Surowo i sprawiedliwie. Czy naprawdę tak będzie sądził nas Bóg?

Bóg Ojciec wśród aniołów w kościele w Barcelonie. Fot. Depositphotos.com

Sąd Boży dla wielu z nas, zmęczonych nieustannym osądzaniem, doświadczonych miłością warunkową, uzależnioną od tego, co zrobiliśmy albo czego nie zrobiliśmy, będzie być może pierwsza okazją, gdy ktoś spojrzy na nas z miłością bezwarunkową.

Wielki Post to dobry czas, by mówić o Sądzie Ostatecznym, o nawróceniu, o pokucie. Warto to jednak robić w duchu Ewangelii łaski, a nie nowiny o wiecznym potępieniu.

Inspiracją dla napisania tego felietonu są rekolekcje (a konkretniej pierwsza ich część), których wysłuchałem w mojej parafii. Kaznodzieja z taką pasją opowiadał, za co sądzeni będziemy, jak bardzo będzie sprawiedliwie, jak bardzo ów sąd jest potrzebny, że aż zapomniał przypomnieć o Jezusie, który za nas umarł i w którym Sąd już się dokonał.

Nie, nie chcę narzekać ani na księdza, ani na jego kazanie, bo jego słowa - może niekoniecznie zgodnie z jego planami - uświadomiły mi, że Sąd Boży dla wielu z nas, zmęczonych nieustannym osądzaniem, doświadczonych miłością warunkową, uzależnioną od tego, co zrobiliśmy albo czego nie zrobiliśmy, będzie być może pierwsza okazją, gdy ktoś spojrzy na nas z miłością bezwarunkową. Spojrzenie Boże, którym On nas ogarnie, przyniesie bowiem nie tylko pełnię prawdy o nas (pełnię, a więc prawdę także o dobru w nas obecnym), ale przede wszystkim ukaże nam miłość Ojca do nas. Miłość Syna do nas. Miłość Ducha do nas. Miłość szaleńczą, która nie obawia się ofiarować za mnie. I dla mnie. Istotą sądu wcale nie jest sprawiedliwość, choć ona także się dokona, ale miłość. Spotkanie z Miłością.

Sąd, którym będziemy osądzeni, jest przecież - i to przyznają najwięksi zwolennicy Bożej sprawiedliwości - samoosądem. To my - w świetle Bożym - staniemy w pełni prawdy o nas samych, zobaczymy prawdę o naszych intencjach, skutkach naszych czynów, zobaczymy wszystkich skrzywdzonych przez nasze decyzje, zaniedbania, ominiętych. Światło to ujawni także pozorność, ulotność przynajmniej części tego, co w sobie uznawaliśmy za dobre i doskonałe. Światło Boże ukaże, że - kto wie, czy nie spora część z tego, co uważamy w sobie za najlepsze - okaże się „słomą”, nic nie wartym samouwielbieniem. To nie będzie z pewnością miły moment, bo doświadczenie prawdy o swojej słabości, grzeszności, zmierzenie się z konsekwencjami własnych czynów to sytuacja dramatyczna, nawet jeśli jednocześnie zobaczymy całe dobro, które także za sprawą naszych czynów się ujawni. Sąd - autoosądzenie - będzie z pewnością wydarzeniem niezwykle bolesnym, trudnym.

Ale - to wbrew pozorom - wcale nie jest istota Dobrej Nowiny o rzeczach ostatecznych, ani ostatnie słowo Ewangelii. Ona - poza prawdą o tym, że jesteśmy nieustannie przez siebie i innych osądzeni, i że nastąpi także ostateczny moment osądu, gdy dobiegnie końca nasze życie - zawiera jeszcze inny, może o wiele istotniejszy element. To samoosądzenie, sąd nie jest przecież ostatnim słowem, bo wydarzenia te dokonywać się będą w spojrzeniu miłującego nas Ojca, Syna Bożego, który oddał za nas swoje życie, i wreszcie Ducha Świętego, który jest Miłością Ojca i Syna. Sąd Ostateczny, którym jesteśmy tak często straszeni, dokona się w świetle miłości absolutnej, a naszym Obrońcą przed nami samymi będzie Jezus. „Jeśliby nawet kto zgrzeszył,  mamy Rzecznika wobec Ojca -  Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2, 1-2) - czytamy u Apostoła Jana.

