Same deklaracje nie wystarczą

Fot. Jose Mendez/EFE/EPA/PAP

W czasie ostatniej przed świętami Bożego Narodzenia audiencji generalnej papież Franciszek zaapelował do krajów europejskich o solidarną pomoc uchodźcom i migrantom. Wspomniał przy tym, że dzięki życzliwości i otwartości włoskiego rządu, udało mu się sprowadzić do Włoch grupę uchodźców z Cypru i Grecji. „Jest to mały znak, który mam nadzieję, posłuży jako bodziec dla innych krajów europejskich, aby pozwoliły lokalnym instytucjom kościelnym zająć się innymi braćmi i siostrami, którzy muszą być pilnie relokowani, potrzebują towarzyszenia, promocji i integracji” – stwierdził Franciszek.

Na wsparcie europejskich episkopatów nie trzeba było długo czekać. Swoją gotowość do pomocy wyrazili biskupi skupieni w Komisji Episkopatów Krajów Unii Europejskiej, biskupi austriaccy czy francuscy. Gotowość zadeklarowali także biskupi polscy. „Jesteśmy gotowi pomagać w oparciu o istniejące możliwości prawne i w zgodzie z obowiązującymi państwowymi przepisami migracyjnymi tym wszystkim, którzy wyrażą wolę przybycia i osiedlenia się w naszym kraju” – napisano w oświadczeniu Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski, które kończy się prośbą o modlitwę w intencji migrantów.

W kontekście kryzysu na polsko-białoruskiej granicy apel papieża - choć mówiący o migracjach w „obszarze śródziemnomorskim” - jest bardzo ważny i istotny także nad Wisłą. Tu jednak sama deklaracja gotowości naszego episkopatu, to za mało. Pozostanie pustym hasłem, jeśli do działania nie włączą się ludzie. Przy granicy działa co prawda Caritas, jest punkt Klubu Inteligencji Katolickiej (ostatnio dość brutalnie potraktowany przez policję), w wielu organizacjach pomocowych są katolicy, ale… Wydawałoby się, że społeczeństwa, które dało światu św. Jana Pawła II, które w większości deklaruje swoją przynależność do Kościoła katolickiego, do pomocy specjalnie namawiać nie trzeba. Badania sondażowe mówią jednak zupełnie coś innego.

IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” zapytał właśnie Polaków czy w ich domach podczas wieczerzy wigilijnej znalazłoby się miejsce dla uchodźcy. Zdecydowana większość (prawie 57 proc.) odpowiedziała, że tak. Ale problem ukazuje się głębiej. Okazuje się bowiem, że uchodźcę przy swoim stole posadziłoby tylko 45 proc. osób deklarujących się jako „wierzące i praktykujące”, 48 proc. z nich nie znalazłoby dla niego miejsca. Niewierzący nie mieliby problemu - 70 proc. deklaruje, że ich dom dla uchodźcy pozostałby otwarty.

DEON.PL POLECA

Można byłoby przejść obok wyniku tego sondażu obojętnie, gdyby nie fakt, że jest to kolejne badanie potwierdzające jakąś znieczulicę wśród wierzących i praktykujących. Kiedy pod koniec października „Rzeczpospolita” zapytała o to, czy na teren objęty stanem wyjątkowym powinno się wpuścić organizacje humanitarne, by pomagały uchodźcom, tylko 39 proc. wierzących odpowiedziała pozytywnie. W innym badaniu zapytano czy problem z uchodźcami na granicy rozwiąże budowa muru – aż 84 proc. wierzących i praktykujących stwierdziło, że tak.

Warto w tym miejscu postawić sobie pytanie kim są „wierzące i praktykujące”? To ci, którzy zgodnie z nauką Kościoła co niedzielę i w każde święto nakazane są w kościele. To ci, którzy regularnie przystępują do sakramentów, należą do różnorakich wspólnot. To także ci, którzy lada moment oznaczą swoje drzwi znakiem krzyża i wymalują na nich „K+B+M”. To wreszcie ci, których dziadowie i pradziadowie mówili: „gość w dom, Bóg w dom”. Wierzący i praktykujący (są też niepraktykujący) są zatem – a może raczej: powinni być – najtwardszym jądrem Kościoła. Oni powinni bez wahania pochylić się nad pobitym przez zbójców, którego minęli kapłan i lewita, a przystanął Samarytanin. Oni też powinni odpowiadać na wezwanie Chrystusa: „byłem głody, a…”, „byłem spragniony, a…”, „byłem przybyszem, a…”. Tymczasem brak gotowości do udzielania pomocy drugiemu człowiekowi jest zaprzeczeniem i odrzuceniem Ewangelii. To jest jakiś własny, wyimaginowany Kościół, z którego - niczym ze sklepu z sałatkami - wybiera się tylko to, co smakuje.

