Sumienie pozostawione same sobie

(fot. Alex Blăjan on Unsplash)

Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale ci, którzy żyją w związkach niesakramentalnych też mają obowiązek formować swoje sumienie i mają prawo oczekiwać, że znajdą w tym pomoc Kościoła. Odsunięcie tej kategorii wiernych od możliwości korzystania z sakramentu spowiedzi sprawiło, że zostali pozbawieni jednego z narzędzi kształtowania sumienia.

Papież Franciszek w Amoris Laetitia kilkanaście razy przywołuje pojęcie sumienia. Jego adhortacja nie jest poświęcona sumieniu, ale dla uważnego czytelnika tego dokumentu nie ulega wątpliwości, że to jedno z kluczowych zagadnień Jego nauczania. I nie sposób nie zauważyć gorzkiej uwagi Ojca Świętego:

Z trudem dajemy też miejsce dla sumienia wiernych, którzy pośród swoich ograniczeń często odpowiadają najlepiej jak potrafią na Ewangelię i mogą rozwijać swoje własne rozeznanie w sytuacji, gdy wszystkie systemy upadają. Jesteśmy powołani do kształtowania sumień, nie zaś domagania się, by je zastępować. (AL, 37)

Za taką konkluzją Franciszka najprawdopodobniej stoi Jego rozumienie Kościoła, w którym próbuje On przezwyciężyć napięcie między hierarchią a ogółem wiernych, przywracając im ich podmiotowość wobec pasterzy. Jak to napięcie wygląda w sytuacjach ekstremalnych można dowiedzieć się czytając dwa listy Papieża di biskupów Chile.

DEON.PL POLECA

Katechizm kościoła katolickiego sumieniem zajmuje się w artykule szóstym rozdziału poświęconego Godności osoby ludzkiej. W sumie prawie dwadzieścia paragrafów.

Przywołana zostaje piękna definicja Soboru Watykańskiego II, że "sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa". I mimo tej sakralności sumienia Katechizm nastaje na to, że sumienie musi być, powinno być formowane, wychowywane. I że jest to wysiłek całego życia, przez całe życie. Zatem takie wychowywanie, formowanie sumienia jest czymś innym niż zdobycie sztuki czytania i pisania. Poznanie reguł, prawideł ortograficznych, gramatycznych, które raz zdobyte pozostają w pamięci i w nawyku.

I o ile formowanie, wychowywanie sumienia u człowiek młodego wydaje się czymś naturalnym, chociażby z tego powodu, że taki człowiek znajduje się w zasięgu katechezy szkolnej czy też duszpasterstwa akademickiego to jakie są narzędzia formowania sumienia człowieka dojrzałego?

Katechizm Kościoła katolickiego stawia przede wszystkim na Słowo Boże. I jak w tym miejscu nie przywołać profetycznej uwagi jednej z legend Kościoła w Polsce, ojca Piotra Rostworowskiego, który w 1970 (!!!) na Jasnej Górze mówił:

"Czasem mam wrażenie, że naszą wielką winą w Polsce jest to, żeśmy nie uwierzyli w wewnętrzną siłę słowa Bożego. Ten brak wiary był przyczyną, że nie dawaliśmy naszemu ludowi obfitej strawy biblijnej, ale zalewaliśmy go potokiem naszych własnych słów. Biedny lud uderzony silami ateizmu, w tragicznej walce z naporem laicyzacji pozbawiony był w dużej mierze jedynej siły skutecznej przeciwko zlaicyzowaniu - słowa Bożego. Można myśleć, że inaczej wyglądałby dziś Kościół w Polsce, gdybyśmy to zrozumieli od początku i gdybyśmy od początku karmili go tą mocną strawą. Wierzę, że nie doszlibyśmy do takiej ignorancji rzeczy Boskich i do takiego zanikowego stanu wiary. Inaczej tez wyglądałaby dziś duchowość kapłańska i zakonna. Bo nasza myśl jest głęboko zlaicyzowana i nie może sama siebie od laicyzmu uratować. Jakże więc można uratować lud? Solą zwietrzałą posolić się nie da.