Paweł Apostoł w Liście do Rzymian wyraża to z jeszcze większą mocą. „Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?” (Rz 8, 31-34) - wskazywał. Jeśli Bóg jest po naszej stronie, to kto miałby nas skazać? Sąd jest więc momentem poznania prawdy o sobie, ale też prawda owa poznana będzie przez spojrzenie Tego, który kocha naprawdę. To jest istota Dobrej Nowiny. To jest Ewangelia łaski i miłosierdzia. Warto do niej nieustannie wracać.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Surowo i sprawiedliwie. Czy naprawdę tak będzie sądził nas Bóg?
Komentarze (9)
BZ
~Bruno Z Biskupic
12 marca 2024, 17:45
To co zostało napisane powyżej zostało wygłoszone na rekolekcjach w ciągu trzech dni. Gdyby autor artykułu dotrwał do końca rekolekcji nie musiałby tego artykułu pisać. A tak może pochwalić się swoją wiedzą..lecz i zarazem ignorancją - nie zdołał wysłuchać pozostałych dni, tylko wyrobił sobie opinię na temat całości po jednym.
JN
~Jan Nowak
6 marca 2024, 18:04
Przecież u Boga sprawiedliwość i miłosierdzie są czymś jednym. To tylko u ludzi te dwie rzeczywistości są rozdzielone. Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny jednocześnie
EM
~Ewa Maj
6 marca 2024, 13:38
Jak wielką moc ma religia. Opowiada o tym, kim jest Bóg, jaki jest Bóg. To wielka odpowiedzialność.
TB
~Tomasz Berger
7 marca 2024, 14:47
Niczego nie opowiada. Bóg się objawia ludziom, a ludzie jedynie odczytują jego objawienia. Chyba że ktoś jest wyznania nitzscheańskiego i twierdzi że to człowiek wymyślił Boga.
HH
~Hanka H
6 marca 2024, 10:26
Jeżeli istotą sądu nie jest sprawiedliwości, to gdzie jej szukać? Kogo Pan Jezus błogosławił jako łaknącego sprawiedliwości i czym on będzie nasycony?
AJ
~Anzelm Jakubowicz
6 marca 2024, 00:02
Szukałem w Piśmie Świętym fragmentu o samosądzie, ale nie znalazłem. Czy autor sugeruje, że co byśmy nie zrobili to i tak miłosierdzie przeważy nad sprawiedliwością? A kiedy nasz Zbawiciel mówił o tych, którzy pójdą precz w ogień nieugaszony przygotowany diabłu i jego aniołom, to co miał na myśli?
ME
~Marcin Es.
7 marca 2024, 09:31
"Bóg nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" 2 P 3,9. "Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" Jk 2,13
ME
~Marcin Es.
5 marca 2024, 19:57
Nie jestem Bogiem. Jestem tylko zwykłym ludzkim ojcem, który nie umie kochać tak mocno i bezwarunkowo jak Bóg. Chcę dla moich dzieci jak najlepiej, ale mam swoje ludzkie ograniczenia i nie zawsze ta miłość mi wychodzi. A dzieci są tylko dziećmi i w byciu człowiekiem mają jeszcze mniej doświadczenia niż ja. Jezelu czegoś im zabraniam lub coś nakazuje, to dla ich dobra. Ale jeśli - jak to dzieci - nie posłuchają, to mam być surowy i sprawiedliwy czy miłosierny?
KD
~Kacper Długi
6 marca 2024, 08:33
Trzeba stawiac granice i czasami ostro reagować np. dla bezpieczeństwa dzieci i ich przyszłości, ale tez trzeba im mówic że się im wierzy, że sie je kocha i, że się rozumie ich emocje i żeby one zrozumiały nasze..W sumie to miłośc bezwarunkowa powinna zwierac i surowość i byc sprawiedliwa i miłosierna.....ale chyba najwazniesze jest, żeby dzieci miały poczucie bezpieczeństwa, że leci z nimi pilot (piloci..;)), którzy ogarna sytuacje jeśli potrzeba..