Starsi i fajniejsi
W Biblii często się zdarza, że dobre rzeczy przytrafiają się ludziom dopiero w późnym wieku. Patriarcha Abraham wyruszył w najciekawszą podróż życia, gdy dobijał setki.
Dopiero wtedy zaczął się porządnie modlić, czego liczne dowody znajdujemy w Księdze Rodzaju, niestety, nie brak tam także dowodów, że nieco później zaczął się prowadzić źle i zdradzać żonę. W wolnych chwilach próbował sił w handlu, rzemiośle wojennym i dyplomacji. Nie zawsze z dobrym skutkiem. W końcu się ustatkował i doczekał syna z własną żoną, choć i ona była już wtedy w wieku, który dzisiaj nie dawałby jej szans na zrobienie kariery w reklamie.
Kapłan Heli, pełniący służbę w izraelskim Szilo, dopiero na stare lata doczekał się zdolnego ucznia, niejakiego Samuela, który nadto był bardzo pobożny. Heli nauczył go trudnej sztuki rozeznawania natchnień duchowych i z czasem Samuel został wielkim prorokiem.
Inny kapłan o imieniu Zachariasz był tak stary, że kiedy usłyszał od anioła, że zostanie ojcem, zaniemówił z wrażenia na dziewięć miesięcy. Przemówił dopiero na widok syna.
Maria, matka Jezusa, miała przyjść na świat w podobnych okolicznościach. Miała świętych rodziców, ale w wieku dziadków. Świat się starzeje, liczba emerytów rośnie, a teologowie wciąż unikają tematu staruszka, który w czasach biblijnych naprawdę bywał wesoły z pomocą Boską.
W naszych czasach mógłby o tym dużo powiedzieć Konrad Adenauer, który wspiął się na urząd kanclerski już po siedemdziesiątce i w ciągu paru lat zdołał naprawić w Niemczech to, co tak bezmyślnie popsuł pewien jego rodak niechlubnej sławy, właściciel krótkich wąsów i grzywki ("Wspomnienia", Warszawa 2000).
Polskim specem od robienia ciekawych rzeczy w późnym wieku był kardynał Stefan Sapieha. Odważnie prowadził krakowski kościół w ciężkich czasach wojny i początków komunizmu, wychowując przy tym przyszłego papieża, aczkolwiek sam już przed wojną wybierał się na zasłużoną emeryturę.
Tego wszystkiego nie zrozumiałby chyba Dante, który przeżył swoje niebo i piekło w wieku średnim (mezzo cammin della vita), a w jego czasach wypadało to grubo przed czterdziestką. Jedno jest pewne, kiedy na ziemi zjawił się Bóg, czterdziestolatkowie raczej go zawiedli. Znacznie więcej serca okazała mu młodzież i starcy, tacy jak Symeon i Anna, jedyne osoby, które jakimś cudem rozpoznały go w świątyni, gdy jeszcze był niemowlęciem.
Maria, jego matka, była ledwie nastolatką, a apostołowie, którzy później za nim poszli, byli jego rówieśnikami. Tylko wiek Józefa, męża Marii, pozostaje zagadką, dlatego każdy może się z nim łatwo utożsamić. Z ewangelii na niedzielę Świętej Rodziny "Żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga" (Łk 2, 25-28).
Skomentuj artykuł