Długo można byłoby się zastanawiać nad tym, dlaczego osoby wierzące przyjmują właśnie taką postawę. Na pewno w jakimś stopniu kieruje nimi strach - sztucznie podsycany przez różne siły polityczne i media, które czasem wręcz obrzydzają im uchodźców. Krecią robotę robi też rzesza księży, którzy zamiast być pasterzami, stają się funkcjonariuszami partyjnymi. A przecież Święta Rodzina uciekająca do Egiptu przed prześladowaniem Heroda też była rodziną uchodźców.

Myślę, że warto w tym czasie świąt Bożego Narodzenia zrobić solidną refleksję nad tym, jaka właściwie jest nasza wiara i w co my właściwie wierzymy. I choć moje słowa nie są optymistyczne, to jednak z nadzieją patrzę w przyszłość. Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia!

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Same deklaracje nie wystarczą
Komentarze (8)
LK
~Lemon Kosta
26 grudnia 2021, 16:12
Pierwsi po jednej rodzinie migrantów powinni zabrać do swoich PAŁACÓW polscy biskupi, żeby dać przykład. A skoro nie chcą, to ich apele nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem, bo są zwykłą manipulacją.
ŁM
~Łukasz M
23 grudnia 2021, 21:14
Wszystko, każdą statystykę, sondaż pod swoją teorię można zinterpretować, podciągnąć, Pan Tomasz jest w tym mistrzem.
ML
~Marek Leszczyński
23 grudnia 2021, 21:05
Problem jest bardziej złożony, myślę że chodzi tu o różnice międzykulturowe i religijne. Obawy są tu uzasadnione, zwłaszcza, że realna kontrola nad strumieniem migracyjnym jest niewielka. Nie bądźmy naiwni, wśród przybyszów są osoby potencjalnie niebezpieczne. Talibowie wypuścili z więzień całkiem sporo skrajnych islamistów. Miłość bliźniego musi spotkać się z ochroną bezpieczeństwa narodowego.
AB
~Artur Burdzy
23 grudnia 2021, 20:54
poza tym dziwni ci migranci: Poza tym coraz bardziej dziwni ci migranci: - ak wygląda służba na granicy? - To są minuty. Las nocą, kompletna cisza i nagle słyszysz ryk silników, błysk świateł. Nasza reakcja musi być natychmiastowa - porucznik Greczan opowiedziała, jak wygląda nocna służba na granicy w okolicach Czeremchy. - Najbliższe patrole muszą wezwać wsparcie jednocześnie, biegnąc na miejsce zdarzenia - mówiła. Wszystko - w jej ocenie - dzieje się w tempie, które cywile znają tylko z filmów akcji. - Migrantów na granicę często przywożą białoruskie ciężarówki. Czasami widzimy, jak zeskakują z paki wojskowego auta. Przywożą ze sobą butelki, petardy, granaty kostkę brukową. To wszystko leci w naszym kierunku - mówiła porucznik Greczan.
AB
~Artur Burdzy
23 grudnia 2021, 20:53
"czy w ich domach podczas wieczerzy wigilijnej znalazłoby się miejsce dla uchodźcy. " Odpowiedziałbym NIE -choć tak na prawdę znalazłoby się miejsce dla uchodźców. Odpowiedziałbym jednak NIE bo nie lubię durnowatych tendencyjnych sondaży "terroryzujących" fałszywą empatią. Poza tym sytuacja na granicy Białoruskiej to nie tylko problem migracji, ale wojny z Putinem - bo to taki rodzaj wojny.
WG
~Witold Gedymin
23 grudnia 2021, 18:02
Bezdomni, mieszkający na działkach, w ruderach bez wody, nie mają kilku tysięcy dolarów na wycieczkę do Mińska aby nielegalnie wracając przez granicę uzyskać: "Chodzi zarówno o ich przyjęcie i zapewnienie niezbędnego wsparcia socjalnego, jak też o długofalową pomoc w ich integracji w naszym społeczeństwie (nauka języka polskiego i przygotowanie do podjęcia pracy w Polsce).(z oświadczenia abp Gądeckiego)"
WM
~Waldemar Michorowski
23 grudnia 2021, 15:45
A że chęci (faktyczne) i możliwości (prawne) w Polsce dzisiejszej są żadne nic nam"nie grozi". Żadne chrześcijańskie wsparcie. Dla mądrej, przewidującej, na katolicki sposób odważnej i uzbrojonej w ewangeliczne, społeczne, demograficzne, ekonomiczne argumenty władzy problem uchodźców byłby dla Polski szansą na częściowe choć zasypanie demograficznej dziury i problemu starzenia się Polaków. Dla naszych wnuków i prawnuków będzie to ogromny problem w rozwoju państwa i kraju (w ochronie zdrowia i edukacji choćby średnia wieku czynnych zawodowo to sporo ponad 50. lat).
MS
~Marcin S.
23 grudnia 2021, 14:09
Jak zwykle Tomasz, szukasz "dziury w całym". Weź rodzinę migrantów do swojego domu i pokaż wszystkim jak to się robi. Wesołych Świąt.