągłej: nie będzie zależna od biskupa, ale od centrum formacyjnego. Biskup będzie mógł sobie wybierać takich księży, jakich będzie potrzebował do zadań w diecezji i tylko z tego będzie ich rozliczał. Biskup tez nie będzie zależny od kadry diecezjalnej. Będzie mógł sobie znajdować księży nawet na Alasce, jeśli takich będzie chciał,  a wierni też będą mieli wpływ na obsadę swoich parafii. Zresztą nie będzie wyjścia: już w wielu krajach Europy, np. we Francji, ale i Włoszech 35-45% parafii nie jest obsadzonych. Nie wiem, jak w takich warunkach poradzi sobie część księży: będą zależni tylko od siebie, od swojej własnej operatywności. Powołanie kapłąńskie będzie wymagało znacznie większej wewnętrznej dojrzałości niż jest obecnie. Może to dobrze.
jazmig jazmig
13 listopada 2015, 13:24
Nie jestem specjalistą w omawianej tu sprawie, jednakże pragnę zwrócić uwagę na fakt, że: 1. Formacja, jak sama nazwa wskazuje, ma formować przyszłego księdza, a nie on sam ma siebie formować. 6 lat zdyscyplinowanego życia nikomu nie zaszkodzi. 2. Skoro autor twierdzi, że w wieku 40 lat można zostać prezydentem, to ja proponuję autorowi, żeby mi takiego prezydenta wskazał. Przypuszczam, że  znajdziemy więcej proboszczów w tym wieku, niż prezydentów. 3. Awansowanie w każdej ludzkiej strukturze odbywa się na zasadzie znajomości. Jeżeli biskup ma mianować proboszcza, to wczesniej musi znać księdza, którego powołuje na to stanowisko i mieć przekonanie, że on sobie na tym stanowisku poradzi. 4. Zgadzam się z poglądem, że ksiądz niekoniecznie musi prowadzić katechezę w szkole. Mamy chyba dostatecznie dużo wykształconych katechetów, że nie istnieje taka konieczność. Z opublikowanego tekstu odnoszę takie ogóle wrażenie, jakby autor przeżywał coś w rodzaju niedocenienia w kościelnych strukturach. To jest złe uczucie, oznacza bowiem, że budzi się w autorze pycha (jestem lepszy, a awansują gorszych ode mnie). Należy z tym walczyć modlitwą i pracą z maluczkimi.
Grzegorz Kramer SJ
13 listopada 2015, 11:11
Wojtek - zapraszamy do nas. :-) U nas postulaty spełnione;-)