Tylko słowo Boże ma w sobie stężony smak Ducha Świętego, który jedynie uratować może ducha ludzkiego od rozmycia w nicość (Piotr Rostworowski OSB, W szkole modlitwy, str. 29). Oprócz Słowa Bożego Katechizm wskazuje na kontemplację Krzyża Jezusa, jako jedno z narzędzi formowania sumienia. Nadto służyć temu może świadectwo i rady innych ludzi. To ważny zapis, gdyż wydaje nam się, że zmiana dyscypliny sakramentu spowiedzi postulowana przez Franciszka wpisuje się w to życzenie Katechizmu, ale pamiętajmy o wcześniejszej wypowiedzi Benedykta XVI, który w adhortacji Sacramentum caritatis z 2007 roku pisał o sytuacji rozwiedzionych w ponownych, niesakramentalnych związkach:

"Niemniej jednak osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki, nadal — pomimo ich sytuacji — przynależą do Kościoła, który ze szczególną troską im towarzyszy w ich pragnieniu kultywowania, na tyle, na ile to jest możliwe, chrześcijańskiego stylu życia poprzez uczestnictwo we Mszy św., choć bez przyjmowania Komunii św., słuchanie słowa Bożego, adorację eucharystyczną, modlitwę, uczestnictwo w życiu wspólnotowym, szczerą rozmowę z kapłanem czy ojcem duchownym, oddawanie się czynnej miłości, dziełom pokuty oraz zaangażowaniu w wychowanie dzieci".

Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale ci, którzy żyją w związkach niesakramentalnych też mają obowiązek formować swoje sumienie i mają prawo oczekiwać, że znajdą w tym pomoc Kościoła. Odsunięcie (które miało charakter praktyczny, a może pragmatyczny, a nie doktrynalny) tej kategorii wiernych od możliwości korzystania z sakramentu spowiedzi sprawiło, że zostali pozbawieni jednego z narzędzi kształtowania sumienia. Franciszek, idąc śladem intuicji Benedykta XVI próbuje to naprawić. Również dlatego, że sumienie, to sanktuarium, w którym można usłyszeć głos Boga, jest plastyczne. Jego sąd może zostać zaciemniony. Na to możliwe zaciemnienie składa się wiele czynników: negatywne wpływy i sam grzech, nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii (Kościół w końcu dostrzegł, że ma do czynienia z całą rzeszą ochrzczonych niewierzących - iluzoryczność tych wszystkich statystyk, którymi się mamimy co do dominicantes e comunicantes), złe przykłady dawane przez innych, zniewolenie przez uczucia (bardzo trafnie o tej emocjonalizacji sumienia pisze Rocco Buttiglione w wydanej niedawno po polsku, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania.

Jak pisze Antonio Autiero, tradycyjna doktryna moralna, zwłaszcza ta odnosząca się do małżeństwa i ludzkiej seksualności, charakteryzuje się swoistą marginalizacją sumienia. Zostało ono unieruchomione wobec orzeczeń Magisterium.

Jeśli odwołać się do wyszydzanej przez wielu franciszkowej zasady, że rzeczywistość jest ważniejsza od idei (Evangelii Gaudium, 233) i skonfrontować ją z autentyczną wielością sytuacji egzystencjalnych (por. Amoris Laetitia, 300) staje się oczywiste, że sumienie nie może być unieruchomione.

Zdaje się, że w teologii chrześcijańskiej wyłaniają się dwie koncepcje sumienia. Jedna widzi w sumieniu swoiste narzędzie wykonawcze. Druga natomiast widzi w sumieniu jądro, centrum etyczne podmiotu moralnego. Franciszkowi niewątpliwie bliżej do tej drugiej koncepcji sumienia. Stąd możemy w Amoris Laetitia przeczytać:

"By dobrze działać nie wystarcza "właściwie ocenić" lub jasno wiedzieć, co należy czynić, ale trzeba wiedzieć, co ma znaczenie priorytetowe. Często jesteśmy niekonsekwentni względem naszych osobistych przekonań, nawet jeśli są one stałe. Jakkolwiek sumienie dyktuje nam określony osąd moralny, czasami większą władzę mają inne rzeczy, które nas pociągają, jeśli nie udało nam się dojść do tego, aby dobro zrozumiane przez umysł zakorzeniło się w nas jako głęboka skłonność emocjonalna, jako zamiłowanie do dobra, które ma większe znaczenie niż inne atrakcje i pozwala nam dostrzec, że to, co pojęliśmy jako dobro, jest także dobrem "dla nas" tu i teraz. Skuteczna formacja etyczna oznacza ukazanie osobie, jak bardzo dobre działanie jest także korzystne dla niej samej. Dziś często nieskuteczne jest proszenie o coś, co wymaga wysiłku i wyrzeczenia, bez wyraźnego ukazania dobra, które można w ten sposób osiągnąć". (AL, 265)

Jak formować zatem sumienie? Pierwsza metoda to podawanie prawd, dogmatów, zasad moralnych na sposób akademicki, co dosyć szybko kończy się jak mówi Franciszek ideologizacją. Druga metoda, postulowana przez Ojca Świętego, to towarzyszenie sumieniu brata lub siostry. Kryje się w tej metodzie wielki dynamizm domagający się wrażliwości, współczucia dla brata lub siostry, który działa i podejmuje decyzje w bardzo konkretnych okolicznościach, które mogą warunkować sumienie.

