Ruszyć w drogę – prowadzeni przez Ducha

Fot. www.flickr.com/photos/staresiolkowice/7706291130

Pielgrzymowanie jest na trwałe wpisane w życie i duchowość chrześcijańską. Wyraża się ono na różne sposoby. Istotą jest doświadczenie wewnętrzne, przemieniające każdego indywidualnie, ale czasami potrzebuje ono wyrazu wspólnotowego, wyjścia na zewnątrz. Wystarczy pomyśleć tu o naszych Orszakach Trzech Króli, Marszach dla Życia i Rodziny, jakie odbywają się w tym czasie, procesjach eucharystycznych w okresie Bożego Ciała czy o zbliżających się pieszych lub zmotoryzowanych pielgrzymkach do sanktuariów i miejsc świętych, jakie będą się pojawiały w przestrzeni publicznej w okresie wakacyjnym.

Wszystkie te zewnętrzne przejawy religijności mają sens o tyle, o ile wypływają z przemienionego serca i umysłu każdego z ich uczestników. Bez tego byłyby pozbawione najważniejszej treści i w pewnym sensie zaprzeczałyby temu Bożemu natchnieniu, jakie winno być u ich źródeł.

Na początek chciałbym wspomnieć o doświadczeniu św. Ignacego Loyoli, który po swoim burzliwym życiu i nawróceniu, postanowił pielgrzymować do Ziemi Świętej, tam osiąść i spędzić resztę życia. Za punkt honoru wziął sobie to, by zaufać w pełni tylko Bogu, nie pokładając żadnych nadziei w ludziach (towarzyszach wędrówki) ani pieniądzach (żebrał na koszty swojej podróży i utrzymanie). Do Ziemi Jezusa dotarł z Hiszpanii (to był XVI wiek), ale z powodów politycznych nie dane mu było tam zostać.

DEON.PL POLECA

O czym świadczy taka duchowa potrzeba pielgrzymowania? W wymiarze indywidualnym jest to na pewno jakiś wysiłek i próba duchowa. Wyruszenie z miejsca ku jakiemuś celowi jest próbą wiary, charakteru i stałości. Świadczy o wrażliwości ducha, ale też ‘próbuje’ nas jako ludzi, na różne sposoby. Wiele pokus czyha na każdego, kto chce wyruszyć w taką pielgrzymkę duchową: zmęczenie, różnego rodzaju uwikłania, konsekwencje przeszłych zaniedbań, przywiązań, odpowiedzialność za coś lub kogoś. Nierzadko przyczyną podejmowania takich radykalnych działań jest potrzeba ekspiacji, nawrócenia, wynagrodzenia za błędy, grzechy i ich skutki.

Czasami podjęcie tego rodzaju wysiłku wynika z poszukiwania odpowiedzi i rozwiązania na pojawiające się problemy. Fascynujące jest, np. to, co się dzieje od miesiąca w USA, a mianowicie procesje eucharystyczne zmierzające na Krajowy Kongres Eucharystyczny w Indianapolis. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Kilka lat temu przeprowadzono tam badanie i okazało się, że tylko 30% katolików wierzy w rzeczywistą obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Podjęto kilkuletni program ‘ożywienia eucharystycznego’, a te ‘strumienie pielgrzymkowe’ są końcowym akordem tego procesu. ‘Grand finale’ będzie w połowie lipca w Indianapolis, w stanie Indiana. Jestem przekonany, że dotychczasowe skutki podjętych tam działań przeszły najśmielsze oczekiwania. Widok tysięcy osób, które idą w procesji z Najświętszym Sakramentem pośród drapaczy chmur w Nowym Jorku czy San Francisco, albo po Górach Skalistych, robi wrażenie. Nie o wrażenie jednak chodzi, ale o nawrócenie i trwałą przemianę.

Możliwość organizowania tego rodzaju wydarzeń, jak pielgrzymki, marsze, procesje jest bardzo ważna. Warto to docenić i korzystać z tych wolności, których wcześniej nie mieliśmy, a przynajmniej w takim zakresie. Wielu z nas to jeszcze bardzo dobrze pamięta. Nie mają jej też wierzący w wielu miejscach na ziemi. Nie możemy o nich zapominać. Trzeba, jednak dbać o to, by nie zatracić duchowej istoty takich przejawów życia społecznego i religijnego. Wiemy, jak frustrujące są i jak potrafią dewastować duchowo działania, które są ‘pozorne’, ‘zewnętrzne’, powierzchowne i bez odpowiedniej predyspozycji. ‘Skuteczność’ w duchowym sensie to coś znacznie więcej i głębiej niż tylko ‘poklask’ wpływowych grup, czy rozgłos medialny. Warto tu zacytować: „a Ojciec…, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,4).

Jako chrześcijanie, idziemy w pielgrzymce, procesji, marszu lub orszaku dla Kogoś, nie przeciwko komukolwiek. Inaczej zaprzeczylibyśmy przesłaniu Chrystusa i sposobowi jego realizowania się w świecie. Nie jesteśmy wyniośli ani zarozumiali. Chcemy iść tą drogą prowadzeni przez Ducha.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ruszyć w drogę – prowadzeni przez Ducha
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.