Wyrazem takiego współczującego i wrażliwego towarzyszenia są słowa samego Franciszka:

"Świadomi wagi konkretnych uwarunkowań, możemy dodać, że ludzkie sumienie powinno być lepiej włączone do praktyki Kościoła w niektórych sytuacjach, które obiektywnie odbiegają od naszego rozumienia małżeństwa. Oczywiście musimy zachęcać do dojrzałości sumienia światłego, uformowanego, któremu towarzyszy odpowiedzialne i poważne rozeznanie pasterza, i proponować coraz większe zaufanie do łaski. Sumienie może jednak uznać nie tylko to, że dana sytuacja nie odpowiada obiektywnie ogólnym postanowieniom Ewangelii. Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wielkoduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń, chociaż nie jest to jeszcze w pełni obiektywny ideał. W każdym razie pamiętajmy, że to rozeznawanie jest dynamiczne i zawsze powinno być otwarte na nowe etapy rozwoju i nowe decyzje pozwalające na zrealizowanie ideału w pełniejszy sposób". (AL, 303)

ks. Adam Błyszcz CR - kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Mieszka i pracuje w Tivoli

***

Dlaczego czytać Amoris Laetitia? Dlaczego w ogóle czytać dokumenty papieża Franciszka? Czy trzeba być po studiach teologicznych, aby zrozumieć orędzie o bezwarunkowej miłości Boga do człowieka? Czy Franciszek jest dla Kościoła szansą czy zagrożeniem?

Jesteśmy przekonani, że nie. Dlatego zapraszamy na pierwsze rekolekcje z "Amoris Laetitia" organizowane razem z portalem DEON.pl, które poprowadzi ks. Adam Błyszcz CR.

Rekolekcje odbędą się w dniach od 17 do 20 września 2018 r. Więcej informacji znajdziesz pod tym linkiem>>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sumienie pozostawione same sobie
Komentarze (2)
J
jawygo
9 lipca 2018, 11:03
Sumienie to " centrum etryczne podmiotu moralnego" Cóz to za bełkot??! Sumienie to nic innego jak umiejętność odrózniania dobra od zła.Umiejętność nie tyle wrodzona co ukształtowana przez róznego rodzaju nauczycieli np duchowni,rodzice etc.Aby sumienie mogło jednak w sposób prawidlowy kierować naszym zyciem musi byc ukształtowane prawidłowo tj w zgodzie z Dekalogiem ,Ewangelią czyli współodpowiedzialni za jego (sumienia) kształt są min papiez i jego "pomagierzy".Nauczyciel np matematyki musi ingerować ,niekiedy zlymi ocenami w błędy swojego ucznia,nauczyciel latania musi ingerować w błedy swojego ucznia-pilota .jEŻELI CI NAUCZYCIELE BĘDA TYLKO MIŁOŚNIE TOWARZYSZYC jak chce tego Bergolio to samolot się rozwali ,a uczeń matematyki nie opanuje nigdy umiejętności obliczania pochodnych i może nie zdać matury.Tak samo nalezy posępować z moralnościa nie tylko małżenską ale wogóle moralnościa.Nazywać błąd błędem,grzech grzechem zło złem ,a nie zdawać się na instynkt  "podmiotu moralnego" i towarzyszyc mu w jego błądzeniu.Inaczej dojdziemy do absurdu akceptując lub tylko nie sprzeciwiając się nakazom sumienia np nazisty które to sumienie może uważać że "pośród konkretnej   złozoności ograniczeń"najlepszą moralnie będzie  weliminowanie ze społeczeństwa danego państwa ludzi niepełnosprawnych umysłowo,należących do jakiejś innej niz rasa "podmiotu moralnego" rasy
o. Aleksander Horowski
6 lipca 2018, 15:47
Nie wiem, na podstawie jakich doświadczeń ks. A. Błyszcz przyjął tezę, że przed "Amoris laetitia" sumienie katolików żyjących w związkach niesakramentalnych było pozostawione samemu sobie. Mój wykładowca teologii moralnej i spowiednictwa, ś.p. o. dr Celestyn Giba OFMCap., już ponad 20 lat temu uczył, że takich penitentów należy zachęcać do regularnego korzystania z kierownictwa duchowego, także w konfesjonale. I że na koniec udziela się błogosławieństwa, a nie rozgrzeszenia. I spotkałem się z takimi sytuacjami zarówno w Polsce jak i we Włoszech, że wierni od razu na samym początku zaznaczali, że wiedzą, że nie mogą otrzymać rozgrzeszenia, ale prosili o rozeznanie, kierownictwo i błogosławieństwo. To wszystko wynikało z wprowadzanie w życie nauczania Jana Pawła II z "Familiaris consortio". I jest ono o wiele jaśniejsze niż "Amoris laetitia".